Zanim chmury nawiedziły nasze niebo i deszcz zrosił spragnioną ziemię, wybraliśmy się na długi spacer. Ostatnia kwietniowa niedziela, ale nowe przyjemności i atrakcje.
Na rynku w centrum miasta wystawa, która przywędrowała z Poznania - Powstanie Wielkopolskie. Świetna instalacja, bogactwo zdjęć upamiętniających wydarzenia tamtego czasu, w tle słychać pieśni patriotyczne.
Na zdjęciach, oprócz ważnych postaci powstania także cywile, prości ludzie, różne ciekawostki.
Moją uwagę zwrócił Elementarz dla dzieci z 1909 roku, a w nim tekst "Henio kupcem"
Dla tych, którzy mogą mieć problem z odczytaniem ze zdjęcia przepisuję:
Henio stoi za kramnicą, kłania się gościom. Goście, to Kasia, Ignaś i Jaś. Kasia prosi o pół funta kawy, Ignaś o funt cukru.
Mały Jaś chce fig za 10 fenygów. Henio waży towary, zawija w papier i wręcza gościom.
Goście płacą za towary. Pieniądze to skorupki i małe kamyczki.
Prawda, że uroczy tekst? Moje babcie używały jeszcze takich miar: funt, pół funta, ćwierć funta...a w szkole uczyli o gramach i kilogramach.
Od wystawy droga zawiodła nas na cmentarze, by sprawdzić czy wichury i burza piaskowa nie zrobiły szkód na grobach.
Nagrodą była pyszna pizza ze szpinakiem i mozzarellą w restauracji o romantycznej nazwie RÓŻE, FIOŁKI I ANIOŁKI i herbata - biała o smaku imbirowo-gruszkowym.
Podana w dzbanku, a ta piramidka na talerzyku to opakowanie tiulowej torebki do zaparzania. Aromatyczna i lekko pikantna herbatka.
Zwieńczeniem spaceru była wizyta w parkowej palmiarni i wyszukanie niespodzianek. I były - kwitnący hibiskus oraz owoce opuncji.
Wróciliśmy tuż przed deszczem i podwójna przyjemność - niedzielna kawa plus złoto z nieba na spragnioną ziemię i rośliny.
Udana ostatnia kwietniowa niedziela...
poniedziałek, 29 kwietnia 2019
piątek, 26 kwietnia 2019
Wieża jak z bajki...
Wpis dedykuję Anabell, która zdradza nam piękno berlińskich kamienic. Obiecałam kilka fotek ze szczegółami naszej architektury.
Wybrałam elementy z wieżyczkami, których sporo na każdym kroku.
Czyżby architekci mieli z tyłu głowy bajki zapamiętane z dzieciństwa?
Wszak wieża kojarzy się z twierdzą nie do zdobycia, z siedzibą uwięzionej królewny czy punktem widokowym.
W każdym razie taka wieża to atrakcyjny element każdego budynku lub budowla samodzielna.
Ta widoczna na zdjęciu z lewej to fragment zabytkowego budynku, w którym mieściła się niegdyś siedziba miejscowego banku i mieszkał jakiś czas Stanisław Przybyszewski. Obecnie budynek oczekuje na generalny remont, co wymaga sporych nakładów finansowych i baczności konserwatora zabytków.
Budynek stoi przy ulicy wiodącej do uzdrowiska o 140 - letniej historii i pięknych kamienic nie brakuje, wiele zresztą doczekało sie odświeżenia elewacji, by nie straszyły turystów.
Te dwie wieże to część solankowych tężni, stanowią początek i koniec konstrukcji, w tej z prawej strony znajduje się wejście na szczyt drewnianej zabudowy, a w sezonie wiosenno - letnim kawiarenka i sklepik z pamiątkami.
Delikatna biała wieża wieńczy budynek zakładu przyrodoleczniczego, wieże są zresztą dwie, na drugiej powiewa flaga. Zdjęcie zrobione dużo wcześniej, gdyż teraz wieżę okala rusztowanie...
Nawet Urząd Miasta mieszczący się także w zabytkowym budynku ma swoją wieżę, na której umieszczony był zegar słoneczny, ale po kolejnej renowacji zniknął, nie wiem dlaczego...
Wieża ciśnień usytuowana na skraju parku miejskiego jest od dawna nieczynna. Swego czasu penetrowana przez chuliganów i bezdomnych ma także mroczny element - podobno młody człowiek skacząc z wieży popełnił samobójstwo. Istnieją też wzmianki, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Wieże kościelne to nic nowego, na tym zdjęciu spodobało mi się zestawienie z latarnią - fotkę robił mój mąż.
Dwa w jednym czyli wieżyczka będąca zwieńczeniem ogromnej kopuły na kościele garnizonowym.
Czy w Waszych miejscowościach widzieliście jakieś wieże, wieżyczki lub kopuły?
Wybrałam elementy z wieżyczkami, których sporo na każdym kroku.
Czyżby architekci mieli z tyłu głowy bajki zapamiętane z dzieciństwa?
Wszak wieża kojarzy się z twierdzą nie do zdobycia, z siedzibą uwięzionej królewny czy punktem widokowym.
W każdym razie taka wieża to atrakcyjny element każdego budynku lub budowla samodzielna.
Ta widoczna na zdjęciu z lewej to fragment zabytkowego budynku, w którym mieściła się niegdyś siedziba miejscowego banku i mieszkał jakiś czas Stanisław Przybyszewski. Obecnie budynek oczekuje na generalny remont, co wymaga sporych nakładów finansowych i baczności konserwatora zabytków.
Budynek stoi przy ulicy wiodącej do uzdrowiska o 140 - letniej historii i pięknych kamienic nie brakuje, wiele zresztą doczekało sie odświeżenia elewacji, by nie straszyły turystów.
Te dwie wieże to część solankowych tężni, stanowią początek i koniec konstrukcji, w tej z prawej strony znajduje się wejście na szczyt drewnianej zabudowy, a w sezonie wiosenno - letnim kawiarenka i sklepik z pamiątkami.
Delikatna biała wieża wieńczy budynek zakładu przyrodoleczniczego, wieże są zresztą dwie, na drugiej powiewa flaga. Zdjęcie zrobione dużo wcześniej, gdyż teraz wieżę okala rusztowanie...
Nawet Urząd Miasta mieszczący się także w zabytkowym budynku ma swoją wieżę, na której umieszczony był zegar słoneczny, ale po kolejnej renowacji zniknął, nie wiem dlaczego...
Wieża ciśnień usytuowana na skraju parku miejskiego jest od dawna nieczynna. Swego czasu penetrowana przez chuliganów i bezdomnych ma także mroczny element - podobno młody człowiek skacząc z wieży popełnił samobójstwo. Istnieją też wzmianki, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Wieże kościelne to nic nowego, na tym zdjęciu spodobało mi się zestawienie z latarnią - fotkę robił mój mąż.
Dwa w jednym czyli wieżyczka będąca zwieńczeniem ogromnej kopuły na kościele garnizonowym.
Czy w Waszych miejscowościach widzieliście jakieś wieże, wieżyczki lub kopuły?
wtorek, 23 kwietnia 2019
Między ludźmi...
Bywanie w różnych miejscach publicznych obfituje w obserwacje i podsłuchy, nawet mimowolnie.
W marcu bywałam w przychodni i szpitalu, więc takowych smaczków trochę się nazbierało, a wiecie , że lubię zapamiętać i napisać ku pokrzepieniu serc...
Siedzę przed okienkiem rejestracji do kardiologa:
- Musi się pani uzbroić w cierpliwość, bo logowanie do systemu kardiologicznego trwa i trwa
- mam czas i w końcu siedzę...
Pani rejestratorka odbiera telefon od syna, z rozmowy wynika, że wyszedł do szkoły bez tornistra:
- ale czego ty ode mnie oczekujesz, że rzucę pracę i ci ten plecak przywiozę do szkoły?
Uśmiecham się wyrozumiale, bo znam podobne sytuacje z własnego doświadczenia.
-Przepraszam panią, ale to dziecko do grobu mnie wpędzi...o, mamy połączenie, pani termin to kwiecień 2020...
W drodze ze szpitala do domu mijam dwóch panów sprzątających okolice bloku po remoncie:
- No mówię ci, ten piiiiiiiiii sprzedał wszystkie książki, takie ładne, teść mówił, że cenne, a on sprzedał za grosze! Nieuk je.....y, nie wie co dobre, tylko k...wa kasa się liczy!
W przychodni spotykają się dwaj zaawansowani wiekiem emeryci:
- A, witam kolegę!
- Uszanowanie, to jeszcze żyjesz?
- Żyję, nie mam innego wyjścia, zapisali mnie do specjalistów na tak odległe terminy, że szkoda aby przepadły...
- To ja podobnie, zdrowia życzę!
Kolejka do lekarza, pani pyta kto ma jaki numer, ja miałam 10:
- To dobrze, ja mam 28 dopiero
- I już pani przyszła?
- Kochana, tu chociaż jestem wśród ludzi, a w domu co? Nawet psa nie mam...
Gdy rejestrowałam się do lekarza jakąś starsza pani wyjaśniała, że musi się zapisać na popołudniowe godziny przyjęć:
- ale to godziny dla pracujących, emerytów rejestrujemy na godziny poranne
- Trudno, ja muszę wnuki do szkoły zaprowadzić i odebrać...
Na ulicy zaczepia mnie pani z dziewczynką w wieku przedszkolnym i pyta gdzie przystanek autobusu, który dowiezie je do galerii handlowej. Tłumaczę, że to blisko i zamiast stać na przystanku niech idą ze mną to pokażę drogę. Dziecko pyta czy daleko jeszcze...
Gdy docieramy do galerii dziewczynka wybucha płaczem:
- kochanie, aż tak bolą cię nóżki?
- Nieeee, ja chciałam się przejechać autobusem!
Okazało się, że są z małej miejscowości, gdzie nie ma komunikacji i mama obiecała , że tata wysadzi je z auta tak, by mogły dojechać do celu autobusem...
Przy kasie w Lidlu:
- Wymieniam punkty na lemura
- Lemury się skończyły
- To poproszę tygrysa...
No nie mogłam powstrzymać uśmiechu:-)
W marcu bywałam w przychodni i szpitalu, więc takowych smaczków trochę się nazbierało, a wiecie , że lubię zapamiętać i napisać ku pokrzepieniu serc...
Siedzę przed okienkiem rejestracji do kardiologa:
- Musi się pani uzbroić w cierpliwość, bo logowanie do systemu kardiologicznego trwa i trwa
- mam czas i w końcu siedzę...
Pani rejestratorka odbiera telefon od syna, z rozmowy wynika, że wyszedł do szkoły bez tornistra:
- ale czego ty ode mnie oczekujesz, że rzucę pracę i ci ten plecak przywiozę do szkoły?
Uśmiecham się wyrozumiale, bo znam podobne sytuacje z własnego doświadczenia.
-Przepraszam panią, ale to dziecko do grobu mnie wpędzi...o, mamy połączenie, pani termin to kwiecień 2020...
W drodze ze szpitala do domu mijam dwóch panów sprzątających okolice bloku po remoncie:
- No mówię ci, ten piiiiiiiiii sprzedał wszystkie książki, takie ładne, teść mówił, że cenne, a on sprzedał za grosze! Nieuk je.....y, nie wie co dobre, tylko k...wa kasa się liczy!
W przychodni spotykają się dwaj zaawansowani wiekiem emeryci:
- A, witam kolegę!
- Uszanowanie, to jeszcze żyjesz?
- Żyję, nie mam innego wyjścia, zapisali mnie do specjalistów na tak odległe terminy, że szkoda aby przepadły...
- To ja podobnie, zdrowia życzę!
Kolejka do lekarza, pani pyta kto ma jaki numer, ja miałam 10:
- To dobrze, ja mam 28 dopiero
- I już pani przyszła?
- Kochana, tu chociaż jestem wśród ludzi, a w domu co? Nawet psa nie mam...
Gdy rejestrowałam się do lekarza jakąś starsza pani wyjaśniała, że musi się zapisać na popołudniowe godziny przyjęć:
- ale to godziny dla pracujących, emerytów rejestrujemy na godziny poranne
- Trudno, ja muszę wnuki do szkoły zaprowadzić i odebrać...
Na ulicy zaczepia mnie pani z dziewczynką w wieku przedszkolnym i pyta gdzie przystanek autobusu, który dowiezie je do galerii handlowej. Tłumaczę, że to blisko i zamiast stać na przystanku niech idą ze mną to pokażę drogę. Dziecko pyta czy daleko jeszcze...
Gdy docieramy do galerii dziewczynka wybucha płaczem:
- kochanie, aż tak bolą cię nóżki?
- Nieeee, ja chciałam się przejechać autobusem!
Okazało się, że są z małej miejscowości, gdzie nie ma komunikacji i mama obiecała , że tata wysadzi je z auta tak, by mogły dojechać do celu autobusem...
Przy kasie w Lidlu:
- Wymieniam punkty na lemura
- Lemury się skończyły
- To poproszę tygrysa...
No nie mogłam powstrzymać uśmiechu:-)
piątek, 19 kwietnia 2019
Jajecznie
Wielkanoc zawsze kojarzyła mi się z jajkami. Pisanki - wiadomo, zdobione na różne sposoby, ale także świąteczna jajecznica ze szczypiorem serwowana w dyngusowy dzień. Panowie i chłopcy chodzący z dyngusem częstowani byli taką jajecznicą, gdy oni jedli, ja suszyłam przemoczoną piżamę.
Jajka przygotować można na tyle różnych sposobów, że jedząc je codziennie nie powtórzysz tego samego przepisu. Miałam kiedyś książkę "500 potraw z jaj", ale poszczególne przepisy różniły się drobiazgami.
Te sposoby podawania jaj, które znam to:
- jajka na miękko lub na twardo
- jajka w koszulkach lub po wiedeńsku
- jajka sadzone lub jajecznica z dodatkami
- jajka faszerowane
- omlet zwykły i biszkoptowy
- kogel mogel
Wiele jest potraw, do których dodanie jaj jest niezbędne, więc jajka w domu muszą być:
- naleśniki i racuchy, placki
- wypieki
- pierogi, kluski, makarony
- sałatki
Moje babcie mawiały, że gdy w domu są ziemniaki, jajka i mąka to każda gospodyni da radę w kuchni.
Jeśli lubicie jajka, niechaj Wam ich nie zabraknie, smakujcie, ozdabiajcie, dzielcie się. Jak na jedno małe jajko - jest w nim sporo wartości odżywczych, nie mówiąc o łatwości przygotowania. A w jakiej postaci jajka lubicie najbardziej?
W tym roku Wielkanoc rozpieszcza nas pogodą - wychodźcie więc w plener, opalajcie blade lica, biesiadujcie z umiarem.
Oby nie zabrakło Wam radości, bliskości ukochanych osób, pysznych potraw i relaksu dla nabrania sił.
Wszystkiego dobrego wielkanocnego!!!
Dziękuję także za życzenia e-mailowe, pocztowe i wszystkie inne:-)
Jajka przygotować można na tyle różnych sposobów, że jedząc je codziennie nie powtórzysz tego samego przepisu. Miałam kiedyś książkę "500 potraw z jaj", ale poszczególne przepisy różniły się drobiazgami.
Te sposoby podawania jaj, które znam to:
- jajka na miękko lub na twardo
- jajka w koszulkach lub po wiedeńsku
- jajka sadzone lub jajecznica z dodatkami
- jajka faszerowane
- omlet zwykły i biszkoptowy
- kogel mogel
Wiele jest potraw, do których dodanie jaj jest niezbędne, więc jajka w domu muszą być:
- naleśniki i racuchy, placki
- wypieki
- pierogi, kluski, makarony
- sałatki
Moje babcie mawiały, że gdy w domu są ziemniaki, jajka i mąka to każda gospodyni da radę w kuchni.
Jeśli lubicie jajka, niechaj Wam ich nie zabraknie, smakujcie, ozdabiajcie, dzielcie się. Jak na jedno małe jajko - jest w nim sporo wartości odżywczych, nie mówiąc o łatwości przygotowania. A w jakiej postaci jajka lubicie najbardziej?
W tym roku Wielkanoc rozpieszcza nas pogodą - wychodźcie więc w plener, opalajcie blade lica, biesiadujcie z umiarem.
Oby nie zabrakło Wam radości, bliskości ukochanych osób, pysznych potraw i relaksu dla nabrania sił.
Wszystkiego dobrego wielkanocnego!!!
Dziękuję także za życzenia e-mailowe, pocztowe i wszystkie inne:-)
wtorek, 16 kwietnia 2019
Na wisielczy nastrój...
Wybaczcie, że dziś pójdę na łatwiznę i zamieszczę wesołe obrazki, ale nastrój mi siada, więc muszę się nawet sama podbudować, chociaż takimi głupotami.
Może przy okazji przedświątecznych przygotowań ktoś się także uśmiechnie...
Może przy okazji przedświątecznych przygotowań ktoś się także uśmiechnie...
sobota, 13 kwietnia 2019
Cichy krzyk
Wiele osób wspiera nauczycieli na różne sposoby. Wczoraj gdy wracałam ze szkoły zatrzymała mnie mama ucznia z pytaniem - jak długo jeszcze?
Odpowiedziałam, że nie wiem, bo to nie od nas zależy. Mama ucznia na to - nikomu nie jest łatwo, ale nie poddawajcie się, trzymamy kciuki!
Bywają też głosy inne, ale te, mam nadzieję, wynikają z braku znajomości tematu.
Tym wszystkim chcę zadedykować notkę, ale posłużę się słowami mądrzejszych ode mnie, bo jestem tylko szkolnym bibliotekarzem.
Nie chodzi o to by kogoś przekonać, każdy ma prawo do swoich poglądów, ale łatwiej zrozumieć czyjeś racje , czytając u źródła o co chodzi, a nie bazując na info z TVPis
I jeszcze jedno, jako koledzy niestrajkujących nauczycieli nie nazywamy ich kanaliami czy zdrajcami, ale zwyczajnie, po ludzku zastanawiamy się, jak po wszystkim spojrzą nam w oczy?
Głos dyrektora szkoły
Finanse mają znaczenie. Nie można oczekiwać od nas życia powołaniem i misją. Przyznam, że sama, jako samotna matka, musiałam pomyśleć o tym, jak godnie przeżyć i po prostu znaleźć dodatkowe zajęcia, pomimo tego, że jestem dyrektorem i moja pensja jest wyższa. Jako pracodawca widzę, ile osób łączy etat z dodatkowymi godzinami w innych placówkach, firmach. Rozmawiam też z młodymi nauczycielami, którzy chcą odejść ze szkoły, bo pensja jest “za mała, by godnie żyć, a za wysoka, by umrzeć’. Znam to również z autopsji. Dlatego, tak jak często pisałam w przestrzeni bloga, finanse mają znaczenie. Powinniśmy godnie zarabiać.
Jako dyrektor nie będę strajkować, daleko jest mi również do zacietrzewionych polityków i ludzi, którzy eskalują sytuację, ugrywając coś na tym. Jestem ze środowiskiem, które jest zmęczone i sfrustrowane brakiem partnerstwa, dialogu i troski. Sytuacją, która nabrzmiewała od wielu lat. I wierzę, że w końcu połączymy siły nie tylko w walce o godne płace, ale także w codziennej pracy na rzecz edukacji. Mądrej, wzmacniającej, odpowiedzialnej społecznie, mającej szerszą perspektywę.
(Oktawia Gorzeńska jest dyrektorką 17 LO w Gdyni – Szkoły z mocą zmieniania świata według Fundacji Ashoka, koordynatorką projektów, trenerką, członkinią grupy Superbelfrzy )
Głos nauczyciela
Oficjalną przyczyną strajku jest żądanie podwyżki wynagrodzeń. Nauczyciele powszechnie uważają, że ich pensje są zdecydowanie zbyt niskie w stosunku do wymaganych kwalifikacji, trudności pracy i towarzyszących jej oczekiwań społecznych. Twierdzą (słusznie), że nie może być mowy o poprawie jakości edukacji, jeżeli wykonywanie tego zawodu w zasadzie wyklucza posiadanie aspiracji materialnych. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej.
Mamy obecnie do czynienia z lawinowym wzrostem liczby dziecięcych problemów rozwojowych, a także zaburzeń psychicznych, coraz częściej wymagających interwencji psychologicznej, a nawet psychiatrycznej. Stany depresyjne dotykają już nawet dzieci poniżej dziesiątego roku życia. Lawinowo wzrasta liczba opinii psychologicznych i indywidualnych zaleceń, których realizacja w warunkach szkolnych jest trudna lub wręcz niemożliwa, z racji braku funduszy, odpowiednio przygotowanych kadr, a także, coraz częściej, po prostu braku skutecznych terapii i procedur. Na to wszystko nakłada się ogromna presja ze strony rodziców, oczekujących od personelu placówek oświatowych indywidualnego i skutecznego pod każdym względem traktowania swoich dzieci. Co nie zawsze jest możliwe, nawet przy pełnej dobrej woli, o którą zresztą trudno wobec nawału podobnych problemów.
Bezsilną frustrację nauczycieli budzi powszechne negowanie ich autorytetu, które wyraża się kwestionowaniem wielu funkcjonujących dotąd w placówkach oświatowych rozwiązań, czego przykładem jest nabrzmiały problem zadawania (lub nie) prac domowych. Placówka oświatowa traktowana jest dzisiaj jako instytucja usługowa, której obowiązkiem jest zaspokojenie wszystkich oczekiwań klientów, nawet wtedy, gdy są one sprzeczne.
Na to wszystko nakłada się burza wywołana fatalną reformą systemu edukacji, która wprowadziła do szkół chaos organizacyjny, obciążyła nauczycieli i uczniów wymaganiami często niemożliwymi do spełnienia, dostarczyła trudnego do opisania słowami stresu uczniom obecnych klas ósmych i trzecich gimnazjalnych, ich rodzicom, a także nauczycielom. Protest jest zatem także wyrazem buntu przeciwko zmianom, które zamiast skierować ludzką energię na tory nowoczesnej edukacji powodują jej marnotrawstwo w rozpaczliwych próbach utrzymania jakiej-takiej sprawności codziennego funkcjonowania.
Jeżeli komuś wydaje się, że wystarczy zmienić nauczycieli – niezadowolonych skłonić do odejścia, a na ich miejsce zatrudnić nowych, to powinien wiedzieć, że nie rozwiąże to żadnego obecnego problemu. Bez wątpienia nauczyciele powinni lepiej zarabiać. Ale polska oświata musi się zmienić do samych fundamentów, aby pieniądze zainwestowane w pracowników miały szansę przełożyć się na lepszą edukację. Straciliśmy właśnie dwa lata, taplając się w reformatorskim bagnie. Protest nauczycieli mówi politykom, dosyć. Czas na zmiany, tym razem sensowne!
(Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie)
Fragmenty wypowiedzi zaczerpnęłam z portali Edunews oraz Superbelfrzy.
Odpowiedziałam, że nie wiem, bo to nie od nas zależy. Mama ucznia na to - nikomu nie jest łatwo, ale nie poddawajcie się, trzymamy kciuki!
Bywają też głosy inne, ale te, mam nadzieję, wynikają z braku znajomości tematu.
Tym wszystkim chcę zadedykować notkę, ale posłużę się słowami mądrzejszych ode mnie, bo jestem tylko szkolnym bibliotekarzem.
Nie chodzi o to by kogoś przekonać, każdy ma prawo do swoich poglądów, ale łatwiej zrozumieć czyjeś racje , czytając u źródła o co chodzi, a nie bazując na info z TVPis
I jeszcze jedno, jako koledzy niestrajkujących nauczycieli nie nazywamy ich kanaliami czy zdrajcami, ale zwyczajnie, po ludzku zastanawiamy się, jak po wszystkim spojrzą nam w oczy?
Głos dyrektora szkoły
Finanse mają znaczenie. Nie można oczekiwać od nas życia powołaniem i misją. Przyznam, że sama, jako samotna matka, musiałam pomyśleć o tym, jak godnie przeżyć i po prostu znaleźć dodatkowe zajęcia, pomimo tego, że jestem dyrektorem i moja pensja jest wyższa. Jako pracodawca widzę, ile osób łączy etat z dodatkowymi godzinami w innych placówkach, firmach. Rozmawiam też z młodymi nauczycielami, którzy chcą odejść ze szkoły, bo pensja jest “za mała, by godnie żyć, a za wysoka, by umrzeć’. Znam to również z autopsji. Dlatego, tak jak często pisałam w przestrzeni bloga, finanse mają znaczenie. Powinniśmy godnie zarabiać.
Jako dyrektor nie będę strajkować, daleko jest mi również do zacietrzewionych polityków i ludzi, którzy eskalują sytuację, ugrywając coś na tym. Jestem ze środowiskiem, które jest zmęczone i sfrustrowane brakiem partnerstwa, dialogu i troski. Sytuacją, która nabrzmiewała od wielu lat. I wierzę, że w końcu połączymy siły nie tylko w walce o godne płace, ale także w codziennej pracy na rzecz edukacji. Mądrej, wzmacniającej, odpowiedzialnej społecznie, mającej szerszą perspektywę.
(Oktawia Gorzeńska jest dyrektorką 17 LO w Gdyni – Szkoły z mocą zmieniania świata według Fundacji Ashoka, koordynatorką projektów, trenerką, członkinią grupy Superbelfrzy )
Głos nauczyciela
Oficjalną przyczyną strajku jest żądanie podwyżki wynagrodzeń. Nauczyciele powszechnie uważają, że ich pensje są zdecydowanie zbyt niskie w stosunku do wymaganych kwalifikacji, trudności pracy i towarzyszących jej oczekiwań społecznych. Twierdzą (słusznie), że nie może być mowy o poprawie jakości edukacji, jeżeli wykonywanie tego zawodu w zasadzie wyklucza posiadanie aspiracji materialnych. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej.
Mamy obecnie do czynienia z lawinowym wzrostem liczby dziecięcych problemów rozwojowych, a także zaburzeń psychicznych, coraz częściej wymagających interwencji psychologicznej, a nawet psychiatrycznej. Stany depresyjne dotykają już nawet dzieci poniżej dziesiątego roku życia. Lawinowo wzrasta liczba opinii psychologicznych i indywidualnych zaleceń, których realizacja w warunkach szkolnych jest trudna lub wręcz niemożliwa, z racji braku funduszy, odpowiednio przygotowanych kadr, a także, coraz częściej, po prostu braku skutecznych terapii i procedur. Na to wszystko nakłada się ogromna presja ze strony rodziców, oczekujących od personelu placówek oświatowych indywidualnego i skutecznego pod każdym względem traktowania swoich dzieci. Co nie zawsze jest możliwe, nawet przy pełnej dobrej woli, o którą zresztą trudno wobec nawału podobnych problemów.
Bezsilną frustrację nauczycieli budzi powszechne negowanie ich autorytetu, które wyraża się kwestionowaniem wielu funkcjonujących dotąd w placówkach oświatowych rozwiązań, czego przykładem jest nabrzmiały problem zadawania (lub nie) prac domowych. Placówka oświatowa traktowana jest dzisiaj jako instytucja usługowa, której obowiązkiem jest zaspokojenie wszystkich oczekiwań klientów, nawet wtedy, gdy są one sprzeczne.
Na to wszystko nakłada się burza wywołana fatalną reformą systemu edukacji, która wprowadziła do szkół chaos organizacyjny, obciążyła nauczycieli i uczniów wymaganiami często niemożliwymi do spełnienia, dostarczyła trudnego do opisania słowami stresu uczniom obecnych klas ósmych i trzecich gimnazjalnych, ich rodzicom, a także nauczycielom. Protest jest zatem także wyrazem buntu przeciwko zmianom, które zamiast skierować ludzką energię na tory nowoczesnej edukacji powodują jej marnotrawstwo w rozpaczliwych próbach utrzymania jakiej-takiej sprawności codziennego funkcjonowania.
Jeżeli komuś wydaje się, że wystarczy zmienić nauczycieli – niezadowolonych skłonić do odejścia, a na ich miejsce zatrudnić nowych, to powinien wiedzieć, że nie rozwiąże to żadnego obecnego problemu. Bez wątpienia nauczyciele powinni lepiej zarabiać. Ale polska oświata musi się zmienić do samych fundamentów, aby pieniądze zainwestowane w pracowników miały szansę przełożyć się na lepszą edukację. Straciliśmy właśnie dwa lata, taplając się w reformatorskim bagnie. Protest nauczycieli mówi politykom, dosyć. Czas na zmiany, tym razem sensowne!
(Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie)
Fragmenty wypowiedzi zaczerpnęłam z portali Edunews oraz Superbelfrzy.
czwartek, 11 kwietnia 2019
Czytajcie metki....
Kupiłam kurtkę na wyprzedażach, lekką, z kapturem. Nosiłam z radością do czasu, gdy trzeba było kurtkę wyprać.
Do głowy by mi nie przyszło, by zajrzeć do metki z przepisem prania, wszak kurtka nie wełniana, nie drogocenna ani tym bardziej ekskluzywna.
Włączyłam pralkę, by kurtkę odświeżyć, póki zimno i chodzę w innej.
Gdy pralka skończyła prać, wyjęłam z urządzenia...samą tkaninę, wkład ocieplający gdzieś wyparował. Dosłownie.
To znaczy wyparował z niektórych miejsc, a w niektórych zostały małe kuleczki, których nijak nie rozdzielisz...
Mąż mówi, zajrzyj do metki , teraz to ja se mogę zaglądać, kurtka do wywalenia.
Wyć mi się chciało, ale jak ktoś ktoś leniwy i głupi to tak ma...
Nie dość, że kasę za strajk mi obetną, to jeszcze bez kurtki zostanę i jak tu żyć bez stresów?
Uprzedzam z góry uwagi, że gównianą kurtkę kupiłam, nic z tego - w dobrym sklepie, ale mocno przeceniona była...dobre i to, bo gdyby w pełnej cenie? Masakra!
Do głowy by mi nie przyszło, by zajrzeć do metki z przepisem prania, wszak kurtka nie wełniana, nie drogocenna ani tym bardziej ekskluzywna.
Włączyłam pralkę, by kurtkę odświeżyć, póki zimno i chodzę w innej.
Gdy pralka skończyła prać, wyjęłam z urządzenia...samą tkaninę, wkład ocieplający gdzieś wyparował. Dosłownie.
To znaczy wyparował z niektórych miejsc, a w niektórych zostały małe kuleczki, których nijak nie rozdzielisz...
Mąż mówi, zajrzyj do metki , teraz to ja se mogę zaglądać, kurtka do wywalenia.
Wyć mi się chciało, ale jak ktoś ktoś leniwy i głupi to tak ma...
Nie dość, że kasę za strajk mi obetną, to jeszcze bez kurtki zostanę i jak tu żyć bez stresów?
Uprzedzam z góry uwagi, że gównianą kurtkę kupiłam, nic z tego - w dobrym sklepie, ale mocno przeceniona była...dobre i to, bo gdyby w pełnej cenie? Masakra!
wtorek, 9 kwietnia 2019
Przysłowia inaczej
Przysłowia i porzekadła znamy wszyscy. Kiedyś usłyszałam wersję jednego z nich na wesoło i pokusiłam się o dopisanie swojej wersji innych.
Z radością przeczytam w komentarzach Wasze propozycje, co kilka głów, to nie jedna - o, znowu przysłowie...
- Kto rano wstaje, ten idzie po bułki.
- Gdzie kucharek sześć, tam ciasno w kuchni.
- Kto pod kim dołki kopie, ten musi mieć dobrą łopatę.
- Ziarnko do ziarnka, a wróble mają uciechę…
- Pracuj, pracuj, a garb ci sam wyrośnie…
- Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz, a kto klucz zdobędzie, ten dozorcą będzie.
- Wstąpił do piekieł, a tam impreza…
- Wszystkie drogi prowadzą do … lodówki.
- Co ma wisieć, musi mieć mocny sznur…
- Daj kurze grzędę, a ministrą zostanie.
- Gdzie drwa rąbią, tam pęcherze pęcznieją.
- Wszędzie dobrze, a w domu najtaniej.
- Gość w dom, cukier do kredensu.
Z radością przeczytam w komentarzach Wasze propozycje, co kilka głów, to nie jedna - o, znowu przysłowie...
- Kto rano wstaje, ten idzie po bułki.
- Gdzie kucharek sześć, tam ciasno w kuchni.
- Kto pod kim dołki kopie, ten musi mieć dobrą łopatę.
- Ziarnko do ziarnka, a wróble mają uciechę…
- Pracuj, pracuj, a garb ci sam wyrośnie…
- Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz, a kto klucz zdobędzie, ten dozorcą będzie.
- Wstąpił do piekieł, a tam impreza…
- Wszystkie drogi prowadzą do … lodówki.
- Co ma wisieć, musi mieć mocny sznur…
- Daj kurze grzędę, a ministrą zostanie.
- Gdzie drwa rąbią, tam pęcherze pęcznieją.
- Wszędzie dobrze, a w domu najtaniej.
- Gość w dom, cukier do kredensu.
sobota, 6 kwietnia 2019
U Anny i Fryderyka
W wietrzną nieco sobotę wybraliśmy się na wycieczkę do Golubia-Dobrzynia. Górujący nad miastem zamek zbudowany pierwotnie przez Krzyżaków, został przebudowany w stylu renesansowym przez Annę z rodu Wazów, której duch ponoć straszy na zamku.
Przedzamcze to spory teren z punktami widokowymi i odbywają się tu międzynarodowe turnieje rycerskie.
Dla amatorów spektakularnych zabaw gospodarze organizują niepowtarzalne bale sylwestrowe.
Na miejscu jest także hotel i restauracja.
Turystów witają wielkie armaty na przedzamczu i rząd mniejszych bliżej murów zamkowych. Pojawiły się także drewniane rzeźby, nie pamiętam ich z poprzedniego pobytu kilkanaście lat temu, a i wystawy zamkowe bogatsze nieco.
Na dolnych zdjęciach - po lewej słynne końskie schody, po których podobno rycerze wjeżdżali wierzchem, a idąc na górę nie wolno się obejrzeć, bo może człeka co złego spotkać.
Po prawej zaś stronie wejście do lochu dla więźniów przetrzymywanych dla okupu. Cela przestronna, z własną ubikacją. Teraz zwiedzający wrzucają tam monety, zauważyłam większość nie groszy, a złotówek i dwuzłotówek.
Tutaj wnętrze kościoła/kaplicy zamkowej ze sklepieniem żebrowym bardzo kosztownym , jak na owe czasy. Po bokach kaplicy znajdowały się specjalne cele dla pokutujących zakonników, którzy w ciasnych pomieszczeniach modlili się żarliwie, mając widok tylko na ołtarz prze maleńkie okienko.
Obecnie w miejscu ołtarza wystawiono kopię obrazu Matejki "Bitwa pod Grunwaldem".
O dziwo, malowanie kopii w tym formacie trwało dłużej, niż wielkiego oryginału, ale Matejko miał wielu pomocników.
Na zdjęciu obok kopia zbroi rycerskiej, a tych w zamku sporo, w niektórych rekonstruktorzy odbywają prawdziwe walki.
Wreszcie sala tortur - fascynujące, ile narzędzi wymyślili ludzie dla dręczenia innych, ile okrucieństwa, wymyślnych tortur i okaleczania. Nie dziwmy się późniejszym epokom i oprawcom, korzystali ze sporego arsenału przodków.
Na pierwszym górnym zdjęciu tzw. koń z ostrym grzbietem , na który spuszczano nieszczęśnika z dużej wysokości, obok trumna do zastraszania więźniów, poniżej znane dyby oraz pal do "siedzenia", a obok madejowe krzesło. Były także specjalne narzędzia dla czarownic.
W sumie zwiedziliśmy z mężem sporo zamków i o samych salach tortur można niezły post wysmażyć.
O rzut beretem od Golubia leży Szafarnia, mała miejscowość, w której młody Fryderyk Chopin spędzał wakacje i skąd pisał do rodziny listy , słynny Kurier szafarski. byliśmy jedynymi zwiedzającymi. W holu obejrzeć można krótką animację na powitanie, bardzo sympatyczną.
Później zwiedza się dworek, a w sali koncertowej wyświetlany jest dokument fabularyzowany o kolejnych pobytach Frycka w majątku Szafarnia, jego fascynacjach muzyką ludową i zwiedzaniu okolicznych miejscowości, m.in. Golubia.
Całość przeplatana piękną muzyką - Chopina oczywiście.
Równie miłym przeżyciem jest spacer po małym parku okalającym dwór i odkrycie w nim kilku romantycznych zakątków.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Toruń, wszak turysta jeść musi, a w tym wypadku bardziej chodziło o dobrą kawę w towarzystwie pysznego sernika z wiśniami. W dworku w Szafarni jest wprawdzie kawiarenka, ale jeszcze nie sezon, by mogła być czynna.
Przedzamcze to spory teren z punktami widokowymi i odbywają się tu międzynarodowe turnieje rycerskie.
Dla amatorów spektakularnych zabaw gospodarze organizują niepowtarzalne bale sylwestrowe.
Na miejscu jest także hotel i restauracja.
Turystów witają wielkie armaty na przedzamczu i rząd mniejszych bliżej murów zamkowych. Pojawiły się także drewniane rzeźby, nie pamiętam ich z poprzedniego pobytu kilkanaście lat temu, a i wystawy zamkowe bogatsze nieco.
Na dolnych zdjęciach - po lewej słynne końskie schody, po których podobno rycerze wjeżdżali wierzchem, a idąc na górę nie wolno się obejrzeć, bo może człeka co złego spotkać.
Po prawej zaś stronie wejście do lochu dla więźniów przetrzymywanych dla okupu. Cela przestronna, z własną ubikacją. Teraz zwiedzający wrzucają tam monety, zauważyłam większość nie groszy, a złotówek i dwuzłotówek.
Tutaj wnętrze kościoła/kaplicy zamkowej ze sklepieniem żebrowym bardzo kosztownym , jak na owe czasy. Po bokach kaplicy znajdowały się specjalne cele dla pokutujących zakonników, którzy w ciasnych pomieszczeniach modlili się żarliwie, mając widok tylko na ołtarz prze maleńkie okienko.
Obecnie w miejscu ołtarza wystawiono kopię obrazu Matejki "Bitwa pod Grunwaldem".
O dziwo, malowanie kopii w tym formacie trwało dłużej, niż wielkiego oryginału, ale Matejko miał wielu pomocników.
Na zdjęciu obok kopia zbroi rycerskiej, a tych w zamku sporo, w niektórych rekonstruktorzy odbywają prawdziwe walki.
Wreszcie sala tortur - fascynujące, ile narzędzi wymyślili ludzie dla dręczenia innych, ile okrucieństwa, wymyślnych tortur i okaleczania. Nie dziwmy się późniejszym epokom i oprawcom, korzystali ze sporego arsenału przodków.
Na pierwszym górnym zdjęciu tzw. koń z ostrym grzbietem , na który spuszczano nieszczęśnika z dużej wysokości, obok trumna do zastraszania więźniów, poniżej znane dyby oraz pal do "siedzenia", a obok madejowe krzesło. Były także specjalne narzędzia dla czarownic.
W sumie zwiedziliśmy z mężem sporo zamków i o samych salach tortur można niezły post wysmażyć.
O rzut beretem od Golubia leży Szafarnia, mała miejscowość, w której młody Fryderyk Chopin spędzał wakacje i skąd pisał do rodziny listy , słynny Kurier szafarski. byliśmy jedynymi zwiedzającymi. W holu obejrzeć można krótką animację na powitanie, bardzo sympatyczną.
Później zwiedza się dworek, a w sali koncertowej wyświetlany jest dokument fabularyzowany o kolejnych pobytach Frycka w majątku Szafarnia, jego fascynacjach muzyką ludową i zwiedzaniu okolicznych miejscowości, m.in. Golubia.
Całość przeplatana piękną muzyką - Chopina oczywiście.
Równie miłym przeżyciem jest spacer po małym parku okalającym dwór i odkrycie w nim kilku romantycznych zakątków.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Toruń, wszak turysta jeść musi, a w tym wypadku bardziej chodziło o dobrą kawę w towarzystwie pysznego sernika z wiśniami. W dworku w Szafarni jest wprawdzie kawiarenka, ale jeszcze nie sezon, by mogła być czynna.
środa, 3 kwietnia 2019
Miałam wejść i wyjść...
Nie bez przyczyny zacytowałam w tytule fragment skeczu kabaretu Paranienormalni.
Takie skojarzenie przyszło mi do głowy po wizycie w biurze parafialnym.
Udałam się tam na prośbę syna po zaświadczenie o udzieleniu sakramentu chrztu, co potrzebne jest do zawarcia związku małżeńskiego w kościele.
Biuro jest czynne w takich godzinach, że syn nie ma możliwości stawić się osobiści, mieszka w innym mieście i długo pracuje.
Wchodzę do biura, sympatyczna pani mnie wita , na biurku komputer. Wyjaśniam po co przyszłam, pani pyta czy mam upoważnienie.
- Ale jakie? Od syna?
- No tak, nie mogę pani wydać zaświadczenia, bo syn jest dorosły i jest RODO...
- Ale przecież to nie zaświadczenie o treściach drażliwych i skąd teraz mam wziąć upoważnienie?
- Niech syn napisze i pani przyśle.
- Skąd pani będzie wiedziała , że on jest autorem upoważnienia, przecież ja mogę to napisać zaraz na korytarzu...chyba nie zażądacie upoważnienia z potwierdzeniem u notariusza?
- Niech pani nas zrozumie, to przepisy unijne.
- Ale ja nie jestem kimś z ulicy, tylko matką pana młodego.
Tu wchodzi ksiądz w koloratce , który był w pokoju obok.
- Według RODO, dla pana młodego jest pani NIKIM, z całym szacunkiem i potrzebne jest upoważnienie na piśmie.
- A czy w takim razie syn może je przesłać mailem?
- Oczywiście!
- To skąd wiedza , że właściciel konta mailowego jest moim synem i mogę dostać zaświadczenie?
- No według pani żyjemy w kraju oszustów! Przecież jeżeli pani sfałszuje upoważnienie, to nawet po latach to wyjdzie na jaw i odpowie pani za fałszerstwo...
- Nie będę dyskutować więcej na ten temat, tylko proszę mi powiedzieć, czy takich formalności nie można załatwić e-mailowo między parafiami?
- W zasadzie można, jeśli tamta parafia zwróci się do nas w tej sprawie...
- Dziękuję, do widzenia.To mi wystarczy.
Długo nie mogłam uwierzyć, że ta sytuacja miała miejsce, przecież to jakiś Matrix...
Takie skojarzenie przyszło mi do głowy po wizycie w biurze parafialnym.
Udałam się tam na prośbę syna po zaświadczenie o udzieleniu sakramentu chrztu, co potrzebne jest do zawarcia związku małżeńskiego w kościele.
Biuro jest czynne w takich godzinach, że syn nie ma możliwości stawić się osobiści, mieszka w innym mieście i długo pracuje.
Wchodzę do biura, sympatyczna pani mnie wita , na biurku komputer. Wyjaśniam po co przyszłam, pani pyta czy mam upoważnienie.
- Ale jakie? Od syna?
- No tak, nie mogę pani wydać zaświadczenia, bo syn jest dorosły i jest RODO...
- Ale przecież to nie zaświadczenie o treściach drażliwych i skąd teraz mam wziąć upoważnienie?
- Niech syn napisze i pani przyśle.
- Skąd pani będzie wiedziała , że on jest autorem upoważnienia, przecież ja mogę to napisać zaraz na korytarzu...chyba nie zażądacie upoważnienia z potwierdzeniem u notariusza?
- Niech pani nas zrozumie, to przepisy unijne.
- Ale ja nie jestem kimś z ulicy, tylko matką pana młodego.
Tu wchodzi ksiądz w koloratce , który był w pokoju obok.
- Według RODO, dla pana młodego jest pani NIKIM, z całym szacunkiem i potrzebne jest upoważnienie na piśmie.
- A czy w takim razie syn może je przesłać mailem?
- Oczywiście!
- To skąd wiedza , że właściciel konta mailowego jest moim synem i mogę dostać zaświadczenie?
- No według pani żyjemy w kraju oszustów! Przecież jeżeli pani sfałszuje upoważnienie, to nawet po latach to wyjdzie na jaw i odpowie pani za fałszerstwo...
- Nie będę dyskutować więcej na ten temat, tylko proszę mi powiedzieć, czy takich formalności nie można załatwić e-mailowo między parafiami?
- W zasadzie można, jeśli tamta parafia zwróci się do nas w tej sprawie...
- Dziękuję, do widzenia.To mi wystarczy.
Długo nie mogłam uwierzyć, że ta sytuacja miała miejsce, przecież to jakiś Matrix...
Subskrybuj:
Posty (Atom)