wtorek, 29 sierpnia 2023

Znów ta codzienność...

 Wiem już, że lubicie krótkie doniesienia o zwykłej codzienności, która wcale nie musi być szara, wręcz przeciwnie, każdy dzień może zaskoczyć drobiazgami, spotkaniami, widokami...


... jak ten storczyk, który dostałam na urodziny od męża. Mam nadzieję, że długo pocieszy oczy. Rok temu dostałam biały 3-pędowy na pożegnanie z pracy. Kwitł długo i obficie, mam go jeszcze i czekam na kolejne kwiaty.


Ta mała bombonierka jest przykładem marnowania surowca. Osiem malutkich czekoladek w plastikowej kołysce, a ta zapakowana w podwójny karton. Owszem, ładnie to wygląda, ale ilość papieru w stosunku do liczby czekoladek i ceny to już przesada...
Podobnie absurdalne ilości kartonu znajduje się w przypadku kosmetyków, przesyłek itp.


Wychodzi człowiek na balkon po intensywnej burzy, a tu na niebie taka kolorowa niespodzianka. Nigdy nie przestanę się zachwycać!


Trudno natomiast wpadać w zachwyt na taki widok i trudno polubić gołębie, które rozmnożyły się na osiedlu do obłędu, słychać je nawet w kuchni i w łazience w pionach wentylacyjnych.
Taka balkonowa niespodzianka "pachnie" odpowiednio, zwłaszcza w upały, usuwa się trudno, a jeśli pranie na balkonie, to ręcznik lub koszula nie do uratowania...
Niektórzy lokatorzy zakładają siatki, inni kolce, atrapy ptaków drapieżnych, ale nic nie działa...


Wojewódzkie dożynki się odbyły, a w parku miejskim została dekoracja. Reklama kujawskich gęsi, rasy biała kołudzka, podobno najlepsze pod słońcem:-)


I wisienka na torcie, czyli drożdżówki z truskawkami, autorstwa mojego syna. No muszę go pochwalić, bo uśmiechają się normalnie , jak myślicie?

piątek, 25 sierpnia 2023

Relaks w Toruniu

 Toruń to nie tylko gotyk, Kopernik i pierniki. Lubimy tam bywać dla atmosfery miasta, czasami przypomina swym klimatem Kraków, przyciąga turystów z całego świata, zmienia się jak wszystkie miasta, choć to zabytki i legendy są jego wizytówką.

Wybraliśmy się ot tak, dla przyjemności, a więc musiało być toruńskie ZOO, gruzińskie przysmaki , pierniki kupione do kawy pitej porankami, spacer po Starówce i ochłoda przy fontannie.




Ogród zoologiczny nie jest duży, w sam raz do zwiedzania z dziećmi, bo nogi nie rozbolą, a jest co oglądać i przekąsić można. Wszędzie mnóstwo zieleni, więc w największy upał jest przyjemnie, no i ceny dla zwykłych ludzi.

Zajrzeliśmy do  kościoła św. Jakuba, zawsze warto ochłodzić się w grubych murach i być może znaleźć coś ciekawego. 
Powyżej gotycki krucyfiks mistyczny  z XIV wieku, czyli postać Jezusa nie na krzyżu, a na drzewie życia. Jest tu w ogóle wiele bezcennych zabytków sakralnych, aż dziw, że świątyni nie zawarto przed turystami, a zwiedzanie jest bezpłatne....
                                       
Stosunkowo niedawno, podczas renowacji odkryto na suficie kościoła coś dziwnego - rysunek głowy diabła. Kto i dlaczego go tam umieścił, nie wiadomo... 
Uwieczniłam kilka ciekawych detali. Kościół ten jest licznie odwiedzany przez turystów, słychać różne obce języki, a przed wejściem stoi makieta z napisami Braille'em, co coraz częściej się spotyka.

Przy figurce znanego z Przekroju pieska z melonikiem (jego właściciel zostawił parasol) każdy chce mieć fotkę:-)
Na Nowym Rynku odkryliśmy pamiątkę na okoliczność kręcenia na toruńskiej starówce filmu "Prawo i pięść". Pamiętacie wózek ciągnięty przez wyzwolone więźniarki obozowe? Główną rolę męską grał w filmie Gustaw Holoubek, z żeńskich najbardziej zapamiętałam Zofię Mrozowską.



W Toruniu jest gdzie spacerować, oprócz znanych bulwarów nad Wisłą, są inne miejsca warte odwiedzenia, skwery, parki, fontanny...


Ta właśnie fontanna o nazwie Cosmopolis stała się atrakcją Torunia, a dlaczego, to możecie przeczytać TUTAJ
My trafiliśmy na zabawę młodych ludzi  pod hasłem: komu uda się przebiec między kolejnymi wyrzutami wody:-)
Może trafi ktoś z Was  do Torunia, by obejrzeć jeden z kolorowych spektakli wodno-muzycznych?

Dobrego ostatniego weekendu wakacji!

wtorek, 22 sierpnia 2023

A ma pan drabinę?

 

Braki kadrowe w wielu firmach widać gołym okiem, aż strach planować jakikolwiek remont, chyba że ktoś ma umiejętności i siły, by takowy zrobić samodzielnie.

Znajomi zapragnęli wykończyć balkon w nowym domu , bo wprawdzie taras zrobiony przez dewelopera, ale balkon na piętrze w stanie surowym.

Jeden fachowiec zwodził ich tygodniami  (najpewniej robota zaczęta już  gdzieś  i lepiej płatna ), w końcu zrobił taką wycenę usługi, że wielki taras można by za to zbudować. Chyba chciał zniechęcić skutecznie klienta. Zdecydowano się więc na zakup materiału w znanej sieci , z wykonaniem usługi przez podwykonawcę, a dokonywanie pomiaru i wycena wszystkiego, to osobna historia, normalnie jak w krzywym zwierciadle.

Na realizację usługi czekano sporo, bo albo deszcz, albo upały, albo nie wiadomo co...

W ustalonym terminie zajeżdża pod dom furgonetka, nawet spora, wysiada niski pan z synem , na oko 12 lat, niosą jakąś torbę i to wszystko. Okazało się, że to Ukraińcy, ale na szczęście znali język polski. Młody ma się uczyć fachu.

Obejrzeli co trzeba, zainstalowali na dole "warsztat", patrzą w górę na balkon. 

- A nie ma pan drabiny?- pytają właściciela domu.

- Mam , ale tylko trzy schodki...

- Może pożyczyłby od sąsiada?

- Sąsiad w pracy, ja też zresztą, pracuję zdalnie i zaraz panów zostawię samych.

- A wiadro pan ma, bo trochu cementu trzeba urobić...

- Mam wiadro po farbach malarskich, może być?

Fachowiec z synem pracowali od 9 do 19, roboty nie skończyli, bo już z sił opadli. W tym czasie gospodarze dokarmiali obydwu i poili , bo upał był straszny, a balkon po słonecznej stronie domu.. Okazało się, że na robotę wybrali się bez niczego, tylko około południa zrobili sobie przerwę, ale czy jedli i pili, nikt nie widział.

Gospodarz podsłuchał, że młody pracownik skarżył się ojcu na brak sił i głód, bo co innego podglądać ojca przy pracy, a co innego pracować tyle godzin w upale. Co im tyle zajęło - nie wiadomo. Albo byli nader dokładni, albo powolni, albo zgadujcie sami!

Usługa nieskończona, milion telefonów do firmy, bo trzeba jeszcze naprawić to, co tamci sknocili, a po obejrzeniu efektów ich pracy, na kolana ten widok  nie powalał. Przybywa pani kontrolerka, czy ktoś taki, robi notatki, ustala kolejny termin.

Przysłano po raz drugi robotników, wysiadają z furgonetki ci sami Ukraińcy i pada pytanie:

- A ma pan już drabinę?

I na tym można zakończyć opowieść, bo co tu jeszcze dodawać? może tylko tyle, że lato mija, usługa nieskończona, a już wiadomo, że pani od pomiarów zamówiła zbyt dużo materiału, na szczęście można oddać do sklepu, ale to kolejny kłopot dla klienta...

piątek, 18 sierpnia 2023

Dwie wieże to za mało!

 Chyba wiem, jakie wieże mieliście na myśli, ale nic z tego. Nastała moda na wieże widokowe! I to nie tylko na Dolnym Śląsku czy w ogóle w miejscach licznie odwiedzanych przez turystów. Poza tym często wchodzimy na wieże kościelne, o ile jest taka możliwość, bo z góry świat wydaje się inny, więcej widać, a jednocześnie nie wszystko jest widoczne, wiecie co mam na myśli?

Nasze tegoroczne wakacje to mi się głównie z wieżami kojarzą, schodami i widokami aż po horyzont. Na końcu opowiem o wyzwaniu, jakie rzucił mi mąż przed wejściem na kolejną wieżę.


Zwiedzając zamek nie wypada nie wejść na wieżę, bo i widoki cudne i zobaczyć można było te skały, z których Małgorzata z legendy zrzuciła swego przyszłego męża.
Tak, to wieża zamku Grodno, na tablicach umieszczono informacje o okolicznych wzniesieniach.

Wspominałam już o zdobywaniu Góry Borowa, a tam także wieża widokowa , co ciekawe wszystkie wieże mają inną wysokość i kształt.


W czasie wyprawy do Teplickego Skalnego Miasta  skorzystaliśmy z wejścia na punkt widokowy zamku  Strzemię. Schody schodami, ale drabin nie lubię, zwłaszcza gdy droga jednokierunkowa i tablice ostrzegawcze - niebezpieczeństwo, wchodzisz na własne ryzyko. Weszłam, a widoki warte każdej drabiny!


Nawet w małej miejscowości Miroszów, która pewnego dnia stanęła na naszej drodze znaleźliśmy wieżę, tym razem drewnianą, obok wiata piknikowa, ławeczki i trasy rowerowe.


Gdy wszyscy wędrowali lub jechali na kolejkę gondolową, wożącą turystów na Stóg Izerski, my skierowaliśmy nasze kroki ku Młynicy, bo i tam wieża widokowa . Jak zawsze pod wieżą siedzą ci, którym przeszkodą jest lęk wysokości lub inne fobie...


Ze Stogu Izerskiego warto powędrować nieco dalej, by wejść na wieżę widokową po stronie czeskiej - Smrk zaprasza turystów nawet nieco leniwych, wystarczy wjechać kolejką na Stóg i dalej spacerkiem do wieży, ale chętnych nie było wielu.


To była chyba jedyna wieża, na którą nie weszliśmy, choć wybudowana o rzut beretem od naszego hotelu. Sky Walk - taka nazwa i wielka inwestycja!
Dlaczego nie weszliśmy? Z kilku powodów. Widok z balkonu naszego pokoju hotelowego był lepszy, wejście na wieżę koszmarnie drogie (dla 2 osób to koszt 140 zł), a wędrowanie po pochylni przypominało zdobywanie Giewontu w godzinach szczytu.
Skorzystaliśmy za to z eleganckich toalet za friko, bo wieża stała na szlaku naszej wędrówki, a dziś darmowe siusianie to unikat!


Wreszcie wyzwanie, o którym wspominałam. Wiele razy byliśmy w Licheniu, ale nigdy nie byłam na wieży bazyliki, bo na innej owszem. Nie chciało mi się oglądać widoków z wnętrza szklanej kopuły nagrzanej od słońca (zaznaczona na zdjęciu strzałką). Jednego razu mąż wszedł i odkrył, że zainstalowano klimatyzację. Założył się ze mną, że nie pokonam 114 m schodami ( wieże opisane wyżej miały ok. 33-40 m), a podobno to ponad 760 stopni, nie liczyłam.
Wjazd windą kosztuje 10 zł, wejście schodami 5 zł.


Na 15 piętrze musiałam odpocząć nieco (razem jest 31 pięter), całe szczęście idąc na górę można podziwiać widoki przez okna, a obawiałam się, że schody będą kręte i ciemne, na szczęście takie nie były.
Była za to klima powyżej któregoś piętra, nawet założyłam bluzę, bo przesadzili z wyziębieniem...

Zakład wygrałam, fotki zrobiłam, czy było warto? Zawsze warto sprawdzić siebie i obejrzeć świat z góry!






O dziwo, nie bolały mnie nogi po tylu schodach, ale wcześniej ćwiczyłam przecież w Izerach!

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Nowa sąsiadka

 

Gdy mieszka się wiele lat w jednym miejscu, to zdarza się, że bywamy świadkami przeprowadzek naszych sąsiadów, o ile sami się w końcu nie przeprowadzamy.

W naszym bloku zmieniło się już kilkoro sąsiadów od początku naszego zamieszkania, a jedno mieszkanie stoi puste latami, bo lokatorzy wyjechali do Wielkiej Brytanii. Ktoś ich mieszkaniem się opiekuje, sami też raz w roku zjawiają się na kilka dni.

Wyszło mi także, że dorosłe dzieci sąsiadów nie tylko opuściły dom rodzinny, co jest zrozumiałe, ale najczęściej zmieniły miasto, a nawet kraj zamieszkania.

Jaka jest tendencja wśród sąsiadów? Młodzi stosunkowo ludzie przenoszą się do własnych domów lub na większe mieszkania, a starsi wiekiem lokatorzy zmieniają duże mieszkania na mniejsze i to na niższych piętrach, co też nie dziwi.

W sobotę byliśmy świadkami przeprowadzki wiązanej. Młode małżeństwo z dwójką dzieci zamieniło się mieszkaniem ze starszą panią, która zajmowała spory dom pod miastem. Trzeba przyznać, że na pożegnanie młoda lokatorka posprzątała schody i wejście do klatki schodowej. Przyjechały dwa samochody firmy przeprowadzkowej i silni panowie sprawnie przenosili meble, obrazy, donice z kwiatami i kartony. 

Drobne przedmioty obu rodzin lokatorzy przewozili sami w bagażnikach swoich aut i młodzi pomogli starszej pani w przewiezieniu jej drobiazgów. Nowa sąsiadka ma podobno 75 lat, ale jest bardzo energiczna, ubiera się młodzieżowo,  jeździ sporym autem i widać było, że potrafi świetnie dyrygować innymi. Nie poznałam jej jeszcze osobiście, ale to pewnie kwestia czasu.

Obserwowałam te przeprowadzkę nie tyle z czystej ciekawości, ile z powodu tego, że nas samych czeka ta przyjemność za około 2 lata, a gratów mamy sporo i trzeba będzie ich liczbę mocno ograniczyć.

Nowa sąsiadka chyba będzie musiała także dokonać pewnych korekt, bo przewiozła meble z dużego domu do małego mieszkania i już na oko widać, że gabaryty mebli nie pasują do pokoi maleńkiego lokum na parterze, nawet stolik kawowy z tarasu nie mieści się na mikroskopijnym balkonie, a krzesła to nie weszły wcale.

Podobnie sporych rozmiarów przyjechały rośliny doniczkowe w pięknych naczyniach, oby dobrze zniosły przeprowadzkę, bo są bardzo ładne i zdrowe.

Tak więc na parterze będą mieszkały dwie starsze panie i mam nadzieję, że znajdą wspólny język, bo jak wszyscy wiemy, dobry sąsiad to skarb!

Pierwsza noc była dla nowej lokatorki nieco pechowa. bo nocne awantury pijackie pewnie nie dały jej spać, a od rana awaria wodociągu i brak wody w kranie...ale można to traktować jako mocny akcent na powitanie.

czwartek, 10 sierpnia 2023

Kiedyś to były kary!

 Przestępstwa i kary towarzyszą chyba człowiekowi od zawsze. Czasami jednak dziwi mnie wysiłek wkładany w wymyślanie coraz okrutniejszych tortur i kar za przewinienia, często bez sądu. Chyba tylko człowiek potrafi drugiemu człowiekowi uczynić z życia takie piekło.

Pręgierze do karania złoczyńców  jeszcze się widuje, na przykład w Poznaniu czy na zamku Chojnik.

W dyby też kiedyś zakuwano licznie i chętnie, co widzimy zwiedzając różne miejsca. Za to bogato wyposażone sale tortur to już specjalność zamków raczej, a lokalne opowieści i legendy świadczą o tym, ze kary bywały bardzo surowe...

Na początku zamknęłam męża w klatce złoczyńców, która stoi na dziedzińcu przed zamkiem Czocha. Jak podaje Wikipedia klatki takie nazywano klatkami błaznów, hańby, budami lub domkami wariatów.

"Klatkę wykorzystywano do wykonywania kary na honorze za drobne przestępstwa i łamanie ogólnie przyjętych norm społecznych, poprzez wystawienie skazańca na widok publiczny zazwyczaj w najbardziej ruchliwym momencie dnia, celem jego ośmieszenia i wywołania u niego poczucia wstydu." *


Inny rodzaj kary to śmierć głodowa w celi, a pomyśleć, że czasami własny ojciec bywał tak surowy i nieprzejednany. Tak ukarał swą córkę kasztelan na zamku Grodno. Jego córka Małgorzata nie miała szansy wybrać sobie męża. zrobił to ojciec, który za sprawą zamożnego zięcia chciał podreperować swoje finanse. Wdowiec nie spodobał się Małgorzacie i na spacerze zrzuciła go ze skały, za co ojciec wtrącił ja do lochu i tam zmarła...**

Takie przyjemne wdzianko zakładano więźniowi by przy okazji zmusić go do zeznań. Wewnątrz znajdowały się kolce, które omijały ważne organy w ciele, by delikwent umierał długo i w męczarniach. 


Tego rodzaju fotele lub łoża fakira spotyka się w salach tortur często, nasz przewodnik żartobliwie nazwał to krzesło świetnym przyrządem do akupunktury całego ciała, ale nie było chętnych do wypróbowania...



Bardzo zainteresowały nas tzw. krzyże pokutne, które można jeszcze spotkać na Dolnym Śląsku, ale i w innych częściach kraju. Nie zachowało się ich wiele, gdyż zwyczaj stawiania owych krzyży dotyczył głównie średniowiecza. Stawiali je złoczyńcy na znak pokuty po dokonaniu morderstwa, a miewały różny kształt i ciężar, początkowo były bez inskrypcji, później pojawiały się na nich rysunki narzędzi, którymi dokonano zabójstwa.***

Postawienie krzyża pokutnego nie było jedyną karą dla zabójcy. Jej wymiar zależał często od ugody z rodziną ofiary, często było to także zadośćuczynienie w postaci finansowej lub wtrącenie do lochu.
Dla dociekliwych artykuł TUTAJ

Jak widać, okrucieństwo w traktowaniu bliźniego nie jest wymysłem czasów współczesnych, zmieniały się tylko narzędzia i powody, dla których stosowano tortury oraz inne wymyślne kary.


* (źródło - https://pl.wikipedia.org/wiki/Klatka_b%C5%82azn%C3%B3w )
** ((źródło -  https://www.bajkowyzakatek.eu/2018/03/polskie-legendy-kasztelanka-magorzata-z.html oraz opowieść przewodnika)
*** ( relacja przewodnika)

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Okruchy codzienności...

Dzień za dniem pomyka, kalendarz uświadamia nam pewne terminy , ale póki są wakacje cieszmy się każdą chwilą. 

Lato, to taki czas, kiedy na wiele spraw patrzymy przez palce i nawet polityka schodzi na dalszy plan, a i bez polityki świat jest dostatecznie ciekawy. Wystarczy dobrze słuchać i patrzeć w odpowiednim kierunku.

1. Jesteśmy na wycieczce, siadamy koło fontanny. Dziecko patrzy do misy i dziwi się, ile tam pieniążków wrzucili turyści. Malec chce także wrzucić i prosi tatę o grosik. Tata na to, że pieniądze do fontanny wrzucają tylko poganie, bo to taki zabobon jest...

2. Jest sierpień, położyłam się wcześniej, by poczytać i odpocząć po długich spacerach. Gdy już odpływałam w zasłużony sen, obudził mnie huk straszliwy, po chwili kolejny...Okazało się, że to fajerwerki, a myślałam, ze tylko w Sylwestra dozwolone , tym bardziej w środku osiedla. A potem cisza? Nic podobnego, rozszczekały się psy, uruchomiły niektóre alarmy. Ot, letnia noc na moim osiedlu...

3. Czytam w lokalnych mediach, że skoszono łąkę na dużym obszarze pomiędzy dwoma pasami jezdni. Wszystkich te kwietne łąki cieszą, jest ich kilka w mieście. W sierpniu rośnie na nich tyle kwiatów, słoneczniki, owady mają raj! Dlaczego o tym piszę? Bo pani rzecznik instytucji jakiejś tam, zamiast przyznać się do błędu pracownika, który przez pomyłkę skosił piękną łąkę w szale totalnego koszenia traw, uzasadnia sytuację tym, że łąki wymagają koszenia po dwóch tygodniach od posiania. Skutek jest taki, że po łące nie ma śladu. Ogrodnikiem nie jestem, ale nie trzeba być znawcą, by wiedzieć, że jednoroczne kwiaty po skoszeniu do zera nie odrosną... 

4. W toalecie publicznej jakaś mama do małoletniej córki - zrób co trzeba, tylko niczego nie dotykaj! Trochę dziwne polecenie, bo jednak papier toaletowy nie lewituje, a i spłuczka nie działa zdalnie...

5. Na spacerze z wnukiem znalazłam wolierę z papugami. Budynek należy do jakiejś instytucji, a na zewnątrz cztery papugi ary w dobrej kondycji i humorze bawiły się ptasimi zabawkami. Zrobiłam zdjęcie, by wam pokazać.


6. Dla tych, którym zimno zamieszczam zdjęcie naszego termometru kuchennego od strony północnej. Pierwsza liczba pokazuje, jak nagrzało się powietrze w słońcu, a godzina była wieczorna. Druga liczba, to temperatura w naszej kuchni. To tak dla kontrastu, bo teraz termometr pokazuje 14 stopni. Szczerze, to wolę chłodniejsze dni, niż ekstremalne upały, ale żal mi tych, którym teraz wypadł wyczekiwany urlop...

7. Polityka dopada człowieka, nawet gdy bardzo unika. A może to nie polityka, bo przecież kampanii wyborczej jeszcze nie ma. Przypadkiem wysłuchałam wystąpienia pani marszałek Witek na temat programu 800+. Bo to nie jest kontynuacja zasiłku 500+, wszak inflacja w Polsce to mit. To nowy zupełnie program dla rodzin, w których żyją razem przedstawiciele 3 pokoleń , od dziadków po wnuczęta. Jeśli mieszkacie więc pod jednym dachem z dziećmi i wnukami, macie prawo do części tego zasiłku. Tak zrozumiałam, bo państwo dba o swoich seniorów i 800+ nie jest tylko dla dzieci. Fajnie, prawda? i stad te pikniki rodzinne, by poinformować seniorów!


(zdjęcie -https://www.gov.pl/web/uw-podlaski/rzadowy-program-rodzina-800---zapraszamy-na-pikniki-rodzinne)

sobota, 5 sierpnia 2023

Uśmiechnij się!


 Przed nami trudny pogodowo weekend, bo nie wiem  jak Wy, ale ja źle znoszę spektakularne zmiany pogody , silne wiatry, fronty burzowe itd.

Aby za bardzo nie skupiać się na dolegliwościach ciała i ducha, bo i czas w polityce niewesoły, a nasze prywatne zasoby kurczą się niemiłosiernie ( nie wiem dlaczego drożeje wszystko co tydzień) sięgnęłam do sprawdzonej metody podnoszenia nastroju, czyli czytania, rozpieszczania się smakołykami i wyszukiwania memów opowiadających o naszej matrixowej rzeczywistości...

Miał być zupełnie inny temat we wpisie, ale jak powiedział ktoś filozoficznie - jeśli wpadasz w dołek, przestań kopać i wyrzuć łopatę, a może szpadel, bo nigdy nie wiem co jest do czego...



Jakoś tematy i memy medyczne zawsze są na czasie, nie uważacie?



Równie popularne , sądząc po liczbie wyświetleń bywają memy małżeńskie...




Zawsze dobrze pośmiać się z własnych słabości, starczy nam memów na długo... 




Jak nazwać tę kategorię? Psychologiczno-filozoficzne?

Ostatnia kategoria to chyba moja ulubiona...

Jeśli komuś te obrazki poprawią nastrój, to pośmiejemy się razem:-)