Strony

niedziela, 30 lipca 2023

Byle blisko...

 Powinnam  robić przerwy w relacjach z urlopowego wyjazdu ( tzn, mąż ma urlop, bo ja emerytka), bo nie będę pisać dziennika podróży, a i po powrocie wiele się dzieje. Myślę, że tematycznie potraktuję te moje zasoby fotek z wyjazdu na Dolny Śląsk i w Sudety, a póki co, trochę ciekawostek z krótkich wojaży. 

Ilekroć pogoda sprzyja i planujemy wypad wakacyjny jednodniowy, to pada hasło - byle blisko! Nie zawsze mamy ochotę spędzić kilka godzin w aucie, bo i kręgosłup już się buntuje, i bardziej cenimy ruch na powietrzu, niż oglądanie świata zza szyb samochodu.

Tym razem padło na Biskupin, który znamy bardzo dobrze, podobnie jak Lubostroń, Wenecję...no po prostu Pałuki. Ale są przecież miejsca, gdzie wracać warto. Tak było i tym razem, bo skansen archeologiczny ożywiły stragany z pysznościami, warsztaty zajęciowe, sympatyczna kawiarnia pod chmurką, a i statkiem po jeziorze można było popływać.
Spodobały mi się te figurki bożków z różnych epok, niczym figury szachowe...trochę podobne do figur z Wyspy Wielkanocnej.
Stoisko z cudownym chlebem w kilku rodzajach i sympatyczna Ukrainka za ladą, która zapraszała do degustacji skiby ze smalcem i ogórkiem kiszonym...
Na ruszcie obok stoiska z wędlinami dopiekała się cała noga świńska, z której później odkrawano plastry smakowitej szynki...
Przed tym straganem było najwięcej klientów, my przyjechaliśmy stosunkowo wcześnie, więc zdołałam zrobić fotkę z całej okazałości oferty! Było także stoisko z serami z małej rodzinnej manufaktury oraz lokalne wina z pałuckiej winnicy nad Jeziorem Żnińskim.
Zajęcia warsztatowe : garncarstwo, zielarstwo, pokazy haftu, papieroplastyka, lekcje muzealne dla dzieci.
W przerwie spacerowania po skansenie pyszna kawa i sernik lub jak kto woli, frytki i kiełbasa z grilla.

Muzeum na terenie skansenu prezentuje wystawę stałą na temat dziejów Biskupina i odkryć archeologicznych oraz wystawy czasowe, co sezon inne, ale równie ciekawe. Tym razem eksponaty wypożyczone z UMK w Toruniu, m.in. szkielet konia z XI wieku oraz mnóstwo ozdób i narzędzi z brązu, znalezionych w miejscowościach wokół jezior pałuckich.
Dysk z Nebry - odnaleziony w 1990 roku na terenie Niemiec jest jednym z najstarszych wyobrażeń mapy nieba i do dziś naukowcy sprzeczają się czy był to tylko symbol kultu, czy przyrząd astronomiczny...

Do domu wróciliśmy z pysznymi nabytkami : z chlebem z dodatkiem prażonej cebulki, z serem pałuckim z dodatkiem czarnuszki i pomidorów oraz z długo dojrzewającą kiełbasą z rodzinnej manufaktury w Bożejewiczkach.

Chcącym zwiedzić Biskupin przypomnę, że można tam dojechać kolejką wąskotorową ze Żnina, a przy okazji zwiedzić też muzeum w Wenecji.  
Na parkingach miejsca sporo, jest też restauracja samoobsługowa i lodziarnia, nie ma problemu z toaletami, można zanocować w zajeździe, a i dla dzieci atrakcji nie zabraknie.
No i nie zapomnijcie odwiedzić muzeum rybactwa po drugiej stronie szosy, bo warto, kiedyś o nim pisałam TUTAJ.

czwartek, 27 lipca 2023

Tony betonu pod ziemią

 Lubię jaskinie i podziemne obiekty, zwiedziłam już kilka takich, ale rzadko się zdarza, by muzeum było jednocześnie miejscem pamięci. Jak podkreślał na każdym kroku przewodnik, w takim miejscu należy zachowywać się godnie, bo było ono świadkiem śmierci ponad 5 tysięcy więźniów zatrudnionych przy jego budowie, a finalnie pracowało tu niewolniczo około 50 tysięcy przymusowych robotników. Więźniowie pochodzili w większości z obozu Gross Rosen.

Nawet obecnie budowa tuneli i umocnień betonowych byłaby trudną sprawą, a cóż dopiero w latach czterdziestych XX wieku, przy użyciu prostych narzędzi oraz siłami wyniszczonych robotników.

Góry Sowie dobrze strzegły swych tajemnic.

Podziemne miasto Osówka, jeden z obiektów  projektu zbrojeniowego RIESE (Olbrzym)
Wpompowano tu takie ilości betonu i stali, że starczyłoby na niejedno miasto, a rycie w skałach Gór Sowich nie ułatwiało budowniczym zadania.
Dla dociekliwych historia TUTAJ
Zanim wejdzie się w podziemne korytarze, jeszcze na powierzchni można obejrzeć pozostałości betonowych budowli. Rozmiar przedsięwzięcia robi wrażenie tym bardziej, że odkryto i udostępniono tylko ułamek całości.
Na starcie każdy dostaje gustowną siatkę na włosy i kask, który faktycznie przydał się mojemu mężowi, gdyż miejscami jest 1,5 m wysokości i w jednym z korytarzy za szybko się wyprostował...
Warto także zabrać ciepłą odzież, gdyż wewnątrz jest tylko 7 stopni, a i buty koniecznie pełne, bo miejscami mokro i ślisko.
Zwiedzać można różnymi trasami, w zależności od zainteresowań i odporności na ekstremalne warunki obiektu.
Pojawiają się także nowoczesne multimedialne ekspozycje, gabloty z eksponatami, przewodnik włącza krótkie filmy ukazujące prace przy budowie obiektu. Trochę mało czasu było na zapoznanie się z wszystkimi ekspozycjami, ale godzina pod ziemią to dość by zmarznąć i poczuć chęć wyjścia na powierzchnię...bo jednak taka budowla to nie jaskinia, ani romantyzmu, ani piękna natury.

Budowniczowie obiektu spotykali wiele naturalnych przeszkód, dziś jeszcze widoczne są małe jaskinie, zbiorniki wody, małe wodospady...

Zwiedzając różne atrakcje i zabytki Dolnego Śląska, spotykamy się często ze wzmiankami o kompleksie RIESE, w skład którego wchodziły także Sztolnie Walimskie oraz kompleks WŁODARZ 
( w sumie siedem obiektów), nawet podziemia zamku Książ przebudowywano z myślą o  działaniach strategicznych wojsk hitlerowskich w czasie II Wojny Światowej.
Wspomniany już na blogu Pałac Jedlinka też miał powiązania z budową nazistowskiego Olbrzyma, tam znajdowała się  baza projektantów, schron i sejf na dokumenty, a sam pałac, jako tajny obiekt otrzymał kryptonim Willa Erika.

Jeśli nawet nie interesują Was  tematy wojenno-zbrojeniowe, warto zwiedzić Podziemne Miasto Osówka lub podobne obiekty, w końcu to kawał naszej historii i miejsce pamięci.

poniedziałek, 24 lipca 2023

Co mi lata po pokoju?

 

Lato i wyjazdy wakacyjne przynoszą rozmaite niespodzianki.
Nocowaliśmy gościnnie w pokoju z widokiem na pole i miejscowe ogrody. Noc duszna, okno szeroko otwarte. Położyłam się wcześniej, by poczytać w spokoju, wieczór jasny, w ogrodzie ciche rozmowy...

Czytając, słyszę od czasu do czasu a to stuknięcie, a to szuranie, podejrzane bardzo. Wyskoczyłam z łóżka w poszukiwaniu myszy, bo u sąsiadów obok bywały.

 Nic nie znalazłam, żadnych śladów, pomyślałam, że kabelek od telefonu spadł, bo ładowałam albo moja wyobraźnia płata figle... 
Gdy wrócił mąż i położył się obok, zgasiliśmy światło i zaczęliśmy oddawać się opiece Morfeusza.
nagle poczułam, jak mąż podskakuje , za chwilę znów macha ręką, pytam co jest, a on na to, że coś dużego po pokoju lata...

Matko boska, nietoperz! Zapaliłam światło i zaczęliśmy szukać intruza. Okazało się, że na stercie ubrań siedział sobie spokojnie konik polny, patrzył na nas i szykował się do startu. Wzięłam koszulkę męża, nakryłam delikatnie owada i przeniosłam ostrożnie do okna balkonowego, przez które wytrzepałam zawartość na zewnątrz.

Odleciał w stronę łanów żyta i tylko żałowałam, że nie zrobiłam mu zdjęcia z tak bliska. Ale przyjrzałam się uważnie -  owad sporych rozmiarów, cudownie zielony, z długimi skrzydłami, szkoda że dla nas nie zagrał, a może zbyt wcześnie zapaliliśmy światło?

W każdym razie cieszyłam się, że to konik polny był, a nie nietoperz!

piątek, 21 lipca 2023

Lemoniada

 

Czas upałów sprzyja temu, że szukamy czegoś na ochłodę, lodów, owoców czy napojów , czasem są to kompilacje różnych składników.

Coraz częściej spotkać można w lokalach LEMONIADY, których kompozycja i sposób podania potrafią zachwycić wyglądem i smakiem.

Nie są to bowiem lemoniady czy oranżady, które pamiętam z minionej epoki, ale pełne owoców, ziół oraz innych dodatków małe kulinarne dzieła sztuki.

Ostatnio zostałam zaproszona na osiedlową degustację lemoniady, a przebywam poza domem, więc nie chodzi o wielkie osiedle mieszkaniowe. 

Dzieci z sąsiedztwa moich gospodarzy rozdawały ulotki z zaproszeniami. Przed jednym z domów zaaranżowano stoisko sprzedaży, baner reklamowy, piękne flakony z korkowym zamknięciem, papierowe kubeczki z wakacyjnym motywem i cennik: malinowa 2 zł, cytrynowa, 2,50 zł. Za barem dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Kupiłam lemoniadę malinową, była bardzo dobra, z dodatkiem melisy, niezbyt słodka...

Dzieciaki bardzo przejęte rolą, uprzejme, zbierają na wakacyjne przyjemności. Następnym razem ma być lemoniada o smaku kiwi, bo planują cykl sprzedaży. Chętnych nie brakowało. Zapytaliśmy jak idzie interes, odpowiedzieli, że zarobili już 100 zł, a przecież my nie zwlekaliśmy długo od zaproszenia.

Klientela różna: jeden pan wrzucił datek do puszki, ale lemoniady nie chciał; inny zapłacił za cały dzbanek i kazał sobie przelać do butelki; jeszcze inny kupił prosto z auta i odjechał.

My poszliśmy we czworo, lemoniada smakowała, pogadaliśmy o lemoniadowym biznesie  i wszyscy zadowoleni!

Podobną akcję widziałam na deptaku w Świeradowie, tylko dzieci starsze i naczynia inne, ale reszta zbliżona.

Robicie dla siebie podobne lemoniady czy wolicie inne napoje chłodzące?


wtorek, 18 lipca 2023

Nie byle naleśnik!

 W Internecie jest wszystko, także informacja o niezapomnianych naleśnikach w Chatce Górzystów. Postanowiłam to sprawdzić, tym bardziej, że do owej chatki na Hali Izerskiej prowadzi piękny szlak   przez Polanę Izerską. Być w Izerach i nie sprawdzić? nie może być!



Na tym terenie znajdowała się osada Gross Iser, której rozkwit datuje się na lata  30-te XXw. 
Po wojnie mieszkańców wysiedlono, został jedynie budynek szkoły, gdzie teraz znajduje się Chatka Górzystów, prywatne przytulisko w środku Gór Izerskich.


Na całej trasie piękne widoki, droga łagodna, wśród traw pozostałości dawnych zabudowań...

 "..... Hala Izerska to najzimniejsze, a nocą – najciemniejsze miejsce w Polsce. Latem, w nocy temperatura spada aż do 5 kresek poniżej zera. Rekordowa wartość, którą zanotowano podczas kalendarzowej zimy to minus 37 stopni Celsjusza! Za fakt ten odpowiada położenie hali w dolinie: niecka oddaje całe ciepło w atmosferę, w zamian za zimne powietrze z otaczających ją gór.

Miejsce zostało okrzyknięte przez to „Małą Syberią”, właśnie ze względu na specyficzne warunki klimatyczne." *

*(https://swieradow-zdroj.pl/blog/tajemnica-malej-syberii)


W środku nieprzeciętny klimat, napalone w kominku, mnóstwo książek i apetyczne zapachy dochodzące z kuchni...najpierw zamówiliśmy herbatę z cytryną, która umiliła oczekiwanie na naleśniki z serem i jagodami.
Gości witają dwa oblicza Ptasznika Karkonoskiego :-)
A naleśniki? Po prostu bajka! Biszkoptowy puszysty naleśnik składany na pół, by pomieścił nadzienie serowe delikatne jak chmurka, polany jagodową frużeliną, a wszystko tak sycące, że jedna osoba nie daje rady jednej porcji...

Obsługa bardzo wesoła i dowcipna, od czasu do czasu słychać takie komunikaty:

- Dominiku, masz po naleśniku

- Monika, ach Monika odbierz naleśnika

- komu naleśnik, komu, nie ma takiego w domu

- hot chocolate przemocowy czyli gorąca czekolada z ubitą śmietaną

- Moniko, ty na szlak, a ja naleśniki smażę, jesteś z Warszawy? tylko mi nie mów, że  z Żoliborza, bo cię znielubię

- pana w kolorowych skarpetkach  zapraszamy po naleśniki!

Być w Izerach i nie spróbować tych naleśników, to jak być w stolicy i na Starówkę nie zajrzeć!

Internety nie kłamią!

A jakie naleśniki lubicie najbardziej?

piątek, 14 lipca 2023

Kilka refleksji...

....o podróżowaniu

Myślę, że postów o wyprawach wakacyjnych wystarczy mi na długo, więc żeby przerwać ciąg wyjazdowy, dziś kilka refleksji  jakie naszły mnie w trasie.

Po pierwsze -  wielkie tablice reklamowe przy drogach. Ja jestem pasażerem, ale wyobrażam sobie, jak to musi rozpraszać kierowców, zwłaszcza gdy skąpo odziana panienka w kasku reklamuje skład materiałów budowlanych. 
Mnie rozbawił napis Multibrandowy sklep sportowy (co Wy na to?)

Po drugie - wszechobecne śmieci, gdy obok puste kosze i worki na odpady, a już do szału doprowadzają mnie pampersy i puste puszki czy butelki po piwie na szlakach górskich. Nic to, że wszędzie prośby - turysto, zabierz śmieci ze sobą!

Po trzecie - jadąc bocznymi drogami, warto pomyśleć o zapasie paliwa i prowiantu, bo czasami kilometrami nie uświadczysz stacji benzynowej czy zajazdu, najwyżej wiejski sklepik spożywczy.

Po czwarte - ograniczone zaufanie do nawigacji, bo nawet najlepsza doprowadzi Was do stanu rozpaczy, gdy uparcie kieruje auto na boczne drogi, kręte i dziurawe, gdy po kilka kilometrach i tak wracamy na drogę główną...

Po piąte - ceny w lokalach  - ile trzeba się naszukać restauracji, gdzie podają naprawdę dobre posiłki w umiarkowanych cenach, gdy w innych jakbyś płacił za złote drobinki w kawie lub trufle w gulaszu... 
Skrajny przykład , jak dla mnie, to 15 zł za wodę mineralną lub 30 zł za parking! Spotkaliśmy także płatności za WC kartą i blikiem, nowoczesność nawet tam, gdzie król piechotą chodzi:-)

Po szóste - multimedia w muzeach. Rozumiem podpieranie się organizatorów audioprzewodnikami, to nawet dla zwiedzających jest lepsze, bo chodzisz we własnym tempie, przewijasz materiał, który cię nie interesuje. Natomiast filmy wyświetlane grupom  zamiast prelekcji przewodnika, to czasami przesada, zwłaszcza, gdy zwiedza się muzea na sąsiednim terenie i po raz trzeci wysłuchujesz tych samych informacji o budowie umocnień niemieckich w czasie II wojny czy polityce eksterminacyjnej III Rzeszy.

Po siódme - oferta turystyczna w Internecie, a realia  jakie spotykamy na miejscu. Nam w sporym procencie się udało. Dlaczego nie w 100% ? Pewne drobiazgi organizacyjne czy uciążliwi turyści nieco zepsuli idealny obraz wypoczynku, ale pewnie za ideał trzeba też więcej zapłacić. W tym miejscu należą się podziękowania dla pań z obsługi hotelowej, za ich życzliwość i uczynność :-)

Po ósme - dzieci w podróży. Nie mam nic przeciw dzieciom, sama mam małego jeszcze wnuka i rozumiem, że dzieci bywają żywe i głodne wrażeń, ale nie można robić sobie wakacji od kindersztuby. Zauważyłam także prawidłowość taką, że polskie dzieci są o wiele głośniejsze i bardziej rozbrykane od  dzieci "zagranicznych". Czy to dlatego, że są u siebie?

Po dziewiąte - kiedyś w Czechach można było płacić za bilety czy parkingi nawet w złotówkach, teraz tylko kartą z przewalutowaniem lub koronami.

Po dziesiąte - ubolewam nad tym, że gdziekolwiek nie pojadę, znika dzikość natury, a pojawiają się inwestycje deweloperów, niektórzy zaś chcieliby podjechać autem najlepiej na szczyt  lub na plażę wprost pod leżak...

Podsumowanie:

Uśmiech i wzajemna życzliwość na wakacjach ułatwiają życie. pamiętać także warto, że nie jesteśmy sami na tej planecie i inni też chcą wypoczywać w ciszy i czystym otoczeniu...

Do restauratorów i sprzedawców mały apel - turysta często oszczędza cały rok na krótkie wakacje, więc jeśli oskubiecie go niemiłosiernie i bez skrupułów, prędko nie wróci...

wtorek, 11 lipca 2023

Przyjemne z pożytecznym...

 Jak wiecie, przemieściliśmy się do Świeradowa, korzystamy z uroków samego uzdrowiska i okolicznych atrakcji. Do II wojny miasteczko nazywało się Flinsberg, od pogańskiego bożka Flinsa, który patronuje okolicznym źródłom wód leczniczych. Nie będę się rozpisywać o dziejach miejscowości, nie wszyscy lubią czytać długie elaboraty. Nazwa Świeradów Zdrój obowiązuje od zakończenia wojny, ale dziś prędzej usłyszysz tu język niemiecki, niż polski, a napisy wszędzie dwujęzyczne, sprzedawcy i kelnerzy szprechają biegle.


Wiele tu ciekawych miejsc dla piechurów i nie tylko, wspaniałe trasy rowerowe, dobra baza noclegowo-gastronomiczna.
My odkryliśmy dla siebie ścieżkę turystyczną, która prowadzi wokół miasta i ma wiele kilometrów, dochodzimy nią z naszego hotelu pod lasem do deptaka w centrum.


Dlaczego przyjemnie i pożytecznie?  Bo w największy upał idzie się w cieniu drzew, droga nie jest stroma, przez to dłuższa, ale omija się asfaltówkę i tłumy chętnych na wieżę widokową.
Po drodze kilkanaście stacji edukacyjnych, które chętnie zwiedziliśmy, bo wiedzy nigdy dość:
warstwy lasu, rozpoznawanie drzew, polityka leśna, budowa skał izerskich...


Ptaki nocy, drapieżniki trudne do wyśledzenia... piękne zdjęcia , a wokół śpiew ptaków i stukanie dzięcioła.


Bardzo ciekawa stacja NOC ZA  DNIA - obrazy nieba i schronienie przed deszczem, aspekt edukacyjny to uświadomienie faktu, dlaczego tak mało gwiazd widzimy nocą. Zanieczyszczenie sztucznym światłem! W niewielu miejscach na Ziemi można zobaczyć gołym okiem mapę nieba, w miastach to często zupełnie niemożliwe...dlatego też tak trudno zrobić zdjęcie zachodu lub wschodu słońca, trzeba wyjechać poza miasto, poza osiedla mieszkaniowe.


Na trasie ścieżki przyrodniczej znajdujemy pomnik Juliusza Pintscha, przemysłowca z Berlina, który sporo funduszy zainwestował w Świeradowie, wybudował Rezydencję Marzenie i rozsławił miasto.


I wreszcie tablica informacyjna z modelem domu przysłupowego, jakie można spotkać w tych stronach jeszcze dziś. Dla dociekliwych więcej TUTAJ.

Na zakończenie dopowiem tylko, że symbolem Świeradowa jest żaba, co związane jest z legendą o odkryciu własności leczniczych tutejszych źródeł.
Jeden z lekarzy , przechadzając się po lasach izerskich znalazł w strumieniu martwa żabę.
Jeszcze bardziej zdziwił się na kolejnym spacerze, że martwa żaba nie rozkłada się w wodzie, polecił więc zbadać własności chemiczne wody ze źródła i okazało się, że woda może mieć właściwości   lecznicze, głównie radoczynne. Mają one wpływ na gospodarkę hormonalną organizmu i mówi się, że dzięki wodom radonowym "panie są rade, a panowie czynni!"


sobota, 8 lipca 2023

Borowa zdobyta

 Góra Borowa to najwyższe wzniesienie w pobliżu Jedliny-Zdroju, można na nią wejść różnymi szlakami, także z Wałbrzycha.

My wyruszyliśmy Promenadą Słoneczną, mijając ciekawe domy z dawnej zabudowy uzdrowiska, punkty widokowe i tunele, których w tej okolicy nie brakuje.



Gdy weszliśmy na szlak leśny, nie mogłam oprzeć się , by nie zrobić zdjęć różnym kwiatom, trawom, a ptaki przepięknie śpiewały, natomiast jeżyny dopiero kwitły...


Wreszcie dotarliśmy na szczyt, gdzie powitała nas najpierw wiata spoczynkowa. Jak widać na zdjęciu, wielu wędrowców zaznaczyło tu swoją obecność, szkoda, że śmieci równie chętnie nie zabrali ze sobą do domu... 

Osłodą trudnego szlaku (upał nie ułatwiał zadania) była wieża widokowa na szczycie, solidna metalowa konstrukcja z krętymi schodami i wielką platformą widokową. Krajobrazy w promieniu 360 stopni jak na dłoni, wyraźnie widoczne Śnieżka i Ślęża oraz pomniejsze wzniesienia Gór Sowich.


Na szlaku spotkała nas miła  przygoda. Na Ptasim Rozdrożu  natknęliśmy się na starszego pana z dwoma psami, Kubą i Sarą. Przyjaźnie nastawione, dały się pogłaskać, a ich właściciel podarował nam folder ze swojego miasta w Czechach i zapraszał do odwiedzenia. 


Gdy zeszliśmy z wieży i zjedliśmy co nieco, natrafiliśmy na poznane pieski, które czekały pod wieżą widokową i pilnowały plecaka. Spójrzcie, jak zadarte mają łebki, bo ich pan był akurat na górze...

Nie wszyscy, którzy dotarli na szczyt Borowej wchodzili na wieżę, może to prze lęk wysokości lub inne fobie?

Pozdrawiam z upalnego uzdrowiska, jutro jedziemy dalej...



czwartek, 6 lipca 2023

Pałac i browar

 O rzut beretem od Jedliny Zdroju leży Pałac Jedlinka, dziś własność prywatna, udostępniana do zwiedzania, ale nadal wymagająca wielu starań, bo zniszczona nie tylko przez Niemców i Rosjan w czasie II wojny. 


Obok pałacu powstał lokalny browar, pierwotny budynek został zniszczony, resztki ruin nie nadają się nawet do fotografowania. Browar współczesny zaprasza nie tylko do sklepiku z szerokim wyborem piw butelkowanych i kuflowych, ale także do restauracji, gdzie zjedliśmy pyszną pizzę, bo na mięsne dania nie było ochoty.



Mąż kupił upominkowy zestaw dla syna, browar udostępnia kartony na cztero- lub sześciopaki, klient sam wybiera dowolne gatunki. Piwa mają śmieszne nazwy: Marcowa Dama, Czerwony Baron, Podchmielony Lord, Cytrusowy Hrabia. Degustować można także na miejscu piwa wyjątkowe, w wyjątkowych cenach...

Nie jestem fanką tego napoju, ale spróbowałam i z piwami ze sklepów  jakie znamy, tutejsze piwa nie mają nic wspólnego, a jeden z gatunków dojrzewa 4 miesiące w beczkach po burbonie!

To taka wakacyjna ciekawostka, o zamkach i pałacach napiszę później.


wtorek, 4 lipca 2023

Migawki z podróży...

 Czasu mało, ale chce się z Wami podzielić wrażeniami z podróży.

Droga nawet spokojna, póki nie dojechaliśmy na Śląsk do rozjazdu na granice niemieckie i czeskie, tam setki  ciężarówek i stanie w korkach, ale w końcu dojechaliśmy. Serce Gór Sowich - Jedlina Zdrój


Nasz pensjonat to cudowne miejsce, kazdy pokój to inny kwiat: chaber, kaczeniec,, niezapominajka, fiołek...wszystko urokliwie romantyczne, nawet lodówki niebieskie!
Cisza, aż w uszach dzwoni, turyści, jak my, starsi państwo, spokojni, nikt nikomu nie wadzi...


Po podróży odpoczynek i zwiedzanie miasteczka, fajne trasy spacerowe, ludzi jak na lekarstwo, jedyna wada, to brak sklepów i restauracji. Jedyna czynna w poniedziałek nie zachwyciła, zrezygnowaliśmy z posiłku, zjedliśmy parówki w pokoju hotelowym.


Źródełko i figurka Charlotty, no i ławeczka Piłsudskiego na Skwerze Wolności.


Kościół niegdyś ewangelicko-augsburski, teraz rzymsko-katolicki, można wejść na wieżę, ale jeszcze nie dotarliśmy, bo trzeba umówić się telefonicznie.


Teraz planujemy kolejne dni zwiedzania, a jest tego sporo, wybór trudny, bo wszystko zobaczyć nie sposób!
Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie i do poczytania:-)


niedziela, 2 lipca 2023

Życie w obrazkach

 Zawsze podziwiałam autorów memów za trafność spostrzeżeń i celny dowcip. Zapisuję niektóre w schowku mojego laptopa. Zaczęły się wakacje, pakuję walizki, więc na razie post obrazkowy, może kogoś rozbawi i mam nadzieję nikogo nie obrazi...


Gdyby pokrywy weszły do użytku , to nawet zdrowe by było. Moja babcia mawiała, że warto obić nogi pokrzywą, bo to dobre na reumatyzm:-)
Za przyjmowanie kopert napiętnowano kiedyś lekarzy i urzędników. Koperty w czasie kolędowania po domach nadal aktualne i nikogo nie oburzają, Nieznane kwoty bez płacenia podatku...


Tego zjawiska chyba nie trzeba komentować, to widać gołym okiem...


Widocznie prezes załatwił transfer do Hiszpanii:-)


Tak, lokaty...a podatek płacimy od pensji czy emerytury, od oszczędności już opodatkowanych raz dochodów i nie wiem od czego jeszcze...
Wiele takich szkoleń zaliczyłam, gdy już w czasie zajęć pytałam siebie - co ja tu robię?



80 radiowozów na ulicy Mickiewicza, jak śpiewał Daukszewicz...ale policja nie pilnuje willi prezesa, tylko porządku na ulicy, a u mnie strażników jak na lekarstwo!


Aż ciśnie się na usta słynna maksyma księdza Tischnera o prawdach...