sobota, 25 lutego 2023

Ludzie z kolcami?

 

Każdy pewnie zna kogoś takiego...nie tylko sroga mina i wzrok lodowaty, ale usposobienie, że bez kija nie podchodź. 
W zasadzie nie wiadomo, jak rozmawiać z takim osobnikiem, bo cokolwiek powiesz, to dostaniesz po łapkach, a jak ignorujesz, to też niedobrze.
Jeśli to możliwe, najlepiej unikać i uciekać gdy pojawi się na horyzoncie, a gdy nie da rady zejść mu z drogi, to trzeba być mistrzem ciętej riposty, ja niestety nie jestem...

Kiedyś w sklepie byłam świadkiem rozmowy takiego gościa z żoną, nie wiem jak ona z nim wytrzymuje, bo znam tę parę z widzenia i czy na spacerze, czy w rozmowie telefonicznej, on taki jest zawsze:
- ciekawe czy mają mój ulubiony krem?
- to nie zastanawiaj się tylko szybko sprawdź i wychodzimy
- zapytam ekspedientkę
- po co, one niczego nie doradzą, łażą tylko i udają, że pracują
- o, jest, ale podrożał!
- to kup tańszy, cudów i tak nie zdziała!

Innym razem w rozmowie z koleżanką przyrzekłam sobie, że nie powiem jej już nigdy żadnego komplementu:
- cześć, ładnie wyglądasz!
- ale tam, całą noc nie spałam, łeb mi pęka!
- braku snu nie widać i kolor włosów zmieniłaś, podoba mi się
- eee,  spieprzyła mi fryzjerka kolor, miał być bardziej blond, a wyszedł szary
- za to pasuje do oczu i sukienki
- stara kiecka, od siostry dostałam, bo w nic się już nie mieszczę...

Na skromną imprezę w bibliotece wpada koleżanka, zapraszam na kawę, imprezka składkowa, ktoś zrobił sałatkę, kto inny ciasto kupił,  owoce do kompletu.
- zapraszamy, kawka czy herbata?
- herbatę mi zrób, bo od kawy mnie wątroba boli
- częstuj się, jest sałatka, ciasto, od czego zaczniesz?
- a w sałatce nie ma ryby, bo nie lubię?
- nie ma, same warzywa
- a majonez swojski czy kupny, bo kupnego nie jadam
- trudno, to spróbuj ciasta
- pewnie z cukierni, tam wszystko mają wczorajsze...

To tylko sygnalne przykłady i za każdym razem zastanawiam się, czy to takie przykre przywary tych osób, jednostkowe zachowania spowodowane gorszym nastrojem czy postawa obronna?
Wszystkie kolce mają swoje zastosowanie w przyrodzie, czy u ludzi także?



wtorek, 21 lutego 2023

Dla młodych i dla gości

 Wdepnęłam do galerii handlowej, by sprawdzić czy są wiosenne nowości, a tu taka niespodzianka miła oku. Targi ślubne czyli zapoznanie ewentualnych klientów z ofertą imprezową. Wprawdzie mój syn już ożeniony, ale co szkodzi popatrzeć, jakie zmiany zachodzą w przemyśle weselno-imprezowym.

Nawet suknie ślubne i eleganckie garnitury fajnie się ogląda. Spodobały mi się torty, zresztą tort to ciasto uniwersalne, nie tylko na wesela...



W różnych stylach także stoły pary młodej i powitalne gadżety. Zaprezentowano również wzory zaproszeń, etykiety, upominki dla gości oraz ofertę pobytów w SPA, rozumiem, że na noc poślubną lub dla nabrania piękna przed ślubem.


Kąciki ze słodyczami to prawdziwa słodyczowa biżuteria, aż ślinka leciała...



A już iście bajeczny klimat powodowały dekoracje roślinne, z piór i rozmaite stylowe meble.



Dwa ostatnie pomysły skupiały chyba najwięcej widowni, a mianowicie stanowiska do serwowania drinków. Jeden w postaci pianina, drugi vana, obok którego widniała tablica z napisem - oszczędzaj wodę, pij prosecco. Pianino chyba bardziej eleganckie.



Wiem także, że bywają na weselach foto-budki, czekoladowe fontanny, fajerwerki, występy zawodowych  par tanecznych  i wiele innych atrakcji.

Na koniec jeszcze uwagi, które skojarzyły mi się w związku z własnym ślubem, prawie 39 lat temu.

Za moich czasów (boziu, jak to brzmi!) nie było upominków dla gości ani specjalnych atrakcji, główną atrakcją było wesele i smaczne jedzenie, sporo alkoholu i tańce do białego rana, ale gdybym miała wybierać, wolałabym skromny ślub, a potem wyjazd w jakieś romantyczne miejsce.

Zdumiewa mnie także zwyczaj odnawiania ślubów małżeńskich po iluś tam latach związku. Czyżby przysięga składana w USC lub kościele miała datę ważności?  Na pewno też nie będę odbierać gratulacji od urzędnika czy medalu za tzw. pożycie ( o ile dotrwamy do jubileuszu ), bo uważam, że to prywatna sprawa małżonków, a nie powód do sławy i chwały. 

Czy spotkaliście kiedyś na weselu lub innej imprezie jakieś nadzwyczajne atrakcje?

piątek, 17 lutego 2023

Kilka zdań o szczęściu....

 

Podobno bywamy szczęśliwi, bo nie da się permanentnie trwać w stanie pełnej szczęśliwości.

Poza tym dla każdego z nas szczęściem jest inny moment, inna sytuacja, inne osoby o tym współdecydują oraz różne doświadczenia.

Przeczytałam wywiad z terapeutą Bogdanem de Barbaro i spodobała mi się myśl, że "szczęście to nie tylko chwilowy stan nasilonej przyjemności. To akceptacja siebie i świata, wewnętrzny egzystencjalny spokój".

Może dlatego niektórzy z nas rzadko czują się szczęśliwi, bo nigdy tego spokoju nie osiągnęli?

Może niektórzy z nas szukają za daleko, a szczęścia pod bokiem nie zauważają?

Bardzo ujął mnie pan de Barbaro ideą HOMO VIATOR czyli człowieka w drodze, który pokonuje zakręty, potyka się , ale kroczy naprzód, bo wierzy, że właśnie bycie w drodze ma sens. Może dlatego mi się to spodobało, bo lubię podróże i filmy drogi? ktoś mądry odkrył już dawno, że podróże kształcą, a życie najlepiej poznawać namacalnie, a nie tylko z literatury.

Jak mówi cytowany terapeuta "życie to nie spacer po kwietnej łące, choć miło sobie po niej spacerować, ale nie należy się do tego przywiązywać, bo to nie jest stan naturalny ani jedyny."

Podobnie mówił  poeta Jan Twardowski - w życiu najlepiej, gdy jest dobrze i źle, kiedy jest nam tylko dobrze, to jest niedobrze...

Warto także oswajać różne strachy, bo zawsze  czegoś się boimy i ten strach pozbawia nas spokoju i poczucia szczęścia, ale na świecie zawsze były i będą wojny, choroby, katastrofy... na ile damy się obezwładnić strachom i lękom, o tyle trudniej będzie osiągnąć stan wewnętrznego spokoju. 

Amerykańscy naukowcy przebadali dwie grupy ludzi pod kątem poczucia szczęścia, jedna grupa to szczęśliwcy z wygranymi na loterii , druga to ofiary wypadków. Po roku od zdarzeń, których byli uczestnikami, obie grupy wykazały ten sam poziom zadowolenia z życia. wierzyć się nie chce!

Wiele osób powierza swoje szczęście innym - Bogu, kuponom totka, partnerom, dzieciom - a później oczekują cudu i świat obwiniają za swoje braki i niedostatki. Tymczasem , gdy uświadomimy sobie czas i miejsce w jakich przyszło nam żyć, łatwiej zaakceptować pewne zdarzenia i osoby, które na swej drodze spotykamy. Bo z tą akceptacją związany jest także stan naszych relacji z innymi oraz brak rozczarowań.

Strach i brak akceptacji powodują agresję, a przez to niemożność dialogu. A przecież nikt nie jest pępkiem tego świata i czasami warto posłuchać nawet tych, z którymi się nie zgadzamy. I tu dochodzimy w rozważaniach aż do sfery polityki. Dlaczego? bo nawet w postrzeganiu najbliższego i dalszego  otoczenia kierują nami emocje  i uczucia. Jeśli kierowaliśmy się wyborach emocjami, to naszym wybrańcom wiele wybaczamy, a z drugiej strony, naszym przeciwnikom nigdy nie przyznamy racji, choć często ją mają.

Na koniec fragment, który w trakcie czytania podkreśliłam na czerwono:

"Organizowanie państwa przy pomocy nienawiści  jest społecznym przestępstwem. Nienawiść jest jak używka: może smakować , ale dewastuje wewnętrznie nadawcę i odbiorcę. Zdumiewającym jest, że w kraju, w którym politycy chętnie deklarują się jako katolicy, można tak ostentacyjnie łamać ósme przykazanie."

A jak można czuć się szczęśliwym w kraju, gdzie jedni ludzie publicznie lżą innych , wzbudzają niepokój , a media potęgują te wszystkie strachy i nierówności?

(na podstawie wywiadu z B.de Barbaro, Newsweek nr 51-52/2022)

wtorek, 14 lutego 2023

Zgubione, znalezione...

Z inspiracji Igomamy postanowiłam przypomnieć sobie sytuacje związane z zagubieniem cennych rzeczy. Zgubić coś to nie sztuka, ale szczęśliwe odnalezienie zguby, to podnosząca na duchu okoliczność.

Dawno temu, jako młoda mężatka wybrałam się na zakupy, chleb i tym podobne. Po powrocie do domu i wypakowaniu zakupów stwierdziłam , że zapodziałam w drodze obrączkę! Zły znak na początku związku.
Wróciłam natychmiast na szlak zakupowy, wchodząc do każdego sklepu po drodze i pytając czy ktoś nie oddał zguby. Niestety, wracałam do domu zdruzgotana. Przy chowaniu zakupionych rzeczy do szaf, zajrzałam jeszcze do torby z chlebem  (miałam taką specjalną szmaciankę) by wysypać okruchy.... i niespodzianka! obrączka leżała spokojnie na dnie torby. Zsunęła się z palca przy pakowaniu chleba w piekarni. Od tamtej pory noszę pierścionek zaręczynowy razem z obrączką, by jej ponownie nie zgubić.

Innym razem zgubiłam bransoletę, prezent od męża. Bransoleta stanowiła komplet z wisiorkiem. Zmartwiłam się, ale w końcu są gorsze nieszczęścia, a bransoleta miała niefajne zapięcie i być może źle ją tego dnia założyłam. Następnego dnia po przyjściu do pracy zdziwiłam się niepomiernie, gdyż bransoleta leżała spokojnie na moim biurku. Pani, która sprzątała bibliotekę znalazła ją gdzieś na podłodze i odłożyła na moje biurko, bo skojarzyła z wisiorkiem, który nosiłam. 

Niestety nie odzyskałam okularów przeciwsłonecznych, które zgubiłam w szpitalu, a w zasadzie  zostawiłam je w szpitalnym barze. Odprowadzałam męża na badania i wstąpiłam do baru na kawę i lody, bo był straszny upał, okulary zostały na ladzie obok kasy. Po wypiciu kawy sprawdziłam czy pani kasjerka ich nie znalazła. Musiał je zabrać któryś z klientów. Mam oczy wrażliwe na słońce, więc wracałam do domu , męcząc się strasznie...

Ostatnia historia to zasłyszany przykład sklepowy. Znajoma znajomej znalazła przy kasie na podłodze 50 zł, podniosła i zabrała do domu. Jakież było jej zdziwienie, gdy po pewnym czasie zjawił się u niej pracownik ochrony sklepu z prośbą o zwrot znalezionego banknotu. Jakim cudem? Pewna starsza pani szukała zguby, bo nie miała czym zapłacić na ryneczku. Sprawdzono sytuację na kamerkach sklepowych, a jedna ze sprzedawczyń poznała znalazczynię i wiedziała, gdzie mieszka. Ot, taki traf!

A jak tam Wasze zguby, odnalazły się kiedykolwiek?

sobota, 11 lutego 2023

Różne oblicza zimy....

 Od razu zastrzegam, że tylko niektóre fotki są moje, inne nadesłane przez zaprzyjaźnionych i rodzinę.

Wprawdzie sama czekam niecierpliwie na wiosnę, ale trudno oprzeć się urokowi poniższych kadrów, zwłaszcza zimę ze słońcem i lekkim mrozem można nawet polubić.

Zawieje i zamiecie są mniej przyjemne, ale oglądane w zaciszu domowym z herbatką i książką nie są już tak straszne, gorzej gdy do pracy trzeba autem...

Nie ma tu co za wiele pisać, oglądajcie i wybierzcie swoje ulubione zdjęcie:-)

1. 
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.

Widziałam już kwitnącą leszczynę i pąki na drzewach, a wróble ćwierkają radośnie, więc może wiosna za rogiem?


środa, 8 lutego 2023

Kasa na ulicy...

 

Mówi się, że roboty nigdy nie zabraknie grabarzom i położnikom.
Przecież to sedno naszej egzystencji - śmierć i narodziny.

Dodałabym do tego robotę dla zbieraczy puszek i butelek zalegających wszędzie...nie ma trawnika, ławki, otoczenia sklepu, przystanku, by śmieci nie zalegały nieustannie i ciągle na nowo.

Wszyscy podróżujący po kraju na pewno potwierdzą, że tak bywa wszędzie - na górskich szlakach, na plażach, w lesie...
I to dla mnie fenomen niebywały, bo dźwigamy pełne naczynia i to czasem w dużej liczbie, a puste ciążą już tak, że wywalane są gdzie popadnie! 

Normalnie kasa leży na ulicy, bo i za puszki, i za butelki można cos tam zarobić. Przydałoby się jeszcze, by skupowano naczynia plastikowe, jak to ma miejsce w innych krajach, podobno bogatszych.
Jak to leciało? zbierają bogaci - i nam się opłaci... ale dla naszych rodaków surowce wtórne i punkty skupu to temat drażliwy, niektórzy nawet twierdzą, że nie wypada , nie warto, za daleko...

Sprawdziłam w sieci, że oddać do skupu można niemal wszystko, łącznie z laptopami, starymi kablami, akumulatorami, skupowane są także makulatura, plastikowe nakrętki i butelki. Przyznam, że widziałam u nas skupy metali kolorowych, ale skupu makulatury czy butelek nie widziałam, a żeby oddać butelki zwrotne, trzeba zachować paragon ze sklepu.

Jako dziecko zbierałam butelki, słoiki, opakowania po musztardzie i makulaturę, odnosiłam do skupu i kieszonkowe było, że hej!
Dziś tylko chyba nieliczni zbieracze pojawiają się na osiedlach, kiedyś było ich więcej lub takie mam wrażenie.

U nas w górskich strumykach widywałam opony, lodówki, rowery...raczej turyści tego nie wrzucali do wody. Turyści za to wciskają swoje śmieci w najciaśniejsze szpary między skałami, w pnie drzew, w każdą dziurę. A wszyscy chcemy przebywać w ładnym otoczeniu, tyle że po nas - choćby potop...

Niby chcemy tych śmieci mieć coraz mniej, ale tam, gdzie maja powstawać spalarnie czy sortownie zdarzają się protesty mieszkańców. Rozumiem protesty uzasadnione, ale wynikające z nieuświadomienia czy niedoinformowania to już nie bardzo, w końcu te śmieci nas zaleją!

Wzorem segregacji śmieci może być chyba Szwajcaria, przynajmniej wiem to z pierwszej ręki, bo od bliskiej osoby, ale to pewnie inna mentalność Szwajcarów itd. 
Nie wiem jak jest w innych krajach, może macie jakieś informacje?

sobota, 4 lutego 2023

Inny Licheń...

 

Taką widokówkę znają pewnie wszyscy, strzeliste wieże i złote kopuły widoczne z daleka.

Mania wielkości, jakby nie wystarczył stary kościół pod wezwaniem św. Doroty, ale niektórym  bazylika się podoba.

Czego by nie powiedzieć o Licheniu, na pewno każdy fotograf znajdzie coś dla siebie, by fotki ciekawe zrobić i to o różnych porach roku.

Poza tym, teren sanktuarium jest wymarzony do spacerów, zieleń zadbana przez wielu zapewne ogrodników, fontanny, przytulne zakątki, a gdy pójść dalej,  poza mury ogradzające kościoły i  domy pielgrzyma, to znajdziemy jezioro z plażą i ostoję ptactwa, stary wiatrak, lasy, ogrody okolicznych mieszkańców i letnisko dla przyjezdnych.

Jest tu wszystko: przyroda dzika i oswojona, piękno i kicz, medytacje oraz igrzyska, wiara w Boga i w mamonę, chleb i wino, grzech i odkupienie...

Obserwujemy, że wielu turystów przyjeżdża z ciekawości, a można też zjeść tu niedrogo i pysznego ciasta spróbować. My bywamy w różnych porach roku, choćby dla samego terenu i roślin i zawsze cos ciekawego wypatrzymy...


Takie wiosenne klomby to częsty widok, a hiacynty pachną z daleka!


Niewiele jest interesujących rzeźb w Licheniu, ale to popiersie zawsze mnie zachwyca.


Spacer taka aleją to sama przyjemność, a obok stawy z kaczkami.


Widok z kościelnej wieży starego kościoła, wspaniały punkt widokowy, w dodatku za friko.



Wejście na balkon tarasu widokowego i rzut oka na dachy...


Wypatrzyłam w jednym z filarów wielkiej dzwonnicy takie spiralne schody, zawrót głowy murowany!


Z tejże dzwonnicy spojrzenie na ogrody, z każdego okna inny widok.


Nad stawami górują fontanny, a w wodzie mnóstwo ryb.


Na słynnej licheńskiej Golgocie napotkacie takie koszmarne rzeźby, lepiej nie zwiedzać o zmroku, bo przestraszyć mogą na serio.


Ale już gra świateł w szklanych witrażach może się podobać...


Wśród drzew ukryta kaplica stylizowana na góralską, a w poszyciu liczne muchomory.


Jeszcze jedna dzwonnica przy ołtarzu polowym, widocznie Bazylika to niekiedy za mało...


Ta sama miejscowość, a jaki inny klimat - hotel, plaża, marina, wszystko zbudowane dzięki funduszom unijnym, bo nie sama modlitwa człowiek żyje...

Jeśli nie byliście jeszcze w Licheniu, to odwiedzić warto, a blisko tez do Konina i po drodze urokliwy Ślesin oraz  pałacyk w Lisewie. 


środa, 1 lutego 2023

O niczym...

 

Podobno pisanie o niczym przynosi dobre efekty, a nazbierało się różnych obserwacji, więc może wcale o niczym nie będzie.

Życzyliśmy sobie zdrowia w nowym roku, a tu choroby naokoło, od żłobków poprzez szkoły po zakłady pracy, a do lekarza pod górkę. Sama zrezygnowałam z rejestracji telefonicznej, co skutkowało tym, że szłam do przychodni dwa razy, ale przynajmniej nerwów mniej. 

Jakiś specjalista od lecznictwa naszego powszedniego zasugerował był w mediach, by ludzie pracy skorzystali z urlopu na czas choroby, bo lekarzy mało, kolejki w przychodniach sprzyjają roznoszeniu zarazków, więc pacjencie zostań w domu, a jakby ci się pogorszyło, to na SOR, choć i tu trzeba się ciężko zastanowić, bo podobno pogotowie w większości bez uzasadnienia jest wzywane. Zawsze myślałam, że urlop jest dla odpoczynku, ale czasy się zmieniają.

Dobrej kondycji sprzyja wysypianie się i spacery. Ale jak tu spać, skoro obudziły nas dwa razy w ciągu nocy fajerwerki, bo akurat gdzieś impreza na osiedlu i świętują z rozmachem, a że pół osiedla nie śpi? Czepialstwo. Spacery też nie lepiej, bo albo gołoledź, albo wichury, a słońce to już kompletnie o nas zapomniało, więc wit.D tylko w tabletkach!

Czepialstwem jest także zwracanie uwagi sąsiadom, którzy wypuszczają psa na balkon i ten szczeka(pies oczywista) pół dnia na zewnątrz. Może właściciele w tym czasie sprzątają albo gości przyjmują? Dobrze, że koty nie szczekają, bo na balkonach ich sporo widuję...

Doświadczyłam ostatnio dobroci Anioła w postaci serdecznej koleżanki, która na wieść o mojej chorobie przywiozła mi gołąbki i jagodzianki własnej roboty. Radość niebywała i mąż zadowolony, bo uwielbia gołąbki, tylko jak ja się Jej odwdzięczę? muszę pomyśleć!

(świeżutkie pachnące jagodzianki)

Obejrzeliśmy film "Na zachodzie bez zmian". Obraz na wskroś realistyczny, okrutnie wręcz prawdziwy, dający widzowi namacalne wrażenia zimna, bólu, głodu, operujący takimi środkami, że podziwiam aktorów za poświęcenie w trakcie realizacji filmu, bo nie wszystkie efekty można zrealizować komputerowo.
Cóż można powiedzieć więcej, wobec obecnej sytuacji w Ukrainie i kolejnej rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz? Bezsens wojny, chore ambicje polityków, ludzie jako mięso armatnie oraz nieprawdopodobne, niepotrzebne i nieuzasadnione   okrucieństwo wobec wroga frontowego i ludności cywilnej. 
Stulecie z hakiem minęło od czasu, w którym dzieje się  akcja filmu, po drodze były jeszcze inne , nawet gorsze wojny i konflikty na świecie i czego nas to nauczyło? jak pokazuje sytuacja międzynarodowa i wojna za progiem, niczego!

Przeczytałam artykuł o zmianach w naszym rodzimym języku oraz o używaniu i nadużywaniu wulgaryzmów. Podobno w jednym z eksperymentów naukowych kazano dwóm grupom uczestników moczyć ręce w lodowatej wodzie. Ci, którym pozwolono używać wulgaryzmów do woli, wytrzymali prawie o połowę dłużej, niż grupa, której zakazano używania brzydkich wyrazów.

Na koniec refleksja na temat biurokracji w Polsce - po co nam cyfryzacja, profile zaufane itp. nowinki, skoro tak naprawdę liczą się setki zaświadczeń i pieczątki, a w ZUSie i innych urzędach nie załatwisz nic bez osobistej wizyty . Skarb państwa za to bogaci się na opłatach od petentów, a za wadliwe decyzje urzędnika nie odpowiada nikt, bo taki mamy klimat...