Z wakacji przywozi się nie tylko wrażenia i opaleniznę. Zdarza się także dowcip sytuacyjny, no i oczywiście pamiątki. Upominki dla rodziny i przyjaciół, widokówki, czasami smakołyki...
Tego lata zapisałam takie oto anegdoty:
☺ W snack barze przy basenie - nałożyłam sobie lody i pytam panią z obsługi o hamburgery. Pytam po angielsku, bo hotel grecki. Pani odpowiada mi po polsku: jak są to są, jak nie ma, to wyszły!
To zdanie przejdzie do historii w naszej rodzinie, a skąd pani wiedziała, że ja z Polski?
☺ Idziemy z wnukiem na plażę, bo przy basenie za gorąco. Znajdujemy dobre miejsce do budowania zamku w piachu, obok nas staje pani w bardzo skąpym bikini. Na to mój wnuk woła - babciu, ta pani ma gołą pupę! Spoglądam w tym kierunku i faktycznie, goła, bo sznureczek zniknął w obfitych pośladkach.
☺ W naszym hotelu pojawiło się w pewnym momencie wielu rodaków. Kiedyś podeszłam do baru z napojami i słyszę, że jeden z panów chce zamówić drinki, ale po angielsku ani dudu. Pokazuje dwa palce i głośno krzyczy ZIE-LO-NE. Barmanka nie bardzo wie o jakie chodzi, więc mówię two green drinks, a do pana, że zielony to green. Pan cieszy się, jakby wygrał w totka:-)
Swoją drogą, kto wymyśla nazwy tych wszystkich drinków? Ionian breeze, cuba libre, Cinderella, raki lemon, tutti frutti...
☺ Na tarasie hotelowej restauracji wieczorem obserwujemy fajerwerki na wyspie. Biorę malucha na ręce, by lepiej widział, a on na to - babciu, ale wielkie Halloween, możemy tam iść? - Nie możemy, to za daleko. - To chodźmy do małego Halloween!
A pamiątki wakacyjne przywiozłam na poły praktyczne, na poły dekoracyjne, sami oceńcie.
A u nas pamiątek żadnych, bo wakacje spędziliśmy w Irlandii, pracując (mąż) lub pracując i obijając się (ja). Z wyjazdów ostatnio przywożę głównie książki. Za kilka dni wylatujemy na chwilę do Polski, dosłownie na cztery dni. Poza książkami przywożę niewiele pamiątek. Wiele lat temu kolekcjonowałam magnesy na lodówkę, ale jakoś to zaczęło się mi kojarzyć z eksem ;D
OdpowiedzUsuńKsiążki, to zabieram na wakacje, choć kiedyś w Kazimierzu trafiłam na wyprzedaż w namiocie i kupiłam spory stosik:-)
UsuńJoAsiu Kochana💚
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo za uśmiech z rana, a słowa Malucha : 'To chodźmy do małego Halloween!' po prostu fantastyczne! 🥰
.. pamiątki śliczne, kapelusik kapitalny, kapelusze uwielbiam, podoba mi się torba .. filiżanki urocze, podstawki piękne i oczywiście brelok śliczny z zółwikiem i pozostałe pamiątki urocze..
nie mam żadnych swoich pamiątek, bo nie wyjeżdżałam nigdzie, nie miałam urlopu, ale od Syna mam piękne pamiątki z Grecji😍
- pozdrawiam cieplutko, cudowności każdego dnia🤗😘🍀🍃
Starałam się kupić cos przydatnego, ale i ładnego.
UsuńMiło, że syn obdarował Cię upominkami z wyjazdu:-)
Pięknej końcówki sierpnia Ci życzę:-)
Hahaha wczasy w Grecji puszczaja ludzi z gola pupa! Pamiatki bardzo rozsadne, praktyczne.
OdpowiedzUsuńLup tegorocznych wakacji to sloiki miodu do degustacji i kilka ksiazek do...czytania. miod na serce obie pamiatki. Malo. Miod sie skonczyl, ksiazki przeczytane. Czas na powtorke wakacji. Chyba.
Powtórka z wakacji zawsze mile widziana, można pamiątki powtórzyć, a można poszukać innych:-)
UsuńPołączenie zakupów dla ciała i dla ducha , to idealne podejście!
W zasadzie never nie byłam na wakacjach. Ale lubię sobie przywozić pamiątki, zwłaszcza mydełka bo się zmyją i nie zajmują miejsca następnym.
OdpowiedzUsuńAle lubię też kubeczki do kawy.
Się zobaczy, co się przywiezie.
Może kolejną rybkę?
Never=jeszcze
UsuńMydełka się wymydlą, oliwki skonsumują, można zaczynać od nowa:-)
UsuńSkąd pani wiedziała ,że z Polski...otóż bardzo widać gdy ktoś wstydzi się własnego pochodzenia. Pani wszak jest z opcji Pana Stuhra, niedawno zmarłego , nieprawdaż ?
OdpowiedzUsuńBardzo jestem zaciekawiona, co to znaczy być z opcji Pana Stuhra?
UsuńRybeńko, to odwrotność opcji Pana Kaczyńskiego, jeszcze żyjącego.
UsuńTo chyba też jestem ta opcja
UsuńWszyscy wokół mnie wiedzą, że jestem Polką. Na pewno dlatego, że się wstydzę ojojojoj
😁😁😁😁
Opcja pana Stuhra bardzo mi schlebia, nie wiem wprawdzie, co Kloszard miała na myśli, ale w moim przypadku to nic pochlebnego, bo byłam już komunistką, faszystką i nie pamiętam kim jeszcze.
UsuńPani Kloszard
UsuńOj proszę pani...
Odciski !! ;o)
OdpowiedzUsuńA ciapelutek zacny...;o)
Odciski, to z Wrzosowiska, ale z wnukami jeździcie tu i tam...
UsuńOpcja Pana Stuhra ?-ot wstydzić się ,że się jest Polakiem , wstydzić się używać języka polskiego, gardzić Polakami o innych niźli nasze poglądach i nimi pomiatać . Myślałam ,że to oczywiste ale widzę ,że warto doprecyzować. Pozdrawiam serdecznie wszystkich urażonych z platformianym uśmiechem.
UsuńCzego wymagać od osoby, która nawet się podpiąć z komentarzem na blogu nie umie.
UsuńA jeżeli chodzi o definicję opcji.pana Stuhra to dokładnie opis pisowców prowadzonych przez Jarka dzielącego Polaków na sorty.
A uśmiech mam chrześcijańskiej.
😃😂😂dokładnie tak.
UsuńAnegdoty wakacyjne w sam raz do porannej kawy :)
OdpowiedzUsuńMoże ekspedientka nie wiedziała, że jesteś z Polski, tylko nie mówiła w żadnym innym języku? ;)
Mnie się najbardziej podoba kapelusik. Gustowny i praktyczny (nie klei się do głowy, jak materiałowe).
Może z Polakami najczęściej miała do czynienia lub słyszała, jak rozmawiam z wnukiem?
Usuńza kapeluszami nie przepadam lub raczej moja głowa nie do kapeluszy, ale jak mus to mus!
Jak wiesz jotko, niedawno likwidowalam dom ktory mial kolekcje choc czego nazbieranego przez dekady, m, in. podobne wakacyjne pamiatki do Twoich. Lezaly bo sentymentalne a takze mialam na nie miejsce. Przy likwidacji musialam czesc oddac do uzywanego sklepu ale duzo poszlo do smieci. Tyle wiec pozytku bylo z tych pamiatek - wylezaly sie po szufladach, nikt ich nie przegladal, nie wspominal - az sie rozeszly.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze z Twoimi nie stanie sie podobnie bo byloby szkoda.
Mnie tez, jak szarabajce, najbardziej podoba sie kapelusik.
Na razie pamiątki, mapy, drobiazgi mają swoje miejsce, zobaczymy, jak to się potoczy...bo mieszkanie z gumy nie jest.
UsuńTorba też ładna 😍
OdpowiedzUsuńW charakterze pamiątek przywiozłam... no cóż... 32 książki i 3 seriale 🤣
Magnesów już nie kupuję, bo mam lodówkę w zabudowie. Te stare gdzieś tam leżą i się kurzą.
Książki przywiozłam kiedyś z Kazimierza, dobrze że byliśmy autem:-)
UsuńNie byłam na wakacjach, jakiś jednodniowy wypad do Brennej, kiedyś przywoziłam pamiątki w postaci serwisów do kawy z Bułgaria, czy miski z Budapesztu.W zeszłym roku jakieś drobnostki z Ustronia dla maluchów.Twoje pamią są super, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRóżnie bywa, czasami kupimy jeden magnes, ale wozimy sery, chleb, kubki...
UsuńWitaj Jotko, magnesy zawsze z każdego miejsca...taka słabość i zawsze miejscowe wiktuały, tym razem miód z trzciny, chałwa, hibiskus, herbata z ziaren kozieradki, mięty, krem z wielbłąda;-) biżuteria drobna i koniecznie sztuka. wyższa niższa ale zawsze.
OdpowiedzUsuńTwoje pamiątki bardzo stylowe. bardzo tesknie za Grecją...
Biżuterię, oliwę itp. przywiozłam z Krety.
UsuńKrem z wielbłąda, na co służy?
Chciałabym wrócić na jakąś wyspę, ale w maju lub we wrześniu...
Dzięki za komentarz:-)
Krem z wizerunkiem wielbłąda jest fajnie nawilżającym kremem ja zakupiłam dodatkowo o zapachu arbuza 😃
UsuńA, takie buty, a moja wyobraźnia powędrowała dalej ;-)
UsuńKomentarze wnuka wyjątkowo celne :)
OdpowiedzUsuńFajny chłopczyk i mały mądrala:-)
UsuńFajnie tak spisać anegdoty z wakacji, musiało być wesoło :) U nas też zawsze mnóstwo pamiątek przyjeżdża
OdpowiedzUsuńStaram się zapamiętać, zwłaszcza gdy śmiechu jest co nie miara:-)
UsuńJa z polskim miałem odwrotnie. Kiedyś usłyszałem, że para rozmawia po naszemu. Podszedłem i powiedziałem coś po polsku na przywitanie. Widać wstyd im się zrobiło, bo udali, że nie zrozumieli i odeszli. Bywa i tak.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Może kogoś wcześniej obgadywali i sądzili, że słyszałeś albo chcieli udawać kogoś lepszego?
UsuńJa powiem jak ja to widzę po kilkunastulatach poza Polską. Kiedyś zadawałam sobie bowiem podobne pytania, gdy zagajałam po naszemu słysząc polski, a ludzie od razu przechodzili np na francuski albo udawali głuchych i odchodzili. Dziś sama niekoniecznie mam ochotę gadać z każdym Polakiem ze względu na złe doświadczdenia z "naszymi" i zwykle nie lubię być zagajana przez przypadkowych ludzi na ulicy. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji - co innego gdy siedzę gdzieś w knajpie czy na dworcu i nie mam nic na głowie - wtedy z checią pogadam, ale jak idę w swoich sprawach to wolę trzymać dziób na kłódkę i się oddalam słysząc polski. No, jak ktos zagai to czuję się w obowiązku odpowiedzieć, ale nie znaczy że zawsze mnie raduje spotkanie rodaków, bo często wprost przeciwnie. Inna też sytuacja, gdy ktos potrzebuje pomocy takiej czy innej, a inna cele czysto towarzystke.
UsuńDzięki za podzielenie się obserwacjami.
UsuńW hotelu poznaliśmy kilkoro Polaków, byli sympatyczni i rozmowni, ale to były tylko takie pogaduchy w hallu czy przy basenie, zdarzali się tez mało sympatyczni, takie gwiazdy sezonu, zwłaszcza panie.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńWyjazdowe anegdoty przeważnie najbardziej docenia się już po powrocie. Stanowią barwny dodatek do wspomnień o odwiedzanych miejscach:)
A pamiątki są równie miłym, namacalnym dowodem tych wspomnień:)
Kapelusik - druga klasa, bo jednak pierwsza to - Wnuk ;)
Buziaki dla Najmłodszego:)
Pozdrawiam:)
Wnuk rozjaśniał nam dni od samego poranka:-)
UsuńBBM: Podkładki piękne. Aż szkoda używać, żeby się nie zniszczyły!
OdpowiedzUsuńPrawda? Ale może tam wrócę i przywiozę nowe?
UsuńPiękny kapelusz, dobrze, że sobie kupiłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla wnuka :)
Nie mogłam się oprzeć, bo przypasował mi od razu!
UsuńLubię takie anegdotki. :)
OdpowiedzUsuńW barze przy dworcu autobusowym w Lloret de Mar na Costa Brava chciałam sobie kupić kanapkę i pan z obsługi nie dał mi nawet szansy poprosić po hiszpańsku ani nawet po angielsku, bo od razu zapytał po polsku, co podać. Ale zanim kupiłam, to się musiałam na głos pozastanawiać. :) Może tamta pani też słyszała, jak z kimś rozmawiasz, albo słyszała wcześniej i zapamiętała?
Poszukałam sobie z ciekawości historii kilku nazw i ma to sens. Na przykład można znaleźć wyjaśnienie, ze cuba libre podobno zostało skomponowane w Hawanie po wojnie amerykańsko-hiszpańskiej, po której Kuba formalnie uzyskała niepodległość, i cola jest amerykańska, a rum kubański, więc to takie połączenie jednego z drugim. Ale samo wymieszanie coli z rumem i dodanie limonki wydaje się mało oryginalnym pomysłem. :) Raz sobie wymieszałam prosecco z sokiem porzeczkowym i też się potem dowiedziałam, że to się jakoś nazywa. :)
Dzieci to zawsze źródło dobrych komentarzy. :D
A z pamiątek w tym roku tylko magnesy, sól z oliwkami i wachlarz - już jeden wachlarz mam, z Andaluzji, gdzie był sto razy lepszy wybór, ale chciałam taki do codziennego użytku. Kusiły mnie talerzyki do tarcia czosnku, takie ceramiczne z małymi ostrymi wypustkami.
Wachlarze bywają piękne, na Zante tez widziałam, ale takie odpustowe. Ja żałuję, że nie kupiłam więcej filiżanek...
UsuńW Kanadzie, szczególnie w okolicach aglomeracji Toronto, język polski jest tak powszechny, że nawet nie zwracam na to uwagi. A ostatnio w polskich sklepach to większość sprzedawczyń to Ukrainki. Na wakacjach wszędzie spotyka się Polaków, zresztą dużo rodaków przykleja na tył samochodu orzełka lub inne polskie plakietki. Będąc w USA, też spotkałem Polaków, ale zazwyczaj byli oni już urodzeni poza Polską, jednak po polsku zamieniliśmy kilka słów.
UsuńNatomiast na Kubie trzykrotnie spotkałem swoich klientów (a raz nawet razem lecieliśmy samolotem) oraz bardzo dużo innych z Kanady (z Polski też, ale mniej, z pewnością głównie podróżują do Europy), to popularna i bardzo tania destynacja.
Co do drinków, to generalnie mało piję, ale będąc na Kubie, gdzie wszystko jest wliczone w cenę, początkowo starałem się spróbować, czego się dało. Niektóre napoje były arcy-kolorowe… ale jak się szybko okazało, jedynie ładnie wyglądały na zdjęciach, bo pić się tego nie dało (słodkie i pełne chemii). Cuba Libre jest jako-taka, ale z “normalną” Coca-Cola byłaby o wiele lepsza (używają zwykle lokalnej Tuka Cola, bardzo słodkiej). Dlatego zazwyczaj piję piwo, czerwone wino i czasem Pina Colada.
A o pamiątkach jeszcze mówiąc… W Kanadzie można kupić wiele “indiańskich” pamiątek-z tym, że bardzo dużo z nich jest robionych w Chinach. Mało tego-mój znajomy widział, jak w sklepie z tego rodzaju pamiątkami pracownik wyjmował jakieś “indiańskie” wyroby pudełek, odcinał przyczepione etykietki z napisem “Made in China” i przytwierdzał nowe, “Made in Canada”.
Zresztą na Kubie też natknąłem się na dużo tandetnych “pamiątek”, z pewnością robionych w Azji. Niemniej jednak można nadal kupić coś bardzo ciekawego, jak np. “trójwymiarowe”, ręcznie robione rzeźby z drewna (coś w tym stylu: https://www.amazon.com/Cuban-Guayacan-Carved-Sealife-Carving-36/dp/B01M2WKZVD).
A swoją drogą, to ciekaw jestem, jakiego rodzaju pamiątki przywożą z zagranicznych podróży Chińczycy–jako że większość z nich i tak jest robionych w Chinach…
Tak, tymi drinkami nawet upić się nie można, bo mało w nich alkoholu, może i dobrze, bo w taki upał szybko zwalałyby z nóg.
UsuńTe pamiątki made in China to już legenda, także u nas, zresztą czego nie dotkniesz, to chińskie, z Tajlandii lub Bangladeszu...
Dobre pytanie - co przywożą Chińczycy?
swojego czasu z racji pewnej dawnej pracy znakomicie rozpoznawałem z jakiego kraju jest dany turysta i wcale nie musiał się odzywać... ale nie umiałbym wyjaśnić, po czym rozpoznawałem, bo jest na czucie, a nie myślenie... myślę, że podobnie intuicyjnie rozpoznała Cię pani z obsługi...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Ja przyglądałam się ludziom różnych nacji przy basenie, ale jedynie Anglicy byli charakterystyczni...
Usuńgdybyś była np. ratowniczką na tym basenie, to być może z biegiem czasu mogłabyś się nauczyć identyfikować inne nacje...
UsuńNajgorzej z kolorowymi, bo gadają w różnych językach...
Usuńtaki kolorowy to nawet nie musi płynąc, do tego nawet w wodzie, bo i tak jeden bulgot wtedy słychać...
UsuńMasz dar do spisywania anegdotek:) Pamiątki świetne upolowałaś (te filiżanki jakie ładne), u mnie tym razem grecka bransoletka, długopisy, magnesy nawet dwa i dużo drobiazgów i słodkości dla bliskich. My też się wystarczająco najedliśmy:)
OdpowiedzUsuńBransoletki przywiozłam z Krety, takie typowo wakacyjne, z muszelkami, także na prezenty:-)
UsuńOd lat przestałem kupować pamiątki. Ostatnie, jakie kupiłem, to 3 obrazy olejne z Kuby. A tak to staram się przywieźć coś symbolicznego, np. muszelkę czy też oryginalny kamyk. Co najciekawsze, w tutejszych sklepach z używanymi rzeczami (“Thrift Stores”, “Goodwill”, “Salvation Army”, itp.) znalazłem bardzo dużo takich pamiątek, kosztujących o wiele mniej, niż w krajach, z których pochodzą.
OdpowiedzUsuńNatomiast kilka razy spotkałem w podróżach ludzi, którzy napisali książki i zwykle je od nich kupiłem/dostałem. Ba, 3 dni temu, biwakując na uroczym miejscu w Narodowym Lesie (“National Forest”) w stanie Wisconsin, spotkałem faceta, który właśnie wydał książkę o podróży, jaką samotnie odbył na kanu 30 lat temu, “Siedem Miesięcy na rzekach Missouri i Mississippi”. Z pewnością będzie to bardzo wartościowa dla mnie pamiątka!
A w ogóle to najlepszą dla mnie pamiątką z każdej podróży to spotkania z ludźmi, zdjęcia oraz (jeżeli czas pozwala) opisanie ich w moich blogach!
O tak, doskonale to rozumiem. Dla mnie podróże, także po kraju, to nie tylko przyroda i zabytki, ale głównie spotkania, rozmowy, obserwacje...
UsuńZajrzałam do Ciebie i widzę, że sporo masz za sobą, poczytam chętnie. Syn znajomych poleciał właśnie do Kanady w ramach wymiany uczniów, a oni goszczą dziewczynkę z Meksyku.
moją najlepszą wakacyjną pamiątką jest syn ;)
OdpowiedzUsuńOooo
UsuńLubię takie pikantne historie!
O, to naprawdę pamiątka na całe życie i bez daty ważności:-)
UsuńZnam kilka takich wakacyjnych historii:-)
Cudne historyjki, a te w wydaniu dziecięcym są odlotowe :)
OdpowiedzUsuńSuperowe gadżety, i w dodatku przywoływać będą wspomnenia. Takie lubię najbardziej.
No i Grecja! Któż jej nie kocha...
Buziaki :***
Mimo gorąca, Grecja ma w sobie jakiś magnes...a jeszcze tyle do odkrycia.
UsuńPamiątki- baaardzo, bardzo ładne i przydatne. Skąd wiedziała? - szósty zmysł;))Tu panuje, przekonanie "miejscowych", że Polki lepiej się ubierają, zawsze mają strój dostosowany do swego typu urody. No nie wiem, ja jak rok długi łażę w dżinsach, a że zaprzestałam farbować skalp to jestem staruszką w dżinsach - tutejsze staruszki nie chadzają w dżinsach i zawsze mają porządek na głowie - ja prawie nigdy, bo nie używam lakieru, a Berlin to bardzo wietrzne miasto.W pobliskim sklepie dobrze wiedzą skąd jestem bo płacę polską kartą. Dobrze, że w Grecji jeszcze nie doszli do wniosku, że budowanie zamków z piasku niszczy plażę - na plażach we Francji jest to surowo zabronione - taką informacje dostałam od koleżanki która w ub. roku spędzała lato we Francji.
OdpowiedzUsuńW sumie mało dzieci bawiło się na plaży, najwyżej całkiem małe, starsze szukały innych rozrywek, takich z adrenaliną w tle.
UsuńA wiesz, że chyba faktycznie, Polki przebierały się w tym hotelu najczęściej...zwłaszcza matki z dorastającymi córkami:-)
Zagramanicą nie byłam, a z naszych lokalnych wycieczek przywoziłam tylko zdjęcia, dużo zdjęć, bo zdjęcia są najlepsze. Nie kupuję już żadnych typowych pamiątek, a jak już to właśnie takie praktyczne - coś do ubrania, kubek, czy jakieś urządzenie lub narzędzie.
OdpowiedzUsuńJa typowych pamiątek tez nie kupowałam, bo wszyscy najbliżsi byli z nami, jedynie upominki dla tych, co zostali w kraju.
UsuńDrink Cindirella musi być so cute. :))) Pamiątki fajowe, zwłaszcza filiżanki. Ja na razie jeszcze zbieram magnesy, a z Porto przywiozłam też córce ściereczki kuchenne w czarne koty, bo jej kot jest czarny.
OdpowiedzUsuńCinderella to głównie sok pomarańczowy, sok z granatu, kostki lodu i woda sodowa, bez alkoholu:-)
UsuńA widzisz, mogłam poszukać ściereczek z żółwiami!
Bardzo ładne pamiątki. Breloczki z podróży są świetne. Często jak trzymam klucze w ręku, przypominają mi o wakacjach. Anegdoty zabawne. Nauka języków się popłaca.😉👍 Mówi się, że podróże kształcą. Dobrego tygodnia!
OdpowiedzUsuńPodróże kształcą zdecydowanie!
UsuńNajbardziej cieszą mnie torba i filiżanki:-)
OdpowiedzUsuńFajne pamiątki :) Filiżanki śliczne i do wykorzystania, każda kawa w nich to wspomnienia. Wyjazd z dziećmi - zawsze atrakcje i zabawne powiedzonka. Twój wnusio akurat w takim wieku kiedy dzieci są najbardziej urocze.
OdpowiedzUsuńPamiątek sobie już nie przywożę, dzieciakom jakieś drobiazgi, przyjaciółkom. Calineczka dwa lata temu zażyczyła sobie czerwone korale, a Wera dawno temu chustę jaką miała Janosikowa Maryna. Wówczas była na etapie oglądania serialu i przebierania się za Marynę. Jakie to były szczęśliwe czasy :)
Pięknego końca wakacji :)
Aniu, dziś fryzjer, potem kosmetyczka, bo dostałam talon prezentowy, a od września wnusio do przedszkola, więc czekam w gotowości, oby był zdrowy!
UsuńPoczątki przedszkolnego życia to zawsze choroby, nie da się uniknąć. Coś na odporność, jakieś witaminki, suplementy albo bardziej naturalne "ratunki" pewnie trzeba mieć pod ręką. OBY nie były potrzebne🙂
UsuńOby, bo szkoda dzieciaka!
UsuńPrześliczne filiżanki, będą przywoływać piękne chwile.
OdpowiedzUsuńWielu z naszych rodaków można rozpoznać po zachowaniu, ilości spożywanego alkoholu i uniwersalnemu słowu na "k" ułatwiającemu wyrazić cały wachlarz najróżniejszych emocji. Ciebie nie podejrzewam o żadną z wymienionych rzeczy zatem pewnie pani z obsługi usłyszała jak rozmawiasz z kimś z rodziny.
Ja przywożę mnóstwo pamiątek, na starość chyba dziczeję 😀. Obowiązkowo magnes i zakładkę do książki, czasem ołówek, materiałową torbę na zakupy, ręcznie robioną bransoletkę albo kolczyki i co tam mi się jeszcze spodoba, mam np. podstawki pod kubki z Jordanii i przyczepione do regału z książkami drewniane holenderskie chodaki. Niedługo znów będę z Norwegii i przywiozę sobie kapcie bo żałuję, ze ich nie kupiłam na Lofotach. A z Maroka przywiozę sobie dywan 😀.
Wow, to dom kurczy ci się bardzo, ale zakupy świetne robisz :-)
UsuńW Norwegii pozdrów Anię, bo pewnie na kolejna wyprawę wyruszacie?
Wspaniałych wrażeń z podróży!
Po ostatniej wycieczce a był to zlot rodzinny jako pamiątkę miałem bolącą głowę.
OdpowiedzUsuńCzytam twoje wpisy i komentuję, ale moje komentarze gdzieś znikają, niestety...
Usuń"A jakie u Was w tym roku pamiątki z wakacji?"
OdpowiedzUsuń😭😭😭😭
Coś w tym stylu.
To tak jest jak się człowiek nigdzie nie rusza niestety.
Od znajomych trzy magnesy na lodówkę dostałam.
Z Sandomierza z ojcem Mateuszem
I dwie maski weneckie
O, to jednak są jakieś!
UsuńMoże to i dobrze, że nigdzie nie wyjeżdżam, bo studencki rok lektoratu z angielskiego, dawno wywietrzał i byłabym jak ten pan przy barze. Pamiątki sympatyczne, ale bardziej ciekawi mnie, czy ta pani, po wypowiedzi syna, zakupiła nowe bikini. Uściski dla Ciebie i Rodziny.
OdpowiedzUsuńMoże nawet nie zrozumiała, bo chyba nie była Polką ;-)
UsuńRaczej nie przywożę pamiątek, bo nie znajduję dla nich zastosowania. Natomiast córka, która kolekcjonuje kaczki, ma już solidną kolekcję tych ptaszków z różnych stron świata.
OdpowiedzUsuńNa Zakintos widziałam głównie żółwie...
UsuńHej Asiu widzę, że byłaś w Grecji. Fantastycznie. Ten kraj również jest na mojej liście marzeń. Niesamowite. Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że dobrze wypoczęłaś. Nie było za gorąco. Ja po powrocie z gór zaraz się rozchorowałam. Jeszcze się kuruje. Ściskam najmocniej
OdpowiedzUsuńOj, Kasiu, to zdrowiej szybko, przytulam mocno!
UsuńPiękne souveniry! I boskie anegdotki, zwłaszcza ta pierwsza! Uściski!
OdpowiedzUsuńKupiłam więcej, ale rozdałam:-)
UsuńMiło się to czyta :) Ja niestety nie jestem rodzinną osobą, zresztą w sumie poza mamą nie mam tu żadnej rodziny (są jakieś pociotki, ale nie pałam sympatią). Siostra mamy z rodziną mieszka za granicą i to taką bardzo daleką. Czasem przylatują. Rodzina mojego faceta jest większa, ale z natury nie znoszę spotkań ani spędów, bardzo mnie to męczy i fizycznie i psychicznie.
OdpowiedzUsuńps. świetne pamiątki :)
Moja rodzina tak już skurczona, że tłoku przy stole nie ma...
UsuńPrzywódca radziecki, Leonid Breżniew, również lubił zbierać pamiątki ze swoich podróży. Będąc w Warszawie, sam Pierwszy Sekretarz PZPR, Edward Gierek, oprowadził go po Muzeum Narodowym, a potem poprosił zacnego gościa, aby sobie wybrał 2 dowolne eksponaty z muzealnych zbiorów.
OdpowiedzUsuń– Rakietu i harmoszku – powiedział Breżniew.
Pół godziny później dzwoni do Gierka dyrektor Muzeum, że mają pewien problem w związku z wyborem tychże prezentów.
– Z pierwszym prezentem poszło gładko – po prostu zdjęliśmy gaśnicę ze ściany. Ale nie bardzo wiemy, w jaki sposób wyjąć kaloryfery!
Jeśli sezon był letni, to kaloryfery łatwo wyjąc, gorzej zimą :-)
UsuńDzięki za anegdotę!