Wczoraj miałam okazję zrobić zdjęcie z bliska pięknemu ptakowi, pojawił się nagle obok ławki, na której siedziałam, potem nadszedł drugi, miałam wiec czas by wyjąć komórkę i uwiecznić go na zdjęciu. Oglądając pawia, jak dumnie przechadza się alejką, przypomniały mi się przesądy, jakie powstawały na przestrzeni lat, w tym także z pawiem w roli głównej. Pawia, jego piór i wizerunku wystrzegali się aktorzy, wierzyli, że pawie pióra w garderobie teatralnej przynoszą scenicznego pecha, w wielu krajach wierzono, ze krzyk pawia zwiastuje śmierć. Dawno temu słyszałam, że nie powinno się nosić broszki w kształcie sowy, ale dlaczego , tego rozmówca nie sprecyzował.
Kiedyś oglądałam program wyjaśniający pochodzenie niektórych przesądów i zwyczajów. Na przykład dowiedziałam się, skąd wziął się zwyczaj stukania się szkłem z alkoholem: podobno ma to chronić przed trucizną, która może się w piwie lub winie znajdować. Siarczyste stuknięcie się kuflami lub kielichami powoduje przelanie się płynu do naczynia osoby, z która pijemy, więc jeśli miała zamiar nas podtruć, sama też się podtruje.
Inny przesąd to łapanie się za guzik na widok kominiarza. Kominiarza uważamy za przynoszącego szczęście, gdyż jako czyściciel pieców i kominów, pozwalał chronić nasze domy przed pożarem.
Pamiętam różne przesądy związane ze ślubem, ciążą itp. Nasłuchałam się tyle tego przed własnym zamążpójściem, że zastosowanie się do wszystkich raczej potęgowało szansę na pecha, niż odwrotnie, nie mówiąc o stresie.
Mam wrażenie, że na co dzień, podświadomie przestrzegamy wielu irracjonalnych zwyczajów, jak np. siadanie przed podróżą, zwłaszcza gdy wróciło się po coś zapomnianego, wystrzeganie się czarnego kota, który przebiega drogę, unikanie stawiania butów na stół. A ile krzyku się podnosi w towarzystwie, gdy rozsypie ktoś sól na obrus...
Drugie tyle przesądów związanych jest z liczbami i czynnościami domowymi: pechowa 13, zwłaszcza w piątek, unikanie szycia w niedzielę (zawsze złamałam igłę w maszynie!) lub zaszywania dziury w ubraniu na kimś (moja babcia mawiała, że zaszywa się komuś rozum), zakaz witania się przez próg.
Nasiąkamy tym jak gąbka, często bezwiednie i chociaż racjonalnie w większość nie wierzymy, to jednak wolimy nie prowokować losu...
Zgadza się - ostatnio spaliśmy w hotelu gdzie nie było pokoju nr 13 :) Śmieszą mnie te przesądy i zabobony.... Ale jak chodzi o ślubne gusła, zabobony i ceremoniały - zastosowałam się do wszystkich ;)
OdpowiedzUsuńJa chciałam być nowoczesna i niezabobonna, ale w głębi ducha wolałam nie ryzykować...
Usuńniemal zaden hotel nie ma pokojuz nr 13 i tak jest w wielu krajach na swiecie :-)
UsuńA co z 13. piętrem i guzikami w windach?
UsuńJa wierzę we wszystkie przesądy. Dawni ludzie mądrzy byli więc warto słuchać ich przestróg...
OdpowiedzUsuńA jakie mądre wymyślili porzekadła, skarbnica istna, recepta na życie...
UsuńMoje czarne koty...sztuk trzy .. co i rusz przebiegają mi drogę, więc samo przez się nie wierzę akurat w ten zabobon ;) Natomiast bardzo mocno wierzę, ze czterolistna koniczynka przynosi szczęście :)
OdpowiedzUsuńKiedyś syn znalazł koniczynkę na szczęście i zasuszyłam ją w książce, a teraz nie mogę znaleźć.
UsuńNie wiem czy u Ciebie też daje się do portmonetki łuskę ze świątecznego karpia? U nas co roku wymienia się na nową. Koniczynkę też mam gdzieś zasuszoną i przypomniało mi się, że zaczęłam kiedyś pisać wiersz o majowej koniczynce. Muszę to znaleźć, bo za chwilę maja - koniec :) Nie wiem co jeszcze , czarny kot - wiadomo... ale jakoś tak bez przekonania. Nic mi jeszcze złego nie uczynił. Pomyślę, może jeszcze sobie o czymś przypomnę
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zachowujemy łuski od karpia, a czarny kot już tyle razy przebiegł mi drogę, że chyba nie działa :-)
Usuń