Zawsze powtarzam, że lubię swoją pracę, ma ona swoje blaski i cienie, ja miewam wzloty i upadki, ale generalnie nie narzekam na pracę, czasami na ludzi lub sytuacje, na które nie mam wpływu. Taką mam naturę i tak zostałam wychowana, że jak coś robię, to na 120%, staram się rozwijać i zarażać entuzjazmem innych, nie marudzić i nie panikować bez powodu, bo tak jest po prostu łatwiej. Zawód swój wybrałam świadomie i staram się robić wszystko, aby obalić mit o nudnym i zgorzkniałym bibliotekarzu. Cały czas mając nadzieję na poprawę sytuacji finansowej bibliotek szkolnych robiłam wszystko, aby tego czytelnika jeśli nie literaturą, to chociaż ciekawością świata zarazić. W zeszłym roku pani minister od edukacji wymyśliła darmowe podręczniki dla uczniów klas pierwszych(elementarz, ćwiczenia do zajęć komputerowych i ćwiczenia do języka obcego).Rodzice ucieszeni, bo nie musieli biegać, szukać i stać w kolejkach, tym bardziej, że darmowe komplety dostali wszyscy, niezależnie od sytuacji finansowej rodziców. Całą stroną logistyczną zająć musiała się szkoła, a mnie jako bibliotekarzowi przypadła rola magazyniera. Cztery części elementarza, cztery części ćwiczeń do elementarza oraz wspomniane zajęcia komputerowe i język - to wszystko pomnożone przez ok. 150 sztuk (6 klas pierwszych). Wszystkie egzemplarze przeszły przez moje ręce i księgi inwentarzowe, co jakiś czas wydaję, odbieram, sprawdzam stan, chowam, wyjmuję z kartonów. Nigdy tylu nowości dla biblioteki nie widziałam na raz. Ale szczęścia będzie więcej, bo od września 2015 darmowe podręczniki otrzymają też uczniowie klas drugich oraz czwartych (ilość podręczników pomnożona przez ilość przedmiotów). Nie wspominam o okrojonym urlopie w sierpniu, bo każda reforma wymaga ofiar, ale depresyjnie działają na mnie inne aspekty pomysłu pani minister: ilość książek i ćwiczeń, które będę musiała "przepuścić"przez dokumenty biblioteczne, ilość list dokumentujących rozdanie uczniom, brak miejsca do przechowywania wszystkiego choćby przez wakacje, wymiana zniszczonych na nowe, przyjmowanie wpłat od rodziców za zniszczone egzemplarze, pilnowanie dzieci, które mogą wyprowadzić się z naszymi podręcznikami itp.
Dodać należy, że niektóre książki przychodzą partiami, co rusz dostarczane są kolejne kartony:liczymy, opieczętowujemy numerujemy, rozdajemy uczniom. Zadaję sobie pytanie czy od września będę czymś więcej, niż tylko magazynierem w szkolnym magazynie podręczników?
A żeby było ciekawiej: w czasie dni otwartych szkoły, niektórzy z rodziców zgłaszali, że wolą zapłacić i dostać dla dzieci nowe elementarze, bo jak to, używane? Dotacja na podręczniki wynosi 140 zł na ucznia, a wiemy jak drogie są podręczniki do nauki języków obcych. Zachętą ze strony wydawców jest zapewnienie, że jeśli szkoła wybiera podręczniki od jednego wydawcy, to będą dużo tańsze. Czy coś Wam to przypomina?
:)
OdpowiedzUsuńMało jest to zbliżone do pracy bibliotekarza. Powinni ci chociaż dać jakiś dodatek pieniężny, przecież masz dużo więcej pracy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO dodatku zapomnij! Jest wiele rzeczy, które robię dodatkowo, ale nie przeszkadza mi to, jeśli jest to praca bibliotekarska lub w inny sposób przydatna dla mojego lub czytelników rozwoju. Czasami podejrzewam władze o złośliwość: broniliśmy się przed likwidacją bibliotek szkolnych, to teraz dali nam zajęcie!
UsuńChyba nie chciałabym się znaleźć na Pani miejscu... Pogubiłabym się w tych wszystkich książkach :)
OdpowiedzUsuńTrochę obawiam się tej papierkowej roboty... Ale proszę, nie paniujmy sobie:-) Pozdrawiam :)
UsuńNie martw się... Przyzwyczaisz się do bycia magazynierem, a wtedy władze znajdą Ci nowe dodatkowe zajęcie...
OdpowiedzUsuńNa to liczę... inwencja decydentów bywa nieprzewidywalna. A myśleliśmy, że po ministrze Romanie nic gorszego nas już nie spotka...
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym, przez jakiś czas pracowałam w bibliotece, ale bardziej branżowej. Darmowe podręczniki to dobra rzecz, ale są darmowe w sensie, że można je wypożyczyć i trzeba oddać. To ulga dla rodziców, ale dodatkowa praca dla bibliotekarza, coś za coś. Pozdrawiam
Własnie, trzeba oddać, tylko gdzie trzymać takie ilości"tymczasowych" książek? Ministerstwo nie pomyślało o miejscach magazynowania. Dzięki za odwiedziny:)
OdpowiedzUsuń