poniedziałek, 30 listopada 2020

Tu dymek, tam dymek :-)

 Aby nie zgnuśnieć w tym oczekiwaniu na koniec pandemii lub nie zwariować w przerażeniu - zarażę się czy nie, zapraszam do zabawy .

Kilka zdjęć przypadkowo dobranych z sieci z domeny publicznej, do trzech wstawiłam dymki, teksty nie są szczególnie kreatywne, ale to pierwsza próba.

Jeśli macie ochotę, przygotowałam dla Was następne, może spróbujecie dodać podpis do każdego lub wybranych?

Z góry dziękuję za udział w zabawie:-)




A oto propozycje dla chętnych, życzę efektywnego główkowania:-)

1.


2.

3.


4.


piątek, 27 listopada 2020

Pałka nie tylko do ciasta ...

 Należę do osób, które lubią oglądać programy kulinarne, ale na oglądaniu się kończy.

Nie powiem, że nie wchodzę do kuchni, w końcu głodny nikt nie chodzi, ale nie traktuję kuchni jako pola do twórczości, za to podziwiam wszystkich, w tym mojego syna, których gotowanie czy pieczenie relaksuje lub wręcz fascynuje.

Widuję i czytam na wielu blogach o smakowitościach wszelakich, a zdjęcia to radość dla oczu.

Fotografia kulinarna należy podobno do najtrudniejszych, bo nie zawsze jakieś danie dobrze wypada na zdjęciu. Widziałam kiedyś film dokumentalny o powstawaniu zdjęć dla restauracji i producentów żywności, a modelami były plastikowe atrapy, które wyglądały lepiej, niż świeże owoce, warzywa, dania obiadowe czy desery.


Dlatego wybaczcie, bo zdjęcie mojej sałatki z buraczków wygląda mizernie, ale oprócz buraczków jest tam owoc granatu, ziarna słonecznika i ser mozarella, no i oczywiście majonez z jogurtem naturalnym.


Jeśli nie znacie sposobu szybkiego uwolnienia pestek z owocu granatu, to spróbujcie przeciąć granat wzdłuż równika i pałką do ciasta wytłuc ziarna do miski.


Wypadają koncertowo, a tak wygląda opróżniona skórka owocu i nic się nie marnuje.


Zrobiłam  zdjęcie  babeczek czekoladowych przed włożeniem do piekarnika, do przepisu dodałam konfiturę pomarańczową, nieco gorzkawą, bo świetnie się komponuje z czekoladą i babeczki są bardziej wilgotne.
Upieczonych nie pokażę, bo zbyt szybko zniknęły, a nie zjadaliśmy sami...

Mój syn niedawno upiekł bułeczki do vegeburgerów, bo z synową mają fazę na nowe vege smaki.



Burgery są z ciecierzycy z dodatkami, jak widać, a bułeczki z sezamem. Przepis przysłał mi  na telefon - filmik z przepisami Lidla. Może spróbuję zrobić takie.


To z kolei pizza syna, on tak właśnie relaksuje się po wielogodzinnej pracy zdalnej, dla mnie niepojęte, ale tak twierdzi. odbył nawet warsztaty z kuchni meksykańskiej, bo dostał takowe w prezencie od żony.


Takie racuchy drożdżowe z jabłkami usmażył mój mąż, gdy leżałam dwa dni z migreną i dopiero wieczorem mogłam zjeść cokolwiek. Były pyszne, puszyste i miały w sobie słodycz jabłek.



wtorek, 24 listopada 2020

Z różnych beczek...

@  Gdy tak słucham o wzorcowym szpitalu narodowym na stadionie, mam jedno skojarzenie.

Może szpital ów ma być jak wolne miejsce dla przygodnego wędrowca w Wigilię, stawiamy nakrycie, dodajemy dekorację i sztućce, ale jak w tym skeczu kabaretowym - to miejsce ma być puste, niezależnie czy bezdomny zapuka do naszych drzwi, czy nie! Taka tradycja.

@ Słyszę różne dyskusje o zachowaniu policji na protestach kobiet. Widocznie formacja ta traktuje protesty jako poligon, wszak wróg słaby i do ogarnięcia, poćwiczyć można, a i sygnały od szefostwa czytelne.

Co innego taki marsz narodowców , to już nie poligon, siła niekontrolowana, uzbrojenie się zdarza , tudzież pożar i konkretny atak, także na budynki. Po co się narażać, skoro i "góra" sygnałów nie daje.

Bardzo pasuje mi tu hasło z jednego z protestów kobiet:

ZDEJMIJCIE MUNDURY I PRZEPROŚCIE SWOJE MATKI.

@ Na przystanku autobusowym dorosły syn z petem w ustach nagabywał matkę staruszkę o kasę.

Kobieta wsparta na lasce, przygarbiona i chudzieńka odganiała się od darmozjada jak mogła.

- nie dam ani grosza

- ale matka, ja głodny jestem

- śniadanie było, czekaj na obiad, trzeba było zjeść porządnie rano, a pieniędzy nie dam, bo i tak przepijesz...

Czy nie ma rady na takie egzemplarze obywateli, może tak praca przymusowa przy chorych na covid?

@ W sklepie z firanami pani w średnim wieku dokonuje trudnego wyboru, czy firanka bardziej gęsta czy raczej ze szlakiem tylko u dołu?

- bo wie pani, to nie dla mnie, to dla babci, a babcia wybredna jest

- a nie lepiej zadzwonić i zapytać?

Klientka wyciąga telefon i słyszymy:

- Stefan, daj babcię na kamerkę, niech sobie sama ten wzór wybierze, bo firany nie zwrócę do sklepu...

@ Wybraliśmy się w niedzielę nad jezioro, wiało strasznie, ale powietrze przynajmniej czyste, zapach jeziora i lasu . Nagle naszym oczom ukazała się pani w stroju kąpielowym i czapce na głowie, która w specjalnych bucikach truchtała brzegiem jeziora, a temperatura 5 stopni!

Opodal grupa młodych ludzi korzystała z kąpieli w jeziorze mieli na sobie rękawiczki i czapki, na pomoście inna grupa już przebierała się w ciepłe ubrania.


Na sam widok zrobiło mi się chłodniej, ale podziwiam szczerze takie wyczyny!

sobota, 21 listopada 2020

Życzliwość nie tylko od święta:-)

 21 listopada przypada Międzynarodowy Dzień Życzliwości.

Zachęciłam moich młodych  czytelników by wykonali kartki i plakaty, by pozdrowili bliskich, przyjaciół i każdego, kogo cenią i wspierają. 

Efekt przeszedł moje oczekiwania. Prace wykonano w różnych technikach plastycznych i aplikacjach cyfrowych, co pozwalam sobie zaprezentować na tym blogu .

Bądźcie proszę pobłażliwi dla błędów i niedociągnięć, wszak to szkoła podstawowa, a działania spontaniczne:-)




















Przy okazji i ja Was pozdrawiam serdecznie, oby radość gościła w Waszych domach mimo wszystko i byście spotykali na swej drodze samych życzliwych i pomocnych ludzi :-)

czwartek, 19 listopada 2020

Zakuty łeb!

Tak nazywano osoby, których zatwardziałe poglądy, stanowisko w jakiejś sprawie, stosunek do pewnych osób nie pozwalały na jakikolwiek dialog.

Na wszystko jedyna odpowiedź NIE i już!

O czym piszę?

O słynnych błyskawicach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.


Wielu kulturoznawców, socjologów, historyków, kombatantów i samych protestujących wypowiadało się na temat symboliki czerwonej błyskawicy, krótką notkę można znaleźć także w Słowniku mitów i tradycji kultury W. Kopalińskiego.

I co? i nico!
Wychodzi naczelny wódz na mównicę sejmową i nakazuje posłankom zdjęcie maseczek z faszystowskimi symbolami...

Jak mawiała moja babcia - zabijesz, a nie wytłumaczysz.

Najgorzej, że zakuty łeb niejeden taki w jedynie słusznej partii, ale gdy przechodzi się regularne pranie mózgów i czerpie profity z pokłonów i oklasków dla prezesa, cokolwiek ten zrobi i powie, to nie dziwota, że nikt nie wyjdzie  i nie powie - prezes musi odejść!




Taki stary przebój, a ciągle aktualny! Aż nie chce się wierzyć!

Pozdrawiam Was z nadzieją na to, że wygrają prawda i rozsądek!

Aneks:
Oglądam i słucham min. Wójcika na żywo - kolejny zakuty łeb - nikt mi nie powie, nikt mnie nie przekona, nigdy nie uwierzę - doprawdy światłe umysły mamy w koalicji rządzącej, Amen.

poniedziałek, 16 listopada 2020

Stare i nowe...

 

Kończę książkę Krzysztofa Daukszewicza NARESZCIE W DUDAPESZCIE.

Nie powiem, żeby mnie zawiodła, ale... może oczekiwania były zbyt duże. Nowością jest kilka listów , wymiana korespondencji między ojcem i synem i tu muszę przyznać, że zmysł obserwacji i dowcip odziedziczył Aleksander po ojcu.

Zamieszczam dziś kilka drobnych urywków, niektóre może znacie, bo mi też część dowcipów czy dłuższych tekstów wydało się znajomych. Może za sprawą tego, iż autor prezentował je w mediach jeszcze przed wydaniem książki.

 

 

Część tekstów nawiązuje do pandemii, inne są bardziej uniwersalne:

* Tak często myję ostatnio ręce, że dotarłem do ściągi z matematyki na maturę, która była 20 lat temu.

* Mikołaju, chcę rower, może być używany, byle miał przerzutki i lotki , mogą być bez tarczy, bo mam w kogo rzucać.

* Synek na spacerze z tatą po lesie, zapytany pod jakim drzewem chciałby usiąść, odpowiedział, że pod takim, w którym jest Wi-Fi.

* Dlaczego musimy płacić za TVPis? Bo za głupotę się niestety płaci...

* Z powodu braku imprez kulturalnych celebryci stawiają sobie ścianki we własnych domach.

* Czy w czasie pandemii można odwiedzać cmentarze? Można, ale tylko w limuzynach.

* Załóż na pulpicie komputera folder BAŁAGAN. Idź do kuchni, nalej sobie wina. Wróć do kompa, kliknij USUŃ FOLDER i możesz dopić wino, rozkoszując się wolnym czasem.

* Panowie spod Biedronki czy innego sklepu nie zbierają już na flaszkę, oni ambitnie zbierają na maseczki!

* Idzie dinozaur z synem przez pustkowie, synek pyta:

-tatusiu, czy Bóg istnieje?

- jeszcze nie - odpowiada rodzic

* Na co czekasz, ożeń się teraz, tańszego wesela nie będzie!

* Policjant z drogówki zatrzymał kierowcę, od którego wyczuwalny był zapach profilaktyki przed koronawirusem...

Życzę nam wszystkim dobrego tygodnia, bo mój weekend był paskudny :-(


czwartek, 12 listopada 2020

Z dnia na dzień...

 Żyjemy ostatnio z dnia na dzień, trudno cokolwiek zaplanować, nawet własne zdrowie, zwłaszcza gdy  widzisz się z kimś  w poniedziałek, a w czwartek ta osoba już na kwarantannie.

 Od wielu dni wyglądam słońca i nic, pozostaje łykać witaminę D i spacerować, by jakoś tę odporność zbudować. Na razie dla poprawy nastroju zakupiłam "knedle" dla sikorek, powiesiłam na balkonie i z mojego wygodnego fotela obserwuję codziennie spektakl pod tytułem SIKORY KONTRA WRÓBLE.

Polecam każdemu, program przyrodniczy na żywo i najlepsza rozrywka.


Od wtorku zajadamy rogale, różnie nazywane w różnych częściach Polski, gęsiny nie jedliśmy, bo nie przepadamy.
Nawet w pracy moja szefowa zrobiła nam niespodziankę i częstowała wszystkich rogalami, nie zjadłam całego, bo za duży był, ale tradycji stało się zadość.


Jedna pozytywna iskierka w szarości, to zamówienie na książki dla mojej biblioteki i jeszcze załapałam się na rabat, oczywiście domówiłam więcej książek. Kiedyś pandemia się skończy, to będą dzieciaki miały nowe lektury.
 

Założyli nam nowy, dotykowy domofon na wejściu do bloku, ładny jest, podświetlony, kod do zamka mam zapisany w telefonie, jakby co. 
Może wreszcie sąsiedzi przestaną blokować drzwi wejściowe, bo ciężko im nosić klucz. Kilka razy zastałam na schodach podejrzane osoby, które robią bałagan, ale gdy powiesiłam kartkę z prośbą o zamykanie drzwi dla wspólnego bezpieczeństwa, to zastałam kartkę podartą na podłodze.
No cóż, całego świata się nie zmieni...

Myślałam, że we wtorek zgubiłam pozłacaną bransoletkę, prezent od męża.
Jakież było moje zdziwienie, gdy dzisiaj po wejściu do biblioteki znalazłam bransoletkę na biurku. 
Pani sprzątająca na moim piętrze znalazła ją i położyła na widoku...
Ulga wielka i banan na twarzy!

Czasami idąc przez osiedle mam wątpliwości czy to listopad, wszędzie na balkonach kwitnące kwiaty, przeważnie pelargonie, do kompletu teraz flagi biało-czerwone i dynie, wesołe te balkony...


Na zakończenie ponurego dnia oglądam jeden lub dwa odcinki sympatycznego serialu angielskiego DOC MARTIN - o dziwnym lekarzu z małej nadmorskiej miejscowości w Kornwalii - to taki balsam przeciw jesiennej szarości, a ile typów ludzkich w jednym miasteczku!

Zamiast zwyczajowego : byle do wiosny, lepiej chyba na razie mówić - byle do Gwiazdki...lub Sylwestra, jak kto woli.

poniedziałek, 9 listopada 2020

Szkoda....

Nie ma teatru bez widzów, szkoły bez uczniów, a biblioteki bez czytelników. Biblioteka to nie tylko magazyn książek, a szkolna w szczególności ma zadanie wyjątkowe w pewnym sensie, bo od pierwszych kontaktów dziecka z książką, biblioteką zależy kształtowanie u dzieci zamiłowania do kontaktu z literaturą w ogóle. Dlatego tak ważne są nie tylko wypożyczenia i nudna statystyka, ale kontakty bezpośrednie z czytelnikiem, rozmowy, zabawy integracyjne, konkursy.
Przed pójściem na zwolnienie lekarskie zdążyłam zorganizować pasowanie uczniów klas pierwszych na czytelników, a wypożyczenie pierwszej książki jest zawsze dla dzieci wielkim przeżyciem.

Niestety, z powodów obiektywnych kilka imprez zaplanowanych wcześniej nie odbędzie się, nad czym bardzo boleję, bo jest to najmilsza i najbardziej atrakcyjna dla dzieci forma pracy.

Już wiosną, w pierwszej fazie pandemii zaprzepaszczonych zostało wiele okazji do kontaktów z czytelnikami, udało się jedynie zorganizować konkurs fotograficzny na zdjęcie z ulubionymi książkami. Teraz znowu uczniowie zostają w domu i znowu omija nas to, co wszyscy lubimy.

5 listopada przypada Dzień Postaci z Bajek. Przygotowałam się na tę okazję i choć zwolnienie opiewało na okres do 6 listopada, to planowałam jednak spotkania z dziećmi po powrocie do pracy, a tu znowu szkolny lockdown!

Zawsze też angażowaliśmy się w Szkolny Dzień Życzliwości, a ten przypada 21 listopada. Co roku pod innym hasłem, ale zawsze z jakimś przesłaniem, na przykład wykonanie kartek dla chorych dzieci czy opracowanie szkolnego Kodeksu Życzliwości.




25 listopada, nasz ulubiony dzień czyli Święto Pluszowego Misia. Tu żal podwójny, bo i tak pewnie trudno byłoby zorganizować tę imprezę ze względu na covidowe procedury : zakaz przynoszenia swoich zabawek, jak najmniej zabaw kontaktowych itd. 
Świętowanie online to nie to samo...a lubimy sobie wówczas poszaleć :-)



Mam nadzieję, że może chociaż grudniowy maraton głośnego czytania i akcja wykonania kartek dla Marzycielskiej Poczty i Robótki dojdą do skutku, jak myślicie?
Chociaż, nie wiem czy w czasie pandemii można masowo wysyłać kartki i prezenty?

piątek, 6 listopada 2020

Co słychać?

 Miałam pisać o samych przyjemnych sprawach.

Ale jak pisać tylko o radościach, gdy wokół wiele smutku?

Gdy dowiaduje się człowiek, że wśród znajomych covid czyni spustoszenie i epidemię znamy już nie tylko z mediów, to robi się dziwnie...

 Umierają młodzi i starsi, a rodziny zmarłych nie mogą zrobić pogrzebu, bo sami zamknięci na kwarantannie .

Gdy słyszysz, że młodzi nauczyciele przebywają w stanie krytycznym w szpitalu, a rocznego dziecka nie przyjęto na zaplanowany zabieg, bo test covidowy wyszedł dodatni...to zastanawiasz się, kiedy zachorujesz, a może już masz to za sobą, tylko nie widziałeś?

Znajomi zaszczepili się przeciw grypie, ale nie zrobili testów i mąż koleżanki teraz w ciężkim stanie, bo okazało się, że był zarażony, więc szczepionka zadziała jak zapalnik. Gdy przebadano resztę rodziny - tylko najmłodsza dziewczynka miała wynik negatywny.

Do tego wszystkiego brak pokrzepienia ze strony rządzących. Szpital narodowy z fanfarami otwarty, nadal nie przyjmuje pacjentów, oby nie okazał się atrapą. Wyznaczono na szpital covidowy przychodnię rehabilitacyjną, która nie ma nawet warunków sprzętowych i kadry, a pacjenci zostaną bez opieki rahabilitacyjnej...

Jest więcej spraw jak przysłowiowy gwóźdź do trumny, ale na razie wystarczy powodów do wielkiej smuty... 

Wczoraj wieczorem dowiedziałam się o chorobie innej koleżanki, trzymam za nią kciuki, bo nie dość, że zawsze leczyła się na płuca, to jeszcze zmarł jej mąż.

Żeby jednak tak gorzko nie było, zamieszczam fotki z małego wypadu po witaminę D na łono natury...tylko to może nas uratować, mam nadzieję, że lasów i parków nam nie zamkną.




Taką chałupinkę wypatrzyło moje oko. Dach się wali, ale ogrodzenie jeszcze stoi. Wprawdzie mamy jesień, ale widać jeszcze ślady dawnego ogrodu. Ciekawe, kto tam mieszkał, jakie wydarzenia przeżywał i dlaczego chatka samotnie marnieje na obrzeżach miasta? 


Drugi wypad nad jezioro. Na pomoście przysiadły kormorany. Nie lubią ich rybacy i wędkarze, bo zbyt dużo ryb wyjadają, zwłaszcza ze stawów hodowlanych i brudzą strasznie. Widziałam drzewa w parku krajobrazowym, białe i bezlistne od ptasich odchodów.



U mnie zaś trwa wytwórczość swetrów i wzorów, muszę zaopatrzyć się w zapas włóczki, bo grozi nam całkowity lockdown.

Póki co, uzupełniłam zapas lektur na najbliższy czas, gdy przeczytam, napiszę co nieco, ale raczej o wrażeniach, bez recenzowania.



Na koniec taki sympatyczny detal - pojawiły się w naszym mieście takie pojemniki na plastikowe zakrętki - czyż nie lepiej wrzucać zbierane zakrętki do takiego serducha w drodze do pracy, niż do byle jakiego kartonu w jakimś sklepie? 


Rozchmurzcie oblicza  i trzymajcie się mocno zdrowej strony mocy!