Pani X chciała zrobić swojej mamie niespodziankę.
Starsza pani wkrótce miała obchodzić okrągłe urodziny.
Jej mąż już nie żył, mieszkała wprawdzie sama , ale na samotność nie narzekała, była aktywna, nawet za granicę wyjeżdżała.
Bliscy rozjechali się po świecie, więc zjazd rodzinny z okazji urodzin był dobrym pretekstem do spotkania.
Impreza zamówiona w pięknej restauracji, długo ustalano termin, by wszyscy goście mogli przybyć.
Zaproszono nawet ulubioną synową starszej pani, bo chociaż syn dawno już po rozwodzie, ale wnuk jeszcze mocno nieletni, był oczkiem w głowie pani Y.
Gdy nadszedł czas uroczystości, pani X zawiozła mamę do restauracji.
Pani Y uprzedzona, że niedzielny obiad poza domem, wybrała się do fryzjera, założyła najlepszą sukienkę.
Wydawała się zadowolona. Lubiła gdzieś wychodzić.
Goście ruszyli z życzeniami już w hallu restauracji, kelnerzy zaopiekowali się kwiatami.
Na sali solenizantka omiotła wzrokiem całość, zacisnęła usta i powiedziała:
- Po co tyle zachodu, żeby mi przypomnieć jak stara jestem?
Córkę zamurowało, ale przełknęła uwagę i wskazała mamie miejsce honorowe za stołem.
Starsza pani usiadła sztywno, nie zagadała do dawno niewidzianych wnuków, z marsową miną jadła przystawkę.
Nastrój był gęsty jak smoła...
Rozmowy nie kleiły się, niektórzy przemyśliwali o powrocie do domu w połowie uroczystości.
Dwa miejsca przy stole pozostały puste, oczekiwano więc zapewne brakujących gości, a bohaterka imprezy ciągle zerkała w tamta stronę.
Nagle, tuż przed drugim daniem weszła spóźniona ulubiona synowa z wnukiem solenizantki.
Starszej pani humor momentalnie wrócił, chwyciła kieliszek, by zainicjować toast, przysiadła się do spóźnialskich, by zapytać jak przebiegała podróż.
Niektórzy z gości byli zdziwieni takim obrotem sprawy, ale lepsze to, niż dotychczasowy nastrój stypy.
Na salę wjechał wreszcie urodzinowy tort, pierwszy kawałek solenizantka podała najmłodszemu wnukowi i jego mamie, resztę gości obsłużył kelner.
Goście powoli zbierali się do domu. Gdy starsze wnuki przyszły pożegnać się z babcią, jeden z nich powiedział:
- Szkoda babciu, że nie zapytałaś co u nas... i nie cieszysz się chyba z naszej obecności, bo cała twoją uwagę zajął M. i ciocia J.
Starsza pani machnęła tylko ręką i stwierdziła, że przesadzają.
Natomiast jej córka szepnęła do męża - jak jeszcze kiedyś wpadnę na podobny pomysł, to kopnij mnie , wiesz gdzie...
- Masz to jak w banku!
Starsze panie naprawdę są nieprzewidywalne. Wszystko widzą po swojemu, wiem coś o tym moja tesciowa zmarla w wieku 93 lata, a moja Mama jeszcze żyje. Niejedno z nimi przeżyłam. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńCiekawe, jakie my będziemy w podobnym wieku?
UsuńPewnie takie same :-)))
UsuńŚwietna historia :-)
Oby nie, nie życzę nam tego!
UsuńWiesz, że opisana sytuacja mnie w ogóle nie zdziwiła? Znam ją z autopsji, i chodziło o mojego ojca. To w kwestii wnuków. Natomiast spodobało mi się zdanie jubilatki: „Po co tyle zachodu, żeby mi przypomnieć jak stara jestem?” – dlatego nie urządzam żadnej uroczystości z powodu rocznicy urodzin. ;)
OdpowiedzUsuńMój mąż się cieszył, że z powodu epidemii ominęły go huczne urodziny albo tak tylko mówił...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA może lepiej nie robić niespodzianek?
Pozdrawiam serdecznie.
Może i lepiej, ale co z niespodziankami w takim razie? Zlikwidować w ogóle?
UsuńNie! Nie likwidować! Po prostu, przed zrobieniem niespodzianki muszą zadziałać dobrzy wywiadowcy.
UsuńOtrzymałam w prezencie pobyt w sanatorium, a to dla mnie kara a nie atrakcja. Na dodatek w miejscu, do którego za świata skarby nie pojechałabym. Chyba, że sąd by mnie na to skazał. Wtedy jednak mogłabyn się odwołać do wyższej instancji, a od niespodzianki nie ma jak się wykręcić i jeszcze trzaba udawać, że człowiek się cieszy.
Wywiad to ważna rzecz, podobnie z prezentami na gwiazdkę czy inne okazje. W pewnym wieku już nie chce nam się udawać radości, ale i przykrości robić nie chcemy - sytuacja patowa...
UsuńŻadnych "uroczystości" ponad niezbędne.Zawodowi malkontenci byliby i tak niezadowoleni z przebiegu spotkania, a tak - będą najwyżej niekontenci z jgo braku.
OdpowiedzUsuńSwego czasu byłem, mimowolnym słuchaczem dwóch wracających z cmentarza kumoszek, krytykujących leżącego w trumnie nieboszczyka [wtedy jeszcze otwierano ją], bo "miał jakąś taką dziwną minę".
- Prawdopodobnie nie uśmiechnął się do nich... Nie zaprosił do siebie... Gbur...
Zdrowia życzę
No tak, nie uśmiechał się z trumny, jak mógł? I pewnie nie wszyscy dość płakali?
UsuńNiedawno do mnie dotarło i staram sobie o tym przypominać: zapytaj jak chcesz zrobić komuś niespodziankę (przeczytała kiedyś o uszczęsliwieniu osboby niepłnosprawnej wózkiem, który w ich mieszkaniu zupełnie się nie sprawdzał i krótkim zdaniem: wystarczyło zapytać. może gdyby córka zapytała kogo chce zaprosić Mama, z kim chciałaby spędzic czas byłoby inaczej :D
OdpowiedzUsuńJednak wózek czy pralka to nie to samo, a gdyby córka zapytała o gości, to już nie byłoby niespodzianki...
UsuńJest pewna rzecz skrzętnie ukrywana "przed światem" - na ogół nie kocha się jednakowo wszystkich swoich dzieci i członków rodziny.Moja babcia przeogromnie kochała swą córkę, nie chciała wcale drugiego dziecka i gdy urodził się mój ojciec była bardzo nieszczęśliwa. I taki stan niemal uwielbienia dla córki pozostał do końca jej życia.Wszystko co zrobiła córka było super, wszystko co zrobił syn - to był kłopot. Jej córka tez miała dwoje dzieci- dwóch synów- pierworodny zawsze był faworyzowany, ale ten o półtora roku młodszy już nie.Oczywiście obaj byli zawsze zadbani tak samo, ale zawsze te różnice jako s wychodziły. Nawet żona pierworodnego była lepsza od
OdpowiedzUsuńtej drugiej- obie tak samo wykształcone.
Ja mam jedynaka, więc problem z głowy, ale chyba faktycznie tak bywa, lub tak dzieci czują, bo rodzice mogą być innego zdania...
UsuńCóż, generalnie nie należy się spodziewać za bardzo. Nie wiemy tak naprawdę, co komu w głowie siedzi. Starsza pani była samodzielna, aktywna, dbała o siebie...i była bardzo asertywna ;) Trudna lekcja dla córki.
OdpowiedzUsuńTrudna i dlatego się pożaliła.
UsuńNie nazwałabym tego zachowania asertywnością, jestem asertywna, gdy nikogo nie ranię jednak.
Tak naprawdę nie wiesz, czy nikogo nie ranisz. Wiele razy mi się zdarzyło, że coś powiedziałam, w moim mniemaniu normalnego, a ktoś to odebrał źle. Może ta córka dobrze wiedziała, że mama nie lubi takich spędów, ale brnęła. A mama nie miała ochoty dać się manipulować i udawać. Wszystko jest wielowarstwowe. Sama pisałaś:Jeśli nie spełniam twoich oczekiwań, nie obrażaj się. Przecież to są twoje oczekiwania, a nie moje obietnice. Ot, życie.
UsuńSęk w tym, że ta pani lubi brylować i chyba córka zna ją na tyle, że wymyśliła imprezę. Widocznie coś starszą panią ugryzło lub innych gości się spodziewała?
UsuńMasz rację, trzeba być przygotowanym na prztyczki od życia...
Ja w ogóle jestem coraz bardziej zaskoczona zachowaniem ludzi w wieku 65+ (specjalnie liczę od 65roku, bo widzę, że poniżej jeszcze są dosyć możliwi) Są straszliwie roszczeniowi, przeganiają ludzi z kolejek, w przychodniach kłócą się zawzięcie, są złośliwi i mają fumy oraz fochy. W dodatku wydaje im się, że są z racji wieku, uprzywilejowani do takich zachowań.
OdpowiedzUsuńStarsza pni wykazała się brakiem taktu i kultury, A może należało jednak ją do tej uroczystości przygotować? Wysłuchać jej opinii? Bo z drugiej strony, młodzi często traktują starych, jak zdziecinniałe osobniki. Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że ja też źle poczułabym się w takiej "niespodziance". Nie każdy w tym wieku ma siły "grać", że mu dobrze w takiej sytuacji..
Podobno w pewnym wieku w mózgu dzieją się nam wszystkim dziwne rzeczy...
UsuńMoże w tym dniu miała jakieś muchy w nosie lub wyraźnie czekała na ulubionych gości, których na początku zabrakło?
Wiem jak musiały się czuć pozostałe wnuki owej paniusi - babciusi. Wiem, bo mój syn był tak traktowany przez całe lata. Jak zaczął samodzielnie podejmować decyzje na które nie mieliśmy wpływu zadecydował że nie będzie się pchał tam gdzie jest ignorowany. Słowa dotrzymał - nie odwiedził babci przez 10 lat - jakiś czas temu babcia się zorientowała, że wnuk "tak długo u niej nie był" Hmmm. Szybko, prawda? Ale on i tak dzwoni na dzień babci i imieniny....
OdpowiedzUsuńNo, 10 lat to faktycznie długo...
UsuńTakie otwarte faworyzowanie jednych przed drugimi może powodować też konflikty w rodzinie, niezawinione przez samych zainteresowanych...
Odniosłam wrażenie, że to nieco przerysowana sytuacja, ale może po prostu nie spotkałam się dotąd aż z takimi skrajnościami...
OdpowiedzUsuńAkurat przedstawiłam wersję ułagodzoną...miałaś szczęście widocznie do relacji rodzinnych.
UsuńJeste na takie "sprawki" szczególnie wrazliwa. Chociaż jestem jedynaczką i nigdy nie doświadczyłam takich sytuacji, ale nie mogę pojąć!!! jak ludzie mogą w ten sposób postępować wobec drugiego człowieka. Nie ma na to usprawiedliwienia! Dla mnie nie ma! Mam dwóch synów i nie wyobrażam sobie różnicować ich w jakikolwiek sposób. To byłoby obrzydliwe...
OdpowiedzUsuńLudzie są różni, co rodzina to inne problemy, konflikty. Ciekawe czy bywają rodziny bez podobnych problemów?
UsuńPierwsze i jedyne urodziny, jakie moja mama świętowała oficjalnie, to te 90. :) Była z pokolenia kobiet, które kwiaty przyjmowały z okazji imienin i na Dzień Kobiet, a mówienie o ich wieku i urodzinach traktowały jako nietakt:)
OdpowiedzUsuńDziewięćdziesiątkę uznała za usprawiedliwiony pretekst do przyjmowania hołdów, w końcu została najstarszą osobą w rodzinie;)
Czyli poczuła się nestorką i chciała to zaakcentować:-)
UsuńPrzykro mi się zrobiło, jak przeczytałam opisaną przez Ciebie sytuację, odczułam zranienie tej córki. Chciała dać mamie radość, a wyszło, jak wyszło:(
OdpowiedzUsuńPrzerabiałam już takie sytuacje z teściami i z rodzicami. I to bynajmniej nie starszymi, ale całkiem jeszcze młodymi.
Pamiętam jak chciałam teściom sprawić radość kupując przedmiot, którego szukali, a nie mogli nigdzie dostać. Zamiast radości, że mnie się udało zrealizować ich marzenie, zostałam strasznie zrugana, że niepotrzebnie wydaję pieniądze, że ich nie szanuję i jestem rozrzutna.
Takich sytuacji było więcej, aż w końcu oduczyło mnie to raz na zawsze uszczęśliwiania innych na siłę:)
Sama bywałam zakupami uszczęśliwiana na siłę, dlatego ostrożnie traktuję w tej kwestii syna i synową, nic na siłę!
UsuńSą jednak w życiu takie sytuacje, które wymagają podkreślenia choćby uroczystym charakterem, wszyscy na to czekali, poza jubilatką, jak się okazało...
A wiesz, to dziwne, tak po zastanowieniu dodam. Przecież starsza pani poszła do fryzjera, ubrała się w najlepszą sukienkę. To oznacza, ze zaakceptowała uroczysty obiad. I nagle taki niemiły zgrzyt.
UsuńTrudno się domyślać co było przyczyną. Może należałoby tą panią o to spytać. Jeżeli takie zachowanie jest u tej pani w zwyczaju, to cóż taki charakter. Ale jezeli był to nieoczekiwany wyskok, to może dzieje się coś niedobrego i może należałoby się temu dokładniej przyjrzeć obserwując czy nie nastąpią inne dziwne zmiany w jej zachowaniu.
Trudno oceniać z boku nie znając ludzi i ich wzajemnych stosunków. Czasem wyjaśnienie czyichś dziwnych zachowań znajduje się zupełnie gdzieś indziej niż nam się wydaje.
Bardzo trafne spostrzeżenia, kiedyś inna koleżanka zwierzyła się, że od jakiegoś czasu nie poznaje swojej mamy, zawsze taka miła, zgodna - nagle stała się mało sympatyczna i zgryźliwa...zastanawiała się czy to nie wina leków.
Usuńpomijając to, czy pani kocha jednych bardziej a innych wcale - jest jeszcze coś takiego jak kultura osobista i takt, jeśli już pani wyraziła zgodę na przyjęcie to mogła się choć trochę postarać
OdpowiedzUsuńMoże siedział w niej jakiś paskudny chochlik tego dnia?
UsuńNie urządzam swoich urodzin od wielu już lat i mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na taki pomysł, aby mi sprawić taką niespodziankę. Mam ja swój sposób na ten dzień. ;)
OdpowiedzUsuńSkoro sobie nie życzysz i głośno komunikujesz, to chyba nikt się nie odważy?
UsuńNie mam pewności. ;)
UsuńW sumie to pouczająca to historia.A tak w ogóle mnie ominęły bardziej uroczyste imieniny ,ale ani urodzin ani imienin nie miałam nigdy w "lokalu". Byłam jednak na takich przynajmniej kilka razy. Jubilatka jak widać czuła się "jak ryba w wodzie" . Starsi ludzie czasami uważają ,że im wszystko wolno.Zresztą nie będę oceniać bo skąd ja wiem jaka będę gdy dożyję "swoich lat" .Jakoś jak mówią moi bliscy-moja rodzina nie należy do długowiecznych. No ,ale zawsze można wierzyć ,że ja będę wyjątkiem....
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie wiemy Grażynko, jakie same będziemy, czasami leki zmieniają zachowanie, jakieś zmiany w mózgu, przykre doświadczenia, zbyt długa samotność...oj, ciężkie to życie rodzinne.
UsuńA moja mama już od kilku lat twierdzi, że ma 100 lat, urodziła się zaś w 1932 roku. Pomimo demencji liczyć potrafi, a i tak zawsze jej ta setka wychodzi i bardzo często w rozmowach powołuje się na ten wiek. A jakiś czas temu nawet powiedziała coś takiego; ciekawe jak długo uda mi się na tej setce pożyć. To taka ciekawostka na temat meandrów demencyjnego myślenia.
OdpowiedzUsuńNierówne traktowanie członków rodziny, nie jest wcale rzadkie, spotkałam się z tym wielokrotnie i w rodzinie i wśród znajomych. Jednak byłam niemile zdziwiona tym, że siostra mego dziadka, którą zresztą lubiłam, wręcz demonstracyjnie okazywała, że nie lubi jednego z wnuków.
Jeśli zaś chodzi o demencję starczą to ona obdziera całkowicie z jakiegokolwiek taktu, głównie rządzą emocje.
Słyszałam podobne historie, niestety starość czyni z człowiekiem często okropne rzeczy. Znam to także z mojej rodziny...
UsuńLepsza wcześniejsza konsultacja
OdpowiedzUsuńniźli późniejsza frustracja...
To fakt, ale do końca nie wiadomo czy sprostamy...
UsuńWyjątkowo przykra sytuacja, a starsza pani chyba na co dzień też nie jest zbyt miła (i dobrze wychowana?), bo to naprawdę niegrzecznie tak się zachować. Niedawno, w marcu taki obiad niespodziankę urządziłam mojej mamie z okazji 80. urodzin. Była szczęśliwa, wzruszona aż do łez i powiedziała nam wszystkim, że nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa z powodu wieku i nie miała takich urodzin. Człowiek od człowieka różny...
OdpowiedzUsuńGdy słuchałam tej opowieści, pomyślałam o moim tacie, który niedawno zmarł, a tak by się cieszył z takiej imprezy...też na 80 urodziny:-)
UsuńPrzykro mi :(
UsuńJuż od dawna przestałam obchodzić urodziny i zdmuchiwać świeczki na torcie. Cieszę się jedynie z Dnia Kobiet lub dnia Matki.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie nie dziwię się solenizantce, ale denerwuje mnie jej zachowanie wobec gości- faworyzowanie jednych a pogardzanie drugimi.
No cóż, ludzie mają różne fanaberie.
Fanaberie, humory, dziwactwa...
UsuńCieszę się, że znowu jesteś:-)
to prawie tak jak z życzeniem:"spełnienia marzeń", gdy jubilat marzy:"niech was diabli":)))
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się, choć to gorzka prawda, niestety...
UsuńPrzykre. To chyba oznacza, że nie lubi swojej rodziny, poza tym najmłodszym wnukiem. Też już więcej bym nie zorganizowała takiej uroczystości komuś. I na miejscu tych, co się nimi babcia nie interesowała mało by mnie potem obchodziły jej urodziny. Mój tata miał taką babcię, co faworyzowała dzieci swojej córki, a te wnuki, z którymi mieszkała traktowała jak najgorsze zło.
OdpowiedzUsuńI to jest najbardziej przykre dla tych, którzy takiego postępowania nie rozumieją...ja też nie:-(
UsuńPo prostu za wcześnie wypadł jej jubileusz. Dziś nie byłoby takich problemów - żadnych przyjęć poza domem :)I na kasce i na nerwach by się zaoszczędziło.
OdpowiedzUsuńTo tak jak u nas, urodziny męża i synowej były wirtualne, przez kamerkę:-)
UsuńGdy robimy się starsi, czujemy, że możemy w końcu zrezygnować z konwenansów. Nie wszyscy, ale są co do tego przesłanki (np. umierają osoby, które ciągle nas krytykowały i którym, czuliśmy, że musimy ulegać). Nie podoba mi się zachowanie tej pani, ale przecież inaczej patrzyłabym na sprawę, gdybym to ja była jej ulubionym gościem :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że wielu rzeczy nie muszę, ale wiele jeszcze robię ze względu na innych, jakoś nie umiem do końca ignorować potrzeby najbliższych.
UsuńTo chyba dość częste zjawisko. Wydaje nam się, że wszystkich bliskich traktujemy w ten sam sposób. Tymczasem jest odwrotnie. Każdy powinien przeczytać taki tekst i zastanowić się nad swoim podejście do najbliższych. Zaszkodzić nie zaszkodzi a może pomóc.
OdpowiedzUsuńCiekawe podejście , Marku. A wiesz, że czasami czytając książkę lub post na blogu zastanawiam się właśnie, jak to jest ze mną lub moją rodziną...
UsuńA ja myśle, Asiu że wcale nie bez znaczenia jest fakt, o którym wspomniałaś ,że syn jest dawno po rozwodzie. Ogromy szacunek dla tej pani, że mało tego że utrzymuje kontakt z synową, to jeszcze okazuje zainteresowanie i troskę wnukowi. Uważam, że wszyscy obecni za to akurat, powinni ją podziwiać, a nie strzelać focha. Za syna wielu rzeczy nie naprawi, które zepsuł - ale to jedno może zrobić .
OdpowiedzUsuńKiedy to nie rodzina strzeliła focha, po prostu było im przykro, zwłaszcza wnukom.
UsuńZa decyzje syna nie odpowiada, rozwód to nie tylko jego wina.
Zawsze robi mi się jakoś przykro, kiedy czytam, czy też słyszę, tego typu historie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Szkoda, że najbliższa rodzina nie potrafi się dogadać...
UsuńNierówne traktowanie dzieci jest niestety częstym zjawiskiem, bo choć rodzice głośno zapewniają, że wszystkich kochają jednakowo, to obserwator bez trudu wskaże dziecko faworyzowane. Najłatwiej widać to przy podziałach majątku, choć znam i przypadki względnie równego traktowania finansowego, za to zupełnie odmiennego poświęcania czasu i uwagi. Niespecjalnie się jednak tym martwię, bo to działa w obie strony - w szczególności wraca na starość. I też niekoniecznie chodzi o to kto się opiekuje, ale W JAKI SPOSÓB TO ROBI.
OdpowiedzUsuńRóżnie ludzie radzą sobie w takich sytuacjach, ja jestem zwolennikiem teorii, że w razie niemożności osiągnięcia relacji partnerskich, najlepiej się odseparować, ale to indywidualna decyzja, bo i konsekwencje ponosimy indywidualnie.
Paradoksalnie, na starość rodzice czy dziadkowie doznają opieki i troski nie od tych, na których liczyli...
UsuńNie powinno sie oczekiwać opieki i troski ze strony dzieci. Wręcz nie należy jej oczekiwać. A jedynie mieć cichą nadzieję. Owa opieka powinna być dyskretna i wynikać z potrzeby serca tych dzieci. Inaczej jest jakby szantażem emocjonalnym. Na wszelki wypadek liczę na siebie i może umrę zanim będę jakiejś pomocy potrzebowała. Wybacz ten pesymizm, ale tak mnie naszło.
UsuńTo nie jest pesymizm, Haniu, o raczej trzeźwe spojrzenie. Myślę podobnie i do końca chciałabym móc liczyć tylko na siebie, by nie być dla kogoś ciężarem. Nie ukrywam jednak, że nadzieję mam, iż w razie potrzeby syn pomoże, w miarę możliwości.
UsuńNiejaka "kloszard" zechciała [u mnie]z racji komentowania nieomylnych sądów PanaPrezesaZbawPolskie wnikliwie zaliczyć także i Ciebie do grona osób mających problemy ze skrywanym własnym masochizmem, wstydliwą akceptacją własnej przynależności do wiadomego "gorszego sortu"i zachwianą równowagą w sferze moralności, które to zachwianie nie pozwala dostrzec różnicy między "dobre a złem".
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę...
Wiem i czytałam i wcale nie jestem zdziwiona, albo może jestem, mimo wszystko łagodną formą komentarza owej pani, bo bywa bardziej obcesowa...prawdę powiedziawszy taka jej opinia o nas to chyba komplement, nieprawdaż?
UsuńJak dobrze takie sytuacje znam. Moi dziadkowie mieli swoich ulubieńców, których kochali nad życie i resztę wnuków, o których wiedzieli, że były. Obserwuję to też w innych rodzinach. Chyba rzeczywiście tak jest, że pełnia miłości jest tylko dla jednego wnuka/wnuczki, a reszta dostaje resztki...
OdpowiedzUsuńPrzykre to w sumie, zwłaszcza dla tych gorszych czy innych...
UsuńNie wiemy co siedzi w drugim człowieku, jakkie ma przemyślenia, plany, co czuje... ludzie często nas zaskakują i będą zaskakiwać
OdpowiedzUsuńTo prawda, nawet najbliżsi!
UsuńDokładnie
UsuńEch dylematy seniorów...
OdpowiedzUsuńObyśmy sami nie byli gorsi...
UsuńZ różnych względów wolę obchodzić imieniny zamiast urodzin. Wiem, że to zupełnie inna okazja, ale nie wywołuje przynajmniej sytuacji (niekiedy) niezręcznych dla jubilata czy samych gości.
OdpowiedzUsuńWiele osób obchodzi tylko okrągłe urodziny lub wcale...
UsuńMy lubimy fajnie obchodzić urodziny, zwłaszcza, że wiem o niczym złym/ dobrym nie świadczy ♥
OdpowiedzUsuń*wiek
UsuńPrawda? jest okazja do wesołej zabawy!
UsuńNapiszę krótko, Jotko. Co za wredny, niewdzięczny i nieczuły babsztyl!
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, ze bywa trudna w obsłudze, wiem to od jej córki...
UsuńMasakra, kto chciałby być na takiej imprezie? Nic tylko się porządnie wkurzyć, ale w sumie "nie wypada", bo to starsza osoba...ech
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a niesmak pozostał...
UsuńZazwyczaj najlepsi są ci których się nie widzi. Nie ci którzy się troszczą i są obok każdego dnia. Znam to.
OdpowiedzUsuńTrafnie odgadłaś, rodzina opiekująca się zeszła na drugi plan, niestety...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że tutaj przysłowie "niedaleko pada jabłko od jabłoni" znalazło swoje zastosowanie: i mamusia i córusia taktem się nie popisały:)
Pozdrawiam:)
W każdym razie córka chciała dobrze, była przeświadczona, że zrobi jubilatce przyjemność...
UsuńNiestety zawsze są równi i równiejsi... w każdej sferze życia. Grunt to nie uszczęśliwiać nikogo na siłę i dać wolność wyboru. A asertywności nie mylić z arogancją. A ta Pani swoim zachowaniem pokazała, kto jest dla niej ważny. Tylko pozostałych wnuków szkoda... :(
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo cieszyli się na imprezę dla babci, dla niej zmienili plany...
UsuńStarsi ludzie różnie reagują na swój wiek. Trzeba dobrze znać osobę, zanim się zorganizuje taką imprezę czy też kupi jakiś prezent. Na szczęście urodziny mojej mamy, które urządziłyśmy z siostrą w restauracji - tuż przed ogłoszeniem pandemii - odbyły się w miłej rodzinnej atmosferze i bez zbędnych zgrzytów.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, Ulu różnie to bywa, nigdy nie wiemy czy robimy dobrze...
UsuńTa starsza pani chyba już demencję miała. Bardzo niegrzecznie sie zachowywała. A może zawsze miała taki wredny charakterek. Czyżby córka nie znała swojej matki? Dziwne. Moja teściowa była zachwycona zjazdem krewnych na jej 90-te urodziny. nawet tańczyła z synem, zięciami i wnukami. Ale taka impreza była dla niej prezentem, tego oczekiwała. Starość, to nie zawsze życiowa mądrość. Jeśli ktoś całe życie mądry nie był, to na starość też mądrzejszy nie będzie. Ani grzeczniejszy. Strasznie mnie ta stara jubilatka wkurzyła ...;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, tym bardziej, ze popsuła nastrój nie tylko córce.
UsuńCóż, widocznie córka nie poznała jej z tej strony lub starsza pani zmienia się na niekorzyść.
Ta babcia - to jakiś stary, zgorzkniały babsztyl.
OdpowiedzUsuńAlbo miała muchy w nosie lub wstała lewą nogą, a może jeszcze co innego.
UsuńSzanowna Jubilatka nie stała się wredotą z dnia na dzień i tylko dlatego ,że się zestarzała. Ten babol taki po prostu był. A na starość te najgorsze jej cechy uległy tylko wyostrzeniu. Oczywiście nie mówimy tu o ludziach z demencją itp zmianami chorobowymi ...ich osobowość zmienia choroba i oni za to nic nie mogą.
OdpowiedzUsuńNie, demencji tu jeszcze nie ma, aż strach co będzie później...
UsuńStarsi ludzie bywają nieraz humorzaści.
OdpowiedzUsuńI nie zawsze dobre wspomnienie nam zostawiają...
UsuńPrzepraszam Asiu, ale czy to jest prawdziwe? Bo aż nie do wiary.
OdpowiedzUsuńNiestety prawdziwe i dlatego tak trudno w to uwierzyć...
UsuńTo bardzo przykre, że matki tak się zachowują. Ale czy tylko na matkę należy patrzeć........ Takie zachowania z czegoś wynikają........
UsuńNa pewno, nie znam historii tej rodziny na tyle, by mieć ogląd na całość.
UsuńStarsi ludzie przeważnie nie lubią wchodzić urodzin.
OdpowiedzUsuńBo to przeważnie rozważania nad przemijającym czasem!
Pozdrawiam 🙋
Ja się z tym nie spotkałam, ale może i tak bywa.
UsuńCzas płynie i tak, nie oszukamy go:-)
Trochę przykre. Tak jakby faworyzowała tych, których najbardziej lubi czy kocha. Ale niestety takie osoby się trafiają. Mam babcie, która ma 14 wnuków biologicznych, 4 przybranych i 4 prawnuków. Zawsze traktowała nas tak samo. Jak kupowała to wszystkim, jak dzieliła to po równo ( nawet cukierkiem :)) i jak krzyczała to na wszystkich :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo tak jak moja, robiła paczki ze słodyczami na święta i papierosy wkładała nawet tym, co nie palili:-)
UsuńNie przyłączę się do głównego nurtu opinii krytykujących "solenizantkę". Zwyczaje są różne, w jednych środowiskach obchodzi się urodziny bagatelizując imieniny, a w innych jest dokładnie odwrotnie. Także ludzie różnie reagują na upływ czasu. No i wreszcie z niespodziankami jest tak, że nigdy nie wiadomo jaki wywołają efekt.
OdpowiedzUsuńA stosunek dorosłych do dzieci także nie musi być standardem. Ja byłem najgorzej traktowany w rodzinnym środowisku moich rówieśników. Dopiero przed śmiercią od "nielubianej" babci dowiedziałem się, że byłem jej ulubieńcem, ale pomagała innym, bo uznała, że ja sobie wszędzie dam radę. Dziwna to była miłość rodzinna (np. ja na gwiazdkę dostawałem notes i ołówek za ok. 7 zł, a siostra łyżwy za ponad 300 zł.) ale była ... Dopiero po latach to doceniłem.
Nie wszyscy krytykują, ale fakt, trudno jest zrozumieć taką reakcję, na pewno wiedziała, że zadano sobie wiele trudu.
UsuńTy doceniasz po latach, a w kim innym zadra zostaje na zawsze...
Ja bym przede wszystkim nie był zadowolony z tak dużej imprezy urodzinowej. Nie lubię takich klimatów.
OdpowiedzUsuńBo zwierzę w domu staje się jakby członkiem rodziny po jakimś czasie. A strata członka rodziny boli mocno i długo.
Pozdrawiam!
No właśnie, każdy ma swoje upodobania, ale gdyby rodzice taką imprezę Ci zafundowali to chyba nie strzeliłbyś focha?
UsuńSporo jest osób, które modlą się całe życie o to, by właśnie nie stać się taką osobą na starość...
OdpowiedzUsuńAle chyba mały mamy na to wpływ, a może nie?
UsuńNo cóż nie każdy lubi imprezy ale zachowanie niezbyt miłe, tylko w tym wieku może już nie trzeba się przejmować :P. Znam jedną panią co do setki się zbliża, ale żwawa i zdrowa. Ostatnio synowi swojemu kazała testament napisać i ją uwzględnić bo jak stwierdziła marnie już wygląda ;p
OdpowiedzUsuńTo brzmi jak anegdota, ale podoba mi się:-)
UsuńW moim odczuciu starsza pani mogła trochę się postarać być bardziej miła, córka nie jest byle kim, by tak ją zbywać, nawet jeśli niespodzianka nie przypadła starszej do gustu. Goście też niczemu nie zawinili. Dla mnie takie zachowanie to typowe fanaberie, korona by jej z głowy nie spadła, gdyby zachowała się kulturalnie. I jeszcze to faworyzowanie wybranych członków rodziny... Wiadomo, każdy oceni sytuację według siebie. Według mnie starsza pani nie zaprezentowała asertywności, a brak kultury :-)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że mogła choć na gości zważać, a z córką porozmawiać później...
UsuńJaki z tego morał? Może nie warto robić takich niespodzianek? Zazwyczaj jest tak, że znamy osoby z naszej rodziny. Osobiście nie wciągnęłabym teściowej jako bohaterki na taką imprezę, ale mamę już tak ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, Jotko :)
Każda taka historia czegoś uczy, a z komentarzy wynika, że wielu z nas doświadczyło podobnych rzeczy.
UsuńBardzo życiowa historia. Ile razy tak się dzieje!
OdpowiedzUsuńMamy dobre intencje, chcemy zrobić coś fajnego dla innych, a oni odbierają to zupełnie inaczej. A nadmierna, bezpodstawna faworyzacja jakiejś strony, potrafi zranić boleśnie i na długo.
To prawda, życie rodzinne jest fajne, ale musimy dbać o dobre relacje, by wszyscy w rodzinie dobrze się czuli:-)
UsuńCzłowiek chce dobrze, a wychodzi jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńNawet przysłowia są na taką okoliczność...
UsuńCzytając początek historii pojawiła się u mnie taka myśl, że może Pani Babcia przedstawiana jest trochę zbyt surowo? Wyobrażam sobie zdanie: "Po co tyle zachodu, żeby mi przypomnieć jak stara jestem?" powiedziane jako żart. To jednak tylko same słowa... Sposób wypowiedzenia tego zdania i reakcja gości z pewnością rozwiewa wątpliwości co do intencji, tak jak i dalsza część historii.
OdpowiedzUsuńByć może Pani Babcia nie lubi takich wydarzeń, może to, może tamto, jednak takie nierówne traktowanie dzieci i wnuków niestety nie jest dla mnie czymś zaskakującym. Zawsze jednak z przykrością czyta/słucha się takich historii/o takich historiach.
Rozważań i przypuszczeń może być wiele, zawsze to jednak nauka i jakaś przestroga...
UsuńSmutne...
OdpowiedzUsuńLudzie są różni. Nie oceniam tego.
Mama mojego M. w kwietniu skończyła 91 lat. Rok temu hucznie obchodziliśmy, była bardzo zadowolona z imprezy i gości. Teraz nie mogliśmy nawet do Niej pojechać.
Moja druga Teściowa jeszcze dwa lata temu chodziła do pracy (zakrystianka).
Czyta bez okularów, rozwiązuje krzyżówki, byłam 3 razy w życiu u lekarza, raz w szpitalu na parę godzin.:) Nigdy nie miała żadnej operacji.
Od pól roku trochę gorzej się czuje, ale nie jest źle. Pozazdrościć pozytywnie zdrowia i humoru. Jest bardzo pogodną kobietą.:)
Kiedyś przygotuję na Jej temat post, tylko potrzebuję zgody Jej Synów.
To prawda, ludzie są różni. Mi też daleko do oceniania, ale o wiele milej by było, gdybyśmy nie utrudniali sobie życia, uśmiechnąć się nie jest trudno:-)
UsuńMiało być: była 3 razy...
UsuńBo ja to byłam chyba z 30 razy albo i więcej...
Ja aż tyle nie byłam, ale zdarzyło się...
UsuńZnam osobiście taką osobę, która tak postępuje w stosunku do dzieci. Jedno jest super, a drugie nawet, gdy stoi na uszach, by dogodzić zrzędzie jest
OdpowiedzUsuń"be".
Przepraszam, mam kłopoty z oczami, więc rzadziej komentuję.
Serdeczności
Ultro, nawet czytanie na ekranie może być problematyczne, dlatego wolę papierowe książki.
UsuńDbaj o siebie, a zwłaszcza o oczy!
Współczuję tym osobom które zostały tak niemiło potraktowane przez babcie. Zero wdzięczności... Przykre to.
OdpowiedzUsuńUściski Jotko
No miło im nie było, liczyli pewnie na inną imprezę...
Usuń