Ktoś na blogu wspominał o sposobach na zapamiętanie rocznic, urodzin i innych okazji, o których pamiętać wypada, a nasza pamięć niezbyt współpracuje albo owe okazje przypominają nam się zbyt późno.
Znalazłam na Pintereście taką oto tablicę, którą możemy zrobić sami z użyciem prostych i tanich materiałów.
Ma jeszcze tę zaletę, że nie musimy wiecznie przeglądać kalendarza, notesu lub wpisywać w nowy roku tych samych treści.
Lubię czasami zapisywać podobne pomysły na swojej tablicy Pinterest.
Czy ktoś z Was ma coś takiego? Bardzo się przydaje...
Ale to ułatwienie jest tylko pretekstem do rozważań na tematy imprezowe.
Każdy z nas obchodzi inne okazje, są też tacy, którzy nie celebrują świąt, urodzin, rocznic.
Czasem składamy komuś życzenia, a słyszymy odpowiedź - ale ja nie obchodzę...
Bywa, że składam komuś znajomemu lub bliskiemu życzenia telefonicznie, a słyszę - ale ja nie wyprawiam - przecież nie dzwonię po to, by wprosić się na kawę, wystarczy podziękować, prawda?
Inna sprawa to liczba gości przy stole. Na szczęście odchodzi się od hucznych imprez do późnych godzin nocnych, bo w blokach zwłaszcza, jest to dla innych bardzo uciążliwe.
Sama pamiętam rodzinne imieniny, gdy przy stole zasiadało do 20 osób, ciasnota, duchota, dym z papierosów (takie były czasy), a po kilku drinkach śpiewy biesiadne.
W ogóle częściej sie ludzie spotykali towarzysko w domach, czasem bez uprzedniego zapraszania, bo nawet telefon był nie w każdym domu.
Dziś tę funkcję przejęły lokale gastronomiczne, jeśli kogoś stać lub zapraszamy gości w bardziej kameralnym składzie.
Mniej osób to mniej przygotowań i lepsza okazja do rozmów. Bywa, że gramy w gry planszowe, a śmiechu jest wtedy co niemiara.
Sama tak robię, bo nie mam już sił, żeby sprostać przyjmowaniu dużej liczby gości, bo to i zakupy, gotowanie, dekoracje i zadbanie o dobry nastrój każdego. Z doświadczenia wiem, że porozmawiać każdy z każdym nie da rady, jedynie wszyscy przekrzykują się przez stół.
W tym wypadku lepsze są imprezy ogrodowe przy grillu i składkowe... każdy może przynieść to , co najbardziej lubi i posmakować specjałów innych gości.
Spotykamy się także powakacyjnie, by obejrzeć zdjęcia z wypraw w różne strony, a ostatnio, aby pobyć rodzinnie, ale nie napracować się w kuchni wybieramy imprezy plenerowe, na przykład wspólny wypad z bliskimi na festyn w skansenie.
Tam można urządzić własny piknik na trawie lub popróbować lokalnych przysmaków przygotowanych przez panie z kół gospodyń wiejskich.
Jak to mówią, każda okazja jest dobra by pobyć z bliskimi lub przyjaciółmi, wystarczy znaleźć sposób, by nie urobić się po łokcie, a wszyscy, łącznie z gospodarzami mogli miło spędzić czas.
Osobiście (jako, że mam działkę) skłaniam się do imprez na powietrzu. Kilka razy temat przetestowany w praktyce a wrażenia bardzo pozytywne. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś brałam udział nawet w przyjęciu weselnym na działkach, super było!
UsuńU nas rolę miejsca spotkań spełnia taras. Drzwi do mieszkania otwarte, łatwo wnieść filiżanki, talerzyki, sztućce. Rosnąca obok u sąsiadów brzoza, a u nas duże drzewka w donicach dają zacienienie i jest przyjemnie i nastrojowo. Serdeczności przesyłam.
OdpowiedzUsuńOcieniony taras to też dobre rozwiązanie, zawsze to w sąsiedztwie przyrody:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że imprezy ogrodowe są wspaniałe. Trzeba jednak mieć ogród. Imienin i urodzin nigdy nie urządzałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jubilat i solenizant ma się tak napracować i koszty ponieść z okazji swojego święta. Dobrze, że nie są już w modzie wyżerki zakrapiane alhoholem w dużych ilościach na koszt gospodarza. Podoba mi się także coraz częściej spotykana jasność w zaproszeniu na imprezę i goście wiedzą, na co mogą liczyć. Niedawno byłam na grillu. Zaproszenie brzmiało: odpalę grilla, jeśli goście zechcą upiec lub odgrzać swoje jadło oraz przygotuję wiadro kompotu z działkowych owoców. Każdy chętny otrzyma bukiet ziół i kopru.
Pozdrawiam serdecznie.
Jak dla mnie bomba! w sumie tak robią teraz młodzi, kupują, co kto lubi i piwo, a gospodarz zapewnia kawałek ogrodu i grill lub ognisko.
UsuńNawet bardzo ładna ta przypominajka naścienna. Ja polegam na tradycyjnym kalendarzu książkowym i wysyłam życzenia pocztą. Rzadko dzwonię.
OdpowiedzUsuńUrodzin i imienin nie obchodzę. Spędzam te dni sama na szlaku. :)
Ciasnota, dym i biesiady – pamiętam te czasy. Byłam mała i zawsze bałam się tych spotkań. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale czułam przez cały czas trwogę.
Nadal nie lubię za bardzo tych zakrapianych, klasycznych imprez. Wrzask przez stół, tak jak mówisz, jest okropny. Nie piję wtedy nawet alkoholu, bo nie mam na to ochoty. Wystarczy mi popatrzeć jak błaznują inni. A po dwóch godzinach tego rejwachu zaczyna mnie boleć głowa od decybeli. Przechodzi od razu jak ręką odjął kiedy opuszczam imprezę.
W czasach mojego dzieciństwa też bywały takie imprezy, a ja tylko popielniczki opróżniałam i bałam się, by goście nadto nie upili się...nie lubiłam tego strasznie.
UsuńWiele lat temu, gdy imieniny mego męża musiałam organizować przez trzy tygodnie z rzędu zbuntowałam się i.....skończyły się imprezy u mnie w domu. I znalazłam naśladowczynie i tym sposobem skończyły się "wyżerko-wypitki" imieninowe. Poza tym szczerze mówiąc nie widzę niczego fajnego gdy przy stole siedzi "naście" osób lub więcej, bo nawet porozmawiać nie można. I pozostałam na etapie, że więcej niż 4 osoby przy stole to jest już tłum.
OdpowiedzUsuńCo roku mam kalendarz "z linijkami na każdy dzień" i zawsze 31 grudnia przepisuję zaznaczone "ważne daty". To już stało się rytuałem. A ta tablica to całkiem dobry pomysł gdy ma się do zapamiętania aż tyle dat.
Dawno temu, gdy dzieci były małe obchodziliśmy w rodzinie wszystkie okazje, zwłaszcza urodziny. Teraz bractwo rozjechało sie po świecie i trudno zebrać wszystkich nawet na święta, a my coraz starsi...
UsuńJuż dawno przeszła mi ochota na uroczyste spotkania „z okazji”. Preferuję kameralne spotkania, przy czym miejsce nie jest istotne. Może być nawet ławeczka w parku ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest towarzystwo i ciekawe rozmowy:-)
UsuńNa szczęście huczne imprezy odchodzą do lamusa. Wszyscy są przyzwyczajeni, że imienin i urodzin nie wyprawiamy. O wiele bardziej lubię takie spontaniczne spotkania bez okazji, gdzie ktoś przychodzi po telefonie godzinę wcześniej. Oczywiście najpierw jest wściek i paniczne ogarnianie chałupy, bo zawsze jakieś ciuchy na wierzchu itd. Ale gości przyjmuję tym, co akurat mam w lodówce, nawet specjalnie nie rozkładam na półmiskach. Jakaś wędlina i jajko na twardo, albo i dyżurna konserwa. A chodzi o to, żeby pogadać.
OdpowiedzUsuńNajgorsze są święta...
Lubie coś przygotować gdy mam czas i pomysł, niekiedy zabieram też ze sobą coś w gości. Swojskie spotkania to i kuchnia swojska...
UsuńOczywiście można iść do kafejki na kawę. Co prawda ja osobiście nie preferuję tej formy spotkań, ale często spotykam się z takim rozwiązaniem u znajomych. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńW zależności od okazji czy osoby wybieramy dany wariant, bywa, że znajoma woli iść do kawiarni, bo to okazja do wyjścia z domu w ogóle.
UsuńKażda okazja jest dobra. Pojechaliśmy ostatnio do mojej chrzestnej matki po aronię. Ubawiłam się bardziej niż na jakiejkolwiek proszonej imprezie. Ot, siedzieliśmy sobie tylko w ogrodzie i gadaliśmy.
OdpowiedzUsuńBo nie miejsce jest ważne czy menu, ale towarzystwo:-)
UsuńHej. lubię gdy w dniu urodzin gdzieś się jedzie, gdy taki dzień można świętować nie przy stole tylko jakoś tak inaczej odwiedzając piękne ciekawe miejsca :) I właśnie tak od dawna już robimy... Miłego dnia
OdpowiedzUsuńDługie biesiadowanie mnie ostatnio męczy, może zimą to jeszcze...
UsuńKiedyś dzień np. swoich urodzin pamiętałam głównie ze zmęczenia, bo to na solenizantce spoczywała obsługa wszystkich gości i wcześniejsze przygotowania. Teraz na szczęście spotykamy się w mniejszym gronie, ale bardziej relaksowo, bo w jakiejś knajpce.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, solenizant niby ma święto, a urobi się, że potem gadać mu się nie chce...
UsuńFajna ta przypominajka, przydało by mi się coś podobnego , nigdy nie miałam dobrej pamieć do dat :)
OdpowiedzUsuńJak pracowałam w przedszkolu robiłam kalendarz dla dzieci, aby im przyswajać pojęcia związane z czasem. Zaznaczone były też dziecięce urodziny.
Czyli pomysł nie jest nowy :-)
UsuńJa jestem z tych, którzy pamiętają. Ale w drugą stronę, to nie działa, zatem pora zapominać powoli...
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam:)
A wiesz, że podsunęłaś mi pomysł na wpis...
UsuńLubię spotykać się u siebie w domu z bliskimi, jednak więcej niż 8 osób - nie daję rady ze względów lokalowych, organizacyjnych itp. Dlatego najczęściej urządzamy spotkaia w mniejszym gronie osób, które lubią najbardziej ze sobą się spotkać w naszym towarzystwie. mam takie 2-3 grupki. Przy szczególnych okazjach wybieramy lokal i wtedy liczba gości rośnie. To też lubię bo nie jestem potem zmęczona.
OdpowiedzUsuńPS. Daty i okazje jeszcze udaje mi się pamiętać.W razie czego zaczną wpisywać do kalendarza w telefonie bo ręczne robótki nie dla mnie. Pozdrowienia Asiu :)
Tak, czasem niestety nasza fizyczność wymaga nowych rozwiązań, pośpiech i wymagająca praca powodują, że w czasie wolnym chcemy przede wszystkim odpocząć...
UsuńMoże jestem jakaś dziwna albo po prostu to "dawniej" wspomina się lepiej. Rodzinkę mamy dużą,znajomych mieliśmy bardzo dużo ,ale z różnych powodów wykruszyli się .Obecnie pozostali ci co cenią takie znajomości. Kiedyś nawet chrzciny,komunie robiliśmy w domu ,gdzie było ok 25-30 osób.Nie wyobrażałam sobie inaczej.Bardzo fajnie wspominam te czasy. Obecnie staram się organizować 2 razy do roku spotkania na działce ,gdzie wszyscy biorą udział w organizowaniu tego jeżeli chodzi o "produkty". A co do zapamiętywania różnych okazji ,co roku mam kalendarzyk z księdzem Twardowskim i mam cały wypełniony tam gdzie trzeba. I nie szkodzi ,że co roku robię to od nowa.Imieniny obchodzimy i jakoś nie marzy mi się to spędzać w lokalu lecz w domu lub na łonie przyrody.
OdpowiedzUsuńWszystko zmienia się wraz z nami, bo i sił mniej i bliskich ubywa...wystarczy spojrzeć na stare zdjęcia.
UsuńJa na razie większość pamiętam, ale kto wie...
Urodziny i imieniny to na pewno idealny dzień na pamięć o najbliższych:-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, szkoda że nie wszyscy pamiętają...
UsuńDomówka albo ogród to fajna opcja, tak właśnie dla małego grona znajomych. A no ja też z tych, co nie wyprawiają, ale życzenia przyjmuję, jeśli ktoś pamięta.
OdpowiedzUsuńChyba lepsze są okazje typu : pożegnanie lata, święto pieczonego ziemniaka itp.
Usuń"Jak to mówią, każda okazja jest dobra by pobyć z bliskimi lub przyjaciółmi" prawda, prawda :) Nie potrzeba okazji... a takie domówki, uroczystości, spokojne spotkania są miłą alternatywą spędzania wolnego czasu... lepiej to niż z nosem w telefonie :)
OdpowiedzUsuńTelefony do szafy... a często zapominam zabrać gdy idę na spacer:-)
UsuńChyba ni nie tracisz ;D
UsuńWszystko może poczekać...
UsuńObchodzimy sporo okazji, większość z nich niestety telefonicznie. Tak wyszło. Kiedyś jednak to było bardziej spontaniczne.
OdpowiedzUsuńU Was to zupełnie zrozumiałe...taka odległość! Tu jednak Internet jest dobrodziejstwem.
UsuńZawsze przy takich okazjach jestem urobiona po pachy; raz zamówiłam w restauracji -okrągły jubileusz małżeński; ale to nie zdało egzaminu.
OdpowiedzUsuńTeraz mi się marzy we dwoje na wyjeździe w jakimś ekskluzywnym hotelu ; cha...cha...- jeszcze mi się marzy [na stare lata} :)
Co znaczy na stare lata? Miłość i czułość zawsze warto pielęgnować:-)
UsuńMarzenia spełniać to sama radość, życzę Wam tego!
OK! za życzenia dziękuję; mnie się marzy duuużo wojaży; ale... duch ochoczy, a ciało słabe;
Usuńchciałaby dusza do raju ale....szanse marne :)
Marzenie i nadzieja to obiecujący zestaw...
UsuńPamiętam jak byłam mała to co chwilę była jakaś okazja do świętowania, a to urodziny, imieniny i zjeżdżała się cała rodzina do domu, teraz to już nie jest popularne, każdy żyje swoim życiem i również w innych krajach.
OdpowiedzUsuńI zostaje facebook, choć lubię jak ktoś składa mi życzenia telefonicznie pomimo odległości, super jest się usłyszeć :)
Nawet kartkę czy list warto wysłać, coraz częściej wracamy do dawnych zwyczajów...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPisałam już chyba, że najprzyjemniej pitrasi mi się zbiorowo, więc spora kuchnia w moim przypadku to błogosławieństwo:) Ale nie odżegnuję się też od wszelkiej maści imprez kolektywno-składkowych. Myślę, że dziś są jedną z najwygodniejszych form wspólnej zabawy. Dobrze, że czasy "zastaw się - a postaw się" odchodzą powoli do lamusa:)
Pozdrawiam:)
Moja kuchnia jest maleńka, krzesła mam tylko 4, bliskich coraz mniej...
UsuńZawsze lubiłam kameralne spotkania. Tlumy przy stole okropnie mnie męczyły.
OdpowiedzUsuńCzy to prywatnie czy w gronie znajomych z pracy, tłumne spotkania nie spełniają swej roli...moim zdaniem.
UsuńKiedyś zazdrościłam ludzim mieszkających w blokach / z wielkiej płyty/ tych biesiad, śpiewów przy otwartych oknach, wspólnoty sąsiedzkej i nawet plotek. U mnie, pomimo że dwadzieścia lat mieszkałam w blokach, nic podobnego się nie zdarzalo, ze względu na męża, dla ktorego to bylaby okazja od dużego picia.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy mieszkam sama, już nie w bloku, mogę zapraszać kogo chcę, do ktorej chcę i wreszcie mogę to robić. Lubię gości , lubię sama przygotowywać jedzonko, nigdy nie mówię, aby goście przynieśli jakieś jadło.Napitki, owszem.
Teraz też mieszkam w bloku , jeszcze starszym, w samym centrum Krakowa.Wokół studenci, emeryci , turyści i wtrętne golębie.
Gril nijak się ma do ogniska na bieszczadzkiej połoninie!
Ba! ognisko to ognisko, ma się rozumieć...
UsuńWspólnota sąsiedzka to już nie to co dawniej i powinna oznaczać też poszanowanie dla spokoju sąsiadów.
I ja też właśnie mam już zarezerwowany pokój z widokiem na góry na " ten dzień":)
OdpowiedzUsuńŻyczę więc pogodnej aury i pogody ducha:-)
UsuńKażda okazja jest dobra by się spotkać :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, oby chęci były:-)
UsuńMam tekturkę z wypisanymi ważnymi datami, podzielonymi na miesiące. Podpięta jest pod spód kalendarza a w kalendarzu pod koniec miesiąca a na miesiąc następny nanoszę aktualności. Całkiem nieźle mi się to sprawdza! :)
OdpowiedzUsuńPomysłowy człowiek ma łatwiejsze życie, brawo Ty!
UsuńLubię dobrze spędzać czas z bliskimi... choć samotność również sobie cenię. Dziękuję za kolejny ciekawy wpis :) pozdrawiam Pi
OdpowiedzUsuńRównowaga musi być, czasem balujemy, czasem się wyciszamy :-)
UsuńNa razie jeszcze nie mam problemów z zapamiętywaniem istotnych informacji, w tym ważnych dat ale w przyszłości...kto wie? Wtedy pomysł na taką tablicę będzie jak znalazł jeśli...o nim nie zapomnę;-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Jotko!
Oj, z tą naszą pamięcią to same niespodzianki:-)
UsuńBuziaki, kochana:-)
Nie lubię spotkań towarzyskich po domach i tzw domówek ... dla mnie fajnie jest gdy mogę gdzieś wyjść z tego domu ... :)
OdpowiedzUsuńPrawda? takie wyjście to już okazja nawet by staranniej się umalować;-)
UsuńMy od lat świętujemy wyjazdowo...;o) Jest pretekst do kolejnej wyprawy...;o)
OdpowiedzUsuńI to jest super, dosyć nasiedzimy sie w domu...
UsuńJa to mam już skelrozę postępową
OdpowiedzUsuńi taki wieszaczek by mi się przydał.
ostatnio rekord pobiłam zapomniałam o imienianch i urodzinach 3 osób ...
Masakra...
Przypomniało mi się jak już przeszły :-)))
A biesiady kiedyś były oj były....
To nie to co teraz...
krystynabozenna
Ja już nie mam zdrowia ani cierpliwości do takich biesiad:-)
UsuńW sytuacjach wątpliwych, gdy nie są pewne intencje składających i przyjmujących życzenia stosuję następującą asekurację: "... Życzę panu/pani tego samego czego pani/pan życzył by mnie ..." ☺ To działa.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza gdy nie znamy za bardzo preferencji danej osoby lub można użyć życzeń tzw. uniwersalnych.
UsuńNamieszałem ... nie chodziło mi o to, że składający/przyjmujący życzenia nie znają swoich preferencji, tylko o to, że znają je bardzo dobrze, bo są wrogami politycznymi. Te życzenia usłyszałem w listopadzie 1980 r., gdy "Solidarność" obalała PZPR, ale musiała akceptować zmiany i nominacje na najwyższych szczeblach zarządzania. Ci panowie najchętniej by siebie żywcem rozdarli, ale konieczność współpracy zmuszała ich do odgrywania takich komedii.
UsuńNo tak, teraz jasne.
UsuńJa mam szalony problem z pamiętaniem dat, więc taka przypominajka byłaby dla mnie idealna. :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy mają różne przypominajki w telefonie lub komputerze:-)
UsuńWitaj, Aniu:-)
Rzeczywiście sposób biesiadowania bardzo się zmienił. Te dawne znam tylko z opowiadań starszego pokolenia. Dziś jest zupełnie inaczej...
OdpowiedzUsuńI chyba lepiej dla obu stron:-)
UsuńNie przepadam za wielkimi imprezami, wolę bardziej kameralne spotkania. Czasami organizujemy grila, urodziny i imieniny w gronie najbliższych.
OdpowiedzUsuńPrzypominajka jest świetna.
Pozdrawiam serdecznie Na
A tych najbliższych w pewnym wieku ciągle ubywa...
UsuńZ jednej strony nie chce się organizować nie wiadomo jakich przyjęć, z drugiej smutno się robi gdy wypada urodziny spędzić zupełnie samemu. u mnie w rodzinie praktycznie już odbiega się od imprez. Robią je tylko małym dzieciom. Ludziom nie tylko nie chce się organizować ale nawet przychodzić. Wszyscy jakoś dziwnie zapracowani. Ostatnio jakoś mi brakuje takich luźnych spotkań przy kawie. Planszówek mam czasem dosyć, bo nikt nie chce grac w coś mniej skomplikowanego. Tylko gry gdzie wcześniej trzeba wykuć zasady i pamiętać o tysiącach rzeczy w czasie gry, nie mówiąc o liczeniu. Mój humanistyczny mózg nie daje rady :P. Wybacz, widząc temat musiałam się pożalić.
OdpowiedzUsuńMam podobnie, nie lubię gier, gdzie zasady to gruba księga i ciągle trzeba sprawdzać o co chodzi, bo nikt nie ogarnia...
UsuńWitaj nadal w sierpniu
OdpowiedzUsuńMasz rację, sierpień to także czas spadających gwiazd, czy też jak kto woli Łez św. Wawrzyńca.
Dlatego również wyjrzyj wieczorem przez okno. Może spadająca gwiazda spełni Twoje marzenia?
Wiem, wiem, nie wszyscy w to wierzą. Ale może warto spróbować.
A rocznice, imieniny, ważne daty.... Mam je wszystkie w mojej głowie. Rzadko z niej uciekają,,,,,
Życzę Ci widoku spadających gwiazd. Niech spełnią się Twoje marzenia
Za życzenia dziękuję, często spoglądam w niebo, ma tyle barw i ciekawych chmur:-)
UsuńO super ten przypominacz Jotko. Też czasem znajduje na Pinterescie fajne pomysły. Niektóre wręcz rewelacyjne. Co do planszowek to zauważyłam że te nowe to coraz trudniejsze. Wole te stare mniej skomplikowane.
OdpowiedzUsuńTo prawda, niektóre planszówki wymagają przeczytania sporej i skomplikowanej instrukcji, odechciewa się grać...
UsuńNo cóż... należę do ludzi, którzy niestety zapominają pewnych, wydawałoby się, istotnych dat; zdarza mi się złożyć życzenia z opóźnieniem (miło, że fejsbook przypomina przynajmniej o dacie urodzin wirtualnych, i nie tylko, przyjaciół).
OdpowiedzUsuńNiestety czasy w jakich żyjemy, zmieniły się. W moim przypadku także praca jaką wykonuję powoduje, że spotkania towarzyskie z moim udziałem, także te rodzinne, stały się rzadkością. Jednak chyba najistotniejsze jest to, że, jak spostrzegłem, w ostatnich czasach dosyć gwałtownie zmniejszyła się liczba moich przyjaciół... tak że coraz mniejszą wagę przykładam do wydobywania z pamięci osób i wydarzeń, które z różnych względów były mi bliskie (zresztą działa to w obie strony)...
Słuszna uwaga, przyjaciół raczej ubywa, niż przybywa z różnych powodów, ale czy to źle? Może na starość stajmy się samotnikami lub preferujemy spokój?
Usuń