wtorek, 30 sierpnia 2022

Gdy wracasz z wakacji...

 Gdy wracasz z wakacji, urlopu, wizyty u rodziny lub przyjaciół zawsze coś przywozisz. Pamiątki, mapki, bilety, smakołyki, owoce zebrane w lesie lub w zaprzyjaźnionym ogrodzie itp.

Kiedyś nawet wieźliśmy ze Śląska zamrożoną rybę, wielkiego karpia, owiniętego w gazety i ręczniki, i o dziwo dojechał w stanie zamrożonym do domu:-)

Z Krety wieźliśmy oliwę i miejscowe trunki, na szczęście nic się zbiło, nie uszkodziło, choć na lotnisku w poznaniu z walizki jakiejś pani ciekła tłusta oliwa, wolałam nie myśleć, jak wyglądają jej ubrania...


W Kazimierzu, jak pisałam wcześniej zakupiliśmy obraz. Dlaczego ten?
Bo klimatyczny i ta para pod parasolem, no i nie był zbyt drogi!


Także z Kazimierza pamiątki i książka ze zwiedzania domu Marii i Jerzego Kuncewiczów. 


Oscypki to musowo dla rodzinki, bo tylko te prosto z gór smakują jak należy.


Motki włóczki od przyjaciółki, która robi na szydełku chusty, ale ta akurat włóczka zamówiona w ciemno nie sprawdziła się, a mi się przyda. W jednym motku jest aż 1000 m!
Gdyby ktoś chciał nabyć chustę na zimę, to zajrzycie TUTAJ


Sadzonki aloesu, które już trafiły do doniczek, niechaj rosną i cieszą oko.


Obowiązkowe magnesy, na lodówce jeszcze sporo miejsca na kolejne.


Owoce jeżyny leśnej, które zbieraliśmy sami, a po powrocie do domu trafiły do zamrażarki. Przy zbieraniu z krzewów zjedliśmy chyba drugie tyle, umyte były po deszczu.


Bywa też tak, że spotykamy się ze znajomymi lub rodzinką i wymieniamy zdobyczami z rozmaitych podróży. Dzięki takiej wymianie upominków i wrażeń dostałam kalendarz z zabytkami Mediolanu, a smakowałam włoskiego drinka,  szwajcarskiej i czeskiej czekolady oraz pomidorów wyhodowanych własnoręcznie z nasion przez bardzo pracowitego seniora z Wielkopolski.


No i oczywiście przywiozłam spory zapas książek na jesienne wieczory i tysiące zdjęć, bo pamięć ulotna jest!
A co Wy kupiliście lub dostaliście w tym roku?

P.S. 
cały czas polecam drugi blog, mało czytania, jedna fotka, ale pogadać jest o czym...

piątek, 26 sierpnia 2022

Co nowego...

 Spacery po swoim mieście przynoszą nowe odkrycia, czasami wyjeżdżasz na dłużej, a po powrocie niespodzianka : nowa fontanna, skwer, nowe latarnie...


Tak właśnie zaskoczyła mnie informacja  o powstaniu ogólnie dostępnego domku do uloterapii.
Konstrukcja domku zawiera wkomponowane odpowiednio  4 ule, a w nich łącznie 10 tyś, pszczół, oczywiście bez kontaktu z osobami korzystającymi z domku.
Wewnątrz tej nietypowej budowli poddajemy się kuracji aromatami i brzęczeniem owadów, nie wiem jakie to wrażenie, bo jeszcze nie korzystałam.
A taką informację podaje lokalny portal informacyjny:

Powietrze to jest pozbawione bakterii, wirusów oraz grzybów. Wypełnia je natomiast zapach propolisu, wosku, miodu i pyłku pszczelego. Sesja w domku do uloterapii wspiera układ nerwowy, pomaga walczyć z bezsennością, działa kojąco na układ oddechowy oraz sercowo-naczyniowy. Dodatkowo kontakt z pszczołami łagodzi stres, zmniejsza zmęczenie, a wibracje powstające w ulu wspomagają przemianę materii – mówi Dariusz Wiśniewski, pasjonat pszczelarstwa i opiekun pasieki w Galerii Solnej."

W środku domku są dwie leżanki, a powietrze wilgotne o temp.ok.30 stopni. Seans może trwać od kilku minut  do kilku godzin. Seria seansów uloterapii leczy m.in. bezsenność, choroby układu nerwowego i oddechowego, wspomaga odporność, niweluje stres.
Przeciwskazaniem do korzystania z domku są:  alergie, rozrusznik serca, nowotwory, kamica nerkowa i przyjmowanie niektórych leków.

( źródło informacji:https://ino.online/post/20407/w-inowroclawiu-stanal-domek-do-uloterapii.html)


Kolejna nowość to galeria pod chmurką, czyli wystawa plakatów Andrzeja Pągowskiego, najlepszych prac promujących filmy, spektakle teatralne i koncerty.
Miło było przypomnieć sobie  te najbardziej znane i te mniej znane, bez wyjeżdżania z własnego miasta.
 A co Was ostatnio zaskoczyło w pobliżu własnego domu?

środa, 24 sierpnia 2022

Jak fajnie mieć urodziny :-)


Podobno kobiecie nie zagląda się w metrykę, ale lustro nikogo nie oszuka, a poza tym, w pewnym wieku ważna jest każda rocznica, byle mieć ją z kim obchodzić.
 Bywa też tak, że nawet gdy nie zamierzasz świętować, to życzliwe ci osoby przypominają, że warto i robią miłe niespodzianki.
Im wszystkim chciałam dziś i  tutaj podziękować.




Najpierw była prześliczna kartka i komplet i czekolada ceramiczny od przyjaciół ze Śląska - Gabrysiu i Bogdanie, każde śniadanie mi o Was przypomina.
A to napis na naczyniach, domyślam się, co oznacza, bo nie znam czeskiego

"Prosto nej kamaradka pod sluncem i nad nim..."


Kolejny podarunek przyniesiony przez listonosza od Grażynki z Dukli, bardzo zdrowa i aromatyczna herbatka z rokitnikiem i piękna zakładka do książek.
Grażynko, Ty wiesz, czego potrzebuje osoba uzależniona od czytania:-)


Bardzo sympatyczna kartka od Morgany z Alwerni, jest na niej wszystko, co lubię, a bedzie mi przypominać, by nie oddawać się lenistwu, tylko wsiadać na rower i ćwiczyć kondycję.
 Dziękuję, kochana!


Upominek od męża, postanowił porozpieszczać mnie zapachowo, ale nie ryzykował z wyborem i podarował bon upominkowy, co bardzo doceniam:-)



Wreszcie kartka i zaproszenie do salonu kosmetycznego od rodzinki w kwiecie wieku, bo z młodzieżą dopiero będę świętować w kolejny weekend.
Życzenia telefoniczne i smsy także wzruszają, bo czyż nie miłe jest to, ile osób o nas pamięta?

Wśród wielu życzeń od rodziny i przyjaciół najczęściej powtórzone zostały życzenia zdrowia, dobrego nastroju, kondycji do realizowania wycieczek i miłości bliskich.
Tego także życzę wszystkim tu zaglądającym i biegnę szykować się na kolejne spotkanie urodzinowe z koleżanką:-)

 


niedziela, 21 sierpnia 2022

Dlaczego odchodzą?


Brakowało nauczycieli już w ubiegłym roku szkolnym, alarmowali dyrektorzy, informowały związki zawodowe, dziwili się rodzice.

Nauczycieli brakowało z wielu powodów, odchodzili na emeryturę, zmieniali miejsce pracy, leczyli aparat głosu lub psychikę, umierali ( na covid, nowotwory, zawały).

Wielu odeszło z zawodu także w tym roku, nawet nauczyciele nagradzani, wybierani w rankingach, zapaleńcy z pasją. 

Pan minister od edukacji nie widzi problemu, wręcz przeciwnie, każe czekać do września, bo zawsze bywały braki. Strajki sprzed pandemii pokazały, jak małe poparcie, a nawet wrogość spotykają nauczyciele ze strony opinii publicznej, a zwłaszcza rodziców uczniów.

Niepokoi zwłaszcza odchodzenie ze szkół nauczycieli przedmiotów ścisłych i zawodowych, o których coraz trudniej, bo jeśli można załatać braki wśród nauczycieli  historii, języka polskiego, plastyki, tak nie znajdzie się nauczyciela mechatroniki, elektromechaniki, obsługi obrabiarek cyfrowych, wymiarowania itp. Zresztą, jak wygląda to łatanie etatów w szkołach, to wiedzą tylko nieliczni, może niektórzy rodzice, którzy dziwią się, że syn/córka część lekcji spędza w świetlicy szkolnej.

Dlaczego odchodzą? Przyczyn jest wiele:
- niezrealizowane  obietnice podwyżek nauczycielskich  zarobków ( przemysł i szkoły prywatne dają na starcie 2-3 razy tyle)
- biurokracja i sprawozdawczość, zabierające czas na inne czynności
- mnóstwo dodatkowych obowiązków poza planem pracy ( za podobne dodatkowe czynności w innej firmie są premie i nagrody, nawet raz na kwartał lub po wykonaniu projektu)
- długi i skomplikowany awans zawodowy, uwarunkowanie  kariery od czynników niezależnych od nauczyciela
- realizowanie (często wbrew sobie) wprowadzanych ostatnio zmian w systemie oświaty , 
- wypalenie zawodowe i wygórowane oczekiwania ze strony różnych podmiotów, bez należytego wsparcia merytorycznego i psychologicznego ( nie radzisz sobie? zmień zawód)
- lekceważące, wobec postulowanych  przez środowisko zmian,  stanowisko władz oświatowych (pozorne konsultacje, oszukiwanie opinii publicznej, pogardliwe wyrażanie się o nauczycielach i zarzucanie niekompetencji)
- zapowiadane oszczędności w szkołach i innych placówkach oświatowych, które wedle władz generują zbyt duże koszty, zwłaszcza szkoły średnie
- nadszkoleniowość (zmuszanie nauczycieli do ciągłego uczestnictwa w kursach, warsztatach, studiach podyplomowych, które nie wnoszą do ich warsztatu pracy niczego wartościowego, ale dyrektor czy kurator mogą pochwalić się , ze jego pracownicy ustawicznie dokształcają się)

Pewnie nie wszystko wymieniłam, bo i całe spektrum problemu trudno ogarnąć.
Nie zdziwcie się jednak, gdy w szkole, którą wybrało Wasze dziecko/wnuk/siostrzeniec nagle nie będzie naboru na wymarzoną specjalizację, bo dyrektorowi nie udało się namówić  nauczyciela, by zrezygnował z pracy w dużej firmie na rzecz szkoły, gdzie wprawdzie jest dłuższy urlop, ale odpowiedzialność i zakres obowiązków są większe, a zarobki niestety mniejsze.

Średnia wieku nauczycieli, jak i pielęgniarek bardzo wzrosła, młodzi ludzie nie garną się do tego zawodu, a uczniowie wolą młodych pedagogów.

Jeśli macie dodatkowe informacje lub własne refleksje, chętnie poczytam w komentarzach.

czwartek, 18 sierpnia 2022

A w Krakowie...

Być tak blisko i nie zajrzeć do Krakowa? Dwie i pół godziny busem i wysiedliśmy na dworcu autobusowym. Obwarzanki zakupiwszy, ruszyliśmy ku Sukiennicom.

 Tłum większy, niż dwa lata temu, gwarno, stoiska z różnościami pod Sukiennicami, ceny dla turystów zagranicznych raczej.

W drodze na rynek oczywiście obowiązkowe fotki przy obrazach i Barbakanie, rzut oka na Bramę Floriańską i ruszamy w poszukiwaniu Muzeum Czartoryskich. Jeszcze telefon do rodzinki i konsultacja, że pewnie nie uda się bez rezerwacji biletu przez Internet.... a tu niespodzianka!

Bilety nie tylko są, ale w dodatku gratisowe, hurra! Pan ochroniarz oświecił nas  jeszcze w tym , że o 10.00 czekało na wejście ze 100 osób, a my tu z marszu, niesamowite!



Czekaliśmy na to długo, bo najpierw remont, potem pandemia, więc nie mogliśmy uwierzyć w swoje szczęście. Ekspozycja cudnie zaplanowana, można przysiąść na ławeczkach i kontemplować, nawet dzieci specjalnie nie przeszkadzały w odbiorze.
Bardzo podobał mi się przestronny dziedziniec i pomost łączący skrzydła muzeum , była też winda oraz inne udogodnienia dla niepełnosprawnych.




Wszystkich zbiorów nie ma sensu tutaj opisywać, kilku postów wymagałby ten zabieg, ale muszę wspomnieć o jednej sali, gdzie w półmroku i kompletnej ciszy czekała na zwiedzających "Dama z gronostajem". Nikt mi nie powie, ze nie ma różnicy między zobaczeniem obrazu na żywo, a oglądaniem reprodukcji czy zdjęcia w Internecie. Takie samo silne wrażenie zrobiła na mnie Flora Rembrandta, oglądana dawno temu w Muzeum Narodowym w Warszawie.


Opuściwszy jedno skrzydło muzeum skierowaliśmy się do drugiego z ekspozycją sztuki starożytnej.
Zbiory dużo mniejsze, ale jeszcze nie wszystko zostało wystawione, remont jeszcze trwa.



Po takich przeżyciach trzeba było wypić kawę w zacisznym miejscu i zjeść lody. 
Podreperowani fizycznie ruszyliśmy na Wawel.


Tu oczywiście sesja zdjęciowa z kwiatami i kilka rund po dziedzińcach, by napawać się znanymi widokami. Wnętrza udało się nam zwiedzić dwa lata wstecz, bo w czasie pandemii łatwo było o bilety.


Tym razem dotarliśmy do ogrodów zamkowych, które nie tak okazałe, jak w Książu, ale pięknie zaprojektowane i z bonusem, bo wewnątrz zaskoczyła nas mile wystawa rzeźb. Nie znam się na sztuce, ale podobały mi się wariacje na temat fauny egzotycznej i rodzimej.



Czego tam nie było! pawie, smoki, flamingi, sowy, owce, mrówki giganty itp.


Czas krakowski niemiłosiernie nam się kończył, zjedliśmy jeszcze obiad w restauracji Gate of India, bo tylko tam nie było ludzi, danie smaczne, lekkostrawne i na naszą kieszeń. Kelner tyle razy nam się kłaniał i dziękował, że aż mi głupio było...


Na koniec nie omieszkaliśmy odwiedzić Sukiennice, kupić kolejne obwarzanki, bo pyszne i znajomym szlakiem skierować kroki do dworca autobusowego, bo przed nami dwie i pół godziny drogi powrotnej do Zawoi,  z pięknymi widokami, przez Maków Podhalański i Suchą Beskidzką.

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Podsłuchane w Zawoi...


1. Kasa zmienia ludzi - rozmowa w busie do Krakowa
- widzę Stasiek, że jeszcze jeździsz liniowym, a kiedy na emeryturę?
- nigdy, jo to lubie, a zresztą kto dzisiaj z emerytury wyżyje?
- a wiesz, wczoraj wiózł nas Kazik, ale odkąd doszedł do piniędzy, to honorny taki, nie kłanio się, opryskliwy jakiś!
- no toć wiadomo, że kasa zmienia ludzi....



( stylizowane na stare chałupy drogie rezydencje)

2. Czym palicie sąsiedzie? - rozmowa na przystanku

- węgiel kupiliście, sąsiedzie, bo na składzie ino piasek i cement teraz, przebranżowili się czy jak?

- a gdzie tam, nawet jakby był, to za co? 

- to cym palicie, jak nocki zimne?

- jak to cym? cym popadnie, drzewo, plastik, stare meble...

( ogłoszenie na przystanku)


3. Przez Internet nie to samo... - kierowca zagaduje pasażerów

- a witam, witam, przerwa w urlopie, że do Krakowa jedziecie?

- a nie, my już na emeryturze, domek mamy w Zawoi, ale jedziemy rachunki popłacić i pocztę odebrać, bo to już sierpień dawno...

- no jak to, przecież teraz wszystko przez Internet, nawet rachunki, zakupy i leczenie...

- a nie, nie ma to, jak osobiście, Internety to dla młodych!


( w Zawoi zrealizowano szwajcarski projekt , w ramach którego 3007 domów zaopatrzono w panele słoneczne, ale palenie drewnem jest cały czas powszechne )

4 . Tu Putin nie dotrze - rozmowa przed leśniczówką

- piękny zakątek pan tu zorganizował, drewniane domki, ognisko, szkółka leśna....

- można wynająć na imprezę ze znajomymi, tylko zadzwonić trzeba wcześniej

- sporo domów tu się buduje, gdzie nie idziemy, to nowe wille i domki letniskowe

- a tak, mówią, że Zawoja ostatnio modna, bo tu Putin nie dotrze...

- ale dzikich terenów ubywa, gdyby nie park narodowy...

- co tam dzicz, pieniądz rządzi światem, a bogaty lubi luksusy, po górach nie chodzi, tylko w jacuzzi siedzi......

( domki z sauną i jacuzzi powstają jak grzyby po deszczu...)

czwartek, 11 sierpnia 2022

Zdradliwa góra

 Babia Góra słynie z tego, że kapryśna jest, potrafi zaskoczyć pogodą, więc trzeba zabrać plecak z wyposażeniem na każdą okoliczność, nawet rękawiczki i termos z herbatą mogą się przydać.

Wybraliśmy się na szlak łatwiejszy, z Przełęczy Krowiarki, kiedyś musieliśmy prosić właścicielkę kwatery o podwiezienie tam, teraz kursuje busik specjalnie dla wspinaczy.

Pogodę zapowiadali dobrą, bez upału, ale i bez deszczu czy burzy. Do Sokolicy (pierwsza platforma widokowa) idzie się ciągle pod górę, ale widoki zachwycają. Nie tym razem jednak. Mgła wzięła nas w swoje objęcia i nie chciała puścić.



Tu jeszcze było ciepło, ale żmije na szczęście stroniły od ludzi...
Myślałam, że turyści w klapkach to już legenda, ale przysięgam, że w drodze powrotnej mijałam kobietę w japonkach, spódniczce mini i bluzeczce, bez plecaka. nie wiem, jak przetrwała na górze wiatr i zimno, ale i tak weszła dość wysoko.



Przepraszam za wrzucanie zdjęć ze swoim wizerunkiem, ale chciałam, byście zobaczyli, jak na górze było zimno, wręcz zimowo!
Nie zostaliśmy więc długo na Diablaku ( 1725m) , woleliśmy zejść 200m niżej, w stronę Małej Babiej Góry, bo tam i cieplej, i widoki lepsze.


A droga powrotna to już była bajka. Z kawą i szarlotką w schronisku i takim dialogiem z przygodnym turystą:
- czy mogę się przysiąść?
- za pół pani szarlotki bez zastrzeżeń
- ale za chwilę dojdzie mąż z kawą, więc dwie osoby
- nie ma sprawy, ale czy mogę wymienić pól ciastka na długopis?
Niestety długopisu nie miałam przy sobie, więc pan poszedł szukać dalej.





Piękne widoki, cieplejsza aura, jagody i maliny na wyciagnięcie ręki.


Czy ma ktoś pomysł, co to za odcisk na skale obok moich butów?


Roślinność pod Babią Górą zawsze zachwyca...

Tak oto, na 60 urodziny zrobiłam sobie prezent z wejścia na kapryśną górę i dałam radę.
 I jestem z siebie dumna.