Przeglądając kiedyś dary książkowe od czytelników wynotowałam zdania, które wpadły mi w oko.
Lubię takie zabawy, bo pozwalają delektować się słowem, nigdzie się nam przecież nie śpieszy, a nie każda opowieść musi szybko dobiec do celu.
Może uda Wam się wybrać także coś dla siebie?
Najbardziej przerażające zdanie to : mam ci coś do zakomunikowania...
Nikt mnie nie przekona, że najwspanialszą rzeczą w życiu nie są...czekoladowe ciastka.
Jak Beethoven mógł być tak wielki, skoro nie należał do żadnej podkomisji?
Ten, komu życie legło w gruzach, powinien leżeć pod drzewem całe popołudnie.
Nie podziwiam w lustrze swojej twarzy, po prostu usiłuje się do niej przyzwyczaić.
Już samo myślenie o miłości może ściągnąć kłopoty...
Tragiczne życie jest romantyczne tylko wtedy, gdy nie jest to twoje życie...
Jeśli ktoś mówi, że nie wie, jak coś zrobić, to znaczy, że chce cię wrobić...
Kiedy masz złamane serce, to nie zaśniesz, bo gdy się przewracasz na bok, to ostre kawałki kłują w żebra.
Już dawno przestałem rozumieć ludzi, niech teraz oni próbują zrozumieć mnie.
Nie ma nic bardziej pustego, niż pusta skrzynka na listy.
Nie łudź się , że najlepsze prezenty będą opakowane w piękny papier.
Nie myl wygody ze szczęściem, a bogactwa z powodzeniem.
Odbieraj telefon z uśmiechem, osoba dzwoniąca usłyszy to w twoim głosie.
Dawaj dzieciom zabawki napędzane wyobraźnią, a nie bateriami...
Niech nadchodzący rok będzie dla Was łaskawy, zdrowie dopisuje, a fortuna sprzyja realizacji marzeń.
Cieszę się, że jesteście!
Zawsze powtarzam, że jestem szczęściarą, bardziej, niż zasługuję:-)
wtorek, 31 grudnia 2019
sobota, 28 grudnia 2019
Dziękuję :-)
Wszystkim tu zaglądającym serdecznie dziękuję za wsparcie i słowa otuchy.
To wiele dla mnie znaczy i pomogło mi przetrwać ten trudny czas.
Wiele ciepłych słów dotarło też do mnie od koleżanek z pracy oraz od znajomych mojego Taty, który był z natury i zamiłowania społecznikiem.
Śmierć bliskiej osoby, to niestety tylko część wszystkich sytuacji, które trzeba przeżyć do pogrzebu, ale o tym innym razem.
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.
Do poczytania...
środa, 25 grudnia 2019
Śpieszmy się...
W Wigilię zmarł w szpitalu mój tato.
Wybaczcie więc, że jakiś czas mnie tu nie będzie.
Oby nowy rok był dla nas wszystkich lepszy...
niedziela, 22 grudnia 2019
Pod choinką i na choince:-)
Prezenty, upominki, dary, niespodzianki... każdy je lubi (no prawie).
Jestem na etapie, gdy wolę obdarowywać innych.
Jako dziecko chadzałam na bale choinkowe dla dzieci, na których gwiazdor z długą brodą wręczał dzieciom paczki, a groźny był bardzo i kazał pacierz mówić lub śpiewać piosenki.
Przy okazji mikołajek niektórzy w komentarzach zdradzali, kto w ich stronach rozdaje prezenty.
Tak więc na Kujawach, w Wielkopolsce, na Kaszubach i na Pomorzu Gwiazdor, w Małopolsce Aniołek, , na Śląsku Dzieciątko.
Poczytałam także jak to jest w innych krajach i muszę przyznać, że obok znacznych podobieństw znalazłam wiele ciekawostek.
Jeśli Was to nie nudzi, poczytajcie także.
Holandia - tutaj z prezentami przybywa SINTERKLASS, który przypływa statkiem ostatniej niedzieli listopada, a później przesiada się na białego konia i rusza na spotkania z dziećmi.
Rosja - rosyjski DIED MOROZ podobny do naszego Gwiazdora nie spieszy sie i obdarowuje dzieci upominkami dopiero 6 stycznia, a pomaga mu ŚNIEŻYNKA.
Włochy - Tutaj przybywa do dzieci wiedźma BEFANA, a dzieje się to w nocy z 5 na 6 stycznia. Warto zostawić dla niej słodki poczęstunek, by nie włożyła do skarpety węgla...
Szwecja - dawniej upominki roznosił dzieciom koziołek, dzisiaj zastępuje go krasnolud JULTOMTEN, który przybywa tuż po wigilijnej kolacji.
Anglia - znany wszystkim FATHER CHRISTMAS ukrywa dary dla dzieci w skarpetach, rozwieszonych na schodach lub nad kominkiem.
Francja -Pere Noel (ojciec Boże Narodzenie) wkłada prezenty do wyczyszczonych butów, a towarzyszy mu Pere Fouerttard (ojciec Klapsiarz), który niegrzecznym dzieciom sprawia lanie.
Dania - w saniach przybywa w towarzystwie elfów JULEMANDEN, któremu dzieci zostawiają mleko i pudding.
Japonia - funkcje Mikołaja pełni tutaj HOTEIOSHO, buddyjski mnich lub bóg. Niektórzy wierzą, że ma on oczy z tyłu głowy, więc trzeba być bardzo grzecznym.
Hiszpania - tutaj dzieciom upominki przynoszą trzej królowie, pod choinką w Boże Narodzenie nie ma podarków.
A co i dlaczego wieszamy na choince?
Bombki - są symbolem nieba i boskości , wiadomo - kula, jako symbol doskonałości.
Światełka - broniły dostępu złym mocom, oznaczały Jezusa, którego nazywano światłem.
Czerwone ozdoby - miały przyciągać miłość i radość.
Jabłka - jako symbol biblijnego owocu kuszenia Adama i Ewy, miały zapewnić zdrowie i urodę.
Orzechy - zawijane w sreberka miały nieść dobrobyt i siłę.
Słodycze - gwarantować miały szczęście dla domu.
Łańcuchy - przypominały o zniewoleniu grzechem, a w niektórych regionach Polski miały wzmacniać więzi rodzinne.
Włos anielski - symbol aniołów, które były obecne przy narodzinach Jezusa.
Dzwonki - symbol dobrej nowiny i radości.
Jemioła - zwyczaj jej wieszania przybył do nas z Anglii - pod jemiołą całują się zakochani lub zwaśnieni. Pęk jemioły należy przechować do następnych świąt.
Teraz pora na życzenia:
Bądźcie zdrowi, pogodni i ciekawi świata, witajcie Nowy Rok z nadzieją, a bliźnich dobrych słowem.
Niechaj w Waszych domach zawsze gości radość i byście na drzwiach mogli zawiesić napis:
DOM PEŁEN SZCZĘŚCIA.
Dziękuję za wszystkie życzenia przesłane pocztą, dobre myśli oraz inne dary:-)
Jestem na etapie, gdy wolę obdarowywać innych.
Jako dziecko chadzałam na bale choinkowe dla dzieci, na których gwiazdor z długą brodą wręczał dzieciom paczki, a groźny był bardzo i kazał pacierz mówić lub śpiewać piosenki.
Przy okazji mikołajek niektórzy w komentarzach zdradzali, kto w ich stronach rozdaje prezenty.
Tak więc na Kujawach, w Wielkopolsce, na Kaszubach i na Pomorzu Gwiazdor, w Małopolsce Aniołek, , na Śląsku Dzieciątko.
Poczytałam także jak to jest w innych krajach i muszę przyznać, że obok znacznych podobieństw znalazłam wiele ciekawostek.
Jeśli Was to nie nudzi, poczytajcie także.
Holandia - tutaj z prezentami przybywa SINTERKLASS, który przypływa statkiem ostatniej niedzieli listopada, a później przesiada się na białego konia i rusza na spotkania z dziećmi.
Rosja - rosyjski DIED MOROZ podobny do naszego Gwiazdora nie spieszy sie i obdarowuje dzieci upominkami dopiero 6 stycznia, a pomaga mu ŚNIEŻYNKA.
Włochy - Tutaj przybywa do dzieci wiedźma BEFANA, a dzieje się to w nocy z 5 na 6 stycznia. Warto zostawić dla niej słodki poczęstunek, by nie włożyła do skarpety węgla...
Szwecja - dawniej upominki roznosił dzieciom koziołek, dzisiaj zastępuje go krasnolud JULTOMTEN, który przybywa tuż po wigilijnej kolacji.
Anglia - znany wszystkim FATHER CHRISTMAS ukrywa dary dla dzieci w skarpetach, rozwieszonych na schodach lub nad kominkiem.
Francja -Pere Noel (ojciec Boże Narodzenie) wkłada prezenty do wyczyszczonych butów, a towarzyszy mu Pere Fouerttard (ojciec Klapsiarz), który niegrzecznym dzieciom sprawia lanie.
Dania - w saniach przybywa w towarzystwie elfów JULEMANDEN, któremu dzieci zostawiają mleko i pudding.
Japonia - funkcje Mikołaja pełni tutaj HOTEIOSHO, buddyjski mnich lub bóg. Niektórzy wierzą, że ma on oczy z tyłu głowy, więc trzeba być bardzo grzecznym.
Hiszpania - tutaj dzieciom upominki przynoszą trzej królowie, pod choinką w Boże Narodzenie nie ma podarków.
A co i dlaczego wieszamy na choince?
Bombki - są symbolem nieba i boskości , wiadomo - kula, jako symbol doskonałości.
Światełka - broniły dostępu złym mocom, oznaczały Jezusa, którego nazywano światłem.
Czerwone ozdoby - miały przyciągać miłość i radość.
Jabłka - jako symbol biblijnego owocu kuszenia Adama i Ewy, miały zapewnić zdrowie i urodę.
Orzechy - zawijane w sreberka miały nieść dobrobyt i siłę.
Słodycze - gwarantować miały szczęście dla domu.
Łańcuchy - przypominały o zniewoleniu grzechem, a w niektórych regionach Polski miały wzmacniać więzi rodzinne.
Włos anielski - symbol aniołów, które były obecne przy narodzinach Jezusa.
Dzwonki - symbol dobrej nowiny i radości.
Jemioła - zwyczaj jej wieszania przybył do nas z Anglii - pod jemiołą całują się zakochani lub zwaśnieni. Pęk jemioły należy przechować do następnych świąt.
Teraz pora na życzenia:
Bądźcie zdrowi, pogodni i ciekawi świata, witajcie Nowy Rok z nadzieją, a bliźnich dobrych słowem.
Niechaj w Waszych domach zawsze gości radość i byście na drzwiach mogli zawiesić napis:
DOM PEŁEN SZCZĘŚCIA.
Dziękuję za wszystkie życzenia przesłane pocztą, dobre myśli oraz inne dary:-)
czwartek, 19 grudnia 2019
Polka potrafi...
Polak oczywiście także, ale tu akurat o kobietach będzie.
Czytam blogi wielu utalentowanych kobiet, a talenta owe bywają rozliczne.
Od malowania obrazów poprzez robótki ręczne, twórczość literacką, po kulinaria i wiedzę tajemną, cokolwiek to znaczy.
Ostatnio wspominano na blogach rocznicę 13 grudnia, przez co przypomniały mi się siermiężne czasy , kiedy stało się w kilometrowych kolejkach po wszystko, a wygrywał ten, który miał mocne łokcie.
Niejedną osobę zadeptano w wejściu do sklepu , bo rzucili cukier lub kawę.
Nie wszyscy pamiętają te czasy, gdy nawet mydło i buty były na kartki, a czekolada i cytrusy tylko na święta.
Fenomenem tamtego okresu była niezwykła kreatywność naszych rodaczek w sztuce prowadzenia domu i nadążania za modą.
Nie wiem czy wszystko dobrze pamiętam, bo kulinaria mnie wtedy średnio interesowały, bardziej już robótki ręczne.
Kojarzę natomiast powstawanie wszelkich zamienników znanych przysmaków.
To wtedy powstały wyroby czekoladopodobne na bazie mleka w proszku, m.in. bloki herbatnikowe, tabliczki a'la chałwa, kulki ryżowe z miodem.
Moja mama często gotowała domowe kisiele z tartymi jabłkami, budynie z sokiem - to były nasze jedyne czasami desery, nie licząc lodów domowej roboty latem.
Pamiętam przemycane ze wsi w bagażnikach aut półtusze świńskie, z których zaprzyjaźniony rzeźnik wytwarzał salcesony, kiełbasy i pasztety, aby nic z tej zdobyczy się nie zmarnowało.
Moja babcia natomiast była mistrzynią w wymyślaniu dań bezmięsnych, bo mięsa wszelkie były rarytasem. był to czas, gdy hodowano na działkach nutrie na mięso i powstawały sklepy handlujące koniną.
Sporo kreatywności wkładano w roboty ręczne i w wielu domach wytwarzano rozmaite rzeczy z wszystkiego, co było dostępne na rynku.
Sama szyłam spódnice z tetry pieluchowej lub tzw. kieszeniówki czy nawet podszewki, farbowałam tkaniny w zwykłych kuchennych garnkach.
Włóczki w tamtym czasie bywały jedynie białe, czarne lub brązowe, sukcesem było dostać inne kolory, a rodzaje włóczki to głównie anilana i przędza elastyczne.
Kto umiał, robił swetry z anilany lub bambosze z elastycznej przędzy.
Czasami w trakcie wykańczania jednego swetra tato pytał mnie, kiedy będę pruć robotę, bo o włóczkę było ciężko, a po spruciu starego swetra zawsze miałam nowy. Szczytem marzeń bywało zakupienie (zdobycie) bonów walutowych do PeWeXu, gdzie człowiek stawał porażony ilością i kolorami zagranicznych przędz.
Dzisiaj młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, ile wysiłku trzeba było włożyć, by funkcjonowały najzwyklejsze rzeczy.
Potrzebne białe tenisówki na występ chóru, a w sklepach tylko czarne? od czego biała pasta do zębów?
Wymagali białego kostiumu na kryty basen? Nie ma sprawy, ręczniki frote jak znalazł, a że się w tym koszmarnie wyglądało?
Z najzwyklejszych podkoszulków można było wyczarować modne bluzki, przez dodanie kolorowych lamówek haftu lub koralików.
Niektórzy zapaleńcy robili własne mydło, świece, kwitło stolarstwo artystyczne, musztardówek(słoiczków po musztardzie) używano jako szkła stołowego, z butelek wytwarzano lampy.
Na pewno w komentarzach dorzucicie okruchy własnych wspomnień, na co liczę i z góry dziękuję:-)
Czytam blogi wielu utalentowanych kobiet, a talenta owe bywają rozliczne.
Od malowania obrazów poprzez robótki ręczne, twórczość literacką, po kulinaria i wiedzę tajemną, cokolwiek to znaczy.
Ostatnio wspominano na blogach rocznicę 13 grudnia, przez co przypomniały mi się siermiężne czasy , kiedy stało się w kilometrowych kolejkach po wszystko, a wygrywał ten, który miał mocne łokcie.
Niejedną osobę zadeptano w wejściu do sklepu , bo rzucili cukier lub kawę.
Nie wszyscy pamiętają te czasy, gdy nawet mydło i buty były na kartki, a czekolada i cytrusy tylko na święta.
Fenomenem tamtego okresu była niezwykła kreatywność naszych rodaczek w sztuce prowadzenia domu i nadążania za modą.
Nie wiem czy wszystko dobrze pamiętam, bo kulinaria mnie wtedy średnio interesowały, bardziej już robótki ręczne.
Kojarzę natomiast powstawanie wszelkich zamienników znanych przysmaków.
To wtedy powstały wyroby czekoladopodobne na bazie mleka w proszku, m.in. bloki herbatnikowe, tabliczki a'la chałwa, kulki ryżowe z miodem.
Moja mama często gotowała domowe kisiele z tartymi jabłkami, budynie z sokiem - to były nasze jedyne czasami desery, nie licząc lodów domowej roboty latem.
Pamiętam przemycane ze wsi w bagażnikach aut półtusze świńskie, z których zaprzyjaźniony rzeźnik wytwarzał salcesony, kiełbasy i pasztety, aby nic z tej zdobyczy się nie zmarnowało.
Moja babcia natomiast była mistrzynią w wymyślaniu dań bezmięsnych, bo mięsa wszelkie były rarytasem. był to czas, gdy hodowano na działkach nutrie na mięso i powstawały sklepy handlujące koniną.
Sporo kreatywności wkładano w roboty ręczne i w wielu domach wytwarzano rozmaite rzeczy z wszystkiego, co było dostępne na rynku.
Sama szyłam spódnice z tetry pieluchowej lub tzw. kieszeniówki czy nawet podszewki, farbowałam tkaniny w zwykłych kuchennych garnkach.
Włóczki w tamtym czasie bywały jedynie białe, czarne lub brązowe, sukcesem było dostać inne kolory, a rodzaje włóczki to głównie anilana i przędza elastyczne.
Kto umiał, robił swetry z anilany lub bambosze z elastycznej przędzy.
Czasami w trakcie wykańczania jednego swetra tato pytał mnie, kiedy będę pruć robotę, bo o włóczkę było ciężko, a po spruciu starego swetra zawsze miałam nowy. Szczytem marzeń bywało zakupienie (zdobycie) bonów walutowych do PeWeXu, gdzie człowiek stawał porażony ilością i kolorami zagranicznych przędz.
Dzisiaj młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, ile wysiłku trzeba było włożyć, by funkcjonowały najzwyklejsze rzeczy.
Potrzebne białe tenisówki na występ chóru, a w sklepach tylko czarne? od czego biała pasta do zębów?
Wymagali białego kostiumu na kryty basen? Nie ma sprawy, ręczniki frote jak znalazł, a że się w tym koszmarnie wyglądało?
Z najzwyklejszych podkoszulków można było wyczarować modne bluzki, przez dodanie kolorowych lamówek haftu lub koralików.
Niektórzy zapaleńcy robili własne mydło, świece, kwitło stolarstwo artystyczne, musztardówek(słoiczków po musztardzie) używano jako szkła stołowego, z butelek wytwarzano lampy.
Na pewno w komentarzach dorzucicie okruchy własnych wspomnień, na co liczę i z góry dziękuję:-)
poniedziałek, 16 grudnia 2019
Niby nic takiego...
Życie składa się z drobiazgów, których często nie doceniamy.
Nawet widoki z okna czy w drodze do pracy, piosenka usłyszana rankiem lub żart opowiedziany przy kawie mogą wpływać na to, jak zaczynamy lub kończymy dzień.
Gdy znajduję w telefonie takie fotki, zdumiewa mnie zmienność aury i bogactwo pozornie znajomych widoków.
Inna przyjemność codziennej egzystencji to smaki i zapachy naszej kuchni, lubię czasami sama coś przyrządzić, byle było łatwo, szybko i z wykorzystaniem wszystkiego, co jest pod ręką. Choćby domowa pizza ze świeżym szpinakiem.
A danie powyżej to tarta serowa, także ze szpinakiem, dzieło mojego syna, który twierdzi, ze gotowanie go odstresowuje, wierzę - pewnie ma to po dziadku.
Przygotowania do świąt zakończone niemal, pierniki schowane do puszek, choinka ubrana, wypada tylko zadbać o nastrój, który poprawi się także gdy świeża farba pokryje siwe włosy...no cóż, kobiety próżne są.
Dzięki przypadkowi ktoś inny zadbał także o mój przedświąteczny nastrój. Towarzyszyłam dwóm uczennicom na gali wręczenia nagród konkursu literackiego, a tam niespodzianka!
Moja koleżanka z liceum, która prowadzi od wielu lat zespół teatralny młodzieży licealnej wystawiała w tym dniu wspaniały spektakl.
"Jeszcze w zielone gramy" to projekt artystyczny, który zabrał publiczność w sentymentalną podróż po kabaretach literackich XIX I XX wieku. Specyficzny humor, piosenki z ważnym przesłaniem , przegląd twórczości kabaretowej od spektakli "Pod Pikadorem" po Kabaret Olgi Lipińskiej, prosta scenografia to niewątpliwe atuty tego spektaklu.
Uraczyłam się niesamowicie, a talent młodych wykonawców zasługuje na najwyższe uznanie. Wspaniałą mamy młodzież.
Podziękowałam reżyserce osobiście za 40 minut uczty duchowej.
Tego samego dnia spotkałam się z inną koleżanką, od kilku lat już na emeryturze. Pielęgnujemy naszą tradycję spotkań przy różnych okazjach.
Tym razem okoliczność świąteczna, wymiana upominków i pyszny obiad w restauracji.
Jeśli jesteście ciekawi, co jadłam, to powiem , że smak przewyższał nawet widok na talerzu.
Według menu były to grillowane roladki drobiowe z musem marchewkowo - imbirowym podane na tagliatelle z cukini...
Czyż można narzekać ? Takie "drobiazgi" oddalają nawet nieprzyjemności, których nie brakuje w pracy i poza nią.
Nastrój świąteczny budujcie sami, Mikołaj tego nie załatwi:-)
Nawet widoki z okna czy w drodze do pracy, piosenka usłyszana rankiem lub żart opowiedziany przy kawie mogą wpływać na to, jak zaczynamy lub kończymy dzień.
Gdy znajduję w telefonie takie fotki, zdumiewa mnie zmienność aury i bogactwo pozornie znajomych widoków.
Inna przyjemność codziennej egzystencji to smaki i zapachy naszej kuchni, lubię czasami sama coś przyrządzić, byle było łatwo, szybko i z wykorzystaniem wszystkiego, co jest pod ręką. Choćby domowa pizza ze świeżym szpinakiem.
A danie powyżej to tarta serowa, także ze szpinakiem, dzieło mojego syna, który twierdzi, ze gotowanie go odstresowuje, wierzę - pewnie ma to po dziadku.
Przygotowania do świąt zakończone niemal, pierniki schowane do puszek, choinka ubrana, wypada tylko zadbać o nastrój, który poprawi się także gdy świeża farba pokryje siwe włosy...no cóż, kobiety próżne są.
Dzięki przypadkowi ktoś inny zadbał także o mój przedświąteczny nastrój. Towarzyszyłam dwóm uczennicom na gali wręczenia nagród konkursu literackiego, a tam niespodzianka!
Moja koleżanka z liceum, która prowadzi od wielu lat zespół teatralny młodzieży licealnej wystawiała w tym dniu wspaniały spektakl.
"Jeszcze w zielone gramy" to projekt artystyczny, który zabrał publiczność w sentymentalną podróż po kabaretach literackich XIX I XX wieku. Specyficzny humor, piosenki z ważnym przesłaniem , przegląd twórczości kabaretowej od spektakli "Pod Pikadorem" po Kabaret Olgi Lipińskiej, prosta scenografia to niewątpliwe atuty tego spektaklu.
Uraczyłam się niesamowicie, a talent młodych wykonawców zasługuje na najwyższe uznanie. Wspaniałą mamy młodzież.
Podziękowałam reżyserce osobiście za 40 minut uczty duchowej.
Tego samego dnia spotkałam się z inną koleżanką, od kilku lat już na emeryturze. Pielęgnujemy naszą tradycję spotkań przy różnych okazjach.
Tym razem okoliczność świąteczna, wymiana upominków i pyszny obiad w restauracji.
Jeśli jesteście ciekawi, co jadłam, to powiem , że smak przewyższał nawet widok na talerzu.
Według menu były to grillowane roladki drobiowe z musem marchewkowo - imbirowym podane na tagliatelle z cukini...
Czyż można narzekać ? Takie "drobiazgi" oddalają nawet nieprzyjemności, których nie brakuje w pracy i poza nią.
Nastrój świąteczny budujcie sami, Mikołaj tego nie załatwi:-)
piątek, 13 grudnia 2019
Z Krzysiem o życiu...
Krzyś wchodzi do biblioteki z butelką po coli, w nakrętce zrobiony otwór, jak w skarbonce. Butelka w 1/3 zapełniona groszami.
- O, zostałeś skarbnikiem?
- Nie, zbieram monety na akcję GÓRA GROSZA
- pani Cię wyznaczyła?
- sam się zgłosiłem, to musi być ktoś odpowiedzialny!
- no rozumie się i tak chodzisz z tą butelką? ciężka już jest!
- nie tak bardzo, ale zawsze jest szansa, że ktoś wrzuci
- to ja też Ci dorzucę parę groszy...
- dziękuję, to trochę znów mi przybyło
- a jak tam twój braciszek, nadal nie płacze?
- już zaczął, ale na szczęście mnie nie obudził, bo dopiero kładłem się spać
- oby za bardzo nie płakał, bo nie wyśpisz się
- czasami mu czytam te książki, które wypożyczyłem na konkurs
- ale on za mały jeszcze!
- nie szkodzi, wystarczy, że leży i nie płacze
- to ile już uzbierałeś tych groszy?
- policzyłem w domu i było już 69 zł, a jeszcze zbieram!
- to wasza pani na pewno jest dumna?
- tak, też trochę wrzuciła, a wie pani jaką niespodziankę zrobiliśmy dla naszej wychowawczyni?
- a z jakiej okazji?
- bo była długo chora i była w szpitalu
- tak słyszałam, to jaka ta niespodzianka?
- kupiliśmy naszej pani różę, nadmuchaliśmy balony i zrobiliśmy plakat
- super, a czyj był pomysł?
- no przecież jestem przewodniczącym, ale pomagali wszyscy, najgorzej było nadmuchać balony!
- to naprawdę świetne powitanie , na pewno sprawiliście pani dużą przyjemność...
- też tak myślę, oj już dzwonek, to lecę!
- O, zostałeś skarbnikiem?
- Nie, zbieram monety na akcję GÓRA GROSZA
- pani Cię wyznaczyła?
- sam się zgłosiłem, to musi być ktoś odpowiedzialny!
- no rozumie się i tak chodzisz z tą butelką? ciężka już jest!
- nie tak bardzo, ale zawsze jest szansa, że ktoś wrzuci
- to ja też Ci dorzucę parę groszy...
- dziękuję, to trochę znów mi przybyło
- a jak tam twój braciszek, nadal nie płacze?
- już zaczął, ale na szczęście mnie nie obudził, bo dopiero kładłem się spać
- oby za bardzo nie płakał, bo nie wyśpisz się
- czasami mu czytam te książki, które wypożyczyłem na konkurs
- ale on za mały jeszcze!
- nie szkodzi, wystarczy, że leży i nie płacze
- to ile już uzbierałeś tych groszy?
- policzyłem w domu i było już 69 zł, a jeszcze zbieram!
- to wasza pani na pewno jest dumna?
- tak, też trochę wrzuciła, a wie pani jaką niespodziankę zrobiliśmy dla naszej wychowawczyni?
- a z jakiej okazji?
- bo była długo chora i była w szpitalu
- tak słyszałam, to jaka ta niespodzianka?
- kupiliśmy naszej pani różę, nadmuchaliśmy balony i zrobiliśmy plakat
- super, a czyj był pomysł?
- no przecież jestem przewodniczącym, ale pomagali wszyscy, najgorzej było nadmuchać balony!
- to naprawdę świetne powitanie , na pewno sprawiliście pani dużą przyjemność...
- też tak myślę, oj już dzwonek, to lecę!
wtorek, 10 grudnia 2019
Czym dla kogo jest...
...sztuka i kto decyduje, że sztuką coś nazywamy?
Nie znam się na sztuce, zwłaszcza takiej przez duże S, ale podobno ładne jest to, co się komu podoba.
W naszych podróżach często spotykamy piękne przedmioty, obrazy, budynki, elementy tzw. sztuki ogrodów.
Miejsca, gdzie można spotkać przykłady sztuki tej wielkiej i tej zwyczajnej są równie zaskakujące, jak talent ich twórców.
Zawsze wolałam sztukę klasyczną od nowoczesnej, może dlatego , że bardziej do mnie przemawia lub po prostu mam niewyrobiony gust.
Trochę jednak zmieniłam podejście do nowoczesnych twórców oraz ich dzieł, gdy przeczytałam co następuje:
„W świecie sztuki klasycznej dzieła są podziwiane za kunszt wykonania i umiejętność artysty, innymi słowy – oceniamy sprawność, z jaką twórca operuje pędzlem albo dłutem.
W dziełach sztuki współczesnej najczęściej chodzi o koncept. Raczej podziwiamy pomysł, niż wykonanie…”
Z góry przepraszam za brak przypisu, ale spontanicznie zanotowałam w notesie, a tutaj bardzo pasuje.
Dwa pierwsze przykłady to przesyłka od mieszkanki Dukli, Grażynki.
"Bieszczadzki Chrystus" oraz rzeźba "Malarz"
Autorka zdjęć jest kolekcjonerką kapliczek i świątków przydrożnych, uwiecznianych na zdjęciach oczywiście.
Trzecie zdjęcie przedstawia rzeźby Rumcajsowej rodzinki, poplenerowe dzieło dukielskich artystów. Prawda, że sympatyczne trio? Wyczarować takie postaci z jednego kawałka drewna, to kosmos dla mnie!
To zdjęcie wygrzebałam z zakamarków komputera i z tego, co pamiętam jest to rzeźba spotkana na jednym z cmentarzy, św. Franciszek z ptakami - ma w swej prostocie to coś, co przykuwa uwagę...
Rzeźby z kamienia i metalu ozdabiają ogród pana Wacława, o którym kiedyś pisałam, a są dziełem jego syna, który nie tylko tą dziedziną sztuki się zajmuje.
Wisząca rzeźba to ozdoba jednej z galerii handlowych w Poznaniu, zresztą podobnych przykładów dzieł sztuki jest tam więcej. Galeria sztuki w galerii handlowej...
Ciekawe rzeźby i zaproszenie do lokalnej galerii sztuki spotkaliśmy kiedyś w drodze do wodospadu Szklarka.
A to urokliwa mozaika na ścianie budynku, przedstawiająca słynne koronczarki z Koniakowa.
Na kolejnych zdjęciach przykłady dzieł spotykanych przez nas w różnych miejscach Polski - Cieszyn, Wisła, Goczałkowice, Sucha Beskidzka...no i Kraków oczywiście!
Zachwycił mnie kształt tego mostu i jego odbicie w stawie.
Ostatni w tej blogowej galerii przykład, to dzieło z poznańskiego Muzeum Narodowego.
Wymowę tegoż zrozumiałam dopiero po przeczytaniu tabliczki - SZYCIE CHARAKTERU...nazwa może i adekwatna, ale praca nieco makabryczna.
Nie znam się na sztuce, zwłaszcza takiej przez duże S, ale podobno ładne jest to, co się komu podoba.
W naszych podróżach często spotykamy piękne przedmioty, obrazy, budynki, elementy tzw. sztuki ogrodów.
Miejsca, gdzie można spotkać przykłady sztuki tej wielkiej i tej zwyczajnej są równie zaskakujące, jak talent ich twórców.
Zawsze wolałam sztukę klasyczną od nowoczesnej, może dlatego , że bardziej do mnie przemawia lub po prostu mam niewyrobiony gust.
Trochę jednak zmieniłam podejście do nowoczesnych twórców oraz ich dzieł, gdy przeczytałam co następuje:
„W świecie sztuki klasycznej dzieła są podziwiane za kunszt wykonania i umiejętność artysty, innymi słowy – oceniamy sprawność, z jaką twórca operuje pędzlem albo dłutem.
W dziełach sztuki współczesnej najczęściej chodzi o koncept. Raczej podziwiamy pomysł, niż wykonanie…”
Z góry przepraszam za brak przypisu, ale spontanicznie zanotowałam w notesie, a tutaj bardzo pasuje.
Dwa pierwsze przykłady to przesyłka od mieszkanki Dukli, Grażynki.
"Bieszczadzki Chrystus" oraz rzeźba "Malarz"
Autorka zdjęć jest kolekcjonerką kapliczek i świątków przydrożnych, uwiecznianych na zdjęciach oczywiście.
Trzecie zdjęcie przedstawia rzeźby Rumcajsowej rodzinki, poplenerowe dzieło dukielskich artystów. Prawda, że sympatyczne trio? Wyczarować takie postaci z jednego kawałka drewna, to kosmos dla mnie!
To zdjęcie wygrzebałam z zakamarków komputera i z tego, co pamiętam jest to rzeźba spotkana na jednym z cmentarzy, św. Franciszek z ptakami - ma w swej prostocie to coś, co przykuwa uwagę...
Rzeźby z kamienia i metalu ozdabiają ogród pana Wacława, o którym kiedyś pisałam, a są dziełem jego syna, który nie tylko tą dziedziną sztuki się zajmuje.
Wisząca rzeźba to ozdoba jednej z galerii handlowych w Poznaniu, zresztą podobnych przykładów dzieł sztuki jest tam więcej. Galeria sztuki w galerii handlowej...
Ciekawe rzeźby i zaproszenie do lokalnej galerii sztuki spotkaliśmy kiedyś w drodze do wodospadu Szklarka.
A to urokliwa mozaika na ścianie budynku, przedstawiająca słynne koronczarki z Koniakowa.
Na kolejnych zdjęciach przykłady dzieł spotykanych przez nas w różnych miejscach Polski - Cieszyn, Wisła, Goczałkowice, Sucha Beskidzka...no i Kraków oczywiście!
Zachwycił mnie kształt tego mostu i jego odbicie w stawie.
Ostatni w tej blogowej galerii przykład, to dzieło z poznańskiego Muzeum Narodowego.
Wymowę tegoż zrozumiałam dopiero po przeczytaniu tabliczki - SZYCIE CHARAKTERU...nazwa może i adekwatna, ale praca nieco makabryczna.
sobota, 7 grudnia 2019
Rozmowy między regałami...
Oj nasłucham się tego, nawet gdybym nie chciała...
Pisałam już kiedyś, że dzieci w czytelni robią różne rzeczy, związane z czytaniem oczywiście, ale równie chętnie bawią się, byle nie za głośno i bezpiecznie.
Ostatnio opanowały przestrzenie między regałami, każdy lubi swój zaciszny kącik.
Niektórzy czytają, inni kolorują obrazki,starsi powtarzają do sprawdzianu, jeszcze inni powierzają sobie różne sekrety.
Najbardziej nie lubię łakomczuchów, którzy po kryjomu wyjadają chipsy z torebki i śmiecą, ale na przerwy nie chce im się wychodzić...
Mam obiecane mebelki wypoczynkowe dla dzieci, by mogły czytać i słuchać głośnego czytania w wygodniejszych warunkach. Ile można siedzieć na twardych krzesłach?
Kiedyś dzieciaki bawiły się w dom i taki oto dialog usłyszałam:
- dzisiaj ty odbierasz dziecko z przedszkola
- dlaczego ja? ja mam dziś szkolenie!
- a ja idę do fryzjera i muszę zrobić zakupy
- to dzwonimy do babci!
Dwie dziewczynki kolorowały obrazki w czytelni :
- mama czasem zabiera mi telefon, bo mówi, że jestem uża...ulaze...uzależniona
- i co wtedy robisz?
- nic, mama zapomina, że mam jeszcze tablet!
W tej samej czytelni dyskusja o filmach:
- moja siostra ciągle ogląda jakieś głupoty w telewizji
- mój brat tylko siedzi na jutubie albo gra w strategie, a ja wolę filmy o dinozarłach
- a co w tym ciekawego?
- lubię jak się pożerają i jest dużo krwi...
- fuj!
Przy regale z lekturami 4-8 stoją dwaj młodzieńcy:
- no szukaj, jak to było?
- chyba Dziady
- taki tytuł?
- a kto napisał?
- nie pamiętam!
- proszę pani, czy są Stare Dziady?
Z czytelni krzyczy jakiś ósmoklasista:
- proszę pani, pomocy!
- co się dzieje?
- niech pani zabierze te maluchy, bo uczyć się nie można
- nie możecie sobie poradzić w pierwszakami?
- wszędzie ich pełno, osaczyły nas...
- to się brońcie :-)
Dziewczynki przy kolorowance:
- Ja się cieszę, bo mój tata jest w domu...
- A mój jest w Irlandii
- Ale mój jest w domu, bo ma raka i ma pocięty brzuch, o tak!
- A mój nie może przyjechać, bo straci pracę...
Chłopiec z drugiej klasy szuka czegoś w dziale popularnonaukowym:
- czy są książki o polowaniach?
- była książka "1000 słów o myślistwie", interesuje Cię to?
- tak, mój dziadek chodzi na polowania
- nie popieram tego, nie wyobrażam sobie strzelać do zwierząt!
- ale dziadek dokarmia zwierzęta
- znalazłam, chcesz wypożyczyć?
- eee, chyba nie, za mało obrazków!
Pisałam już kiedyś, że dzieci w czytelni robią różne rzeczy, związane z czytaniem oczywiście, ale równie chętnie bawią się, byle nie za głośno i bezpiecznie.
Ostatnio opanowały przestrzenie między regałami, każdy lubi swój zaciszny kącik.
Niektórzy czytają, inni kolorują obrazki,starsi powtarzają do sprawdzianu, jeszcze inni powierzają sobie różne sekrety.
Najbardziej nie lubię łakomczuchów, którzy po kryjomu wyjadają chipsy z torebki i śmiecą, ale na przerwy nie chce im się wychodzić...
Mam obiecane mebelki wypoczynkowe dla dzieci, by mogły czytać i słuchać głośnego czytania w wygodniejszych warunkach. Ile można siedzieć na twardych krzesłach?
Kiedyś dzieciaki bawiły się w dom i taki oto dialog usłyszałam:
- dzisiaj ty odbierasz dziecko z przedszkola
- dlaczego ja? ja mam dziś szkolenie!
- a ja idę do fryzjera i muszę zrobić zakupy
- to dzwonimy do babci!
Dwie dziewczynki kolorowały obrazki w czytelni :
- mama czasem zabiera mi telefon, bo mówi, że jestem uża...ulaze...uzależniona
- i co wtedy robisz?
- nic, mama zapomina, że mam jeszcze tablet!
W tej samej czytelni dyskusja o filmach:
- moja siostra ciągle ogląda jakieś głupoty w telewizji
- mój brat tylko siedzi na jutubie albo gra w strategie, a ja wolę filmy o dinozarłach
- a co w tym ciekawego?
- lubię jak się pożerają i jest dużo krwi...
- fuj!
Przy regale z lekturami 4-8 stoją dwaj młodzieńcy:
- no szukaj, jak to było?
- chyba Dziady
- taki tytuł?
- a kto napisał?
- nie pamiętam!
- proszę pani, czy są Stare Dziady?
Z czytelni krzyczy jakiś ósmoklasista:
- proszę pani, pomocy!
- co się dzieje?
- niech pani zabierze te maluchy, bo uczyć się nie można
- nie możecie sobie poradzić w pierwszakami?
- wszędzie ich pełno, osaczyły nas...
- to się brońcie :-)
Dziewczynki przy kolorowance:
- Ja się cieszę, bo mój tata jest w domu...
- A mój jest w Irlandii
- Ale mój jest w domu, bo ma raka i ma pocięty brzuch, o tak!
- A mój nie może przyjechać, bo straci pracę...
Chłopiec z drugiej klasy szuka czegoś w dziale popularnonaukowym:
- czy są książki o polowaniach?
- była książka "1000 słów o myślistwie", interesuje Cię to?
- tak, mój dziadek chodzi na polowania
- nie popieram tego, nie wyobrażam sobie strzelać do zwierząt!
- ale dziadek dokarmia zwierzęta
- znalazłam, chcesz wypożyczyć?
- eee, chyba nie, za mało obrazków!
wtorek, 3 grudnia 2019
Wyczyściliście buty ?
Zbliżają się Mikołajki. U nas wedle tradycji najpierw pisało się list do świętego, potem czyściło buty i stawiało w pobliżu drzwi wejściowych, a Mikołaj do tych butów wkładał prezenty.
Dziś kilka śmiesznych obrazków, byście dobrze się zastanowili, o co poprosicie Mikołaja...
Dziś kilka śmiesznych obrazków, byście dobrze się zastanowili, o co poprosicie Mikołaja...
niedziela, 1 grudnia 2019
Patrzcie pod nogi...
Mówią, że pieniądze nie leżą na ulicy.
Otóż leżą, sama sprawdziłam, wielokrotnie.
Ostatnio, o zmierzchu znalazłam na parkingu 100 zł, było mglisto i bezwietrznie i chyba tylko dlatego banknot leżał na asfalcie.
Nie był to pierwszy raz, może kwoty mniejsze...10 zł, 5 zł
W sumie zastanawiam się, jak nieporządni bywają ludzie, jak nie szanują zarobionych ciężko pieniędzy.
Po wejściu do sklepu przyglądałam się, gdzie klienci noszą swoje portfele lub nie noszą ich wcale.
Panowie i młodzież przeważnie po kieszeniach upychają bilon, banknoty, klucze, telefony.
Nie dziw, że ciągle coś gubią.
Kiedyś znaleźliśmy z mężem cały portfel. Leżał w śniegu, prawdopodobnie wypadł kierowcy auta, które odjechało.
W środku dokumenty, jakieś banknoty. Znaleźliśmy adres, poszliśmy na drugi koniec miasta, by oddać właścicielowi.
Pod adresem z portfela zastaliśmy jakiegoś starszego pana, poprosiliśmy o oddanie zguby synowi lub wnukowi. Zapewnił, że odda, mam nadzieję, że właściciel portfela się ucieszył.
Starsze osoby noszą co najmniej dwa portfele, w jednym banknoty, w drugim bilon, mało który staruszek płaci kartą.
W szkole po każdej przerwie, jakby tak przejść korytarzami - uzbierasz na bułkę lub drożdżówkę.
Wielokrotnie , chodząc na zastępstwa zwracam uczniom uwagę, by chowali pieniądze leżące na ławkach do piórników lub do kieszeni na zamek.
Podobnie jest na wycieczkach szkolnych, wieczne szukanie portfeli, pilnowanie by dzieci odbierały wydawaną resztę.
Ten przykład ze znalezionym banknotem to tylko pretekst do przedstawienia historyjki, którą znalazłam w sieci.
Otóż leżą, sama sprawdziłam, wielokrotnie.
Ostatnio, o zmierzchu znalazłam na parkingu 100 zł, było mglisto i bezwietrznie i chyba tylko dlatego banknot leżał na asfalcie.
Nie był to pierwszy raz, może kwoty mniejsze...10 zł, 5 zł
W sumie zastanawiam się, jak nieporządni bywają ludzie, jak nie szanują zarobionych ciężko pieniędzy.
Po wejściu do sklepu przyglądałam się, gdzie klienci noszą swoje portfele lub nie noszą ich wcale.
Panowie i młodzież przeważnie po kieszeniach upychają bilon, banknoty, klucze, telefony.
Nie dziw, że ciągle coś gubią.
Kiedyś znaleźliśmy z mężem cały portfel. Leżał w śniegu, prawdopodobnie wypadł kierowcy auta, które odjechało.
W środku dokumenty, jakieś banknoty. Znaleźliśmy adres, poszliśmy na drugi koniec miasta, by oddać właścicielowi.
Pod adresem z portfela zastaliśmy jakiegoś starszego pana, poprosiliśmy o oddanie zguby synowi lub wnukowi. Zapewnił, że odda, mam nadzieję, że właściciel portfela się ucieszył.
Starsze osoby noszą co najmniej dwa portfele, w jednym banknoty, w drugim bilon, mało który staruszek płaci kartą.
W szkole po każdej przerwie, jakby tak przejść korytarzami - uzbierasz na bułkę lub drożdżówkę.
Wielokrotnie , chodząc na zastępstwa zwracam uczniom uwagę, by chowali pieniądze leżące na ławkach do piórników lub do kieszeni na zamek.
Podobnie jest na wycieczkach szkolnych, wieczne szukanie portfeli, pilnowanie by dzieci odbierały wydawaną resztę.
Ten przykład ze znalezionym banknotem to tylko pretekst do przedstawienia historyjki, którą znalazłam w sieci.
czwartek, 28 listopada 2019
Cieszą oko...
Wielu z nas lubi spacery, niektórzy mają możliwość pójścia za miasto, by nacieszyć oczy miłymi widokami.
Bo co może być miłego w asfalcie, kominach na dachach, sznurach aut, pojemnikach na śmieci...
Na szczęście gospodarze niektórych miast dbają o odczucia estetyczne swoich mieszkańców i ozdabiają przestrzeń miejską rozmaitymi instalacjami, które czynią spacery ciekawszymi.
W moim mieście pojawiają się co jakiś czas a to rzeźby po jakimś spotkaniu plenerowym, a to ławeczki dedykowane znanym osobom, a to klomby zmieniane wraz z nową porą roku, a to figurki żaczków czy wiewiórek.
Niby drobiazgi, a cieszą, nawet nowoczesne przystanki autobusowe z biletomatami to zawsze jakaś nowinka estetyczna.
Dziś pokazuję takie miejskie drobiazgi, które spotykam w drodze do pracy lub w parku.
Niektóre z tych rzeźb pokryte zbyt grubą warstwą farby, z zatartymi szczegółami, zmieniały miejsce docelowe.
Nie wyczerpałam całego wachlarza rzeźb i figur, niektóre może już pokazywałam, inne jeszcze poczekają...
A jakie drobiazgi, niekoniecznie materialne czynią Wasze spacery milszymi co dnia?
Bo co może być miłego w asfalcie, kominach na dachach, sznurach aut, pojemnikach na śmieci...
Na szczęście gospodarze niektórych miast dbają o odczucia estetyczne swoich mieszkańców i ozdabiają przestrzeń miejską rozmaitymi instalacjami, które czynią spacery ciekawszymi.
W moim mieście pojawiają się co jakiś czas a to rzeźby po jakimś spotkaniu plenerowym, a to ławeczki dedykowane znanym osobom, a to klomby zmieniane wraz z nową porą roku, a to figurki żaczków czy wiewiórek.
Niby drobiazgi, a cieszą, nawet nowoczesne przystanki autobusowe z biletomatami to zawsze jakaś nowinka estetyczna.
Dziś pokazuję takie miejskie drobiazgi, które spotykam w drodze do pracy lub w parku.
Niektóre z tych rzeźb pokryte zbyt grubą warstwą farby, z zatartymi szczegółami, zmieniały miejsce docelowe.
Nie wyczerpałam całego wachlarza rzeźb i figur, niektóre może już pokazywałam, inne jeszcze poczekają...
A jakie drobiazgi, niekoniecznie materialne czynią Wasze spacery milszymi co dnia?
poniedziałek, 25 listopada 2019
Do śmierci?
Jeden rząd podnosi wiek emerytalny, drugi obniża.
Prezes ZUS straszy, że zabraknie pieniędzy na wypłatę emerytur i zapowiada obniżkę wypłacanych kwot emerytalnych.
Nasi polscy emeryci nie podróżują jak Niemcy czy Japończycy po świecie, bo wreszcie mieliby czas, podróżują raczej po przychodniach i szpitalach lub dorabiają jak mogą, jeśli jeszcze są w stanie.
Z pism, które ZUS przysyła mi co jakiś czas wynika, że aby starczyło mi na życie, rachunki i ewentualne leki, będę musiała pracować do śmierci pewnie, bo kto wie, ile lat komu pisane? A zachęcają by pracować zawodowo co najmniej do ukończenia 65-67 lat.
Obserwowałam swoich krewnych, przechodzących kolejno na emeryturę, te ciocie, wujków, dziadków...
Pracowali ciężko w różnych zawodach, mało kto cieszył się z dobrym zdrowiem po zakończeniu pracy zawodowej, a my wszyscy znamy historie o kruchości życia na emeryturze, wielu twierdzi, że emerytura to śmierć...
Kiedyś lekceważyłam opowieści o przywilejach przedemerytalnych - w niektórych zakładach pracy obowiązywał tzw. okres ochronny dla pracownika, którego przesuwano na lżejsze stanowisko pracy. Osoby młode czasem uważały to za niesprawiedliwe.
Z tego, co słyszę, i co widzę wokół, nie obowiązują już takowe przywileje, wręcz przeciwnie - tempo życia i pracy wymaga od najstarszych w firmach pracowników efektywności na równi z młodymi.
Nie oszukujmy się, osoba w pewnym wieku może mieć problemy z obsługą skomplikowanych urządzeń, z odszyfrowaniem instrukcji napisanych maczkiem, z dźwiganiem ciężarów, wspinaniem się na drabiny, z tolerancją na hałas, z refleksem itp.
Gdy podnoszono wiek emerytalny, krążyły na przykład dowcipy o starych nauczycielach WF, którzy usiłują zademonstrować skok przez kozła lub inne ewolucje.
Być może są profesje, w których można pracować do śmierci, znacie takie?
Pokazywano w mediach 85 - letniego lekarza, który jeździ z pogotowiem, ale oglądał pacjentów z daleka, a wszystkie czynności siłowe wykonywali sanitariusze.
A wyobrażacie sobie równie leciwego kierowcę autobusu, operatora dźwigu, górnika pracujących efektywnie przez 8 godzin dziennie?
Śmiem twierdzić, że to mało prawdopodobne.
Miałam na studiach zajęcia z profesorem, który ukończył 85 lat. Nikt nie potrafił odczytać jego pisma, a zajęcia polegały na tym, że opowiadał nam, zdartym już głosem o swojej młodości. Nie powiem, ciekawe opowieści, ale merytorycznie w ogóle nie związane z przedmiotem.
Nie mam wprawdzie 70, 80 lat, ale zaczynam odczuwać skutki zmęczenia po całym dniu pracy, do tego często popołudniami fundują nam warsztaty i szkolenia. Dokłada nam się dodatkowe obowiązki bez pytania o akceptację i bez dodatków finansowych za pracę ponad zakres przydzielonych czynności.
Oprócz tego, doświadczony pracownik jest odpowiedzialny za wprowadzenie w tajniki zawodu czy stanowiska pracy młodych pracowników.
Pracodawcy zapominają często, że nie jesteśmy niewolnikami i mamy prawo do rodziny i czasu wolnego.
Spróbujcie zwolnić się na pogrzeb, badania, załatwienie jakiejś pilnej sprawy, a większość z tego odbywa się w godzinach pracy, bo w przychodniach i urzędach też nikt nie chce pracować do nocy.
Patrząc na niektórych posłów czy ministrów twierdzę, ze oni także nie powinni pracować do śmierci...
Prezes ZUS straszy, że zabraknie pieniędzy na wypłatę emerytur i zapowiada obniżkę wypłacanych kwot emerytalnych.
Nasi polscy emeryci nie podróżują jak Niemcy czy Japończycy po świecie, bo wreszcie mieliby czas, podróżują raczej po przychodniach i szpitalach lub dorabiają jak mogą, jeśli jeszcze są w stanie.
Z pism, które ZUS przysyła mi co jakiś czas wynika, że aby starczyło mi na życie, rachunki i ewentualne leki, będę musiała pracować do śmierci pewnie, bo kto wie, ile lat komu pisane? A zachęcają by pracować zawodowo co najmniej do ukończenia 65-67 lat.
Obserwowałam swoich krewnych, przechodzących kolejno na emeryturę, te ciocie, wujków, dziadków...
Pracowali ciężko w różnych zawodach, mało kto cieszył się z dobrym zdrowiem po zakończeniu pracy zawodowej, a my wszyscy znamy historie o kruchości życia na emeryturze, wielu twierdzi, że emerytura to śmierć...
Kiedyś lekceważyłam opowieści o przywilejach przedemerytalnych - w niektórych zakładach pracy obowiązywał tzw. okres ochronny dla pracownika, którego przesuwano na lżejsze stanowisko pracy. Osoby młode czasem uważały to za niesprawiedliwe.
Z tego, co słyszę, i co widzę wokół, nie obowiązują już takowe przywileje, wręcz przeciwnie - tempo życia i pracy wymaga od najstarszych w firmach pracowników efektywności na równi z młodymi.
Nie oszukujmy się, osoba w pewnym wieku może mieć problemy z obsługą skomplikowanych urządzeń, z odszyfrowaniem instrukcji napisanych maczkiem, z dźwiganiem ciężarów, wspinaniem się na drabiny, z tolerancją na hałas, z refleksem itp.
Gdy podnoszono wiek emerytalny, krążyły na przykład dowcipy o starych nauczycielach WF, którzy usiłują zademonstrować skok przez kozła lub inne ewolucje.
Być może są profesje, w których można pracować do śmierci, znacie takie?
Pokazywano w mediach 85 - letniego lekarza, który jeździ z pogotowiem, ale oglądał pacjentów z daleka, a wszystkie czynności siłowe wykonywali sanitariusze.
A wyobrażacie sobie równie leciwego kierowcę autobusu, operatora dźwigu, górnika pracujących efektywnie przez 8 godzin dziennie?
Śmiem twierdzić, że to mało prawdopodobne.
Miałam na studiach zajęcia z profesorem, który ukończył 85 lat. Nikt nie potrafił odczytać jego pisma, a zajęcia polegały na tym, że opowiadał nam, zdartym już głosem o swojej młodości. Nie powiem, ciekawe opowieści, ale merytorycznie w ogóle nie związane z przedmiotem.
Nie mam wprawdzie 70, 80 lat, ale zaczynam odczuwać skutki zmęczenia po całym dniu pracy, do tego często popołudniami fundują nam warsztaty i szkolenia. Dokłada nam się dodatkowe obowiązki bez pytania o akceptację i bez dodatków finansowych za pracę ponad zakres przydzielonych czynności.
Oprócz tego, doświadczony pracownik jest odpowiedzialny za wprowadzenie w tajniki zawodu czy stanowiska pracy młodych pracowników.
Pracodawcy zapominają często, że nie jesteśmy niewolnikami i mamy prawo do rodziny i czasu wolnego.
Spróbujcie zwolnić się na pogrzeb, badania, załatwienie jakiejś pilnej sprawy, a większość z tego odbywa się w godzinach pracy, bo w przychodniach i urzędach też nikt nie chce pracować do nocy.
Patrząc na niektórych posłów czy ministrów twierdzę, ze oni także nie powinni pracować do śmierci...
Subskrybuj:
Posty (Atom)