Powinnam robić przerwy w relacjach z urlopowego wyjazdu ( tzn, mąż ma urlop, bo ja emerytka), bo nie będę pisać dziennika podróży, a i po powrocie wiele się dzieje. Myślę, że tematycznie potraktuję te moje zasoby fotek z wyjazdu na Dolny Śląsk i w Sudety, a póki co, trochę ciekawostek z krótkich wojaży.
Ilekroć pogoda sprzyja i planujemy wypad wakacyjny jednodniowy, to pada hasło - byle blisko! Nie zawsze mamy ochotę spędzić kilka godzin w aucie, bo i kręgosłup już się buntuje, i bardziej cenimy ruch na powietrzu, niż oglądanie świata zza szyb samochodu.
Tym razem padło na Biskupin, który znamy bardzo dobrze, podobnie jak Lubostroń, Wenecję...no po prostu Pałuki. Ale są przecież miejsca, gdzie wracać warto. Tak było i tym razem, bo skansen archeologiczny ożywiły stragany z pysznościami, warsztaty zajęciowe, sympatyczna kawiarnia pod chmurką, a i statkiem po jeziorze można było popływać.Na ruszcie obok stoiska z wędlinami dopiekała się cała noga świńska, z której później odkrawano plastry smakowitej szynki...
Przed tym straganem było najwięcej klientów, my przyjechaliśmy stosunkowo wcześnie, więc zdołałam zrobić fotkę z całej okazałości oferty! Było także stoisko z serami z małej rodzinnej manufaktury oraz lokalne wina z pałuckiej winnicy nad Jeziorem Żnińskim.
Zajęcia warsztatowe : garncarstwo, zielarstwo, pokazy haftu, papieroplastyka, lekcje muzealne dla dzieci.
W przerwie spacerowania po skansenie pyszna kawa i sernik lub jak kto woli, frytki i kiełbasa z grilla.