Strony
wtorek, 29 czerwca 2021
Próba włamania...
sobota, 26 czerwca 2021
Lęk na smyczy...
Telefony komórkowe przyzwyczaiły nas do kontrolowania wszystkich i wszystkiego, niektórzy cały świat mają w komórce, nawet płacą telefonem w sklepie, kontaktują się z bankiem, wysyłają maile.
czwartek, 24 czerwca 2021
Bardzo krótko...
Takie oto naklejki pojawiły się w różnych miejscach mojego miasta.
Gdy idę do pracy, od razu mi raźniej na duszy!
wtorek, 22 czerwca 2021
Ciekawy projekt...
Wpis dedykuję Krysi, której zarówno malarstwo jak i fotografia nie są obce.
Wspomniany w tytule projekt to przedsięwzięcie Muzeum Jana Kasprowicza oraz Młodzieżowego Domu Kultury, które to instytucje zaprosiły młodych ludzi wraz z opiekunami do udziału w ciekawym konkursie.
"Ożywiamy obrazy" - to nazwa i hasło przewodnie dla twórców fotografii, a modelami byli młodzi i bardzo młodzi ludzie.
Żałuję, że nie byłam na otwarciu wystawy 11 czerwca, bo w ogrodzie muzealnym modele zaprezentowano na żywo, obejrzałam dopiero wystawę, na której porównano obrazy znanych mistrzów i fotografie wzorowane na sztuce.
Wystarczy kliknięciem powiększyć zdjęcia, by przeczytać, jaki obraz i jaki twórca posłużył autorowi zdjęcia za inspirację.
sobota, 19 czerwca 2021
Obrazki uliczne...
Bez zbędnych wstępów. Nie trzeba bardzo się starać, by na podobne obrazki trafić każdego dnia.
Czasami nie dziwię się przechodniom w słuchawkach, że uciekają w świat muzyki czy audiobooków.
1. Idę sobie do pracy, na chodniku leży wczorajszy wielbiciel napojów wyskokowych. Chyba wczorajszy, bo za wcześnie było na świeży stan upojenia. Nad nim stoi kolega, chyba trzeźwy i namawia:
- no wstań wreszcie, mówię ci, wstań!
- wstanę, pewnie że wstanę, ale jak wstanę to ci przypier...ę
Wreszcie wstaje, najpierw na cztery kończyny, potem do pionu. Wstaje, patrzy, poznaje ziomala i krzyczy:
- ach, to ty, to ci nie przypier...ę, ale wstałem!
Sukces zawsze cieszy!
2. Wracam z pracy, naprzeciw mnie idzie pani ubrana cała na biało, nawet włosy upięte w kok są białe, nie siwe, a białe właśnie. Już mam się zachwycać taka monochromatyczna stylizacje, gdy widzę, że pani przystaje i pluje na trawnik. Może muchę wypluwa, ale czemu na trawnik, nie w chusteczkę?
Zdziwienie moje rosło, gdy pani tak co 3 metry czynność powtarzała. Znaczyła teren czy o co chodziło? Może urok jaki odczyniała?
Ale czarownica w białym stroju?
3.Mijam często na swej drodze plac zabaw, gdzie dzieci przychodzą z rodzicami lub dziadkami. Widuję sceny rozpaczy dzieci, które nie chcą opuścić miejsca uciech i towarzystwa rówieśników.
Razu pewnego babcia ciągnie wnuczka za rękę:
- chodźmy już do domu, zjemy obiadek...
- ale ja nie chcę, nie jestem zmęczony, wcale
- ale ja jestem, pójdziesz po południu z mamą!
Babcie to muszą mieć kondycję!
4. Dialog, a w zasadzie monolog, bo nie słyszałam odpowiedzi:
- już jak wyjechalim, k..wa z Koszalina, to mielim przeje..ne, bo nas te skur....y zrobiły w ch...a!
Nadawcą komunikatu był mocno starszy pan, który stał w kolejce przed sklepem mięsnym w towarzystwie chyba swojej żony...
Powiedzcie mi, proszę jak kobieta może tolerować taki język u swojego męża, narzeczonego, partnera? ja tego nie ogarniam i chyba nie zrozumiem nigdy!
Przepraszam za te wszystkie słowa, które powinny być wypikane, ale ukryte nie oddałyby sedna dialogów. Z powodu nadmiaru takowych omijam niektóre filmy i książki, bo dość właśnie tej śmietnikowej mowy w realu.
środa, 16 czerwca 2021
Nie piszesz, nie dzwonisz...
Taki sobie dialog na ulicy:
niedziela, 13 czerwca 2021
To i owo...
Pogaduszki u fryzjera - kiedyś u fryzjera można było dowiedzieć się nowinek ze świata, tego całkiem odległego i całkiem bliskiego. Teraz w poczekalni jeden klient/klientka, a rozmowy toczą się wokół pandemii, szczepień, efektów ubocznych szczepionki, śmierci znajomych i bliskich.
Strona internetowa miasta - nawet tutaj zaznacza się wyraźny podział opinii, poglądów, oczekiwań mieszkańców. Gdy pojawiają się kolejne elementy wystroju ulic, zawsze te same rzeczy jednych zachwycają, innych oburzają. Teraz trwają Dni Inowrocławia, w mieście odbywa się wiele imprez plenerowych i okazuje się, że nawet zapraszane gwiazdy mogą poróżnić mieszkańców... ale rozbroił mnie jeden z nietypowych obywateli , dla których każda ławka domem i pubem. Będąc zapewne pod wpływem jakiegoś czasoumilacza z procentami krzyknął do kolegi: o, k...a ! ale piękna ta nasza jebaniutka Solankowa... (ulica, znaczy się).
Szkoła w upały to koszmar, zwłaszcza gdy okna sal lekcyjnych wychodzą na południe, a w nocy nie można wietrzyć pomieszczeń i klimatyzacji brak. Do godziny 10 rano to jeszcze można cokolwiek w salach zrobić, ale później to tylko boisko, ogród szkolny, ewentualnie spacery do parku i lekcje w terenie...
Szum medialny wokół piłkarzy - czy nie dziwi Was cały ten zgiełk wokół piłkarzy, a raczej ich rodzin, głównie żon i partnerek? W dodatku spotykam się ciągle z określeniem WAGs! Musiałam nawet wyszukać znaczenie tego skrótu w sieci, bo mąż niby kibic, ale tego nie znał. Okazuje się , że to skrót zaczerpnięty z prasy bulwarowej, w dodatku angielskiej, na określenie żon i partnerek piłkarzy właśnie, ale angielskich! no cóż, skoro brak nazwy w języku polskim! jednak skrót Wags kojarzy mi się z waginą raczej, a ciągłe rankingi medialne, która z partnerek ładniejsza, bardziej popularna, lepiej ubrana czy zaradna uważam za niesmaczne co najmniej i bulwarowe właśnie ...
Gołębie - to na osiedlach spory problem. Może na krakowskim rynku czy w innej zabytkowej lokalizacji zachwycają turystów (zabytki mniej zachwycone), ale na osiedlu takim, jak moje niechętnie widziane to ptaki. Mieszkańcy próbują różnych sposobów, by je odstraszyć, ale nic nie pomaga. Najbardziej oczywiście przeszkadzają odchody, które brudzą wszystko, a w w upały paskudnie śmierdzą, nie ma co używać delikatnych określeń. Nie było ich w zimie, nie wiem gdzie się podziewały, teraz ich godowe wrzaski nie pozwalają spać od 4 rano, bo nie jest to ćwierkanie wróbelków czy śpiew kosa.
Nie będę nawet pisać o gangach małoletnich obywateli, których nikt nie nauczył zabaw w berka, chowanego czy w klasy, więc biegają wokół domów z wrzaskiem godnym króla dżungli, a wygrywa ten, kto krzyczy najgłośniej.
I nie mówcie mi proszę, że skoro przeszkadza mi wrzask pod oknami i ptasia kloaka na balkonie, to nie lubię zwierząt i dzieci...
czwartek, 10 czerwca 2021
Dwa pałace.
Pałace lubimy zwiedzać, zachwycać się pięknem pałacowych ogrodów, wystrojem wnętrz, zbiorami sztuki.
Zawsze jednak w tyle głowy jest świadomość, że ktoś tam kiedyś mieszkał, ktoś inny dbał o czystość i stan ogrodu lub parku, nie dla wszystkich pałace i ich otoczenie były powodem do zachwytu...
Wybraliśmy się niedaleko, bo do Ostromecka, kilka kilometrów od Bydgoszczy. Kompleks parkowo-pałacowy, park nieco zaniedbany, ale za to dwa pałace w jednej lokalizacji!
O całym kompleksie można poczytać w necie, więc nie będę wyręczać wujaszka google. Żebyście długo nie szukali podaję LINK.
Większy i nowszy pałac zamieniono na hotel z restauracją, ale można zwiedzić piętro, a w restauracji wypić kawę lub zjeść obiad. Ceny nie zwalają z nóg.
Wita nas stylowa para przed głównym wejściem na teren parku, natomiast w pałacu piękny hall z kominkiem i na kanapie można poczekać na miejsce w restauracji :-)
poniedziałek, 7 czerwca 2021
3 razy NIE
Miał być post o pałacach, ale przeczytałam u Karoliny wpis o cierpieniu i muszę zabrać głos szerzej, niż tylko w komentarzu.
Karolina jest dzielną i wrażliwą osobą, pisze o chłopcu, który zmarł w wieku 15 lat, a wiele czasu przed śmiercią zmagał się z wyniszczającą chorobą.
Nie zgadzam się jednak z tytułem postu , który sugeruje, że mały chłopiec uczył nas jak znosić cierpienie.
Napisałam w komentarzu, że bardzo współczuję rodzicom chłopca, bo nie wyobrażam sobie patrzeć na wieloletnie cierpienia własnego dziecka, w poczuciu bezsilności i z mieczem nieuchronnej śmierci syna nad głową.
Wykracza także poza moje wyobrażenie, jak można z takiej sytuacji czerpać naukę typu - uczmy się od chorego dziecka, jak znosić cierpienie!
Cierpienie w wyniku choroby nie jest bohaterstwem, które powinno się wynosić na piedestał!
To tak, jakbyśmy akceptowali tortury czy eksperymenty medyczne!
Obserwowałam latami lub miesiącami, co przeżywają bliskie mi osoby chore na nowotwory. Obserwowałam, jak długo i boleśnie mój wujek dochodził do siebie, rozjechany na rowerze przez kierowcę w TIRze.
Nie śmiem porównywać swoich dwudniowych migren z cierpieniem odczuwanym na skutek nieuleczalnej choroby, ale dwa dni ciężkiej migreny wystarczą, bym chciała wydłubać sobie oko, obciąć ucho lub po prostu zjeść truciznę.
Moja bliska koleżanka, krótko przed śmiercią wyznała - wiesz, ja nawet pogodziłam się ze śmiercią, ale nigdy nie pogodziłam się z tym, co robi ze mną ta choroba; straciłam urodę, nogi mi puchną, w brzuchu mam wodę, umieram z głodu...
Nie przekona mnie więc NIKT, że cierpienie uszlachetnia, że powinniśmy uczyć się od kogokolwiek, jak bohatersko cierpieć na oczach publiczności i dla przykładu.
Nie przekona mnie nikt, że cierpienie dziecka umierającego na oczach rodziców jest po coś!
Medycyna nie jest doskonała, ale naukowcy wciąż szukają nowych leków, robią wiele, także w hospicjach, by chory nie cierpiał!
Dlaczego 3 razy Nie?
NIE dla pochwały cierpienia i męczeństwa.
NIE dla bólu i męki w umieraniu.
NIE dla odnajdywania głębszego sensu w powyższym...
piątek, 4 czerwca 2021
Magia ogrodów...
Jest długi weekend, pogoda letnia wreszcie, humory w większości dopisują i brak ochoty na poważne tematy, więc i ja zabieram Was dziś do ogrodów.
Jak powiedział poeta - pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście...
Własnego ogrodu nie mam, nawet skrawka , ale zawsze podziwiam ogrody, ogródki i skwery w parkach. Czego tam nie ma?
Kwiaty we wszystkich kolorach, oczka wodne, kwitnące krzewy, rozłożyste drzewa, fontanny, rzeźby, alejki i dróżki.
Zdjęcia robiłam w różnych miejscach mojego miasta i i kilku innych miejscach w Polsce.
Mam nadzieję, że widoki sprawiły Wam przyjemność. Oby we wszystkich miastach, wsiach i miasteczkach rozwijały się podobne strefy relaksu, rośliny i instalacje cieszyły oczy i przyciągały owady.
Dobrych dni wszystkim!
wtorek, 1 czerwca 2021
Taka miłość...
Późno została matką, ale nawet do zamążpójścia nie była przekonana, zrobiła to bardziej w obawie przed opinią społeczną, zresztą z mężem była krótko, oboje w różnych miastach, rozleciało się, zanim na dobre zaczęło. Został syn, jej oczko w głowie, jej cała nadzieja.