sobota, 30 grudnia 2023

Światy Gabrysi...

 

Miałam już przyjemność prezentować książki i tomiki poezji Gabrieli Kotas. Zresztą to kobieta wielu talentów i śmiało realizuje swoje pomysły.

Dziś wywiad z autorką przy okazji wydania trzeciego tomu historii o kobiecie, które układa sobie życie po romansie z księdzem, przy pomocy najbliższych i przyjaciół.

Gabrysia Kotas jest przykładem na to, jak barwnie i z sukcesem można zaczynać życie od nowa z pewnym bagażem doświadczeń, ale i z nadzieją.

Mam nadzieję, że poniższa rozmowa przybliży Wam działania i plany pisarki i blogerki.

1) Gratulacje z okazji kolejnej premiery, która to już książka?

Dziękuję bardzo. To już 12 książka, Asiu. Nie wiem, kiedy to zleciało.

 

2) W Polsce, gdy nie jesteś celebrytką, trudno wydać własny tomik wierszy lub powieść. Jakie trudności stały się Twoim udziałem?

Każde wydanie przeze mnie książki, czy to na zasadzie “własnego wydania” czy na zasadzie współpracy z wydawnictwem, to ogromne przedsięwzięcie finansowe. Mogłabym co prawda czekać na to, aż ktoś mnie odkryje i wyda mi książkę bez mojego finansowego wkładu, lecz jak już wspomniałaś, nie jestem celebrytką i mogłabym tego nie doczekać.

Weźmy na przykład książki dla dzieci.

Około 6 tys. dzieci zdążyło już zachwycić się moim książkami i wdrożyć w życie przesłania, które one niosą. Dzieci już wyrosły, a to co zasiałam w ich sercach zostanie z nimi na zawsze. Gdybym kiedyś nie podjęła decyzji, że wydaję książki sama i opowiem o nich dzieciom osobiście, takiej szansy by nie było.

Mało tego, niektóre z nich przejdą do historii jako ilustratorzy moich książek i będą mogły pokazywać swój wkład swoim dzieciom,


3) Masz swoją autorską stronę internetową, konto na FB, trochę mniej Ciebie na blogu. Jaka aktywność daje Ci najwięcej satysfakcji?

Tak to racja, nie jestem już tak aktywna na stronie jak kiedyś na blogu, jednym z powodów jest to, że sporo czytelników blogowych, przestało komentować moje wpisy na stronie, mimo że widzę bardzo dużą aktywność. Nie wiem czym to jest spowodowane, pewnie i tym, że ja też mniej wędruję po zaprzyjaźnionych blogach, bo z kolei więcej mnie w mediach społecznościowych. Tu jest żywa reakcja i dzieje się na bieżąco.

Lubię moje cotygodniowe Wtorki u Autorki, kiedy spotykam się z czytelnikami na żywo. Ja mówię ,a uczestnicy spotkania reagują w komentarzach i wszyscy mamy poczucie, jakbyśmy siedzieli razem przy stole i sobie rozmawiali.

Do moich “Wtorków” zawsze solidnie się przygotowuję, bo moim zamiarem jest to, żeby każdy coś z tych spotkań dla siebie wyniósł. Staram się dzielić swoim doświadczeniem w taki sposób, by była tam zawsze jakaś wartość dodana. 

Jak wiesz, często zapraszam też gości, osoby z różnych dziedzin, którzy dzielą się swoja wiedzą.

Po czasie dostaję takie wiadomości jak “pani spotkanie z fizjoterapeutą uratowało moje dziecko”. Chyba nie ma większej radości, ponad to, że robienie czegoś co się kocha, może pomóc innym.

Jak widzisz Asiu, kocham te spotkania, bo uwielbiam spotkania na żywo, spotykając się z czytelnikami, Kiedyś było ich naprawdę sporo, teraz po pandemii mam wrażenie, że wszystko jest jakieś takie uśpione i nie ma komu zorganizować takich spotkań.

Ludzie są chętni, ja jestem chętna tylko biblioteki jakieś takie ospałe. Musiałabym mieć chyba jakiś mobilny salon, gdzie mogłabym ugościć swoich czytelników :)


4) Czytamy we wstępie, że Twoje książki zawierają elementy terapeutyczne - na czym to polega i czy dostajesz informacje zwrotne od swoich czytelniczek, że to działa?

To był efekt niezamierzony, wyniknął zupełnie przypadkiem, choć przecież jak wiemy przypadki nie istnieją.

Nigdy nie korzystałam z żadnej terapii, ale z tego co wiem, polega ona na tym, że ktoś słucha tego, o czym opowiadamy. Słuchając swoich słów często można samemu znaleźć rozwiązanie niejednego problemu. Ludzie nieraz płacą spore sumy za to, by ktoś po prostu ich wysłuchał. W dzisiejszym świecie to przecież towar deficytowy - a czas poświęcony drugiemu człowiekowi, w pakiecie z wysłuchaniem, to już towar z górnej półki.

Jest we mnie wiele niewypowiedzianego bólu, niesprawiedliwych osądów, które wyniknęły właśnie z niewysłuchania.

Kiedy zaczęłam pisać I część serii (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to będzie książka, a co dopiero seria) Uśpione niebo, nagle zaczęły mi płynąć słowa, wydarzenia, wspomnienia, które pochowałam gdzieś bardzo głęboko i same wplątywały się zgrabnie w fabułę tej historii, a ja im nie przeszkadzałam. To było właśnie tak, jak gdyby ktoś siedział obok mnie i słuchał.

Wtedy pomyślałam, że jak opiszę to co mnie uwiera, to po pierwsze jest szansa, że będzie mi lżej, a po drugie słowa te trafią do osób, które nie dały mi szansy na stawanie w swojej obronie. To była właśnie moja terapia, a potem okazało się, że takich osób jest więcej, które czują podobnie, a nie potrafią tego opisać. 

Osób, którym wydaje się, że już dla nich nie ma nadziei, że przegrały swoje życie i nagle czytają historię kogoś, kto - powiedzmy sobie szczerze - podniósł się z popiołów i “zbudował dom z cegieł którymi w niego rzucano”. Moja skrzynka mailowa jest pełna zwierzeń, historii kobiet i mężczyzn także. Ktoś nawet napisał, że uratowałam mu życie.

Jest “misja”, prawda?


5) W tryptyku Uśpione niebo, Przystań i Pogoda na życie występuje wiele ciekawych postaci. Ile z nich wzorowanych jest na realnych osobach z Twojego otoczenia?

 Prawie wszystkie. Poświęciłam temu jedno z wtorkowych spotkań, trwało ponad godzinę, bo postaci jest naprawdę sporo. Każda ma swój pierwowzór. Ostatnio moja koleżanka Grażyna napisała mi, że kocha mnie za to jak ją widzę, bo odnalazła się w uroczej, energicznej i bardzo charakternej kuzynce głównej bohaterki. 

No i cóż tu dużo mówić Asia i Heniu - dobrzy przyjaciele Anny i cioteczki Marii, tylko w książce mieszkają nad Bugiem. Spokój i opanowanie Henia, oraz serdeczność Asi to wypisz wymaluj Wy ;)

O wszystkim można usłyszeć na moim kanale YT, gdzie znajdują się nagrane wtorkowe spotkania. 


6) W ostatniej powieści i na FB znajdujemy zapowiedzi nowych projektów autorskich. Zdradzisz więcej szczegółów czytelnikom tego bloga?

 Zatęskniłam za czasami, w których pisało się listy i zaczęłam pisać krótkie listy do kobiet. Zamieszczam je na moim autorskim profilu FB.

Listy zostały bardzo ciepło przyjęte, bo jak się okazuje, nie tylko ja zatęskniłam. I tak zrodził się pomysł wydania książki “365 Listów do Kobiety”. Chciałabym bardzo, żeby w formie kalendarza, znalazły się za rok pod wieloma choinkami. 

Chciałabym też wrócić do spotkań z dziećmi, ponieważ ostatnio dostaję bardzo dużo zaproszeń do szkół i przedszkoli. Nie mam już książek, bo rozeszły się wszystkie i to po wielu dodrukach. Myślę o wznowieniu “Lekcji przyjaźni”, wzbogaconych o drugą niewydaną część. Spotkania z dziećmi są naprawdę wspaniałe i budujące.


7)            Jako czytelniczka jestem ciekawa tajemnic warsztatu pisarskiego - jak powstają pomysły, jak robisz notatki, czy kolejne elementy fabuły rodzą się w bólach czy wszystko przychodzi łatwo?

Nigdy nie lubiłam planowania i tak mi zostało. Zaczynając książkę nie mam pojęcia, kto się w niej pojawi, oraz jak potoczą się losy jej bohaterów. Cała akcja jest dla mnie taką samą niewiadomą, jak dla czytelnika sięgającego po moją książkę. A potem okazuje się, że pokochałam bohaterów tak bardzo, jakby byli moją rodziną.

Zresztą nie tylko ja, bo też słyszałam od czytelniczek takie słowa, że nie mogą doczekać się chwili, by móc znowu znaleźć się wśród tych ludzi. Moi bohaterowie są takimi osobami, jakimi chcę się otaczać, z jakim chce się przebywać. 

Nie ma tu mowy o żadnym bólu, kiedy już siadam z piórem czy długopisem, historia się rozwija sama. 



8)            Inaczej wyglądają spotkania z czytelnikami bardzo młodymi, inaczej z dorosłymi. Które sprawiają więcej satysfakcji Tobie, jako pisarce? 

 Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Każde ze spotkań jest inne. Na pewno daje  satysfakcję fakt, że po latach dzieci wspominają spotkania ze mną, a mało tego - same zaczynają po nich pisać. Ostatnio dowiedziałam się, że wspaniale dogaduję się z młodzieżą, co było dla mnie samej dużym zaskoczeniem. Spotkania w szkole ponadpodstawowej kończyły się owacjami na stojąco, a ja miałam łzy w oczach ze wzruszenia. 

Dorośli natomiast dają mi dużo wspierających słów i dzielą się swoimi historiami, które znowu gdzieś i kiedyś pewnie wykorzystam. 


9)        Czy trema przed spotkaniami na różnych forach jeszcze się odzywa, czy może jesteś już weteranką w tym zakresie?

Po moim pamiętnym występie na żywo  w "Pytaniu na śniadanie", tremy już nie odczuwam. 

Czasem, kiedy zaczynam Wtorek u Autorki, chwilę trwa zanim zobaczę, że ktoś jest obecny, bo mówienie do samej siebie jest trochę dziwne. Ale gdy już odezwą się pierwsze osoby, czuję się jak ryba w wodzie.


10)          Jakie jest Twoje największe marzenie związane z pisaniem?

Do wczoraj wydawało mi się, że marzyłam o prawdziwym wydawcy i o tym, żebym nie musiała z okazji wydania każdej książki martwić się o finanse, oraz organizować zrzutek. 

Wczoraj jednak usłyszałam coś, co zmieniło radykalnie moje marzenie. Otóż dowiedziałam się z pierwszej ręki, że wysyłany wielokrotnie tekst w poszukiwaniu wydawcy, prędzej czy później ląduje u kogoś z “nazwiskiem” by ten wykorzystał motyw z gwarancją tego, że książka się będzie sprzedawała. Teraz tak naprawdę żałuję wszystkich maili, którymi powędrowało w nieznane moje “Uśpione niebo”.

Marzeniem moim Asiu kochana jest to, bym mogła opowiadać, bo to uwielbiam najbardziej i wiem, że mi to wychodzi. Spotykać się z ludźmi , opowiadać i dzielić się sobą, a przy okazji takich spotkań rozprowadzać moje książki, które każdy z obecnych chciałby zabrać do swojego domu.

Książki leżące na półkach w księgarniach, mnie nie satysfakcjonują jeśli nie pociągają za sobą spotkania z żywym człowiekiem.



A oto dla zainteresowanych przydatne linki:

wtorek, 26 grudnia 2023

Coś na koniec roku...

 Zamiast rozważań o mijającym czasie czy postanowieniach na kolejny rok, postanowiłam przyjrzeć się, co ciekawego wydarzyło się w moim mieście w mijającym roku. W końcu śledzimy wydarzenia i zmiany w kraju i na świecie, ale żyjemy w naszych małych ojczyznach, bierzemy udział w lokalnych imprezach. O wielu już kiedyś pisałam, teraz wybrałam ciekawostki różnego kalibru.

1. Najpopularniejsze imiona w mijającym roku wśród nowo narodzonych w moim mieście to: Laura, Hanna, Antonina, Zuzanna, Oliwia, Ignacy, Franciszek, Stanisław, Nikodem oraz Aleksander.

2. Wyremontowano dom rodzinny Jana Kasprowicza w Szymborzu pod Inowrocławiem. Nie jest to jednak dom, w którym poeta się urodził, bo tamten nie zachował się, natomiast w tym małym domku mieszkała siostra wieszcza, a Jan często tu bywał. Teraz odbywają się tu różne imprezy promujące region i stare kujawskie tradycje.


3. Biblioteka im.Jana Kasprowicza organizuje co roku konkurs krasomówczy dla uczniów szkół z miasta i regionu. Celem konkursu jest nie tylko pielęgnowanie pięknej polszczyzny wśród młodzieży, ale także przybliżanie tradycji , legend i poezji regionu Kujawy.  


4. W lokalnej prasie często spotkać można doniesienia z uroczystości urodzinowych dla lokalnych stulatków. Ostatnia wzmianka dotyczyła pani, która obchodziła 105-te urodziny.
Okazuje się, że w moim regionie mieszkają już 174 osoby , którym śmiało można zaśpiewać 200lat!



5. Sympatycznym wydarzeniem jest coroczny konkurs na najładniejszy balkon, ogródek przydomowy i taras. Zresztą i w ogródkach działkowych organizowane są podobne konkursy, a pasjonaci ogrodnictwa mają  wielka frajdę i satysfakcję.


6. Wystawa po imprezie muzealnej : żywe obrazy wzorowane na legendach związanych z regionem. Wystawa ogólnie dostępna, bo prace zawisły na ogrodzeniu Muzeum i obok zdjęć zamieszczono teksty legend związanych z dziejami miasta i regionu, nie zabrakło oczywiście legendy o Popielu i Mysiej Wieży.


Oby kolejny rok przyniósł wiele pozytywnych zmian i ciekawych wydarzeń w całym kraju i każdej Małej Ojczyźnie.

czwartek, 21 grudnia 2023

Zamiast życzeń...

 

W tym roku,  zajęta byłam różnymi sprawami i nie zawsze byłam panią swego czasu, a i poleniuchować czasem wypadało, więc raczej napiszę czego nie zrobiłam przed świętami, niż ile zdołałam. Jestem bowiem na etapie, gdy nie nie przywiązuje się już  wagi do pozorów, ważniejsze są inne rzeczy.

1. Nie umyłam okien, za to powiesiłam świeże firanki.

2. Nie piekłam pierników, kupiliśmy różne w rozmaitych cukierniach, by popróbować smaków.

3. Nie poszczę i nie ograniczam się w niczym, święta trwają krótko, a ja mam jeden żołądek.

4. Nie robiłam generalnych porządków, bo sprzątam na bieżąco, zresztą Mikołaj wchodzi przez komin, więc i tak nabrudzi.

5.Nie kupiłam żywej choinki, mam malutką z plastiku, a lampki na baterie, więc i tak wydam majątek na nie lub mąż zorganizuje akumulatorki.

6. Nie wysyłałam kartek i nic na swoje usprawiedliwienie nie mam, ale bardzo dziękuję tym, którzy mi przysłali, nie zasłużyłam.

7. Potraw przygotowuję mało, bo jedziemy do syna, a po powrocie żołądek musi wrócić do normalnych rozmiarów. 

8. Upominki przygotowałam, zapakowałam, patrzę na choinkę i zaraz pójdę na długi spacer.

9. Nie robiliśmy sobie z mężem prezentów, za to zaprosiliśmy się nawzajem na przedświąteczny obiad do eleganckiej restauracji. Piękne dekoracje, delikatna muzyka, a tak pysznej zupy z borowików nie jadłam nigdy w życiu!

10. Święta spędzimy na spacerach i wycieczkach za miasto, może zajrzymy gdzieś do starych kościółków i obejrzymy szopki...

 Więcej grzechów nie pamiętam.  Myślę o Was wszystkich ciepło, dobrze Wam życzę w każdym wymiarze życia i pragnień, niech spełnia się najpiękniejsze.

 Obyśmy się spotkali wirtualnie także po świętach.

W bonusie kilka śmiesznych obrazków, bo śmiech to zdrowie, a zdrowia życzę nam wszystkim najbardziej!









poniedziałek, 18 grudnia 2023

Pod choinką lub w skarpecie...

Pod choinkę trafiają prezenty, czasami mnóstwo małych paczuszek, niekiedy mniej, ale sporych pakunków, a zdarza się, że upominki świąteczne dostają tylko dzieci.

Kiedyś, w czasach wielkiego niedostatku towarów, łatwiej było zadowolić członków rodziny, bo cieszyło wszystko: czekolada, skarpety, szalik, lalka, miś czy książka. Szczytem luksusu były upominki kupowane w komisach czy w Pewexach za dewizy.

Od długiego już czasu mamy na co dzień wszystko to, o czym się kiedyś marzyło. Coraz trudniej zrobić bliskim niespodziankę i zarazem przyjemność, bo może się zdarzyć, że uszczęśliwimy kogoś na siłę lub zupełnie nie trafimy z zakupem. 

Część z nas przygotuje zapewne upominki własnoręcznie zrobione, takie jak: nalewki, zdjęcie w ramce, oliwa w ozdobnej butelce z przyprawami, puszka ciastek własnego wypieku, udziergany sweter lub czapka, świece w ozdobnych naczyniach, obraz lub haftowany obrus - możliwości jest wiele...

Ilu z nas borykało się nieraz z kompletnym brakiem pomysłu prezentowego?

Dziś na szczęście wybór jest większy, ale nie zawsze budżet pozwala na kupno tego, co wymyślimy. O ile łatwiej byłoby pomagać marzeniom, gdyby nie trzeba było zważać na limit wydatków! Ale zejdźmy na Ziemię...

Niektórzy z nas stosują metodę losowania, która określa kto komu kupuje upominek,  bo rodziny powiększają się i trudno zapewnić prezent każdemu, kto pojawia się na wspólnej Wigilii czy w święta.

Gdy wyczerpią nam się pomysły na upominki konkretne , zawsze mamy do dyspozycji talony na określoną kwotę do wybranego sklepu, vouchery do restauracji lub do SPA itd.

W jednym ze sklepów podsłuchałam rozmowę dwóch pań:

- Doradź mi, co kupić Kindze na gwiazdkę, może kubki świąteczne?

- Ona ma milion kubków...

- To może ten czerwony koc z reniferem?

- No weź, nie cierpi czerwonego koloru!

- To może świece zapachowe?

- Kinga ma alergię na sztuczne zapachy...

- A co powiesz na piżamę w choinki?

- Ona sypia nago!

- To już nie wiem, a muszę coś wybrać!

- Naprawdę musisz?


A gdy już ubierzecie choinkę i kupicie prezenty, dajcie sobie chwilę wytchnienia z filmem. Nie musi to być romantyczna komedia, choć zwykle takie są filmy świąteczne, z przewidywalnym zakończeniem itd. Tym razem proponuję film , którego akcja dzieje się w Norwegii, niezwykle malowniczej i mroźnej, fabuły nie zdradzę, powiem tylko, że warto czasami odejść od perfekcji i przyzwyczajeń także w czasie najbardziej tradycyjnych świąt!
"Święta jak zwykle" - polecam :-)

Drugi film, to animowana opowieść także o świętach, ale jakże inna od wszystkich, do obejrzenia również z młodszymi członkami rodziny.
"Klaus" - z polskim dubbingiem i bardzo wzruszający.


Jeśli nie macie kogo obdarować, choćby dobrym słowem, zróbcie prezent sobie, to także przyjemne!

czwartek, 14 grudnia 2023

Na choince...

 

Czasami nachodzą człowieka wspomnienia...a zależnie od wieku i wielu innych okoliczności, każdy z nas wspomnienia miewa inne.

Mamy teraz taki czas, że wokół mnożą się dekoracje świąteczne, wielu z nas wcześnie stroi swoje drzewka, by szybciej poczuć nastrój, by nacieszyć się swoim drzewkiem przed wyjazdem.

Niektórzy odeszli od tradycyjnych choinek, kupują lub wykonują własnoręcznie piękne stroiki ze świecami, dekorują mieszkania kwiatami i gałązkami ostrokrzewu, a wokół domu rozwieszają miliony lampek...

Ale nawet w tych nietypowych dekoracjach są elementy wspólne - kolory, bombki, świece, błyskotki, czasami suszone owoce i orzechy.

Pamięć lat dzieciństwa przywołuje u mnie obraz drzewka (koniecznie żywego, z lasu), które ubierało się w samą Wigilię, a i tak ledwo przetrwało do Sylwestra.
Ozdoby dla drzewka robiliśmy całą rodziną na długo przed świętami, bo były pracochłonne, kupowało się tylko tzw. włos anielski i malutkie świeczki, które na klipsie przypinane były do gałązek. Niejeden pożar powstał z ich powodu...

Oprócz ozdób z papieru czy słomy, wieszaliśmy na drzewku orzechy zawinięte w sreberka od czekoladek lub pomalowane złotolem, pierniki z dziurką, malutkie czerwone jabłuszka, które z czasem marszczyły się na choince,  cukierki w błyszczących papierkach, no i cukrowe sople kupowane w prywatnej cukierni.



Z papieru oraz innych materiałów powstawały łańcuchy, głowy Mikołaja z brodą z waty, gwiazdy wycinane na różne sposoby,  koszyczki, laleczki, bałwanki.




Dziś sama chętnie wracam do prostych ozdób ze słomy, filcu, drewna... bombki czekają gdzieś w pudłach w piwnicy, podobnie dużą choinkę zastąpiliśmy maleńką, bo po świętach nie ma chętnych na likwidowanie tych wszystkich dekoracji...
Za to u kogoś lub w miejscach publicznych lubię grzać się przy wielkiej choince.

Czy wiecie, że nawet w aplikacjach telewizora można znaleźć kominek z kolędami?
To dla tych, którzy kominka nie mają...


Jak to zrobić TUTAJ

A jak u Was dekoracje dziś i we wspomnieniach?

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Fachowiec na 3+

 

Jest problem lub niebawem będzie.

O czym mowa? O kształceniu zawodowym.
Wiele się mówi o szkolnictwie branżowym, o braku nauczycieli zawodu, zwłaszcza w niektórych profesjach, bo raz, że słabo płacą, a odpowiedzialność spora. 

Po drugie , nawet jeśli znajdzie się dobry fachowiec, chętny do nauczania przyszłego narybku, to zniechęcają go : konieczność ukończenia kursu pedagogicznego , papierologia, szkolenia, zebrania, brak funduszy na materiały szkoleniowe i narzędzia. Jeden z z elektroników, w rozmowie o pracę stwierdził, że posiadając prężną firmę nie ma czasu na dodatkowe nasiadówki wieczorami, a przez tydzień zarobi więcej, niż przez cały miesiąc, szkoląc uczniów.
Podobnie jak w resorcie pielęgniarskim, w kształceniu zawodowym pracuje wielu nauczycieli w wieku emerytalnym, więc gdy skorzystają z prawa do emerytury, będzie kiepsko.

Po trzecie, wykształceni w zawodzie uciekają z polskiego rynku, z różnych powodów.
Może się zdarzyć, że ktoś okazuje się być dobrym fachowcem, choć samouk, ważne by usługę dobrze wykonał.
W czym jeszcze problem?

Z roku na rok obserwuje się większą liczbę uczniów z rozmaitymi dysfunkcjami  w zakresie przyswajania wiedzy i umiejętności, od ogólnych  po specjalistyczne, co zresztą idzie z sobą w parze, bo trudno nauczyć młodego człowieka posługiwania się specjalistycznymi narzędziami i procesami różnych branż, jeśli ma on kłopoty z opanowaniem podstawowych pojęć matematyczno-technicznych, ze skupieniem uwagi, logicznym myśleniem czy zwyczajnie z punktualnością i poczuciem odpowiedzialności.

Każda placówka, także kształcąca fachowców rzemiosła i przemysłu jest zobowiązana dostosowywać wymagania do poziomu swych wychowanków.  Poradnie psychologiczno-pedagogiczne szczegółowo określają , w jaki sposób kreować podejście do ucznia, indywidualizować treści kształcenia, organizować dodatkowe  konsultacje , konstruować programy naprawcze...

Trudno się z tym nie zgodzić, bo uczeń powinien być traktowany podmiotowo. Wytyczne określają więc, co dany wychowanek powinien umieć by zaliczyć kurs kształcenia zawodowego na daną ocenę i zdać egzamin z przygotowania do zawodu.

I tutaj, jako klient ślusarza, hydraulika, cukiernika, krawca, mechanika, fryzjera zadaję sobie pytanie - skoro pewien procent uczniów posiada specjalne dostosowanie trybu nauki w zawodzie, bo mają określone dysfunkcje, które nie pozwalają opanować w pełni programu nauczania, jak to się przekłada na jakość świadczonych później usług?

Taki na przykład piekarz, potrafi upiec chleb i bułki, a chałki i drożdżówki już nie? 

A ślusarz? Otworzy zamek, który się zaciął, ale klucza do drzwi już nie dorobi?

A fryzjerka? Nakręci włosy na wałki i uczesze, ale jak ze strzyżeniem lub obliczaniem ilości farby do koloryzacji włosów?

Podobne rozterki miewam czasami, jeśli chodzi o kształcenie lekarzy i farmaceutów czy fizjoterapeutów. Bo jeśli medyk kończy studia z ocenami w średnim przedziale skali, to czego nie potrafi?

Z tym pytaniem zostawiam Was , może jakieś refleksje się narodzą? 

piątek, 8 grudnia 2023

Salon z promilami...

 Wyobraźcie sobie sklep, wielki jak salon samochodowy lub meblowy, z napisem Świat Alkoholi.

Poszliśmy kiedyś z mężem pozwiedzać, bo czasami szuka się alkoholu na prezent, więc warto mieć wybór gatunkowy i cenowy. 

Myślałam, że alkohole tam tylko drogie i mało znane, ale okazało się, że nic bardziej mylnego. Jedynie piwa nie było, a szkoda, bo warto by spróbować jakiego egzotycznego...

Swoją drogą, chyba alkoholu potrzeba Polakom najbardziej, bo w moim mieście już kolejny sklep z alkoholami i papierosami powstaje, a sklepów  innych branż nie ma wcale.

Pani zza lady zmieniała dekoracje, skakała po drabinie ja wiewiórka, ale i chętnie opowiadała o butelkach, promilach, beczkach i innych szczegółach.

Mąż słuchał uważnie, ja zwiedzałam i robiłam fotki.

Salon podzielony na działy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje tyle gatunków i jeszcze więcej rodzajów opakowań. Bo przecież nie tylko butelki (duże, małe, gigantyczne, w postaci figurek porcelanowych czy różnych przedmiotów), także puszki, kartony, beczułki...
Sekcja dla miłośników militariów.

Sekcja meksykańska, niektóre opakowania dość makabryczne nawet...
Dział dla grzybiarzy i leśników...
Sekcja dla straszaków i instruktorów BHP.
Dział gigantycznych opakowań, gdy spytałam jak nalewa się z 5-litrowej butelki, pani powiedziała, że są specjalne kraniki...
Swoją drogą, w salonie jak w muzeum, ciekawe ekspozycje, nietypowe opakowania...
Okazało się także, że są alkohole kolekcjonerskie i to nie tylko z powodu zamiłowania do gatunku czy unikalnego opakowania. Inwestuje się w alkohole znane, długo leżakujące lub po prostu modne.
Tu przykład cenniejszych trunków  trzymanych pod kluczem. Ta butelka z lewej jeszcze niedawno kosztowała ponad 4 tysiące zł, teraz to już 11.200 zł, a to cena nie ostatnia, bo zostały podobno tylko 3 butelki w całym kraju...

Ciekawostką jest też to, że bywają alkohole, których ceny winduje się na aukcjach, przechowuje w sejfach, tylko pytanie, kto odważy się spróbować whisky za 2 mln funtów? A jeśli okaże się niesmaczna? 
A jeśli przez przypadek taka cenna butla zbije się? masakra! 

Podobno kiedyś, takie wylicytowane na aukcji wino okazało się kwaśne, no cóż, ryzyko zakupów dotyczy nie tylko drogich trunków.

wtorek, 5 grudnia 2023

Aktualności...

Grudzień jakoś lepiej nam się kojarzy, niż listopad, dzieciaki cieszy śnieg i lepienie bałwanów, czekamy na świąteczne spotkania z rodziną i mikołajkowe prezenty, rozpieszczamy się słodkościami, rozgrzewamy czekoladą i życzliwością.

W ramach grudniowego rozpieszczania poszliśmy przetestować nową cukiernię w mieście. Wystrój zadowoli zarówno zwolenników stylu klasycznego, jak i industrialnego, do końca grudnia promocje, w gablotach pyszne ciasta i pomysły na słodkie prezenty.


Próbowaliśmy sernika z wiśniami i kruszonką, do domu kupiliśmy kawałek sernika z czerwoną porzeczką. Wszystko pyszne!
Po lokalu jeździł sympatyczny robot, który zbierał brudne naczynia. Zaprojektowany też do obsługi gości, ale pani zza lady uprzedziła, że kawy nie rozwozi, bo nieco rozlewa...może poprawią oprogramowanie.
Robot częstował też rymowankami typu: po porcji sernika zły humor znika!
Humor poprawia też spacer do parku i dokarmianie zwierząt, sikorki tak oswojone, że jedzą czasami z ręki... mają taki zakątek w parku, gdzie zawsze znajdą jakieś przysmaki.

Taka kupa papieru i folii ( już i tak zgniecione) miała zabezpieczyć sanki przed wysyłką.
Skutek mizerny, bo sanki dotarły uszkodzone, dziecko rozczarowane. Sklep pieniądze zwrócił, bo na stanie nie było innych sanek, by wymienić na dobre... oby śnieg jeszcze dopisał tej zimy!.


Dopisek:
Wszystkim grudniowym solenizantom i jubilatom moc najlepszych życzeń posyłam i pozytywnej energii. Miejcie się dobrze, żyjcie na pełnych obrotach!


sobota, 2 grudnia 2023

Nagle i niespodziewanie...

 

Czasami robimy plany na przyszłość, bliższą lub dalszą. Miewamy zobowiązania, marzenia, jesteśmy w trakcie remontu, kursu, projektu...

Nagle jedna chwila, przypadek, choroba niweczą wszystko, co miało dotychczas znaczenie.

Nasze życie jest kruche, nie zawsze daje się je uratować, nie zawsze pomoc przychodzi w porę.

Może gdybyśmy więcej uwagi poświęcili znakom, jakie daje nasz organizm, wszystko potoczyłoby się inaczej?
Z drugiej strony, niektórzy z nas bardzo dbają o zdrowie, badają się i wykluczają kolejne zagrożenia, a nieszczęście przychodzi z zupełnie innej strony. Sami zdrowi lub bez obciążeń dostajemy rykoszetem i w jednej sekundzie nasz świat zmienia się diametralnie.

Dlaczego o tym piszę? Z dwóch powodów. 
Po pierwsze, oglądam ostatnio filmy o tematyce medycznej, które pokazują wiele różnych sytuacji zdrowotnych i rodzinnych, w których każdy może się znaleźć, a przy okazji polecam książkę "Niewyjaśnione okoliczności" R.Sheperda. Autor jest lekarzem i wyjaśnia, od jakich drobiazgów i zbiegów okoliczności zależy czy w danej sytuacji przeżyjemy...
Po drugie, jestem w wieku, gdy zaczynają umierać moi znajomi, koleżanki z pracy, gdy choroby dopadają nas kolejno, ograniczając aktywność, a tak trudno się z tym pogodzić...

Przykład:

 Pani K. osiągnęła wiek emerytalny, ale nie zamierzała szybko odejść na emeryturę, zawsze aktywna, pomysłowa, o pogodnym usposobieniu. Poznałyśmy się na konkursach i egzaminach, miło się z nią rozmawiało. Wiedziałam, że opiekuje się mamą staruszką na wózku inwalidzkim, często spotykałam je na spacerach. Dziwiło mnie, skąd tak krucha osoba bierze siłę na pchanie ciężkiego wózka , na pielęgnację chorej, zakupy itp.
Kiedyś trafiłam w markecie na zbiegowisko , jedna z klientek zasłabła, zadzwoniono po pogotowie, pracownicy sklepu zaopiekowali się klientką, która wydała mi się znajoma.
Była to pani K. Próbowałam się później czegoś dowiedzieć na temat jej zdrowia, miałyśmy wszak wspólne znajome.  Okazało się , że stan jej  matki pogorszył się, a więc i pracy przy staruszce przybyło, ale po incydencie w sklepie pani K. odeszła na emeryturę, by wreszcie odpocząć, może i wymagała jakiegoś leczenia? 
Gdy wróciłam od wnuka dowiedziałam się, że kilka dni temu odbył się pogrzeb pani K. Zmarła we śnie, matka nie mogła się jej rankiem dowołać. Na szczęście sąsiadka zaglądała do obu pań, wspierały się wzajemnie. Pytanie, co będzie z matką zmarłej? Nie wstaje z łózka, ma ponad 90 lat, na pogrzebie córki nie była...

Nie pierwszy to przypadek nagłej śmierci i nie ostatni. Każdy z nas pewnie zna podobne, a bywa, że owa nagła śmierć bliskiej  lub znajomej osoby to dopiero początek kolejnych problemów...



Dopisek:
Serdeczne wyrazy współczucia dla zaprzyjaźnionych blogerek i wspaniałych matek, które musiały zmierzyć się ze śmiercią swoich synów: Szarabajki oraz Iwony Zmyslonej.