piątek, 29 grudnia 2017

Pozory mylą...

Starszy pan mieszkał samotnie. Przez sąsiadów i znajomych odbierany był jako cichy emeryt bez rodziny, który ledwo radzi sobie z życiem. Stronił raczej od towarzystwa, nie wdawał się w rozmowy na ulicy czy klatce schodowej. Czasami ktoś zaprosił go na obiad, życzliwa sąsiadka podrzuciła placek niedzielny lub słoik zupy ogórkowej. Jakoś przecież trzeba sobie pomagać, a samotny mężczyzna wzbudzał w kobietach odruchy macierzyńskie.

Starszy pan nikogo do siebie nie zapraszał, nawet emeryturę odbierał w banku, żeby nie fatygować listonosza. Nigdy nie dokładał się jednak do sąsiedzkich zbiórek, a to na nekrolog dla sąsiada spod czwórki , a to na leki dla wnuczki sąsiadów z parteru – zawsze miał jakąś wymówkę.

Wszyscy akceptowali jego samotniczy i skromny styl życia, użalając się nad brakiem rodziny, która może zaopiekowałaby się emerytem, marniejącym z roku na rok, nawet świetność jego ubrań już dawno minęła.
Pewnego dnia sąsiadki naradzały się czy nie zorganizować dla starszego pana jakiejś pomocy medycznej, bo kiepsko wyglądał.
Nie zdołały zrealizować swego pomysłu, gdyż emeryt zmarł pewnego zimowego wieczoru, a zapalone w mieszkaniu światło zaniepokoiło sąsiadów, gdyż nie gasło w dzień i nocą, a wszak starszy pan oszczędny był bardzo…
Po pogrzebie zorganizowanym przez najbliższych znajomych okazało się, że ubogi emeryt uzbierał pokaźną sumę pieniędzy, które trzymał w przysłowiowej skarpecie, w szufladach znaleziono pokaźny zbiór numizmatów oraz złotych zegarków, w szafach eleganckie ubrania i najlepszą porcelanę, wszystko nieużywane od lat.
Długo jeszcze po śmierci emeryta sąsiedzi dociekali kim był naprawdę i dlaczego prowadził takie życie…


Państwo Kowalscy uchodzili zawsze za wzorowe małżeństwo. On kupował żonie kwiaty bez okazji, także publicznie okazywał jej niespotykaną atencję, wiele kobiet zazdrościło pani K. takiego męża.
Nie mieli dzieci, udzielali się towarzysko, podziwiani za okazywane sobie uczucia na każdym kroku. Pan K. równie uprzejmy był dla znajomych i sąsiadów, zawsze pomocny i pozdrawiający z daleka.

Na spacery chodzili zawsze trzymając się za ręce, jak zakochani. Pani K. uchodziła za dobra gospodynię, bo nie pracując zawodowo dbała o ognisko domowe, a nawet sprzątając mieszkanie wyglądała jakby miała wyjść za chwilę na przyjęcie.

Pewnego dnia sąsiadów zdziwiła wiadomość, że państwo Kowalscy wyprowadzają się do innego miasta, a dopiero kupili nowe meble.
Wyjaśnienie jak zwykle było prozaiczne i niecodzienne zarazem, bowiem pan K. okazał się mężem zdradzającym żonę z sąsiadka, której często pomagał w różnych pracach domowych, wszak kobieta samotna była…
Aby uniknąć wstydu przed sąsiadami postanowili zmienić miejsce zamieszkania, ale czy i tam nie znajdzie się samotna dusza potrzebująca wsparcia pana K.?


wtorek, 26 grudnia 2017

W ruchu...

Lubimy być w ruchu nawet w czas świąteczny i choć pogoda nie sprzyjała spacerom, postanowiliśmy zwiedzić poznańską starówkę wieczorową porą.

Zresztą nawet drogę do Poznania potraktowaliśmy jak niespieszną przygodę. Za oknem auta przystrojone świątecznie domy, choinka na dachu czyjegoś samochodu, widocznie gospodarze hołdują tradycji ubierania drzewka dopiero w Wigilię.

Ktoś dźwigał torbę z prezentami, obok na światłach siedzi w aucie Mikołaj w czerwonej czapie. Nad nami dwa spore klucze dzikich gęsi. Nawet ptaki dopadła zmiana klimatu.

Nadkładamy ponad pół godziny drogi przez nieznane leśne tereny, bo droga zamknięta przez policję, może wypadek? Dojeżdżając do głównej drogi wstępujemy na pyszną kawę, coś do kawy zawsze mam przy sobie :-)
Dzieci witają nas lekkim poczęstunkiem i o zmroku wyruszamy na rynek. Jedziemy tramwajem - kiedy ja ostatnio jechałam tramwajem? Chyba na studiach...

Rynek pełen jest ludzi robiących zdjęcia, śmiejących się. Chcieliśmy wejść na gorącą czekoladę, brak miejsc...
Zawitaliśmy więc do miłej knajpki na gorące wino z korzeniami i malinami:-)

Nie mogłam odmówić sobie fotki z pięknym autem przystrojonym świątecznie, tylko powiedzcie mi, jak oni wciągnęli ten samochód na pierwsze piętro starej kamienicy?
Wracaliśmy innymi ulicami, podziwiając pięknie podświetlone domy.


Spacer niedzielny także był ożywczy i choć mżawka zmoczyła nas nieźle, fajnie było maszerować pustymi ulicami dużego miasta, mijając biegaczy i właścicieli czworonogów na porannych spacerach. A dookoła żurawie budowlane, rusztowania, wykopy - świadectwo wielkopolskiej gospodarności.

W pierwszy dzień świąt pojechaliśmy z wizytą na wielkopolską wieś, pośród lasów nad jeziorem, gdzie daleki krajobraz, czyste powietrze i przemili ludzie. Gdybyż człowiek jeszcze miał dwa żołądki, by wszystkich przygotowanych potraw popróbować, a smaków nieznanych do tej pory mnóstwo i wszystko nęci.
Nawet powrót do domu był smakowity, bo podjadaliśmy w aucie podarowane ciasta :-)

Byle do Sylwestra, może zdołam strawić wszystkie świąteczne smakołyki...

piątek, 22 grudnia 2017

Do serca przytul świat...

Wśród świąt wielu, sposobów na życie i zapatrywań na celebrowanie każdy znajdzie właściwy lub ulubiony stosunek do świąt Bożego Narodzenia.
Nieważne czy życzycie Wesołych świąt , Happy Holiday czy ignorujecie Gwiazdkę, zawsze jest ktoś, kto myśli o Was w tę noc.
Niektórzy twierdzą, że bezpodstawnie nazywa się ją najpiękniejszą, ale ważne, że jednak coś na tym świecie zmienia, spróbujcie zaprzeczyć...



Gdy serdeczność z Wami
do stołu zasiądzie
a blask świec roztoczy swą moc,
łza wzruszenia gdzieś
między rzęsami pobłądzi,
serce ciepło ogarnie w tę noc -
spójrzcie proszę na to miejsce
przy stole, które czeka
na gościa z talerzem
i pomyślcie przez chwilę
o autorce tych wersów
co życzenia wysyła Wam szczerze:

DOBRYCH MYŚLI I PROSTYCH RADOŚCI,
ZDROWIA CO DAJE MOC,
TOWARZYSTWA PRZEMIŁYCH GOŚCI,
NIESPODZIANEK OD ŻYCIA CO KROK.
SZALEJCIE W SYLWESTRA LUB ŚPIJCIE,
COKOLWIEK PODPOWIE WAM DUSZA,
LECZ NOWYCH SZANS NIE PRZEGAPCIE,
NI CHWIL, KTÓRE SERCE PORUSZĄ.








Prośba:
Gdyby nie było mnie długo w komentarzach na Waszych blogach, szukajcie mnie proszę w spamach, bo mam chochlika na blogerze i nawet nie próbuję zrozumieć, jak to działa.

środa, 20 grudnia 2017

Sami twórzmy magię...

Przypomniało mi się powiedzenie seniorów mojej rodziny, że jacy będziemy w Wigilię, tak przetrwamy cały rok.

Oznacza to ni mniej ni więcej, że o klimat tego dnia, nasze nastawienie do świata i siebie samego musimy zadbać osobiście.

Nie piętrzyć niepotrzebnych problemów, nie śpieszyć się i nie burczeć na wszystkich wokół, przymykać oko na brak perfekcji i niedostatek śniegu za oknem.
Liczy się także nastrajanie duszy, na co każdy z nas ma inną receptę. Jedni słuchają kolęd i oglądają filmy, inni pucują i dekorują mieszkanie, jeszcze inni chodzą na koncerty lub biorą udział w akcjach charytatywnych.
Ja staram się spotykać z dawno nie widzianymi znajomymi, wysyłam kartki, lubię słuchać świątecznych melodii, a dzięki mojej pracy mam możliwość bywać w teatrze , fabryce bombek lub w muzeum piernika.

Wczoraj byłam właśnie w teatrze BAJ POMORSKI w Toruniu na "Opowieści wigilijnej" według Dickensa.
Na zdjęciu powyżej widoczne jest wejście główne do teatru, zaprojektowane po remoncie jako wielka szafa. Niektóre dzieci myślały, że to dekoracja do Opowieści z Narnii.
Wewnątrz zrobiłam kilka fotek, na przedstawieniu nie wolno...


Musicie uwierzyć na słowo, że scenografia była bardzo klimatyczna, piękne kostiumy i Silent night grana na starej katarynce...
Nie będę pisać co mi się nie podobało, niech to zostanie przykryte milczeniem, by nie psuć nastroju, a jutro jadę do fabryki bombek w Gnieźnie.
Uwielbiam oglądać wystawy w takich miejscach, czuje się jak mała dziewczynka w sklepie z zabawkami.

Na dopełnienie miłego nastroju ostatnia w tym roku dedykacja, której początek powstał na spacerze, resztę dopisałam w fotelu...

Lustro niezwykłe

Tak jak OKO nie patrzy nikt
tak jak OKO niewielu widzi
i choć prozę woli niż rym,
przed poetą się nie zawstydzi.

Na każdy temat i w każdym miejscu
nie zwalnia biegu o krok,
pisaniem każdy szczegół smakuje
pisaniem odgania mrok.

Luster wiele, zwierciadeł niemało
lecz w to jedno nie spojrzeć nie sposób,
bo choć słów pięknych się wiele czytało -
tutaj zawsze czujesz niedosyt.

My czytamy coraz zachłanniej
dziwiąc się słowom i treści,
bo tyle w nich poezji prawdziwej
bo tyle w nich sensu się mieści...

Nie dorównam autorowi w żonglerce słowami, ale dedykacja płynie z serca i polecam, zajrzyjcie na blog LUSTRO...

niedziela, 17 grudnia 2017

Gorączka zakupów...

Choroba uziemiła mnie w domu na kilkanaście dni, jakieś paskudztwo, które nie chciało się odczepić i dokuczyło bardzo, a niby dbam o odporność…

Gdy wreszcie wyszłam z domu zaczęłam zauważać przedświąteczną gorączkę zakupów. Okazało się także, że owa gorączka wcale nie wpływa na to, że ludzie są dla siebie milsi czy bardziej pomocni, wręcz przeciwnie.

Zbliżając się do dużego marketu z parkingiem, słyszę krzyk. To jakaś para zaczyna kłócić się ze sobą obok samochodu zaparkowanego z dala od wejścia. Po otwarciu drzwi auta słychać płaczące dziecko. Przekonana o tym, że żona krzyczała na męża, bo zostawił dziecko samo w aucie, posyłam mu w myślach epitet: ale palant!
Nagle kobieta otwiera z impetem tylne drzwi i krzyczy do dziecka:
- Czego drzesz ryja, przecież nic się nie stało…
Samochód był cały zaparowany, dziecko pewnie spało, gdy obudziło się samo w ciemności, przerażone zaczęło płakać. Nie wiem jak długo to trwało, bo moja droga do auta była dość długa, a kiedy dziecko zostawiono samo, wiedzą tylko rodzice.

Drugą scenę zaobserwowałam wewnątrz sklepu. W kolejce do kasy stali przede mną mama z chłopcem w wieku szkolnym. Jeszcze przy kasie kobieta wzięła paczkę papierosów, swoja droga zdumiewa mnie ich cena, a niektórzy palą jedna lub dwie paczki dziennie.
W drodze do wyjścia podsłuchałam taki dialog:
- Nie chciałaś mi kupić chipsów, a sobie kupiłaś takie drogie papierosy, to niesprawiedliwe…
- Nie kupię ci chipsów, ale nie z powodu ceny, chipsy są niezdrowe!
- A papierosy to niby zdrowe? W szkole pani mówiła co innego…

I na koniec
jeszcze taka moja refleksja, mało świąteczna, niestety.
Gdy wędrowałam po dużym sklepie, obserwując ludzi, nie dało się nie zauważyć kontrastu pomiędzy zawartością koszyków poszczególnych klientów. Zdarzały się często kosze wypchane po brzegi towarami nierzadko luksusowymi, a ich ilości nie dają szans właścicielom na skonsumowanie wszystkiego nawet do Nowego Roku. Bywają kosze umiarkowanie wypakowane towarami pierwszej potrzeby, ale serce się ściska na widok koszyków starszych ludzi, posuwających się wolno przez sklep i podpierających laską , czytających uważnie ceny i poszukujących konkretnego produktu.
Chętnie pomagam takim przygarbionym i zagubionym sięgnąć coś z wysokiej półki, odczytać cenę lub datę ważności.
Nigdy nie wiemy, co nas samych czeka...
I jeszcze jedna uwaga: nikt nie pomyślał o osobach wspomagających dla ludzi niepełnosprawnych na wózkach, którym ciężko robi się zakupy, za to ochroniarzy pełno na każdym kroku. Gdyby taki ochroniarz raczył pomóc klientowi na wózku, zamiast flirtować z kasjerką, to już byłby postęp, nie uważacie?

środa, 13 grudnia 2017

Świąteczna dieta...

Któż z nas nie lubi świąt?
Każdy z innego powodu, nawet ci, którym święta kojarzą się głównie z czasem wolnym od pracy.
Tradycja każe, aby na stołach było bogato i to już w Wigilię, a to dopiero wstęp do biesiady.
Teraz nawet znoszony jest ścisły post i może lepiej, bo niejeden wyposzczony żołądek buntował się przeciw wszystkim ciężkim potrawom przygotowywanym na świąteczne stoły. A znam biesiadników, którzy zaraz po pasterce grzeją bigos i kiełbasy.

Znany jest dowcip - nie jedzcie,bo to na święta; a za chwilę - no jedzcie, bo się zepsuje...
Ledwo święta się kończą, a już słyszymy z prawa, z lewa , że mamy mało czasu do Sylwestra, czas nagli by wbić się w sukienkę lub garnitur zakupione przed świętami. Ciekawe, że mężczyźni mają jednak z tym mniejszy problem, po prostu nie kupują dopasowanych sukienek :-)

Co zrobić, żeby radość ze smakowania tych wszystkich świątecznych obfitości nie została przyćmiona przez wyrzuty sumienia? A pamiętajmy, że jemy nie tylko własne wytwory, ale częstujemy się obficie w gościnie u bliskich i znajomych.
Sposobów jest wiele, ale ja znalazłam kilka śmiesznych obrazków, których obejrzenie pozwoli nam wszystkim zagłuszyć nieco głos sumienia.

Jeśli jednak postanowicie odchudzać się po świętach, weźcie sobie do serca kilka uwag na marginesie, może pomogą wam podjąć właściwą decyzję:


Życzę Wam zdrowego apetytu i radości z częstowania się wszystkimi smakołykami :-)

niedziela, 10 grudnia 2017

A kiedy miasto na święta się stroi...

Co roku gospodarze miast prześcigają się w ozdabianiu różnych miejsc świątecznymi akcentami.
Dla mnie jest to o tyle sympatyczne, że stwarza fajny klimat na wieczorne spacery. Gdy wracam z pracy jest już ciemno o tej porze roku i te wszystkie świetle dekoracje powodują, że droga do domu jest przyjemniejsza.
Dziś zamieszczam tylko zdjęcia z parku solankowego, bo w centrum jeszcze nie byłam, choroba zatrzymała mnie w domu, ale słyszałam, że na rynku są jakieś nowe dekoracje, które przy najbliższej okazji zamierzam obejrzeć.
U nas inauguracja tych świetlnych rozmaitości ma miejsce zawsze 6 grudnia. Tradycja ta spodobała się kuracjuszom i jednego roku instalacja została przedłużona o tydzień na prośbę kuracjuszy właśnie, którzy w związku ze zmianą turnusów chcieli to wszystko obejrzeć.


Pewnie im większa miejscowość, tym możliwości większe, widziałam dekoracje w Tv, w święta obejrzę te w Poznaniu na żywo.
Niektórzy tysiącami światełek i figur ozdabiają domy i ogrody, ciekawe, czy mają sponsora na opłaty za prąd?

czwartek, 7 grudnia 2017

Weekendowe dylematy...

Niemal każdy z nas czeka na weekend, a wtedy , jak mówią znawcy, powinno się robić zupełnie inne rzeczy, niż w tygodniu. Dlaczego? Aby zachować równowagę między życiem zawodowym, a prywatnym, aby nabrać sił na następny tydzień pracy.
I tutaj nawet nie trudno o problemy, bo jak pogodzić preferencje dotyczące czasu wolnego małżonków, pracujących w różnych branżach, nie mówiąc o dzieciach… a już nastolatki mają swoje pomysły na miejsca i rodzaje rozrywki.
Pojawia się często swoisty konflikt interesów. Przykłady?

Gdy mąż pracuje codziennie za kierownicą, jeździ po całej Polsce lub nawet Europie, to w weekend najchętniej zaległby na kanapie z piwem w dłoni lub przesiadł się na rower, by zażyć trochę ruchu. Żona natomiast czeka na powrót męża z trasy, by zabrał ją na zakupy do większego miasta lub w odwiedziny do rodziny mieszkającej daleko.

Ludzie pracujący w mundurach służbowych i garniturach, najchętniej przebierają się w strój swobodny i nawet w niedzielę nikt nie namówi ich do włożenia ubrań tzw. wyjściowych, ku oburzeniu niektórych członków społeczeństwa, których dewizą jest uczczenie niedzieli odpowiednim strojem.
Ktoś pracujący ciężko fizycznie, nie marzy raczej o sobotnim rajdzie rowerowym lub kopaniu działki, z kolei pracownicy biur i podobnych instytucji preferują ruch na świeżym powietrzu.

Znam osoby bardzo towarzyskie, dla których weekend bez imprezy jest straconym, ale jeśli pracuje się na okrągło wśród tłumu ludzi, w hałasie i z milionem spraw na wczoraj, to imprezowanie odchodzi na plan dalszy w planowaniu weekendu.

Dzieci dopóki małe, chętnie przystają na propozycje rodziców, byle wspólnie z mamą i tatą spędzać czas.
W przypadku nastoletnich pociech to już trudniejsza sprawa, bo często młodzi ludzie wolą towarzystwo rówieśników i imprezowanie według własnego pomysłu. Ale i tu można znaleźć kompromis, jeśli ma się dobry kontakt z dzieckiem i uwzględnia jego potrzeby.

Kwestią sporną bywają także miejsca – jedni wolą morze i leniwe plażowanie, inni aktywny wypoczynek w górach, jeszcze inni poświęcają każdą wolną chwilę na wędkowanie lub pielęgnowanie ogrodu.
Bywa więc, że małżonkowie spędzają wakacje czy weekendy osobno, twierdząc nawet, że to wzmacnia związek i zapobiega rutynie. Ale optymalnie jest chyba, gdy dwoje ludzi podziela swoje pasje lub planują czas wolny po pracy na zasadzie kompromisów.
Znam małżeństwo, gdzie żona jeździ z mężem na wyprawy motocyklowe, chociaż nie przepada, za to w wakacje, ona spędza czas na wycieczkach zagranicznych z koleżanką, a on robi to, co lubi najbardziej czyli zajmuje się ogrodem, ogląda filmy i popija piwko w hamaku.

Na studiach miałam zamężną koleżankę, która w soboty chodziła na imprezy sama, a mąż siedział w domu, bo nie lubił imprezowania.Jakoś się dogadywali, on miał święty spokój, ona nie musiała rezygnować z zabawy.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Historyjki z wodą w tle...

Dzwonek do drzwi, sąsiadka przynosi małżeństwu emerytów rachunek za wodę, bo w czasie ich nieobecności spisywano stany liczników.
- Ale dużo płacicie, ja tam prawie nic nie płacę!
- To nie myje się pani czy jak?
- Trzeba wiedzieć, jak oszczędzać, ja kropelkuję, przez cały dzień sporo mi nakapie, a licznik stoi.
- To nie oszczędność, to oszustwo, bo my wszyscy w bloku za panią płacimy...
- Muszę oszczędzać, nie stać mnie na wiele rzeczy.
- Emeryturę ma pani ładną, więc na co to oszczędzanie?
- Ojcu dyrektorowi 200 zł wysyłam, na zbożny cel!
- A jak się ma pani sumienie, bo oszukiwać chyba nie wolno?
- Oj, zaraz oszukiwać, ja biedna emerytka jestem.

*************************************************
Siedzi sobie mąż z żoną przy kawie, zmęczeni sprzątaniem po remoncie, łazienkę już drugi raz odświeżali, bo sąsiad z góry ciągle ich zalewa.
Właściwie nie on osobiście, tylko ludzie, którym wynajął mieszkanie po matce.
Kawa małżonkom smakuje, ciastka z cukierni obok też. Ona idzie do kuchni po dolewkę kawy z expresu i nagle słychać krzyk.
On biegnie zaniepokojony, bo ze zdrowiem żony bywa różnie, a ona stoi w kuchni z głową zadartą w górę.
- No popatrz, nowiutki sufit i znowu nas zalewają, a obiecał, że naprawi hydraulikę...
- Idę na górę, bo mnie krew zaleje...
- Tylko spokojnie, bo ty porywczy jesteś!

Starszy pan udaje się piętro wyżej do mieszkania sąsiadów, dzwonek zepsuty, wali do drzwi. Otwiera mu młoda osoba w szlafroku, z kubkiem herbaty w dłoni.
- Pani sobie herbatkę pije, a nas woda zalewa, dopiero remont zrobiliśmy!
- Co pan mi głowę zawraca, ja wynajmuję. Niech pan do właściciela dzwoni i proszę mnie nie nachodzić, bo po Policję zadzwonię. Ja w negliżu, a pan mnie niepokoi od rana!

Starsi państwo skontaktowali się z właścicielem, pogrozili prokuratorem i sądem, usterkę naprawiono, ale łazienka i część kuchni znowu zalane...

piątek, 1 grudnia 2017

A sprawiedliwość?

Poszliśmy do kina na MORDERSTWO W ORIENT EXPRESIE bo na Listy do M 3 mąż nie dał się namówić.
Trochę obawiałam się tej ekranizacji, bo znam serial o H.Poirot z Davidem Sachetem w roli głównej i znam książkę A.Christie.
Postanowiłam jednak nie uprzedzać się nadto i dać szansę kolejnej wersji opowieści o słynnym detektywie.
Wprawdzie odtwórca głównej roli nie do końca mi pasował, ale w sumie nie zawiodłam się, bo gdy spytacie, cóż nowego można zrobić z tą fabułą, to powiem , że można. Nie będę rozpisywać się o grze aktorskiej, bo to sprawa subiektywna, a ja krytykiem filmowym nie jestem, choć obsada, trzeba przyznać doborowa.
Zachwycił mnie klimat filmu i zimowe krajobrazy, momentami jak z filmu EKSPRES POLARNY, gdy pociąg zasuwa przez kolejne góry i doliny.
Brawa należą się także autorowi zdjęć, który zmaga się z ograniczoną przestrzenią wagonów pasażerskich. Oglądając film wchodzimy w atmosferę wielkiego świata, pełnego jednak tajemnic z przeszłości, które muszą doprowadzić do tragedii.

Zapytacie, skąd tytuł notki?
A stąd, że na uwagę zasługują sedno i zakończenie całej historii oraz skojarzony z nimi dylemat - czy wolno nam samym wymierzać sprawiedliwość, zwłaszcza w poczuciu, że za niewyobrażalną krzywdę sprawca uchodzi ciągle przed wymiarem sprawiedliwości lub wydany na niego wyrok jest niewspółmierny do zbrodni?
Ta akurat historia o Poirocie jest chyba jedyną w całej serii, gdzie detektyw odchodzi od swoich niepodważalnych zasad moralnych i staje po stronie pokrzywdzonych, naginając prawdę obiektywną do poczucia sprawiedliwości.
Sama kiedyś zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdyby ktoś straszliwie skrzywdził moje dziecko, a tzw. wymiar sprawiedliwości stanąłby po stronie krzywdziciela lub organy ścigania okazałyby się zbyt opieszałe...
Czy zadawaliście sobie kiedykolwiek takie pytanie? Czy mamy prawo brać sprawiedliwość w swoje ręce? Czy nie zniżamy się wtedy do poziomu naszego krzywdziciela?
Czy będzie to szukanie sprawiedliwości czy zwykła zemsta i co na to nasze sumienie?

Pamiętam, że wiele przykładów tego typu istnieje w literaturze i filmografii, a obejrzenie tej właśnie ekranizacji powieści, jednej z moich ulubionych autorek , przywołało temat. Nie jest to może przedświąteczna w nastroju dyskusja, ale święta to nie tylko pierniki i prezenty...

Media donoszą, że istnieje szansa na następny film ŚMIERĆ NA NILU, czekam niecierpliwie.