Gdy na świecie niespokojnie, tym bardziej doceniam zacisze domowe i zwykłe codzienne sprawy.
Choć i tu nie jest wesoło, bo skwar taki, że myśleć trudno, a palce do klawiatury przyklejone...
Karetki słychać często, nie przez wszystkich upał jest wyczekiwany.
Taka kolacja wylądowała na moich kolanach, rękami męża zrobiona, w pokoju zjadłam, bo wiatrak chodzi...
Przygotowania do akcji - ogórki kiszone, najpierw chrzan, czosnek, koper i gorczyca...i ogórki oczywiście!
Następnie zgrabne słoiki, sprawdzona zalewa i po zakręceniu cały zapas trafił do piwnicy.
Jedna solidna porcja, około kilograma trafiła do kamionkowego garnka, w którym kiszę ogórki do szybkiego spożycia i zawsze obcinam końcówki. Po 2 dniach są małosolne, a po 4 mocno ukiszone.
Nowy zakup w celu ułatwienia sobie życia. Nawet sprzęty domowe się starzeją, teraz to już nowa generacja - prasuje prawie sam, w każdym razie nie złorzeczę podczas używania, jak zwykłam.
Inny zakup okazał się koniecznością bardziej nawet niż żelazko, bo Internet raz był, raz go nie było.
Okazało się, że to nie wina operatora, a naszego sprzętu, tym bardziej, że Internet z kabla w telewizorze chodził bez zarzutu.
Mąż się tym zajął, bo ja ciemna tu jak tabaka w rogu.
Swoją drogą, mężczyźni chyba maja coś z łowcy, przynajmniej mój, bo uwielbia robić zakupy i wyszukuje promocje lepiej ode mnie.
Fakt, że niektóre sprawy do załatwienia poza domem mogą nieźle wkurzyć.
Zaniosłam wniosek do spółdzielni mieszkaniowej, bo potrzebuję dokument dla notariusza.
Biurowiec spółdzielni jak twierdza w Modlinie, zawarty solidnie, czasem pani wychyla głowę, by zapytać oczekujących w upale, po co przyszli.
Zapytałam, co z wnioskiem, pani informuje, że do skrzynki. Wrzuciłam, ale kiedy odbiór zaświadczenia - nie wie nikt, zwyczajowo trwało 2 tygodnie...no i opłata 21 zł za dokument.
Pod ścianą, wsparta laską stoi starowinka, pani z biurowca informuje, że właściwa urzędniczka zejdzie, gdy tylko skończy rozmowę przez telefon.
Nikomu nie przyszło do głowy, by staruszce krzesło podać lub nawet do chłodnego holu zaprosić...
Rozumiem reżim sanitarny, rozumiem przepisy, ale te nie powinny działać na szkodę człowieka.
Sytuacja do załatwiania spraw bardzo ważnych, drobnych jest nieciekawa. Wszędzie kolejki. W tamtym tygodniu roznosił pracownik z urzędu wnioski dotyczące dotyczące przekształcenia....... Itd miał maseczkę, nic nie wiedział. Jak się zapytałam dlaczego nie poczta, to odp. Tak taniej. 😉😁
OdpowiedzUsuńU nas nikt nie nosi, nawet odczyty liczników wysyłamy mailem lub sms-em.
UsuńNormalnie twierdza, kiedy i gdzie odbiorę zaświadczenie nie wiem...
Czasami zazdroszczę tym ludziom, którzy świetnie wytrzymują upały, kochają słońce i nic sobie nie robią z wysokich temperatur. Ale zimą wcale im nie zazdroszczę kiedy marzną w pięciu swetrach i chodzą z katarem. Coś za coś.
OdpowiedzUsuńMój mąż też lubi polować. Mnie do sklepu trzeba wołami zaciągać, a on zawsze pojedzie do takiego, gdzie są największe obniżki. Chyba wcześniej sprawdza to w internecie albo wie z poczty pantoflowej. Dobrze by było gdyby w Polsce rozwijał dalej tę umiejętność.
W Szwajcarii do stania w kolejkach rozstawiają parasole, żeby ludzie w słońcu nie stali.
Ja nie lubię skrajnych temperatur, owszem przyzwyczajam się i do upałów, ale co to za życie?
UsuńTutaj zapomnij, nawet do przychodni na badanie moczu i krwi stoisz w upale lub deszczu.
Mój mąż też lubi chodzić na zakupy, te wielkie markety zna zdecydowanie lepiej niż ja. Pytam gdzie szampon, a on wskazuje odpowiednią alejkę ;)
OdpowiedzUsuńWróciłam właśnie z Olecka. Może i na świecie jest niespokojnie, ale na Mazurach spokój. W Olecku impreza: Święto mleka i miodu ;) Ludzie odpoczywają, bawią się i żyją. Czasem przemkną przerażeni zamaseczkowani, ale mało ich jednak. Media sobie, życie sobie. I bardzo dobrze :)
My śledzimy festyny w okolicy - wszystko odwołane.
UsuńJedynie w parkowych kawiarniach dancingi mają się dobrze, ale nie wiem czy tańczą w maskach, nie zaglądałam...
Ruterek całkiem, całkiem niech sieć ci sprzyja.
OdpowiedzUsuńA co do jedzonek różnych, to zapraszam do mojego zbioru: https://www.facebook.com/profile.php?id=100003124093615&sk=media_set&set=a.2682474525199991&type=3
Niestety, nie mam konta na FB:-(
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa nie znoszę zakupów. Żelazko popsuło mi się 2 lata temu i po nowe, do tej pory, nie mogę się wybrać. Prasuję malutkim - turystycznym. Wreszcie - po 4 latach - kupiłam czajnik i nie męczę się już z małą grzałką szklankową.
Pozdrawiam serdecznie.
O, to podziwiam, turystycznym pościel prasować to ekstremalne przedsięwzięcie!
UsuńCzajnik mam normalny, bo gotujemy na gazie:-)
Ja też zaczynam doceniać święty spokój, zajmując zupełnie innymi sprawami.
OdpowiedzUsuńPrawdziwe życie obok zawsze nas kiedyś dopada...
UsuńW tym roku zupełnie odpuściłam przetwory /część została z ubiegłego roku/, czekam tylko na gruszki i pomidory, bo te "zeszły" niemal w 100%.
OdpowiedzUsuńMy robimy tylko ogórki, czasami gdy dostawałam od kogoś owoce robiłam dżem i to wszystko.
UsuńKolacja wygląda smakowicie :) Słowa uznania dla małżonka.
OdpowiedzUsuńTaką filozofię życia na dziś, wielu przyjmuje i jest to chyba odruch samoobrony, żeby zupełnie nie zgłupieć.
Śledzę, czytam, przetrawiam, ale tak naprawdę nie mamy wpływu na wielkie wydarzenia lub decyzje polityków, potem tylko frustracje i kłopoty ze snem.
UsuńNiebawem wracam do pracy i znów się zacznie...
czy to nie dziwne , że jedni mogą i muszą normalnie pracować a inni siedzą w twierdzach i pozorują ... ???
OdpowiedzUsuńCi, co "siedzą i pozorują" też pracują, w stresie, niepewności i zagrożeniu. I oni chcieliby "normalnie".
UsuńPodejrzewam, że w jakiś sposób pracują, jak u mnie w pracy - sprzątaczki pieliły chwasty, przesadzały rośliny doniczkowe,setki razy dezynfekowały powierzchnie...gdy zaległości się spiętrzą, to dopiero będzie gwałt!
UsuńMój mąż jest mistrzem w polowaniu na ubrania dla mnie. Łeb mu urwać, bo nie słucha, do domu znosi sweterki, spódniczki, buty. No i co zrobisz? Nic nie zrobisz :D Zawsze tłumaczy, że było za pół darmo, bo obniżka i on nie dopuści, żeby to ładne nosiła jakaś obca baba.
OdpowiedzUsuńNo i ciesz się, że trafia!
UsuńDzięki mojemu mam zapas obuwia na długo, bo wynajduje promocje i muszę coś zamówić, bo przecież za dwie pary jeszcze taniej...
Popatrz ile radości z takich drobnych - wydawałoby się - spraw :) O urzędzie nie wspominam...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest, ruter chodzi jak burza, a tak strach było się do banku zalogować!
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTakie okruszki codzienności bardzo pomagają w tym nienajlepszym czasie.
A dom to ostoja, którą dziś doceniamy chyba bardziej:)
Pozdrawiam:)
Doceniamy i chowamy się przed światem, by nie zwariować...
UsuńPrzytulna codzienność leczy serce i skołataną głowę. Ja mam u męża gwarantowane śniadania. Kolacje muszę robić sama. Jeżeli chodzi o nowe sprzęty do domu, to kiedyś byłam bardzo zachowawcza i zadowalałam się starym żelazkiem, starym odkurzaczem itp. Teraz kupuję wszystko, co może mi ułatwić życie. Ostatnio pozbyłam się na śmieciarkowej grupie wentylatora i kupiłam klimaktor. Teraz leżę sobie jak ta pańcia w łóżeczku, laptop na kolanach grzeje, a klimaktor chłodzi zimnym, lekko wilgotnym powietrzem. I jakoś da się przeżyć.
OdpowiedzUsuńZ moim mężem trudno będzie, nie lubi takich atrakcji, ale może w końcu go namówię...jeśli upały staną się naszą codziennością.
UsuńPracownicy urzędów zawsze uważali się za niemal panów naszego życia. To się chyba nie zmieniło a wirus tylko to jeszcze bardziej uwidocznił.
OdpowiedzUsuńNo czasami, to doprawdy przesada!
UsuńNo mogliby dać cień kobiecie, a nie zostawić na słońcu, toż to niebezpieczne. Ja padam, nie lubię upałów, opadam z sił, zwyczajnie opadam. Marzę o ochłodzeniu, wszytko mi dłużej zajmuje, a bywa i tak, że wyjście do sklepu podczas upału powoduje, że padam na łóżko i zasypiam, jakbym nie wiem, co robiła. hehe
OdpowiedzUsuńLubie takie domowe posty, uspokajają, są takie naturalne, no miłe dla serducha. :) Ja to w ogóle lubię spokój. Kiedyś kochałam duże miasta, tłumy, a teraz wsie, odludzia. :) Kolacja męża dla Ciebie fajna, aż buzia się uśmiechnęła. Pozdrawiam, życzę ochłodzenia i dużo radości. :))))
Dziękuję i Tobie wzajemnie, ochłodzenia w aurze, ale gorących uczuć i wszelkiego dobra:-)
UsuńNo właśnie czas ogórki kisić.U mnie aktualnie 32 w głębokim cieniu.
OdpowiedzUsuńAle w domu mam tylko 25.Okna od południa zasłonięte grubymi zasłonami a od północy tylko lekko uchylone. Na dworze jest straszliwie. A wczoraj u mnie padało- 8 minut z zegarkiem w ręku.
Tutaj dziś ożywczy wiatr, rano 18 stopni, więc okna umyłam i firanki wyprałam, lżej się oddycha:-)
UsuńWczoraj miała być burza, ale rozeszła się w przestworzach.
Dobre żelazko i router nie są złe. ;) Mąż dba o swoją żonę to też dobrze. Niech się kiszą ogórki, u nas mało w tym roku.
OdpowiedzUsuńPodobno gdzieniegdzie ogórki zasychają...
UsuńDbanie o siebie nawzajem jest fajne:-)
Bardzo mnie zainteresował klimaktor, o którym napisała Blog Abasi.
OdpowiedzUsuńNajlepiej zapytać u źródła:-)
UsuńMam światłowód, więc kilka lat temu firma zafundowała mi 3 GB/s no i internet zaczął "chodzić" jak burza, ale ... dopiero nad ranem ok. 3-ej. :)
OdpowiedzUsuńNiestety jestem podłączony do dużego wieżowca, a tam jak wszyscy usiądą przed komputerem to internet prawie ... staje.
Falowanie Internetu się zdarza, najgorsze są nagłe przerwy, gdy jesteś zalogowany do banku...
UsuńMój był miłośnikiem zakupów i to ja z miną cierpiącego za miliony snułam się za nim po sklepach... :D
OdpowiedzUsuńPrzepisy przepisami, ale o osobę starszą wypada w taki upał zadbać, bo noże im tam paść trupem ppd drzwiami.
Mam koleżankę, której mąż cierpliwie za nią chodzi wszędzie, aż mi go żal...
UsuńTrochę empatii urzędnikom by się przydało.
Nowe sprzęty potrafią człowiekowi ułatwić życie :D
OdpowiedzUsuńW takie upały powinni wpuszczać starsze osoby do chłodnego holu.
Pozdrawiam!
Z wiekiem doceniam sprzęty ułatwiające życie.
UsuńPrzede wszystkim cieszę się, że nie mam teraz żadnych spraw urzędowych 'do załatwienia'bo naprawdę nie wiedziałabym jak do tego podejść.
OdpowiedzUsuńNie mam też spiżarni ani innego miejsca do przechowywania przetworów, a szkoda bo z chęcią bym jakieś zrobiła. Byłyby jak znalazł na zimę.
Taki kamionkowy garnek-jak może zauważyłaś na jednym ze zdjęć-wisi w Słodyszkowie na płocie jako element wystroju ogrodu:-)
Pogoda bardzo mi odpowiada. Lubię upały ale wiem, że nie wszyscy tak mają.
Zauważyłam, bardzo sielsko to wyszło:-)
UsuńMy ostatnio na wszelkie dolegliwości kupujemy coś w aptece, bo przychodnie też zamknięte... a umowę z nową telefonią mąż załatwiał internetowo i przez kuriera.
Ja nie robię przetworów, tylko małosolne do bieżącego spożycia w dużym słoju, ale za to z ogórków i całej reszty własnych. Zdziwiła mnie gorczyca, u mnie daje się ją tylko do konserwowanych, ale co kraj to obyczaj :). Pomidory wreszcie dojrzewają, to sobie chodzę i skubię prosto z krzaczka. A upału po prostu nie znoszę.
OdpowiedzUsuńGorczyca ma chyba wpływ na to, że ogórki długo są twarde. Według innego przepisu można dodać także liście laurowe i przyprawę curry:-)
UsuńOstatnią sprawę w Urzędzie komunikacji załatwił nam zięć. I chwała mu za to, bo zrobił to sprawnie, nie dając się zwieść.
OdpowiedzUsuńPiękne to żelazko. Lubię sobie ułatwiać życie. Szybciej kupię jakąś rzecz, która mi ułatwi pracę niż nową sukienkę. Nie masz pojęcia, jak chwalę Roombę, którą u siebie opisałam.
Zawsze z przyjemnością czytam o mężach, którzy dbają o swoje żony. Od razu poprawia mi się humor:)
Dbamy o siebie wzajemnie:-)
UsuńOstatnio też postawiłam na wygodę i zmieniam niektóre sprzęty na lepsze...
A potem panie z "twierdzy" biegną do "markietu na ciuszki", albo poplażować w tłoku...;o)
OdpowiedzUsuńJa nabyłam deskę (drogą kupna), więc możemy spółkę założyć...;o)
Na pewno tak jest ;-)
UsuńO widzisz, nowa deska też by mi się przydała!
Wspaniałe śniadanie, masz dobrego męża.
OdpowiedzUsuńŻelazko to ważna rzecz, dobrze, że sprawiłaś sobie nowe.
Serdecznie Cię, Jotko, pozdrawiam :)
Z wszystkim się zgadzam i także pozdrawiam:-)
UsuńUpał nie do wytrzymania, cały czas pracuje wentylator, a w kuchni pracuje mój mąż nad słoikami z cukinią, bo ogórki nie obrodziły. Wynalazłam przepis na kiszone cukinie i mąż zaraz zabrał się do roboty. Na dodatek na kolację usmażył placuszki z cukinii.
OdpowiedzUsuńZostało jeszcze kilka cukinii i zastanawiamy się, co z nich zrobić.
Ja robiłam zupę krem, ale dodałam tez inne warzywa i przyprawiłam imbirem.
UsuńWidziałam też przepis na makaron z cukinii, trochę krojenia pewnie jest:-)
Witaj Asiu :)
OdpowiedzUsuńWcześniejszy komentarz mi coś zjadło, ale znam tą złośliwość rzeczy martwych. Nie będę głupia teraz sobie go skopiuję zanim opublikuję ;)
Jest ciepło, słonko grzeje, a ja się z tego cieszę, bo mało go było w ostatnich miesiącach, ciągle chłodno i deszczowo, więc teraz niech trochę poświeci cobyśmy się witaminką D3 nasycili i w depresję nie popadli :)
Mój mąż też robi pyszne kolacje albo śniadania, a hot dogi i hamburgery jakie dobre mu wychodzą, palce lizać ;)
Tak się właśnie zastanawiam nad kupnem nowego żelazka, bo stare mnie doprowadza do szewskiej pasji, więc chętnie skorzystam z opinii Twojego sprzętu, może się zdecyduję ;)
Większość spraw urzędowych i nie tylko załatwiam internetowo na laptopie i muszę powiedzieć, że pandemia usprawniła ten system działania. Kiedyś wiele rzeczy się nie dało załatwić, a teraz jakoś się da, dla chcącego nie ma nic trudnego ;)
Pozdrawiam Cię Asiu serdecznie i dużo zdrówka życzę :)
Wiele spraw można załatwić, to prawda, tylko problemów z Internetem nie można mieć.
UsuńHot doga jedliśmy niedawno na stacji benzynowej, ale hamburgera dawno nie jadłam.
Cieszę się, Agnieszko, że się odezwałaś i również zdrówka życzę:-)
My też mieliśmy częste problemy z internetem, więc postanowiliśmy zmienić na światłowód z firmy Fiberlink i mamy go teraz wystarczająco dużo za dość przystępną cenę. Może zorientuj się Asiu, czy u was działa ta firma, albo może jest inna, która będzie mieć korzystniejsze warunki. Z radiówką są często problemy, jest słabsza, a światłowód śmiga fajnie ;)
UsuńPozdrawiam
Po wymianie routera jest O.K. ale dzięki za podpowiedź, każda rada jest cenna:-)
UsuńDobrych dni, kochana:-)
Robię to samo, co Ty, Jotko. Siedzę w słoikach :) Dziś też kolejną porcję kiszonych zrobiłam. Kocham jeść kiszonki przez cały rok właściwie...
OdpowiedzUsuńKolacyjka wspaniała, zakupy, wow!
Ja właśnie przymierzam się do tego, by cały rok robić kiszonki ze wszystkiego, z buraków robię na Gwiazdkę:-)
UsuńJa z buraków na okragło prawie, ale ogólnie mamy apetyt na kiszonki :) dla zdrowotności....
UsuńJa miałam nic nie zamykać w słoikach, ale...
OdpowiedzUsuńMam Wnusia i dla reszty też przygotowałam: soki, marmolady, ogórki, nalewki.
Dla Grzesia- bez cukru💙👶
Serdeczności zostawiam🌻🙋♀️
Oprócz ogórków zrobiłam prażone jabłka , bo zerwaliśmy trochę owoców z jabłonki przy polnej drodze.
UsuńNalewki robi mój syn, wychodzą świetne:-)
Całuski dla Grzesia:-)
Ale doczekaliśmy czasów.... :(
OdpowiedzUsuńA w domowych pieleszach też się dobrze czuję. Kolacja znakomita. Też bym chętnie wchłonęła, choć zazwyczaj nie jadam ;)
My staramy się jadać razem, bo obiady jadamy osobno,każdy wraca o innej godzinie.
UsuńCzasy jak czasy, byle ludzie nie zmieniali się na gorsze...
Spodobał mo się jeden mem, którym żartowano sobie, że kiedyś był czas, gdy Kaszpirowski leczył nas na odległość, a teraz robią to lekarze rodzinni. U mnie posiłki oszczędno-warzywne... moje z nadmiarem chleba, który poprawia mi wagę. A ja jestem specjalistą od przygotowywania zup wszelakich - włoszczyzna, kawałek mięsa, ziemniaki, kostki rosołowe, warzywne i inne. A kiedy obiadek z kurczaczka, to gotowane mięsko dla czworonogów, a dla nas jakiś schaboszczak, mielony, gołąbek, a nawet sadzone jajo...
OdpowiedzUsuńZ chleba też nie potrafię zrezygnować, próbowałam, ale nic nie zastąpi świeżego chleba z masłem i żółtym serem.
UsuńWidziałam ten mem:-)
Pandemia stworzyła u nas paradoks - gdy było ok.300 zakażeń siedzieliśmy w domach, teraz jest ok.800 i wszystko wraca do normy, oprócz służby zdrowia i niektórych urzędów.
U nas w Urzędzie umawiamy na godziny, więc nikt nie musi czekać w kolejce, bo przecież kolejki to też kanał do rozprzestrzeniania się zarazków. Akcję ogórki już zakończyłam u siebie w tym roku.
OdpowiedzUsuńJa muszę zadzwonić, kiedy mogę odebrać dokument i jak mam zapłacić...każdy urząd ma inne zasady.
UsuńU nas skarbówka wielka jak pałac kultury, a ludzie stoją na zewnątrz i wchodzą pojedynczo do tego ogromnego budynku!
Coś z tymi łowcami jest ;) Mój ze sklepu zawsze jakiś nadprogram przyniesie :)
OdpowiedzUsuńU mnie ogórków w tym roku brak będzie...
A prasować to ja lubię:) chociaż ostatnio oznajmiłam mężowi, że ja rozumiem, że są ulubione bluzki i rozumiem , że są rozciągnięte, a nawet że mają dziurę...ale wtedy to już mógłbym w niej poza dom nie wychodzić...okazało się, że jeszcze jest super:/ i że moja wyobraźnia przerabiajaca koszulkę na szmatę zaszalala...
Czemu przy prasowaniu się mi to uniescilo...Bo ja ta koszulkę w takim stanie wciąż od miesięcy prasuje i ciągle opowiadam mężowi, że ona tak cudownie odnalazła by się w kawałkach do sprzątania.
Urzędnicy są jak te Panie że sklepu , co za karę pracują :) w życiu nie zobaczą staruszki...przecież to oni są zmęczeni....A przekonana jestem , że gdzie jak gdzie ale w spółdzielni czasy dawne rozpamietuja z sympatią podobnie hak moje Panie;)
Powiem Ci w sekrecie, że niektóre koszulki wyrzucam lub przerabiam na ścierki w tajemnicy przed mężem, bo on chodziłby do ...
Usuń;) Ja niby też...Ale troszkę sporadycznie, bo te mnie najbardziej denerwujące, w jego sercu są bardzo głęboko wykryte;)
Usuń...kiedyś prze, przypadek domestosem zaatakowałam pewną nową granatową koszulkę, więc się zrobiła w różowe mazie...wyrzuciłam i czekałam na "nie widziałaś mojej nowej koszulki" ...nie doczekałam się A pół roku minęło:)
Domestosem mój mąż zniszczył sobie niejedną parę spodni dresowych, gdy sprząta łazienkę:-(
UsuńJotko, ogórki u mnie też już są ukiszone (ponad 50 weków), ale chętnych później do pałaszowania jest trochę :) Bardzo cenie sobie w moim gospodarstwie wszelkie kamionki. Przypominaja mi dzieciństwo. Służyły właśnie do małosolnych ogórków lub...zsiadłego mleka.
OdpowiedzUsuńTakie śniadanka podane przez męża należy doceniać, męża oczywiście :)
Pozdrawiem serdecznie
To sporo zrobiłaś, u mnie skromniej:-(
UsuńKamionki są świetne do takich celów!
Super, że doceniasz domowe zacisze, a kolacja zrobiona przez najbliższą osobę zawsze smakuje najlepiej tak samo jak śniadanie albo inny posiłek :) o to faktycznie nie ciekawa sytuacja u Was w urzędach.
OdpowiedzUsuńLubię podróże i lubię powroty do domu:-)
UsuńSłoiki mają moc, zawsze ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? Kiedyś robiło się więcej i ze wszystkim:-)
UsuńJa niedawno byłam w urzędzie to dowiedziałam się, ze trzeba się wcześniej umawiać w urzędzie na konkretną godzinę. Całe szczęście miałam tylko do doniesienia dokument to mogłam bez kolejki po prostu zostawić i iść. uwielbiam ogórki kiszone :) Mój tata robi :)
OdpowiedzUsuńGorzej, gdy trzeba iść dwa razy, bo za jednym pobytem nie załatwisz...
UsuńOgórki małosolne kojarzą mi się z wakacjami, jako dodatek do naszego rodzimego fastfooda typu kiełbaska czy, karkówka z grilla, czasem rybka. Kto by się wtedy czepiał, że coś tam jest nie najwyższej jakości, skoro jest pięknie i trzeba korzystać z powietrza i wolności :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ogórek jest dobry do wszystkiego i na różne okazje!
UsuńTo niezbyt pocieszające...
OdpowiedzUsuńTakie dni w zaciszu domowym są urocze.:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ogórki małosolne, chociaż muszę ograniczać ich spożycie.
Oj upały też nie dla mnie...
A sprawy urzędowe mnie ostatnio dobijają. "Między klinikami" załatwiam spawy związane z emeryturą i nie tylko. Masakra.
Podrawiam Cię serdecznie.
Trzymam kciuki, by te wszystkie trudne sprawy nie pognębiły Cię za bardzo i dziękuję za wszystkie komentarze:-)
UsuńNa razie omijają mnie wizyty w urzędach. Żona z lekarzami konsultuje się przez telefon... jakoś leci! :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę raz jeszcze- obyśmy zdrowi byli!
UsuńO jak miło :) Co to za chlebek? :)
OdpowiedzUsuńŻytni ze słonecznikiem:-)
UsuńZakwas?
UsuńMasz wrażliwe oko na bezduszność w przestrzeni publicznej. Nie zgadzasz się na nią. Bardzo cenię to w Twoich postach :) A kolacyjka wzrusza :)
OdpowiedzUsuńSama jestem czasem jak urzędnik, takie przykłady uczą, jak nie powinnam postępować:-)
UsuńWitaj początkiem weekendu Jotko
OdpowiedzUsuńNo i zrobiłaś mi smaka na ogórki kiszone
Pozdrawiam nadzieją na deszcz
Ogórki dobre cały rok!
UsuńKocham ogórki kiszone. Tegoroczne będą jeszcze lepsze, bo pierwszy raz nie robiłam z kupnych tylko z własnych :)
OdpowiedzUsuńTo gratulacje, na pewno wyjdą wyjątkowe:-)
UsuńKolejny swietny post Asiu. Uwielbiam kiszone ogórki. Az mi slinka pociekla.
OdpowiedzUsuńMoje już dobre, zajadamy:-)
Usuń