Strony

środa, 28 lutego 2018

Byle do wiosny!

Ostatni lutowy wpis i mam nadzieję, że ostatni zimowy!
Wiosna puka do drzwi, już poczuliśmy jej powiew, a tu nagle mrozy, śnieg i znowu cieplejsze okrycia i ciepłe zupki.
Dlatego w oczekiwaniu na to prawdziwe wiosenne ciepełko i zwiastuny odmiany w przyrodzie oglądałam sobie zdjęcia kwitnących roślin i kwiatów ciętych, które co jakiś czas goszczą u mnie w domu, by rozweselić pochmurne dni.
Pooglądajcie proszę ze mną, może potem pójdziecie do sklepu kupić choć 3 tulipany, by wpuścić trochę wiosny do domu.

Mam nadzieję, że nie będzie tak jak w wierszu, który napisałam kilka lat temu, gdy zima trwała do połowy kwietnia...

Spóźniona wiosna

Samotny rower w śniegowej zaspie
Rdzewieją wrotki na strychu,
Nie chce się wiośnie kolorem zakwitnąć,
Pławi się w białym przepychu.

Nosy na kwintę spuszczone smętnie,
Słońce na niebie bezwstydnie próżnuje.
Smutek ogrodów, gdzie nawet krokus
Wyjść na świat nie próbuje.

Klucze gęsi widziane wysoko
Zmieniają kierunek podróży,
Bo jak tu sfrunąć ochoczo z obłoków-
By taplać się w brudnej kałuży?

Bociany remont gniazd odłożyły,
Żab tłustych pod lodem szukają,
Zające polne też się zdziwiły,
Że taka zimna Wielkanoc.

Kwiecień przekroczył gościnne progi
Wiosny, co czeka za rogiem,
Lecz zima jeszcze pokazała rogi
I straszy nieba ołowiem.

Zmartwychwstał bałwan w lodowej szacie,
Mróz ścina wiosenne kałuże.
Choć dni pełniejsze i trochę jaśniej,
Czekanie na wiosnę się dłuży.

Lecz nie miej żalu, wszak biedne słońce
Robi na niebie, co może.
Wkrótce ta zima wreszcie się skończy,
A lód cały trafi do morza.

niedziela, 25 lutego 2018

Wokół książki... cz.1

Dolly Parton , znana piosenkarka country i aktorka założyła organizację non-profit Imagination Library (Biblioteka Wyobraźni)
„Utworzyłam ją w hołdzie dla mojego taty. Był najmądrzejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znałam, ale wiem, że nieumiejętność czytania prawdopodobnie nie pozwoliła mu spełnić wszystkich jego marzeń. Pobudzanie w dzieciach miłości do czytania stało się moją misją” – opowiada
Początkowo piosenkarka chciała pomagać jedynie dzieciom z jej rodzinnego hrabstwa, dostarczając im co miesiąc po książce w prezencie. Wkrótce jednak organizacja swym zasięgiem objęła już cały kraj, a trzy lata później mogła się pochwalić pierwszym milionem rozdanych książek.
Aktualnie Biblioteka Wyobraźni działa też w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Australii. Nawiązuje współpracę ze szpitalami, aby pierwsze książki dzieci otrzymywały już w formie wyprawki dla noworodka. Każdego miesiąca organizacja rozsyła ponad milion bezpłatnych książek.

******
Przez wiele miesięcy pracownicy służb miejskich, zajmujący się wywozem śmieci w stolicy Turcji gromadzili wszystkie niechciane książki, które ludzie wyrzucili z domów. Nie mogli przeboleć, że ktoś wyrzuca tak wartościowe rzeczy, dlatego w porozumieniu z lokalnymi władzami założyli w dzielnicy Çankaya w Ankarze bibliotekę.
Początkowo zbiory były przeznaczone tylko dla pracowników i ich rodzin. Z czasem jednak wiadomość o tym, że niepotrzebne książki z chęcią przyjmą „śmieciarze”, rozeszła się po mieście i mieszkańcy zaczęli sami przekazywać książki. Gdy kolekcja bardzo się rozrosła, uznano, że najlepiej będzie udostępnić ją publicznie wszystkim.

Wspomniana biblioteka mieści się w korytarzu dawnej fabryki cegieł, bo tam mieści się siedziba służb oczyszczania miasta, ale też np. ośrodek zdrowia i sala kinowa. Miasto zatrudniło pełnoetatowego pracownika, który zarządza zbiorami. Do dyspozycji na miejscu jest czytelnia i pokój szachowy. Ze zbiorów chętnie korzystają dzieci urzędników miejskich i uczniowie pobliskich szkół. Dużą popularnością biblioteka cieszy się także wśród rowerzystów, którzy często przejeżdżają pobliską doliną.

Obecnie biblioteka posiada już ponad 6 tysięcy książek, od beletrystyki po literaturę faktu. Bardzo popularna jest sekcja z komiksami dla dzieci i osobna poświęcona materiałom naukowym. W ofercie znajdują się również publikacje w języku angielskim i francuskim.
O książki proszą nauczyciele wiejscy z całej Turcji, a pracownicy służb oczyszczania myślą już nad kolejnym projektem. Chcą przekształcić jedną śmieciarkę w mobilną bibliotekę.

******
Chińczycy prześcigają się w działaniach, aby udostępniać czytelnikom literaturę w przestrzeniach efektownych wizualnie.
W kulturalnej dzielnicy Binhai wybudowano imponujący gmach Biblioteki Publicznej Tiencin Binhai. Wnętrze obiektu zostało celowo tak zaprojektowane, aby spoglądającym przez fasadę budynku przypominało gigantyczną trójwymiarową gałkę oczną. Efekt ten uzyskano dzięki długim regałom o pofałdowanych kształtach zajmującym aż pięć kondygnacji. Tworzą one oczodół, w którego centrum znajduje się sferyczne audytorium pełniące rolę źrenicy.
Budynek biblioteki ma powierzchnię 33 700 metrów kwadratowych i może pomieścić ok. 1,2 miliona książek. W niczym nie przypomina jednak tradycyjnych książnic, zdecydowano się bowiem na otwartą przestrzeń publiczną skąpaną w jasnym świetle. „Półki na książki stanowią świetną przestrzeń do siedzenia, a jednocześnie zapewniają dostęp do wyższych pięter. Rogi i krzywizny mają pobudzać do różnego zastosowania przestrzeni, jak czytanie, chodzenie, spotykanie i dyskutowanie. Wszystko to razem tworzy ‚oko’ budynku” – mówi Winy Maas, współzałożyciel holenderskiej firmy architektonicznej , która odpowiadała za projekt i zrealizowała go we współpracy z miejscowymi architektami i inżynierami budowlanymi.
Biblioteka została ukończona w ekspresowym tempie. Od pierwszego szkicu do uroczystego otwarcia minęły zaledwie trzy lata.

*****
Jean Twenge, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanowym w San Diego, wraz ze swoim zespołem przeprowadziła analizę tekstową ponad miliona amerykańskich książek opublikowanych w latach 1950-2008.
Jak się okazuje, w badanym okresie nastąpił drastyczny wzrost ilości przekleństw używanych w literaturze.
Książki wydane w latach 2005-2008 zawierały 28 razy więcej tego typu zwrotów niż publikacje sprzed ponad pół wieku.
Analizując ponad milion książek, zespół badaczy wziął za wyznacznik zaprezentowaną po raz pierwszy w 1972 roku przez George’a Carlina listę siedmiu sprośnych słów, których nie można powiedzieć w telewizji.

Jak się okazuje, od połowy ubiegłego wieku następuje stały wzrost występowania tych wyrażeń w książkach, a literatura publikowana w latach 2005-2008 zawierała średnio 28 razy więcej takiego słownictwa niż tytuły pochodzące z początku lat 50.
Największą popularnością spośród tych siedmiu zwrotów cieszył się motherfucker (skurwysyn). Współcześni pisarze używają tego określenia 678 razy częściej niż ich koledzy sprzed ponad pół wieku. Dużo chętniej sięgają również po fuck – we współczesnych książkach słowo to pojawia się 168 razy częściej niż we wczesnych latach 50. Z kolei użycie słowa shit (gówno) wzrosło – 69-krotnie.

Niektórzy postrzegają wzrost częstotliwości występowania przekleństw w kulturze (książkach, filmach, piosenkach) jako dowód upadku dobrych obyczajów, inni natomiast – jak chociażby wspomniany wcześniej George Carlin – traktują tego typu wyrażenia jako markery wolności wypowiedzi.

Profesor Twenge
zauważyła, że wzrost przekleństw nastąpił w tym samym okresie, gdy kultura nastawiona była na promowanie autoekspresji i indywidualizmu. „Indywidualizm jest systemem kulturowym, który eksponuje bardziej siebie, a mniej zasady społeczne. Gdy społeczne zasady odeszły na bok, a ludziom powiedziano, żeby wyrażali siebie, przeklinanie stało się bardziej powszechne. Myślę, że to właśnie te kulturowe soczewki są najlepszym sposobem do oceniania tego, a nie postrzeganie przez pryzmat dobra lub zła”.

„W każdym domu powinien być pokój do przeklinania. To niebezpieczne tłumić w sobie takie emocje”.
Czyje to słowa? Wypowiedział je niegdyś Mark Twain.


(ciekawostki wyszukane w sieci, zdjęcia - pixabay.com oraz Wikimedia, domena publiczna)

czwartek, 22 lutego 2018

Wystarczy przeprosić?

Historia jaka może się zdarzyć każdemu.
Opowiedziana mi przez koleżankę, skojarzyła mi się z historią sędziego, którego uniewinniono po oskarżeniu o prawdopodobne przywłaszczenie 50 zł innej klientki w sklepie przy kasie.
Uniewinniony w sądzie, chociaż monitoring świadczył według mnie o winie oskarżonego, ale adwokat twierdził, że każdy widzi co chce zobaczyć...

A to inna nieco opowieść.
Na parkingu przed popularnym marketem koleżanka obserwowała pościg pewnej pani za inną, która właśnie opuściła sklep z siatką zakupów.
- Halo, proszę pani, proszę poczekać!
Ponieważ tamta nie zatrzymała się , wołająca dopadła do siatki z zakupami i szarpiąc za uchwyt krzyczała:
- Pani zabrała moje mandarynki!
- Słucham?
- Zabrała pani moje mandarynki, przy kasie była pani przede mną i mandarynki zniknęły…
- Nie wzięłam pani mandarynek, sama tez nie kupowałam owoców, może to ktoś inny…
- To na pewno pani, widziałam…
Kobieta blada na twarzy ze zdenerwowania i wstydu, bo gapie się już zebrali, wysypała zawartość torby zakupowej wprost na parkingowy asfalt.
- No proszę, gdzie są pani mandarynki? Mówiłam, że to nie ja!
Tamta jeszcze rozdzieliła ręką wysypane zakupy i z niepewną miną odpowiedziała:
- To faktycznie nie pani je wzięła, przepraszam!
- Przepraszam? Oskarżyła mnie pani o kradzież przy wszystkich, narobiła mi wstydu i ma mi wystarczyć przepraszam?
Kobieta oskarżona o kradzież rozpłakała się i na kolanach zaczęła pakować zakupy, tymczasem ze sklepu wybiegł ochroniarz z okrzykiem:
- Kto z państwa zostawił przy kasie mandarynki?


poniedziałek, 19 lutego 2018

Podręcznik nie jest niezbędny...

Przy poniedziałku prozaicznie będzie, ale życie to nie sielanka...
Pisałam już dwukrotnie o podręcznikach, więc jeśli ktoś nie czytał, odsyłam TUTAJ.
Jeśli zaś temat zbyt przyziemny, nie zawracajcie sobie głowy.

Na prośbę Szarabajki wracam do tematu, ale obiecuję nie narzekać i nie użalać się nad sobą, każda praca ma wady i zalety. Już pogodziłam się z tym , że zrobiono ze mnie magazyniera…
Do podjęcia tematu skłoniły mnie ostatnie wypowiedzi pani minister od edukacji, takich bzdur już dawno bowiem nie słyszałam… daleko władza odchodzi od realnego życia, jak się okazuje.
Jak może wiecie darmowe podręczniki otrzymują wszystkie dzieci w podstawówkach i w wygaszanych klasach gimnazjalnych.
U nas jest prawie 600 dzieci, każde dostaje od10-12 książek i niemal tyle samo ćwiczeń lub innych materiałów edukacyjnych. Jeśli chce Wam się mnożyć, to sobie policzcie, ile to sztuk, ile to kasy.
Pieniądze te są nasze wspólne, tymczasem obserwuję kolosalne marnotrawstwo tychże, bo co darmowe, tego się nie szanuje, po drugie kolejna reforma edukacji skróciła żywot zakupionych podręczników z 3 do 2 lat użytkowania, bo nowa podstawa programowa wymaga nowych książek.
Podręczniki wycofane idą na przemiał, chociaż część z nich mogłaby spokojnie uczniom posłużyć jeszcze jakiś czas. Ale trzeba było zakupić nowe.
Zakupionych nie ma gdzie przechowywać, bo wbrew temu, co mówi pani minister, szkoły w większości nie mają pomieszczeń nie tylko na szafki dla uczniów, ale przede wszystkim na przechowanie podręczników przez wakacje.
Nie wspomnę o scedowaniu odpowiedzialności za reformę na szkoły i samorządy, bo ministerstwo daje jedynie dotację, a zbyt późne skierowanie nowych podręczników do realizacji spowodowało, iż ostatnie podręczniki i ćwiczenia rozdawaliśmy dzieciom w listopadzie i to wcale nie były nieliczne wyjątki!
Po protestach m.in. środowiska bibliotekarzy w sprawie podręczników otrzymaliśmy od pani minister jedynie stwierdzenie, że przecież podręcznik w nauczaniu nie jest obowiązkowy czy raczej niezbędny!
Są przecież e-podręczniki!
Nie ma chleba? Niech jedzą ciastka! To dokładnie to samo!
Dlaczego? Bo do e-podręcznika musi być chociaż tablet… nie chcę tu wchodzić w logistykę, koszty i problemy techniczne, nie mam na to siły!

Drugi problem to ciężar tornistrów. Sprawdzaliśmy dwukrotnie ciężar plecaków z planem lekcji. Jedynie w starszych klasach ciężar przekracza nieco zalecany, ale dochodzą : ciężkie piórniki( nieraz podwójne), zeszyty w twardych okładkach, śniadanie, napoje, strój na WF, u dziewcząt kosmetyki, u maluchów maskotki. Prawdą też jest, że niektórzy uczniowie nie przepakowują się na następny dzień, bo to zbyt dużo zachodu…
Inna sprawa to ciężar samych książek – po co drukować podręczniki na ciężkim kredowym i drogim papierze, skoro okładki są broszurowe, a książki rozpadają się nieraz tuż po otwarciu…
Mały procent uczniów ma owinięte książki, co zwiększą stopień ich zniszczenia, w plecakach wszak nosi się owoce, mleko w kartonikach, napoje, chleb i słodycze… resztę sobie wyobraźcie :-(

Uczniowie dostają komplet książek na cały rok, ale zdarzają się przeprowadzki, nawet do innych miast i każdemu nowemu uczniowi szkoła musi zapewnić nowe podręczniki i nowe ćwiczenia.
W razie zniszczenia lub zagubienia podręcznika rodzice płacą grosze (4,34 zł za jedna część elementarza), ale zamówić można komplet, nie pojedynczy egzemplarz… czas oczekiwania – kto to wie?
W zeszłym roku ubytkowaliśmy podręczniki do 1 i 4 klasy, w tym roku pójdą na przemiał podręczniki do 2 i 5 klasy, a co nowego ministerstwo wymyśli do września?
Zobaczymy…

piątek, 16 lutego 2018

Gość w dom...

Współbiesiadnicy bywają równie ważni lub ważniejsi, niż to, co na stole możemy znaleźć. Najskromniejsza kolacja może być wspaniałą ucztą, gdy zjemy ją w miłym towarzystwie…
Siostra mojej koleżanki mawiała, że nawet chleb z pasztetową inaczej smakuje, gdy zapalimy świece i damy się ponieść chwili.
Kilka razy miałam okazję przekonać się, że zaproszeni goście lub towarzysze przy stole we wczasowej stołówce mogą odebrać człowiekowi apetyt.
Nie mam tu na myśli dyskusji o polityce czy religii, bo tego można uniknąć, naprowadzając gości na inne tory rozmów, choć nie zawsze się to udaje, gdy goście bardzo zacietrzewieni.
Myślę raczej o rozmaitych wpadkach osób, które uważają się za kulturalne i grzeczne, a podstawowych zasad współżycia nie stosują celowo lub wynika to … właśnie, z czego właściwie?
Kiedyś jako młoda mężatka starałam się godnie przyjąć teściów na nowym mieszkaniu. Do dziś nie jestem wytrawną kucharką, idę raczej na łatwiznę, ale wtedy naprawdę się starałam, sami rozumiecie…
Przygotowałam kaczkę w sosie miętowym, sałatkę jarzynową, kurczaka z rodzynkami… teściowej smakowało wszystko lub przynajmniej była na tyle wyrozumiała, ze złego słowa nie rzekła. Teść natomiast skrytykował każde danie uwagami w stylu: co to za pomysł kaczką i mięta, przecież nie jestem chory, rodzynki to się dodaje do ciasta, a sałatkę trzeba pokroić drobniej…
Po prostu płakać mi się chciało, tym bardziej, że teść słynął z tego, że potrafił tylko wodę na herbatę ugotować, a zmywaniem naczyń zhańbił się dopiero po śmierci żony…
Na początku drogi zawodowej zapisaliśmy się z mężem na tzw. wczasy pracownicze, niedrogie, dom wczasowy, wszystko podane pod nos. Jedyny mankament – towarzysze przy stole. Dwoje emerytowanych nauczycieli, on zjadał wszystko bez słowa, nie podnosząc wzroku znad talerza, ona marudziła na temat każdej potrawy, a wszyscy na sali słyszeli na co jest chora i jaką ma dietę…
Zdarzyło się także, że przygotowałam poczęstunek dla koleżanek z pracy, nie pamiętam już z jakiej okazji. Ciasto, sałatka, jakieś owoce. Apetyt wszystkim popsuła koleżanka, która dopytywała nie tylko o szczegóły przepisów, bo ona nie wszystko LUBI, ale nawet o miejsce zakupu produktów, bo ona w Biedronce nie kupuje…
Innym rodzajem problemów z przyjmowaniem gości jest jadłospis. Nauczyłam się, że należy pamiętać o tych, co mięsa nie jadają oraz o tych gościach, którzy nieufnie podchodzą do nowinek kulinarnych…
Starałam się bowiem kiedyś przygotować dość oryginalne dania, wyszukałam przepisy, spędziłam sporo czasu w kuchni, a tymczasem największe powodzenie miały zwykłe klopsy z mięsa mielonego i grzana kiełbasa…

Czasami zastanawiam się czy nie lepiej zaprosić gości do restauracji? Wówczas nawet gospodarze przyjęcia mogą być gośćmi...

wtorek, 13 lutego 2018

Beznadziejnie zdrowi...

Od dawna nurtowało mnie pytanie : skąd nagle taka liczba ludzi z alergiami pokarmowymi i tyle modnych diet?
Niektórzy wystrzegają się wszystkiego: glutenu, laktozy, soli, cukru, tłuszczu zwierzęcego, mięsa czerwonego, ryb morskich, drożdży itd.
Ilość diet i przeciwwskazań pokarmowych jest tak duża, że życia nie starczy by je wszystkie wypróbować, w dodatku wiele z nich wyklucza się wzajemnie.
Nie jestem taka mądra w te klocki, ale oglądałam świetny film dokumentalny poparty badaniami dietetyków, biologów, gastrologów i tzw. dziennikarzy śledczych, którzy niektóre rewelacje wypróbowali na sobie.
Film zawierał także wypowiedzi producentów tzw. zdrowej żywności.
Bardzo spodobało mi się określenie jednego z piekarzy, właściciela tradycyjnej wytwórni pachnącego pieczywa bez polepszaczy, który stwierdził, że w dzisiejszym świecie nie wypada być BEZNADZIEJNIE ZDROWYM, więc ludzie wymyślają alergie pokarmowe i modne diety, a rynek farmaceutyczny i spożywczy szybko te mody wychwytują i rozkręcają machinę wyciągania pieniędzy od podatnych klientów.
Badania medyczne dowodzą, że tylko nikły odsetek populacji nie toleruje glutenu czy innych składników pokarmowych, a niektóre makro i mikroelementy musiałyby być jedzone w astronomicznych ilościach by nam zaszkodzić.
Zauważcie, że z wiekiem nasz organizm nie potrzebuje już nieprzetworzonego mleka, ja np. mam po mleku w kawie mdłości, ale już farmaceuci proponują lek na to – łykaj i pij mleko… a skutki uboczne? Wybierz sam!
miewasz wzdęcia po golonce z kapustą? Łyknij tabletkę i zjedz następną golonkę...
Z drugiej strony, proponuje się zamienniki naturalnej żywności - chrupkie pieczywo, które mój mąż nazywa płyta pilśniową, kotlety sojowe, ser tofu,sernik bez sera, czekoladę bez czegośtam, kawę bez kofeiny, piwo bez piwa...
Zamiast tradycyjnego pieczywa proponuje się bezglutenowe, a żywność bezglutenowa zawiera często całą tablicę Mendelejewa oraz 3x więcej cukru i tłuszczu, nie mówiąc o kilkakrotnie wyższej cenie. W dodatku jeden z producentów pieczywa bezglutenowego zawsze zamawia pizzę tradycyjną, a bezglutenowego chlebka próbuje z powodów zawodowych wyłącznie.
Diety wykluczające pewne składniki pokarmowe powinny być prowadzone pod nadzorem dietetyka lub lekarza bo np. całkowita eliminacja glutenu u ludzi zdrowych może powodować inne choroby i nowe alergie, zwłaszcza u dzieci.
Jak stwierdził jeden z lekarzy – życiowe przyjemności są ważne, trzeba je równoważyć rozsądnym odżywianiem i zdrowym stylem życia. Nie ma diety cud uniwersalnej dla wszystkich.

Wiele diet wyklucza się wzajemnie, czego dowiodła jedna z dziennikarek, która szukała porad u 3 różnych dietetyków, pracujących rozmaitymi metodami.
Pytała także specjalistów o detoks, czy są dowody zdrowotne na odtruwanie organizmu? Jeden z lekarzy stwierdził, że tzw. detoks ma taki sam sens, jak ablucje rytualne czy rekolekcje wielkopostne. Nie ma uzasadnionych powodów przeprowadzania detoksu, bo żadnych potworności w tych naszych jelitach nie ma…
Według autorów filmu media szukają skandali, także związanych z żywnością. Zauważcie, że co jakiś czas szkodzi nam – ludziom co innego, a to jajka, a to kawa, a to czarna herbata, raz masło od krowy , a innym razem tłuszcze roślinne.

Modny ostatnio orkisz to nic innego jak pszenica (rzekomo niezdrowa) tylko dawnego rodzaju, mająca obniżone plony z kwintala…
Wielu ludzi w poszanowaniu życia zwierząt przechodzi na wegetarianizm czy weganizm, ale nie wszyscy potrafią zbilansować prawidłowo posiłki, bo jest to trudne, pracochłonne i niekiedy drogie.

Ludzie płacą słono za diety pudełkowe, diagnozy alergologów, śledzą blogi żywieniowo-dietetyczne głównie po to, by ukoić niepokoje wszelkiego rodzaju i iść za duchem czasu. Ale czy słusznie? Jeśli tradycyjne jedzenie jest tak niezdrowe, to dlaczego wraca się do dawnych receptur i panuje moda na slow-food i slow-life?
Wydaje mi się, że najlepszą modą jest zdrowy rozsądek i słuchanie własnego organizmu…


sobota, 10 lutego 2018

Wiosna zimą ?

Zanim dopadła mnie choroba udaliśmy się na tzw. łono natury, by odnaleźć oznaki zbliżającej się wiosny, bo ptaki za oknem podejrzanie wiosennie śpiewają. Poza tym, czasem szuka się innych widoków , aniżeli stałe obrazki w drodze do pracy.
Słońca było jak na lekarstwo, ale widok jeziora i okolicznych lasów rekompensował kąpiele słoneczne.

W zbliżeniu można zobaczyć łabędzią rodzinę. Widać, że młode zaczynają tracić szare upierzenie na rzecz białych piór i stają się większe od rodziców.

Wszędzie z ziemi wyłażą jakieś nowe roślinki, a bazie widzieliśmy nie pierwszy raz, kiedyś na styczniowym spacerze też natknęliśmy sie na takowe i trochę wczesne mi sie to wówczas wydało...

Tak jak przebiśniegi stanowią normalny widok o tej porze (stąd przecież ich nazwa), tak kiełkujące tulipany 3 lutego to już raczej widok niecodzienny, były także pąki na rododendronach...

Mam nadzieję, że po kilku dniach z mrozami to wszystko nie zmarzło, a przecież nawet gdy w dzień grzeje słońce, to noce są jeszcze bardzo zimne...
Swoja drogą, jak zmienna jest aura, jednej soboty wiosna, następnej zimowe klimaty, aż chce sie zakrzyknąć - kiedyś to były zimy!

Trochę jeszcze z innej beczki, jako ciekawostka. Obserwuję ostatnio umiejętności naszych uczennic, które wprawiają się w rysowaniu, czytelnia to dobre miejsce dla małych artystów. Namawiam dziewczyny, nie tylko rysujące, by pochwaliły się talentami, marzy mi się szkolna wystawa, a być może i pozaszkolna? Pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie jednej pracy, by pokazać, jakie to umiejętności.
Co Wy na to? Bo ja jestem pod wrażeniem, tym bardziej, że sama mam dwie lewe...

środa, 7 lutego 2018

Wkurzona jestem...

Wkurzona jestem podwójnie, bo po pierwsze: dopadło mnie paskudne przeziębienie i domowe środki guzik pomagają, muszę udać się do przychodni, co równa się prawie zdobyciu K-2 latem; po drugie znikają nagminnie komentarze na blogach, przynajmniej na blogspocie.
Niektóre komentarze lądują w spamach, co jest o tyle dziwne, że autorzy tychże niczego spamowego nie piszą, poza tym nie są nowymi czytelnikami...
Na szczęście na poczcie gmail jest ślad, że został wysłany i wtedy przeszukuję spam.

Ale bywa też tak, że komentarz znika w niebycie. I jak to tłumaczyć? Nie wiem...
Obserwuję zjawisko znikania komentarzy głównie na platformie Blogger, bo gdy wpisuję komentarz na Wordpressie czy innej platformie, takich problemów nie ma...
Najpierw myślałam, ze Blogger na mnie sie pogniewał, ale zaczęły znikać komentarze innych osób.
Nie jestem dobra w techniczne klocki i nie mam pojęcia od czego to zależy.W ustawieniach bloga tego nie ma, w pomocy także nie.
Nigdy nie wiem czy komentarz poszedł czy nie, zwłaszcza tam, gdzie jest włączona moderacja komentarzy...

Kilka osób sygnalizowało, że znalazły w swoich spamach zaległe wpisy czytelników, więc jeśli tego nie robicie, spróbujcie, może się zdziwicie...
Życzę Wam i sobie wiele cierpliwości :-)

Żeby nie kończyć smętnie, zamieszczam komentarz do prognozy dla mojej emerytury, którą przysłał mi ZUS:

niedziela, 4 lutego 2018

Wszystko przez świece...

W piątek na przerwie przybiega Krzyś (znowu!) i przejęty mówi od progu:
- Czy pani wie jaki mam problem?
- No nie wiem, skąd?
- Pewnie nie obejrzę Harry'ego Pottera, a na pewno nie od początku!
- A to dlaczego?
- Wszystko przez świece!
- A co, prądu nie macie?
- Prądu? Nie (śmieje się) ksiądz zarządził poświęcenie świec do komunii, akurat dzisiaj!
- Ale film dopiero po dwudziestej...
- A my do kościoła na osiemnastą, a potem o 19.00 zebranie z rodzicami, więc muszę zostać z mamą i tak szybko nie skończą!
- To zebranie w kościele aż godzinę potrwa? Niemożliwe...
- O, to nie zna pani naszego proboszcza! Żebyśmy tylko na dziewiątą wrócili!
- A co mama na to?
- Na szczęście mama powiedziała, że coś wykombinuje...
- Może wymkniecie się wcześniej lub poprosi kogoś by zabrał Cię do domu na film...
- Oby miała pani rację, bo zależy mi na tym filmie, a za tydzień ostatnia część!
- Jeszcze nie, będą dwie, ale ta ostatnia to trochę mroczna...chyba nie dla dzieci?
- No przecież Harry jest już wtedy dorosły, więc rozumie się, że to już nie żarty...
I poleciał, bo zadzwonił dzwonek na lekcję...

czwartek, 1 lutego 2018

Między regałami....

Czytelnicy zdarzają się różni, od 6 do 13 lat, przychodzą samotnie lub parami, czasami stadnie, zwłaszcza gdy ukrywają się przed wyjściem na boisko.
Siadają w zakamarkach, wnękach, czasem na podłodze, tak wolą...
Szepczą, chichoczą, przeglądają komiksy, dziewczyny plotą sobie wzajemnie warkocze.
W bibliotece jak w maglu (czy ktokolwiek chadza jeszcze do magla?), rozmawia się o wszystkim, a ja coś tam czasem usłyszę...

1. Urywek rozmowy dwóch dziewczynek:
- a księdzowi nie wolno mieć dzieci
- dlaczego? papież zabronił?
- bo nie może mieć żony…

2. Chłopcy szukają informacji o zwierzętach Afryki:
- ten skoczek egipski to skacze szybciej niż ja idę do szkoły
- bo go w łapy piasek parzy, jakbyś leciał po pustyni to też byś pobił rekord

3. Pierwszoklasistki oglądają komiksy w kąciku:
- chodź już, zejdziemy do świetlicy
- nie idź tam, opowiadają dziś bajki, a potem trzeba będzie rysować
- dobra, przeczekamy

4. Koniec przerwy obiadowej, uczennice przyszły na komputery:
- dziewczynki, byłyście na obiedzie?
- ja nie idę, nie lubię grochówki
- a jak mama zapyta, czemu nie jadłaś?
- to powiem, że się odchudzam, mama zawsze tak mówi, gdy czegoś nie lubi…

5. Chłopcy oglądają filmiki w pracowni komputerowej:
- widziała pani te zwierzaki na youtube?
- rzadko ogladam…
- te psy są mądrzejsze od ludzi… a papuga nawet mówić umie!

6. Starsi uczniowie przeglądają półkę "wychowanie seksualne":
- wypożyczymy te o seksie?
- zgłupiałeś? Matka mnie zabije!