Przy poniedziałku prozaicznie będzie, ale życie to nie sielanka...
Pisałam już dwukrotnie o podręcznikach, więc jeśli ktoś nie czytał, odsyłam TUTAJ.
Jeśli zaś temat zbyt przyziemny, nie zawracajcie sobie głowy.
Na prośbę Szarabajki wracam do tematu, ale obiecuję nie narzekać i nie użalać się nad sobą, każda praca ma wady i zalety. Już pogodziłam się z tym , że zrobiono ze mnie magazyniera…
Do podjęcia tematu skłoniły mnie ostatnie wypowiedzi pani minister od edukacji, takich bzdur już dawno bowiem nie słyszałam… daleko władza odchodzi od realnego życia, jak się okazuje.
Jak może wiecie darmowe podręczniki otrzymują wszystkie dzieci w podstawówkach i w wygaszanych klasach gimnazjalnych.
U nas jest prawie 600 dzieci, każde dostaje od10-12 książek i niemal tyle samo ćwiczeń lub innych materiałów edukacyjnych. Jeśli chce Wam się mnożyć, to sobie policzcie, ile to sztuk, ile to kasy.
Pieniądze te są nasze wspólne, tymczasem obserwuję kolosalne marnotrawstwo tychże, bo co darmowe, tego się nie szanuje, po drugie kolejna reforma edukacji skróciła żywot zakupionych podręczników z 3 do 2 lat użytkowania, bo nowa podstawa programowa wymaga nowych książek.
Podręczniki wycofane idą na przemiał, chociaż część z nich mogłaby spokojnie uczniom posłużyć jeszcze jakiś czas. Ale trzeba było zakupić nowe.
Zakupionych nie ma gdzie przechowywać, bo wbrew temu, co mówi pani minister, szkoły w większości nie mają pomieszczeń nie tylko na szafki dla uczniów, ale przede wszystkim na przechowanie podręczników przez wakacje.
Nie wspomnę o scedowaniu odpowiedzialności za reformę na szkoły i samorządy, bo ministerstwo daje jedynie dotację, a zbyt późne skierowanie nowych podręczników do realizacji spowodowało, iż ostatnie podręczniki i ćwiczenia rozdawaliśmy dzieciom w listopadzie i to wcale nie były nieliczne wyjątki!
Po protestach m.in. środowiska bibliotekarzy w sprawie podręczników otrzymaliśmy od pani minister jedynie stwierdzenie, że przecież podręcznik w nauczaniu nie jest obowiązkowy czy raczej niezbędny!
Są przecież e-podręczniki!
Nie ma chleba? Niech jedzą ciastka! To dokładnie to samo!
Dlaczego? Bo do e-podręcznika musi być chociaż tablet… nie chcę tu wchodzić w logistykę, koszty i problemy techniczne, nie mam na to siły!
Drugi problem to ciężar tornistrów. Sprawdzaliśmy dwukrotnie ciężar plecaków z planem lekcji. Jedynie w starszych klasach ciężar przekracza nieco zalecany, ale dochodzą : ciężkie piórniki( nieraz podwójne), zeszyty w twardych okładkach, śniadanie, napoje, strój na WF, u dziewcząt kosmetyki, u maluchów maskotki. Prawdą też jest, że niektórzy uczniowie nie przepakowują się na następny dzień, bo to zbyt dużo zachodu…
Inna sprawa to ciężar samych książek – po co drukować podręczniki na ciężkim kredowym i drogim papierze, skoro okładki są broszurowe, a książki rozpadają się nieraz tuż po otwarciu…
Mały procent uczniów ma owinięte książki, co zwiększą stopień ich zniszczenia, w plecakach wszak nosi się owoce, mleko w kartonikach, napoje, chleb i słodycze… resztę sobie wyobraźcie :-(
Uczniowie dostają komplet książek na cały rok, ale zdarzają się przeprowadzki, nawet do innych miast i każdemu nowemu uczniowi szkoła musi zapewnić nowe podręczniki i nowe ćwiczenia.
W razie zniszczenia lub zagubienia podręcznika rodzice płacą grosze (4,34 zł za jedna część elementarza), ale zamówić można komplet, nie pojedynczy egzemplarz… czas oczekiwania – kto to wie?
W zeszłym roku ubytkowaliśmy podręczniki do 1 i 4 klasy, w tym roku pójdą na przemiał podręczniki do 2 i 5 klasy, a co nowego ministerstwo wymyśli do września?
Zobaczymy…
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńW moijm mieście pani minister powiedziała: „nie ma problemu ciężkich tornistrów dzieci – jest rozporządzenie, które to reguluje. Dyrektorzy szkół wiedzą, jak to robić”.
Obecni na spotkaniu nauczyciele byli bardzo zaskoczeni.
Pozdrawiam serdecznie.
Po wystąpieniach pani minister nawet o reakcję czasem trudno, po prostu człowiek głupieje...
UsuńAż mi się niechce komentować, bo nie chcę używać wyrazów uznawanych powszechnie za wulgarne czy obelżywe... nie w stosunku do Ciebie, rzecz jasna, wiesz to, tylko do... no nie będę.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, nawet długo się zastanawiałam, czy to pisać, bo krew się we mnie gotuje, a mam ferie, ale to i tak wraca co jakiś czas, więc...
UsuńDziękuję za spełnienie mojej prośby :) Naprawdę ciekawa byłam, jak to wszystko w praktyce funkcjonuje.
OdpowiedzUsuńMój starszy syn chodził do szkoły z prawie pustym tornistrem - jego wychowawczyni tak zagospodarowała klasę, że większość podręczników zostawiało się w szkole. Ale wtedy był system taki, że każda klasa miała swoje pomieszczenie. Potem, 4 lata później, gdy naukę rozpoczął młodszy syn, dzieci przenosiły się po każdej lekcji do "pracowni". Takie to były pracownie jak z koziej itd., ale za to tornistry się zapełniły. Diabli mnie brali, gdy widziałam w szkołach dzieciaki siedzące pod ścianami z plecakami w czasie przerwy, bo jak niby mieliby z nimi pobiegać?
Co do samych podręczników, to idea tych darmowych bardzo do mnie przemawia. Ale za darmo to nie znaczy z przyzwoleniem na brak ich poszanowania. Rozwiązać by to mogła np. kaucja, której zwrot się otrzymuje pod koniec roku, jeśli podręcznik jest nadal do użytku. Kto nie szanuje rzeczy, nie szanuje też ludzi.
Reformy i skutków komentować nie będę.
W klasach młodszych tak jest, dzieciaki mają szafki i część przyborów zostawiają w szkole. W starszych o to trudno, bo nie ma tylu sal, poza tym uczniowie wędrują po szkole, ale z kolei układa się plan lekcji tak, aby nie przeciążać plecaków i część podręczników ma osobne części na I i II semestr.
UsuńKaucja mówisz? Tylko kto miałby to egzekwować, księgować itd.
Obecna reforma spowodowała nawet, że do końca sierpnia praktycznie nie wiadomo ilu uczniów będzie w szkole docelowo i zamawiaj tu podręczniki!
Kto miałby egzekwować? Ustawa ;) Jedna mniej, czy jedna więcej...
UsuńDo realizacji ustawy potrzebni są wykonawcy, kto miałby to robić, znowu bibliotekarz? nie chcę jeszcze byc księgową i kasjerem...
UsuńA do tego będziesz musiała upubliczniać swoje dochody :) Kolejna ustawa...
UsuńPodobno kierownicy bibliotek, chodzi raczej o publiczne biblioteki:-)
UsuńA jak zostaniesz kierowniczką?!
UsuńNie bój żaby, już się wycofują. Pewnie wystraszyli się strażaków :) "Rzad prowincjonalny, jak ich nazwał Radek Sikorski.
Nie zostanę, w szkole nie ma takiej funkcji:-)
UsuńZresztą mój majątek jest tak śmieszny, że rozbawiłby urzędników :-)
Świetny post Asiu i widzę, że sytuacja jeszcze się pogorszyła. Zmiany podręczników w krótkim czasie to bez sensu...e-podręczniki... i koszt zakupu tableta jest dalej wysoki więc takie stwierdzenie, że są wersje on line to mądre nie jest. Waga przytłacza ...Buziaki
OdpowiedzUsuńWidocznie pani minister żyje w innym kraju niż pozostali uczestnicy procesu edukacji:-)
UsuńJak zresztą większość ministrów...Ja całe osiem lat korzystałam z podręczników mojej o siedem lat starszej siostry... i jakoś nie uważam, żebym, na tym bardzo ucierpiała
UsuńA jak długo wszyscy korzystali z elementarza? jedynie nauka języków obcych była wtedy zaniedbana, ale reszta?
UsuńZnam ten problem, wprawdzie sprzed wielu lat. Darmowe podręczniki z języka polskiego do wszystkich klas przechowywałam w osobnym pomieszczeniu. Byłam za to odpowiedzialna. Wściekałam się, że dzieci nie szanują darmowych książek! W czasie lekcji bardzo pilnowałam, by dbano o książki! We wrześniu wiedziałam, kto może dostać ładny podręcznik, a komu dać zniszczony. Uczniowie na okładce z tyłu wpisywali swoje nazwisko i może to trochę pomagało szanować.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale,bo zajmuje to mnóstwo czasu, a efekty mierne, a nawet żadne.
Nie przejmuj się tym wszystkim tak bardzo!!! Wiem, łatwo powiedzieć!
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Staram się nie przejmować, bo nie ja to wymyśliłam, ale nie wszyscy rodzice rozumieją, że pretensje nie do nas należy kierować. Poza tym jest tego taka ilość, że nie ma czasu na inne, bardziej sensowne rzeczy:-(
UsuńChodziłam do szkoły specjalnej, gdzie większość z nas(czyli ci, którzy nie realizowali programu szkoły masowej) miała na dany rok wypożyczone książki ze szkolnej biblioteki. I muszę powiedzieć, że po roku użytkowania takie książki wracały do biblioteki w dosyć dobrym stanie(tzn. miały ślady użytkowania, ale służyły innym jeszcze przez lata). Ja realizowałam tzw. normę programową, więc musiałam zaopatrywać się po księgarniach, ale potem albo oddawałam te książki młodszym rocznikom, albo zanosiłam do szkolnej biblioteki, aby inni, niezbyt majętni, mogli sobie wypożyczyć. Ale to jednak było kilkanaście lat wstecz. Denerwuje mnie teraz to, że szumnie mówiono o darmowych podręcznikach do gimnazjum, a teraz, kiedy szczebel ten wymiera, pójdą na przemiał... Szkoda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kiedyś można było podręczniki sprzedać, podarować, udostępnić młodszemu rodzeństwu. Teraz większość marnuje się po prostu, zwłaszcza gdy kolejne roczniki są mniej liczne, reszta zakupionych książek leży nieużywana w magazynie...
UsuńGdy chodziłem do szkoły podstawowej, niepotrzebne już podręczniki sprzedawało się młodszym kolegom i tyle. W całym kraju była jedna książka do polaka, druga do matmy, a trzecia do bioli, ale jakoś nie wydaje mi się, żebyśmy byli głupsi od naszych dzieci.
OdpowiedzUsuńJeszcze gdy mój syn chodził do szkoły sprzedawało się i kupowało w antykwariacie lub skupie podręczników i każdy szanował by lepszą cenę dostać...
UsuńMoim skromnym zdaniem to co się wyprawia z tymi podręcznikami szkolnymi to jakieś cuda,niewidy.Dawne czasy gdy nie zmieniały się podręczniki z taką częstotliwością uważam za bardziej normalne.I nie mam wrażenia ,że teraz dzieci są o wiele mądrzejsze dzięki tym "ułatwieniom". Nie ,wcale mi się to nie podoba.....
OdpowiedzUsuńTo wszystko są problemy poboczne i dodatkowe koszty, które można by było przeznaczyć na faktyczną modernizację szkół, niestety.
UsuńMnie też się to nie podoba, Grażynko.
Odkąd poszło się paść dawne szkolnictwo sprzed reformy wprowadzającej gimnazja, oświata stała się terenem umysłowego Holocaustu. Można by o tym pisać długo i nieszczęśliwie, ale mądrej głowie dość dwie słowie. Na stołkach ministerialnych od lat zasiadają osoby, które o szkole maja tyle pojęcia, ile jej polizały w podstawówce, niekompetentne, nastawione wrogo do uczniów, nauczycieli i całego systemu szkolnictwa, zaprogramowani na jego konsekwentne niszczenie. Absurd goni absurd i absurdem pogania, a efekty są, jakie są: od przedszkola po uczelnie wyższe taśmowo produkujemy debili.
OdpowiedzUsuńTo tak a propos podręczników i wszystkich innych eksperymentach dokonywanych na żywym organizmie narodu.
Co racja to racja, co minister to gorszy, a już myślałam, że nie będę żałować Giertycha...
UsuńJako największe zło zapamiętałam tę łysą wariatkę, jak jej tam było...
UsuńŁysą? Jeśli masz na myśli Hall, to ona właśnie kazała nam pracować dodatkowo 2 godziny tygodniowo za darmo... dla idei:-(
UsuńNo tak, tak, o nią mi chodzi. Im więcej kretynizmów wymyślała, tym bardziej chwalił ją Tusk, który powiedział: "To genialna kobiata".
UsuńNo wiesz, od geniusza do eugeniusza niedaleka droga:-)
UsuńTej to nawet do Eugeniusza daleko, chyba żeby do Eugenii, a właściwie eugeniki. Ale na to też za późno.
UsuńUrzędnicy ministerialni to specjalna kasta to i sposób myślenia odmienny...
UsuńPost świetny, może trafi do tych pustych ministerialnych łbów. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na ważny, a "może nawet najważniejszy aspekt sprawy". Otóż nikt chyba nie wątpi, że co jak co, ale mafie w naszym kraju mają się dobrze, i niezgorzej ma się też mafia wydawców podręczników i ich kooperantów (pisarze, nauczyciele, graficy, itp.). Ta mafia długo jeszcze nie pozwoli, aby podręczniki odeszły do lamusa.
OdpowiedzUsuńA jak rywalizują między sobą! Nie wspomniałam jeszcze, że wiele fajnych księgarń i antykwariatów odeszło w niebyt z powodu tej reformy...
UsuńObecna pani minister edukacji wywołuje u mnie złe emocje. I co można dodać, wszyscy co pracują w szkole (nawet nie bezpośrednio przy nauczaniu) wiedzą o wiele lepiej jak jest niż ludzie w MEN.
OdpowiedzUsuńMi brakuje nieco automatów z przekąskami, dziwnym trafem i na mojej uczelni zaczynają działać jakieś gremia zdrowego odżywiania, bo jedynie można dostać batoniki zbożowe, placki ryżowe itp. w tych automatach. Mimo wszystko wolałbym większą różnorodność.
Pozdrawiam!
Zawsze na górze wiedza lepiej, a od sposobu wykonania umywają ręce.
UsuńZnowu ktoś chce za nas decydować co mamy jeść, a producenci zacierają ręce...
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMoja edukacja przebiegała w specyficzny sposób, więc i z podręcznikami było nietypowo, ale tamte "komplikacje" nijak mają się do tego, na co naraża się dzieci ( a i rodziców w pewnym sensie) teraz:(
Jak wspominasz w którymś z komentarzy - pieniądze wyrzucone w błoto, które mogłyby być spożytkowane na coś naprawdę potrzebnego.
Pozdrawiam:)
No niestety, w ciągu tylu lat mojej pracy napatrzyłam się na tyle nonsensów, które zwykły człowiek widzi gołym okiem, a na górze jakoś tego nie widać...
UsuńWłaśnie niedawno rozmawiałam z koleżankami o skrzywionych kręgosłupach. A skąd te skrzywienia się biorą? Sama pamiętam, jak nosiłam ciężki plecak z książkami, zeszytami, no i śniadanie jeszcze trzeba było gdzieś upchnąć. Łatwo się mówi tym, co w tym nie siedzą i nigdy się tym nie zajmowali. Oni zarządzą, ty wykonaj i głów się jak to zrobić, żeby było dobrze. Masakra.
OdpowiedzUsuńSkrzywione kręgosłupy mają raczej z innych powodów, ale plecaki można by odciążyć, to fakt.
UsuńZawsze przecież tak było, że łatwiej wydać ustawę, niż ją zrealizować, papier wszystko przyjmie...
Przerażające jest to co piszesz.
OdpowiedzUsuńZa moich czasów też sprzedawało sie na koniec roku szkolnego swoje podręczniki i cena zależała od stanu, więc sie o nie dbało.
Zostałam odcięta od internetu na tydzień. Musze nadrobić :)
Spokojnie, Internet nie zając :-)
UsuńPrzeglądałam podręczniki do angielskiego, praktycznie niczym się nie różnią, ale kazali kupić inne...
Asiu to nieprawdopodobne. Rzadko oglądam telewizję, ale jak nie raz słyszę Panią Minister, to wszystko pięknie wygląda, nie ma żadnego problemu........
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie najgorsze, społeczeństwo wie tyle, ile mu pozwolą...
UsuńWygrzebałam Twój komentarz ze spamu, co za bałagan w tym Internecie...
Z przykrością zauważam, że co rok to w Polsce gorzej wszystko wygląda w szkolnictwie.Ale nie jesteśmy w tym odososobnieni. Tu też dzieciaki noszą ciężkie tornistry, bo podręczniki są z natury rzeczy ciężkie,a okładki "twarde". I co z tego, że w szkole każdy ma szafkę na podręczniki, skoro musi mieć ten podręcznik w domu, żeby odrobić lekcję?Nie wiem jaka jest teraz wartość merytoryczna polskich podręczników, ale gdy ja chodziłam do szkoły to w razie nieobecności na lekcji miałam szansę nauczyć się wszystkiego z podręcznika, gdy do szkoły chodziła moja córka, żaden podręcznik tego nie zapewniał, a zwłaszcza ten do matematyki. No i nie rozumiem idei wieloróżności podręczników- 2+2 zawsze jest cztery, więc dlaczego jest z tej okazji kilka podręczników?Właściwie to znam odpowiedz- każdy po prostu chce zarobić, więc opracowuje "nowy" podręcznik i tym sposobem zarabiają: autor, korektor, wydawnictwo a my za to płacimy. Tak naprawdę niewiele się zmienia w podstawach nauczania i ciągła zmiana podręczników jest zwykłą fanaberią, wynikającą często z chęci podniesienia prestiżu zawodu nauczyciela.A czasy teraz takie, że wiele dzieci jest naprawdę zdolniejszych i lepiej poinformowanych niż ci, co się zajmują ich edukacją.
OdpowiedzUsuńSłuszne uwagi, tak też bywa...
Usuńz uczniami jest podobnie jak ze społeczeństwem, pogłębiają się różnice - obok wielu uzdolnionych i dobrze zmotywowanych, z którymi każdy chce pracować, są także ci skazani na "straty", dla których tylko programy naprawcze sie mnoży, a przeciętniakami nie zajmuje się nikt, jakoś sobie poradzą...
Jak się czasem widzi takiego malucha z takim ogromnym tornistrem to aż ręce opadają.
OdpowiedzUsuńIle to się dzieciaki muszą nadźwigać...
Pamiętam, że jak chodziłam nigdy nie chciałam kupować zeszytów w twardych oprawkach - aby było lżej dla pleców ;)
Pozdrawiam cieplutko! :)
Maluchy nie muszą, ale i tak sporo ładują w te plecaki...
UsuńJuż od dawna mnie się ta polityka nie podoba !!! Zwłaszcza jeśli chodzi o szkolnictwo. To jest wielkie durnowadztwo i szastanie pieniędzmi. W ogóle nie przemyślane decyzje. Niczym z filmu "Poszukiwana, poszukiwany", czyli jestem dyrektorem - to jezioro sobie przestawimy tam.
OdpowiedzUsuńCóż ? Ministrowie i rządzący się zmieniają i tym samym zmieniają zasady. Podobnie było z mundurkami szkolnymi , które przetrwały tylko krótki czas, a potem dzieci wyrzucały je do kosza. Tak było, bo akurat musiałam kupić moim dzieciom owe mundurki. Teraz zamiast uczyć dzieci poszanowania książek - to znów to idzie w odwrotną stronę. I cała ta zabawa trwa...
Najgorzej, że wielu rodziców lekceważy szacunek dla wspólnej własności, a co, najwyżej zapłacą, skoro tak tanio!
UsuńDobrze,ze nie mam dzieci w tym wieku, bo też miałabym problem...
OdpowiedzUsuńAkurat rodzice problemu nie mają, niechaj te podręczniki będą sobie dofinansowane, ale rozwiązania są niedopracowane...
UsuńKiedy pani minister i jej koledzy z rządu kończyła naukę, to e-podręczników nie było. Ponieważ jej zdaniem podręcznik nie jest niezbędny, to wreszcie wiemy, skąd tylu "niedouczonych" nami rządzi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno, poza tym ministrem dziś może być każdy!
UsuńMam prośbę, obiecałam Gabuni, która czasem Cie tutaj komentuje, że dam jej znać na blogu, jeśli będę miała już gotowy i udostępniony u siebie artykuł o glutenie. Niestety ona ma blog w wordpressie, a na tej witrynie nigdy nie zostaje żaden mój komentarz. Logowanie nie działa, jako anonim też mój tekst znika.
OdpowiedzUsuńObiecałam i nici.
Dlatego czy mogłabyś powiadomić ją za mnie?
Z góry dziękuję.
Zahaczę o temat wagi tornistrów. Od dziecka borykałam się z poważnym schorzeniem kręgosłupa, lekarz zabronił mi nosić plecak szkolny. Chciałam więc nosić połowę ciężaru, wymieniając się z koleżanką z ławki - ja noszę polski, ona matematykę, ja przyrodę, ona inny przedmiot, itd. - niestety za fizyczne nieposiadanie własnej książki, dostawałam jedynki. Nic nie dała wizyta mojej mamy u dyrektora, ja musiałam mieć wszystkie potrzebne danego dnia książki i koniec kropka.
Tym sposobem w wieku młodzieńczym, garbiłam się z bólu, moja droga, z bólu!
Dlatego jestem za przechowywaniem książek w szkole.
Gabunię powiadomiłam, zaraz też sama chętnie przeczytam.
UsuńAle ja też jestem za, tylko niestety większość polskich szkół nie ma na to miejsca lub funduszy, a często jednego i drugiego!
Takie ataki na Stefana Hulę w przeszłości bywały nawet w dość znanych gazetach. O Internecie nawet nie ma co mówić, jakie zdarzały się z tego co czytałem wpisy.
OdpowiedzUsuńTo chyba jest koniec medali, choć jeszcze w łyżwiarstwie szybkim szansa jest.
Pozdrawiam!
Nawet Małysz kiedyś żalił się na hejt.
UsuńZobaczymy, co jeszcze zdziałają:-)
Jak tak można, aż się krew zalewa jak słyszę o tym. Jak patrzę na te wielkie tornistry tych biednych dzieci to aż krew człowieka zalewa. Kompletnie mi się nie podoba taki system szkolnictwa, ale pewnie na to nie ma się wpływu a wielka szkoda
OdpowiedzUsuńNo niestety, wpływ mamy niewielki...
UsuńW Stanach w niektórych szkołach, całkowicie zrezygnowali z książek, wszystko na tabletach...Masakra jakaś. Podręczników się nie docenia do póki się nie skończy szkoły. Na studiach to ja marzyłam o podręcznikach a nie o szukaniu informacji w tysiącu różnych książek (z neta nie było jak, bo trzeba było bibliografię podawać).
OdpowiedzUsuńNie zawsze podążanie za wszelkimi nowinkami daje dobre rezultaty...
UsuńGarstka refleksji, Jotko.
OdpowiedzUsuń1) Cieszę się, że nie jestem już nauczycielem...
2) Trzeba zrozumieć, że... ktoś wymyśla reformę - dostaje kasę, ktoś pisze program nauczania - dostaje kasę, ktoś inny pisze i drukuje podręcznik - dostaje kasę (coś na ten temat pisze Anabell), ktoś sporządza testy - dostaje kasę... i tak dalej
3) Nauczyciel, w tym bibliotekarz to urządzenie niezbędne do do tego, aby linia produkcyjna działała właściwie i bez zgrzytów, pomimo braku oleju w głowach reformatorów...
3)
I niestety, ostatni szczebel tej drabiny ma najgorzej...nigdy nie myślałam tak intensywnie o emeryturze, a zapał skończył mi sie już dawno.
UsuńAż mi się chce wyć, gdy pomyślę o starcie starszej w szkole od września...Kiedy oni zmądrzeją? To pytanie retoryczne
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, by trafiła dobrą wychowawczynię i kolegów, podręczniki będą używane, bo teraz dostali pierwszy raz. Życzę by poprzednicy nie zniszczyli za bardzo elementarza:-)
UsuńJa tak lubię czasem sobie poszukać nowych rzeczy, które mogą być inspirujące czy po prostu wartościowe z innych względów.
OdpowiedzUsuń:) To tak jak ja, też na dworze byłem nieco dziś.
Pozdrawiam!
jest wiele fajnych programów i aplikacji, choćby dla zabawy:-)
UsuńTrzeba korzystać ze słońca, choć zimno:-)
Ale się zmienia, niestety nie na lepsze..
OdpowiedzUsuńMarnotractwo po prostu, niedługo zrobią, że książki będą tylko na rok.
Aż szkoda słów...
Z tornistrami i plecakami, to niestety prawda dzieci muszą dźwigać coraz więcej i to niestety szkodzi na kręgosłup, a jak ktoś nosi torbę to już w ogóle.
Pozdrawiam serdecznie !
Nie ma mądrego ani na reformę edukacji ani na reformę opieki zdrowotnej.
UsuńNie mamy szczęścia do ministrów edukacji, nie mamy, dlatego z taką zazdrością patrzę na Finlandię...
OdpowiedzUsuńDo wprowadzenia takich wzorów musi dojrzeć nasze społeczeństwo także...
UsuńKiedyś na blogu Onetu pisałam na temat podręczników i ciężkich tornistrów.
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim, co napisałaś.
Pracowałam w czasach, gdy rodzice kupowali podręczniki dzieciom i kilka dni przed końcem roku moja szkoła organizowała kiermasz, na którym uczniowie sprzedawali stare podręczniki.
Zawsze prosiłam klasy, które uczyłam, że jeśli zostaną im podręczniki do języka polskiego, to niech przyniosą do mojego gabinetu. W ten sposób zgromadziłam po 15 podręczników, co starczało na całą klasę (jeden podręcznik na ławce)i uczniowie nie musieli dźwigać ciężkich tornistrów.
Jednak wtedy podręczniki z jednego wydawnictwa były od klasy IV do VI i starsze dziecko mogło przekazywać młodszemu rodzeństwu.
To, o czym napisałaś, to zwykłe marnotrawstwo pieniędzy podatnika, ale kogo to obchodzi.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny na moim blogu.
Marnotrawstwo jest to straszne, nie mówiąc o scedowaniu całego fizycznego trudu na bibliotekarzy...
UsuńDzięki za odwiedziny:-)
Jotko, mam zwyczaj, że zawsze rewizytuję blog kogoś, kto u mnie napisał sensowny komentarz, a nie tylko: "Hejka, fajny blożek".
UsuńStaram się robić podobnie:-)
Usuń:)
OdpowiedzUsuń