piątek, 28 października 2022

O listopadzie ...

Na razie cieszy nas ciepła jesień, choć liści na drzewach jak na lekarstwo, ale chryzantemy w sklepach i ruch przy cmentarzach mówią wyraźnie, że listopad zbliża się wielkimi krokami.

Nie wszyscy lubią listopad, bo to już nie złota jesień, a jeszcze nie malownicza zima. Nastrój siada, za oknami mgły poranne i wilgoć wchodzi za kołnierz. Zmiana czasu na zimowy, w perspektywie długa zima... Może dlatego powymyślano różne święta listopadowe, by odgonić chandrę.

Wprawdzie pierwsze święto wesołe nie jest, ale na przykład piosenkarka Danuta Rinn mawiała, że zaprasza gości właśnie 1 listopada, bo teatry i estrady zamknięte, wszyscy mają czas i wszyscy święci mogą celebrować.


O listopadzie można na smutno, można na wesoło, można refleksyjnie. Wybrałam mieszankę słodko-gorzką, jak całe nasze życie. 










Ostatni obrazek, wypisz wymaluj pasuje do obecnej drożyzny i corocznej przesady w obchodzeniu tzw. Święta Zmarłych, kiedy to groby uginają się od zniczy i donic z kwiatami.
O ekologii nikt wtedy nie myśli i obawiam się, że w tym roku, gdy ciepło i bezwietrznie, nad każdym cmentarzem unosić się będzie niezły smog.
Dobrego listopada i jeszcze lepszego grudnia dla wszystkich!

wtorek, 25 października 2022

Dwie wystawy.

Gdy pogoda nie bardzo spacerowa, warto odwiedzać miejsca wystawowe, by łyknąć nieco wiedzy, nacieszyć oczy i połechtać zmysły.
Zajrzeliśmy więc do siedziby Teatru Miejskiego, gdzie mieszczą się także sale wystawowe, stałe i okolicznościowe.
Postanowiliśmy sprawdzić zmodernizowaną wystawę solnictwa w Inowrocławiu i faktycznie pojawiły się nowe elementy.


Fragment kaplicy w kopalni soli, gdzie ołtarz i żyrandole wykonane są z soli.
Z soli o różnych kształtach i kolorach wykonano także ściany i sufity, w pomieszczeniach panuje specyficzny klimat, niczym w grocie solnej.



Elementy wyposażenia szybów kopalnianych - jak bardzo różne od wyposażenia w kopalniach węgla.



Jako ciekawostka - drabina , na której krystalizowała się sól, tworząc rozmaite kształty, aż chciało się polizać...

Na wystawie umieszczono także scenki rodzajowe oraz masę zdjęć z życia kopalni soli, która niestety ostatecznie została zalana, więc nie można jej zwiedzać, a szkoda...



Druga wystawa tematycznie na przeciwległym biegunie, czyli zbiór wybranych  prac Zdzisława Beksińskiego, które stały się inspiracją dla innych twórców.


Z powodów oczywistych nie zamieszczam zdjęć wszystkich prac na blogu, zresztą oświetlenie na wystawie nie sprzyjało zrobieniu dobrych zdjęć (dobrze, że pozwolono w ogóle zrobić fotki)



Dwa pierwsze zdjęcia to dzieła samego Beksińskiego, pozostałe to prace z inspiracji jego twórczością.



Dostaliśmy kiedyś kalendarz ścienny z reprodukcjami prac Beksińskiego, ale przyznam, że poszedł w inne ręce, bo nie miałam odwagi powiesić go na ścianie...




Obok tych dwóch wymienionych wystaw jest też w gmachu teatru inna wystawa stała poświęcona sylwetce kardynała Józefa Glempa, ale tej nie mam ochoty zwiedzać, a może powinnam, jak myślicie?



 

sobota, 22 października 2022

Medytować w Peru

 Taki wielki plecak to nie lada ciężar, a jeśli jeszcze dźwiga go filigranowa młoda kobieta, to naprawdę podziwiam. Dziś prezentuję zdjęcia z wyprawy do Peru, szkoda że nie mojej, ale zdjęcia to zdjęcia, zawsze obejrzeć warto.

Autorka fotografii to aktywna na wielu polach kobieta, u której rozpoznano paskudną chorobę - stwardnienie rozsiane (SM). 

Miała szczęście, bo zakwalifikowała się na eksperymentalną kurację, która dała dobre wyniki, ale leki są bardzo silne, a żadne leczenie nie obywa się bez skutków ubocznych.

Póki może i daje radę stara się podróżować, na podróże zarabia pracą zdalną. Jej związek z mężczyzną poddany został wielkiej próbie, między innymi dlatego wyruszyła do Peru, by poukładać w głowie pewne sprawy i określić priorytety.

Pewnie mogłoby to być bliżej i mniej egzotycznie, ale czyż nie powinno się spełniać marzeń?

Nawet do Peru podróżniczka wzięła laptop, bo zdalnie może pracować wszędzie i nie codziennie chodzi się na dalekie wyprawy. Czasami jest zwiedzanie, rozmyślanie, odpoczywanie...



Szykuje się jakaś wielka wyprawa, bo widać wielu tragarzy...





Jak widać , zwyczaj upamiętniania uczuć i zdarzeń pod postacią kłódek zapinanych w uczęszczanych miejscach przyjął się także w Peru.


Trzymam kciuki za kolejne wyprawy znajomej podróżniczki, oby zdrowie pozwoliło jej na realizację kolejnych marzeń.

środa, 19 października 2022

Wiolonczela w innej roli...

 

Dobrze mieć w kuchni telewizor, bo gdy przygotowuje się obiad na następny dzień, można obejrzeć coś ciekawego.
Tym razem trafiłam na fragment recitalu wiolonczelisty Michała Pepola.

Nie znam się na muzyce tzw. ambitnej, ale zainteresował mnie jeden z utworów, w którym instrument strunowy, jakim jest wiolonczela użyty został w roli perkusji. Bardzo ciekawe doświadczenie, a i rola wykonawcy zupełnie inna.

Zrobiłam zdjęcia telefonem z myślą o blogu oczywiście. Ważną rolę odgrywała też gra świateł na scenie, każdy utwór miał inna oprawę, a światło w zasadzie stanowiło jedyną scenografię.
Niecodzienna także była gestykulacja i mimika artysty, który z instrumentem tworzył jakby nierozerwalną całość. Zdjęcia dobrze to pokazują:




Przykład ten skojarzył mi się z  zabawą lub raczej ćwiczeniem, które chciałam Wam zaproponować, jeśli macie wolną chwilę i ochotę.

Spróbujcie znaleźć nietypowe zastosowanie dla przedmiotów z własnego otoczenia. Nietypowe czyli inne, niż zwykle  im nadajemy. Wiadomo, że krzesło służy do siedzenia, a w wazonie trzymamy kwiaty...

Proponuję przedmioty takie jak: patelnia, drabina, słoik.
Można wybrać własny przykład.

Liczę na Waszą kreatywność i życzę dobrej zabawy.

niedziela, 16 października 2022

Po drugiej stronie ulicy....

 

Trafiłam w telewizorze na nowelę obyczajową, tym razem był to krótki film z przesłaniem. Nie znam jednak tytułu bo nie oglądałam od początku, zaciekawił mnie jednak na tyle, że spowodował kilka refleksji.

Mieszkają obok siebie dwie pary: starsze małżeństwo ma dzieci, młodzi sąsiedzi cieszą się sobą i brakiem rodzinnych obowiązków.

W noweli, para z dziećmi podgląda młodszych sąsiadów, co umożliwiają okna bez zasłon i lornetka. Różne sytuacje, różne okresy życia, różne pory dnia. Pewnego razu przystojny młodzieniec ukazuje się sąsiadom z ogoloną głową, co ich dziwi, bo miał piękne lokowane włosy. Za czas jakiś - sąsiad wychudzony, leżący w łóżku. Młoda żona chodzi coraz bardziej zmartwiona.
Gdy sąsiadka wysyła męża z dziećmi do ZOO, zauważa w oknie naprzeciwko smutny obrazek - chory sąsiad umiera, żegnany czule przez żonę, przyjeżdżają przedstawiciele zakładu pogrzebowego.

Kobieta wychodzi na ulicę, widzi rozpacz młodszej sąsiadki, zaczynają rozmowę. Okazuje się, że obie pary znają się z widzenia, również młodzi podglądali sąsiadów z dziećmi.
Obie pary zazdrościły sobie czegoś - rodzice zazdrościli bezdzietnym wolności i młodości, spokoju i wieczorów przy świecach. Bezdzietni zazdrościli udanej rodziny i radosnego gwaru w mieszkaniu naprzeciwko, bo przez chorobę mężczyzny taki stan nie był im dany.

Chyba nietrudno wpaść na to, jaki przekaz niesie ta nowela - uważajmy, czego zazdrościmy innym!
Być może Wasze skojarzenia będą zupełnie inne...



czwartek, 13 października 2022

Co Ty wiesz o Laponii?

 

Bardzo lubię książki, które obok warstwy fabularnej niosą sporą dawkę konkretnej wiedzy, w tym wypadku o Laponii i jej dawnych mieszkańcach.

Nie będę streszczać treści, bo sama nie lubię, gdy ktoś mi opowiada szczegóły lektury. 

Książka ta, to Ostatni Lapończyk Oliviera Truca  - wydana w Czarnej Serii jako thriller, choć tak bym jej nie klasyfikowała, ale ma zaskakujące zakończenie, a to także duży plus.

Tematyka raczej nietypowa, o co w zalewie popularnej literatury trudno. W czasie czytania warto popijać gorące napoje, bo bohaterowie książki działają w temperaturach od minus 20 do minus 40 stopni i panuje noc polarna. Bywają dni, kiedy słońce pojawia się zaledwie na dwie godziny na dobę, a bez sań i skuterów na płozach nie dostanie się człowiek nigdzie poza miasta i wioski.

Z czym najczęściej kojarzymy Laponię? Oczywiście z reniferami, Mikołajem od prezentów i zorzami polarnymi. Nawet nie wiedziałam, że nazwa Lapończyk używana jest niechętnie przez rdzennych mieszkańców Laponii, którzy nazywają siebie Saamami, gdyż w językach skandynawskich słowo lapp ma wydźwięk negatywny (szmata lub łata).

Laponia jest krainą poza kołem podbiegunowym , której granice zahaczają o terytoria Szwecji, Norwegii, Finlandii i Rosji, a w czasach, gdy nie obowiązywały ścisłe granice, hodowcy reniferów nie mieli problemów i mogli wypasać swoje stada dowolnie, byle nie wchodzili sobie nawzajem w drogę. Współcześnie, wielu hodowców zlikwidowało stada, gdyż płacili wysokie mandaty za przekroczenie granic państw skandynawskich przez renifery. Konflikty między hodowcami i nielegalne wypasy spowodowały powstanie tzw. policji reniferów.

Kultura ludów Laponii rozwijała się bez przeszkód do czasu, gdy wkroczyły na te tereny - chrześcijaństwo, poszukiwacze surowców oraz władza państw skandynawskich.
Mieli swoje wierzenia, szamanów, kultywowali tradycyjne metody hodowli reniferów, czcili matke naturę, potrafili przetrwać w najtrudniejszych warunkach.

Naród Lapończyków poddany został podobnej eksterminacji, jak Indianie Ameryki Północnej lub Aborygeni w Australii. 
Zwalczano ich wierzenia, palono szamańskie bębny, rozpijano i wykorzystywano do niewolniczej pracy w kopalniach uranu. Saamskie dzieci, które trafiały do skandynawskich szkół i sierocińców bito, jeśli używały języka dawnego zamiast skandynawskiego.

Wiele wytworów kultury saamskiej oglądać można jedynie w muzeach lub zbiorach prywatnych, nie licząc współczesnych podróbek saamskiej sztuki ludowej, produkowanych na potrzeby przemysłu turystycznego.

W kopalniach uranu Saamowie umierali nie tylko od niewolniczej pracy, ale także na skutek wdychania gazu radonu, który powodował raka płuc. Górnicy umierali masowo, właściciele kopalń więzili i bili Lapończyków, którzy nie chcieli pracować pod ziemią. Rudę uranu przewożono transportem z użyciem siły reniferów, które także padały, a  zwierzęta te były źródłem utrzymania Saamów. Tak znikały całe wioski...

Czytając książkę Ostatni Lapończyk odkrywamy jeszcze jeden aspekt fabuły, bardzo uniwersalny i smutny zarazem - dla zysków i sławy, dla swoich racji i swojej religii człowiek posunie się do każdego świństwa, dla osobistej korzyści poświęci  nawet planetę, na której mieszka, a życie ludzkie nie ma dla niektórych żadnej wartości...


Zaznaczony ciemnym kolorem na mapie obszar Laponii.
Grafika: CC BY-SA 3.0  via Wikimedia Commons)


poniedziałek, 10 października 2022

Zamek w remoncie, ale...

 

Wiem, o Gołuchowie pisałam już wiele razy, ale co ja zrobię, że lubimy tam wracać?

Najpiękniej jest w gołuchowskim parku wiosną i jesienią.
Zamek zastaliśmy zawarty, ale remont ma swoje prawa, a o zabytki trzeba dbać.
Nic straconego, bo park jest tak duży i z tyloma atrakcjami, że zwiedzanie zamku można sobie odpuścić, tym bardziej, że równie godna zwiedzania jest ekspozycja Muzeum Leśnictwa.

W zasadzie każda z atrakcji w tym miejscu warta jest osobnego wpisu na blogu, ale gdy wszystko opiszę , to nie będzie dla Was żadnej niespodzianki. Skupię się więc na spacerach po parku.

Jedna z alejek, które prowadzą do zamku, bo można wejść na teren zespołu parkowo-pałacowego z kilku stron.
Pięknych alejek, mostków, starych drzew jest tutaj pod dostatkiem, ośmielam się stwierdzić po raz któryś, że park w Kórniku może się przy gołuchowskim schować....

Jeden z rozłożystych dębów, każdy tam ma swoje imię lub posadzony został na czyjąś cześć.

Kolejny mostek nad strugą , bo i stawy rybne i groble, i mini wodospady tam znajdziecie.

W zakątkach edukacyjnych wiele atrakcji nie tylko dla dzieci - rozpoznawanie drzew, budek lęgowych, gra na drewnianych instrumentach, porównywanie długości skoków dzikich zwierząt, budowa ula itd.


Nauka o ptakach i ich domkach nie tylko planszowo, ale i eksponatowo, wystarczy dobrze się rozejrzeć.
Ekspozycja różnych rodzajów uli czeka obok mini muzeum - domu pszczelarza, a w środku wszystko, co warto wiedzieć o bartnictwie.


Jak widać na zdjęciach są także zagrody zwierząt, w których od wiosny przybyło młodych, nie zamieściłam zdjęć żubrów i pawi, bo o nich pisałam poprzednio.

Na terenie parku kolejna edukacyjna ciekawostka czyli ogrody kwiatowo- ziołowe, inne okazy wiosną, inne jesienią.

Pałacyk myśliwski obok zamku także przybrał jesienne barwy.


Z góry, wszystkim zmianom w przyrodzie przygląda się sama Izabella Czartoryska ze swego mauzoleum.

W połowie wyprawy zjedliśmy obiad w Domu Restauracyjnym IZABELLA, wystrój bardzo klimatyczny, nawiązujący elementami do komnat zamkowych.

Bardzo jestem ciekawa zamku po remoncie, bo pałac w Rogalinie pozytywnie nas zaskoczył, a remont tam trwał ponad dwa lata.