W oczekiwaniu na przyjazd rodzinki, wybraliśmy się na przedświąteczną kawę do cukierni. Pogoda wspaniała, prawie letnia, więc po długim spacerze kawa smakowała znakomicie.
W cukierni kolejka po ciasta i baby, przy stolikach różni klienci, nie tylko pijacy kawę czy jedzący śniadanie. Kolorowe desery, lody, radość ze spotkań.
Do kolejki podchodzi chłopczyk, na oko 5-letni, wita się z ciocią, przy stoliku siedzi jego ciężarna mama. Ciocia wręcza chłopcu banknot 10-cio złotowy, malec dziękuje i chowa pieniądze do plecaczka.
Mama chłopca upewnia się u siostry/ przyjaciółki czy czasami maluch nie dopraszał się o pieniądze, ta zapewnia, że w żadnym razie - dała z okazji świąt, by kupił sobie lody.
Po chwili chłopiec podchodzi do lady, by wybrać swój deser. Ciocia próbuje mu wetknąć do rączki kolejny banknot, tym razem 20-to złotowy.
Chłopczyk oddaje pieniądze, mówiąc:
- ciociu, mam już pieniążki, dałaś mi, a teraz to będę miał naprawdę za dużo, nie potrzebuję aż tyle!
Ciocia schowała więc banknot do portfela i i patrzyła jak malec opowiada coś mamie, a ta głaszcze go po główce i mówi mu coś na ucho.
Chyba domyślam się, co mama mówiła synkowi...
Czasami warto odnaleźć w sobie dziecko!