poniedziałek, 21 października 2024

Trzy Gracje :-)

Spotkanie w dużej mierze spontaniczne.
 Hania mieszka pod Poznaniem, ja bywam w Poznaniu, a Alicja była w drodze na Dolny Śląsk. Jak tu nie skorzystać z okazji, by spotkać się we trzy, spędzić razem popołudnie i nagadać do woli? 

Trzy blogerki, trzy dziewczyny po 60-ce, trzy Gracje otwarte na świat i ludzi.  Podobne, a jednocześnie każda inna - innością, która ciekawi, a jednocześnie uzupełnia to, czego koleżankom brakuje.

Z Hanią poznałyśmy się kilka lat wcześniej w Inowrocławiu, Alicję znałam tylko z bloga, Hania z Alą rozmawiały czasem telefonicznie, ale myślę, że dziewczyny potwierdzą moje zdanie, że zaiskrzyło od pierwszej chwili na peronie!

Hania była gospodynią, miłą i troskliwą, opracowała świetny plan naszego spotkania, uwzgledniający zwiedzanie miasta, lunch na Rynku z widokiem na koziołki i wreszcie gościnę u Niej w domu.
Jeden dzień, a wrażeń i środków komunikacji sporo: pociąg pospieszny, tramwaj, pociąg lokalny, auto i znowu pociąg! 

Alicja, to kobieta petarda, pełna zapału, ciekawa wszystkiego wokół, napędzająca i naszą energię. Mimo intensywności wrażeń i mojej migreny (niestety) , jakoś nie czułam zmęczenia, a byłyśmy tu i tam, nawet spotkałyśmy na tej kładce powyżej trzy inne Gracje, prosto z Czech! dzięki temu mamy wspólną fotkę:-)

Spacerując po Poznaniu wyszukałyśmy kilka urokliwych kawiarenek i detali ...


Posiedziałyśmy we włoskim ogródku...


Były też Weranda i Szarlotta w jesiennych dekoracjach:-)


Wreszcie w restauracji "Pod Koziołkami" zjadłyśmy pyszny obiad i wypiłyśmy kawę...


Obiadek niby prosty, ale pyszny: naleśnik ze szpinakiem, kurczakiem i pieczarkami, do tego sos jogurtowy, pychota.
Hania testowała regionalną zupę o nazwie "ślepe ryby", by porównać z tą, którą gotuje u siebie w domu. Kto wie, co to za zupa?


Hania, jako świetna przewodniczka pokazała nam najpiękniejsze zakątki Poznania, na przykład Poznańską Bramę, Ostrów Tumski, budynki poznańskich uczelni, Centrum Kultury Zamek i najpiękniejsze kościoły.


Także ten mural, przedstawiający fragment miasta, ze sklepami, trębaczem na dachu i wspinającym się kotem zrobił na nas ogromne wrażenie! Prawda, że cudowny?


Wreszcie lokalną kolejką i autem pojechałyśmy do domu naszej gospodyni, gdzie ogrodu pilnowały dwa koty, a z tarasu rozciągał się widok na jesienną przyrodę.


Ugoszczone sercem i szarlotką z dodatkiem pigwy, wymieniałyśmy się wspomnieniami i wrażeniami na temat blogowania. Wszystkie lubimy podróże, poznawanie miejsc i smaków, podobnie odbieramy niektóre osoby, zjawiska i sytuacje. 


Obdarzona upominkami, opowieściami i ciepłymi uściskami musiałam wracać do domu. Dziewczyny odwiozły mnie na dworzec w Gnieźnie, bo tam jeszcze Alicja chciała zawitać przy okazji. 
Umówiłyśmy się, że każda z nas na swoim blogu, zda relację ze spotkania i przekonamy się , jak to wygląda z różnych punków widzenia :-)

Jeśli macie ochotę zajrzeć do Hani i Alicji podaję linki:


sobota, 19 października 2024

Zapiski codzienności cz.8

 Morduję się w luksusie, bo vouchery do SPA dostałam i korzystam, a co! Po lecie długim i upalnym jak znalazł. Każdy powinien czasami się porozpieszczać! Łączę dwie pożyteczne rzeczy, bo chodzę do tego SPA piechotą przez park, więc w obie strony, to kilka kilometrów.


Oprócz książek dla siebie, wyszukuję książeczki dla wnuka, a jest już na etapie ciekawostek ze świata przyrody. Korzystam z promocji księgarń internetowych, bo ceny książek przyprawiają o ból głowy!


Codziennie staramy się z mężem spacerować, póki pogoda sprzyja długim wędrówkom, czasami skoczymy do lasu lub po prostu za miasto w szczere pola, gdzie taki zachód słońca można upolować!


W parku miejskim zamontowano nową stację meteo, która informuje o temperaturze, sile wiatru, wilgotności powietrza i zanieczyszczeniach. Tablica ma elektroniczny wyświetlacz, wyraźny i czytelny.


W części uzdrowiskowej miasta trwają remonty kamienic nie byle jakich, bo to albo przedwojenne wille uzdrowiskowych lekarzy , albo dawne budynki sanatoryjne. Na zdjęciach widać różnicę między starym a odrestaurowanym...



Dopadło mnie robótkowe i lekturowe ADHD. Trzy bluzki zaczęte, jedna spruta i robiona od nowa, bo nie sprawdziła się w noszeniu.
Książki czytam na zmianę z czasopismami, bo w sieci i TV tyle bzdur, że głowa mała...
Ostatnio wciągnął nas serial brytyjski Vera na Ale kino+, ekranizacja powieści kryminalnych Anny Cleeves, nie każdy lubi ten klimat, ja bardzo.


Grzybobrania były dwa, a w zasadzie jedno nieplanowane, więc w lesie poszukałam naczyń - śmieci wszelkich pod dostatkiem, chyba niebawem zamiast grzybów będę zbierać puszki!



Grzybki pokrojone, suszą się na słońcu, a pachnie w całym domu!


Wilków ani dzików nie spotkaliśmy, a podobno zdarzają się w gniewkowsko-bydgoskich lasach.
Czytałam natomiast na lokalnej stronie, że niektórzy grzybiarze przecinają siatki otaczające szkółki leśne, bo poszła fama, że to leśnicy ogrodzili tereny bogate w grzyby, jakoby dla siebie chcieli zostawić...
Jak łatwo ludzie popadają w paranoję, to się w głowie nie mieści!

A po weekendzie napiszę o spotkaniu blogerek w gościnie u przemiłej Hani!


wtorek, 15 października 2024

Dylematy medyczne

 

Czytałam ostatnio ciekawe pozycje o tematyce medycznej lub  zahaczające o ten wątek.

Powstał więc pomysł, by zamiast recenzowania czy polecania przeczytanych książek, zainteresować Was pewnymi wyjątkami z ich treści, a każdy z nich może stanowić tło ciekawej dyskusji.

Są to dylematy medyczno-moralne, które stają na drodze różnych osób - lekarza, sędziego, rodziców chorego dziecka, pacjenta.

Dylematy o tyle trudne, że ich rozwiązanie może decydować o życiu człowieka, zaważyć na karierze lekarza czy obciążyć sumienie rodziny chorego.

Tytuły książek są obok, w galerii zdjęć , każda warta przeczytania, może którąś zresztą już znacie.
Każda pozycja jest też innego rodzaju. Wspomnienia i zapiski neurochirurga dziecięcego, obyczajowa z elementami fantazji oraz obyczajowa, odsłaniająca tajniki pracy sędziego. Ostatnia doczekała się zresztą ekranizacji.

W pracy neurochirurga dylematy zdarzają się nader często. Usuwanie guzów w mózgu czy naprawa kręgosłupa, to nie byle operacje, wycięcie zbyt dużego obszaru zajętego nowotworem może oznaczać zmianę osobowości pacjenta, utratę części życiowych funkcji, paraliż, wreszcie śmierć.
Ale autor wspomina też o innych przypadkach w swojej pracy. Chodzi o dylematy związane z ciążą, a raczej z jej powikłaniami. Zdobycze medycyny i doświadczenie lekarzy okazują się bowiem bezwartościowe wobec opinii religijnych czy kulturowych. Nawet jeśli aborcja jest najlepszym wskazaniem dla kobiety i płodu, który rozwija się w jej ciele , to wszystkie diagnozy i niezbite fakty zostają pogrzebane przez niezachwiane przekonanie niektórych ignorantów, że dziecko MUSI SIĘ URODZIĆ. A co po porodzie? Wszyscy wiemy...

Dylematy medyczno-religijne, to także element pracy sędziego, zwłaszcza w sądach rodzinnych. Czasami bowiem trzeba stanąć w obronie dziecka lub niepełnoletniego nastolatka, gdy rodzice w imię przekonań religijnych odmawiają podania leku lub przeprowadzenia zabiegu ratującego życie.
Tak było na przykład w sprawie sądowej o transfuzję krwi u dziecka Świadków Jehowy, którego rodzice nie zgadzali się na zabieg, bo ich religia zabrania mieszania krwi u wyznawców. Co dziwniejsze, zakaz nie funkcjonuje w doktrynach wiary od zarania, a został wprowadzony przez "zarząd wyznawców" dopiero po 1945 roku.
Chociaż chłopcu groziła utrata wzroku, uraz mózgu, długoletnie dializy, rodzice nie zgadzali się na przetoczenie krwi, a i nastolatek był zdeterminowany, by dochować wierności swej wierze. Jaki Bóg wymaga od swych wyznawców takiego poświęcenia i czy na pewno o Boga tu chodzi? 

Książka "Jeszcze jeden dzień" jest nietypowa, klimatem przypomina powieść "Oskar i pani Róża". 
Wszystko dzieje się na oddziale onkologii dziecięcej, a i jedna z pielęgniarek zachorowała na nowotwór.
W leczeniu chorych onkologicznie, dylematów jest równie dużo. Jak choćby sprawa uporczywego leczenia i skazywania chorych na dotkliwe męczarnie, pomimo nadziei na poprawę stanu chorego.
Z drugiej strony, najbardziej spektakularne bywają  rezygnacje z leczenia konwencjonalnego na rzecz podejrzanych praktyk znachorskich czy metod , mówiąc delikatnie alternatywnych. 
W przypadku dzieci, ważnym dylematem staje się również sprawa spełniania marzeń, tych dużych i całkiem małych. Czy warto narażać chorego na pogorszenie stanu jego zdrowia lub zakażenie, by choć na chwilę zapomnieli o pobycie w szpitalu? Czy warto nawiązywać nowe relacje z innymi, zdrowymi lub chorymi, gdy życie ma dla chorego na raka nieprzewidywalne zakończenie? Czy lepiej zrezygnować z miłości i nie ranić drugiej połowy, czy jednak dać sobie i jemu szansę na, być może, ostatni związek w swoim życiu...

Trudne tematy, jeszcze trudniejsze odpowiedzi, ale lubię, gdy książki lub filmy zmuszają do refleksji i dyskusji , wzbudzają emocje, wzruszają...