Codziennie zdarzają się nam sytuacje lub obserwacje, które zadziwiają, poprawiają humor lub zmuszają do refleksji.
Kilka scenek, które zapisałam na gorąco, zanim uległy zapomnieniu.
1. Przed marketem sympatyczna staruszka mocuje się z wózkiem na zakupy.
Pytam, co zamierza zrobić - odpowiada, że jakiś pan kazał jej coś wetknąć, by odczepić wózek od reszty.
- musi pani włożyć złotówkę w ten otwór
- ale ja nie mam drobnych...
- proszę, niech pani weźmie mój wózek
- ale co ze złotówką?
- proszę sobie zostawić na później
- ale tak nie można!
W tym momencie podchodzi młodzieniec na rowerze i podaje staruszce plastikowy żeton.
Pani ma łzy w oczach...
- tyle dobra mnie dziś spotyka, dziękuję Wam kochani!
2.Spotykam koleżankę, która opiekuje się swoją teściową, panią około dziewięćdziesiątki.
Pytam, jak sobie radzi z kwarantanną, chociaż ona i tak nie wychodzi z domu od dawna.
Koleżanka na to, że teściowa właśnie wróciła ze szpitala, bo przewróciła się w domu.
- i nic się jej nie stało?
- kochana, mój mąż ją odbierał, czytam wypis ze szpitala , a tam: złamane trzy żebra, zawał serca, wysokie ciśnienie i wstrząśnienie mózgu!
- i ona to przeżyła?
- mocny materiał, niezniszczalna jest!
3.Dziewczynka z tatą spacerują po alejkach z pieskiem.
- co jadłaś dziś na obiad?
- babeczki
- babeczki na obiad? pierwsze słyszę!
- najpierw była zupa z ogóreczków, ale ważniejsze są babeczki z owocami, pycha!
4. Starszy pan wchodzi na bazarek, a z nim równocześnie nieco młodszy klient.
- proszę pana, teraz moja pora zakupów, od 10.00 dla emerytów
- zgadza się, ale jest dopiero 9.30
- to zwracam honor, myślałem, że już później, ale to wina żony, kazała iść po ziemniaki...
5. Stoję przed małym sklepikiem osiedlowym, przede mną pani z dzieckiem.
Dziewczynka pilnuje rowerka, ale rozgląda się wokół.
Jej mama wchodzi, dziecko zostaje na zewnątrz.
- wejdź ze mną do środka, bo muszę cię mieć na oku
- ta pani mnie przypilnuje - i dziewczynka zwraca się do mnie
- prawda, że pani mnie przypilnuje?
- przypilnuję - odpowiadam - ale ty też się pilnuj, bo chyba nie chcesz mamie zginąć?
Nasi rodzice to inne pokolenie, pokolenie ze stali. Prztrwaja dużo. Wychowane na ziemniakach i burakach, ale to inne niż dzisiejsze mają dużo siły witalnej. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńZawsze się mówiło - przedwojenny materiał, a jak powiedzą o nas?
UsuńMnóstwo teraz takich scenek.
OdpowiedzUsuńKiedyś zauważyłam bardzo starszą panią siedzącą przy wyjściu ze sklepu i patrzącą na mnie błagalnie: "Pomoże mi pani donieśc to wszystko do domu, bo niepotrzebnie chyba za dużo sobie kupiłam. I nie wiem jak to dotargam...- powiedziała.
Szkoda mi się jej zrobiło, bo powiedziała że mieszka sama i nikt do niej nie przychodzi. Na szczęście okazało się że mieszka na mojej trasie dom-sklep, więc powiedziałam żeby poczekała. I jak sama już kupiłam to co planowałam to doniosłam jej zakupy do jej domu pod same drzwi. Aż się rozpłakała z wdzięczności...
Kiedyś z okna widziałam panią niemłodą już, z wielkimi torbami, przystawała co kilka kroków.
UsuńDobry uczynek masz na koncie:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWpisałam nie tam, gdzie trzeba:)
Usuńżetonem też poratowałem niedawno pewną panią przed Lidlem, dokładniej zaś pokazałem jej pojemnik z tymi żetonami przed wejściem, ale staruszka to zdecydowanie nie była...
OdpowiedzUsuńza to też nie staruszka naurągała mi ostatnio w przychodni, bo chciała się wepchać przede mnie do gabinetu Holtera, mimo że sama przyznała, że jest o pół godziny za wcześnie... spór rozstrzygnęła pielęgniarka wyznaczając mnie /wg. grafika/, ale po wyjściu to ja otrzymałem kolejną, długą i rozbudowaną zjebę... ignorowałem ją pakując plecak, w końcu zareagowałem:
- niech się pani wreszcie zamknie, bo tylko sobie pani szkodzi...
wreszcie pielęgniarka zaprosiła paniusię do środka, a druga pani czekająca nieopodal nagle spuentowała:
- dobrze jej pan powiedział...
...
ale wiesz, tak swoją drogą, to był jak na razie jedyny epizod "złych wibracji" jakiego byłem (mimowolnym) uczestnikiem od początku epidemii, czyli tak ogólnie chyba źle nie jest na mieście...
p.jzns :)
Bywa i tak, trzeba mieć czasem sporo cierpliwości lub pobłażliwości...ale nerwy nie są ze stali.
UsuńW mojej miejskiej bibliotece jest taki zwyczaj, że książki przeznaczone do likwidacji [dla mnie brzmi to jak skazywanie na rozstrzelanie] wykłada się do specjalnych skrzynek, z których każdy może wziąć sobie na własność to, co wziąć zechce.Od roku decyzją "odgórną" na rozstrzelanie [przepraszam - na likwidację] skazywani są autorzy rosyjscy [Puszkin, Lermontow, Tołstoj, Dostojewski i inni] oraz nasi - źle widziani [Miłosz, Szymborska, Broniewski, Tuwim, Brzechwa, Gałczyński, Iłłakowiczówna i inni]. Nie zakupuje się wydań Pani Tokarczuk. Ich miejsce zajmuje "literatura ambitna", bo "bardziej poczytna, a to się liczy" [słowa pani DYREKTOR] - harlequiny,kryminały,wydania JP-2 i o Janie Pawle -2, biografie "wyklętych"... To też "w terenie" scenki niemal codzienne.
UsuńMoja decyzja: - Rezygnuję z usług biblioteki, która chce za mnie decydować czego i dlaczego mam nie czytać.
Kiedyś w rozpędzie zmiany nazw ulic chciano wymienić nawet Puszkina, jakby z komunistami miał coś wspólnego.
UsuńTo, o czym piszesz, to znak negatywnego wpływu władzy na instytucje kultury, na szczęście do szkolnych bibliotek jeszcze się nie dobrali...
Cierpliwości...
UsuńPuszkin??? - Nie dość, że "ruski" to jeszcze mulat i "niekatolik", a w dodatku pisał wierszem!
W "mojej" bibliotece "Zielone wzgórza Afryki" Hemingwaya jedna z pracownic - protegowana ważnego indywiduum - zaklasyfikowała do literatury rolniczej. Wraca "nowe"...
Żartujesz? Ale to nawet nie brzmi jak żart...to masakra intelektualna!
UsuńWszystko jest :) Dobre rzeczy też. Wiosna, słonce, zieleń , no i niektórzy wyleźli już ze strachu. Bo jakoś nie ma spychaczy, które by usuwały z ulic stosy martwych ciał. Taki sen miała moja koleżanka z pracy :(
OdpowiedzUsuńRozluźniamy się, przestajemy się kulić. W czwartek w Biedronce ludzie deptali sobie po rękach przed majówką :) Nad Bugiem mnóstwo namiotów, leżaków, grilli. Kajakarze się pojawili. Wychylamy się nory, a świat jest ;) Jest dobrze ;)
Omijam tych zestrachanych, zostawiam ich tam gdzie są. Muszą jeszcze posiedzieć na gwoździu. Są różne strefy komfortu.
Miłej niedzieli Jotko.
Właśnie wróciliśmy z kolejnego objazdu. Ludzie sami się dyscyplinują w miarę rozsądku, ale można już kupić kawę i lody na wynos, choć niektórzy wygrażają pięścią, że jak to, epidemia i jedzenie na ulicy?
UsuńBo tak nam wmówiono, że jesteśmy źli i niedobrzy, a to nie do końca prawda. Fajnie, że pozbierałaś takie perełki 😀
OdpowiedzUsuńŹli i nieuczynni tez się zdarzają, ale chyba są w mniejszości, mam nadzieję:-)
UsuńTakich scenek widać mnóstwo każdego dnia. Dlatego twierdzę, że życie to wspaniała sprawa. Są ludzie, którzy, jak im to mówię, odgrażają mi, że jeszcze mnie spotka nieszczęście i wtedy zobaczę prawdziwe życie. Oni takich rzeczy nie widzą. Z tego wszystkiego, co się przed nimi zadziało, przyniosą do domu tylko wiadomości o okropnej babie, która krzywo na nich spojrzała i psiej kupie na chodniku.
OdpowiedzUsuńMoże wolą widzieć tylko negatywne strony życia, by rozczarowanie było mniejsze, a może nie wynieśli z domu rodzinnego tego ciepła, które grzeje całe życie, a może tacy już są?
UsuńWydaje mi się, że to nie do końca jest kwestia ich wyboru. Wiele takich osób nawet przebiera się za postacie pozytywne prawiąc nieuzasadnione komplementy i ustępując w dyskusji, i trzeba czasu takiego jak ten, aby zauważyć, że to tylko przebranie :)
UsuńTeż myślę, że starsze pokolenie jest zrobione z czegoś innego niż my. Moją babcię pokonała skrzeplina z nogi, a dziadka po prostu starość.
OdpowiedzUsuńA co do dziewczynki - fajnie, że miała do Ciebie zaufanie. Na mój widok dzieci zazwyczaj płaczą lub chowają się za matki czy ojców.
Była bardzo śmiała i rezolutna, rozmawiała z mamą jak dorosła niemalże.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńOpisane scenki pokazują, że dużo dobra jest w ludziach. Trzeba tylko to dobro wyzwalać, bo w przeciwnym wypadku góruje zło.
Pozdrawiam serdecznie.
Wyzwalać, pokazywać...zauważ, że naturalne odruchy serca pokazuje się w mediach często jako bohaterstwo, a to przecież normalnie powinno być traktowane i stosowane.
UsuńWypada żałować, że potrzebowaliśmy "podłego wirusa", żeby odkryć w sobie człowieczeństwo...;o)
OdpowiedzUsuńCzasami w innych skrajnych sytuacjach też odkrywamy, tak było w czasie powodzi, pożarów, katastrof kolejowych...
UsuńNo moja tesciowa też nie do zdarcia
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o kanapeczki a zapraszam podziele sie chętnie
A jesli chodzi o gardlo ja sie boję co ja tam mam:( a wizyta mnie rzeraza bo boje sie ze beda kazali usunac i do szpitala isc a ja tam nie chce isc
Pozdrawiam Kochana z deszczowych mazur
Jeśli antybiotyk zadziała, będzie O.K. nie martw się na zapas!
UsuńW czasach "przed" też żyli dobrzy, życzliwi ludzie. A teraz mają szansę na pokazanie swojej empatii niemal na co dzień.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zawsze tacy są i będą i oby tak zostało:-)
UsuńOd pierwszego dnia pobytu tutaj, nie mogę się nadziwić uprzejmości, która tu jest normą.Nawet pandemia tego nie zmieniła. Poza tym nie widziałam tu żadnych oznak paniki z jej powodu lub też lekceważenia. Trzeba mieć maseczki w komunikacji- no to wszyscy "zamaskowani". Wprowadzili nakaz maseczek w sklepie- żaden problem- dwa dni przed tym nakazem nożna je było nabyć w aptece obok sklepu i też byli wszyscy zamaskowani. Stoję długo przed szafą z mrożonkami i studiuję jej zawartość- zawsze się znajdzie jakaś pani, która mi poleci to, co jej zdaniem jest najlepsze-gatunkowo i smakowo.Ale jak mi powiedziano - stopień uprzejmości w dużym stopniu zależy od dzielnicy w której się mieszka i miejsca, w którym się jest. Np. w Ogrodzie Botanicznym wszyscy się pozdrawiają gdy się mijają, jak kiedyś w Tatrach. W pobliskim lesie(5 km ode mnie) nie jest to już takie popularne.
OdpowiedzUsuńDziś pojechaliśmy do lasu i o dziwo też dzień dobry było...przypomniały mi się wędrówki po górach właśnie:-)
UsuńCokolwiek by tu nie napisać w komentarzu na temat ludzi czy są dobrzy, czy może nie , to nasuwa sie stwierdzenie, które przypisuje sie Cyceronowi : "Ludzie nigdy nie są tak dobrzy ani tak źli jak ich opinie", ale wg mnie liczą się ich dobre uczynki nie liczące na wzajemność.
OdpowiedzUsuńNa wzajemność zawsze trochę liczymy, bo uprzejmość jest w cenie:-)
UsuńW czasach, gdy jeszcze o pandemii nikt nie słyszał, stałem sobie grzecznie w kolejce. Przede mną matka z rozbrykanym dzieckiem. W końcu „mamusia” nie wytrzymuje, łapie malca za rękę i pokazując na mnie niemal krzyczy: „jak będziesz dalej taki niegrzeczny, ten pan da ci popalić”. Myślałem, że palnę z liścia nie malca, ale mamusię. Na szczęście malec zupełnie mnie i ją zignorował ;)
OdpowiedzUsuńNajgłupsza z możliwych przestroga,podobnie jak straszenie dziecka - tamta pani cię zabierze...
UsuńOjciec matematyk tak straszył swoje dzieci : "Jak nie będziesz grzeczny to przyjdzie Gembon Matematyk ze strychu, gdzie się ukrywa i zajada suszone logarytmy, a z niegrzecznych dzieci wyciąga pierwiastki"
UsuńDziała do chwili poznania na lekcjach matematyki tych pojęć użytych jako pokarm Gembona.
Fajne to, jak bajka dla dzieci raczej:-)
Usuń1. Piękna sytuacja. Łezka w oku.
OdpowiedzUsuń2. Tak widzę życie z moją teściową w przyszłości. O_O
Dziadek mojej synowej ma 86 lat i kolarzówką jeździ, a dyskusja z nim to prawdziwa przyjemność:-)
UsuńBo różni są ludzie. ;) Ja mam z rodziną męża pod górkę. ;)
UsuńJa miałam z teściem pod górkę...ale nie tylko ja zresztą.
UsuńMąż ma brata. Jego żona mogłaby opowiedzieć jeszcze gorsze historie niż ja w temacie perypetii z teściami. Nie pociesza mnie to. To znaczy, że najgorsze przede mną... O_O
UsuńByć może teraz mamy więcej czasu na to, aby odkrywać specyfikę takich scenek :) Bo one zawsze były, są i będą. Tylko my bywamy bardziej, lub mniej na nie wrażliwi :)
OdpowiedzUsuńNawet zakupy zabierają więcej czasu, więc to i owo widzimy wyraźniej...
UsuńNiezniszczalny materia. Bardzo fajna scenka. Wynika z niej, że nas rodzice byli bardziej zahartowani do walk8 z przeciwieństwami losu. Coś w tym jest według mnie.
OdpowiedzUsuńTo chyba trudy życia i uboga dieta tak ich zahartowały...
UsuńBardzo fajne scenki, a najcenniejsze w nich jest to, że są pozytywne, dobrze o nas mówią. Prawdopodobnie chciałaś nam takie przedstawić bo i Ty, i każdy ma z pewnością w pamięci zdarzenia z drugiego bieguna. Ale o takich nie warto wspominać, pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNegatywnych też sporo, ale lepiej się pisze o tych pozytywnych:-)
UsuńPodniosłaś mnie, Jotko, na duchu tymi scenkami. Ciągle wierzę, że "ludzi dobrej woli jest więcej....",
OdpowiedzUsuńPozdrowienia w deszczowy (nareszcie) majowy dzień:)
Podniesieni na duchu lepiej się czujemy:-)
UsuńU nas wczoraj padało, dziś nie bardzo...byliśmy więc znowu na wycieczce:-)
Uhuhu, fajne są takie gesty. Od razu miło się robi. Bycie uczynnym. Nie wiem czy cieszyłabym się aż tak, że moje dziecko chce być pilnowane przez obcą osobę. Tobie można zaufać, ale nie każdemu. Stuletni mężczyzna pokonał koronawirusa, to dobre przykłady na to, że dużo zależy od tego jaki ma się organizm.
OdpowiedzUsuńGdzieś słyszałam wypowiedź, że zachorowanie zależy także od tego, jak długo byliśmy narażeni na kontakt z wirusem.
UsuńMama tej dziewczynki zerkała jednak co chwila na zewnątrz:-)
Dobrych ludzi wcale nie jest mało, ale jakoś tak się przebić "na wizję i fonię" nie potrafią. Za to pyskaczy może kilka razy mniej, a szumu narobią tyle, że tylko ich słychać.
OdpowiedzUsuńMedia wola chyba sensację i sytuacje konfliktowe od pozytywnej zwyczajności...
UsuńJak miło przeczytać coś pozytywnego. Życzliwość międzyludzka zawsze w cenie, ale teraz szczególnie potrzebna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Miło wiedzieć, że część z nas próbuje ocalić normalność:-)
UsuńCudne te scenki. Tyle w nich ciepła i optymizmu. Aż się wzruszyłam...
OdpowiedzUsuńWzruszenie też czasami potrzebne:-)
UsuńJak ja rozumiem tę dziewczynkę spod 3. - dla mnie babeczki też są ukochanym daniem, prawdopodobnie dlatego sama coraz bardziej przypominam taka pulchną babeczkę hehe ;-)
OdpowiedzUsuńJa lubię babeczki po każdym daniu, zwłaszcza do kawy, wiem ze to niezdrowo, ale co zrobić? Rozsądne życie jest nudne:-)
UsuńBudujące i bardzo pozytywne te scenki - takie perełki do zapamiętania, na gorsze sytuacje.
OdpowiedzUsuńJest moc, jest nadzieja...
UsuńCodzienność ma swoje uroki... takie scenki są piękne
OdpowiedzUsuńTakie okruchy zwykłego dnia :-)
UsuńPiękne okruchy :)
UsuńWiesz Asiu ,ze przez te Twoje historie ,scenki aż ciepło mi się robi w okolicach serca.Staram się też widzieć wokół coś fajnego ,miłego w tym przecież "gorszym czasie". Jednak ostatnio spotyka się również coś co chyba wyzwala się w ludziach w związku z tą sytuacją.A nie jest to fajne więc tym bardziej chętnie słucham,czytam o takich scenkach.Bo to jest budujące.Pozdrawiam Cię z dzisiaj nieco chłodniejszej Dukli.
OdpowiedzUsuńMusimy starać się dostrzegać lepsze strony, dla komfortu psychicznego chyba...
UsuńU nas pogoda w kratkę, co godzinę inna:-)
Sympatyczna staruszka z punktu pierwszego wzruszyła mnie tak jak samą wzruszyliście Wy ♥
OdpowiedzUsuńAle już wiem, co zrobię z chmarą plastikowych żetonów, które mi się po portfelu plączą...choć polowanie na starsze panie bez drobnych może się okazać ciut czasochłonne ;)
Nigdy nie wiadomo, na kogo trafisz, to nie musi być staruszka:-)
UsuńTakie sytuacje są budujące.:)
OdpowiedzUsuńŻyczliwość, dobre słowo, pomoc nic nie kosztują, a mogą kogoś naprawdę uszczęśliwić.
Pamiętam taka sytuację: Wiele lat temu stałam w kolejce za wędlinami na Święta Wielkanocne. Nigdy mi się nie przelewało, ale też nigdy nie klepałam przysłowiowej biedy. Pewien staruszek nieustannie przeliczał drobne monety na swojej dłoni. Poprosił o dwie małe kiełbaski i ledwie mu na nie starczyło pieniędzy. Szybko kupiłam towar dla siebie - razy dwa. Wybiegłam ze sklepu za owych staruszkiem. Wręczyłam mu reklamówkę pełną różnych wędlin i powiedziałam: To dla pana od zajączka wielkanocnego.:)
Pan był w takim szoku, że dziękując mi, aż się jąkał.
Nie będę tu przytaczać całej rozmowy, ale łzy w oczach staruszka i zarazem uśmiech na Jego twarzy będę pamiętać do końca życia.
Nie jestem Świętą Barbarą, ale takie i podobne zachowania nie są mi obce.
Też wielokrotnie spotkałam się z życzliwością bliskich, ale także zupełnie obcych osób. Szczególnie podczas choroby mojej Córki.
Teraz podczas pandemii także.
I to jest właśnie, powtórzę jeszcze raz, budujące.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Może świętą nie jesteś, ale na pewno bardzo wrażliwą osobą i dobrym człowiekiem. Cóż jednak znaczy świętość? Dobre uczynki znaczą chyba więcej, niż modlitwa...
UsuńMiłego popołudnia:-)
dobrze być człowiekiem i czasem spotkać człowieka
OdpowiedzUsuńTo przywraca wiarę w człowieka...
UsuńCiekawe są takie scenki, ja rzadko zapamiętuję takie dialogi. ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie wszystkie, czasami zapisuję...
UsuńI ja obserwuję wiele podobnych sytuacji ale niestety nie mam daru do ich zapamiętywania:-(
OdpowiedzUsuńU mnie to takie zboczenie blogowe:-)
UsuńJa mam koleżankę, która bardzo często ma bardzo śmieszne przygody lub historie. Swojego czasu je zapisywałam :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to z tą teściową naprawdę podejrzanie wysokie obrażenia jak na zwykły upadek. No chyba, że spadła z dachu :D
W tym wieku każdy upadek bywa groźny, z moją babcia było podobnie, wstała z krzesła, upadła i miednicę złamała...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBardzo teraz potrzebna nam taka wzajemna życzliwość.
I takie pozytywne posty:)
Pozdrawiam:)
Pozytywne spojrzenie na rzeczywistość chyba zawsze w cenie?
UsuńBardzo miłe scenki codzienne i nastrajają optymistycznie !
OdpowiedzUsuńDobrze jest podnieść się czasem na duchu:-)
UsuńScenka z okresu przed pandemią. Na przystanku motorniczy pomaga wsiąść przednim wejściem starszej pani z mężczyzną, oboje na oko 80-90 lat. Wszystkie miejsca zajęte, więc ustępuję pani miejsca. Pani dziękuje, ale nie siada, czeka aż do wolnego miejsca dotrze jej towarzysz. Wywiązuje się ciekawa rozmowa. Pani ma 93 lata, a towarzyszy jej ... 70 - letni syn po wylewie. Dojeżdżamy do krańcówki, i tu ponownie przed wyjściem czeka motorniczy, i jakiś młodzieniec, oboje chcą pomóc. Ja z tyłu niosę torbę starszej pani.
OdpowiedzUsuńI tu uwaga: Nigdy nie pomagajmy na siłę, szczególnie przy wysiadaniu, jest to b. niebezpieczne. Starsi schorowani ludzie, albo mający trudności z poruszaniem się, uczą się "chodzenia po swojemu", niewprawna pomoc może im tylko zaszkodzić. Natomiast odciążenie i zabezpieczenie ich przed upadkiem na ogół jest przyjmowane z wdzięcznością.
Pomaganie na siłę może przynieść więcej szkody, niż pożytku, więc trzeba z rozwagą.
UsuńDziękuję Ci, że to napisałeś.
UsuńWielu ludzi chętnych jest do pompcy, ale robią to po swojemu, a to może przynieść odwrotny skutek. Należę do tych ludzi, którzy chociaż jeszcze nie tacy wiekowi, ale musieli nauczyć się wsiadać i wysiadać z wysokich środków lokomocji po swojemu. Mam częściowy bezwład jednego odnóża, po nie do końca udanej operacji. Zdarzyło się, że byłam prawie wynoszona z autobusu, zanim poprosiłam o pomoc i naruszono mi dotkliwie bark. Intencje były dobre, skutki...no cóż, nie mam żalu, przecież ten człowiek naprawdę chciał dobrze. Najlepiej zapytać po prostu czy pomóc i jak pomóc. I to się zdarza, zanim sama o tą pomoc poproszę. Wystarczy, że ktoś, kto wysiadł wcześniej, albo właśnie wsiada poda mi rękę, nie chwytając pod ramię, poradzę sobie wtedy bez większych problemów.
Jak teraz będzie z tym podawaniem ręki? Wolę myśleć, że jednak będzie dobrze, jak w opisanych przez Jotkę sytuacjach:)
Ja też myślę, że będzie dobrze, epidemia nie wszystkich zmienia na gorsze...
Usuńdobrze jest zauważać detale. w końcu to z nich głównie składa się życie.
OdpowiedzUsuńW tym względzie kłaniam się tobie, Mistrzu!
UsuńDobre wieści i takie scenki, jak podpatrzone przez Ciebie, to balsam dla duszy, aż się ciepło robi na sercu :)
OdpowiedzUsuńU nas deszczowo, zdążyłam wyjść z psami i zaczęło padać. Dobrze, wysuszona ziemia trochę odetchnie. I to też jest dobra wiadomość :) Pozdrawiam! anka
Aniu, u mnie padało całą noc, od razu lepiej się śpi nawet. Niech pada, ziemia spragniona bardzo:-)
Usuńw zasadzie codziennie mam przygody z 92latką. lista sposobów na otrzymanie tego, co się chce, nieograniczona. Nie zawsze wiek oznacza absolutną bezradność:))
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie! Sama znam przykłady osób w poważnym wieku, które chcą jeszcze świat zdobywać:-)
UsuńNiesłychanie cenię taką umiejętność wychwytywania drobnych, miłych zdarzeń z rzeczywistości. Niewielu ludzi to potrafi.
OdpowiedzUsuńMój mąż nazywa to zboczeniem blogowym, coś w tym jest:-)
UsuńŚwiat zawsze nas czymś zaskoczy... Słychać to nawet w tych dialogach... Jacy różni jesteśmy... :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jesteśmy różni, inaczej świat byłby nudny...
UsuńWspaniale się czyta takie pozytywne anegdotki z życia. Zwłaszcza teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sporo takich scenek wokół, nawet w pobliżu domu...
UsuńCzasem wystarczy naprawdę niewiele, by sprawić komuś niemałą przyjemność :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, niekoniecznie spektakularne czyny są ważne:-)
UsuńBabeczki rozśmieszyły mnie do łez. Świetne!
OdpowiedzUsuńMnie także:-)
UsuńMyślę, że teraz ludzie docenią bliskość innych osób, gdy muszą przebywać w samotności.
OdpowiedzUsuńŻyczliwość jest chyba zawsze mile widziana, także wśród sąsiadów:-)
UsuńMamy to szczęście, że mieszkamy wśród wspaniałych sąsiadów i takie ciepłe chwile przeżywamy za ich sprawą dość często, zresztą staramy się nie być dłużni, a kot Ryszard dzielnie nam w tym sekunduje ;-) Nasi sąsiedzi nie należą do tych, którzy uciekają do domów zaraz po pracy. Lubią wyjść przed dom i toczyć rozmowy z przechodniami.
OdpowiedzUsuńNa sąsiadów też nie narzekamy, choć blokowiska nie sprzyjają bliskim relacjom międzyludzkim, ale pamiętam sąsiadów mojej babci, siadali przed domami wzdłuż ulicy i pogaduszki trwały do wieczora...oczywiście latem:-)
UsuńMasz taki rzadki już dziś dar: zatrzymywania i utrwalania chwil, aby trwały dłużej. Zawsze coś ciekawego zapiszesz dla potomnych.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Staram się słuchać i obserwować po prostu, tyle ciekawych rzeczy wokół:-)
UsuńTo chyba najpiękniejsze chwile w życiu, kiedy jeden dla drugiego jest życzliwy. Takie drobne gesty a jak mogą ułatwić życie.
OdpowiedzUsuńOptymizm i życzliwość pomagają w życiu:-)
UsuńSerdeczność dziś na wagę złota Jotko. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA przecież wcale nie tak trudna do stosowania...
UsuńŚwietne scenki. Każda z pozytywnym przekazem.
OdpowiedzUsuńŻyczliwość, serdeczność nic nie kosztuje (może poza złotówką, żetonem, chwilą czasu i uwagi), a jak wiele dobrego potrafi zdziałać.
Uśmiech na twarzy spotkanego człowieka wart jest każdej złotówki i nie tylko:-)
UsuńTeż tak myślę, Jotko, a zwłaszcza - jeśli chodzi o ludzi starszych, samotnych czy też chorych, niepełnosprawnych.
UsuńZobacz, jak ucieszyła się ta starsza pani z pierwszej scenki (od wózka), jaką wdzięczność umiała okazać w sumie za drobiazg. Jestem pewna, że jak wróciła do domu, to jeszcze o was myślała, może powiedziała o tym komuś przez telefon... I to dobro poszło dalej.
Mam nadzieję, że poczuła się lepiej w tej sytuacji:-)
Usuń