Chodzenie na własnych nogach w dużych dawkach obfituje w sytuacje podpatrzone i podsłuchane mimo woli. Nie powiem, że narzekam, bo koloryt jest ciekawy i dla celów blogowania przydatny. Dziś 3 przykłady zapamiętane i spisane z zastosowaniem oryginalnego słownictwa, ale niektóre słowa musiałam niestety wykropkować, sami rozumiecie dlaczego...
Wracając kiedyś z pracy szłam dłuższy czas za parą w średnim wieku. On drobny, niewysoki, zasuwał jak chodziarz na maratonie, ona biegła niemal za nim, mała, okrąglutka jak piłeczka, ledwo nadążała. Niosła dwie ciężkie torby, a on panisko kroczył z papierosem w ręku, nie troszcząc się czy nadąża i czy nie ma zbyt ciężko. Gdy ona odzywała sie do swego pana u boku, on ledwo raczył zwrócić głowę w jej stronę by coś odburknąć. Zatrzymali się przed wejściem do Biedronki, on wyciągnął rękę, ona wysupłała z torby portfel i dała pieniądze, po czym pan wszedł do sklepu, a pani czekała z tymi torbami przed wejściem. Smutny to był widok, ale może nie jest w tym związku tak źle, skoro ona wydziela jemu pieniądze...
Druga sytuacja spowodowała ból moich uszu lub raczej pogwałciła poczucie smaku za sprawą rozmowy telefonicznej. Znowu wracam z pracy, za mną idzie dziewczyna , rozmawiając z koleżanką przez telefon. I słyszę dialog, a w zasadzie odpowiedzi na pytania padające z drugiej strony:
- Jesteś w szkole? ja byłam u lekarza, jak mi wyje....a receptę to dwie stówy w aptece bym zostawiła, powiedziałam, niech spadają, nie będę tego gówna brać, ale zwolnienie się przyda.
- Pewnie, że będę na imprezie, tylko matka pierd....ca dostanie, jak zobaczy, co chce założyć, chyba w bramie się przebiorę.
- Jak to nie masz z kim iść? Dzwonił do mnie kumpel mojego i pytał czy znam fajne laski, a ja mu na to, że znam same fajne laski i chętne, więc kochana myj d..ę, bo nigdy nie wiadomo.
- Matce powiem, że idziemy do Jolki na urodziny, bo by stara zawału dostała...
Reszty nie słyszałam, bo nasze drogi, na szczęście się rozminęły.
Trzeci obrazek na pierwszy rzut oka sielski, idę przez park i widzę parę na ławce, objęci czule, ale widok może zmylić, bo zbliżając się słyszę :
- Bo ty k...a nigdy nic nie mówisz, jak je...a niemota!
- Ale przecież...
- Zamknij ryj i słuchaj! Wkur...a mnie, że nie odzywasz się, wszystko muszę sam w tym pier.....m urzędzie załatwiać.
- Ale mówiłeś...
- Zamknij ryj! Nigdy mnie nie słuchasz, co z tobą nie tak, głupia babo?
- Ale ja...
- Zamknij ryj!
Mijając ławkę przyspieszyłam kroku, bo byłam zażenowana, że słyszę coś takiego.
Ja z kolei najwięcej się zawsze "bawię" gdy jadę autobusem. I są to często bardzo zabawne rozmowy pomiędzy młodymi osobnikami płci żeńskiej lub swoiste "monologi komórkowe." Jedyny z nich wniosek- schamienie postępuje w zastraszającym tempie.
OdpowiedzUsuńŚwietne to pierwsze zdjęcie.
Miłego;)
No niestety, postępuje. Nie rozumiem na przykład, dlaczego nie można odebrać telefonu za chwilę, tylko akurat przy kasie...
UsuńZapewne by zaznaczyć swą "nowoczesność".
Usuń:(( wybacz, ale kobiety się na to same godzą- nie wyobrażam sobie, żeby któryś z moich facetów paradował z łapami w kieszeniach a ja żebym taszczyła ciężkie zakupy. Więc skoro one tak chcą, tak lubią i mi ich nie szkoda. Nic a nic. Głupota to nie choroba
OdpowiedzUsuńNo zgadzam się, same na to pozwalają, jak i na plucie na chodnik w swojej obecności, ciskanie mięsem, dmuchanie dymem w twarz itp.
UsuńJa to jednak żyję pod kloszem, a to dlatego, że głównie przemieszczam się samochodem, pracuję w samotności w większości czasu, i w domu, zakupy robię przez internet, a znajomi jakoś sie przyjemnie wyrażają. No i wzrok mam słaby bardzo, to mało co widzę. Bo to jakieś takie...straszne. Wiem, że prawdziwe, bo ten mój klosz ma pęknięcia, ale i tak straszne.
OdpowiedzUsuńChyba nie da eis długo żyć pod kloszem, chyba że ktoś ma agorafobię i z domu wcale nie wychodzi.
UsuńZdarza mi się, że często (w kolejkach, czy w miejskiej komunikacji) jestem mimowolnym świadkiem takich rozmów, które prawie zawsze mocno mnie degustują. Nie chodzi o wulgaryzmy, bo te, nawet soczyste, lubię (akcentują przecież ekspresję i nie są bezwzględnym wyznacznikiem "schamienia"), ale o stosunek człowieka do człowieka. I to jest dramat, szczególnie, gdy młoda dziewczyna wychowuje się na bazie okłamywania swoich rodziców.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, traktowanie człowieka przez człowieka, stąd także te wulgaryzmy bez opamiętania...
UsuńJeżeli dwoje, lub więcej osób, rozmowę "ukwieca" wulgaryzmami, i to im, oraz otoczeniu, nie przeszkadza, to ja nie widzę w tym nic specjalnie złego. Natomiast można pięknymi literacko słowami zniszczyć moralnie i fizycznie swojego oponenta (np. finezyjny mobbing w pracy, czy na uczelni doprowadza nieraz do samobójstw), i te właśnie sytuacje są wg mnie objawem "schamienia". A więc czasami decyduje nie treść tylko forma jej przekazu ...
UsuńO tak, taka słodka trucizna celnie trafia, tu masz rację, chyba celniej, niż niejedno przekleństwo.
UsuńNa takie zachowania brak słów normalnie...
OdpowiedzUsuńPierwsza i trzecia sytuacja to dla mnie brak szacunku, o kulturze osobistej nie wspomnę. Włos się jeży na głowie gdy się widzi lub słyszy takie sytuacje...
Druga sytuacja to totalna porażka i bezstresowe wychowani. Kiedyś było nie do pomyślenia i gówniara ( bez względu na wiek jeśli była na utrzymaniu, czy też mieszkała z rodzicami ) dostałaby takie ,,manto", że by przez tydzień na pupie nie usiadła. Kłania się bezstresowe wychowanie.
ja byłam świadkiem innej sytuacji, która mnie zbulwersowała i doszłam do wniosku, że jak dziecko nie pozna teraz granic to później będzie już tylko gorzej, bo jedno ten ,,bezstres" doceni, a inne wykorzysta.
Kolejka przy kasie, chłopiec na oko 6 lat upiera się na zakup czegoś : kup mi, kup mi, musisz. Matka stanowczo powiedziała, że nie, a dziecko zaczyna ją kopać! Ona spokojnie prosi żeby tego nie robił, bo to ją boli i po którymś razie dodaje, że zaraz mu odda żeby poczuł ten ból, a dzieciak do niej : jak mnie kopniesz to powiem policji.
Ładnych czasów się doczekaliśmy, dzieci mogą wszystko i grozi im się palcem, a rodzic, który da w skórę ( nie mówię o znęcaniu się, czy biciu, a o klapsach na pupę ) traktowany jest jak przestępca.
Podobnie z nauczycielami, niewiele środków zaradczych do dyspozycji, nawet na współpracę rodziców mierna nadzieja...
UsuńTo prawda, kiedyś nauczyciel wzbudzał szacunek, był autorytetem, a teraz... Ale co się dziwić jak niejednokrotnie słyszy się : mama, a pani powiedziała... Odpowiedź matki : Twoja pani jest głupia.
UsuńDzieci nie czują respektu przed dorosłymi, zero szacunku do wieku i ludzi - młodszych, czy starszych.
Smutne to :(
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPodobne dialogi z modnym słownictwem wysłuchuję codziennie, ponieważ mieszkam koło internatu. Młodzież szczególnie upatrzyła sobie murki przy piwnicznych okienkach pod moimi oknami, na których przesiaduje. Jeśli muszę otworzyć okna w domu, to muszę wysłuchiwać. Najgorsze jest to, że nie rozmawiają normalnym tonem, a drą się do siebie nawzajem, mówiąc nawet spokojniejsze w treści zdania. Zastanawiam się dlaczego tak krzyczą, jak głuche babcie? A może to prawda, że słuchanie muzyki przez słuchawki stępiło dzieciom słuch?
Pozdrawiam serdecznie.
Chyba mają przytępiony, bo krzyczą wszędzie i sobie wzajemnie do ucha lub tak są w domu nauczeni, że wszyscy na siebie krzyczą, inaczej nikt nikogo nie słucha...
UsuńPS. Polska, jaki to piękny kraj! PS. Będzie jeszcze ciekawej, gdy owoce 500+ dojrzeją:)
OdpowiedzUsuńTak z czystej ciekawości...
UsuńCo ma do tego 500+?
Tak się składa, że ma wiele, co potwierdzają osoby pracujące w pomocy społecznej i my pracujący w szkołach. Rośnie nam pokolenie ludzi nastawionych konsumpcyjnie do życia i roszczeniowych w niegrzeczny sposób. Nie wszyscy oczywiście będą tacy, ale chodzi o pewną tendencję, podobnie jak o swobodne wychowanie, które potem obraca się przeciw rodzicom...
UsuńDziękuję Jotko, za wyręczenie w odpowiedzi:) Dodam tylko, że przejściowo mieszkam w dzielnicy, w której 500+ jest podstawowym źródłem utrzymani i patrząc, jak wychowywane są dzieciaki (te poza brzuchem), w dalszym ciągu twierdzę, że będzie ciekawie.
UsuńWojciech Gotkiewicz - poprawka !! Te dzieciory nie są wychowywane - są chowane - a to różnica
UsuńAle przecież to nie jest wina socjalu, tylko poziomu moralnego tych ludzi. Czy ta dzielnica nagle wyskoczyła jak grzyb po deszczu, po wprowadzeniu programu 500+? Czy Ci ludzie nastawieni roszczeniowo i chamsko pojawili się znienacka rok temu na świecie, czy około 20 lat temu? Problem jest w upadku autorytetów i braku zajęć dla młodzieży urodzonej pod koniec PRLu.
UsuńNie, nie pojawili sie wczoraj, ale ich dzieci są utwierdzane w przekonaniu, że wszystko sie należy: zasiłek, darmowe obiady w szkole, darmowe podręczniki... już teraz trudno zmotywować niektóre dzieci do jakiegokolwiek wysiłku, bo i tak wszystko potrzebne do życia dostaną od państwa, bo rodzice już dostają, a wielu na odbieraniu pomocy kończy, byle przeżyć kolejny dzień.
UsuńTermin "roszczeniowe pokolenie" zdążył się już utrzeć i funkcjonować w wielu odmianach - "pokolenie Y" – „pokolenie Milenium”, „generacja przełomu”, „pokolenie klapek i iPodów”, „generacja przełomu”.
UsuńTo przekonanie musiało mieć czas by dojrzeć. Jest to bardzo skomplikowana i złożona sytuacja, wynikająca z wielu czynników z których dominującym jest brak wiedzy o świecie. Oni padli ofiarą między innymi systemu edukacji i jego błędnych reform, prywatnego szkolnictwa - wytwarzające masowo magistrów, licencjatów itp. W końcu, ci którym się uczyć nie chciało ofiarą mitu cwaniackiego i nieuczciwego dorabiania się, i kombinowania, bo autorytetem nie był ojciec tyrający w fabryce tylko miejscowy bandzior wożący się BMWicą. "Mam wywalone" - oto głos młodego pokolenia. Te wszystkie braki maskują tupetem i wyciągniętą ręką...
W sumie smutne to wszystko i obraz kolejnego przegranego pokolenia...
UsuńEee hmm, no tak.
OdpowiedzUsuńMogę nie komentować dalej?
Możesz :-)
UsuńZawsze mnie dziwi, co kobiety z historyjki 1,3 widzą w takich facetach. Podziwiam słuch, umiejętność zapamiętywania i przekazywania. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo chyba jakiś rodzaj uzależnienia i niskie poczucie wartości lub tak zostały wychowane...
UsuńFaceci też tacy zdarzają się. Codziennie widzę takiego w lustrze...
UsuńZasłoń lustro bo strach się bać :)))
UsuńBoja, jeśli dźwigasz torby to chyba normalne? A nie wierzę, że dasz się przegadać :-)
UsuńPrzegadać to może nie, ale przekrzyczeć można mnie z łatwością...
UsuńSamej zdarzy mi się rzucić przekleństwem w nerwach, ale żeby tak "ubarwiać" rozmowę przez telefon albo mówić w taki sposób do swojej drugiej połowy - to jest straszne.
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie również, gdy słyszę przekleństwa w ustach dzieci, na oko, z pierwszych klas szkoły podstawowej...
Oj powiem Ci, że jak czasem zasuną wiązkę, to nogi miękną w kolanach...
UsuńKiedyś, w zimie, poślizgnęła się dziewczynka idąca do szkoły. Ledwo uniknęła upadku.
OdpowiedzUsuń- O, kurwa, ale wyjebałaś! - skomentowali sympatycznie koledzy.
- Nie pierdol, wcale nie wyjebałam - wyjaśniła uprzejmie dziewczynka.
Normalny dialog, czemu tu się dziwić? A posłuchaj jak rodzice pod szkołą rozmawiają!
UsuńZa moich czasów wstyd było opowiadać anegdotę o marynarzu, który znał tylko dowcipy z brzydkimi słowami. Namawiany, zgodził się opowiedzieć zastępując słowa niecenzuralne "mhm". I wyszło:"mhmmhmmhm mhmmhm mhm mhmmhmmhm mhmmhm mhmmhmmhm mhmmhm mhm mhmmhmmhm mhmmhm dupa"
UsuńA kiedyś w mediach puszczano wypikany dialog uliczny, samo pikanie było słychać...
UsuńCzasem, dla świętego spokoju i własnego komfortu nie chcę wiedzieć, że ktoś tak żyje, że społeczeństwo takie jest, że świat zmierza do takiej znieczulicy.
OdpowiedzUsuńJeśli nie szanujemy siebie nawzajem, swoich najbliższych - to jak mamy ten szacunek podawać dalej. Jak ma wyglądać to nasze życie wśród ludzi? Dziwić się, że to rodzi frustracje, złość, nerwy...
Dobrze mi w mojej wyidealizowanej rzeczywistości, ale niestety mam świadomość, że ludzie tak nie żyją. Sami sobie robią krzywdę.
Pozdrawiam!
Och, czasami też wolałabym udawać, że jest piękniej i lepiej, ale ważne, by samemu otaczać się pięknymi ludźmi...całego świata nie zbawimy.
UsuńTaka prawda można podsumować krótko te trzy historie.
OdpowiedzUsuńNo wydaje się, że już wszystko ok będzie u mnie. No ba, chodzi o to, by poznać pewne funkcje tej nawigacji przed poważnym wyzwaniem dla niej, czyli całą drogą w góry.
Pozdrawiam!
Na tylu trasach trwają roboty drogowe, że nawet nawigacja głupieje...
UsuńAle kultura... We wszystkich trzech przypadkach. Powiedziałabym, że w pierwszej sytuacji i w sumie w trzeciej też te panie są sobie trochę same winne, bo pozwalają się tak traktować. Ja bym nie pozwoliła, żeby mój facet, ten z którym jestem w związku się do mnie tak odzywał, a przynajmniej zwróciłabym mu uwagę. Co prawda, on nie pozwalał jej dokończyć, ale zawsze można też wstać, odejść kawałek i poinformować, że w taki sposób nie będziemy rozmawiać. Co do drugiej sytuacji, no to już raczej stracony przypadek i nie da się nic poradzić. Brak szacunku do siebie samej jest straszny.
OdpowiedzUsuńSłusznie zauważyłaś, że widać tam brak szacunku dla siebie samej...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNiestety, takich "scenek rodzajowych" coraz więcej. Rodzic do dziecka, dziecko do rodzica, mąż do żony itd.
Wychodzi na to, że kulturę, szacunek do siebie i innych niedługo będziemy nazywać "patologią":(
Pozdrawiam:)
Mam nadzieję, że tak się nie stanie, na razie takie zachowania są jeszcze w mniejszości :-)
UsuńOmatykotyjedyna, co za dialogi i obserwacje, smutno się robi na tym pięknym swiecie...
OdpowiedzUsuńChyba dlatego wolę jeździć na rowerze ;-)))
Ale jak zejdziesz z roweru i siądziesz na ławce, to usłyszysz to i owo.
UsuńPamiętam jak relacjonowałaś czułą i wzruszającą rozmowę staruszków. Nie możesz takich podsłuchiwać?
OdpowiedzUsuńNo mało takich słyszę...
UsuńZgadzam się z Jagą, Asiu, bo kto nas uszanuje, jak my same tego nie robimy? Chociaż z drugiej strony,.....są faceci........., że zawsze kobietę uszanują. A jeśli chodzi o młodych to może trochę szpanu w tym jest.....
OdpowiedzUsuńTo prawda, są na szczęście mężczyźni inaczej wychowani i inaczej myślący, takich mamy u boku :-)
UsuńOna wydaje jemu pieniądze , ale nosi portfel 😊 A co do słownictwa to czasem ręce i uszy opadają jak ono gryzie się z zewnętrznym wizerunkiem tego, kto je z siebie wydaje,
OdpowiedzUsuńCzasem nie tylko słownictwo, ale i sposób mówienia rozczarowuje, gdy wchodzi np. do sklepu elegancka na oko pani, a z ust płynie prozaiczna paplanina...
UsuńTa pierwsza sytuacja przypomniała mi podobną z ubiegłych wakacji w Krynicy. Para zwiedzała Krynicę i wybrali się na Górę Parkową. On swobodnie z aparatem w dłoni, ona z ciężkim plecakiem ledwie dawała radę żeby za nim nadążyć. Dwóch pozostałych nie skomentuję. Powiem Ci tylko, że niestety zauważyłam ciekawe zjawisko, że to co kiedyś uważane było za tzw. brzydkie słowa, teraz często jest już normą i nawet w mediach co niektórzy się nimi delektują. Mam tu na myśli np. słówko zaje..te. Uszy więdną.
OdpowiedzUsuńTo smutne, nawet uczniowie dziwią się, że tępimy słownictwo używane nagminnie u nich w domach...
UsuńTo straszne, że musimy być świadkami tak żenujących sytuacji. Aż sama nie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, niektóre sytuacje trudno skomentować.
UsuńTradycyjnie przed wakacjami drogowcy zaczynają działać intensywniej. Cóż, nieco to może dziwne, ale należy się przyzwyczaić chyba.
OdpowiedzUsuńTak już mam, że książki czy płyty zawsze mnie zadowolą. :)
Pewno, że tak, właśnie w takich miejscach jak przystanek czy autobus można się najwięcej pośmiać.
No ba. Mi się bardzo podobają wszelkie akrobacje w wykonaniu człowieka. A zwierzaki lepiej oglądać w naturalnym środowisku.
Pozdrawiam!
Nigdy nie lubiłam cyrku, nie moje klimaty, nawet z synem chodziła do cyrku babcia...
UsuńFaktycznie, można doznać szoku, kiedy jest się mimowolnym uczestnikiem takich scenek. Niektóre budzą niesmak, inne smutek - ot, szara rzeczywistość wielu ludzi....
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu, Jotko :)
To prawda, zawsze uczucia są mieszane.
UsuńWeekend jest miły, chociaż pogoda w kratkę :-)
Kiedyś przed laty będąc w Gdańsku, trafiliśmy z mężem na przepiękną uliczkę Mariacką. jest maleńka, wąska, w tle kościół, po obu stronach galerie, które wystawiają swoje prace z bursztynu na zewnątrz. Słońce oświetlało uliczkę, załamywało się na bursztynie, widok zapierał dech w piersiach. nagle obok usłyszeliśmy wypowiadane z autentycznym zachwytem słowa młodych ludzi: ja pier....lę, ale wyje....na uliczka. No cóż, jak widać zachwycać też się można na różne sposoby
OdpowiedzUsuńUliczkę znam, przepiękna.Takie dialogi mogą przyćmić radość zwiedzania...
UsuńJa to w sumie chyba nie byłem nigdy w cyrku. I nie żałuję jakoś szczególnie.
OdpowiedzUsuńMi tam stres przechodzi po jakimś czasie w podróży, to chodzi raczej o to czy wszystko wziąłem, czy nie trzeba na miejscu nic kupować itp.
Pozdrawiam!
Dziś nawet słowo cyrk ma podwójne znaczenie...
Usuńzapominanie było problemem w czasach, gdy w sklepach bywały głównie puste półki, dziś problemem może być jedynie brak pieniędzy.
Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że po zachowaniu mężczyzny można można wyobrazić sobie, jaką miał matkę. Może właśnie tacy ordynarni mężczyźni mieli słaby kontakt z matką,bo ta była w domu traktowana jak śmieć, a wzór czerpią z relacji wzajemnych rodziców... To trochę takie domowe zabawy w psychologa, ale myślę, że zasada jest taka, że na jakimś etapie życia takim ludziom zabrakło miłości.
OdpowiedzUsuńMoże być tak, jak piszesz, a może być na odwrót, ale na pewno nie ma to nic wspólnego z miłością, bo jak można kogoś kochać i nim poniewierać?
UsuńTeż nie powiem, że takie zachowania mają coś wspólnego z miłością. Miałam na myśli, że w domu rodzinnym takiego gbura mogło miłości nie być.
UsuńCzyli to samo miałyśmy na myśli :-)
UsuńOd kilku lat dorywczo w osobie kelnerki obsługuję ludzi wszelkiej maści i pokroju od światowych i medialnych po ludzi biznesu na tych tzw normalnych kończąc. Jestem też na weselach, rodzinnych imprezach i niestety 18 stkach.. Twoje przykłady choć niesmaczne, grubiańskie i bez szacunku dla drugiej osoby czy osób to tak naprawdę nic, względem tego co przyszło mi słuchać a co najgorsze być świadkiem tego co dzieje się gdy ludzie napiją się, albo gdy gasną światła kamer i impreza się zamyka dla ludzie z zewnątrz... Nawet czasami mam ochotę napisać o tym, co dzieje się z człowiekiem, kiedy przekracza drzwi niedostępne dla przeciętnego człowieka, albo co alkohol lub sam fakt, że "jestem na weselu" pcha ludzi do takich a nie innych zachowań i słów... Dużo się tego nazbierało. Dlatego kiedy słyszę podobne zachowania i sytuacje jak Ty opisywałaś, wyłączam się z tego co dzieje się obok mnie, albo podgłaszam muzykę, bo nie chcę słuchać już takich rzeczy. Pragnę słyszeć i odnaleźć coś, co pozwoli mi uwierzyć, że są jeszcze normalni ludzi, bez przekleństw, bez wulgaryzmów czy aroganckich i umniejszających innym zachowań...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę przyjemnych obserwacji i miłych dla ucha słów :)
No to nie zazdroszczę, staram się także unikać takich ludzi i sytuacji, ale nie można żyć pod kloszem i ciągle się na to natykam, ale mam chociaż wybór jeśli chodzi o książki i filmy.
UsuńA ja życzę kulturalnych klientów :-)
Powiem tak... szczerze do bólu... nic nie usprawiedliwia takiej mowy (w kawiarence to niedopuszczalne). Możemy sobie bajać o wychowaniu (raczej o jego braku), o czasach, że się zmieniły, o modzie i o zakłóconym poziomie inteligencji, a tak naprawdę ci ludzie nie słyszą tego, co mówią, ale też nieświadomie zapewne nawiązują w swym słownictwie do tego, co pojawia się w jakże często we współczesnej literaturze... niebawem cośo tym skrobnę, a teraz pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW literaturze i w filmach unikam jak ognia, pewnie to taki zabieg artystyczny, ale wolę inne zabiegi...
Usuń... jeśli zabieg artystyczny, to nawet jest na to moja zgoda, ale musi to być uzasadnione konkretną sytuacją, kontekstem, itp., tymczasem spostrzegam, że ta "nowomowa" tworzona jest ku podniesieniu atrakcyjności "dzieła"...
UsuńTeż to zauważam, zwłaszcza na filmach, do tego niezwykle brutalne sceny, erotyka na pograniczu pornografii itd.
UsuńJestem z innego pokolenia, wolę inne filmy, inne książki.
Mam za oknem budowę, więc codziennie jakieś łacińskie kwiatki słyszę. Dzisiaj, jako że mam dzień wolny, mogłam od samiusieńkiego rana słuchać rzeczy, których nie napiszę, bo musiałabym kilkaset kropek postawić :)
OdpowiedzUsuńAch ci budowlańcy!
Gdy u nas blok ocieplali to też kwieciście było :-) w dodatku krzyczeli tak, że nie dało się udawać, że nie słyszę...
Usuń