piątek, 26 lutego 2021

Wyjęte z kontekstu...

 


Gdy zainteresuje mnie lub zbulwersuje czyjaś wypowiedź  w mediach, zapisuję  na bieżąco, póki pamięć świeża, bo czasem trudno wrócić do powtórki materiału informacyjnego, a często osoby wypowiadające kontrowersyjne treści zasłaniają się wyjęciem wypowiedzi z szerszego kontekstu.

Zapisane i usłyszane na własne uszy nie ulegnie zniekształceniu...

Dzisiaj cztery takie kwiatki, byłoby więcej, ale niektóre wypowiedzi bywają bez sensu, aż trudno zapisać, by treść trzymała się kupy...

Moim idolem w tej dziedzinie jest profesor Zybertowicz, doradca prezydenta. W jednym z programów, w rozmowie z redaktorem Piaseckim wygłosił taka oto opinię:

" Może i kobieta jest właścicielką swojej  macicy, ale w momencie gdy trafia do niej (do tej macicy) obcy materiał genetyczny, to kobieta przestaje być wyłączną właścicielką tego materiału, który umieszczono w jej macicy"

Wiem, sama czytałam, to co zapisałam ze 3 razy i przyznam, że wszystko we mnie opadło...

Drugie miejsce ma pan Artur Górecki, który z ramienia Ordo Iuris doradza ministrowi Czarnkowi  jak zreformować polską oświatę, a szczególnie treści programowe i podręczniki, a przy okazji przyjrzą się, co też nauczyciele mają w głowach i sercach.

Według dr Góreckiego kultura i edukacja nie mogą funkcjonować i rozwijać się bez odnośnika religijnego, bowiem wszystko co człowiek robi ma prowadzić do zbawienia. Pan dr chciałby uczyć dzieci czytania na psalmach najlepiej, ale szczególnie ważnym jest kontrolowanie, co tez nauczyciele wtłaczają uczniom do głów, bo to może być gorsze w skutkach, niż szkolny monitoring.

Jeśli ktoś chciałby katować się dalej, to podaję link TUTAJ

Trzecie miejsce otrzymuje pani Olga Semeniuk, która zapytana o wyjazd prezydenta na narty i powrót korytarzem życia odpowiedziała:

"Pan prezydent wybrał się na narty, by wspomóc gospodarkę i przedsiębiorców, korzystał w reżimie, a wracał korytarzem życia, bo śpieszył się do swoich obowiązków, związanych z monitorowaniem pandemii..."

Czwarta wypowiedź jest najświeższa, tuż przed pisaniem posta usłyszałam informację, że pan Suski, ulubieniec wielu osób, został nominowany na dyrektora programowego Polskiego Radia.

Zapytany czy wypada, by polityk partii rządzącej zajmował takie stanowisko w polskich mediach odpowiedział: 

- No do niemieckiego radia bym się nie zgodził!

Żal mi satyryków w polskim show biznesie, bo nie dość, że nie występują na żywo, to jeszcze  niektórzy politycy zabierają im pomysły na najlepsze skecze ...

Dodatek z ostatniej chwili:
profesor Horban, jeden z ekspertów w zakresie pandemii ogłosił wczoraj , że szkoły nie są zarzewiem wirusa, zresztą nauczyciele są już zaszczepieni, niektórzy nawet drugą dawką!
Nie wiem skąd informacje czerpie pan profesor, ale o stanie szczepień nie ma pojęcia. U nas nie znamy nawet terminu szczepień, a drugą dawką pierwszych nauczycieli zaszczepią najwcześniej w kwietniu.
Chyba, że profesor miał na myśli nauczycieli 80 plus...

wtorek, 23 lutego 2021

Zimowe ostatki...

 

Zima, przynajmniej w pogodzie ma się ku końcowi, pora więc zaprezentować zimowe ostatki, czyli wszystko to, w aparacie zostało po weekendowych wycieczkach.

Zanim jednak to nastąpi chwila wspomnień z kuligu, na który wybrali się znajomi.
Dziecko własne mają dorosłe i w innym mieście, pojechali więc z innymi znajomymi , każda para z dziećmi w różnym wieku.

Kulig tradycyjny, świetnie zorganizowany, jazda saniami przez las, w przerwach zabawy na śniegu i kiełbaski z ogniska. Dorośli bawili się znakomicie i to z herbatą bez prądu, natomiast młodzież...
Młodsze dzieci jako tako, przecież lubią sanki i bitwy na śnieżki, ale starsza młodzież jakby z dystansem przyglądała się szaleństwom rodziców.
Jeden z chłopców po rundzie na saniach wrócił do auta i zatopił wzrok w telefonie, jego rówieśnica narzekała ciągle, że zimno i nie ubrała się odpowiednio...
Moja znajoma pyta - co jest z tymi młodymi? Tacy zblazowani, ciepłolubni  czy to brak więzi z rodzicami i ciągnie ich bardziej  do towarzystwa kolegów?

A wreszcie  przegląd ostatnich, mam nadzieję, przebłysków srogiej zimy.


Nowa droga za miasto, którą często chodzimy, by popatrzeć na horyzont, a nie tylko na sąsiedni blok mieszkalny...

Pocztówkowa niemal Kruszwica...

Zabawy na zamarzniętej tafli jeziora Gopło.



 A to  jezioro Ślesińskie i łabędzie baraszkujące w przesmyku pod mostem, bo reszta jeziora jeszcze pod lodem...



Na lodzie siedzą ptaki i ludzie, ci drudzy siadają na wiadrach i w przeręblu łowią ryby, przynajmniej próbują...

Smętnie wyglądają łódki porzucone w szuwarach i uwięzione w lodowych okowach.


A z tego zdjęcia jestem dumna! Zjawisko halo wokół słońca, pierwszy raz udało mi się uwiecznić aparatem, bo obiektyw dobry, telefonem kiedyś nie dałam rady.


Te ptaki niemal mi uciekły z kadru, ale wcześniej , niemal bezszelestnie przeleciały nam nad głowami łabędzie, za słaby refleks, nie zdążyłam przygotować aparatu!


Było słońce, to teraz księżyc. Prawda, że jak z horroru ? Tylko wycia wilków brak!

Teraz czekam na wiosnę, co bardzo bliskie być może, bo temperatury napawają optymizmem, aż żyć się chce!



sobota, 20 lutego 2021

Takie tam...

 

Zbieram i zapisuję niektóre drobne i większe detale codzienności.

Ciekawsze są często od spektakularnych wydarzeń światowych i krajowego politykowania.

Wspominałam kiedyś, że syn koleżanki wyjechał do Nowej Zelandii na rok. Przedłużono mu pobyt z powodu pandemii o pół roku. Pracuje teraz w hotelu na wyspie, gdzie goście docierają helikopterem.  Ostatnio próbował wina za 850 dolarów butelka, bo został poczęstowany przez przybyłych klientów. Zapytany jak mu smakowało tak drogie wino, odpowiedział - jak dobre czerwone wino, ale bez wow! Ciekawa jestem, jak smakują wina sprzedawane na aukcjach, gdzie cena jednej butelki sięga kilkuset tysięcy dolarów?

Praca zdalna  niektórym nie przeszkadza w realizowaniu pasji. Muszę czasami skorzystać z porady konsultanta od stron internetowych i gdy dzwonię, to pan jest albo na siłowni, albo na basenie, albo na stoku. Nie wiem jak tam u niego z dochodami, ale zdrowy i sprawny na pewno będzie.

Cyfryzacja życia w wielu dziedzinach zmusza nas do zaprzyjaźnienia się z komputerem i bankowością internetowa. Kolega męża długo nie dawał się namówić na płatności online , bo go na pewno hakerzy okradną. Ostatnio musiał dopłacić Skarbówce 1 zł podatku i poszedł z przelewem na pocztę. Usługa kosztowała go 10 zł i cos mi się wydaje, że jednak zmieni zdanie.

Czytałam o zmianach w emeryturach, w końcu do mojej  mało mi brakuje. Nie we wszystkie propozycje wierzę, bo podobno na stronie ZUS nie zostały potwierdzone, ale mają  być obowiązkowe konta bankowe dla wszystkich emerytów. Gdy wspomnę te wszystkie nasze szkolne emerytki, które przychodziły na opłatkowe spotkania, ledwo chodzące, słabo widzące, z głodowymi emeryturami... marnie widzę ten zabieg. Nie mówiąc o tym, że bank ściągnie z tych mizernych emerytur opłaty za prowadzenie konta i kolejny podatek...


Od czasu do czasu ludzie robią porządki w szafach i wówczas odbieram telefony od okolicznych mieszkańców z zapytaniem, czy nie przyjmę do biblioteki stare książki. Jeśli są to egzemplarze w dobrym stanie i dla dzieci w wieku szkolnym, to chętnie, ale ostatnio dopytywano się o przyjęcie "Świata wiedzy" - encyklopedii w segregatorach. Fakt, było tam sporo ciekawych rzeczy, bogato ilustrowanych, na kredowym papierze. Były to kiedyś popularne wydawnictwa.  Kupowało się za grosze wkładki do segregatorów, włączało poszczególne karty do odpowiednich działów i powstawało domowe kompendium wiedzy ogólnej. Ale przyjęłam już takich sztuk 5, rozdałam do świetlicy, sal lekcyjnych i na więcej nie mam miejsca. Nie i już! 


środa, 17 lutego 2021

Efekty uboczne

Wiele zjawisk ma tzw. efekty uboczne, a mogą one być pozytywne lub negatywne.

Tak samo jest ze zdalnym nauczaniem.

Moje koleżanki zauważyły, że dzieci, które wróciły po feriach i po nauczaniu zdalnym do szkoły wielu rzeczy muszą się uczyć od nowa, zwłaszcza funkcjonowanie w społeczności klasowej wymaga naprostowania. W domu można było strzelić focha i wyłączyć kamerkę lub zwyczajnie wylogować się z lekcji. W szkole takiej możliwości nie ma, a humorki i zmorki mają się dobrze...

Niektórzy uczniowie z kolei w czasie zdalnego nauczania byli bardziej skupieni, lepiej pracowali, może potrzebowali indywidualnego zaopiekowania, choćby na odległość, a poza tym, w domu zawsze był ktoś dorosły, który pomagał się skoncentrować na pracy, a nie na głaskaniu kota. 

Pół biedy, gdy rodzic czy inny opiekun ograniczał się do towarzyszenia w zajęciach i pomocy mentalnej, gorzej, gdy podpowiadał lub wykonywał niektóre zadania zamiast ucznia. Zdarzały się przypadki mam lub rodzeństwa ukrywających się pod biurkiem.

Zdarzały się wpadki ze scenami z życia domowego i trzeba było poprosić ucznia o wyłączenie kamerki.

Wczoraj koleżanka polonistka przysłała mi próbkę radosnej twórczości uczniów klasy 7, którzy pisali wypracowania po przeczytaniu Dziadów części II.

Pisali, to oczywiście powiedziane na wyrost. Większość, metodą kopiuj/wklej tworzyła kompilacje nie wiadomo z czego, nie zważając na temat wypracowania, błędy itp.

Koleżanka pisze mi - no popatrz, jak to sprawdzać? wymiękłam po kilku zdaniach, a reszta jeszcze gorsza. Najgorzej, że gdy jednym z  kryteriów było 180 słów pracy, niektórzy odcinali ściągnięty skądś tam tekst w dowolnym miejscu, byle liczba słów się zgadzała.

Poniżej próbka, jeśli uda Wam się powiększyć zdjęcie i macie odwagę, spróbujcie przeczytać.

Gdy piszę te słowa przypomniała mi się rozmowa, której byłam świadkiem w czytelni, bo tam wychowawczyni rozmawiała z mamą uczennicy, która potrzebowała  zmotywowania do nauki.

Mama dziewczynki zapytana czy nie zależy jej , by córka lepiej się uczyła, odpowiedziała, że córka nie musi mieć samych piątek - ona przecież taka ładna...

W radiu wysłuchałam audycji na temat problemów medycznych , które są skutkiem nauki zdalnej.

Okazuje się, że coraz częstsze są pogorszenia wzroku u dzieci i dorosłych, bezsenność, zmienność nastroju , lęki i totalne rozleniwienie.

U starszej młodzieży zwiększyła się liczba hospitalizacji z powodu chorób nerek. Lekarze wskazują na prozaiczna przyczynę - dzieci jedzą zbyt dużo słonych przekąsek, piją słodkie gazowane  napoje, za mało się ruszają, za dużo czasu spędzają przed komputerem, a nerki tego nie lubią...

Jeśli nauczanie zdalne potrwa nadal, a nie zapowiada się rychła zmiana, skutki negatywne mogą być kolosalne, zarówno dla zdrowia dzieci, jak i efektów takowej edukacji.

Aneks:

Media donoszą, że nie ma prawie zachorowań na grypę. Bzdura! 

Chorujemy nadal, ale po pierwsze, trudno dziś o wizytę u lekarza, a przez telefon to sami wiecie. 

Po drugie boją się diagnozy covidowej, bo kwarantanna, testy, bo poleżymy w weekend itd.

 Po trzecie chorujemy, ale bardzo wielu z nas pracuje zdalnie i nie bierze zwolnień, leczymy się sami w domu.

poniedziałek, 15 lutego 2021

Życzenia :-)

Wysupłałam między wierszami informację, że dwie zaprzyjaźnione blogerki i cudowne kobiety obchodzą tuż po walentynkach urodziny.

Kłaniam się więc nisko i uśmiecham do Serpentyny oraz Iwony Zmyślonej, mając nadzieję, że stworzona przeze mnie kartka przypadnie Wam, dziewczyny do serca.

Choć taką drogą przesyłam życzenia i polecam wszystkim zajrzeć na blogi obu pań!

 











Nie wszyscy obchodzą urodziny, niektórzy preferują imieninowe okazje, jest grupa osób, które nie celebrują żadnych podobnych okoliczności.

I każdy ma prawo do własnych okazji i własnych obchodów.

Ciekawa jestem, jak akcentują dzień swoich urodzin osoby urodzone 29 lutego, wszak taki wypada co 4 lata?

Jeśli wśród czytelników jest ktoś, kto także urodził się w lutym, niechaj przyjmie urodzinowe życzenia wraz z tą kartką i uśmiechem :-)

sobota, 13 lutego 2021

Przegląd tygodnia...

 Rozmawia dwóch mężczyzn w średnim wieku:

 - czemu nie zmienisz roboty?

-  w różnych miejscach robiłem, wszędzie tak samo kradną, wszędzie ludźmi poniewierają. Lepiej iść na zasiłek , to  kasy mniej, ale nerwy zdrowsze...

Sama do siebie:  miały być Walentynki w kawiarni, wieczór przy świecach,  ale możemy się wybrać  do kasyna na walentynkowy wieczór hazardowy!

Siłownie zamknięte nadal, bo nie sprzyjają podtrzymywaniu zdrowia, a wyglądu - zgaduję więc, że w kasynach dbać można o zdrowie , a przynajmniej o kondycję finansową państwa, ciekawe tylko jak w takim miejscu uda im się zachować dystans, chociażby przy grze w pokera, a może teraz nie gra się tam w  gry karciane?

Pytam dzieci z pierwszej klasy:  co to za święto te Walentynki?

- żeby się kochać i przytulać!

- żeby kupować kwiaty i słodycze!

- żeby się uśmiechać do siebie! 

Koleżanka mi donosi, że jej mąż dostał wezwanie z WKU na szkolenie wojskowe. Mężczyzna ma 61 lat i czekał raczej na wykreślenie z listy poborowych...

 Mężczyzna w sile wieku zabrany do szpitala z podejrzeniem covid -19, bo bolał go brzuch i miał gorączkę. Zmarł po 3 dniach na zapalenie otrzewnej, bo zamiast zrobić diagnostykę brzucha , badano go na covid, tymczasem wyrostek mu pękł i spowodował szybką śmierć.


W Biedronce sprzedawano pączki po 2,99 za 12 sztuk w tłusty czwartek, niektórzy kupowali po 3 kartony. Ciekawe, ile z tych pączków wylądowało na śmietniku?
W lokalnej piekarni natomiast pączki były po 2,50 za sztukę, wczoraj po 60 gr i po co było tyle piec?
Marnotrawstwo i tyle!

środa, 10 lutego 2021

Przegadane, przemyślane...

 

Mówiono już wielokrotnie, że zmieniło znaczenie wiele nazw i symboli. 

Nawet najbardziej oczywiste, zdawałoby się sytuacje urastają do rangi absurdalnych i zadajemy sobie pytania o prawdziwy sens niektórych działań.

Ludzie rozmawiają ze sobą, obserwują, komentują,  może nawet intensywniej, niż to kiedyś bywało, bo brak nam  rozmów i spotkań, choćby przez telefon czy kamerkę. A z tych dyskusji wiele ciekawych refleksji wyłapać można.

Taka chociażby czerwona błyskawica używana na protestach kobiet, bo tęcza to już symbol dawno zdegradowany. Błyskawice pojawiły się niedawno, widuję za to coraz częściej te symbole w oknach domów, na szybach samochodów, bo choć w taki sposób niektórzy chcą pokazać swoje poglądy - czerwona błyskawica na czarnym tle i wszystko wiadomo.

Jestem jeszcze w stanie zrozumieć niechęć niektórych środowisk do owych protestów i czerwonych błyskawic, ale doprawdy nie potrafię i nie zrozumiem niechęci do czerwonego serduszka WOŚP.

Wymazywanie go ze zdjęć, zwalnianie ludzi za manifestowanie sympatii, przeganianie wolontariuszy, oskarżenia o różne machlojki... zawiść doprawdy krętymi drogami chadza.

Gdy tak spojrzeć na całe dobro, które czyni ekipa Jurka Owsiaka, to zachodzi pytanie, gdzie trafiają fundusze Ministerstwa Zdrowia czy NFZ? Zadłużone szpitale, niezakontraktowane zabiegi, kilkuletnie oczekiwanie na operacje...

Sprzęt szpitalny, karetki, sprzęt antycovidowy, szkolenia pierwszej pomocy i wiele innych - wszystko ze zbiórek Orkiestry. Czym leczyliby nas lekarze w szpitalach, gdyby nie sprzęt orkiestry?

Fundacje i osoby prywatne zbierają na budowę szpitali, specjalistycznych ośrodków i leczenie za oceanem lub zakup drogich leków w Polsce.

Jaki jest w tym udział naszego państwa?

Dla dzieci z rzadkimi chorobami zabrakło 20 mln złotych, gdy wielokrotnie więcej dostaje niejaki rydzyk na swoje fanaberie. 

Gdy znajoma znajomej zapytała swoją mamę, dlaczego wysyła 600 zł dla rydzyka, zamiast na chore dzieci, starsza pani odparła, że chore dzieci mają rodziców, a ojciec dyrektor to ostoja polskości i tradycji!

O matko i córko! Czyż jest bardziej szlachetny cel, z którego efektów wszyscy korzystamy, bo i na seniorów zbierano, a i nasze wnuki mogą kiedyś potrzebować.

 Wdowy , seniorki, emerytki w obronie rydzykowych wartości i wątpliwego patriotyzmu, kosztem nowych butów na zimę czy cieplejszego palta.

 O jakie walczą wartości i  w czym ów patriotyzm i tradycja się przejawiają?

Tradycja czego? Rozpasania dla wybranych i krzewienia nienawiści? Tej Polski dla Polaków tylko i tylko dla męża z żoną i gromadką dzieci na utrzymaniu państwa?

Wczoraj w rozmowie z koleżanką usłyszałam : wiesz, ja już nie potrafię być patriotką i chyba nie chcę, gdy widzę tych rydzyków, kaczyńskich, kurskich, lichockie i godek to mam ochotę wyjechać daleko, ale za stara jestem, by gdzieś tam w świecie zaczynać od nowa.

Ilu z nas ma czasem podobne myśli?

Na szczęście, obok tych, co wolontariuszy przeganiali, znaleźli się proboszczowie, którzy cały urobek z tacy kościelnej na WOŚP przekazali lub przynajmniej dzieciakom zbiórki pod kościołem nie utrudniali.

I cała armia tych, bez których wielkie dzieło pomocy nie mogłoby się odbyć. Mam nadzieję, że na 30 granie orkiestry Wielkich Serc Jerzy Owsiak dostanie Nobla.


I dlatego nie dołują mnie doniesienia o niektórych absurdach i postępkach na szczytach władz kościoła czy władzy cywilnej, bo jednak dobra w narodzie jest więcej, o czym można się przekonać, gdy opuści się swój bezpieczny zaścianek i z rodakami pogada...

Najlepszym przykładem covidowa rzeczywistość. Ile pomocy i życzliwości odczuło wielu z nas w podbramkowej sytuacji, nawet telefon z propozycją pomocy może podnieść na duchu. Gdy nie ma ktoś krewnych, a zdarzy się kwarantanna, nic tak nie cieszy jak świadomość, że zawsze możemy na kogoś liczyć, bo nie wszędzie wolontariusze z pomocą docierają...

Moja bratowa zapytała mnie kiedyś w imieniu swojej siostry, czy w razie zachorowania rodziny na covid, zajmę się psem przygarniętym ze schroniska, bo już raz przeżył traumę i nie chcieliby go znowu oddawać do psiego przytułku. Gest normalny dla mnie, nie wyobrażam sobie odmowy, ale dla kogoś wielka ulga i poczucie bezpieczeństwa.

Rozmawiajmy, wspierajmy choćby słowem, róbmy niespodzianki i drobne przysługi, które często nie kosztują wiele, a innym zmieniają szarą rzeczywistość w przyjazny i bardziej kolorowy świat.

sobota, 6 lutego 2021

Bo wyleciała kominem...

 


W czasie wolnym od czytelników i papierkowej roboty studiuję sobie czasami to i owo. Tym razem wpadła mi w ręce książka pana Bronisława Majewskiego "Inowrocław, jaki był" .

Autor zawiaduje miejscowym biurem podróży PIAST, a jako absolwent naszej szkoły podarował bibliotece cały cykl książek o naszym mieście. Podziwiam go za wytrwałość w poszukiwaniu źródeł i pasję tropiciela ciekawostek historycznych.

Wspomniana książka w jednym z rozdziałów traktuje o ostatnim na Kujawach procesie czarownic.
Procesy takowe nie zakończyły się w okresie średniowiecza i nie dotyczyły tylko Europy.
Jeszcze pod koniec XIX wieku w Meksyku miały miejsce badania osób podejrzewanych o czary, a nawet spalono dwie kobiety, którym udowodniono porozumienie z diabłem.

Także Kujawy miały swoje czarownice czyli CIOTY. Każda niemal miejscowość mogła pochwalić się swoja, ale najwięcej ciot podobno doliczono się w Pakości (tam, gdzie teraz jest Kalwaria) i w Bożejewicach.

W Inowrocławiu ostatni proces o czary miał miejsce w 1726 roku. Oskarżoną była niejaka Anna Samsicka, którą osadzono w lochu i zwołano komisję inkwizycyjną.
W skład komisji weszli sami duchowni wyższej rangi, ale i miejscowy proboszcz. Zebrano 19 świadków, których po wybadaniu zaprzysiężono.
Przed przesłuchaniami w wieży ratuszowej (dziś nie istniejącej) odbyła się msza w kościele św. Mikołaja.

Niektórzy świadkowie zeznawali na żywo, inni przedłożyli podpisane protokoły zeznań.

trudno uwierzyć, że w owym czasie dawano wiarę następującym zarzutom: 
* gdy spojrzała na syna jednego ze świadków i przemówiła - oby cię kołtun skręcił - temu się włosy zaraz zwinęły i zaniewidział...
* obwiniona rzuciła urok na krowy, które zamiast mleka krew dawały...
* jak sprawdzano, że akurat Anna urok rzuciła? wrzucono do naczynia z wodą kawałek chleba i kawałek węgla drzewnego, a gdy węgiel poszedł na dno, znak to był, że kobieta urok rzuciła...
* 12 osób przysięgało, że Samsicka ma w sobie czarta, bo do mężczyzn, którzy przechodząc chrząkają woła - już mu się miodu chce, już mu w gardle zaschło...
* niejaki Rachwał Bigos, miejscowy szewc miał zeznać, że oskarżona, posmarowawszy się maścią przez komin wyfrunęła, co i on uczynił, by ją śledzić, na sabat dotarł, ale niczego tam nie jadł ani nie pił ze strachu...
* cyrulik Stanisław Graczak zeznawał, że Samsicka w oczach ma zygzaki i językami różnymi włada, w tym łaciną...

Anna Samsicka do kontaktów z diabłem nie przyznała się. Próba utopienia obwinionej nie powiodła się, gdyż pod jej ubraniem znaleziono pęcherze zwierzęce, które ją na wodzie utrzymywały.

Obłożono więc jej ciało słomą i chrustem i żywcem na pagórku Młyńskim spalono.
Gawiedź wracająca z widowiska nie w pełni była przekonana o jej winie, niektórzy wręcz wątpili, czy w ogóle ciotą była.
źródło grafiki tutaj

środa, 3 lutego 2021

A ma pani coś o dinozarłach?

 Zadano mi pytanie - co lubią czytać teraz dzieci?

Trudno o jednoznaczną odpowiedź...według mnie, najważniejsze jest zarazić je w ogóle czytaniem i wpoić nawyk korzystania z biblioteki, bo jeśli rodzice  książki nie kupią, lub sami takowego nawyku nie mają, to dzieciom do książki będzie coraz dalej.

Na pewno dzieciaki wybierają oczami, zwracają uwagę na kolory i wielkość czcionki (podobnie jak seniorzy), w drugim rzędzie liczy się treść lub to, co polecają koledzy, no i Pani. Wpływ wychowawcy w pierwszym okresie jest duży. Zdarza się, że gdy Pani wspomni o jakiejś książce lub przyniesie na zajęcia, to na przerwie połowa klasy jest w bibliotece i pyta o tę właśnie książkę.

Dzieciaki dziś uwielbiają historie o rówieśnikach, psotnych i odważnych, a najlepiej, gdy mało jest tekstu, a sporo dowcipnych ilustracji, jak na przykład w Dzienniku Cwaniaczka. Ta książka nieustannie bije rekordy popularności.

Taką cwaniaczkową wersją dla dziewczynek są perypetie niejakiej Zuźki Zołzik.

Przygody Neli Reporterki na różnych kontynentach to pozycja dla bardziej wyrafinowanych czytelników, bo to i grubość spora i zainteresowania konkretne być muszą,  niektórzy oglądają tylko obrazki, ale są też i tacy, którzy mają w domu cały cykl i sprawdzają czy biblioteka ma coś dodatkowo.


Osobiście polecam dwie serie do nauki czytania dla najmłodszych czytelników czyli Pierwsze czytanki oraz Czytam sobie. Seria "Pierwsze czytanki" ma duże czcionki i każda opowieść zawiera w sobie jakieś przesłanie, doskonała do przegadania z dzieckiem lub wnukiem.

Czytam sobie to rewelacyjna seria książek z podziałem na kategorie wiekowe lub raczej stopnie zaawansowania umiejętności czytelniczych. Trzymamy je w specjalnych skrzynkach, bo są małego formatu. Dzieciaki same wybierają, a wybierają skutecznie, bo nigdy w skrzynkach nie bywa pełno i ciągle pytają, czy kupiłam jakieś nowe...



Prezentowane powyżej to także hity dla miłośników serii, podobna szata graficzna, zwariowane przygody bohaterów i przyjazna w czytaniu...

Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai to hit nad hity. Myślałam, że kiedyś się znudzi, ale co roku pasjonuje nowe pokolenia czytelników i to już od pierwszej klasy. Tytułów jest sporo, sama przeczytałam kilka i polecam.

Opowieści o zwierzętach to niezmiennie przyciągający dzieci magnes, ile by nie kupić do biblioteki, wszystkie będą przeczytane, zwłaszcza seria Zaopiekuj się mną.
 
P.Rosiak też ma swoich wielbicieli, zwłaszcza tych, co wolą cienkie czytadła, bo stron ma niewiele i większość to obrazki, cóż - takie znamię czasu, że obraz rządzi światem, choć o dziwo, o komiksy rzadko dzieciaki teraz pytają. Czasami proszą o Kajka i Kokosza lub Tytusy, ale to raczej z podpowiedzi rodziców wynika, bo tata na przykład  z sentymentem wspominał swoje lektury...

Przykładowe zapytania dzieci z ostatniego tygodnia:
- a ma pani coś o dinozarłach?
- ja poproszę o księżniczkach
- czy jest książka o broniach?
- ja czytam tylko o samochodach, na bajki jestem za duży!
- a co to czarne dziury? niech mi pani pokaże!
- ja bym chciał o piramidach i mumiach!
- a jest taka, jaką koleżanka kiedyś wypożyczyła?


 A co czytają Wasze dzieci lub wnuki, ciekawa jestem bardzo!