Strony

sobota, 30 lipca 2022

Luźne refleksje

 

1. Od czasu do czasu słyszymy święte oburzenie na rodziców lub opiekunów dzieci, które ulegają różnym wypadkom, często śmiertelnym. Sama daleka jestem od ocen i osądów, bo mimo posiadania jedynaka, nie ustrzegłam się błędów, ale na szczęście drastycznych skutków nie było...

2. Jak to media potrafią ze zwyczajnej rzeczy zrobić newsa i go w nieskończoność powielać - ot, chociażby o policjancie, który zaopiekował się staruszką czy strażaku, który uratował kotka...a czy to naprawdę nadzwyczajne czyny?

3. Wczoraj na przejeździe kolejowym patrzyliśmy z podziwem na skład węgla jadący  ze Śląska, jeszcze w ubiegłym roku nie wzbudziłby w obserwatorach takich emocji, a nie tylko my staliśmy w zdumieniu ;-)

4. Rząd chwali się, że wypracował nadwyżkę budżetową po I półroczu, chyba zwrócę się z prośbą o kuratelę nad moim budżetem, bo ja takich cudów nie potrafię... spokojnie więc mogą przydzielić ministrom i parlamentarzystom kolejne podwyżki, bo im się należą, jak nagrody za Nowy Ład.

5. Po udanej zbiórce społecznej na drona bojowego dla Ukrainy znalazły się jednak głosy krytyki, że jak to, tylu potrzebujących chorych, a rodacy na broń zbierają. Krytykujący nie zauważają jakby, że tak naprawdę zdrowie obywateli to konstytucyjny obowiązek państwa. Poza tym, nikt nie może dyktować obywatelowi na co ma przelewać swoje nadwyżki... przelewy na ojca dyrektora zawsze mile widziane.

6. Członkowie likwidowanej Izby Dyscyplinarnej  mają do czasu przyznania im emerytury dostawać po ok. 20 tyś zł miesięcznie, bo przechodzą w stan spoczynku. Młodzi ludzie bez znaczących dokonań i stażu pracy. Tymczasem przeciętnego emeryta po 40 latach pracy nie stać na zakup leków i węgla.

7. Papież Franciszek z misją pokutną poleciał do Kanady. Podobno, by przeprosić za krzywdy KK wobec rdzennej ludności. Życia to zmarłym nie przywróci, a jak dalece mija się owa misja pokutna głowy kościoła z sytuacją polskiego duchowieństwa, wszak sprawy o pedofilię  ciągną się latami, a   komisja badająca owe wykroczenia w Polsce nie może się doprosić ujawnienia dokumentów, zaś inne grzechy duchownych wychodzą z cienia, jak grzyby po deszczu.

8. Wiele sieci handlowych chwali się, że walczy z inflacją, zachowując stałe ceny lub sprzedając wiele artykułów w promocjach, ale wystarczy spojrzeć na gramaturę sprzedawanej żywności, gdy pamiętamy, ile ważył bochenek chleba, tabliczka czekolady lub jaka była objętość ulubionego serka zobaczymy, że tak naprawdę płacimy drożej. Miałam zamrożony chleb, po powrocie z wyjazdu kupiliśmy świeży i gdy sięgałam coś z zamrażarki porównałam oba bochenki. Ten nowy był o połowę niemal mniejszy...

9. Ciekawi mnie, jakie działania w stosunku do młodzieży korzystającej ze smartfonów zamierza wdrożyć Prezes jedynie słusznej partii w Polsce. Internetu wszak nie wyłączy, ale może znowu oplakatuje pół kraju za publiczne pieniądze jakimiś niezwykle odkrywczymi hasłami....

10. Coraz trudniej o dobry film na Netflixie  czy w kinie, w wakacje chciałoby się obejrzeć coś ciekawego, a tu albo głupie komedie, albo brutalne filmy sensacyjne albo ciężki kaliber w stylu - tylko reżyser wie, o co chodziło w scenariuszu...

11. Wracają czasy PRLu, kiedy niektóre towary stawały się deficytowe, w sklepach widuje się kartki z napisem - tylko 10 kg cukru na osobę. Dlaczego akurat cukier? Na początku pandemii znikał papier toaletowy, ale i teraz półki z papierem pustawe...

12. Spółdzielnie mieszkaniowe szykują się do podwyżek wszelkich, zbliża się niestety powtórka z rozrywki, kiedy to pensje, emerytury starczały na opłaty za czynsz i media. Mieszkańcy blokowisk nie dostaną dopłaty na ogrzewanie, choć płacimy cały rok, każdego miesiąca stałą kwotę, nawet w upały. Paradoks sytuacji polega na tym, że najpierw rząd wdrożył program wymiany pieców na bardziej nowoczesne i ekologiczne, a teraz dopłaca tym, którzy do programu nie przystąpili. Znacząco podrożał gaz i inne surowce, ale tylko grzejący węglem zasługują na uwagę rządu, poza spółdzielniami mieszkaniowymi.

13. Pytanie na koniec - czy Tuskofobia to już zarejestrowana jednostka chorobowa?  Można gościa nie lubić,  ale żeby w każdym zdaniu i przy każdej okazji?



środa, 27 lipca 2022

Promem do Janowca


Pobyt w Kazimierzu obfitował w wiele atrakcji, jedną z nich była wyprawa do Janowca.

Dotrzeć tam można promem na drugi brzeg Wisły i jeszcze 2-kilometrowy spacer drogą do ruin zamku.

Zamek musiał być kiedyś piękny, trzykrotnie rozbudowywany, kolejne makiety pokazują, jak się zmieniał i nawet dzisiaj ruiny robią na zwiedzających wrażenie, nie mówiąc o widokach, jakie roztaczają się z dziedzińca i murów. Chociaż są to ruiny, to jednak zachowały się fragmenty zabudowy, krużganki, przygotowano zamek do zwiedzania, można skorzystać z toalety i wypić kawę. Prozaiczne szczegóły, ale bardzo ważne, wszak turysta duchem nie jest, jeść i pić musi.


Z promu, którym dopływamy na drugi brzeg Wisły widać stateczek turystyczny, który pływa zakosami, by nie trafić na mielizny...



Spojrzenie na ruiny z różnych punktów, bieganie po schodach i krużgankach, oglądanie detali architektonicznych pozwalają docenić piękno i rozmach budowli.


Dodatkowy walor zwiedzania to wystawa fajansu miśnieńskiego: zestawy herbaciano-kawowe, obiadowe, wazy dekoracyjne, kafle piecowe, talerze okolicznościowe, sztuka portretowa.



Oprócz ruin zamku, na tym samym wzgórzu i w cenie jednego biletu jest do obejrzenia dwór i spichlerz. We dworze , jak w większości tego typu atrakcji oglądamy wyposażenie typowego szlacheckiego dworku, a pokoje zaaranżowano tak, by sprawiały wrażenie, że przed chwilą minęliśmy się z właścicielami.


Wychodząc z dworu, trafiamy do drewnianego spichlerza, w którym oglądamy wystawy - na parterze dzieje rybołówstwa wiślanego, na piętrze historia społeczności żydowskiej w Janowcu i Kazimierzu.
Poniżej fragment tablicy z wierzeniami dotyczącymi wody, ablucji i chorób . 



 Komentarz Donki pod postem o wizycie w Kazimierzu i Janowcu spowodował, że wizyta w Janowcu nabrała innego wymiaru.

"Rok 1943, albo 1942. Okupacja. Wakacje w Janowcu u wujostwa, którzy latem tam jeździli przewożąc jakieś podziemne materiały. Zabierali mnie i kuzynka - rówieśnika. Oboje mieliśmy po 8 lub 9 lat. Z Warszawy do Kazimierza płynęliśmy statkiem. Podobno było to bardziej bezpieczne. Zajmowaliśmy dużą, rodzinna kajutę z łóżkami. W czasie podróży jeden krótki postój, W tym czasie Niemcy przeprowadzali rewizje. Mnie nie wolno było wstawać…. Miałam być chorym dzieckiem. Niemcy bardzo bali się zaraźliwych chorób, więc nawet nie zbliżyli się do mnie. Szczęśliwie dopłynęliśmy do Kazimierza….za jakiś czas, gdy już byłam dorosła dowiedziałam się, że pod materacem mojego łóżka schowany był ten „trefny towar”

Niezapomniane wakacje. Wędrowaliśmy z kuzynem po całym Janowcu. W pamięci pozostały mi do tej pory zupełnie puste domy z kwitnącymi przepięknie, kolorowo kwiatami w ogródkach. Bez ludzi i bez zwierząt. Nie przypominam sobie nikogo żywego…… pusto, brak oznak życia. Ale mimo to odnosiło się wrażenie, że ktoś wyszedł i pewnie zaraz wróci.
Tylko, że nigdy nikt nie wrócił…. Pozostawione domy przez żydowskie rodziny zostały puste na zawsze."

Jedynym śladem po Żydach zamieszkujących te tereny jest tablica upamiętniająca miejsce po żydowskim cmentarzu, no i oczywiście wspomnienia ludzi, pamietających tamte czasy...


Niespodzianką dla nas był tzw. Manes, do którego kierowały drogowskazy.
Szliśmy długo zielonym szlakiem po janowieckim wzgórzu, by dotrzeć do miejsca, gdzie można było podziwiać i kupić zioła i przetwory z nich w wielkiej ilości.  



A obok sklepiku z ziołami, restauracja pod chmurką ze wspaniałym widokiem na Wisłę.
Zamówiliśmy zestaw pierogów pieczonych i surówkę, pyszny lunch dla 2 osób za 25 zl.

Odwiedzając Kazimierz, nie można nie wstąpić do Janowca!


niedziela, 24 lipca 2022

Niektórym nie dogodzisz...

 

W upalne letnie dni, dziękujemy losowi za nasz park miejski, bo tylko tam daje się wytrzymać takim jak my, mieszkańcom blokowiska.

Siedzimy sobie z mężem na ławce blisko muszli koncertowej, podchodzi jakaś pani i pyta, którędy do Kujawiaka, sanatorium takie.
Pokazujemy drogę i wyjaśniamy, że w muszli koncert będzie, więc warto wrócić o 16 i posłuchać włoskich melodii. pani na to, że fajnie, nareszcie coś się dzieje, bo przecież tu nic nie ma. park tylko i tężnia. u niej też są parki, a te parę patyków i słona woda? też mi atrakcja!

Pani przyjechała z Łodzi, a tam faktycznie piękne parki, ale czego oczekuje w takim razie od uzdrowiska? sanatorium, park, termy, pijalnia wód mineralnych, palmiarnia, tężnie, stawy, kilka zabytków w mieście, koncerty w muszli co weekend, imprezy plenerowe, muzeum... Inowrocław nie jest Warszawą, niestety.

- Wysłali mnie do Kołobrzegu, no niby nieźle, ale w listopadzie? To znowu innym razem w góry dostałam skierowanie i co? po górach mam chodzić? nie te lata i nie lubię! a teraz znowu miasto, ja z miasta, a park mam pod domem!

- Może gdy pani lepiej pozna nasze miasto, to jednak nie będzie tak źle?

- Miasto? a czy ja przyjechałam zwiedzać? nie będę w taki upał po mieście chodzić!

- Mimo wszystko życzymy pani miłego pobytu...


Mąż śmiał się , że odezwał się we mnie patriotyzm lokalny. Może i tak, ale zawsze z tyłu głowy mam powiedzenie, że jeśli ktoś nudzi się w Inowrocławiu, to i w Paryżu humoru nie odzyska... 

czwartek, 21 lipca 2022

Sztuka w Kazimierzu

 Klimatem kazimierski rynek przypomina Kraków. Sztuka jest wszędzie, nawet gdy ruszysz się parę kroków od rynku czy trochę dalej, np. do Nałęczowa też jest obecna wokół sztuka.

Kazimierz to mekka artystów, tylu galerii na metr kwadratowy nie widziałam nigdzie, a jeszcze do tego galerie pod chmurką. W niedziele przybywa artystów z innych miejscowości i sprzedają swoje dzieła głównie w weekendy. Warto z nimi pogadać na kazimierskim rynku. Z nabywaniem dzieł już trochę gorzej, przynajmniej w moim wypadku, bo ceny zaporowe, ale można się targować.



Jedna z artystek zdradziła nawet, że jeśli np. malarz nie chce się rozstać z ulubionym dziełem, to specjalnie wyznacza cenę z Kosmosu, by nabywcę zniechęcić. Jeśli jednak to nie działa i klient zapłaci, to korzyść tym większa dla obu stron.


Wielu właścicieli galerii wychodzi na ulice by przyciągnąć wielbicieli sztuki i pamiątek, na każdym kroku spotykamy a to ciekawe elewacje, a to klatki z ptaszorami, a to anioły, niebanalne wystawy i sentencje. Wielu artystów mieszka w Kazimierzu od maja do października, a na zimę wracają do Warszawy, Wrocławia, do domu...


Nasze miejsce noclegowe wzięło sobie za punkt honoru propagowanie artystów, bo w pokoju wisiały nie reprodukcje, a oryginalne obrazy! Reklama i wystawa jednocześnie.


Bardzo urzekło mnie pewne patio, gdzie wśród zieleni mogłam podziwiać obrazy i rzeźby, a najciekawsze były kobiece akty!


Na przykłady sztuki natknęliśmy się także w Nałęczowie, choć sam park nie powalił na kolana, ale chciałam sprawdzić, jak słynny Nałęczów wygląda. Powaliła mnie natomiast opłata za szalet miejski - 4zł! i za parking 9 zł za godzinę...to w sumie także sztuka - naciągania turysty na wydatki


Wędrówka do Mięćmierza zakończona również zwiedzaniem galerii obrazów. Miedzy punktami widokowymi stoi bowiem karczma, w której nie tylko się posilisz, ale i obraz możesz kupić lub  obejrzeć całą wystawę w oczekiwaniu na herbatę.



Nawet w janowieckiej kawiarni u stóp zamku jest co podziwiać na ścianach, przyznacie, że to bonus do dobrej kawy i rogalików z powidłami:-)



No i wreszcie mogę się pochwalić rozmową z ukraińską artystką Nonną, od której kupiliśmy niewielki, ale klimatyczny obraz, tworzony nieznaną mi dotąd techniką.
Oczywiście poprosiłam o autograf z datą zakupu.
Obok mały chłopiec uczył się malować koty, przepięknie mu to wychodziło, może po latach będzie sławny, kto wie?

poniedziałek, 18 lipca 2022

Różności...

 Na początek taki pomysł, który zapożyczyłam kiedyś od syna, żeby z naleśników z wczorajszego obiadu zrobić makaron, a gdy mamy taki pożywny makaron, to wystarczy sos pomidorowy i parmezan i jest świetny tani obiad. Inny pomysł to tani podwieczorek z wykorzystaniem niezbyt pięknych jabłek, które kroimy na niewielkie kawałki , gotujemy krótko i robimy kisiel z jabłkami. Fotki nie mam, bo zapodziała się bezpowrotnie...


Podobno zapowiadają powrót upałów, więc znalazłam zdjęcie pysznych lodów o 3 smakach, które jadłam niedawno w restauracji, z pysznym sosem i listkiem melisy, cena do przełknięcia



Poniższe zdjęcie tez na okoliczność upałów czyli chłodzący ręcznik dla pieska, którego znajomi przygarnęli ze schroniska i dbają o niego bardzo.


Gołębie są wszędzie, nawet tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa, często niszczą zabytki. 
najgorsze, że nie pomagają rozmaite zabezpieczenia, co widać na zdjęciu - ptaki uwiły gniazdo pod dachem na zwieńczeniu rynny i tak wokół całego budynku...


Inny ptak to kogut, ale z ciasta. Przywieźliśmy takowe z Kazimierza.  Wstąpiliśmy na kawę do piekarni-cukierni, a tam maślane koguty - wyrób artystyczny. Zjedliśmy w domu po powrocie, były pyszne, a wielkość spora! Reszta zamrożona na później.


Dla rodzinki zakupiliśmy pamiątki , a więc koguty maślane, zabawkę dla wnuka i magnesy ręcznie robione na lodówkę.


A w przerwach między blogowaniem, spacerami a czytaniem dziergam bluzkę na chłodne dni...


Czasami natomiast rozpieszczamy nasze kubki smakowe, tym razem było to sushi, porcja niby dla 2 osób, ale starczyła na dwie kolacje, pałeczki jednak zostawiam dla Japończyków.


A jak Wy umilacie sobie wakacyjne dni?

piątek, 15 lipca 2022

A u fryzjera...


 Gdy wracamy z wakacji (na szczęście jeszcze trwają) wypada pozałatwiać różne sprawy i pójść do fryzjera.

Przed wizytą u fryzjera odwiedziłam ZUS i zdziwiłam się bardzo. Pozytywnie. Weszłam bez problemu do środka, co jeszcze niedawno nie było możliwe, pobrałam numerek i ledwo odwróciłam sie od automatu, już wyświetlał się na tablicy. Weszłam do boksu, a tam miła, uśmiechnięta pani, która  cierpliwie mi wszystko wyjaśniła i jeszcze doradziła! Koniec świata!
U fryzjera jak w maglu, można pogadać o wszystkim, a dowie się człowiek wielu ciekawych rzeczy.

1. Pani fryzjerka zasugerowała, by umówić się od razu na kolejną wizytę, bo w sierpniu wybiera się na zabieg wstawienia implantu zębowego, a to chyba w znieczuleniu i obawia się nawet, czy przeżyje, bo taki program o powikłaniach obejrzała, więc...

2. Jedna z klientek odwołała wizytę , gdyż po powrocie z Turcji cała rodzina zachorowała na covid, na szczęście lekko (na razie). Izolacji nie maja, jedynie owa klientka musi iść do przychodni po zwolnienie z pracy, bo urlop jej się skończył. Czy zarażają? pewnie tak, ale to przecież zwykła grypa.

3. Przedyskutowałyśmy ceny na wakacjach, fryzjerka była nad morzem, my na wschodzie Polski i wniosek taki, że jak się dobrze szuka , to paragony nie muszą przerażać, a kwaterę znajdzie się z dnia na dzień.

4. Tak jak obie lubimy pogodne i ciepłe dni, tak na pochwałę zasługują także dni chłodne i deszczowe, bo tylko wtedy jest na osiedlu cicho i spokojnie. Wiadomo bowiem, że lato to okres remontów, koszenia traw i strzyżenia żywopłotów, a na podwórkach dzieci krzyczą do godziny 23.

5. Rozmawiałyśmy także o mojej emeryturze, bo dla mnie oznacza to m.in. to, że wizyty u fryzjera mogę umawiać kiedykolwiek, a nie tylko na sobotnie poranki...


Z ostatniej chwili:
Apeluje do wszystkich, którzy zamierzają kupić komuś kupon upominkowy w jakimkolwiek sklepie, by sprawdzali doładowanie talonu gotówką.
Podarowałam takowy synowej na urodziny , a gdy poszła go zrealizować, okazało się, że jest pusty. Sklepy u mnie i w Poznaniu umywają ręce, pani z infolinii przeprasza i sugeruje złożenie reklamacji.
To potrwa, bo muszą sprawdzić, czy nie jestem oszustką.
Czarno to widzę, więc ostrzegam, byście nie mieli podobnego zdarzenia...

wtorek, 12 lipca 2022

Kazimierskie ciekawostki

 W Kazimierzu spędziliśmy całe 7 dni, ale wrażeń i zdjęć starczy na kilka wpisów. Jeśli spędzać czas aktywnie i szukać ciekawostek, to Kazimierz  nie wystarczy na weekend, choć wielu turystów taką opcję właśnie wybiera.

Aktywni sportowo mają do wyboru: rowery, kajaki, wędrówki piesze wąwozami, wędrówki szlakami dla kijkarzy, bieganie po bulwarach nadwiślanych. bardziej leniwi mogą zwiedzać bryczkami lub pojazdami elektrycznymi.

Dziś przygotowałam kilka z wielu ciekawostek, pomijając oczywiste, które znajdziecie w każdym przewodniku. Te najpopularniejsze też pokażę , jeśli starczy nam wszystkim cierpliwości na Kazimierz.



Arcyciekawa wystawa starych fotografii, która ulokowano na wzgórzu zamkowym  za krzyżami (zdjęcie poniżej), nie każdemu chce się tam wspiąć, bo nie ma bezpośredniego dojścia na zamek i trzeba nadrobić drogi. Ale warto, bo fotografie przedstawiają dawny Kazimierz i życie zwykłych ludzi, choćby skup ziół czy podróż parostatkiem, drewniane domy i błotniste uliczki.

W drodze do zamku krótka pogawędka ze średniowiecznym grajkiem, na szczęście myszy wokół niego były maskotkami...


Na Wiśle spotkacie różne stateczki, także kursujące wycieczkowo, ale najbardziej spodobał mi się ten stary drewniany okręt. Głośne i szybkie motorówki, moim zdaniem nie pasują do klimatu Kazimierza...


Blisko naszej kwatery spotykamy zabytek techniki, mianowicie koła łopatkowe do napędu  nieistniejącego parostatku "Traugutt".


Idąc do końca wiślanego bulwaru nie sposób nie trafić do portu, z którego kursuje prom na drugi brzeg Wisły , a stamtąd już tylko dwa kilometry do zamku w Janowcu. To jednak inna całkiem opowieść.


Ulica Słoneczna, a pośród ogrodów taki oto wrak, być może ktoś przy nim majstruje, być może jeszcze popłynie?


Nie przypadkiem trafiamy na dom-muzeum Marii i Jerzego Kuncewiczów, a tam niezwykle ciekawe opowieści pani kustosz, ale to tez osobna historia...


Bardzo stare i zadaszone schody drewniane do sanktuarium Matki Boskiej Kazimierskiej, a z dziedzińca wspaniałe widoki!



Na kazimierskim rynku zawsze cos się dzieje, tym razem w sobotni ranek spotykamy ćwiczenia młodych karateków, ich rytmiczne  ruchy i ciche zawołania przypominają przelot bocianów lub żurawi...


Najpyszniejszy deser, jaki kiedykolwiek jadłam - kazimierski przysmak z cukierni Sarzyńskich. Kogut z ciasta piernikowego jest ozdoba babeczki z wiśnią w środku, a na zewnątrz delikatny krem /pianka, oblany ciekłą czekoladą, błyszcząca jak lustro...


Także dla duszy odrobina przyjemności - wizyta i zakupy na książkowej wyprzedaży, dobrze, ze bagażnik auta spory:-) 


I tym książkowym akcentem kończę drugi odcinek kazimierskich opowieści.
Podobno wracają upały, więc może zamiast spacerować będę czytać przy szumie wentylatora...