Lubię podpatrywać, lubię podsłuchiwać, to już wiecie. Dziś przynoszę kilka anegdot zasłyszanych osobiście i opowiedzianych w towarzystwie, chociaż niektóre , jak tak pomyśleć, to raczej czarny humor jest….
Scenka pierwsza - ławeczka jak Wilkowyjach, siedzą panowie i prowadzą filozoficzne dysputy. Jeden z nich chodzi wokół ławki, co denerwuje siedzących. Zapytany czemu tak chodzi, odpowiada, że zapaliłby, więc ktoś częstuje papierosem.
- Ognia byście dali, zapałek nie wziąłem.
- ognia to w 39-ym dawali … a teraz to jedynie mogę ci przypalić...
Scenka druga – dziewczynki przy huśtawce prześcigają się , która babcia starsza
- moja jest młoda, bo chodzi dżinsach
- moja też w dżinsach, ale ma zmarszczki
- a moja to mogłaby w horrorach występować, bo tata powiedział, że z babci twarzą, to tylko dzieci straszyć…
Scenka trzecia – przed wejściem do znanego marketu moją znajomą zatrzymuje pan, mocno ogorzały, ale raczej nie od słońca i prosi:
- szefowo, złotóweczkę na kielicha by się zdało..
- mogę panu chlebek kupić – odpowiada znajoma
- kierowniczko, zagrychę to mam, a suszy okropnie…
Scenka czwarta – w parku płacze dziecko użądlone przez osę, na szczęście nic groźnego, ale zawodzi strasznie. Gdy mama pyta, czemu aż tak krzyczy, malec odpowiada:
- bo to niesprawiedliwe, mogła ugryźć tatę, tata jest większy!
Scenka piąta – w poczekalni szpitalnej siedzi znajoma w oczekiwaniu na prześwietlenie nogi, bo miała wypadek w pracy. Jakiś pan jęczy strasznie, innemu krew kapie z dłoni na podłogę. Sąsiadka rannego idzie do łazienki po papierowy ręcznik i owija nim dłoń mężczyzny, bo żadnej z pielęgniarek ten widok nie przeraża. Gdy jęki pana z bólem brzucha nasilaja się, wypada z gabinetu lekarz z komunikatem:
- proszę ciszej, nie jest pan sam, witajcie państwo w państwowej służbie zdrowie, tu każdy swoje 6 godzin musi odczekać…
Ostatnia anegdota wiąże się z oglądaniem telewizji. Trafiłam kiedyś na film Winnetou, który dawno temu rozśmieszył mnie dialogami w wersji niemieckiej, gdy usłyszałam z ust kowboja hände hoch. Ale tym razem telewizja silesia puściła ten sam film w gwarze śląskiej i usłyszałam takie perełki:
- blade pyski
- indianery
- sztajger tego obozu
- pogodomy w cztery ślipia…
Nie obejrzałam do końca, bo po jakimś czasie przestałam wiele rozumieć, a łzy lały się ze śmiechu.
Weszłam do Ciebie w związku ze swoim postem, a tu proszę, takie zgrywy. Mnie też brzuch rozbolał, ale ze śmiechu. Jak mam teraz obiektywnie zająć się swoim postem? Chyba będę musiała odczekać te rzeczone 6 godzin, choć to nie służba zdrowia tylko Twój blog. Cudowna jesteś w tym podpatrywaniu. Jak Ty to zapamiętujesz. Pełen "szacun"(jak mawia mój syn). Uściski.
OdpowiedzUsuńIwonko, to już zboczenie blogowe, nawet mąż się ze mnie śmieje i czasem mówi - zrób zdjęcie, będzie dobre na blog...
UsuńCzasami trzeba się pośmiać i w ten sposób dotlenić :-)
To ostatnie o Winnetou było naprawdę śmieszne :-)))
OdpowiedzUsuńPozostałe to tak rożnie jak napisałaś samo.
Czasami dowcipy to samo życie niestety...:-)
Już na początku rozbroiły mnie te BLADE PYSKI...
UsuńScenka druga wymiata , bardzo śmieszne te anegnotki, super można się uśmiechnąć :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, śmiech to zdrowie:-)
UsuńScenka trzecia przypomniała mi, jak pewnego razu pijak usiłował wcisnąć mi pieniądze, żebym mu kupiła napitek, bo w sklepie nie chciano go obsłużyć. Postarałam się wyjaśnić mu, że ma dość na dzisiaj i niczego mu nie będę kupować, wobec czego rozdarł się na pół osiedla: "A DO DUPY Z TAKĄ BABĄ!". Poczułam się napiętnowana, zwłaszcza, że oczy wszystkich zwróciły się na mnie :))
OdpowiedzUsuńNo to współczuję, co niektórzy pewnie się zastanawiali, coś Ty mu zrobiła...
UsuńW sumie to mnie to rozśmieszyło. No i wszystko mamy jasne, jestem baba do dupy :))
UsuńJeśli baba do dupy, to chłop do czego?
UsuńCholera go wie. Na pewno do butelki skory...
UsuńNajbardziej lubię takie dowcipy z życia, sytuacyjne. Ten dowcip już przytaczałęm, jest dość makabryczny, więc go nie polecam przy jedzeniu.
OdpowiedzUsuńMój dziadek w latach 50-tych ub.w. jako szef Straży Zakładowej miał taki zwyczaj, że przynosił do pracy spory kawał kiełbasy i - mając znajomości u szefowej kuchni - wrzucał kiełbasę do zupy, aby się podgrzała. Dziadek był abstynentem i z tego powodu koledzy robili mu psikusy w pracy, więc przyszedł kiedyś taki dzień, że dziadkowi podmieniono kiełbasę na identycznie wyglądające g... Nie przewidziano tylko jednego, że dziadek flirtując z szefową wrzuci "kiełbasę" do gotującej się grochówki. Gdy wszyscy prawie już zjedli "przepyszną" grochówkę, dziadek nadal szukał swojej kiełbasy w garnku. Wreszcie wkurzony wszedł z talerzem grochówki na jadalnię i spytał się kto mu wyjął kiełbasę z garnka? Odpowiedzią były zbiorowe i gwałtowne wymioty.
Super, dzięki za anegdotę, okazało się, kto komu dowcip zrobił...
Usuń:)))) Bezwzględnie muszę odszukać tę śląską wersję!!
OdpowiedzUsuńPolecam, uśmiejesz się na pewno:-)
UsuńMam dzisiaj pół dnia wolnego i fajnie się zaczął od przeczytanych u Ciebie anegdotek;) Scenki fajne jak na czarny humor i ta babcia z koksem!
OdpowiedzUsuńA śląska gwara jest najlepsza;)
Babcię z koksem postanowiłam dołączyć, bo już kiedyś to widziałam i ciągle mnie śmieszy...
UsuńPonieważ od czasu operacji mego ślubnego jeżdżę wszędzie razem z nim, więc sporo czasu spędzam pod gabinetami lekarzy różnorakich specjalności.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia siedzę spokojnie, dumam o niebieskich
migdałach, a tymczasem usiadł obok mnie bardzo stareńki pacjent. Wpierw opowiedział mi ze szczegółami swoje dolegliwości związane z przerostem prostaty a następnie zapytał się bardzo uprzejmie, czy i mnie dokucza prostata. Tłumiąc śmiech poinformowałam go, że jestem kobietą i mnie te dolegliwości nie dotyczą. Staruszek popatrzył na mnie ze zdumieniem i jęknął: oj, to ma pani szczęście.
Oj, kiedyś w przychodni taki pacjent opowiedział mi w szczegółach o swoich operacjach, nawet o trepanacji czaszki, wchodziłam do gabinetu bardziej chora...
UsuńZapomniałam Ci powiedzieć i tym filmie :) Faktycznie widziałam że na Silesii Winnetou po śląsku jest. Teraz to już może nie jest taką atrakcją, jak w czasach kiedy gwara była tępiona. To każda piosenka, każdy wierszyk był na wagę złota. Niewolnica Isaura też kiedyś emitowana w gwarze ;)
OdpowiedzUsuńNiewolnica Isaura po śląsku? Toż to rewelacja!
UsuńAutentyk:
OdpowiedzUsuńKiedyś z moim sławetnym kolegą Jasiem, w większy gronie dyskutowaliśmy o seksie i ktoś palnął, że najlepiej kochać się w wannie. Mój kolega natychmiast zaprotestował:
- Daj ty mi święty spokój! Moja żona omal mnie nie utopiła w momencie szczytowania...
...czyli ze szczytu prosto na dno! Znam takich kochanków, co to łazienkę zdemolowali....
UsuńPiąta anegdota to dwa w jednym, jest śmieszna i nieśmieszna...
OdpowiedzUsuńJest śmieszna, gdy ktoś opowiada, ale nieśmieszny jest obraz naszej służby zdrowia...
UsuńDruga anegdotka - dzieci powtórzą wszystko, czy trzeba, czy nie :) Czwarta scenka jeszcze lepsza :D Przypomniało mi się, gdy mój brat miał około 3 lat. Była zima, sporo śniegu, mama wybrała się z nim do sklepu. Wiadomo, jak jest w sklepie przy takiej pogodzie - na wejściu robi się błotko. Mój brat tak zerknął na błoto, popatrzył na przechodzącą obok ekspedientkę i krzyknął "Dlaczego nikt tu nie sprząta?!". Mama była w szoku i bardzo szybko opuściła sklep :)
OdpowiedzUsuńGwarę śląską uwielbiam, chociaż nie za bardzo chwilami ją rozumiem. Jakiś czas temu jechałam pociągiem, a na przeciwko mnie siedział sobie Ślązak - fajnie się go słuchało :D
To prawda, dzieci chyba najczęściej są bohaterami podobnych opowieści, moze dlatego, że są szczere do bólu lub naśladują dorosłych.
UsuńTa anegdotka-dowcip z szefem dobry ;) Haha!
OdpowiedzUsuńA co do gwary śląskiej - rozumiem doskonale. Też czasem jak widzę niektóre zwroty, to aż się same kąciki ust podnoszą.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Obejrzałam kawałek Niewolnicy Isaury po śląsku, normalnie odlot:-)
UsuńBardzo fajne anegdotki, uśmiałam się :D Dzięki wielkie Joasiu :)
OdpowiedzUsuńDobrze czasami się pośmiać :-)
UsuńNajlepsza scenka 4 z osą :D Dzieci są super! :D
OdpowiedzUsuńKiedyś w radiu były takie rozmowy z przedszkolakami, boki można było zrywać, gdy dzieciaki na dorosłe tematy dyskutowały...
UsuńŚwietne Asiu. Scenka 4 najlepsza. :) .
OdpowiedzUsuńTereniu, widzę że każdy ma swojego faworyta :-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTwoje życiowe anegdotki poprawiły mi humor. Wprawdzie dopiero wieczorem, ale każda pora jest dobra na uśmiech:)
Kiedyś synek znajomych podłapał znane przekleństwo. Rodzice wpadli na pomysł, żeby zastąpić je "gorszym-najgorszym-z-możliwych". Wybór padł na "słomiankę".
Dziecko zdrowo sobie "słomianką" szafowało, aż kiedyś w sklepie wpadło na piramidkę ułożoną z puszek i ją rozwaliło.
-O, k...a! - wrzasnęło.
Jak się później okazało - wcale nie tak spontanicznie, bowiem na połajanki odparło:
-A pomyśl, mamusiu, co by było, jakbym zawołał "Słomianka!".
Pozdrawiam:)
Kiedyś z mężem wymyśliliśmy, jakby to głupio brzmiało, gdyby niektórzy nadużywający słowa na k... zamiast tegoż mówili POMIDOR...
UsuńUbawiłam się setnie. Przypomniał mi się dowcip z życia wzięty, tzn. podsłuchany przez mojego męża w barze piwnym. Siedziała grupka panów, którzy chyba cały dzień już tam byli. Panowie rozwiązywali krzyżówkę. Mąż słyszy: ciało niebieskie. Cisza, jeden z panów pyta: ile liter? 6 - słyszy od wpisującego hasła. No to odpowiada: siniak. Pasuje - krzyknął ten wpisujący. zawsze nas to bawi, gdy wspominamy:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że pasuje, wypisz wymaluj, ciało niebieskie :-)
UsuńW komentarzach napisano bardzo dużo. Dorzucę od siebie link do popularnego ostatnio hitu Despacito w gwarze śląskiej (dla lepszego zrozumienia - z napisami) https://www.youtube.com/watch?v=wlgBXcYx1gI
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego odbioru i pozdrawiam ;)
Sprawdzę, Gabrysia podesłała mi Isaurę po śląsku, boki zrywa :-)
UsuńJak to miło poczytać, że dobry humor Ci dopisuje, Jotko. Anegdoty pierwszorzędnej jakości... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa szczęście dopisuje i oby jak najdłużej :-)
UsuńDobrze, że jesteś :-)
Bardzo zacne anegdoty. :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, po prostu czasem jak patrzę co napisałem jakiegoś tam dnia to sam się z siebie śmieję. :)
Pozdrawiam!
Dzięki, gdy czytam moje pierwsze wpisy też się śmieję...
UsuńZ życia wzięte, czyli z tekstów Małasa:
OdpowiedzUsuń- Tato, wiesz chyba że niedługo Boże Narodzenie i św MIkołaj prznosi prezenty...
- Przecież podobno już nie wierzysz w Św. Mikołaja.
- Ale wierzę w prezenty.
Dobre, to się nazywa sprytne podejście do życia, ale podobnie z dorosłymi, niby nie wierzymy, ale butów na stole nie kładziemy...
UsuńŚmiech to zdrowie😁😂 najlepsze są gafy życiowe😁😂 pozdrawiam Jotka i życzę samych roześmianych chwil
OdpowiedzUsuńgoodmorning73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Dzięki i wzajemnie :-)
UsuńNo prosze, a mnie ta śląska wersja - wytrzymalam kilka minut - wydała się żenująca. I nie powinno się takiego czegoś puszcząć.
OdpowiedzUsuńA podoba mi się dziecko od osy:)
No wiesz, disco polo też nie dla wszystkich, a puszczają...
UsuńNo niby wiem, ale ja to rozumiałam, niestety...
Usuńhaha, lubię takie anegdotki, poprawiają humor :D
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
Zawsze dobrze poprawić sobie humor na lepszy :-)
UsuńNajbardziej spodobała mi się anegdotka w szpitalu :)
OdpowiedzUsuńtaki śmiech przez łzy, niestety...
UsuńUwielbiam czarny humor, choć jest tak wielce niedoceniany przez ogół społeczny. U Ciebie i tak poszła wersja soft ;) Gdybyś była zainteresowana rzeczonym humorem (nie każdy jednak lubi) to polecam duński film "Jabłka Adama" jest to kwintesencja czarnego humoru :D
OdpowiedzUsuńDzięki, muszę sprawdzić :-) język duński jest już śmieszny
UsuńSuper anegdotki - nieźle się uśmiałam. Tego mi było trzeba:)
OdpowiedzUsuńTo miłego weekendu :-)
Usuń:) Czasem lubię sobie popatrzeć na moje wczesne wpisy, o czym były i tak dalej.
OdpowiedzUsuńNo ba, czarny a do tego ma białe ,,skarpetki" i ,,krawat". :)
Pozdrawiam!
Tak myślałam, po prostu Prezes...
UsuńDziękuję za dowcipne opowiastki. Rozweseliłaś mnie. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńTego, co się dzieje w polskiej służbie zdrowia to już nawet nie chce mi się komentować... Dwójka najlepsza! ;D Czwarta scenka taka urzekająca trochę. Dzieci to w ogóle są zabawne czasami niesamowicie, a potem wyrastają na dorosłych... Gwara śląska jest genialna. Ostatnio słuchałam coveru ,,Despacito" właśnie po śląsku i też się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam tę wersję, nawet siostry zakonne na pielgrzymce śpiewały swoją, religijną, przebój zrobił furorę:-)
UsuńTo najbardziej radosna notatka blogowa, jaką dziś przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńu nas bardzo pochmurnie, kapryśna pogoda i nastrój, więc trzeba czasem poratować się humorem z anegdot...
UsuńPośmiać się można :))) Ale to samo życie przecież ! Trochę to przykre, bo takich panów jak ten, co na zagrychę miał, tylko go suszyło okropnie to praktycznie wszędzie można spotkać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, anegdoty o służbie zdrowia to też samo życie i pacjentów raczej nie śmieszą...
UsuńJakże sie uśmiałem. Jakże mocno i radośnie potargało moją duszę aż sie wpisać muszę.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkoro duszę potargało, to warto było...
UsuńPośmiałam się... ale to faktycznie samo życie;)
OdpowiedzUsuńPo śląsku oglądałam kiedyś jeden odcinek "Niewolnicy Isaury", też się pośmiałam;)
pozdrawiam serdecznie!
Ja obejrzałam kawałek, bo koleżanka mi podesłała link, najbardziej śmieszyło zestawienie strojów z epoki z gwarą śląską właśnie...
UsuńAle kot Prezes nazywa się też Królik, bo z tego co pamiętam jak mały był wyglądał jak królik. :) A ciekawostką jest to, że został odnaleziony jako kociak przez psy mojej Mamy Chrzestnej, obroniły go, a potem akceptowały. Obydwa psy raczej myśliwskie, co tym bardziej zaskakuje.
OdpowiedzUsuńTo u mnie jak latem znad Wisły wracają ludzie z imprez to czasem pół nocy rozmawiają, krzyczą, dalej piją itp. itd. I to wszystko w parku. Ot taka plaga chyba.
Remonty z tego co widzę i czytam niemal wszędzie są. Dziwne to nieco, jednak nic się nie zrobi z tym już raczej.
Pozdrawiam!
To prawda, zimą ciszej bywa, bo ludzie w domach imprezują lub wcale.A z tym kotem, to faktycznie dziwna sprawa...a może to drugie wcielenie kogoś z waszej rodziny, psy wyczuły i obroniły?
UsuńDziewczynka rozśmieszyła mnie, bo rzeczywiście tata ma krwi więcej, a koks zupełnie rozłożył. Doskonałe
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Cieszę się, fajnie komuś poprawić humor:-)
UsuńRzeczywiście to bardziej czarny humor, no może z wyjątkiem ostatniej scenki ;)
OdpowiedzUsuńTakie życie :-)
UsuńAsiu, dziękuję za taką dawkę humoru z rana;) Niektóre takie realistyczne, prawie tuż obok:))) I te obrazki...super!
OdpowiedzUsuńMoniko, cieszę się, bo uśmiech z rana nie zaszkodzi:-)
Usuń