Hania mieszka pod Poznaniem, ja bywam w Poznaniu, a Alicja była w drodze na Dolny Śląsk. Jak tu nie skorzystać z okazji, by spotkać się we trzy, spędzić razem popołudnie i nagadać do woli?
Trzy blogerki, trzy dziewczyny po 60-ce, trzy Gracje otwarte na świat i ludzi. Podobne, a jednocześnie każda inna - innością, która ciekawi, a jednocześnie uzupełnia to, czego koleżankom brakuje.
Z Hanią poznałyśmy się kilka lat wcześniej w Inowrocławiu, Alicję znałam tylko z bloga, Hania z Alą rozmawiały czasem telefonicznie, ale myślę, że dziewczyny potwierdzą moje zdanie, że zaiskrzyło od pierwszej chwili na peronie!
Hania była gospodynią, miłą i troskliwą, opracowała świetny plan naszego spotkania, uwzgledniający zwiedzanie miasta, lunch na Rynku z widokiem na koziołki i wreszcie gościnę u Niej w domu.
Jeden dzień, a wrażeń i środków komunikacji sporo: pociąg pospieszny, tramwaj, pociąg lokalny, auto i znowu pociąg!
Alicja, to kobieta petarda, pełna zapału, ciekawa wszystkiego wokół, napędzająca i naszą energię. Mimo intensywności wrażeń i mojej migreny (niestety) , jakoś nie czułam zmęczenia, a byłyśmy tu i tam, nawet spotkałyśmy na tej kładce powyżej trzy inne Gracje, prosto z Czech! dzięki temu mamy wspólną fotkę:-)
Spacerując po Poznaniu wyszukałyśmy kilka urokliwych kawiarenek i detali ...
Posiedziałyśmy we włoskim ogródku...
Były też Weranda i Szarlotta w jesiennych dekoracjach:-)
Wreszcie w restauracji "Pod Koziołkami" zjadłyśmy pyszny obiad i wypiłyśmy kawę...
Obiadek niby prosty, ale pyszny: naleśnik ze szpinakiem, kurczakiem i pieczarkami, do tego sos jogurtowy, pychota.
Hania testowała regionalną zupę o nazwie "ślepe ryby", by porównać z tą, którą gotuje u siebie w domu. Kto wie, co to za zupa?
Hania, jako świetna przewodniczka pokazała nam najpiękniejsze zakątki Poznania, na przykład Poznańską Bramę, Ostrów Tumski, budynki poznańskich uczelni, Centrum Kultury Zamek i najpiękniejsze kościoły.
Także ten mural, przedstawiający fragment miasta, ze sklepami, trębaczem na dachu i wspinającym się kotem zrobił na nas ogromne wrażenie! Prawda, że cudowny?
Wreszcie lokalną kolejką i autem pojechałyśmy do domu naszej gospodyni, gdzie ogrodu pilnowały dwa koty, a z tarasu rozciągał się widok na jesienną przyrodę.
Ugoszczone sercem i szarlotką z dodatkiem pigwy, wymieniałyśmy się wspomnieniami i wrażeniami na temat blogowania. Wszystkie lubimy podróże, poznawanie miejsc i smaków, podobnie odbieramy niektóre osoby, zjawiska i sytuacje.
Obdarzona upominkami, opowieściami i ciepłymi uściskami musiałam wracać do domu. Dziewczyny odwiozły mnie na dworzec w Gnieźnie, bo tam jeszcze Alicja chciała zawitać przy okazji.
Umówiłyśmy się, że każda z nas na swoim blogu, zda relację ze spotkania i przekonamy się , jak to wygląda z różnych punków widzenia :-)
Jeśli macie ochotę zajrzeć do Hani i Alicji podaję linki: