Gdy mieszka się wiele lat w jednym miejscu, to zdarza się, że bywamy świadkami przeprowadzek naszych sąsiadów, o ile sami się w końcu nie przeprowadzamy.
W naszym bloku zmieniło się już kilkoro sąsiadów od początku naszego zamieszkania, a jedno mieszkanie stoi puste latami, bo lokatorzy wyjechali do Wielkiej Brytanii. Ktoś ich mieszkaniem się opiekuje, sami też raz w roku zjawiają się na kilka dni.
Wyszło mi także, że dorosłe dzieci sąsiadów nie tylko opuściły dom rodzinny, co jest zrozumiałe, ale najczęściej zmieniły miasto, a nawet kraj zamieszkania.
Jaka jest tendencja wśród sąsiadów? Młodzi stosunkowo ludzie przenoszą się do własnych domów lub na większe mieszkania, a starsi wiekiem lokatorzy zmieniają duże mieszkania na mniejsze i to na niższych piętrach, co też nie dziwi.
W sobotę byliśmy świadkami przeprowadzki wiązanej. Młode małżeństwo z dwójką dzieci zamieniło się mieszkaniem ze starszą panią, która zajmowała spory dom pod miastem. Trzeba przyznać, że na pożegnanie młoda lokatorka posprzątała schody i wejście do klatki schodowej. Przyjechały dwa samochody firmy przeprowadzkowej i silni panowie sprawnie przenosili meble, obrazy, donice z kwiatami i kartony.
Drobne przedmioty obu rodzin lokatorzy przewozili sami w bagażnikach swoich aut i młodzi pomogli starszej pani w przewiezieniu jej drobiazgów. Nowa sąsiadka ma podobno 75 lat, ale jest bardzo energiczna, ubiera się młodzieżowo, jeździ sporym autem i widać było, że potrafi świetnie dyrygować innymi. Nie poznałam jej jeszcze osobiście, ale to pewnie kwestia czasu.
Obserwowałam te przeprowadzkę nie tyle z czystej ciekawości, ile z powodu tego, że nas samych czeka ta przyjemność za około 2 lata, a gratów mamy sporo i trzeba będzie ich liczbę mocno ograniczyć.
Nowa sąsiadka chyba będzie musiała także dokonać pewnych korekt, bo przewiozła meble z dużego domu do małego mieszkania i już na oko widać, że gabaryty mebli nie pasują do pokoi maleńkiego lokum na parterze, nawet stolik kawowy z tarasu nie mieści się na mikroskopijnym balkonie, a krzesła to nie weszły wcale.
Podobnie sporych rozmiarów przyjechały rośliny doniczkowe w pięknych naczyniach, oby dobrze zniosły przeprowadzkę, bo są bardzo ładne i zdrowe.
Tak więc na parterze będą mieszkały dwie starsze panie i mam nadzieję, że znajdą wspólny język, bo jak wszyscy wiemy, dobry sąsiad to skarb!
Pierwsza noc była dla nowej lokatorki nieco pechowa. bo nocne awantury pijackie pewnie nie dały jej spać, a od rana awaria wodociągu i brak wody w kranie...ale można to traktować jako mocny akcent na powitanie.
O, też będziesz się wyprowadzała. Co Was motywuje?
OdpowiedzUsuńWiększe miasto, wyższy standard mieszkania i winda, bliżej syna, chęć zmiany itd. Są tez i minusy, jak to w życiu...
UsuńKiedy oglądałam mieszkania, jedno było właśnie od starszej pani, która chciała przenieść się na parter. Ona przeniosłaby się z bloku do bloku, to bez szoku. ;) Łatwiej jest też z mniejszego do większego.
OdpowiedzUsuńŚwiadomie przeprowadzałam się tylko raz (w sumie trzy, ale jak się ma 2-3 lata to się nie wie, co się dzieje ;)) i było to uciążliwe, a i tak mogłam to robić na raty, a z mebli wzięłam tylko pojedyncze - pamiętam, że nie każda firma przewozowa oferowała wniesienie i zniesienie, a to było dla mnie najważniejsze. A jak się powyjmuje te wszystkie swoje rzeczy, to zadziwia, gdzie się to wszystko pomieściło. :D
Ja tez tylko raz, ale rzeczy mieliśmy mniej i byliśmy o 30 parę lat młodsi...
UsuńJa to chyba mam przeprowadzki mocno wkomponowane w życiorys i jakoś już nie robią na mnie wrażenia. W okresie wczesnego dzieciństwa byłam niczym paczka z pomylonym adresem, krążąca pomiędzy rodzicami a dziadkami, potem , już w dorosłym życiu kilka przeprowadzek do wynajmowanych mieszkań, w 73r wreszcie własne mieszkanie, w którym przemieszkałam 44 lata, by na starość przenieść się razem z mężem do Berlina. Likwidowanie mienia po 44 latach tkwienia w jednym miejscu to jednak swego rodzaju koszmar, w dniu wyjazdu byłam już u kresu sił. Moja następna przeprowadzka to już chyba tylko na pobliski cmentarz, do męża, 15 minut spacerkiem. Bo tu niemal każda dzielnica ma "swój cmentarz" okolony domami mieszkalnymi.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak opisywałaś te perypetie i ciągle o nich myślę, z jednej strony motywują, z drugiej zniechęcają, ale mam dwa lata na decyzję:-)
UsuńFaktycznie przy takich rozrywkach nocnych sąsiadka mogła pożałować przenosin :) Masz zamiar się przenieść?
OdpowiedzUsuńTaka padła propozycja i kusi bardzo, rozważamy za i przeciw, ja bardziej jestem za, choć sama przeprowadzka mnie przeraża, w sensie logistycznym...
UsuńPrzeprowadzki, przypływ i odpływ.
OdpowiedzUsuńPierwsze mieszkanie - świeże małżeństwo, przeprowadzka - przybyło dziecko, przeprowadzka - przybyło następne dziecko, emigracja - cały bagaż w 2 walizkach, wynajęte mieszkanie - dwie sypialnie, przeprowadzka na własnego domu - 3 sypialnie, przeprowadzka do nowowybudowanego domu - 4 sypialnie, podwójny garaż.
A teraz, dzieci się wyprowadziły, pora odpływu, tylko bezużytecznych przedmiotów jakoś nie ubywa.
Tak to się dzieje, dzieci wybywają z gniazda, my coraz starsi i sił coraz mniej...
UsuńAni mi nie mow bo przeciez i mnie/nas czeka kiedys jeszcze jedna przeprowadzka i tym razem najgorsza bo pewnie wymagajaca wyzbycia sie wiekszej czesci dobytku. Niby mam wprawe w organizacji przeprowadzania sie, niby istnieja firmy i pakowacze ale sama selekcja to ogromna robota i glowkowanie. Do tej pory bylo dosc proste bo polegalo na przenoszeniu starego w nowe miejsce ale minimalizacja to inna sprawa. Najgorsze ze moich "skarbow" zadne dziecko nie chce i pojda na smieci.
OdpowiedzUsuńTo mnie najbardziej stresuje, co zrobić z tym wszystkim, jak przywyknąć do małego metrażu, a na większy mnie nie stać. Za to sprzątania będzie mniej, winda i duży taras, a do lasu blisko...
UsuńPowitanie jak się patrzy. No ale na pewno będzie lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od nastawienia. mieszkanie ładne, w dobrym punkcie, a do przedmiotów nie ma się co przywiązywać i nie codziennie ktoś robi awantury po pijaku:-)
UsuńCiężko z domu na blok.Ja wylądowałam z szeregowca do bloku na 4 piętro, 2 pokoje ,kuchnia, łazienka 37 m2, później na obecne mieszkanie 3 pokoje i kuchnia 54,70 na 7 mym piętrze,sąsiadów mam ok, mamy klucze do mieszkan, podlewamy sobie kwiatki, dzieciaki na swoim także 7 piętro to 3 mieszkania, wdowa, wdowiec, i my
OdpowiedzUsuńPozdrów mega upalnie.
Sąsiadów tez mam dobrych, a w nowym miejscu znam też znam, przynajmniej z naszego pietra:-)
UsuńOj, upał straszny...
To sytuacja na pewno niecodzienna. Będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńNo pechowo trafiła, taki zbieg okoliczności...
UsuńBBM: Wszystko da się przeżyć, choć czasami bywa to trudne. Przeżyłam dwie przeprowadzki - i starczy!😉
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczajam się do tej myśli, bez pomocy się nie obejdzie...
UsuńJeśli bliżej dziecka, wnuka, to nie masz czego się zastanawiać. Ja teraz jestem blisko dzieci i wnuków, więc często ktoś wpada, a ja czuję się potrzebna. W dodatku sąsiedzi są empatyczni i uczynni.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Tak właśnie ma być , no i nowy rozdział życia w nowym miejscu!
Usuńdwa lata to wystarczająca ilość czasu, żeby posegregować zawartość mieszkania. wartościowe i potrzebne rzeczy na pewno pomieszały się z "przydasiami". trzeba wykazać się odrobiną konsekwencji i usuwać bez litości wszystko, co zbędne. mój ojciec mówił mamie - jeśli coś wisi w szafie więcej niż rok i nie założyłaś tego ani razu - wyrzuć. lepiej kup coś, w czym będziesz chodziła, niż trzymać niepotrzebne, bo nieużywane szmaty.
OdpowiedzUsuńJuż zaczęłam, ale nie jest łatwo:-)
Usuńnajważniejsze pytanie: czy ta nowa sąsiadka ma kota?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
O zwierzaku nic nie wiem, a o innych przypadłościach jeszcze nie...
UsuńMoja ostatnia przeprowadzka, to był istny cud. Splot niesamowitych okoliczności, po których wylądowałam w mieszkaniu marzeń. Wiele obcych osób mi pomogło. Z całego serca życzę Ci tego samego.
OdpowiedzUsuńTo nasze przyszłościowe tez takim się wydaje, tylko dużo mniejsze od obecnego...
UsuńMoja babcia zawsze mówiła, że starych drzew się nie przesadza... To chyba jakiś dawny przesąd, chociaż babcia wierzyła, że jest w nim wiele prawdy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli przenoszą kogoś przymusowo, to i owszem, ale jeśli z własnej woli i z radością, to inna sprawa.
UsuńNie chciałabym się przeprowadzać już nigdy więcej, ale patrząc realnie na życie, wydaje się to raczej niemożliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No tak, nigdy nie mów NIGDY...
UsuńZupełnie nie wiem, czemu ludzie tak obrastają w rzeczy. Nakupią tych mebli i tych urządzeń tyle, spłacają raty, później im do nowego mieszkania nie pasują, trzeba się części pozbyć, zakupić nowe. Mi się marzy dom na kółkach, ale kto to wie, co przyniesie przyszłość?
UsuńTo fakt, obrastamy w różne przedmioty, ale i książki zajmują wiele miejsca. Ja ostatnio minimalizuję wszelkie zakupy i wyrzucam zbędne rzeczy.
UsuńPodobają mi się domy na kółkach, przy pracy zdalnej to idealne wyjście, ale co z ich trwałością?
Tak jak z każdym domem, trzeba je remontować dopóki się da, albo ewentualnie zamienić na nowszy model. Podoba mi się Twoja postawa pozbywania się rzeczy, które są zbyteczne. Pozdrawiam.
UsuńMój mąż przeciwnie, więc walka żywiołów trwa ;-)
UsuńWydaje mi się to bardzo rozsądnym pomysłem. Tylko przyklasnąć, że tak sie świetnie dogadali.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Jeśli obie strony zadowolone, to jest O.K.
UsuńDwa razy się przeprowadzalam. Najpierw z domu rodzinnego do mieszkania w innej dzielnicy. Potem w ramach tej samej dzielnicy. Zawsze to była przeprowadzka do większego i wygodniejszego mieszkania. Jednak zawsze to był straszliwy stres. Nie cierpię przeprowadzek.
OdpowiedzUsuńStokrotka
Ja przenosiłam się tylko raz, ale bagaży było o wiele mniej, a my młodzi...
UsuńNie zawsze się dobrze trafi z przeprowadzką. Trzeba ją dobrze przemyśleć. 5 razy się przeprowadzałam w życiu ( mieszkałam w 6 miejscach) to znaczy zmieniałam miejsca zamieszkania. Najpierw z rodzicami 2 razy, potem jako osoba dorosła 3 razy. Ostatnim miejscem jest ten dom z ogrodem, w którym teraz mieszkam. Najgorsze dla mnie były dwa miejsca- wynajęte mieszkanie na 2 piętrze z łazienką na półpiętrze i z noszeniem węgla ( na 2 piętro z piwnicy) do pieca etażowego w mieszkaniu oraz mieszkanie w bloku. Mieszkania duże, jasne, to w bloku z wszelkimi wygodami, a ja się w nich dusiłam, brakowało mi ogrodu, przestrzeni tylko dla siebie, bez ludzi wokoło.
OdpowiedzUsuńTylko jedną przeprowadzkę zrobili sami rodzice, potem brałam w nich czynny udział, a trzy zrobiłam sama ( tamten mąż wiecznie zajęty sprawami zawodowymi był a jakoby go nie było). Mogłabym prowadzić firmę przeprowadzkową:):)chyba z dobrym skutkiem.
To mieliście szczęście z tym ogrodem, bo teraz ziemia na wagę złota i widuję nowe domy z maleńkimi ogródkami...
UsuńW moich rodzinnych domach ( wokół leśniczówek i przy prywatnym rodziców) zawsze były duże ogrody. I ostatni dom, który kupili rodzice też miał pół hektara pola. Ja się przybudowałam ( powstał bliźniak) na dokupionej drugiej połowie hektara. I tak całość tworzą dwa półhektarowe ogrody:):):)
UsuńTeraz i tak jest dobrze, bo działki budowlane są większe. Był czas, że ludzie budowali domy na 5 arowych działkach. Wszystko zależy od podziału gruntu i pieniędzy na zakup działki.
Poza tym, często budują deweloperzy, którzy szczędzą kasy na ogródki...
UsuńDokąd się przeprowadzacie?
OdpowiedzUsuńSąsiadka przeszła chrzest w nowym miejscu. ;)
Do Poznania:-)
UsuńJak to mówią - trzeba pomieszkać w danym miejscu, by je poznać...my zdołaliśmy poznać nowe mieszkanie i podoba nam się.
Tam jeszcze nie byłam. Ze zdjęć wygląda ciekawie.
UsuńPolecam szczerze!
Usuńjotka
Dla starszej pani przyzwyczajonej do komfortu brak wody w kranie to musiał być ogromny cios (;
OdpowiedzUsuńNa szczęście awarię szybko naprawiono:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńSąsiedzi bywają różni:) Jako przeprowadzaczka-recydywistka wiem coś o tym, więc tym bardziej cieszę się, że wokół sami znani i raczej nie planujący wybycia mieszkańcy:)
Pozdrawiam:)
Czasami sąsiedztwo bywa nawet uciążliwe, u mnie w bloku spoko, na osiedlu już nie...
UsuńPrzeprowadzki rzadko bywają idealne :)
OdpowiedzUsuńI to mnie martwi...
UsuńGdy pięć lat temu przeprowadzaliśmy moją mamę do mieszkania na parterze, cały czas po klatce schodowej kręciły się sąsiadki i zaglądały z zaciekawieniem: kto tu będzie mieszkał ?
OdpowiedzUsuńMyślałam wtedy, że to takie miłe panie... Potem jeszcze kilka razy mnie zaczepiały, myśląc, że ja jestem główną lokatorką, ale wyprowadziłam je z błędu. Po pewnym czasie moja mama zorientowała się, że sąsiadki wcale nie są miłe tylko wścibskie i nic poza tym.
Bywa i tak, niektórzy lubią wiedzieć wszystko o swoich sąsiadach...
UsuńPrzeszłam w życiu kilka przeprowadzek i za każdym razem łączyło się to z ogromną robotą z pakowaniem, wypakowywaniem, sprzątaniem po sobie...Uff! Dziwne, ale najłatwiejsza była dla mnie przeprowadzka z Australii. Zostawiliśmy tam bowiem prawie wszystko. Przyjechaliśmy z niewiele wiecej, niz dwoma walizkami. Trochę rzeczy przypłynęło dwa miesiące później okrętem. Musieliśmy po nie jechać na cło do stolicy! Kartonowe paczki rozwalone, wszystko rozbabrane, wymieszane, potłuczone...Szkoda gadać!
OdpowiedzUsuńOj, to mieliście straszne doświadczenie, nie zazdroszczę!
UsuńMam nadzieję, że nie żałowaliście tej przeprowadzki?
Nie żałowaliśmy!:-)
UsuńTo cieszę się razem z Wami:-)
Usuń"Gdy mieszka się wiele lat w jednym miejscu"
OdpowiedzUsuńGdy mieszka się całe życie w jednym miejscu
Jest się świadkiem wyprowadzek
ale na to miejsce ostatniego spoczynku.
To też prawda, pożegnaliśmy już troje lokatorów!
UsuńJa w wieku 3 lat przeprowadziłam się z rodzicami do tego mieszkania. Wcześniej też mieszkaliśmy w tym samym mieście. Rodzice się wynieśli do większego domu, a ja tu zostałam. Już mnie męczy nawet nie tyle mieszkanie ile miasto, ale mąż nie chce słyszeć o wyprowadzce. Coś czuję, że przyjdzie mi tu zapuścić korzenie :). Miałam dużo okazji obserwować zmiany lokatorów wokół mnie przez te 27 lat :)
OdpowiedzUsuńMój syn tez nie chciał słyszeć, a później zmienił zdanie, nigdy nie mów NIGDY!
UsuńDobry i miły sąsiad to skarb, ja na szczęście narzekać nie mogę. Można u mnie zapunktować odebraniem w moim imieniu paczki od kuriera, zawsze też odwdzięczam się tym samym 🙂. Mam za sobą kilka przeprowadzek w różne świata strony, wszystkie miło wspominam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie jesteś wyjątkiem;-)
UsuńNowi lokatorzy to zawsze budzi emocje😄 nie wiem jak bloku, ale na wsi to jest wręcz wydarzenie na wysoką skalę 😎. Zazwyczaj nikt nie chce tego przyznać 😄.
OdpowiedzUsuńIm mniej mieszkańców, tym większa sensacja, a w małych społecznościach to szczególnie ważne.
UsuńPrzeprowadzka, jeden z najbardziej stresujacych momentow ludzkiego zycia. A szczegolnie przeprowadzka w wieku 75 lat. Ta pani jest niesamowicie odwazna i wychodzi na to, ze swietnie sobie radzi.
OdpowiedzUsuńPodziwiam ją za energię i siły, ale widać tez, że wiele osób ma do pomocy!
UsuńWolałabym nie dożyć przeprowadzki ze wsi do miasta. Ani zostać samej na wsi. Nie dałabym rady. Ale w razie W mam lokum, mieszkanie po rodzicach. Wolałabym je przekazać wnukowi, ale to już "po mnie"? Wolę nie myśleć o przyszłości, ...bo mam zbyt bujną wyobraźnię ;) A tu na wsi mam wspaniałą sąsiadkę, karmi moje "dzikie" kotki podczas naszych wyjazdów, dzielimy się sadzonkami i płodami naszych ogrodów :) Oprócz tych i jeszcze jednych sąsiadów, nie znam prawie nikogo we wsi. I zupełnie mi to nie przeszkadza. Ale Poznań w dzień i w nocy jest męczący. Moje rodzinne miasto, ale odwykłam już od niego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
My nie mamy szans na dom na wsi, więc jeśli już, to skorzystamy z oferty mieszkania na strzeżonym osiedlu.
UsuńNa pewno będzie tam spokojniej i dużo zieleni :)
UsuńJuż sporo naprzeprowadzałam się w życiu, ale nie mam złudzeń... to nie koniec :)
OdpowiedzUsuńOby bez przykrych niespodzianek!
UsuńTo zdecydowanie fascynujący opis życia sąsiedzkiego i zmian, jakie zachodzą w otaczającym nas środowisku. Wydaje się, że przeprowadzki są naturalną częścią życia w miejscu, w którym spędzamy wiele lat. Ciekawe jest obserwowanie, jak różne grupy wiekowe podejmują decyzje dotyczące przeprowadzek – młodzi ludzie szukają swoich miejsc, starsi natomiast mogą przechodzić na bardziej przystosowane do ich potrzeb mieszkania. Historia o zamianie mieszkań między młodym małżeństwem a starszą panią jest szczególnie inspirująca i dowodzi, że zmiana otoczenia nie zawsze wiąże się z ograniczeniem energii czy możliwości. Czekam na dalsze relacje z Waszych przeprowadzek :) może za jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, dojrzewamy, no i pewne sprawy trzeba pomyślnie zakończyć:-)
UsuńWiele razy już się przeprowadzałam. Mieszkałam we Wrocławiu, Dzierżoniowie, Jeleniej Górze... Kocham mój Bolesławiec, jednak coraz bardziej ciągnie mnie nad morze, więc kto wie? Uściski!
OdpowiedzUsuńKto wie, a więc życzę Ci spełnienia marzeń!
UsuńMówi się, że przeprowadzka to jak pożar...
OdpowiedzUsuńJa przeprowadzałam się jakieś dwa lata temu we własnym domu. Do dzisiaj stoją dwa pudla "wstydu" z rzeczami, z którymi nie wiem co zrobić. Ekh , życie!
No właśnie, te wszystkie rzeczy, skąd one się biorą?
Usuń