Każde pokolenie ma swoje ulubione opowieści i bohaterów. Nie zawsze dawne baśnie przemawiają do współczesnych dzieci, zresztą z mojego doświadczenia wynika, że dzieci chętniej sięgają po disnejowskie wersje znanych bajek, niż oryginalne.
Ale nie tylko o typ bohatera czy szatę graficzną chodzi. Dzisiaj dzieci mają inną wrażliwość. Te starsze niby lubią się bać i pytają o książki ze strachem w tle, ale nie wiem jak sypiają po przeczytaniu.
Kiedyś dyskutowaliśmy o fenomenie cyklu o Harrym Potterze. Kolejne pokolenia młodych czytelników sięgają po te książki, jest tylko jeden problem. Gdy wychodziły kolejne tomy opowieści o małym czarodzieju , czytelnicy dorastali/dojrzewali razem ze swoim bohaterem. Wiele sytuacji i emocji przepracowali razem z rodzicami, nauczycielami lub samodzielnie.
Sama czytałam kolejne tomy z synem, ostatnią część, czyli Insygnia Śmierci przeczytał już sam, później oglądaliśmy wspólnie ekranizacje. Był to bezcenny i niezapomniany czas!
Dziś młodzi, a nawet bardzo młodzi czytelnicy sięgają po kolejne tomy w krótkim przedziale czasowym, nie zawsze psychicznie przygotowani do odbioru pewnych treści, ale nie wińmy za to autorki czy biblioteki, nad pewnymi aspektami życia dziecka powinni czuwać rodzice.
To, co dla jednego dziecka jest odpowiednie i pożądane, dla innego będzie dostępne w późniejszym czasie i ze wsparciem dorosłych.
A jak jest w przypadku bardzo małych dzieci? Znane bajki, takie jak Czerwony Kapturek, Kot w butach, Piękna i Bestia itp. czytane i opowiadane były kolejnym pokoleniom i nikt nie widział w nich niczego złego. Teraz okazuje się, że niektóre elementy czy zakończenia popularnych opowieści mogą zaszkodzić psychice dziecka. Inna jest wrażliwość, wyobraźnia, czasy się zmieniają....
Postanowiłam kiedyś opowiedzieć wnukowi bajkę o Czerwonym Kapturku. Miał wtedy 3 lata. W trakcie opowiadania robił coraz większe oczy i nagle zdałam sobie sprawę, że muszę zmienić zakończenie. Przecież nie powiem maluchowi, że myśliwy rozpruł wilkowi brzuch! Ile się nagimnastykowałam!
Podobnie z bajką o Śnieżce i 7 krasnoludkach. Jak to otruta jabłkiem, a królowa zmieniona w straszliwą staruszkę? Gajowy miał zabić Śnieżkę? Babciu, o królewnie już nie czytamy, boję się!
A licho mnie podkusiło, żeby opowiadać o skarpetkowym potworze, który mieszka za pralką i zjada skarpetki, dlatego wychodzą z pralki nie do pary! Ile było odkręcania i zapewniania, że w łazience żaden potwór nie mieszka!
Teraz, gdy kupuję wnukowi książeczki, gry edukacyjne itp. najpierw sama zapoznaję się z ich treścią, by później zaskoczenia nie było, a wierzcie mi, zarówno fabuła jak i ilustracje w wydawnictwach dla dzieci są na różnym poziomie. Nie będę pastwić się nad cenami i poziomem niektórych wydawnictw, bo to jeszcze inna bajka...


moją ulubioną postacią bajkową z dzieciństwa była Bździągwa Łaziorna, którą wyprodukował mój Stryjek... to się zaczęło od tego, że rodzice gdzieś pojechali i zostawili mnie Stryjkowi pod opiekę... wieczorem ostro marudziłem, więc żebym dał mu spokój i poszedł wreszcie spać zaczął snuć opowieść o tej pani... obecnie pamiętam już tylko tyle, że Bździągwa Łaziorna mieszka na klatce schodowej, ale nie można jej zobaczyć, bo jak się tylko otworzy drzwi, to ona się migiem chowa i nie ma kija, nic się nie da zrobić...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
To ciekawostka, no i chwała stryjkowi za kreatywność. Mój tato z kolei wymyślał mi bajki o wielbłądzie...
UsuńWszystkie bajki H.Ch.Andersena.... pozostaną dla mnie najpiękniejsze...chociaż niektóre z nich są smutne.
OdpowiedzUsuńAle jak widzę w Łazienkach młode łabędziątka to zawsze mówię na nie "brzydkie kaczątka"...
"brzydkie kaczątko" funkcjonuje w języku common... bardzo lubię tą bajkę... w okresach swojego bycia singlem miewałem okoliczność z "nieco brzydszymi kaczątkami", niż te najpiękniejsze, za którymi uganiali się moi znajomi, często bezskutecznie... nieszczęśni frajerzy... jakże te "nieco brzydsze kaczątka" potrafią się wspaniale kochać...
UsuńTak "brzydkie kaczatko" dawalo nadzieje na przyszlosc ale i pozwalalo doskonale wczuc sie w odczucia "brzydkiego kaczatka". Bajka bardzo empatyczna.
UsuńBrzydkie kaczątko, to dobry przykład opowieści dowartościowującej, podobny styl ma bajka "Lew Lambert łagodny jak baranek" :-)
Usuń1955 rok "Legenda o kwiecie paproci"-autora nie pamiętam. Bajki czytała nam nauczycielka w szkole.
OdpowiedzUsuńTytuł znajomy, samej opowieści dokładnie nie pamiętam.
Usuńwszystkie straszne i smutne przetrwały...we mnie. Oczywiście jako człowiek dorosły, czas temu dowiedziałam sie, że mi wyrządzono krzywdę tymi bajkami. rymowankami stary niedzwdz mocno śpi i chodzi lisek kołodrogi...
OdpowiedzUsuńja osobiście stawiam to na półce zezdrowaśkami, historiami o jezusie i bogu. tez mi uczyniły krzywdy.
UsuńTeatru, przeczytałam Twoje komentarze kilka razy. Mimo że mam dla Ciebie współczucie, zastanawiam się, jak takie coś może zrobić komuś krzywdę. Ja od małego gustowałam w braciach Grimm i latających siekierach, chyba mnie to nie skrzywdziło, tylko zła kobieta jestem 😶
UsuńNo właśnie ja tez pamiętam te wszystkie bajki i rymowanki i teraz się dziwię, jak psychika dzieciaków się zmienia, bo mnie one nie straszyły... co innego przypowieści o różnych świętych, normalnie thriller czasami!
UsuńNikt nie karmił mnie na szczęście hagiografią, a jak jestem ciekawa jakiejś legendy, to sobie zaglądam do różnych materiałów.
UsuńU nas w domu były żywoty świętych, gruba księga...
UsuńJa mialam biblijke do komuni ale pamietam bardzo dobrze jedna "bajke" czyli wedrujaca z domu do domu biblie duza, z duzymi literami i "obrazkami" na cala strone. Tak mi sie podobala (i nie tylko mnie), ze z innymi dziecmi chodzilismy od sasiada do sasiada za ta "bajka" bo dodatkowo kazdy po swojemu cos dodawal. Dzialalo mi to dlugo na wyobraznie np taki jeden Goliat :)))
UsuńA te żywoty świętych miały wspaniałe złocone inicjały i złocone brzegi, kiedyś ktoś chciał od ojca kupić, a teraz nawet nie wiem, co się z nią stało!
UsuńTo piekne wydanie! Zlocone inicjaly, zlocone brzegi. Ja bym poszukala, popytala.
UsuńNie ma kogo, niestety...
UsuńByłyśmy w Belfaście w muzeum Titanica i chciałam zanim wejdziemy opowiedzieć historię tego statku 3,5 rocznej wnuczce. I nagle też do mnie dotarło, że to zakończenie nie jest dla niej. Musiałam kombinować
OdpowiedzUsuńTeraz ma prawie 5 i już wie co się stało. Ciągle jest zafascynowana. W Poznaniu jest super wystawa z Titanica, już tam były.
Sprawdziłam, faktycznie jest ta wystawa i teraz mam dwa adresy: Bydgoszcz i van Gogh, no i Poznań!
UsuńObie super, koleżka była w Bydgoszczy
UsuńMam nadzieję, że obie wystawy obejrzę!
UsuńJa chyba od początku byłam złą kobietą, ponieważ nie lubiłam Andersena i kochałam braci Grimm. Stanowczo podobały mi się siekiery latające w powietrzu i tym podobne sposoby na życie. "Wróbelka Elemelka" znałam na pamięć i tylko "Małego Księcia" nie cierpię do dziś, choć czytałam w odpowiednim wieku.
OdpowiedzUsuńAndersena i Grimmów to chyba wszystkie dzieciaki kiedyś znały, teraz mało kto zna, sprawdzałam na zajęciach. Głównie Disney itp.
UsuńMałego księcia lubię, Kubusia Puchatka mniej:-)
Ja odwrotnie, za Puchatkiem przepadam 🙂
UsuńI to jest piękne!
Usuńa co moje zacne Panie powiecie na Wodnikowe Wzgórze?... to chyba też jest taka kultowa bajka, którą koniecznie trzeba zaliczyć...
UsuńTego akurat nie znam, za to lubiłam "O czym szumią wierzby"
UsuńNie słyszałam o tym "Wodnikowym Wzgórzu".
UsuńZa to pamiętam Wodnika Szuwarka!
UsuńCzeskie bajki, a Rumcajsa lubiłaś?
UsuńOt, tak sobie. Wśród bajek czeskich wymiatają "Krecik" i "Sąsiedzi".
UsuńA współcześnie kocham "Minuscule", doskonale odprężają i poprawiają nastrój humorem.
UsuńKrecika i Sąsiadów tez uwielbiam. 'Minuscule" nie znam!
Usuńz czeskich (czechosłowackich?) to może Sztaflik i Szpagetka, dwa psiaczki: czarny i biały, plus ptak wronopodobny jako szwarccharakter, pamiętata?...
UsuńNo jasne, ale wyciągnąłeś hiciora!
UsuńPierwsza ksiazka jaka zapamietalam z bardzo wczesnego dziecinstwa to wielka (dla malego dziecka do udzwigniecia) jakas historia sztuk pieknych z tekstem w szwabasze (nie wiem czy po polsku czy niemiecku) z pieknymi rycinami oczywiscie czarnobialymi. Byla to pierwsza moja kolorowanka kredkami. Potem... ojej, czego to nie bylo. W wieku 4-5 lat bylam zywa biblioteka, znalam na pamiec wszystkie ksiazeczki dzieciece, ktore mialam w domu i czytanki z ksiazek do 4 klasy wlacznie (mialam brata starszego i starsze kolezanki wiec uczylam sie z nimi).
OdpowiedzUsuńO, ambitnie . Ja pamiętam u rodziców niebieską serię kryminałów w zeszytach, przeczytałam wszystkie:-)
UsuńMoze w 5 klasie podstawowki jedna z kolezanek przyniosla do szkoly taka recznie przepisana w zeszycie Mniszkowne i wypozyczala nam na dzien, dwa za lizaka- kogutka. :)))
UsuńPiękne wspomnienia!
UsuńJa pisałam opowiadania i sprzedawałam po 50 groszy:-)
zanim nauczyłam się czytać, babcia śpiewała mi tzw dziadowskie ballady,
OdpowiedzUsuń( jakie ten ojciec miał serce co mu wprost nie skamieniało zabił pięcioro dzieci najstarsze osiem lat miało) itd itp UWIELBIAŁAM!
ale i tak bardziej przerażały mnie opowieści o diable który porywa ludzi do piekła, do dziś się tego boję
a potem wszystkie bajki z biblioteki były dla mnie dziecinne i nudziły mnie
No nie dziwię się, okrzepłaś na balladach, to co tam bajki dla maluchów!
UsuńWszystkie baśnie kochałam. Siostra siedmiu kruków- pamiętasz?..
OdpowiedzUsuńCzy mi zrobiły krzywdę w dzieciństwie? Nie sądzę. Rozwijały wrażliwość, wyobraźnię.
No ja także pochłaniałam te baśnie, dostawałam na gwiazdkę i inne okazje i nie mam z tego powodu traumy...
UsuńOpowiadanie bajek zmusza zatem do kreatywności żeby wymyślić nowe zakończenie i nawet te najstraszniejsze opowieści zakończyć happy endem. Ja strasznych bajek się nie bałam i chyba nie pamiętam żadnej, po której nie mogłabym spać. Bardzo też możliwe, że te najsmutniejsze przeczytałam już sobie sama zatem byłam w wieku, że już z tych dziecięcych lękow wyrosłam i najbardziej bałam się rózgi od Mikołaja 😀
OdpowiedzUsuńJa nie lubiłam przepytywania z modlitw i rózgi też się bałam!
UsuńNajbardziej zapamiętałam książkę Plastusiowy pamiętnik Marii Kownackiej.
OdpowiedzUsuńPlastuś miał tyle ciekawych przygód, byłam nimi zauroczona :)
Kiedyś przypomniałam sobie Plastusia na spektaklu w teatrze, gdy byłam z uczniami.
UsuńBajki z dzieciństwa?Urodziłam się w czasie wojny a gdy ta się skończyła to druk książek dla dzieci nie był priorytetem i moją pierwszą książką z obrazkami był.....podręcznik akademicki traktujący o chorobach zakaźnych. Uwielbiałam go oglądać bo były tam kolorowe zdjęcia- nie istotne że patogenów- mnie się wszystkie wirusy podobały. A zachwyt budził we mnie Świerszczyk. A pierwszą przeczytaną przez mnie osobiście książką (miałam wtedy równo 5 lat) byli ... Krzyżacy.Ależ się spłakałam gdy doczytałam ,że Zbyszko ma być ścięty! Szybko odłożyłam książkę i przestałam czytać. Ale nurtował mnie fakt, że dalej jest jeszcze sporo tekstu. Po 2 lub 3 dniach zajrzałam na koniec powieści i ponieważ Zbyszko nadal żył szybko wróciłam do czytania.Więc gdy mój starszy z wnuczków w wieku lat 2 liczył lepiej ode mnie to już tylko się uśmiechnęłam.Podobno mój ojciec w wieku 3 lat przeczytał a właściwie przesylabizował na ulicy szyld z napisem APTEKA i moja babcia omal nie zemdlała z wrażenia.
OdpowiedzUsuńNo chyba też bym się zdziwiła!
UsuńZa Krzyżaków podziwiam, w wieku 5 lat? mnie nie zachęciła do lektury nawet w szkole, ale encyklopedię zdrowia też lubiłam przeglądać ;-)
Pamiętam, że w dzieciństwie miałam książeczkę z wierszykami o różnych strachach, w której chodziło o to, żeby dzieci się nie bały. Gdyby nie ona, o wielu stworach nie miałabym pojęcia, wierszyki zinterpretowałam sobie po swojemu, a ilustracjami straszył mnie brat (nie mogłam nawet patrzeć).
OdpowiedzUsuńUlubionych bajek nie pamiętam, a te klasyczne raczej mnie nie straszyły - zawsze bardziej bałam się dziwnego stwora niż jakiejś złej macochy. Kiedy byłam starsza, bałam się wielu legend, wprowadzały za dużo niepokoju. Bratankowie z kolei boją się (czy raczej bali) wielu bajek, nawet wydawałoby się niewinnych, i, co ciekawe, straszniejsze nyło oglądanie, jak ekipa Psiego Patrolu została uwięziona niż relacji z wyginięcia dinozaurów. Ale strasznej książeczki dla odmiany nie bali się w ogóle.
Co pokolenie, to inne doznania, mój wnuk tez boi się potwora za szafą, ale groźnych dinozaurów wcale!
UsuńJakoś nigdy nie lubiłam bajek i tak mi zostało. :) Irena
OdpowiedzUsuńA pamiętasz, co czytałaś jako dziecko?
UsuńPierwsza to "Brzydkie kaczątko", później baśnie Andersena.
OdpowiedzUsuńKiedyś inaczej odbieraliśmy bajki, teraz tak jak napisałaś dzieci mają inną wrażliwość.
Pozdrawiam serdecznie :)
No i w tym cały problem, czasami sama wymyślam wnukowi bajki lub przerabiam znane mi wcześniej.
UsuńTo był piękny czas, głównie tato opowiadał bajki a raczej Baśnie Andersena ,cieszyłam się.Muzykanci z Bremy ,moglam słuchać i słuchać.Nie bałam się bajek nawet jeśli się źle kończyły .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFascynujące od czego to zależy, bo gdy dzieciaki oglądają filmy, to jest O.K. a gdy słuchają opowieści, to gorzej...a w zasadzie to nawet zrozumiałe, w trakcie opowiadania czy czytania, wyobraźnia bardziej pracuje!
UsuńOj dużo, dużo miałam takich tekstów. Taka, która mnie przyszłam dzisiaj pierwsza na myśl to DAR RZEKI FLY - oh, pamiętam do dziś, czytałam córce i ona też bardzo lubi. Uściski!
OdpowiedzUsuńTeż ją miałam i jeszcze Porazińskiej "Czarodziejska Księga"!
UsuńMasz rację, wszystko zależy od dziecka i jego osobowości.
OdpowiedzUsuńCzy Twój syn oglądał w dzieciństwie Muminki? U mnie była to jedna z moich ulubionych dobranocek, i jak zdecydowana większość ówczesnych dzieci, bałam się Buki.
Tymczasem mój szkolny kolega, obecnie ojciec 9-latki, opowiadał kiedyś, że jego córka absolutnie nie boi się Buki - tylko żal jej, że nikt w Dolinie Muminków nie lubi tej postaci... Więc na pociechę założyła z tatą fanklub Buki. :)
No właśnie nie pamiętam, ale namiętnie oglądał króla lwa, znał na pamięć , a wnukowi muszę lajtować treść, bo zasmucają go fragmenty!
UsuńZ tym Królem Lwem to też była historia... Większość dzieciaków rzewnie płakała jak zginął Mufasa, a ja nic! Natomiast bardzo lubiłam animację "Wszystkie psy idą do nieba" i tam była ikoniczna scena pożegnania głównych bohaterów, przy której łzy ciekły mi strumieniami.
UsuńSkomplikowany , jak się okazuje jest odbiór tych samych treści przez poszczególne dzieci, więc tu duża rola rodziców i dziadków...
UsuńA ja lubiłam bajkę pt."Co Krysia sama potrafi". Do dzisiaj pamiętam jej treść.
OdpowiedzUsuńA z książek to "Dzieci z Bullerbyn". Kupił mi ją mój tato i czytałam, czytałam, czytałam... po prostu ją uwielbiałam. I tak zostało mi do dzisiaj.
Pozdrawiam.Olga
Tej o Krysi nie znam! Dzieci z Bullerbyn, to już klasyk:-)
UsuńJa lubiłam też Pippi czyli Fizię Pończoszankę
skarpetkowego potwora znam tylko z Pratchetta - a bajki, to temat trudny, bo dzieciarnia różna. jeden przełknie gładko, innego gotowa baka oszołomić na długo
OdpowiedzUsuńDokładnie, z moim wnukiem mam zagwozdkę, ale gdy cos polubi, to muszę czytać na okrągło!
UsuńNie pamiętam wielu bajek, stąd powiem, że chyba Koziołek Matołek jest mi najbliższy, zwłaszcza, że na jego motywach powstała kreskówka na dobranoc
OdpowiedzUsuńMarek z E
Koziołek Matołek, Przygody Baltazara Gąbki - ciekawe czy teraz dzieciom by się podobały...
Usuńobok Koziołka Matołka Makuszyński z Marianowiczem popełnili jeszcze "Awantury i wybryki miłej małpki Fiki-Miki", tytułowej bohaterce partnerował murzynek Goga Goga...
Usuńta para autorów wydała jeszcze dwie książeczki komiksopodobne, nie pamiętam dokładnie tytułów, ale to było o królu Kraku, Smoku Wawelskim i szewczyku Skubie, a drugie o Wandzie, co nie chciała Niemca, rycerza Rydygiera...
UsuńZgadza się, miałam te komiksy w swojej bibliotece!
UsuńZdecydowanie ,,Miś Uszatek,,Muminki,,Dzieci z Bulerbyn,,to jest to.Harry Potter odpada,bo za dużo fantastyki i magii.Dawniej bajki pomimo,że czasami budziły strach miały morał.Smiech budzi we mnie bajka,,Atomówki,,bo te dziewczyny wygladaja,jak panienki lekkich obyczajów,a jest to bajka dla dzieci...
OdpowiedzUsuńZapomniałam o Uszatku, muszę kupić wnukowi, bo polubił misie i pluszaki w ogóle!
UsuńA ja wieczorem, przed snem, opowiadałam chłopcom bajki o chłopczyku, które miał takie same "przygody", jak oni tego dnia. Nazywałam wprost ich radości, porażki, smutki i marzenia, żeby sprawy dnia minionego nie zakłócały im już snu.
OdpowiedzUsuńSprytnie i empatycznie! Mnie wnuk uczy kreatywności, bo prosi o bajki wymyślane na zamówienie, np. opowiedz mi bajkę o zagubionej przytulance.
UsuńBajki Andersena - słuchałem ich ja, nasze dzieci, nasze wnuczęta i.... chyba nic nam nie zaszkodziło.
OdpowiedzUsuńWnuczęta słuchały bajek i opowieści w "duoligo" - niektóre po polsku, niektóre po angielsku i całkiem łatwo to trawiły.
Kiedyś podczas długiej jazdy samochodem (prowadziła żona) opowiadałem po angielsku własną opowieść - pomieszanie Wyspy Skarbów, Bolka i Lolka i Porwania w Tiuturlistanie. Kulminacja - Bolek i Lolek opanowują piracki statek, wchodzą na pokład i słyszą wołanie: Help! Help!
You are wrong Dziadzia - skorygowała mnie wnuczka - she called: pomocy! pomocy!
Pamiętam to pomieszanie językowe u Was, ale to słodkie bardzo, a twoja pomysłowość w łączeniu bajek godna podziwu:-)
UsuńApropos ginięcia skarpetek, ta seria o skarpetkach jest bardzo śmieszna i bardzo podobała się mojej córci.
OdpowiedzUsuńWyobraźnia maluchów jest bardzo chłonna. Myślę, że teraz bardziej przejmujemy się treścią bajek i baśni. Kiedyś tak nie było i wszyscy śpiewaliśmy w przedszkolu: "Chodzi lisek koło drogi,
Nie ma ręki ani nogi..."
Makabra jakaś!🫣
Kiedyś nawet nie zastanawialiśmy się nad treścią rymowanek, teraz rozbieramy wszystko na czynniki pierwsze...
UsuńUwielbiam pani blog, czytam od bardzo dawna, ale nigdy nie komentowałam choć wiele razy miałam ochotę. Ten wpis jednak jest na tak piękny temat, że nie mogę się oprzeć, aby coś od siebie dodać. Uwielbiałam bajki, najpierw czytał mi je tato, no a potem sama je czytałam. Bajki zawsze ukazywały mi piękny świat przygód i mimo że niektóre miały wątek grozy czy strachu, jakoś nie bałam się. Regula była taka, że dobro zwyciężało nad złem. Nawet jako nastolatka sama wracałam do bajek. T dziękuję za wspaniałe powroty do dzieciństwa. Jolanta z Kalisza
OdpowiedzUsuńOch, jak miło, cieszę się bardzo i zapraszam do komentowania, bo wymiana myśli, to najlepsze w blogowaniu właśnie.
UsuńWażny aspekt - dobro zwycięża nad złem! Na podobnej zasadzie lubimy optymistyczne zakończenia lub opowieści z przesłaniem.
Potrzebny nam czasami taki balsam dla duszy:-)
Dziękuję za życzliwe słowa!
Helena Bechlerowa – „Śniadanie zajączka” – ta krótka bajeczka na zawsze zapadła mi w pamięć, ponieważ czytałam ją „milion” razy mojemu młodszemu bratu:)
OdpowiedzUsuńMoje dzieci wychowały się na rosyjskich bajkach i "Cudownej podróży"
Selmy Lagerlof i Tolkienie, a wnuk uwielbia opowieści o skarpetkach i „Wierszyki domowe” Michała Rusinka i wszystkie stare komiksy o Donaldzie:).
M
Mój syn wychował się na bajkach Disney'a i krótkich bajeczkach z serii Poczytaj mi mamo.
UsuńWnuk uwielbia żółwia Franklina i przygody Psiego patrolu:-)
Znasz Jotko? Bruno Bettelheim - "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni"
OdpowiedzUsuńAutor w swoim dwutomowym dziele wyjaśnia dlaczego powinno się małym dzieciom czytać baśnie.
"Bettelheim uświadamia nie tylko, dlaczego baśnie powinny być czytane najmłodszym w ogóle, lecz również dlaczego dzieci domagają się niektórych opowieści częściej niż innych i jakim błędem jest pomijanie ich potrzeb. W ten właśnie sposób, przez powtarzanie baśni, wracanie do nich w różnym wieku, dziecko stara się poradzić sobie z rodzącym się w nim akurat wątpliwościami, a także wzbogaca swoje wnętrze, dzięki czemu nie zabija w sobie wrażliwości i łatwiej mu prowadzić dorosłe życie, bowiem:
„Baśnie pomagają dziecku w odkrywaniu własnej tożsamości i własnego powołania, wskazując zarazem, jakich potrzebuje ono doświadczeń, aby rozwinąć swój charakter” "
https://katedra.nast.pl/artykul/5513/Bettelheim-Bruno-Cudowne-i-pozyteczne-O-znaczeniach-i-wartosciach-basni/
Jeśli zaś chodzi o różne strachy ludzkiego żywota to popadamy ze skrajności w skrajność. Kiedyś pisano wierszyki o uciętych paluszkach aby wymusić na dzieciach karność. A współcześnie chroni się dzieci przed wszelkimi przykrymi wiadomościami. A przecież życie bajką nie jest i trzeba tą wiedzę przekazywać także dzieciom, tylko że trzeba to robić umiejętnie, biorąc pod uwagę indywidualną wrażliwość poszczególnego dziecka.
To prawda, trzymamy czasami dzieci pod kloszem, chcemy im oszczędzić przykrych doświadczeń, ale prędzej czy później zetkną się z przeciwnościami, oby nie ponad miarę.
UsuńTeoria swoje, życie swoje i tak jak piszesz, musimy brać pod uwagę wrażliwość konkretnego dziecka, a z tą bywa różnie...
Do dzisiaj mam sentyment do niebieskich koralików. Zawsze chciałam, jak tytułowa Karolcia mieć taki magiczny przedmiot do uszczęśliwiania ludzi.
OdpowiedzUsuńNatomiast mój brat do dzisiaj ma do mnie pretensje, że wmówiłam mu, że w naszym stawię mieszka wodnik Szuwarek. Bardzo długo w niego wierzył i koniecznie chciał zobaczyć jak Szuwarek wygląda. Ja straszyłam młodszego o 14 lat brata wodnikiem, żeby nie właził do stawu i żeby się nie utopił.
Karolcia i Witaj Karolciu - pamiętam i też lubiłam. Dzięki komentarzom przypominam sobie wiele lubianych w dzieciństwie książek!
UsuńTak książki zaskakuje, już dawno to zauważyłam . Nawet te , które są polecane przez ministerstwo edukacji i skierowane do dzieci.
OdpowiedzUsuńZgadza się, a ilustracje często mogą wystraszyć!
UsuńOpowiadanie baśni, bajek, legend i innych opowieści wnuczce, zostawiam jej rodzicom, żeby w przyszłości nie mieli pretensji, że mała ma jakieś traumy przeze mnie. Sama od najmłodszych lat bardzo lubiłam wszelkie opowieści, nawet te straszne i żadnej krzywdy mi nie wyrządziły. Jakoś tak sama z siebie potrafiłam oddzielić fikcję od prawdy. Ale ja to ja, a dzisiaj dzieci mają zupełnie inną wrażliwość.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nasze pokolenie jakoś nie miało z tym problemu, co jest teraz z dzieciakami, że nie dają rady?
UsuńCo za wspaniały temat z tymi bajkami! Harry Potter był taką ostanią sagą, którą przeczytała od deski do deski, oraz obejrzałam wszystkie filmy. Na te pierwsze chodziłam jeszcze z córką i to też było niezapomniany czas :)
OdpowiedzUsuńTeraz jednak nadal chętnie czytam bajkowe opowieści, najczęściej te o czarodziejach albo scifi :)
Miło mi było przeczytać komentarz z pytaniem od Ciebie, napisałam trochę, na jakim jestem etapie :)
Harry Potter to był mój i syna rytuał czytelniczy, potem obejrzeliśmy razem dra Hause'a :-)
UsuńDr Hause to klasyk! Też obejrzałam od deski do deski i od czasu do czasu znów sobie lubię obejrzeć. :)
UsuńAndersena chyba najpiękniejsze....
OdpowiedzUsuńNajbardziej znane na pewno!
UsuńJesteś wspaniałą babcią, Jotko, a wnusio mądry i wrażliwy.
OdpowiedzUsuńJa jako dziecko zaczytywałam się w Baśniach Braci Grimm, moje ulubione to o siostrzyczkach jednooczce, dwuoczce i trójoczce; o pani zamieci i o siostrzyczce i braciszku, który zamienił się w jelonka.
Baśnie pomagały mi oswoić jakieś moje lęki, poradzić sobie z napięciem, gdy wszystko dobrze się kończyło. Z tego powodu baśnie Andersena mniej do mnie przemawiały.
A moją ulubioną książką była Dorotka z Krainy Oz (wszystkie tomy), a później "Mała księżniczka". Karolcia, Oto jest Kasia - również.
W ogóle lubiłam czytać. Ale moje dzieci już mają inne gusta i niekoniecznie podoba im się to co mi w przeszłości.
Tak jak piszesz zmieniły się czasy, dzieci mają inną wrażliwość i oczekiwania od literatury.
Och, jak płakałam przy Małej Księżniczce i czytając O psie, który jeździł koleją! dziś czasami dziwią mnie te nowe bajki i opowieści...
UsuńNawet babcie musza być na czasie z lekturami!
Klasyk, prawda? Ja też ryczałam jak bóbr!
OdpowiedzUsuńJeszcze "Lessie wróć" też wzruszało.
I "Słoneczko" Marii Buyno - Arctowej, ale to jeszcze przedwojenna zdaje się powieść. Takie lektury zapadają w pamięć.
Dziś też jest wiele dobrych książek dla dzieci, ale może przez to że wybór tak ogromny, to nie wydają się już takie wyjątkowe.
No i jeszcze ceny, dla niektórych nie do udźwignięcia, dobrze że są biblioteki!
Usuń