Codzienność na miejscu bywa równie ciekawa, zwłaszcza gdy mieszka się w uzdrowiskowym mieście i w pobliżu są miejscowości pełne ciekawostek.
W pijalni wody mineralnej w naszym parku, trafiłam na model tężni solankowej wykonany z piernika przez uczniów szkoły branżowej. Powąchałam, faktycznie pachnie korzennie!
Jestem w Biedronce, starszy pan szuka czegoś, na kartce zapewne wytyczne od żony.
Pyta w końcu sprzedawczynię, gdzie jest słomka ptysiowa. pani odpowiada, że koło czekolad.
Zerknęłam w tamtym kierunki, paczuszki na najwyższej półce, mało widoczne, pan niskiego wzrostu, zgarbiony.
Przy stoisku z pieczywem pan znowu pyta kolejną osobę, gdzie może znaleźć słomkę ptysiową, pani odpowiada to samo, że koło czekolady.
Gdy widzę pana krążącego bezradnie wśród regałów, pytam - czy to pan szuka słomki ptysiowej?
Pan potwierdza, więc prowadzę go do odpowiedniego regału i podaję paczuszkę.
Czy tak trudno było którejś z pań oderwać się od układania towaru i pomóc?
Mieszkam koło kina, co skutkuje obserwowaniem wielu ciekawych sytuacji. Tym razem odnawianie elewacji budynku. najpierw przyjechali panowie , by uszczelnić dziury w elewacji. Skąd te dziury?
Ptaki je wydziobały w styropianie i w powstałych otworach zrobiły sobie gniazda. Przeważnie kawki, choć było tez gniazdo jakichś drapieżnych.
Panowie zalepili, ale remontu nie widać, a ptaki najpierw zdziwione siadały na dachu i spoglądały na te zmiany, później przystąpiły do wykuwania dziur na nowo...
Mijam często na schodach psa sąsiadów, spokojny nieduży piesek, ale bardzo lękliwy, kuli ogon za każdym razem, gdy spotyka na swej drodze człowieka, także na ulicy, ciągle jest jakby w stanie podwyższonej czujności. Zabrany ze schroniska, podobno po przejściach.
Co to jest z ludźmi, że robią zwierzakom takie rzeczy?
W dużym supermarkecie ktoś roześmiany mówi mi dzień dobry. Poznaję naszą dawną uczennicę, co nie zawsze jest łatwe, bo zwłaszcza kobiety zmieniają się z czasem bardzo.
Pamiętam, że spotykałam ją w innym sklepie, tutaj układa towar na półkach, pytam skąd ta zmiana?
Okazuje się, że to sposób na unikanie rutyny w pracy. Pięć lat w jednym sklepie, przerwa na zupełnie inną pracę i znowu kilka lat w innym markecie. Poznawanie nowych ludzi, nowych sytuacji... chyba działa, bo dziewczyna pogodna, życzliwa, życzyłyśmy sobie wszystkiego dobrego na teraz i na przyszłość.
Na naszym osiedlowym stawie co jakiś czas organizowane są zawody wędkarskie. Nie wiem, co dzieje się ze złowionymi rybami, ale zaniepokoiło mnie, że wędkarze zakłócali spokój rodzinom gęsi, które wychowywały swoje młode.
Teraz gęsi zniknęły ze stawu, chyba odchowały potomstwo i odleciały. Jakoś tak pusto się zrobiło...
Lubię także obserwować ludzi, otoczenie. Oj wiele można, by opowiadać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło kochana:)
Bo to, co nas otacza jest najciekawsze:-)
UsuńDziękuję pięknie za pocztówkę kochana:)
UsuńCieszę się, że doszła, bo różnie z tym bywa!
UsuńBardzo trudno jest być w Polsce starym człowiekiem. A brak uprzejmości w supermarketach jest dla mnie powalający bo mam porównanie i z ulgą wracam do siebie..
OdpowiedzUsuńA jak jest ze staruszkami u was?
UsuńOj to długi temat
UsuńAle np w tym supermakecie uśmiechnięta obsługa we wszystkim pomaga.
ja odnoszę wrażenie, że niektórzy pracują za karę...ale co klient jest winny?
UsuńBBM: Chyba jeszcze za wcześnie na odlot gęsi?…
OdpowiedzUsuńMoże na większy akwen odleciały, bo było ich sporo!
UsuńBardzo mi się spobodał sposób Twojej dawnej uczennicy na unikanie rutyny w pracy :)
OdpowiedzUsuńTen brak uprzejmości i życzliwości do klienta w polskich sklepach, czy to się kiedyś poprawi? Choć muszę przyznać, że z kolei nadmierna uprzejmość, której u siebie często doświadczam, też bywa krępująca.
Rozumiem Cię doskonale, jesteśmy przyzwyczajeni do określonego poziomu usług, a gdy ktoś jest niezwykle uprzejmy, wręcz serdeczny, to stawia nas w niezręcznej sytuacji...
UsuńPiękne obserwacje. Dzięki1
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję, że zajrzałeś!
UsuńI to jest życie właśnie!
OdpowiedzUsuńTak, lubię zbierać takie drobiazgi...
UsuńJak patrzec to i widziec, i poddac sie reflekcji.
OdpowiedzUsuńMnie zdziwila nazwa "słomka ptysiowa", az poguglowalam :))). Na szczescie u nas polki sa niskie i slomki nie ma, staruszkowie owszem.
Jesien juz sie czuje. Dziwne.
U nas półki po sufit, czasami sama proszę o podanie czegoś...
UsuńOstatnio widziałam sejmik bocianów, czyżby już się szykowały?
Zafascynował mnie ten piernikowy model tężni solankowej. Wygląda po prostu wspaniale - brawo dla tych, którzy ją przygotowali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;-)
Kiedyś na Gwiazdkę był wielka budowla z piernika, fajnie to wygląda i wszyscy mogą podziwiać:-)
Usuń"Czy tak trudno było którejś z pań oderwać się od układania towaru i pomóc?"
OdpowiedzUsuńPan pytał, może gdyby poprosił o pomoc.
"Co to jest z ludźmi, że robią zwierzakom takie rzeczy? "
To są ludzi bezduszni, albo po prostu źli.
Jeżeli krzywdzą zwierzęta, prawdopodobnie do innych ludzi też nie odnoszą sie przyjaźnie.
Może powinien wyraźnie zakomunikować, gdy nie znalazł po raz pierwszy. No właśnie, tyle się o tym mówi, a wciąż tacy wredni dla zwierząt się zdarzają.
UsuńBardzo dobre spostrzezenia i ujecia.Masz racje, codziennosc tez bywa ciekawa, wystarczy sie dobrze rozejrzec :-)
OdpowiedzUsuńCzasami mam ochotę pochwalić np. ciekawie ubrane panie, ale nie wiem jak by zareagowały...
UsuńKiedy czegoś nie mogę znaleźć w markecie, to obsługa nigdy nie odmawiała mi pomocy. I teraz pytanie: czy robię takie dobre wrażenie, czy takie złe? ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od ludzi, podobnie w urzędach itp.
UsuńMnie wczoraj wkurzyli w Netto, ale to osobna historia...
W sklepach to ujdzie ale dzisiaj doznałam szoku w Urzędzie Skarbowym ,poprosiłam panią o wytłumaczenie pewnych rubryk do wypisania a pani odpowiedziała że oni są komórką "wydawczo -odbiorczą "???Druga pani poprosiła nas abyśmy się umówili online, g.zalatwilam.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPodobnie mnie potraktowano w ZUSie i co teraz, tylko chyba ręce do nieba lub waleriana:-)
UsuńSynowi dali taką samą radę. Wyszedł więc za drzwi US i się umówił. Dała mu termin za 15 minut :) Cyrk Arena.
UsuńPodobnie w przychodniach, nadal obowiązują wizyty online...czasami to przydatne, nie powiem.
UsuńZrobiliśmy mojej mamie niespodziankę na imieniny i zawieźliśmy ją na weekend do Inowrocławia. Wróciła oczarowana tym miejscem :)
OdpowiedzUsuńCo do zachowań ludzi to przyznaję, że jestem bardzo zaniepokojona brakiem empatii. O ile pokolenie mojej mamy jest dużo bardziej otwarte na ludzi i chęć pomocy, to już niestety moi rówieśnicy zdają się być skupieni tylko i wyłącznie na sobie. Brak szacunku do osób starszych niestety jest na porządku dziennym.
Bardzo się cieszę, a dla Mamy najlepsze życzenia:-)
UsuńZ tą empatią jest różnie, spotkałam się z życzliwością nawet bardzo młodych osób i brakiem empatii u starszych...
Nasza codzienność - można w niej znaleźć wiele interesującego - świetnie to zauważasz i opisujesz :)
OdpowiedzUsuńOj wiele, zwłaszcza gdy bywa się w rozmaitych miejscach...
UsuńTwoje zapiski z codzienności to świetny pomysł: niby nic takiego, zwyczajne sprawy, ale za jakiś czas - jeśli nasze blogi nie znikną w odmętach internetu, jak to już bywało - mogą być genialnym świadectwem czasu!
OdpowiedzUsuńOby nie zniknęły, może trzeba by przenieść wszystko do jakiegoś archiwum?
UsuńW Polsce ludzie starsi stali się niewidoczni. I niestety dotyczy to też rodzin. Cud gdy ktoś łaskawie ustąpi miejsce w środku komunikacji. Tu jakimś cudem stary człowiek mniej wadzi. Przed południem w sklepach spożywczych jest wiele mocno starszych osób robiących zakupy. I często jest tak, że kasjerka pomaga starszej klientce z włożeniem zakupów do koszyka lub wózka i nikt z kolejki do kasy nie marga, że taka osoba nieco dłużej "blokuje" kasę. A panie rozkładające towar też mają zwyczaj pomagać starszym osobom. A zapiski z codzienności - super sprawa.
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak mi się wydawało, że najbardziej kręci nas to, co stanowi treść naszego życia, a tyle różnych sytuacji wokół.
UsuńJotko, twoje podróże są fascynujące, ale twoja codzienność też jest piękna. Przejęłam się tym biednym psem, zniknięciem gęsi (tu ciągle mi latają nad głową i gadają o czymś między sobą), ale najbardziej zasmuciło mnie to, co zrobili kawkom... Biedne...
OdpowiedzUsuńPrzytulam
Myślałam, że powieszą jakieś budki, ale nie...
UsuńNa stawie pełno kaczek, a gęsi może odleciały nad inny akwen, w Kruszwicy na Gople jest mnóstwo różnego ptactwa.
Serdecznie pozdrawiam:) Z przyjemnością czytam relacje z podróży a także zapiski zwykłej codzienności. Ja jeszcze w rozjazdach i nie zawsze mam dobry Internet ale już niebawem wszystko wróci do normy:))) Jeszcze raz pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego:)
OdpowiedzUsuńCiesz się wyjazdami, do internetowych zapisków zawsze można wrócić. Życie dzieje się w realu, napisać o tym zdążysz:-)
UsuńMuszę powiedzieć, że mój mąż, jeszcze nie staruszek, ale białowłosy, jak (z rzadka) bywa ze mną w Dino, czy ostatnio w Lidlu, to "staje się bezradny" (ja sklepy Dino znam doskonale, bo zwykle tam robię zakupy, a są do siebie podobne). Mąż gra na tej męskiej "staruszkowej" bezradności, nie korzysta z mojego doświadczenia ;), a panie w Dino nie mają nadmiaru klientów (w moich okolicach ) i chętnie pomagają znaleźć towar i (jak w Lidlu w dalekim Gryfowie) pomagają w obsłudze kasy samoobsługowej (bo tam w kasach nie było nikogo). Może te panie w Biedronce nie bardzo lubią swoją pracę i klientów?
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała obserwatorką!
Mam nadzieję, że gęsi, tak, jak kaczki, wychowały swoje młode i poszukały innego miejsca, odleciały, jeśli na tym stawie zrobiło się zbyt "gęsto". Widziałam w Grudziądzu, na jeziorze, młode kaczki, jeszcze przy mamie, ale już prawie takie duże, jak ona. Dobrze, że piesek znalazł dom. ciekawe, czy z własnej woli siedzi na dworze?
Może kiedyś też napiszę o swojej codzienności. Na wsi, to zupełnie inna codzienność (ale przecież bywam też w Poznaniu na co dzień) ;) Serdeczności!
To byłam ja, haniamrok, nie zauważyłam, że mimo, że piszę z google, nie byłam zalogowana :)
UsuńMyślę, że życzliwość obsługi to tez kwestia braku etatów i tłumy klientów, kiedy nie idę do sklepu, to pełno ludzi, często brudno...a niektórzy klienci tez potrafią napsuć krwi.
UsuńMój mąż uwielbia zakupy, jest łowcą promocji:-)
Napisz koniecznie, każda codzienność ma inny koloryt!
tężnia z piernika mnie zaciekawiła, za to psiaczek... hm... duży szacun się należy ludziom, który adoptują takie psiaczki ze schroniska, ale zawsze podkreślam, że to trza umić... to nie zabawka typu pluszak... te zwierzaczki często mają rozwaloną psychikę i trzeba w nie włożyć naprawdę dużo serca, opieki, pozytywnych emocji... ale za to potrafią się one wspaniale odpłacić tymi emocjami...
OdpowiedzUsuńw mojej Biedrze i w Dino dupeczki z obsługi sklepu są akurat przyjazne i życzliwe, jak o coś zapytasz, to rzucają robotę i zawsze Ci pokażą, gdzie co leży na półce...
p.jzns :)
Akurat opiekunki pieska to tez dziewczyny po przejściach, więc chyba się dogadają:-)
UsuńPanie w Biedrze tez najczęściej życzliwe, może pan powinien wyraźnie poprosić o pomoc?
Uwielbiam słomki ptysiowe, a dawno ich nie jadłam. Zawsze uważałam, że stosunek do drugiego człowieka ma niewielki związek z wykonywanym zawodem, a zależy od naszego charakteru. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda, żaden dyplom czy rodzaj profesji nie gwarantują życzliwości.
UsuńCzuję się w obowiązku potępić wędkarzy, nie tylko z powodu gęsi, ale i z powodu męczenia ryb.
OdpowiedzUsuńMoże nie wszyscy męczą ryby?
UsuńSwoją drogą, ileż to razy spotykam moich uczniach w bankach, salonach (budowlanych, łazienkowych, samochodowych nawet), sklepach...
OdpowiedzUsuńJa aż tylu nie, tym bardziej, że niektórzy rzadko odwiedzali bibliotekę:-)
UsuńLubię takie modele obiektów, zwłaszcza stojące obok nich. Najczęściej pozwalają zobaczyć to, co na pozór niewidoczne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, zwłaszcza rekonstrukcje zamków dają wyobrażenie wielkości i rozmachu!
UsuńJak coś robić, to najlepiej z głową. Widać jakie ptaki są w tej sprawie ogarnięte.😆
OdpowiedzUsuńCiekawe obserwacje. Wszystkiego miłego, pozdrawiam. 🤗
Spacery pełne są obserwacji, nie wszystkie udaje się zapamiętać:-)
UsuńPomóż komuś, to i tobie pomogą:-)
OdpowiedzUsuńMy też na razie skończyliśmy z dłuższymi podróżami, bo noclegi mocno pochłaniają pieniądze. Z resztą na razie nie ma czasu jeździć, bo lato, urlopy, trzeba pracować za dwóch, czasem trzech, więcej jesteśmy w swoich pracach.
OdpowiedzUsuńTak jotko, czasami nie można oderwać się od towaru i pomóc. Dlatego cieszę się, że nie pracuję już w markecie, tylko u prywaciarza, gdzie moim obowiązkiem jest traktować klienta jak człowieka. I też ja jestem traktowana przez szefa jak człowiek. W marketach różnie z tym było.
Na zawodach wędkarskich ryby są wpuszczane z powrotem do wody.
Dzięki za uwagi z pierwszej ręki. Widać wyraźnie, że są braki kadrowe, czyżby w sieciówkach nie płacili już tak dobrze lub praca jednak zbyt ciężka?
UsuńW sieciówkach jest najniższa krajowa, a pracy najwięcej, bo nigdy nie ma pełnego personelu i robisz za kilka osób.
UsuńKiedyś widzieliśmy Ukrainki na papierosie, chyba pomagały w magazynie...
UsuńPracując w markecie, robiłam już z Ukraińcami, z Białorusinami, z dziewczyną z Afryki, bo Polacy nie chcą iść do takiej pracy. Są problemy z zatrudnieniem, bo nikt się nie garnie, są braki personelu i się zaiwania za dwoje, za troje.
UsuńW każdym sklepie robiłam za najniższą krajową. Czy to w markecie, czy u prywaciarza. Bywało, że u prywaciarzy zarobiłam jednak więcej, bo są premie, bo można postawić słój na napiwki itd.
Ale za tą samą pensję w jednej firmie siedziałam i książki czytałam, a w drugiej zaiwaniałam jak wół. Za dokładnie te same pieniądze.
Czyli wszędzie podobnie, wiele zależy od szefa, kierownika itd.
UsuńTo szefowie stwarzają takie, a nie inne warunki i atmosferę w pracy, można mieć dobre relacje ze współpracownikami, ale szef potrafi człowieka zgnębić!
Tężnia solankowa z piernika? Super pomysł i do tego pyszny.
OdpowiedzUsuńTeż nie wiem jak można znęcać się nad zwierzętami, w ogóle mi się to w głowie nie mieści ale to cudowne, że są ludzie którzy dają szansę tym zlęknionym i po przejściach bo przy adopcji większe szanse mają te radośnie merdające ogonem.
Nieskromnie muszę napisać, że mam w sobie dużo sympatii do ludzi i ogrom cierpliwości do współpracowników ale panie ekspedientki pewnie sto razy dziennie odpowiadają na pytania o to, gdzie co jest i może mają już dość 😊. Z drugiej strony normalną rzeczą jest prosić o pomoc w sytuacji kiedy takowej potrzebujemy.
Fajnego sierpnia.
No właśnie, rutyna nie sprzyja życzliwości, ale wystarczy wyobrazić sobie siebie po tej drugiej stronie, a podobnie jest w każdym zawodzie.
UsuńMój Syn bardzo lubi taką słomkę ptysiową (szukamy wersji bez oleju palmowego). Przez niego i my się czasem nią częstujemy:) Co do częstej zmiany pracy, to byłoby to dla mnie zbyt stresujące. Jak już zakotwiczę w jakimś miejscu i mi pasuje, staram się być tam jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńChyba też nie mogłabym ciągle zmieniać miejsca pracy, przywiązuję się do ludzi itd.
UsuńCzytam, choć nie komentuję, te Twoje reportaże z wojaży i tak sobie myślę, że chyba już nigdy nie pojadę gdzieś dalej, zobaczyć coś, etc. Już się chyba najeździłem. Teraz tylko pokój, balkon, krótkie wyprawy na starówkę... musi mi to do końca życia wystarczyć.
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że czujesz się na tyle dobrze, że możesz na spacery chodzić. Cieszmy się każdym dniem:-)
UsuńMasz taką naturę jak ja - obserwatora 👏. Też w wolnej chwili między wyjazdami (teraz Śląsk) muszę napisać o tym co pomiędzy, o bliskich okolicach. Serdeczności 🤗
OdpowiedzUsuńZawsze chętnie poczytam:-)
UsuńZ tym pomaganiem to faktycznie różnie bywa... Kiedy mój ojciec był po raz ostatni w szpitalu, nie mieszkałam jeszcze z moim facetem, więc jadąc do ojca musiałam skorzystać z Kolei Śląskich (mój chłop ma samochód). Zobaczyłam, że do pociągu wsiadł niewidomy pan, bez żadnej asysty. Był sam, widocznie na tyle dobrze sobie radził. Zajęłam się słuchaniem muzyki i nagle patrzę, a pan nerwowo czegoś szuka... Jako jedyna z wagonu podeszłam do niego i pytam czy mogę mu jakoś pomóc. Pan, coraz bardziej zestresowany, mówi mi, że zgubił gdzieś swoją legitymację osoby niepełnosprawnej. Okazało się, że wpadła pod fotel i to bardzo niefortunnie - sam by jej w życiu stamtąd nie wyciągnął. Pan bardzo mi dziękował, zwłaszcza, że miał wysiadać na kolejnej stacji.
OdpowiedzUsuńA co do zwierzaków, nasz śp. kotek Tytusek też był strasznie straumatyzowany. Bał się butów i mężczyzn. Z wyjątkiem mojego ojca, którego już dobrze znał, a potem narzeczonego - ale też musiał się do niego przekonywać dwa dni.
W 2006 moja mama zabrała go do domu po tym, jak widziała bachory z patologicznego sąsiedztwa jak rzucały w niego kamieniami... To był mój najukochańszy kotek. Uspokoił się dopiero mając 17-18 lat, kiedy przytępił się mu słuch i praktycznie stracił wzrok.
Nie należy chyba pomagać na siłę. Kiedyś jakaś pani była oburzona, że niepełnosprawna dziewczyna, która przewróciła się na progu sklepu odmówiła stanowczo pomocy. ja to rozumiem, nie widziała takiej konieczności widocznie.
UsuńCiekawe, jakie miny miałyby dzieciaki, gdyby się koty skrzyknęły i zaczęły je atakować...
Pomagać na siłę absolutnie nie. Trzeba podejść do osoby niepełnosprawnej i zapytać czy potrzebuje pomocy - jeśli odmówi, nie należy udzielać jej na siłę. Pracowałam kilka lat w ZAZ i tam się tego nauczyłam. Tam jak ktoś czegoś potrzebował (np. koleżanka na wózku potrzebowała sięgnąć do wyższej półki), po prostu mówił. :)
UsuńDobra komunikacja, to podstawa zdrowych relacji:-)
Usuń