wtorek, 29 listopada 2022

Zmarnowana szansa

 

Nie lubię gdybania w temacie przeszłość, bo w końcu każdy z nas jest w takim momencie, do którego dążył lub próbuje coś zmienić.

Ale jak to w życiu, na dnie zakurzonej szafy wspomnień spoczywają jakieś zmarnowane kiedyś szanse, porzucone pomysły, zapomniane znajomości.

Może to kwestia  wieku, nastroju, obrazów które co jakiś czas nas nawiedzają, ale nie da się uciec od refleksji - może trzeba było wtedy...

W czasie rozmowy ze znajomą wspominałyśmy naszą drogę do własnego mieszkania, książeczki spółdzielcze z wkładem na jakieś M, spłacanie odsetek, urządzanie się w czasach, gdy na półkach był tylko ocet. Znajoma często żałuje, że nie zdecydowali się z mężem na budowę domu, bo kredyt spłacaliby podobnie jak  za mieszkanie w bloku, a dom z ogródkiem, to dom z ogródkiem!

Inna koleżanka zawsze żałowała, że nie zmieniła pracy zarobkowej na pracę marzeń, a chciała być pilotem wycieczek, bo gdy przeszła na wcześniejszą emeryturę i zapisała się na kurs, choroba uniemożliwiła jej spełnienie marzenia sprzed lat .

Pamiętam opowieść babci Stefanii o tym, jak w czasie wyzwalania naszego miasta spod okupacji hitlerowskiej dziadek znalazł piękne mieszkanie po Niemcach, a miał rozeznanie, bo malarzem pokojowym był w czasie wojny. Namawiał babcię, by zamienili klitkę w starym domu na przedmieściu, na mieszkanie z łazienką blisko rynku. Babcia jednak bała się, że Niemcy wrócą i wymordują całą rodzinę. Dziadek często wspominał o tej zmarnowanej okazji...

Moja mama żałowała, że nie dała się namówić koleżance, u której pracowała jako księgowa i nie weszła w spółkę do zakupu restauracji w Ciechocinku. Czasy były trudne dla prywatnego biznesu, a etat to etat i księgowe zawsze poszukiwane. Koleżanka mamy miała jednak głowę do interesów i wkrótce dorobiła się sporego domu i drogiego auta, choć restauracji w Ciechocinku nie kupiła.

Ja żałuję, że nie nagrałam, nie spisałam opowieści moich dziadków i rodziców o dawnych czasach, o przodkach, o przemianach ustrojowych, o wojnach... sama teraz niewiele pamiętam, czasem przypadek lub jakiś detal wyzwoli falę wspomnień, ale czy to, co pamiętam oddałabym wiernie? czy to już będzie tylko moja wersja wcześniejszych opowieści? 

Ilu z nas żałuje, że nie zmieniło kiedyś pracy, nie postawiło się rodzicom, nie zaryzykowało lub nie spróbowało czegoś nowego...

Może też tak macie, a może wręcz przeciwnie?


sobota, 26 listopada 2022

Obrazki

 

Codzienne obserwacje przynoszą różne emocje, od oburzenia  poprzez  zdziwienie, aż po radość.

Jest tych obserwacji mnóstwo, jedyny problem, to zachować obrazy w pamięci i przelać na klawiaturę, ale to doskonałe ćwiczenie dla umysłu.

Na obrazku obok jedna z przyjemności w weekendowe wypady i tylko rozsądzić czasem wypada , które ciasto smaczniejsze, czy wspaniała i aromatyczna szarlotka na kruchym spodzie czy czekoladowo-gorzko-pomarańczowa delicja z masa adwokatową...niebo w gębie!

Inny obrazek równie słodki być może, bo gdy w listopadzie na trawniku spotykasz świeże fiołki, a na krzewie nabrzmiałe pąki liściowe, to robi się błogo na duszy z jednej strony, ale z drugiej niepokoi takie zjawisko, bo jak to, fiołki w listopadzie?

Mimo ponurej aury, chodniki rozkwitają barwami za sprawą psich ubranek, których rozmaitość zaiste zadziwia, bo nie tylko korpusy piesków  ozdobione obficie bywają, ale i na łapach buciki, na łebkach kapturki lub kokardki, zależnie od płci lub rasy zapewne. Tylko koty odporne na nowe trendy modowe...

Na przystanku autobusowym pani w zaawansowanej ciąży zaciąga się łapczywie papierosem zwyczajnym, nie erzacem i bardziej chyba martwi się czy zdąży wypalić do końca truciznę, niż o dziecko, które pozbawia oddechu, bo autobus tuż, tuż... 

W drodze do domu mijamy tablicę informacyjną na budowie: Dom dla matek z nieletnimi dziećmi i kobiet w ciąży. Gdy budowa się zakończy, będą miały gdzie poniewierane kobiety schronić się przed mężami pijakami lub wstydem, który nielegalne ciąże przynoszą rodzinie. 

Resztki suchych liści opadają na trawę i mokre chodniki. Wojnę tym  jesiennym ostańcom wypowiedzieli panowie zaopatrzeni w głośne spalinowe dmuchawy. Gdzie te czasy, gdy cieć z grabiami pracował na świeżym powietrzu, intensywnie kalorie spalał, a teraz ledwo się rusza, a spala jedynie paliwo i gęstość smogu pomnaża.

Obok galerii handlowej ustawiono lodówkę społeczną, do której przynieść można nadmiar przygotowywanych posiłków lub podzielić się czymkolwiek z własnej spiżarni z potrzebującymi. Razu pewnego zaglądają młodzi ludzie do tejże lodówki i po zamknięciu drzwi urządzenia słychać słowa rozczarowania: eeee, myślałam, że cola będzie albo chociaż sok!

W czasie wieczornych spacerów po mieście, widzimy wyraźnie oszczędności na prądzie, bo na osiedlach domów jednorodzinnych ciemnawo na chodniku i w oknach świateł nie widać, za to dym z kominów wali, aż miło! Ciekawe, czy w okresie świąt zabłysną ozdoby z lampek , czy ceny prądu ograniczą świąteczne dekorowanie...

Mąż wracając z pracy spotyka kloszarda, który ochrypłym głosem zwraca się z apelem: 

- daj pan piątaka na drożdżówkę! 

- na drożdżówkę? a nie lepiej chleb kupić? 

- a czy tylko chlebem człowiek żyje? 

Czy zauważyliście, że nie widuje się na ulicach ludzi z kwiatami? Przynajmniej w moim mieście. Kiedyś, gdy wypadały popularne imieniny, co rusz natykałam się na ludzi niosących bukiety lub pojedyncze róże i od razu przypomnienie, kto ze znajomych może mieć święto? Może obecnie, zamiast kwiatów obdarowuje się solenizanta słodyczami?


Może słońce się zlituje i choć w weekend zaświeci, czego nam wszystkim życzę:-)

środa, 23 listopada 2022

Szlachetne zdrowie...

 

Zacznę od tego, że tak się cieszyłam na uroczystość Roczku mojego wnuka, nawet sukienkę kupiłam, a tu zdradziecko w sobotni poranek przyszła migrena i uziemiła mnie w łóżku. 

Normalnie tylko płakać!

Mąż pojechał sam, bo i bigos przygotowaliśmy i roladki z kurczaka, że o upominku dla Leosia nie wspomnę, w dodatku mieliśmy przekazać kartki i upominki od mojej koleżanki i brata. Mogłam liczyć na pomoc rodzinki, więc w potrzebie nie zostałam sama. A przeczołgało mnie nieźle! Naprawdę sądziłam, że mam to za sobą...

Trzymało mnie do wieczora, a w niedzielę dochodziłam do siebie jak po grypie. Kto kiedykolwiek miał migrenę wie, o czym piszę. Nie pomagają na to żadne leki, jeśli spotka Cię pełnoobjawowa paskuda! A miałam spokój 4 lata! 

Na szczęście mąż przysyłał mi na telefon relacje z imprezy, zdjęcia i filmiki, więc choć na odległość uczestniczyłam w tym sympatycznym wydarzeniu.

Migrena to skojarzenie z neurologiem. A owszem, byłam niedawno, czekałam na wizytę od marca do października, a to i tak dzięki temu, że ktoś zrezygnował. Skierowanie miałam na leczenie kręgosłupa lędźwiowego, więc gdy próbowałam naświetlić pani doktor problem z zawrotami głowy i migreną usłyszałam, że na leczenie głowy, to muszę mieć inne skierowanie, bo szpitalowi płacą za procedury, a nie od pacjenta, a pani neurolog przyjmuje w szpitalu.
Swoją drogą, pani doktor to kobieta dużo starsza ode mnie, zgarbiona bardzo, a gdy zmieniała pokrycie leżanki dla pacjentów, to już chciałam jej pomóc, bo flizeliny nie mogła oderwać.

Dostałam kolejne skierowania, nie powiem i receptę na czopki (na odczepnego), ale co z tego, jak tych skierowań nie mogę zrealizować, na pewno nie  do stycznia!

Zamówiłam mailem w mojej przychodni ( taki luksus) skierowanie na USG oraz profilaktycznie na kolonoskopię, ale przychodnia , w której mogę zrobić takie badania od ręki, nie ma podpisanej umowy z moją przychodnią w ramach NFZ. Zapłaciłam więc za USG 150zł, ale na kolonoskopię ewentualnie poczekam na miejsce w szpitalu, bo to kolejne 600zł.
Załapałam się za to na rezonans kręgosłupa, a czekałam TYLKO 2 tygodnie!
Ale co z tego, gdy kolejne dwa czeka się na wynik, a do neurologa na kontrolę to już nie wiem ile, bo nie mam jeszcze wyniku.


Żeby było śmieszniej, musiałam podpisać oświadczenie, że nie naciągam NFZu na koszty, bo nie widnieję w systemie jako ubezpieczona, choć dostanę już trzecią emeryturę! 
Próbowałam wyjaśnić to w ZUSie, kazali być cierpliwym!
Legitymacja emeryta i rencisty jest? to o co pani chodzi?

Jak ma nie być kolejek do specjalistów lub drogich leków?
Moja lekarka rodzinna zapisała mi kiedyś syrop do płukania gardła, podobno świetny.
Idę do apteki, pani mówi, że muszę poczekać na zrobienie leku przez farmaceutkę, a koszt to ok. 90 zł
Matko i córko, a dlaczego tak drogo? 
Pani w aptece ze smutnym uśmiechem - gdyby miała pani receptę od laryngologa to byłaby 1/3 ceny.
No nie polecę teraz do szpitala po receptę , zresztą do laryngologa potrzebne skierowanie!
Poddałam się i zapłaciłam finalnie 80 zł

Dobrze, że jestem na emeryturze, bo chociaż czasu mam w bród, ale nie sądziłam, że spędzę go w przychodniach...
Zdrowia wam życzę i reformy systemu ochrony zdrowia,  sobie także.


niedziela, 20 listopada 2022

Kim chciałeś zostać?


Wysłuchałam niedawno ciekawej rozmowy na temat tego, jakie zawody i jacy specjaliści będą potrzebni w najbliższej przyszłości na rynku pracy.
Okazuje się, co zresztą nie było dla mnie niespodzianką, że są to zawody związane z branżą IT czyli programiści, sieciowcy oraz specjaliści do spraw cyberbezpieczeństwa , a także  inni specjaliści wykorzystujacy technologię komputerową w pracy.

Oni też będą najlepiej opłacanymi pracownikami, przy czym firmy poszukiwać będą tych średnio doświadczonych, bo początkujący jeszcze się uczą, a na specjalistów wysokiej klasy nie każdą firmę będzie stać.

Najbardziej poszukiwaną cechą ma być kreatywność, po drugie elastyczność, mile widziana też wielokompetencyjność. -  na przykład grafik komputerowy znający kilka języków obcych, tajniki fotografii artystycznej oraz analityki rynku reklamowego na dokładkę, może jeszcze księgowy.  Takie czasy...

Ale w zasadzie to chciałam pogadać o tym, czy udało Wam się pracować w wymarzonym niegdyś zawodzie.

Każdy z nas w dzieciństwie marzył przecież o tym, kim będzie w przyszłości. Gdy pytałam kiedyś uczniów szkoły podstawowej, co planują , odpowiadali, że chcą zostać youtuberami, piłkarzami, tancerzami, kucharzami, stylistami - to chyba efekt oglądania popularnych programów rozrywkowych.
Sama chciałam być najpierw zakonnicą, później archeologiem, może pisarką, a tak poza konkretnym zawodem - właścicielką firmy z rękodziełem artystycznym.

Moja babcia Stefania marzyła o zawodzie nauczycielki, była podobno bardzo zdolna i nauczycielka polskiego namawiała ją do kontynuowania nauki w kolegium nauczycielskim. Niestety, życie zweryfikowało te plany, bo kryzys lat 30-ych XXw. spowodował, że jako najstarsza z rodzeństwa musiała iść do pracy w fabryce. Potem wybuchła wojna, a po wojnie , bez zawodu dorabiała babcia do pensji dziadka szyciem ubrań sąsiadkom.

Podobno większość z nas nie pracuje lub nie pracowało w wymarzonym zawodzie, a część nie pracuje nawet w zawodzie wyuczonym. Nie przytaczam liczb, bo różne źródła podają różne dane, a badania nie są najnowsze. Niektórzy natomiast pracują na umowę w swoim zawodzie, ale dorabiają po godzinach lub w weekendy w całkiem innej profesji. Mój znajomy, nauczyciel zresztą dorabiał, póki siły pozwalały jako instruktor nauki jazdy, a w weekendy razem z teściem wymieniał okna w domach prywatnych.

Kobiety po urodzeniu dzieci albo nie wracają na rynek pracy, albo szukają pracy elastycznej czasowo, dziś często jest to praca zdalna, praca na własnym lub dorywcze usługi na zlecenie.

Bywa, że specjaliści w danej dziedzinie są samoukami, nie przeszkadza mi brak dyplomu czy certyfikatu, byle praca była rzetelna, a ceny rozsądne.
Bywa też, ze zatrudnienie w wielu firmach uwarunkowane jest przysłowiowymi papierami, więc jeśli nie masz świadectwa/dyplomu/ kursu nie możesz liczyć na umowę. Inną sprawą jest bycie znajomym króliczka, o czym świadczy zatrudnianie pseudospecjalistów w spółkach skarbu państwa.

Część z nas być może zdobyła upragniony zawód czy umiejętności, ale życie potoczyło się tak, że trzeba było własne plany podporządkować cudzym lub zdrowie pokrzyżowało nam szyki.

Wreszcie  pytanie zasadnicze - czy udało Wam się zdobyć wymarzony zawód, pracę czy też pracujecie/ pracowaliście w zupełnie innej dziedzinie? 
Nie namawiam do ujawniania szczegółów drażliwych, chodzi raczej o sondę, tak z ciekawości, jak to wygląda wobec badań rynku.

środa, 16 listopada 2022

Prasówka...

 

Powiem jak zrzędliwa emerytka: kiedyś to były prasówki! kupowało się stertę gazet i czasopism, całe święta lub weekend było co czytać, a i gazety miały szerokie zastosowanie!

A teraz? Czasopisma drogie jak książki, połowa to reklamy, a gazety kupują nieliczni - dla programu Tv i nekrologów głównie.

Naszą prasówkę nazywamy  serfowaniem po sieci, bo nawet nekrologi w necie czytamy, a możliwości pozyskiwania informacji jest tyle, że czasu brak by to ogarnąć , a i specjalista od odsiewania fake newsów by się przydał. Każdy może dziś  pisać, zamieszczać, dyskutować, komentować, każda opcja ma swoich konsultantów i prawników i każdy z nich ma rację!

Moja prasówka blogowa to przelanie na klawiaturę laptopa zapisanych ciekawostek, niektóre pewnie znacie, ale może macie inny ogląd od mojego, co też chętnie przeczytam w komentarzach, o ile da się czytać bez cenzury:-)

1. Minister Jacek Sasin otrzymał medal Zygmunta Augusta za zasługi dla Poczty Polskiej. Ten sam minister, który zmarnował 70 mln zł na wybory kopertowe , które się nie odbyły, a winą za straty obarczył opozycję i premiera. Specjalnie sprawdziłam notkę o Zygmuncie Auguście, bo może ma w swoim życiorysie fakty, o których nie wiem, a które predestynują go do patronatu nad medalem Poczty Polskiej. Znalazłam tylko wzmiankę o NIEUDANYM wprowadzeniu w Polsce kościoła niezależnego od Watykanu, nie mówiąc o gonieniu za mrzonką, czyli wywoływaniu ducha Barbary Radziwiłłówny.

2. Kierownik targowiska miejskiego w Toruniu i jednocześnie radny z ramienia PiS doniósł na staruszkę handlującą czapkami i skarpetami, które sama udzierała i zamierzała tak dorobić do skromnej emerytury. Straż Miejska mandatu na 80-latkę nie nałożyła, ale wstyd po postępku  radnego pozostał...

3. Z wielką pompą przecięto wstęgę na otwarciu geotermii ojca dyrektora w Toruniu, pochwalono rząd polski za usuwanie redemptoryście kłód spod nóg i hojne dofinansowanie. Zapomniano tylko dodać , ze ekologiczna podobno inwestycja wymaga nieekologicznego wsparcia w działaniu, gdyż wody geotermalne mają tylko 60 stopni Celsjusza, a dla rozprowadzenia ich do mieszkań wymagane jest 100 stopni, trzeba więc w sposób tradycyjny owe wody podgrzać. W dodatku miało być taniej dla odbiorców, a jest o wiele drożej.
 Ale sukces jest sukcesem i taka drobnostka, jak wysoka emisyjność CO 2  czy wysokie opłaty, w tym wypadku nie mogą zaciemniać efektu!

4. Pan prezydent awansował wybitnych wojskowych na generałów, wręczył im buławy i zamierzał pochwalić, ale że z przemawianiem słabo mu idzie, tedy usłyszeliśmy: buława generalska to wielka, ciężka odpowiedzialność ... ale widzę, że nie wgniata panów w ziemię!

5. W stolicy pracownicy służb mundurowych protestowali ze wsparciem swoich organizacji związkowych. Protest dotyczył zbyt niskich zarobków i fiaska rozmów z przedstawicielami rządu. Wiele do powiedzenia mieli policjanci, ci sami, którzy tak sumiennie ochraniają zwykłego posła PiS ( pamiętacie 80 radiowozów na ulicy Mickiewicza, jak śpiewał Daukszewicz) i ci sami, którzy pałowali kobiety na strajku kobiet.

6. Czytam, że duchowni z ambony pochylają się z troską nad odchodzeniem wiernych z kościoła, nawet ministrantów do posług brak. Namawiają wiernych do agitowania wśród świeckich, by wracali na łono społeczności katolickiej, bo liczba chodzących na msze do kościołów drastycznie maleje, a ludzie nie wiedzą, co czynią! Jak zwykle szukają winnych zaistniałej sytuacji wśród zwykłych obywateli, sami swojej winy nie dostrzegają, jakby pedofilii oraz innych  paskudnych zjawisk w tej instytucji nie było... 

7. Nie jest tajemnicą, że niektóre samorządy lokalne są traktowane po macoszemu w przyznawaniu dotacji na rozwój ( podobno tylko przedstawiciele samorządów przeciwnych PiSowi nie potrafią poprawnie napisać wniosków). Podobny proceder dotyczy szkół oraz instytucji kultury, chyba że są z założenia lub nazwy katolickie, do czego pan Czarnek przyznaje się głośno i bez bicia.

8. Wiele miejscowości w Polsce nie ma dostępu  nie tylko do leczenia specjalistycznego, ale nawet do lekarza pierwszego kontaktu, a do innej miejscowości dojadą tylko posiadacze aut, gdyż komunikacja lokalna także tam nie działa...i zgroza ogarnia, gdy pomyślę, ile zmarnowanych miliardów można by przekazać na poprawę tej beznadziejnej sytuacji. Ale za to zbroimy się! byle było kogo bronić niebawem...

9. Wielkim echem odbiły się w mediach słowa prezesa prezesów o kobietach dających w szyję. Oburzenie było tak wielkie, a tłumaczenia prezesowej świty, co autor słów miał na myśli  tak absurdalne, że powstały tysiące memów na ten temat. 
Natomiast mało kto zauważa inny problem - nie dość, że starszy pan znajduje szeroką publikę, która rechocze i klaszcze z zapałem, to nikt nie protestuje, gdy prezes obraża panie siedzące na widowni, siostry, żony i kuzynki panów, którzy zrobili szeregowemu posłowi frekwencję!
Jak nisko jeszcze upadnie elektorat PiSu, bo moja wyobraźnia zbyt mała w tym zakresie...

10. Potężnym człowiekiem musi być niejaki Donald Tusk (choć wedle prezesa raczej na Niemca wygląda), skoro odpowiada za tyle zjawisk i przekrętów w Polsce, nawet za usterki na Stadionie Narodowym, a niektórzy twierdzą, że wysyła bojówki Obywateli RP, by  prezesowi robiły pod górkę.
Oczywiście prezes ze świtą w ogóle się Tuska nie boją - to dlaczego tak często o nim mówią?

11. Czy tylko ja mam takie wrażenie, że nawet z lodówki wyskakuje mi Robert Lewandowski?

12. Z ostatniej chwili - przypomniano, iż Sejm RP ustanowił kolejny rok rokiem,  między innymi Aleksandra Fredry, którego "Zemstę" znają chyba wszyscy. Lektura mało już zachęcająca dla współczesnej młodzieży, ale problemy i polskie przywary jakże żywe i jakże aktualne! 


niedziela, 13 listopada 2022

Tu dzielnicowy!


Zaczęło
się od korespondencji wrzucanej pomyłkowo do mojej skrzynki na listy, poprzez awiza na pocztę i ponaglenia, po przesyłki polecone.

Syn sąsiadki, który mieszka w Gdańsku, a miewał problemy z prawem, podał nasz adres do korespondencji.

Najpierw cierpliwie odnosiliśmy korespondencję sąsiadce, później wrzucaliśmy awiza do jej skrzynki .

Sygnalizowałam listonoszowi, żeby wrzucał przesyłki gdzie trzeba, a przede wszystkim zgłosił w placówce pocztowej niewłaściwy adres.

Któregoś dnia zadzwonił do drzwi  listonosz z przesyłką poleconą i znów musiałam tłumaczyć wszystko od nowa, ale byłam wyrozumiała, bo pan zastępował kolegę doręczyciela ( widać na poczcie nikt nie przejął się moimi uwagami).

Kilka dni temu, podczas smażenia naleśników usłyszałam domofon, a w słuchawce donośne : proszę otworzyć, TU DZIELNICOWY! No tak, myślę: pewnie gdzieś nas fotoradar przydybał, choć mąż uważa na prędkość, bo zwyczajnie kasy szkoda na mandaty, ale nigdy nie wiadomo.

Otwieram drzwi, pan pyta o syna sąsiadki. Znowu cierpliwie tłumaczę co i jak, pan dopytuje o szczegóły, zapraszam go do mieszkania, bo się naleśnik fajczy.
Pan dzielnicowy dostał zadanie dostarczenia pilnego pisma z sądu w Gdańsku do wymienianego już młodzieńca, który problemy z prawem miewał, ale właśnie po to wyprowadził się daleko, by zerwać z patologicznym środowiskiem. Odwiedził nawet kiedyś matkę, rozmawiałam z nim, bo bawił się w dzieciństwie z moim synem. Przyjechał z partnerką i dzieckiem, zapewniał, że się ustatkował, ma pracę i nie zamierza wracać do dawnych kumpli, zbyt wiele ma do stracenia.

Kibicowaliśmy jego przemianie, bo nie miał łatwo, ojciec porzucił rodzinę, najstarszy brat wyjechał nie wiadomo gdzie, siostra rozpiła się i zostawiła dzieci matce. Ani dobrego przykładu dla chłopaka, ani wsparcia w niczym.

Może sprawa w sądzie gdańskim całkiem banalna, tylko dlaczego nikt nie chce odebrać przesyłki?

Dzielnicowy obiecał wyjaśnić sprawę nieodbieranych przesyłek poleconych, a przede wszystkim zgłosić zmianę adresu, by nas już nie nękano awizami pocztowymi przeznaczonymi dla kogo innego.



czwartek, 10 listopada 2022

Słodki Toruń

 Toruń słynie z pierników, ale tym razem nie tylko o piernikach będzie. Jadam pierniki od lat i stwierdzam, że ostatnio w tych toruńskich zbyt mało korzennych przypraw, a za dużo cukru.

Nie kupujemy pierników w sklepach firmowych fabryki Kopernik, bo bywają droższe, niż w niefirmowych, a poza tym powstało w Toruniu tyle manufaktur z pysznymi wyrobami, że niestety Kopernik ma sporą konkurencję smakową i cenową.

W piernikowych sklepach już ciastka i dekoracje świąteczne, a dla panów nawet piwo piernikowe.

Kupiliśmy pierniki w czekoladzie sprzedawane na wagę, z nadzieniem o różnych smakach, a tych smaków jest mnóstwo.

Na jednym z placów spotykamy Jarmark św. Dominika, zwiedzamy stragany, a tam także słodko, bo obok ciast wypiekanych przez wiejskie gospodynie , także słodycze greckie, miody i nalewki to robi się naprawdę przesłodko! Ale najdłuższe kolejki były do stoisk z wędlinami i serami z małych wytwórni lokalnych.


Gdy przeszedł czas i ochota na kawę, nasza kawowa intuicja zawiodła nas do kafejki o uroczej nazwie SŁODKI CHILLOUT, a wystrój i gabloty z ciastkami przyprawiały o zawrót głowy. Uraczyliśmy nasze podniebienia, a rachunek nie zrujnował naszych portfeli.


Dopieszczeni kawą i ciastkami poszwendaliśmy się trochę po uliczkach i zakamarkach. Zawsze zachwyca mnie klimat Torunia i wtapianie się nowoczesnych budynków w gotycką architekturę.



Wprawdzie po bulwarze nadwiślańskim nie można spacerować, bo jest cały rozkopany, ale dotarliśmy do platformy widokowej , a tam znajome kłódki i oby ich trwałość nie była dłuższa, niż uczucia, na pamiątkę których je zawieszono!




Znaleźliśmy nowy mural w uliczce nomen omen Ciasna. mam nadzieję, że powstanie także drugi na przeciwległej ścianie, bo zaułek ów nie grzeszył nigdy pięknem murów ani zapachem.



Pierniki w Toruniu to nie wszystko. Na obiad obowiązkowo znane pierogi z pieca w Starym Młynie, a że porcje ogromniaste, więc nie tylko pierniki wieźliśmy do domu, ale i pierogi o nazwie Rycerskie i Hetmańskie. Pamiętać trzeba jednak, że po godzinie 13.00 już czeka się tam na stolik, bo każdy chce tych pierogów spróbować! 

Wracając na parking po auto, mijaliśmy jeszcze manufaktury cukierków, gdzie o pełnej godzinie można załapać się na pokaz tworzenia słodyczy różnych kształtów i wielkości.
No i zapomniałabym o gorących pączkach oraz gofrach... także spacery nawet zimą po toruńskiej starówce nie powinny być straszne.

A jak tam u Was, pierniki kupujecie, czy wypiekacie sami?

piątek, 4 listopada 2022

Z dnia na dzień...

 

Trochę codzienności między dniami świątecznymi. Wiele osób mnie pyta, jak się mam na emeryturze, a ja zawsze odpowiadam, że świetnie i każdemu polecam.
Nawet ptaszki na własnym balkonie mogę obserwować bez przeszkód, a nie tylko w weekendy.
Powiesiłam sikorkom kulę tłuszczowa i od razu zjawiło się ich kilka, zaroiło się także od wróbli, balkon brudny, ale nie szkodzi.


Wspominałam kiedyś, że mi sroka dziurę w siatce przeciw owadom wydziobała, zakleiłam ją więc taśmą, bo nie będę co chwila nowej siatki zamawiać.
Sikorki potraktowały tę taśmę jak coś do jedzenia, bo ciągle siadają na parapecie i dziobią w nią zawzięcie, siadają też na listwie okna balkonowego i pukają w szybę, czego wcześniej nie było:-)


Dni coraz krótsze, zorganizowałam więc dwie instalacje świetlne, by cieszyły oko i duszę.
Koszt minimalny, a ile radości!


Trudno nie wspomnieć o spacerach, tym razem wieczornych. Pracując zawodowo nie miałam już siły na powtórne wyjście z domu wieczorem, co najwyżej wycieczki  w weekendy.
zachody słońca sa cudownie malarskie, ale mam w planie wędrówki z aparatem po mieście i wyłowienie detali , które być może przegapiłam, idąc szybko z pracy do domu.




Taka właśnie ciekawostka zauważona przy nowym skwerze, które teraz nazywa się mini-parkami.
Tablica informacyjna dla tych, którzy już nie pamiętają i dla turystów. Ja ten dom jeszcze pamiętam lub raczej jego pozostałości, a obok rodzice koleżanki mieli własną piekarnię.
Dawna karczma, w której podobno Napoleon nocował...


Na jednym ze spacerów usłyszeliśmy krzyki od strony stadionu miejskiego, zajrzeliśmy tam, bardziej mąż był ciekawy. Rozgrywano mecz w ramach Mistrzostw UEFA dla zespołów do lat 17. 
Grała Andora z Czarnogórą. kibiców niewielu, ale atmosfera jak najbardziej gorąca.


Ostatni wątek weekendowy to polecajka, ale nie dla wszystkich.
Jeśli lubicie filmy mocne, ktoś może uznać, że przygnebiające, to obejrzyjcie na Netflixie film Jak pies z kotem o braciach Kondratiukach.
Nic więcej nie zdradzę. Ryzykujcie sami.


Plakat średnio mi się podoba, nie oddaje klimatu filmu.
Gra aktorska świetna, nawet Więckiewicz sprawdził się roli Janusza Kondratiuka.

Miejcie dobry weekend i dbajcie o siebie!

wtorek, 1 listopada 2022

Pupoświecenie :-)

 Tytuł zabawny, ale taki ma jeden z rozdziałów w książce, która wpadła mi w ręce. Książka niby dla młodego czytelnika, a sama chętnie przeczytałam i wiele się dowiedziałam nowego.

Pupy, ogonki i kuperki napisał przesympatycznie Mikołaj Golachowski, doktor nauk przyrodniczych, polarnik i podróżnik, przy współpracy Marii Bulikowskiej.

W krótkim wstępie autor pisze:

"Są na świecie pupy, o których nie śniło się filozofom! Bo któż mógłby wymyślić pancerny tyłek australijskiego wombata? .... Jeśli dodamy do tego jeszcze fantazyjne ogony, to okaże sie, że przyroda w pupach zwierzątek ukryła wiele fascynujących zjawisk i tajemnic!"

Poznajemy więc w tej książeczce niektóre zwierzęta od pupy strony. A swoją drogą mówimy: delikatny jak pupa niemowlaka; świecić goła pupą; ładna pupa to nie wszystko; zbić pupę na zgniłe jabłko; odwrócić się do kogoś pupą...


Pupa pawianów zadziwia swoim kolorem. Jest jaskrawo czerwona i służy do porozumiewania się. Gdy samicy podoba się jakiś samiec, jej pupa puchnie i nabiera jaskrawości. Wielka purpurowa pupa jest więc jak walentynka, nawet ma kształt niemal serca. Natomiast samce odwracają się pupą do przeciwnika, któremu chcą się poddać w walce.


Sarny mają na pupie tzw. biały talerz. Biała plama pojawia się jako informacja dla innych saren i dla ewentualnego wroga, jest latarnia zapalona prosto w oczy. Gdy do kompletu sarna podskakuje, to znak dla napastnika, że jest widziany , a sarny nie warto gonić, bo jest czujna i gotowa do ucieczki.


Hipopotam ma w zadku wiatraczek. Jego ogonek kreci się szybko jak śmigło helikoptera, ale nie służy do chłodzenia, a raczej do rozrzucania odchodów na wiele metrów dookoła. To zaznaczenie terenu i alarm dla rywali - trzymaj się z daleka! 

(grafika Pixabay)

Osy mają w pupach zabójczą broń, zresztą nawet ich ubarwienie o tym ostrzega. jad osy dla człowieka nie bywa śmiertelny, chyba że w dużej ilości, za to dla małych zwierząt owszem. Jesienią osy zmieniają dietę i spotkać je możemy w pobliżu soku, dżemu i ciast, uważać więc trzeba, by owada nie połknąć.

(grafika Pixabay)

Pająki mają  trzęsący się zadek, bo gdy poszukują partnerki i chcą na niej zrobić wrażenie biegają szybko i trzęsą pupą, a pupa pająka bywa strojna w jaskrawe klapki, które potrafią unieść się jak żagiel, jakby zalotnik machał chorągiewką.

(grafika CC BY-SA 2.0 DE  via Wikimedia Commons)

Owady zwane świetlikami mają w odwłokach latarnie, które są małymi fabrykami chemicznymi. Są lepsze od żarówek, bo nigdy się nie nagrzewają, więc nie marnują energii na ciepło.
Wyobraźcie sobie las pełen świetlików w ciemności, bajeczny widok!

Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was choć trochę, a jeśli znacie inne podobne ciekawostki, napiszcie w komentarzach:-)