Odwiedziliśmy nowy skansen, stosunkowo nowy, bo otwarty w 2018 roku.
Olenderski Park Etnograficzny w Wielkiej Nieszawce, bo o nim mowa jest pierwszym w Polsce skansenem poświęconym osadnictwu olenderskiemu. Zagrodę olenderską widzieliśmy już kiedyś w skansenie w Dziekanowicach.
"Rozwój tego osadnictwa rozpoczął się w XVI w. Początkowo byli to osadnicy z Niderlandów i Fryzji – członkowie protestanckiej grupy menonitów, którzy w tolerancyjnym Królestwie Polskim mogli swobodnie wyznawać swoją wiarę. " (tyle przewodnik)
Olendrzy przybywali na tereny zalewowe Żuław i dalej w okolice Torunia, aż po Mazowsze. Z biegiem czasu termin olender/olęder zaczął być używany także w stosunku do Niemców (luteran).
Menonici zasiedlali tereny niezamieszkane, nieużytki, specjalizowali się w regulacji rzek oraz innych zbiorników wodnych, osuszaniu bagien, świetnie radzili sobie z powodziami, byli bardzo religijni, skromni i pracowici.
Skansen w Wielkiej Nieszawce to 3 pełne zagrody z różnych okresów, oceniane jako najcenniejsze przykłady architektury charakterystycznej dla osadników olenderskich.
Odtworzono także wygląd pól, ogrodów, łąk i dróg między zagrodami, odnaleziono pozostałości cmentarza menonickiego, a wyposażenie domów mieszkalnych jest niezwykle bogate i oddaje świetny obraz życia ówczesnych osadników.
Wiele nagrobków zostało niestety zdewastowanych przez miejscową ludność, bo po 1945 roku olendrzy uciekli z tych ziem, w obawie przed armią radziecką.
Zagrody bogatszych olendrów były świetnie wyposażone, mieli nawet pralki , wędzarnie w kominie i bieżącą wodę w kuchni.
Sypialnie zawsze znajdowały się na piętrze, aby wody wylewających rzek nie zaskoczyły gospodarzy w czasie snu. Z wyglądu surowe, miały wszystko , co konieczne dla wygody mieszkańców.
W salonie, pod licznymi warstwami farby i innych tapet odkryto fragment oryginalnej tapety gospodarzy i takiż wzór odtworzono w całym pomieszczeniu.
Układ pomieszczeń i drzwi w domach olenderskich był taki, że woda powodziowa swobodnie przepływała przez dom, nie zalegała w pomieszczeniach parteru, a ogrodzenie obejścia zatrzymywało szlam i pływające gałęzie drzew.
Ustrojstwo na zdjęciu to pralka z wyżymaczką, kręcenie tymi korbami to była niezła siłownia...
Na początku XXw. budowano nawet pomieszczenia gospodarcze z cegły, a bogatsze domy miały krużganki i ozdobne okiennice.
W kuchni i przedsionku zachowały się ozdobne kafle na podłodze, teraz nieliczne, dawniej pokrywały całą posadzkę.
Stodoły olendrzy budowali ogromne i wysokie, ale sufity robili nisko, bo wszystkie zapasy gromadzono nad sufitami pod dachem, co chroniło zbiory przed powodziami.
Skansen nieduży, ale i wstęp nie przygnębia ceną, a zwiedzanie umila pani przewodnik, która opowiada ciekawie i wyczerpująco. Na miejscu można wygodnie zaparkować i zjeść posiłek na powietrzu, a i toalety to nie sławojki z pająkami, tylko czyste i pachnące pomieszczenia.
Niby drobiazg, ale ważny.
Dla turystów zmotoryzowanych informacja, że do Torunia blisko, a wokół piękne lasy z miejscami do biwakowania.