Zapytacie- na co komu taki słownik, jakbyśmy mało słyszeli tej łaciny na co dzień…
Chociażby jako ciekawostka i element naszego, niestety ojczystego języka.
W słownikach ogólnych języka polskiego słownictwo wulgarne zredukowane zostało do małej liczby wybranych haseł. Tutaj autor proponuje słownik wielce kontrowersyjny, ale z drugiej strony nie można udawać, że takie słownictwo nie istnieje lub nas nie dotyczy.
Niech uderzy się w piersi ten, kto choć raz nie zaklął lub nie zwyzywał kogoś, choćby w myślach!
Autor podzielił te niegodne kulturalnych ludzi słowa na 3 kategorie: przekleństwa, wulgaryzmy, wyzwiska.
Przekleństwo jest pojęciem niejednoznacznym i ma co najmniej 3 znaczenia: wartościujące, instrumentalne i wyrażeniowe.
Przykłady:
Matka przeklina córkę, bo ta roztrwoniła wszystkie oszczędności (wartościujące)
Dziadek rzucił przekleństwo na wnuka i ten wyłysiał ( wyrażenie wiary w magiczną moc wypowiadanych słów)
O kurczę, jaka fajna dziewczyna! (wyrażenie emocji)
Wulgaryzm występuje wtedy, gdy mówiący wyraża emocje, przekraczając istniejące tabu językowe.
Co najmniej jedno ze znaczeń podstawowego wyrażenia wulgarnego ma związek z intymną częścią ciała lub czynnością fizjologiczną, a więc z sytuacją, o której nie mówi się publicznie.
Wyzwisko to spontanicznie wypowiedziane wyrażenie ujawniające emocje mówiącego względem adresata. Może być użyte po to, by adresat wiedział o złych intencjach mówiącego i czuł się źle z tego powodu.
Ciekawostką dla mnie były niektóre hasła słownika oraz ich wyjaśnienie:
@ armata – sporych rozmiarów członek męski
@ brzytwa – kobieta o wysokiej sprawności seksualnej
@ 93 przykłady użycia słowa DUPA i 13 ze słowem GÓWNO
@ kurwica – nagła złość
@ napicznik – majtki damskie
@ pierdolnik- głośnik radiowy
@ udupić kogoś – zrobić komu coś złego
@ przydupas – lizus
@ zbuki – zepsute jajka lub jądra męskie
@ skurczygnat – ktoś kogo źle oceniamy
Nie jestem zwolenniczką używania wulgaryzmów, staram się unikać i nie lubię słuchać, ale w pewnych sytuacjach dosadne wyrażenia zawierają w sobie odpowiednią dawkę emocji i trudno znaleźć dla nich grzeczniejsze odpowiedniki…
Zastanawiam się nawet czy istnieją lokalne jakieś przekleństwa, bo męża ciotka z Warszawy często powtarzała - O ty, w kółko golony! a w moich stronach tego nie słychać...
Czasami człowiekowi "ulży" jak sobie przeklnie.
OdpowiedzUsuńJa staram się unikać wulgaryzmów, ale czasem coś tam się "wymknie" :)
Zwłaszcza gdy się człowiek młotkiem w palec walnie!
UsuńKiedyś będąc w sklepie monopolowym rozglądałem się za czymś oryginalnym. Patrzę, patrzę i oczom nie wierze. Oto widzę wódkę o nazwie „Kurwica”. Była tez, o ile dobrze pamietam, „Przekurwica”. Kazałem sobie pokazać owe trunki. Okazało się, że kurwica to mocny wiatr halny. No i proszę bardzo, żadne tam przekleństwo.
OdpowiedzUsuńWidziałam takie flaszki w górach, ale tylko tam, może górale bardziej nerwowi?
Usuńjest taki trunek, produkt regionalny, nalewka zwana "Wpierdol"... ale nie wiem z jakiego regionu, znalazłem to kiedyś przypadkiem w necie...
Usuńp.jzns :)
Takiej wódki nie widziałam, mocne w nazwie także:-)
UsuńIleż razy spotkałam się ze Szkotami, którzy chwalili się, że znają kilka słów po polsku.. Oczywiście nie muszę pisać jakie to były słowa. Najczęściej nauczycielami byli ich polscy koledzy...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że taki słownik jest:))))
O dziwo, małe dzieci też najszybciej te słowa zapamiętują i czasem "pochwalą się"u cioci na imieninach:-)
UsuńTen słownik- tylko w bardziej kieszonkowym wydaniu- był bestselerem, który obaj moi synowie nosili do szkoły w początkowych klasach gimnazjum. Nawet nie wiem, czy wrócił na swoje miejsce w naszej biblioteczce, bo z zeznań progenitury wynika, że formowała się do niego kolejka chętnych ;) W sumie to chyba dobrze, że przejrzeli jakikolwiek słownik w wersji papierowej... Przynajmniej będą wiedzieli, co to takiego ;)
OdpowiedzUsuńA ja musiałam w bibliotece schować do szafy, by starsi uczniowie nie gorszyli młodszych, bo czytali na głos namiętnie...
UsuńW temacie demota...;o)
OdpowiedzUsuńZanim poszłam do pracy (wiele lat temu) nie używałam "słówek" wcale, ale zaczęłam pracować z Facetami...;o) Mój pierwszy "słowotok" zaowocował tym, że zanim skończyłam to praca była przez nich wykonana, a mój Szef stał i bił mi brawo...Ten słowotok znacznie poprawił moją pozycję w Firmie...;o)
Wszedłeś miedzy wrony, kracz jak i one...
UsuńCzasami gryzę się w język, by do agresywnego ucznia nie zasunąć wiązanką, jaką zna z domu, ale nie uchodzi;-)
@Jotka...
Usuńto mógł być błąd... kiedyś moja znajoma podjęła nową pracę w szkole, a jako że byłą skromną i cichą osobą, uczniowie próbowali ją ustawiać, więc w pewnym momencie "pojechała" jakiejś grupce uczniów tak, że od razu nabrali do niej szacunku i jej lekcje miały od tamtej pory opinię najbardziej spokojnych :)
Teraz możesz zostać nagrany telefonem i na dywanik do kuratora...
UsuńZnasz określenie: „ty pieroński najduchu!”. Język śląski nie znał takich przekleństw, które dziś określa się mianem łaciny, choć bywał równie dosadny i obraźliwy. Chyba najbardziej dosadnym i wulgarnym było „ty ciulu”. I szkoda. Możemy sobie utyskiwać na te wulgaryzmy, ale skoro dziś propaguje się je w kulturze literackiej (nie mam na myśli tego słownika) i filmowej, właściwie nie ma się czemu dziwić.
OdpowiedzUsuńJa czasami odpuszczam sobie książkę czy film ze względu na zbyt dużą ilość wulgaryzmów.
UsuńJeszcze dodam "pierona", "gracę" i "motykę" :)
UsuńPierona rozumiem, ale graca i motyka?
UsuńTy były najbardziej obraźliwe słowa mojej babki wobec kobiet, których nie szanowała. A już "pierońska graca" musiała sobie mocno na ten tytuł zasłużyć.
UsuńDzięki za wyjaśnienie, bo bo nie znałam. U nas mówiło się - wysoki jak wieża a głupi jak drąg...
UsuńW szkole mego dziecka pani od matematyki mówiła- "wysoki jak brzoza a głupi jak koza".
UsuńTo też znam:-)
UsuńJeszcze: "wysoki do nieba a głupi jak trzeba".
UsuńNie używałam wulgaryzmów dopóki nie zaczęłam się zmagać ze starczymi problemami mojej mamy...
OdpowiedzUsuńNie dziwię się i współczuję bardzo:-)
UsuńU nas w domu się nie klnie, w moim rodzinnym "cholera", to był najbrzydszy wyraz jaki usłyszałam z ust taty, mama nie używała "wyrazów" wcale, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami. Mój tato używał słowa "pipol", na nieudacznika, np. na sportowców, którzy nie sprostali zadaniu w danym momencie. A znajomy używał określenia "kurde flak", gdy coś go zdenerwowało, lub sie nie udało. Bardzo lubię wszelkie słowniki(j.polskiego), pokazują bogactwo naszego języka. I tylko czemu te wulgaryzmy są takie seksistowskie, te najgorsze?
OdpowiedzUsuńWłaśnie taka ich natura, to wynika ze wstępu autora, jakoś wszystko co najgorsze kojarzy się z fizjologią, z tą brudną szczególnie...
UsuńAle Niemcy obrażają innych używając przede wszystkim wyrażeń ze sfery wydalania, a u Słowianie, niestety, ze strefy płciowej. Mój tato twierdził, że przed wojną w Poznańskiem nie używano słów na k..i h..Że dopiero po wojnie te wulgaryzmy tu dotarły. Trudno. Mnie one obrażają, uszy mi więdną i wstyd mi za tych, którzy klną. Ale ja już wymierające pokolenie...
UsuńWszystkich nas obrażają, ale niektórzy tego nie widzą...
UsuńOdbyłem z sobą szybką burzę mózgu i... okazuje się, że w mojej rodzinie największym przeklętnikiem, wyzwiskaczem i bluźniercą jestem JA. No, tak wyszło. Chluby mi to nie przynosi... pytanie tylko, po kim to odziedziczyłem???
OdpowiedzUsuń- po dziadku ze strony matki, którego niecny język wyrażało jedyne zapamiętane przeze mnie wyrażenie?: - "Ach, ty babusie!", kierowane do swojej żony a mojej babki, tyle że było ono wypowiadane zawsze w kontekście żartobliwym;
- po mojej babce ze strony matki, której ulubionym powiedzeniem wyrażającym dezaprobatę dla czyichś słów lub czynów było: - " Wszystko jedno, M..... (tu padało imię, a dalej następował szczegółowy i pozbawiony wulgaryzmów wywód, tłumaczący powody jej dezaprobaty;
- po dziadku ze strony ojca, który bardzo sporadycznie mówił do mnie: -"Ach ty gałganie!"
- po babce ze strony ojca??? Ona nawet w myślach nie grzeszyła podłym słowem...;
- po ojcu, który nigdy w życiu nie przeklinał, nie posługiwał się wulgarnymi słowami... z wyjątkiem komentarza, którego używał w odniesieniu do posłyszanych podczas rozmowy bzdur wypowiadanych przez interlokutora, a mianowicie: -"To pic na wodę i fotomontaż!";
- po matce, która, i owszem - podsłuchałem, przeklinała w taki oto sposób:-" O, żebyś się ze snu wybił!".
A zatem po kim to mam??? Ot, chociażby takie oto przekleństwa i epitety:
pi,pi,pi,pi, pi, pi, pi,... itd,itp, et cetera, et cetera :-)
Wypowiedzi niektórych w mediach byłyby tylko wypikane, bo poza tym żadnej treści, ale dosadne siarczyste słowa od czasu do czasu wzmacniają przekaz :-)
UsuńMoja babcia ze strony mamy, gdy leniliśmy się na pójcie do kościoła, mawiała do nas - Wy Kalwiny!
Motyla noga! Kto uwierzy, że to przekleństwo? Emocji w tym żadnych. Bo musi być "r". Im więcej "r" tym lepiej. Ulubione mojego taty: "Do stu tysięcy fuRR beczek maRRRynowanych śledzi!" A Książę Pan, ten od Rumcajsa klął szpetnie po fRRancusku.
OdpowiedzUsuńPo francusku to nawet ładniej brzmi:-)
UsuńMoja Babunia nigdy nie przeklinała!
OdpowiedzUsuńMąż także bardzo, ale to bardzo rzadko.
Ja gdybym czasem powiedziała mocniejsze słowo w pracy, byłoby mi lżej. Nie byłabym tak " poniewierana"!
Pozdrawiam serdecznie z samego wczesnego ranka 🤗🏵️🍁🌞☕❤️
Może własnie powinnaś, do hien w ich języku zagadać...
UsuńSzczerze mówiąc, pierwszy raz słyszę o takim słowniku. Dobrze wiedzieć. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńO, bardzo ciekawa lektura, poważnie!
UsuńMój teść też używa "w kółko golonego".
OdpowiedzUsuńmój Ojciec też tym czasem operował...
Usuńp.jzns :)
Czyli jednak nie tylko w stolicy:-)
UsuńSpotkałam się z dwoma przekleństwami (ewidentnie życzeniowo-magicznymi), które mnie rozśmieszyły:
OdpowiedzUsuń- by cię drąg pobódł!
-by cię śnieg spalił!
Natomiast w moim domu klęło się po ukraińsku.
Po ukraińsku nie słyszałam...
UsuńKiedyś wyszedł "Wypasiony słownik najmłodszej polszczyzny", którego autor podjął się przetłumaczenia na j. polski wyrazów używanych w gwarze młodzieżowej. Obawiam się, że słownik uległ błyskawicznej dezaktualizacji.
OdpowiedzUsuńZapewne, to się zmienia szybciej, niż pogoda...
UsuńKiedyś nie używałam nawet najdelikatniejszych przekleństw. Ale poszłam do szkoły.
OdpowiedzUsuńSzkoła, praca, podobne źródła...
Usuńdo tej pory wspominam mojego zacnego Dziadka, który był z zawodu szewcem... ewidentnie łamał stereotyp znanego przysłowia i jedyny hardcore w jego wykonaniu to było "psiakrew!", operował tym zresztą bardzo sporadycznie, gdyż był "siłą spokoju i łagodności"...
OdpowiedzUsuń...
natomiast z co ciekawszych obelg, to do tej pory nie zapomnę scenki z czasów swojej kariery brydżowej, gdy na jakimś turnieju ktoś nader głośno obtańcowywał swojego partnera za błędne zagranie... argumentował merytorycznie, bez mięcha, ale na koniec dodał:
"toż to FILODENDRONEM trzeba być, żeby tak zagrać!"... całą sala w klubie ryknęła śmiechem włącznie z sędzią, który potrzebował dobrych kilku minut, aby odzyskać kontrolę nad sobą i dalszym prowadzeniem turnieju...
p.jzns :)
Co też ten filodendron mu zawinił, taka piękna roślina ;-)
UsuńWidocznie dziadek był wyjątkiem lub inaczej trzeba interpretować to przysłowie...
przysłowie chyba brało się z czasów innego systemu, gdy mistrz zatrudniał czeladników, którzy czasem bywali niesforni i mus był ich przywołać do porządku słowem "publicznym"...
Usuńw czasach Dziadka ten system karlał, właściwie już nie istniał...
Dziadek nie miał uczniów, tylko prowadził zbiorcze kursy w ramach cechu...
ot, komuna :D
I znajdź dzisiaj dobrego szewca...
Usuńmój brat robi niezłe słowiańskie łapcie w ramach "rekonstrukcji historycznych"... ale on jest z innego,dziadka, więc to nie jest kwestia genów...
UsuńHhhmmm: już zaczynam się gubić w tym co jest przekleństwem, a co nie jest? czasami wyrwie mi się wyraz "o kurcze" lecz nie traktuję tego jako przekleństwo. Zdarza się, że tworzę z tego całe zdanie; " o kurcze blade, na ogniu opalane". To taka radosna moja twórczość :)
OdpowiedzUsuńWulgaryzmy mnie rażą, zwłaszcza wyrażane przez innych, bo mnie nie chcą przejść przez gardło :)[genetycznie, po Mamie, wąska gardziel] :) Czasami jednak gwara budzi wątpliwości; przykład;
po śląsku kura to cipa; zaś w innych stronach to wulgaryzm i co??? zgorszenie !
A dodaj do tego podobnie brzmiące słowa polskie i czeskie, to dopiero galimatias.
UsuńInna sprawa, to osłuchanie się dzieci w domach różnych wyrazów, dla niektórych wulgarne wyrażenia to codzienność i dziwią się, gdy zwracamy im uwagę...
To prawda, że "osłuchanie się" sprawia zobojętnienie; zaś ci , którzy używają przekleństw czasami tego nawet nie kontrolują;
Usuńdla nich to normalka i nie widzą powodu do oburzenia;
staram się jednak unikać towarzystwa takich osób, bo " kto z kim przestaje, takim się staje " :)
A wiesz, zdziwiłam się kiedyś, że idą za mną chłopcy nastoletni i rozmawiając nie używają wcale wulgaryzmów, aż się obejrzałam...
UsuńOj tak, praca czasami źle działa na człowieka :) Ciekawy słownik.
OdpowiedzUsuńNaprawdę z chęcią przejrzałam dokładnie, niektóre wyrazy nawet mnie zdziwiły:-)
UsuńMoja nauczycielka z podstawówki zawsze, kiedy się denerwowała, powtarzała "Do jasnej Anielki!". Nie wiem, czy to regionalne, ale tylko u niej to słyszałam. A wypowiadała to zdanie z podobną złością w głosie, jakby chciała powiedzieć "Cholera jasna", ale przy dzieciach nie wypada ;)
OdpowiedzUsuńTak mówiła moja babcia, a niekiedy wołała - o święta Petronelo! nawet nie wiem czy była taka święta...
UsuńO motyla noga! To ja przypomnę, że nawet kler wyprodukował słownik przekleństw dopuszczalnych i zakazanych. To potwierdza moje przypuszczenia, że nie ma już nieprzekraczalnych tabu językowych, są tylko sytuacje, i okoliczności w których można, albo nie można sobie pofolgować.
OdpowiedzUsuńTego nie wiedziałam, ciekawie byłoby do niego zajrzeć...
Usuńhttps://krakow.naszemiasto.pl/kardynal-dziwisz-nie-przeklinajmy-lista-przeklenstw/ar/c1-1168191
UsuńDziękuje:-)
UsuńJotko dziękuję bo uśmiech wrócił A było z nim krucho bo przeziębienie mnie dopadło. I już lepiej i już weselej... Słowa mają moc ;)
OdpowiedzUsuńOj, to kuruj się,kochana, pogoda sprzyja niestety infekcjom, ale skoro się uśmiechasz, to nie jest źle:-)
UsuńKultura- kulturą, ale jak sobie człowiek czasem walnie, to mu od razu lżej! ;))
OdpowiedzUsuńPrawda? lepiej walnąć mięchem, niż bejsbolem!
UsuńZakląć ...Czasami człowiek musi,
OdpowiedzUsuńinaczej się udusi... że sparafrazuję Jonasza Koftę :)
To prawda, udusi się lub wybuchnie jak wulkan!
UsuńBardzo ciekawy wpis! Chętnie bym taki słownik przeglądnęła.
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie przepadam za przeklinaniem zwłaszcza w już bardziej oficjalnych okolicznościach. Ale trudno się oszukiwać, że nigdy tego nie robimy. Jednak trzeba przyznać, że umiejętne przeklinanie również może być prawdziwą sztuką i właśnie umiejętnością.
Z przytoczonych przez Panią zaskoczeń - sama znam "pierdolnik" jako spory nieporządek.
Zakląć delikatnie i z humorem to prawdziwa sztuka, ale gdy się uderzysz lub potkniesz, to nie zawsze jest czas na delikatność:-)
UsuńOj, ciekawych rzeczy się dowiaduję. O słowniku słyszałam, ale w ręku nie miałam. Wygląda na to, że to ciekawa pozycja :) Tez mnie zdziwiły niektóre słowa. Np. u nas pierdolnik to bałagan a nie głośnik. Słowa napicznik w ogóle nie znałam. Armata też mi się nie kojarzyła z męskimi walorami. Chociaż... ;-)
OdpowiedzUsuńJak zawsze Asiu - świetny pomysł na wpis.
Dzięki, mnie zaciekawił ten słownik, więc pomyślałam, że napiszę...
UsuńTe same słowa przekleństw inaczej brzmią z ust różnych ludzi. Znam takich, że nie mogę ich słuchać, ale też takich, co śmieszą mnie swoim przeklinaniem.
OdpowiedzUsuńOsobiście jakoś nie mam potrzeby używać przekleństw, nawet jak mnie ktoś wyprowadzi z równowagi, co też zdarza się bardzo rzadko. Ale używam takich słów opowiadając np.kawały. O takim słowniku nie wiedziałam.
W niektórych dowcipach nawet nie można zastąpić wulgaryzmów grzecznymi słowami, bo dowcip spalimy...
Usuń"pierdolnik" głośnk radiowy? A ja myślalam, ze to bałagan ;)
OdpowiedzUsuńprzydupasa, lizusa, zbuki i udupić kogoś to znam....
No też się zdziwiłam, bo na taki głośnik mówiliśmy kołchoźnik...
UsuńTego stwierdzenia nie znam ;)
UsuńDla mnie "pierdolnik" to takie miejsce, gdzie jest wszystko. Kanciapa z gratami ;)
OdpowiedzUsuńPierdolnik, graciarnia, a no widzisz, dziwić się jest rzeczą ludzką:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKurza blaszka!
Pozdrawiam serdecznie.
Kurzej blaszki nie znałam, dzięki:-)
UsuńNie słyszałam o takim słowniku. Sama nie używam wulgaryzmów ,ale nie to abym nigdy nie przeklęła ,ale jakoś źle mi z takimi słowami.
OdpowiedzUsuńCiekawe te słowa i ich wyjaśnienie.Zbuki ,kurwica i przydupas -z tym się spotkałam.
Obyśmy nie musiały kląć, Grażynko lub bardzo rzadko...
UsuńNo właśnie, przez pracę zaczęłam więcej przeklinać i wyzywać, dla określenia emocji. Gdy ktoś wtrąci przekleństwo raz na jakiś czas to mnie to jeszcze nie razi, ale jeśli ktoś używa w jednym zdaniu 5 k, ch i innych to już to jest nie do słuchania.
OdpowiedzUsuńNiektórzy to czasowniki zastąpili wulgaryzmami, aż dziw, że siebie wzajemnie rozumieją...
UsuńWszystko zależy od kontekstu i częstotliwości używania :)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie, byle nie przesadzać!
UsuńW mojej szkole podstawowej w bibliotece był podobny słownik. Nie był wypożyczany nawet uczniom z gimnazjum. Można się zastanawiać po co w taki razie był. @_@
OdpowiedzUsuńCiekawą formą języka jest też grypsera, na początku nie widać wielu skojarzeń i sensu z rzeczami nam znanymi. Jednak później wszystko staje się bardziej wyraźne.
Wydaje mi się, że w przeszłości bywały lepsze programy niemal każdego rodzaju niż obecnie. Nie mówiąc już o teledyskach czy koncertach. :)
Czasem trzeba kupić i takie rzeczy do domu. Zwłaszcza jak obecny sprzęt odmawia współpracy.
Pozdrawiam!
Czyli wszystko schodzi na psy, nawet sprzęty szybciej się psują...
UsuńNoo motyla noga ;) świetne. Choć wulgaryzmów unikam, i słuchać nie cierpię, to słownik baaardzo mnie zainteresował. W kwestii poznawania świata rzecz jasna ;))
OdpowiedzUsuńRzecz jasna, w takim sensie go polecam;-)
UsuńBędę kropkował, bo dowcip głupi i ordynarny, ale oddający klimat postu.
UsuńRzecz dzieje się podczas uroczystego rodzinnego obiadu. Jasio właśnie przyjął I Komunię i ma dostać hulajnogę, ale pod warunkiem, że nie będzie przeklinał. Niestety już przy pierwszym daniu, Jasio z obrzydzeniem odsuwa talerz z rosołem i wykrzykuje:
- ku.wa noga, ch.j podłoga, w pi.du poszła hulajnoga, ale muchom w rosole pie.dolić się nie pozwolę.
Faktycznie, bez tego cały dowcip g...o warty:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNie widzę w używaniu wulgaryzmów niczego złego. Najlepszym się zdarzało:)
Sęk w tym, żeby ich używanie było uzasadnione.
Wyzwisk natomiast nie toleruję absolutnie. Nie tylko tych wulgarnych. Żadnych.
Pozdrawiam:)
To tak jak ja, pełna zgoda!
UsuńCzasami żałujemy po czasie...
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię słuchać wulgaryzmów i nigdy ich publicznie nie używam (choć nie ukrywam, że czasem w złości przeklnę pod nosem, kiedy nikt nie słyszy) Natomiast niektóre wulgaryzmy w niektórych sytuacjach brzmią całkiem zabawnie:) Ale tylko czasem.
OdpowiedzUsuńJak ktoś powiedział, wszystko zależy od kontekstu i towarzystwa, w którym opowiadamy dowcip...
UsuńNie cierpię wulgaryzmów i ich nie używam nawet w emocjach. A już brzydzą mnie eufemistyczne zamienniki np. "kuźwa"
OdpowiedzUsuńTo nie zamiennik, to także wulgaryzm, który znalazł się w słowniku;-)
UsuńStaram się nie przeklinać, nie lubię tego też słuchać, ale wiadomo,czasami się zdarzy :)
OdpowiedzUsuńJak prawie każdemu...
UsuńNie wiedziałam, że jest taki słownik. Aż ciekawa jestem co tam jest w środku. Znam niektóre z tych słów, dla mnie też "pierdolnik" to po prostu bałagan, graciarnia. :D
OdpowiedzUsuńOj, są ciekawe rzeczy, niektóre szokują, a niektóre po prostu dziwią.
UsuńO wy „gizdy dioseckie” - to było zawołanie mojej babci - jak coś nabroiliśmy , fajne to były czasy...
OdpowiedzUsuńNo tego to już w ogóle nie znam !
UsuńHah! O napicznikach nie słyszałam do tej pory. Wiem jednak, że do kompletu jest cyckonosz.
OdpowiedzUsuńRozmawiałam o tym z małżem i jest ponoć jeszcze 'dydornik'. W zastępstwie biustonosza.
UsuńCyckonosz znam, ale o dydorniku pierwsze słyszę;-)
UsuńO nawet nie wiedziałam, że taki słownik istnieje. Ja nie lubię przeklinania i zawsze jak ktoś przeklina w moim bliskim towarzystwie to go albo ją upominam.
OdpowiedzUsuńNajbardziej razi mnie jak ktoś opowiadając jakąś historię nadużya wulgaryzmów i co drugie słowo wypowiada.
Najgorzej, że niektórzy mężczyźni używają w obecności kobiet, a te nie reagują...
Usuńpodobno po najgorszych urazach, nawet przy amnezji, tylko wulgaryzmy pozostają w pamięci jak "język pierwotny"
OdpowiedzUsuńMożliwe, nawet maluch potrafi "zasunąć" niezłą wiązankę...
UsuńPoemat mojej melancholii, Wojaczek
OdpowiedzUsuńPo pierwsze:
Matka nie jest matką tylko się podaje
Po drugie:
Ojciec nie jest Bogiem lecz obcym starszym panem
Po trzecie:
Księżyc jest lunatykiem (to z jakiegoś wiersza)
Po czwarte:
Mickiewicz jest kobietą (też z mojego wiersza)
Po piąte:
Pogoda jest starą panną
Po szóste:
Słońce do oka mi wpadło
Po siódme:
Policjant z gwizdkiem zamiast twarzy
Po ósme:
Marynia ma tyłek gładki
Po dziewiąte:
Życie jest nic nie warte
Po dziesiąte:
Może jest wiersza warte?
Po jedenaste:
Spisek [...]* przeciwko autorowi
Po dwunaste:
Mój stygmat co się nigdy nie goi
Po trzynaste:
Moje ewolucje
Po czternaste:
Moje polucje
Po piętnaste:
Moja babka od strony ojca podłóg słów matki
syfilistyczna kurwa
(skończyła się kartka)
(na odwrocie)
Po szesnaste:
Bohater jedzący gówna
Poemat dobitny, soczyście szczery...
UsuńCzasem są niezręczne sytuacje, w jednej nie czułam się komfortowo.
OdpowiedzUsuńUżywam, dość często - "kurczę pieczone"...
Siedząc na dentystycznym fotelu (u znajomego stomatologa), po podaniu znieczulenia, chciałam oznajmić swoje niezadowolenie z odczuwania dyskomfortu. Właśnie zaczęłam wymawiać to swoje powiedzonko, ale udało mi się tylko "kur..." i dalej nic - znieczulenie zaczęło działać i klops - usta unieruchomione. Nie wiem, co sobie pomyśleli - lekarz i pomoc stomatologiczna, ale czułam się zobowiązana na kolejnej wizycie do tego nawiązać i wyjaśnić swoje intencje (hm...)
Myślę, że dentysta nie był zdziwiony, ludzie różnie reagują na ból:-)
UsuńEmocje są emocjami, nie dają się wziąć w ryzy...
OdpowiedzUsuńIlość komentarzy świadczy, ze temat postu trafiony. Nie dalej jak tydzień temu miałam ten słownik w ręce, znalazł się między ksiażkami, które ktoś z ofiarodawców przyniósł do Stowarzyszenia, by trafiały do Polakow na Wschodzie.Słownik nie pojechał, zostawiliśmy go na własny użytek. Straszne chwasty.
OdpowiedzUsuńStraszno i śmieszno zarazem...
UsuńI dzięki Tobie wiem już, o co chodziło mojemu koledze z nazwaniem chłopaka koleżanki "przydupasem" :)
OdpowiedzUsuńDobre i to, całe życie nauka...
UsuńNo muszę powiedzieć że całkiem ciekawy ten słownik. Najbardziej mnie rozbawiły te zbuki... W życiu bym nie pomyślała, że to...
OdpowiedzUsuńJa też nie, zawsze myślałam, że to zepsute jajka...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCiekawy temat. O słowniku nie słyszałam, ale słów zawartych w nim aż za wiele rozbrzmiewa każdego dnia dookoła. Nie używam takich słów głośno, jednak w myślach...
A dzisiaj chciałabym Cię namówić na jesienny koniec dnia, który najlepszy jest z gorącą herbatą, która smakuje w dresie, pod ciepłym kocem i z książką w ręku. Może ponownie wyszukasz jakąś perełkę.
Pozdrawiam końcówką dnia