Chcę dziś odejść od pisania na poważnie, więc zebrałam okruchy dnia codziennego.
Zaczynam dowcipem, który mnie wczoraj oczarował.
Idzie facet ulicą i prowadzi pingwina. Znajomy pyta:
- A co ty tak chodzisz z tym pingwinem?
- No widzisz, przyplątał się i nie wiem co z nim zrobić.
- Zaprowadź go do ZOO
Po kilku godzinach spotykają się znowu na ulicy.
- I co, byliście w ZOO?
- Byliśmy, teraz idziemy do kina...
Teraz z kolei doniesienia z mojej kuchni, bo coś tam oprócz obiadów czasami robię, na przykład rogaliki z dżemem, posypane skórka pomarańczową...
...lub warzywna jednogarnkówka jako alternatywa dla świątecznych mięs, szynek i innych ciężkich potraw
I wreszcie prawdziwe arcydzieło mego męża, według receptury od syna - nalewka cytrynowa na miodzie... Robi sie łatwo z dostępnych wszędzie składników, a jaka frajda! Jak mawiał mój dziadek - nie przyodziewa, a grzeje porządnie, zwłaszcza w mroźny dzień po długim spacerze.
Nie jest tajemnicą, że uwielbiam wszelkie dania makaronowe, ale gdy makaron jest dodatkiem do dania, a ugotuje mi się za dużo, to tak długo chodzę wokół tej resztki, aż wyjem do ostatniej rurki czy muszelki... czy ktoś podziela może taki grzech?
Wystarczyło kilka stopni mrozu, a na ulicach pustki kompletne. Wracając z pracy mijam zawsze ludzi zabieganych w swoich sprawach, a w weekend i w poniedziałek puste ulice, tylko właściciele psów i sznury samochodów, a co będzie gdy wróci zima i termometr pokaże -25 stopni?
Na koniec wcale nie tak lekko będzie. Przesadzałam w sobotę rano rośliny doniczkowe, robię tak co roku w styczniu lub lutym.Jedną z roślinek, szeflerę obciętą przy czubku, bo była za wysoka, zostawiłam jeszcze w w naczyniu z wodą, by lepiej się ukorzeniła. Naczynie wyniosłam na korytarz i wyobraźcie sobie, że została skradziona, prawdopodobnie przez gości sąsiadów z 4 piętra. Słyszałam jak idą na górę, tak głośne było towarzystwo, a w niedzielę rano już roślinki nie było...
Nie pierwszy to raz zresztą, kiedyś zginęła mi roślinka z doniczką.
Za rękę nikogo nie złapałam, więc i z pretensjami nie ma do kogo iść.
Ale smutne to, a wystarczyło zapytać, podzieliłabym się :-(
Aneks na prośbę czytelniczek czyli przepis na nalewkę:
2 kg cytryn, może też być 1 pomarańcza lub dwie mandarynki
szklanka miodu
cukier do smaku
1 l spirytusu
Cytryny wyszorować i ze skórą pokroić w cząstki, miód rozgrzać by był płynny, dodać do cytryn, zalać spirytusem.
Dolać wodę mineralną by obniżyć moc spirytusu, ile kto woli, np.0,7 - 1 l
Przykryć szczelnie folią spożywczą.
Po 24 godzinach co najmniej wycisnąć sok z cytryn np. praską do ziemniaków.
Zlać do butelek przez sito.
Wychodzi ok.2,4-2,5 litra nalewki.
kradzione roślinki podobno rosną lepiej od tych darowanych.
OdpowiedzUsuńnie żałuj - niech rosną
Ale powinno się uszczknąć kawałek, a nie zabierać całą, to zwyczajne lenistwo, cała frajda wyhodować od sadzonki...
UsuńDo nalewki na miodzie warto dodać imbiru, a w zasadzie zrobić imbirówkę z miodem i cytryną. To dopiero rozgrzewa - a sam to sama poezja
OdpowiedzUsuńWarto spróbować, następnym razem wezmę pod uwagę, dzięki:-)
Usuń"Nie przyodziewa, a grzeje". Przezacna maksyma, którą pozwolę sobie zaadoptować do wiadomych celów:) PS. Wyżerałem, ale wyłącznie domowy makaron mojej mamy. Tego sklepowego nie wyżeram, bo wysycha po sekundzie:)
OdpowiedzUsuńJak się kupi dobry, to nie wysycha od razu:-)
Usuńnalewka cytrynowa, kiedy za oknem -8C i prószy, jest jak strzał w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńPrawda? Cymes!
UsuńDowcip cudny, uwielbiam takie. Makaron - znam taką jedną;). Makaron, kartofle, kotlety mielone, pieczone mięso- znacznie lepiej mi "idą" na zimno niż na gorąco. Mąż wciąż patrzy na mnie jak na wariatkę. Starszy wnuczek- zaczyna jeść gdy już wszystko na talerzu jest...zimne.Składamy to na karb jedzenia w żłobku i przedszkolu, ale może to geny, bo ja się nie hodowałam w żłobku ani w przedszkolu.
OdpowiedzUsuńA może wrzucisz na blog przepis na nalewkę?
Powieś na drzwiach wejściowych od wewnątrz prośbę o zwrot roślinki, którą wystawiłaś dla jej zdrowia a nie po to, by się jej pozbyć. Może ktoś po cichu ją z powrotem postawi?
Roślinki raczej nie odzyskam, ale przepis na nalewkę zaraz zamieszczę:-)
UsuńNie żałuj szeflery! Ta roślina do niczego się nie nadaje. Ani na surówkę, ani do nalewki...
OdpowiedzUsuńFakt, ale wkurzyłam się!
UsuńJuż ktoś wcześniej coś tam o przepisie na nalewkę......napisał.Ja może też skorzystałabym....szczególnie ,że liczę jeszcze na zimową pogodę .Dzisiaj jedynie znów (wczoraj nie było) odezwał się ten nasz słynny wiaterek.A co do kwiatków.Rzeczywiście nie pozwalają mi dziękować gdy dostanę jakiś naszczepek ,bo się nie przyjmie,albo gwarantowany sukces gdy sam go "ukradnę".Trochę mnie to śmieszy ,ale co tam...Rogaliki wyglądają smakowicie ,Asiu czy to kruche? Ciekawy pomysł ze skórką pomarańczową.Zawsze posypuję grubym cukrem-rafinadą.
OdpowiedzUsuńRogaliki są krucho drożdżowe, bardzo proste, a przepis na nalewkę zaraz będzie wyżej.
UsuńMiło o takiej prozie życia przeczytać. Normalność jest uzdrawiająca. Przynajmniej dla mnie. Niech Ci tak będzie jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńTakie smaczki dodają normalności temu całemu zabieganiu w codzienności.
UsuńJa zawsze robię nalewki z aronii.
OdpowiedzUsuńNa święta w korytarzu na skrzynce na listy postawiłam malutką choinkę,dla ozdoby.Po dwóch dniach już jej nie było.
Ta się udała, więc może zrobimy też inne:-)
UsuńMój syn robił już z różnych składników.
Fajny dowcip. Cytrynówka MNIAM!Musi być na dobrym spirytusie:)Szkoda, że niektórzy ludzie mają lepkie łapy. Świat bez nich pewnie byłby piękniejszy.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy się z tego wyspowiadali?
UsuńAsiu, a może gdy tak wystawiasz roślinki na zewnątrz, to ktoś sobie myśli, że chcesz się jej pozbyć, a nie chcesz wyrzucać, to wystawiasz żeby można było sobie wziąć ;)
OdpowiedzUsuńMakaron wyjadać uwielbia mój mąż, zwłaszcza palcami z durszlaka lub prosto z talerza, tak mu najbardziej smakuje, ja też lubię makaron, ale raczej w formie dodatku, czasem podpiekam go na patelni na masełku lub smaluszku ze skwarkami, pychotka ;)
Pozdrawiam ciepło
Z sąsiadką z piętra dbamy o rośliny, mamy nawet kwietniki na korytarzu, więc pomyłka nie wchodzi w grę...
UsuńA chyba, że tak, to faktycznie bardzo brzydko ze strony innych, że połakomili się na coś co nie było ich. Teraz ostatnio ludzie wystawiają różne rzeczy na zewnątrz, gdy nie są im potrzebne, a komuś mogłyby się jeszcze przydać, stąd moje przypuszczenia.
UsuńTo jest przykre jacy ludzie są podli. Ja bym czegoś takiego nigdy nikomu nie zrobiła, ale niestety nie każdy taki jest :)
OdpowiedzUsuńWszystkich nie zmienimy, niestety...
UsuńA wielka szkoda
UsuńAsiu dowcip świetny:) dzięki za uśmiech. Rogaliki to zjadłabym, czy mogę się poczęstować? Tym daniem jednogarnkowych też, a na deser naleweczeka...super. To już beszczelność ukraść komuś rośInkę, to przez zasadę...kradziona lepiej rośnie.. tak u nas mówili starzy ludzie i jeden drugiemu podszczypywał roślinkę, aż strach był wpuszczać sąsiadkę, która lubiła kwiatki, uściski.
OdpowiedzUsuńCzęstuj się do woli:-)
UsuńPodkradanie szczepek znam, ale żeby razem z doniczką?
No to faktycznie mają co kraść.. Worek śmieci trzeba wystawić to może przy okazji wezmą także! Warto spróbować. :)
OdpowiedzUsuńWiadro na sieci mi kiedyś ukradli!
UsuńKiedyś spóźniłem się na umówiony serwis RTV. Zleceniodawczyni uprzedzała, że musi wcześniej wyjść, ale zostawi mi klucze. Wysiadłem z samochodu, ściągnąłem z siebie taką fajną kurtkę (składaną w plecak) i przewiesiłem ją przez stojący obok trzepak. Gdy rozmawiałem przez komórkę nagle moja kurtka zaczęła się zsuwać z trzepaka. Odwróciłem się i zobaczyłem ... kloszarda, który już miał ją na grzbiecie. Zakląłem, ale zaraz potem zacząłem się śmiać, bo trzepak stał obok śmietnika na którym widniał napis: "Nie wyrzucaj. Tu można zostawić ubranie." ... :-D
OdpowiedzUsuńNo tak, czyli powiesiłeś w złym miejscu w końcu:-)
UsuńSzkoda roślinki, bardzo nieładnie ten ktoś postąpił (cisną mi sie mocniejsze słowa na usta, ale nie wypada...).
OdpowiedzUsuńRogaliki wyglądają przepysznie :)
Maksyma Twojego Dziadka - nie przyodziewa, a grzeje - jest świetna.
Co do makaronu, to lubię zwłaszcza ten tzw. krótki (muszelki, kokardki, rurki, świderki, itp.) i mogę go jeść w bardzo dużych ilościach, a jeśli zostanie, to też podjadam.
O, kokardki są super! fajnie, że nie tylko ja tak mam!
UsuńRogaliki że skórką z pomarańczy wyglądają apetycznie. Bardzo lubię szybkie,jednogarnkowe dania,a także nie gardzę nalewkami,zwłaszcza podczas zimowych wieczorów :)
OdpowiedzUsuńOch,te "lepkie łapki ",szkoda roślinki
Pozdrawiam:)
Dania jednogarnkowe mają tyle smaków i szybko się robi, w zasadzie z niczego...
UsuńOj rogaliki mniammmm aż zgłodniałam czytając o tych wszyskich smakołykach ;)
OdpowiedzUsuńW takich wypadkach mam pod ręką bułkę z dżemem:-)
UsuńW niektórych krajach panuje zwyczaj, że jak rozsadzisz roślinę, wystawiasz jedną na korytarz i to oznacza, że można ją sobie wziąć.
OdpowiedzUsuńTego nie znałam, to może jakiś obcokrajowiec ją zabrał?
Usuń:):):)
UsuńJadłbym i pił wszystko z Twoich propozycji. :) Co do makaronu też jestem wielkim fanem.
OdpowiedzUsuńWtedy najlepiej posłuchać tak ze sto razy daną piosenkę, aż się odczepi.
Ja bym powiedział, że dali plamy na całego z tym brakiem głosowania. Wstyd. Przynajmniej ja będę więcej wiedział od nich o pracy Sejmu.
Pozdrawiam!
Czasami gdy melodia się wkręci to nie ma zmiłuj...
UsuńPosłowie biorą kasę za to, co wyraźnie lekceważą.
Pani historia przypomniała mi podobne zdarzenie. Na naszym korytarzu w bloku sporo się dzieje, dlatego powiesiliśmy obraz, wisiał z powodzeniem parę lat, aż pewnego dni zniknął...
OdpowiedzUsuńCzyli znalazł się amator, moja sąsiadka też powiesiła obraz, ale nadal wisi...
UsuńMakaron tylko w wydaniu muszli dużych do zapiekania z farszem - pycha. A nalewki w taką pogodę - dobry pomysł. Tak samo jak rogaliki.
OdpowiedzUsuńNadziewane robię rzadko, bo mi pękają,a rogaliki lubi mój syn:-)
UsuńMoże oni pomyśleli ,że skoro stoi na korytarzu to jest do oddania. U nas tak się robi, jak coś wystawia , to znaczy że można brać , serio :-)
OdpowiedzUsuńDobry dowcip z pingwinem ;-))
U nas na korytarzu cała oranżeria, bo sąsiad nawet kwietniki zawiesił, więc to nie była wystawka...
UsuńSkusiłaś mnie tą nalewką, bo choć nie piję, to chętnie robię. Co do rogalików, to chętnie bym się poczęstowała :)
OdpowiedzUsuńJak można nie pić, nie jeść czegoś a robić? Ale co ja pytam, sama czasem tak robię;-)
UsuńMAkaron jest ostatnią rzeczą, jaką wybiorę do jedzenia, chyba że taki świezy w Włoszech, albo ichni taki w Indonezji - ale też rzadko. Innego prawie nie ruszam - to znaczy jak muszę, to zjem, ale nie wybiorę, gdy mam taką możliwość. No ewentualnie jako lasagne. nalewka ok, tylko po co rozcieńczać spirytus zamiast od razu zalać wódką?
OdpowiedzUsuńCytrynówka robiona na wódce ma zupełnie inny smak. Akurat wczoraj zostałam wręcz zmuszona do spróbowania takiej. I jak nie lubię cytrynówki na spirytusie, to ta na wódce była jeszcze gorsza. Smakowała jakby była zrobiona nie z cytryn tylko tego koncentratu cytrynowego i to jakiegoś gorszej jakości.
UsuńTo prawda, musi byc spirytus, inna jakość po prostu.
UsuńMakaron też wolę świeży, ale leniwa jestem , więc nie robię, zadowalam sie gorsza wersją:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJedzonko wygląda smakowicie, a przepis na nalewkę brzmi bardzo obiecująco, więc może skuszę się i uwarzę:)
Najbardziej lubię makaron w sałatkach, ale dziś nie mam siły na nic. Niedawno wróciłam do domu i tak chce mi się spać, że nawet nie jestem głodna:)
Pozdrawiam:)
W sałatkach też stosuję często, ale sam jak najbardziej, nawet suchy...
UsuńZe zmęczenia nie mamy siły gryźć, co najwyżej coś w płynie.
Cytrynówka to absolutnie ulubiony trunek wśród chicagowskiej Polonii, nie wiem czym to idzie, ale ludzie tu ją uwielbiają. Ja nienawidzę, więc fenomenu nie rozumiem :P
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dojadanie, to jak mam tak z ziemniakami, najlepiej w mundurkach, no nie popuszczę :P
W mundurkach sa super, najczęściej jemy z twarożkiem lub śledziem i masełko do tego!
UsuńAsiu, cudny post akurat na nijaką środę. Dowcip fajny, pośmiałam się z rana. Danie jednogarnkowe i pożywne bardzo by się przydało dziś mojej rodzince. Rogaliki bardzo rzadko ale czasem zdarza mi się zrobić. No i ta cytrynówka. Zazwyczaj pijam takową u przyjaciół, ale w ubiegłym roku nie zrobili. Czyżbym mogła wykonać taką sama? Jak przeczytałam w komentarzach koniecznie musi być spirytus. A już miałam nadzieję że da się obskoczyć wódecznością, która by się w domu znalazła. Jeśli zrobię cytrynowkę oczywiście dam znać jaka wyszła. Dziękuję za inspiracje i pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńPrzepis dziecinnie prosty, więc śmiało polecam :-)
UsuńJa też tak mam, makaron wjem do ostatka:) Cytrynówke robiłam w zeszłym roku, jest super:) U nas tez pustki, tylko ja z psami włoczę się.
OdpowiedzUsuńDzisiaj włóczęga uporczywa i szkodliwa dla butów, wszystko się roztapia i posypują solą!
UsuńNie zapisał się mój komentarz. Pisałam, że założenie konta na FB jest dziecinnie proste, nie musisz dawać zdjęcia ani prawdziwego adresu. Byle jaki mail. A jeśli się zachowuje umiar, to można z FB wyciągnąć dużo ciekawych i pożytecznych rzeczy.
OdpowiedzUsuńJak już założysz, to zaproś mnie do znajomych. :))
Na blogspocie ostatnio niemiłe niespodzianki, mam nadzieję, że tutaj blogów nie zlikwidują...
UsuńNa razie zwlekam z założeniem, bo i tak nie nadążam z działalnością online, także zawodową...
Pół biedy, gdy melodia jest przyjemna. A jak się przyczepi coś z disco-polo na przykład. To dopiero problem.
OdpowiedzUsuńW moim obecnym telefonie jest tyle nowych dla mnie funkcji, że chyba jeszcze sporo może mnie zaskoczyć.
Pozdrawiam!
Ja nie wykorzystuję nawet połowy funkcji, albo i mniej, nie mam potrzeby, na razie...
UsuńCytrynówkę piłam i smakowała, a makaron z sosem pomidorowym, bazylią i oregano mogę jadać codziennie, ale domownicy protestują, to mięsożercy.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Przejęłam od koleżanki powiedzenie, że gdy zbyt długo nie jem makaronu, to spada mi jego poziom we krwi i muszę uzupełnić:-)
UsuńUwielbiam wszystko, co cytrynowe, a nalewki podwójnie.
OdpowiedzUsuńTylko... Na razie sobie nie zrobię.
Jeszcze nie.
Cytryna dodaje wielu potrawom i napojom smaczku.
UsuńNa razie ciesze się, że się odzywasz:-)
Świat jest tak skonstruowany (niestety), że nawet kiedy komuś niebo spada na głowę, musi żyć dalej.
UsuńJa uwielbiam zapiekanki makaronowe i za każdym razem dodaje inne warzywa i są pyszne :)
OdpowiedzUsuńAle cudownie wygląją te rogaliki.
Najlepsze danie jak dotąd, które jadłam, to tagliatelle z kurkami w sosie truflowym...niebo w gębie!
UsuńZapachniały mi te rogaliczki i danie też niczego sobie, o nalewce nie wspomnę;) Ale żeby tak całą roślinę z doniczką?!
OdpowiedzUsuńNo całą, ja hoduję, a złodziej zabiera...
UsuńHa ha ha !!! Dowcip z pingwinem zabieram jutro do pracy na rozchmurzenie :)) ... i zachciało mi się tej nalewki cytrynowej. Chyba muszę... Buziaki :))
OdpowiedzUsuńDobrze zacząć dzień z humorem:-)
UsuńDowcip superowy.
OdpowiedzUsuńPodobno roślinki kradzione lepiej rosną.
Taka nalewkę mój zrobił na święta. Potwierdzam Asiu wyśmienita.
Już stoi następna.
Podobno, niechby zabrali kawałek, ale całą?
UsuńZima sprzyja nalewkom i słodyczom:-)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNalewkę cytrynową piłam u swojej koleżanki blogowej i smakowała mi. Nigdy jednak nie zalewałam. ;) :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ja piłam kiedyś u znajomych pigwową, też dobra była.
UsuńDowcip z pingwinem super:):):):
OdpowiedzUsuńA nalewkę ciasteczka owszem..ale najlepiej jakby mi ktoś podał bo ostatnio mam lenia na gotowanie,pichcenie i tam takie:):):
Pozdrawiam z Kołobrzegu a wpadłam tu sobie:):)
Lenia na gotowanie mam często:-)
UsuńMiłego pobytu nad morzem:-)
O rany, a skąd ja Ci tu litr spirytusu wezmę? Muszę czekać do następnej zimy.
OdpowiedzUsuńNo tak, w niektórych krajach nie ma pewnych składników na polskie przysmaki...
UsuńDowcip świetny, jak Ty to zapamiętujesz? Rozmarzyłam się, zajadać rogaliki popijając naleweczkę. Szkoda, że jestem za leniwa by upiec rogaliki i zrobić nalewkę. Pozostaje mi tylko oblizywanie się. Całusy.
OdpowiedzUsuńTen akurat dowcip na świeżo zapamiętałam, bo był w ostatnim Świerszczyku :-)
UsuńWpadam na rogaliki i nalewkę cytrynową :) Szykuj się ;)
OdpowiedzUsuńNalewka jeszcze jest, gorzej z rogalikami, ale szybko się robi:-)
UsuńRogaliki lubię...jeść . Z pieczeniem różnie bywa. Nalewek w domu mam dostatek nie tylko cytronową, bo to takie moje hobby - sama robię z wszystkich możliwych owoców sezonowych
OdpowiedzUsuńMój syn tak się rozsmakował, że też robił różne, my dopiero zaczęliśmy...
UsuńNajlepiej jest korzystać z przydatnych dla nas funkcji w sprzęcie elektronicznym.
OdpowiedzUsuńStokrotkę znam. :)
Też chyba wybiorę się do kina, strasznie dawno nie byłem.
Pozdrawiam!
Czasami trzeba się odstresować, w kinie, na koncercie...
UsuńDziękuję za przepis :-)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :-)
UsuńJa też sobie podjadam sam makaron ;D. A dowcip świetny, aż tacie przeczytałam, bo zapytał, z czego się śmieję. Pozdrawiam i smacznego ;).
OdpowiedzUsuńTaka nalewka w zimny dzień nieźle rozgrzewa, a rogaliki to już wspomnienie:-)
UsuńPrzypomniałaś mi o cytrynówce, też bardzo podobną robiliśmy. Trzeba do tego wrócic, zwłaszcza że podobno mrózy idą. JoTko, identycznie robię z majaronem, który pozostał:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy robią sporo nalewek, ta to nasz debiut nalewkowy:-)
Usuń