Trudno nastrajać się na święta na kursie BHP, zwłaszcza gdy masz zaplanowanych kilka pilnych rzeczy, a całe dwa dni zajmuje w życiorysie szkolenie BHP, powtarzane co 5 lat, dla mnie koszmar. Dlaczego? Nie cierpię robic czegokolwiek pod przysłowiowy papier, a atrakcyjność prelegenta i wyświetlanych filmów może przyprawić o śmierć z nudów. Zresztą , niby kurs BHP, a na tymże kursie można polec z różnych powodów, nie tylko z nudy. Przez pierwsze pół godziny pan mówi o tym, co będzie na kursie, podaje kolejne numery ustaw, rozporządzeń i przepisów, ale nie na pierniki. Pan oczywiście liczy na to, że wszyscy notują. Całe szczęście, że pozwolił łaskawie na picie i jedzenie w trakcie wykładu, bo te pożyteczne czynności pozwalają na tyle zająć uwagę posilającego się, żeby nie zasnąć i nie spaść z bardzo niewygodnego krzesła. Inna sprawa, że można zachłysnąć się herbatą, bo czasem takie bzdury się słyszy, że zachłyśniecie murowane, zwłaszcza gdy jako pracownik biblioteki lub biurowy, według planu szkolenia, muszę posłuchać o wypadkach z koparką lub windą do przewożenia posiłków w żłobku...
Cały czas prelegent robi dwuznaczne uwagi na temat inteligencji poprzednich kursantów oraz narzeka na bezmyślność urzędników z warszawki i brak szacunku w stosunku do jego osoby ze strony szefów różnych firm.
Filmy na oko sprzed 30 lat, sądząc po fryzurach i ubraniach bohaterów uwiecznionych w kadrach. Jedynym urozmaiceniem szkolenia są krótkie zajęcia z ratownikiem medycznym i przypomnienie zasad pomocy przedmedycznej. Kurs kończy się rzecz jasna testem i wydaniem zaświadczenia w 3 egzemplarzach.
Do wypadków w postaci zejścia z nudów, zachłyśnięcia się herbatą, rozstroju nerwowego dodałabym jeszcze uraz kręgosłupa po kilkugodzinnym siedzeniu na niewygodnym krześle i nabawienie się kataru w zimnym pomieszczeniu, bo pan ciągle wietrzy, tyle, ze to nie sa ćwiczenia fizyczne, a bezruchowe siedzenie w jednej pozycji na wykładzie.
A czy Wy macie jakieś traumatyczne doświadczenia związane z odbyciem szkolenia?
OJ Asiu,mam,mam. W czasie swojej "pracy zawodowej"(37 lat ) bywałam na różnych szkoleniach i niestety moje "doświadczenia " całkiem ,całkiem podobne. Z bhp także bywały co kilka lat aby je zakończyć "egzaminem" i wydaniem zaświadczenia.Najmniej sensowne szkolenia to były szkolenia 2 lub 3 dniowe ,na które każdego dnia jeździliśmy ok.100 km aby stwierdzić, że to szkolenie mogło zamknąć się w 1 dniu.Ale to miało swój cel,bo szkolenia te prowadzone były przez firmy zapraszane z zewnątrz....a wiadomo jak nie wiadomo o co....to może o pieniądze?Nie wszystkie szkolenia były złe,ale jakbym miała zrobić "przesiew" to 1/3 zupełnie mogło "nie być". Teraz nawet takie szkolenia mają czasami takie " nazwy" ......że nieraz nie wiadomo co to ma być.Wkradają się wszędzie te "obce" nazewnictwa. Oj to ponarzekałam. Bardzo się cieszę ,że nie muszę brać udziału w żadnych szkoleniach.....i za żadnymi nie tęsknię.Asiu .....2 dni nudy ....ale trzeba ,bo bez papieru ani rusz....ale 5 lat spokoju przynajmniej od tego szkolenia więc odpoczniesz odrobinkę.
OdpowiedzUsuńTe 5 lat tak szybko mija, że ani się obejrzę i znów szkolenie...dobrze, że miałam blisko, a nie jak Wy 100 km, masakra!
UsuńBycie szkoleniowcem BHP, to chyba najlepsza fucha, jaką znam. Nic tam nie uczą, przed żadnym zagrożeniem nie ustrzegą, wykładowca nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakość szkolenia, a wszyscy muszą zaliczyć. Absurd
OdpowiedzUsuńMasz rację i w dodatku w kółko to samo, najwyżej nr rozporządzenia zmienią...
UsuńJejku, u nas nie było żadnych filmów! I ani słowa o koparce. A kiedy na szkoleniu w innej firmie chciałam błysnąć dowiedziałam się, że wcześniej nauczyli mnie głupot. Na szczęście to drugie szkolenie było z gatunku "To gdzie pani podpisać? "
OdpowiedzUsuńI dlatego uważam, że umowa w oparciu o Kodeks Pracy jest lepsza. Za każdą głupio przesiedzianą godzinę by Ci płacili. Czysty zysk!
Bez filmów i pana ratownika chrapałabym jak nic, powieki same leciały w dół...
UsuńJa tylko miałam szkolenie BHP na początku studiów, za każdym razem jak zaczynałam pracę i przed praktykami. Nie ma nic nudniejszego ;(
OdpowiedzUsuńNo, parę rzeczy by się znalazło:-)
UsuńChyba jestem niedouczona w zakresie BHP bo kompletnie nie pamiętam, żebym kiedyś uczestniczyła w takim szkoleniu. Może przespałam? :)
OdpowiedzUsuńNic nie straciłaś, Gabrysiu, nie jest to wiedza niezbędna, wystarczy zdrowy rozsądek...
UsuńNas też męczą co 5 lat takimi bzdetami. Ja żeby się nie nudzić wykorzystuję czas na twórczość własną. Choć trudno powiedzieć, żeby szkolenie BHP było inspirujące, to żeby nie spaść z krzesła piszę, choćby to:
OdpowiedzUsuńhttp://czarownica-z-bagien.blog.onet.pl/2014/11/18/kilka-lepiuchow-w-ramach-refleksji-po-szkoleniu/
Pozdrawiam :D
Przeczytałam, dobreeee! Przynajmniej na to się to szkolenie przydało...
UsuńBywam na takich szkoleniach. Trauma polega na tym, że przerwy na papierosa rzadko są!
OdpowiedzUsuńI toalet za mało, a automat z kawą zepsuty...
UsuńJa nienawidzę marnowania, czegokolwiek, także czasu. Oczywiście, pracując (także) w szkole, przechodziłam ten cyrk z BHP. Same nieprzydatne pierdoły. Kiedy jednak w szkole rozpylono gaz, nikt, dosłownie nikt, nie wiedział, jak się zachować.
OdpowiedzUsuńO widzisz, a o gazie u nas nie mówili....
UsuńNie mam negatywnych doświadczeń z żadnego szkolenia jakie dotychczas przeszłam. I nie odbierałam tego, tak jak "szarabajka". Bywało mniej lub bardziej ciekawie, ale nigdy nudno. A może ja byłam nietypową kursantką? Najmilej wspominam szkolenie uczące kontaktów z interesantami, bowiem jedną z wykładowczyń była pani z prywatnej szkoły uczącej m.in. wdzięku. Czułyśmy się jak kandydatki do konkursu na miss. Było wesoooło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA bo są szkolenia i szkolenia, niestety te z BHP do ekscytujących nie należą :-( tym bardziej, że co 5 lat jest to samo....
UsuńMam podobne odczucia; ktoś powinien takie jednostki przekazujące w ten sposób wiedzę wyeliminować :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tego doczekamy....szkolenia trzymają się dobrze:-(
UsuńO mato jak ja nie znoszę tego typu rzeczy. Na szczęście jako uczeń nie musiałam brać udział w wykładzie na temat BHP, ale wiele innych pierdół (nazwijmy rzeczy po imieniu) zżarło mi kilkanaście godzin z życia. Najbardziej bawią mnie te wszystkie pseudo-psychologiczne wykłady, które mają pomagać nam w zrozumieniu życia, choć czasem odnoszę wrażenie, że to osoba prowadząca go nie rozumie... Jak to mówią porządek w papierach musi być czego sama doświadczyłam w 1 kl liceum, mimo bycia na profilu humanistycznym przyszło mi się przez rok uczyć jeszcze fizyki, chemii, biologii itd. No, ale grunt, że to wszystko mija ;)
OdpowiedzUsuńJa na studiach miałam ekonomię polityczną i zajęcia wojskowe ogólnoobronne, jedno gorsze od drugiego...
UsuńW firmie męża odpowiadam m.in. własnie za to, by nie przegapić terminu kolejnego szkolenia BHP...to firma budowlana, więc wiadomo, w razie braku badań i kontroli duże kłopoty. Na szczęście mój dobry kolega, z którym razem pracowaliśmy trzy lata w biurze handlowym, po drodze został BHP -owcem, ale takim z pasją, na bieżąco uzupełnia swoją wiedzę, jest profesjonalny i nie przynudza;) Nawet pracownicy budowlani są zaciekawieni i coś im w głowie zostaje:)))
OdpowiedzUsuńI to rozumiem, ja ożywiłam się na spotkaniu z ratownikiem medycznym, bo naprawdę ciekawie mówił, chyba lepsze byłyby ćwiczenia w warunkach zbliżonych do zagrożenia, teoria to nie to samo...
UsuńKurs w wielu firmach polega jedynie na wysłuchaniu wykładu i zaprezentowaniu pewnych rzeczy. Zapewne wszystko zależy od wykonywanej pracy. Kurs pierwszej pomocy to rzadkość - sami BHP-owcy mają z nim średnie doświadczenie.
OdpowiedzUsuń