Czytałam ostatnio ciekawe pozycje o tematyce medycznej lub zahaczające o ten wątek.
Powstał więc pomysł, by zamiast recenzowania czy polecania przeczytanych książek, zainteresować Was pewnymi wyjątkami z ich treści, a każdy z nich może stanowić tło ciekawej dyskusji.
Są to dylematy medyczno-moralne, które stają na drodze różnych osób - lekarza, sędziego, rodziców chorego dziecka, pacjenta.
Dylematy o tyle trudne, że ich rozwiązanie może decydować o życiu człowieka, zaważyć na karierze lekarza czy obciążyć sumienie rodziny chorego.
Tytuły książek są obok, w galerii zdjęć , każda warta przeczytania, może którąś zresztą już znacie.
Każda pozycja jest też innego rodzaju. Wspomnienia i zapiski neurochirurga dziecięcego, obyczajowa z elementami fantazji oraz obyczajowa, odsłaniająca tajniki pracy sędziego. Ostatnia doczekała się zresztą ekranizacji.
W pracy neurochirurga dylematy zdarzają się nader często. Usuwanie guzów w mózgu czy naprawa kręgosłupa, to nie byle operacje, wycięcie zbyt dużego obszaru zajętego nowotworem może oznaczać zmianę osobowości pacjenta, utratę części życiowych funkcji, paraliż, wreszcie śmierć.
Ale autor wspomina też o innych przypadkach w swojej pracy. Chodzi o dylematy związane z ciążą, a raczej z jej powikłaniami. Zdobycze medycyny i doświadczenie lekarzy okazują się bowiem bezwartościowe wobec opinii religijnych czy kulturowych. Nawet jeśli aborcja jest najlepszym wskazaniem dla kobiety i płodu, który rozwija się w jej ciele , to wszystkie diagnozy i niezbite fakty zostają pogrzebane przez niezachwiane przekonanie niektórych ignorantów, że dziecko MUSI SIĘ URODZIĆ. A co po porodzie? Wszyscy wiemy...
Dylematy medyczno-religijne, to także element pracy sędziego, zwłaszcza w sądach rodzinnych. Czasami bowiem trzeba stanąć w obronie dziecka lub niepełnoletniego nastolatka, gdy rodzice w imię przekonań religijnych odmawiają podania leku lub przeprowadzenia zabiegu ratującego życie.
Tak było na przykład w sprawie sądowej o transfuzję krwi u dziecka Świadków Jehowy, którego rodzice nie zgadzali się na zabieg, bo ich religia zabrania mieszania krwi u wyznawców. Co dziwniejsze, zakaz nie funkcjonuje w doktrynach wiary od zarania, a został wprowadzony przez "zarząd wyznawców" dopiero po 1945 roku.
Chociaż chłopcu groziła utrata wzroku, uraz mózgu, długoletnie dializy, rodzice nie zgadzali się na przetoczenie krwi, a i nastolatek był zdeterminowany, by dochować wierności swej wierze. Jaki Bóg wymaga od swych wyznawców takiego poświęcenia i czy na pewno o Boga tu chodzi?
Książka "Jeszcze jeden dzień" jest nietypowa, klimatem przypomina powieść "Oskar i pani Róża".
Wszystko dzieje się na oddziale onkologii dziecięcej, a i jedna z pielęgniarek zachorowała na nowotwór.
W leczeniu chorych onkologicznie, dylematów jest równie dużo. Jak choćby sprawa uporczywego leczenia i skazywania chorych na dotkliwe męczarnie, pomimo nadziei na poprawę stanu chorego.
Z drugiej strony, najbardziej spektakularne bywają rezygnacje z leczenia konwencjonalnego na rzecz podejrzanych praktyk znachorskich czy metod , mówiąc delikatnie alternatywnych.
W przypadku dzieci, ważnym dylematem staje się również sprawa spełniania marzeń, tych dużych i całkiem małych. Czy warto narażać chorego na pogorszenie stanu jego zdrowia lub zakażenie, by choć na chwilę zapomnieli o pobycie w szpitalu? Czy warto nawiązywać nowe relacje z innymi, zdrowymi lub chorymi, gdy życie ma dla chorego na raka nieprzewidywalne zakończenie? Czy lepiej zrezygnować z miłości i nie ranić drugiej połowy, czy jednak dać sobie i jemu szansę na, być może, ostatni związek w swoim życiu...
Trudne tematy, jeszcze trudniejsze odpowiedzi, ale lubię, gdy książki lub filmy zmuszają do refleksji i dyskusji , wzbudzają emocje, wzruszają...
Też lubię takie książki, które rezonują po zamknięciu. Dziękuję za polecanie!
OdpowiedzUsuńMoże trafisz na którąś z nich:-)
Usuńi ja lubię, i myślę, ze szkoda czasu na inne bzdety....choć teraz, to nie bardzo jeszcze. dziękuję również za polecenia.
UsuńRozumiem, na razie to wszystko masz na żywo...
UsuńBBM: Do podanych przez Ciebie lektur dodam książkę Pakuły- „ Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. W moim odbiorze książka nierówna, ale bliska poruszanym przez Ciebie problemom. Warto sięgnąć.
OdpowiedzUsuńDzięki, poszukam:-)
UsuńNa temat dylematu z zakazem transfuzji krwi u Świadków Jehowy powstała dobra książka - Ian MacEwan - The Children Act - wygląda na to, że nie została przetłumaczona na polski. Jest też film.
OdpowiedzUsuńInna sprawa to fakt, że Ian MacEwan to bardzo przewrotny pisarz i na końcu książki nie jest oczywiste kto miał rację :)
Właśnie o tej książce wspominam, tylko na zdjęciu jest z polskim tytułem.
UsuńCenię u pisarzy, gdy nie dają jednoznacznych odpowiedzi, podobnie pisze Jodie Picoult, a porusza ważne problemy.
Rzeczywiście - The Children Act wydany po polsku, ale ze mnie gapa :)
UsuńNiektóre polskie tytuły książek czy filmów mogą wprowadzać w błąd.
UsuńW punkt. Zwykle wprowadzaja :/. W blad.
UsuńNie wie, co kieruje tymi, którzy wprowadzają takie dziwne tłumaczenia...dotyczy to zwłaszcza filmów!
UsuńNie czytałam żadnej z polecanych przez Ciebie książek, ale wydają sie bardzo interesujące. No i te medyczne dylematy...Pierwsze, co mi przychodzi do głowy teraz to dylematy anestezjologa, który decyduje by zakończyć życie ludzi w długo trwającej, wg. nich nie rokującej szans na wybudzenie śpiączce...No i potem transplantologa, który pobiera organy od takiej osoby. Skąd w nich pewnosć, że robią właśnie to, co powinni? A jesli tej pewności nie mają, jesli mimo wszystko głęboko przeżywają swoje działania, to bardzo współczuję i nie dziwię się, że tak dużo między lekarzami depresji i nałogów...
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego wiele dylematów rozstrzyga się komisyjnie, to nie są decyzje do udźwignięcia przez jednego człowieka.
UsuńKomisja czy kolegium, zespol po przeanalizowaniu wszystkiego za i przeciw. Decyzja tylko w wypadkach naglych moze nalezec wylacznie do jednego lekarza. Nie wiem dokladnie ale rowniez pacjent ma swoj udzial decydowania o sobie w godzinie "h" jak i wczesniej poprzez dokument sporzadzony na przyszlosc. Wydaje mi sie, ze lekarz ma tez czesto tzw zwiazane rece. Potocznie mowimy "lekarz" w liczbie pojedynczej zamiast mowic lekarze jako zawod. Kazdy przypadek, kazdy pacjent jest inny, wymaga innego podejscia i wspolpracy wielu specjalistow.
UsuńTo prawda i tak powinno być, człowiek bywa omylny, a im więcej głów, tym lepsza diagnoza.
UsuńW kazdym razie moze byc wiecej diagnoz. Do wyboru.
UsuńNajgorzej, gdy są sprzeczne i bądź tu człeku mądry!
UsuńWtedy pisze sie testament? Ksiazke ze wspomnieniami? Robi sie wycieczke zycia... nad morza? I porzadek w garderobie, talerzach, kubkach, wazonach? Eh! I tak do 100 lat bo diagnozy sobie a zycie sobie.
UsuńOglądałam kiedyś film, którego bohater sprzedał lub rozdał wszystko, bo zapowiedziano mu szybką śmierć z powodu raka. Gdy diagnozę zmieniono, wcale nie był szczęśliwy...
UsuńFaktycznie, dylematów jest wiele. Ja jednak "uciekam" od tematyki zdrowia, lekarzy, etyki lekarskiej itp. Nie wytrzymuję ciśnienia. Nie idę tym samym na łatwiznę, jakby trzeba było na mus przeczytać, to to zrobię, ale nie mam potrzeby dodawania sobie następnych ciężkich tematów do przerobienia.
OdpowiedzUsuńtak samo omijam blogi, na których poruszane są sprawy chorób, raka itp. Przerobiłam to i przerabiam nadal w najbliżej rodzinie i tyle wystarczy.
Miałam taki czas, że bałam się nowych wieści od znajomych i rodziny, wiec rozumiem co czujesz...nie ma chyba rodziny, której by to nie dotknęło.
UsuńJa mam teraz dokładnie taki stosunek do tematu, jak Jaskółka... Pozdrawiam Jotkę i Jaskółkę 💗
UsuńNie dziwię się, Aniu...uściski gorące!
UsuńNie znam żadnej z polecanych książek, ale myślę, że takie dylematy są nie do udźwignięcia. Zawsze pozostawiają ślady po podjętej takiej czy innej decyzji...
OdpowiedzUsuńOj tak, a nie wszyscy specjaliści wynoszą takie umiejętności ze studiów, no i trzeba mieć odporność psychiczną na takie sytuacje.
UsuńNie wiem czy to można wyćwiczyć...
Nie czytałam, ale widzę, że mam sporo do nadrobienia. Ale... tematy medyczne nie są mi tak całkiem obce, ponieważ od czasu do czasu oglądam seriale o tej tematyce. Dużo można się dowiedzieć np. o trudzie pracy medyków, o problemach i jak to wszystko znoszą bohaterowie. Myślę, że w prawdziwym życiu medycy nie mają różowo. Podziwiam i szanuję to środowisko zawodowe m.in. za ogrom wiedzy i na pewno za poświęcenie. Dziękuję za polecajkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Jotko...
Tak, filmów tez sporo obejrzałam. Często widać na przykładach, jak wiele zależy od przypadku, zbiegu okoliczności, właściwej diagnozy...
UsuńA propos leczenia metodami "alternatywnymi".
OdpowiedzUsuńMam w pracy koleżankę (której bardzo nie lubię), która zna się na absolutnie wszystkim (!) i głośno i krzykliwie "leczy" chorych na raka lub mających chore bliskie osoby. Na przykład ordynuje "zagłodzenie raka", czyli trzymiesięczny post o samym soku jakimś tam, nie pamiętam. Na szczęście wszyscy pukają się w czoło, ale niech tak wpadnie w jej szpony ktoś naiwny?
Na wszelkie schorzenia zaś ma młody jęczmień. Niemal nic innego na świecie nie nadaje się do użytku.
Teraz to nawet woda może być trująca, ale nie dajmy się zwariować!
UsuńNiestety czasami dowiadujemy się z mediów, że ktoś ulega podobnym sugestiom i kończy się to bardzo źle...
Alez to "prawda", rak umiera razem z jego wlascicielem. :(
UsuńNo jasne, jak zagłodzisz pacjenta, to i rak zginie ...
UsuńMam znajomą. Choruje na raka od 20 lat. Jest bardzo silna i ma niesamowitą wolę życia, ale coraz trudniej jest jej o to życie walczyć. Zachorowała w wieku bodajże 42 lat. Na początku jakoś szło., ale teraz w wieku 62 lat coraz trudniej jest jej się dostać na dofinansowywane programy zwalczające raka. Kiedy przed lekarzem staje jakaś chora trzydziestka i ona , lekarz wybiera do programu młodszą.
OdpowiedzUsuńOstatnio rak zaatakował jej skórę. Teraz słyszałam, że ma amputowaną połowę języka. A tak z tym życiem walczy , że ja rozmawiając z nią słyszałam jej zmieniający się głos, ale złożyłam to na karby starzenia się aparatu mowy , a nie że coś jej z tego aparatu brak. Bo mówiła bardzo wyraźnie. Starała się nie pokazywać.
To wszystko to są trudne rozmowy, decyzje... walki.
Nikt nie uczy nas rozmawiać z chorymi, niepełnosprawnymi, nawet z lekarzami, czasami nie wiemy o co zapytać...
UsuńJedna z moich znajomych kompletnie zamknęła się w domu po usłyszeniu diagnozy, nawet zapomogi na rehabilitacje odmówiła, kontaktowała się przez syna i jedną z koleżanek.
Sami nie wiemy, jak byśmy postąpili, nie każdy szuka kontaktów towarzyskich, nie chce pomocy, grup wsparcia itd.
Od roku unikam oglądania filmów o medykach, a książek takich w ogóle nie czytałam, bo całe życie miałam do czynienia z lekarzami, szpitalami, innymi pacjentami.
OdpowiedzUsuńA mnie to zawsze interesowało, koleżanki się śmiały, że pomyliłam profesje:-)
UsuńTeż nie tknę takiej książki, mialam je w realu, kardiochirurga i neurochirurga u męża, spajanie jego czaszki, rak u rodziców, już nie chce.Szacun wielki dla medyków ale to co przeżyłam leżąc w szpitalu z zakrzepicy nogi tego książka żadna nie opiszę, przez 10 dni umyte 2 razy zęby przedostatni dzień umyta głowa, raz podmytyte 4 litery a na codzień moja woda mineralna i mój papier toaletowy aby cokolwiek sama się powycierać, fakt że to czas covidu ale personel zgrany i pilnujący się się aby zbyt dużo nie zrobić.Moja siostra zainterweniowała więc przy wypisie pań ordynator przekazał mi że to nie sanatorium.Wiem,może to wyjątki ale się zdarzają, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, zdarzają się i takie doświadczenia, nie każdy pracuje z poświęceniem, niektórzy źle wybrali zawód lub gubi ich rutyna.
UsuńRozmawiałam kiedyś z pielęgniarką z przychodni, która bardzo skarżyła się nie tylko na zarobki i nadmiar biurokracji, ale często na brak szacunku ze strony lekarzy.
Czytałam takie książki, ale po kilku wizytach w naszych szpitalach i otarciu się osobiście real, odpuściłam. Teraz mnie interesują sprawy szeroko przyjętej psychologii, polecam bardzo "Uwięzieni w słowach rodziców" doktor Agnieszki Kozak. Mnóstwo tego co lubisz: trudne tematy, jeszcze trudniejsze odpowiedzi i mnóstwo refleksji :)
OdpowiedzUsuńSprawdzę polecaną książkę i być może dopiszę do listy.
UsuńDziękuję, Aniu:-)
Medical-moral dilemmas truly push us to think deeply about the complexities of healthcare, ethics, and the human experience. These books you’ve mentioned seem to offer profound insights and challenging questions. It's fascinating how they navigate such difficult subjects, from the neurosurgeon's tough choices to the judge's moral battles. Thanks for sharing these thought-provoking reads!
OdpowiedzUsuńMyślę, że są to bardzo inspirujące książki, zwłaszcza dla wielbicieli zagadnień psychologicznych:-)
UsuńNa początku dziękuję za polecenia.
OdpowiedzUsuńOczywiście każdy ma swoje przemyślenia i ja to oczywiście szanuję.
Jeśli zagrożone jest życie matki, to dziecko (do 24 tygodnia) pozaustrojowo niestety nie ma żadnych szans. Jeszcze medycyna nie poczyniła takich postępów. Mimo to zdarzają się cuda. Ja w nie wierzę, bo niejednokrotnie zdarzało się, że lekarze mówili, a udało się, choroba miała remisję, wyniki błędne, itd..
Jeśli chodzi o przetaczanie krwi, to wiara/zgromadzenie nie powinna szkodzić wyznawcom, tylko im pomagać. Jeżeli tak się dzieje, to mamy doczynienia z patologią/sektą.
Jeżeli chodzi o metody alternatywne, to szczerze mówiąc patrzę na to krytycznym okiem, ale rozumiem też ludzi, którzy próbują, bo mają nadzieję na uzdrowienie.
Dobrego tygodnia Jotko🤗
Cuda zdarzają się być może lub diagnostyka była niedoskonała, ale tu akurat neurochirurg wspomina o przypadkach beznadziejnych, oczywiście decyzja zawsze należy do kobiety lub obojga rodziców.
Usuńwłaściwie dość rzadko czytam książki lub czytam filmy, których uniwersum jest jakoś tam związany ze służbą zdrowia, ale widzę, że mogą być one rozmaite: zbliżone do realu lub w konwencji fantastycznej, albo też humorystycznej, z przymrużeniem oka... i tak samo, jak w innych odmianach kina, czy literatury na różne konwencje miewamy ochotę, czasem chcemy poważniejszej refleksji, a czasem czystej zabawy, odprężenia... pamiętam, jak kiedyś pracując w ośrodku leczenia uzależnień i innych dysfunkcji tego typu poszliśmy w kilka osób na film, którego akcja działa się wśród potencjalnych pacjentów... autorzy próbowali stworzyć fabułę zbliżoną do realu środowiska, ale ponieśli kompletne fiasko, mieliśmy wszyscy ubaw niczym na komedii, przy czym nawet jako sama komedia ów projekt okazał się być krindżem...
OdpowiedzUsuń...
to było trochę tak, jak z pewną dziewczyną, która na pewnej imprezie chciała obejrzeć film dla dorosłych, taki XXX z różowej serii, zaś już po kwadransie podniosła krzyk, że "to przecież wcale tak nie jest!", a reszta miała niezły ubaw widząc jej reakcję, LOL..
p.jzns :)
Dlatego tak trudno zrobić dobry film, a komedię zwłaszcza. rzadko oglądam komedie, a już połączenie gatunków typu - komedia kryminalna to nie dla mnie, bez sensu.
Usuńkomedia kryminalna... mnie akurat bawi ten gatunek, ale nie sceny akcji, które zwykle są nudne, tylko dialogi, te muszą być okay, dobrze skonstruowane /np. a la Tarantino/, żeby taki film mi się spodobał...
UsuńO, to cała sztuka, mało komu wychodzi!
UsuńBardzo ciekawe książki! Też lubię gdy skłaniają do refleksji...uściski! ♥️
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba przeczytać czy obejrzeć cos refleksyjnego...
UsuńJako, że Bóg mnie pokarał częstymi kontaktami z lekarzami, a ostatnio także sędziami, to polecę cynikiem: Jeśli takie rozterki pojawią się u dochtora lub sędziego, to zaraz pisze książkę. Znaczy, rzadkość jakaś, o której warto powiadomić szerszą publiczność.
OdpowiedzUsuńJak naprawdę wygląda służba, przepraszam uniżenie, OCHRONA zdrowia, że o sądach nie wspomnę, wygląda z goła inaczej. Polecam serial Rezydenci (Netflix), szczególnie pierwsze odcinki.
Córka moje kuzynki jest neurologiem i słyszałam opowieści o jej rezydenturze, więc nieco wiem. Nie wiem nawet - czy są książki pisane z p. widzenia pacjenta, ale tak na podstawie osobistych doświadczeń , nie thriller, nie komedia ...
UsuńFilm, o którym wspomniałam, jest pokazanie świata medycyny właśnie z punktu widzenia pacjenta.
UsuńChyba zaczęłam kiedyś pierwszy sezon, nie pamiętam dlaczego przerwałam oglądanie, muszę sprawdzić.
UsuńWarto dać lekarzom więcej praw do mordowania pacjentów , wtedy z pewnością będą nam bardziej pomagali w razie wyraźnej potrzeby. Występowanie przeciwko przysiędze Hipokratesa jest czymś przerażającym a jednak nagminnym, tak w przypadku lekarzy jak i o zgrozo-pacjentów. Wiele krajów wprowadza do swojego obiegu prawnego-mordowanie, nazywając to aborcją, eutanazją, godną śmiercią. Warto na to ludziom pozwalać ? Już zapomnieliśmy o pierwszej wojnie, drugiej, o tym jak potrafili zachowywać się ukraińscy bracia wobec nas a to wszak było tylko przyzwolenie podobne do dzisiejszego. Lekarz, winien leczyć, zawsze i za wszelką cenę . Czasem spotykam w gabinecie lekarzy, którzy maja odmienne zdanie i co mogę ? Staram się uciekać jak najdalej od zbrodniarzy.Od ludzi , którym zaszczepiono przyzwolenie na mordowanie, bo nie ma łóżek, bo brakuje leków, bo terapia jest droga bo...bo...bo... Słyszałam niedawno z ust lekarza:"uporczywa terapia"....on nie wiedział, nie miał zielonego pojęcia , kiedy takową przerwać. Jedyne argumenty jakie przedstawiał to argumenty finansowe, zwolnienie łóżka itp...niestety .
OdpowiedzUsuńChyba źle lokowane pretensje! System zabija idee, procedury empatię! Nazywanie lekarzy zbrodniarzami jest bardzo niesprawiedliwe...ale wypowiedź oczywiście w stylu pani Kloszard.
UsuńKsiążki "do myślenia" to rewelacyjny pomysł na długie jesienne wieczory...;o)
OdpowiedzUsuńRaczej na deszczowe niedziele...
UsuńOch Jotko, wspaniały przegląd zagadnień. Moją ulubioną książką były kiedyś "Choroby wewnętrzne" Cecila i Loeba. Najbardziej fascynujący rozdział - "Choroby zakaźne". 😊
OdpowiedzUsuńO matko, aż tak to nie wczytywałam się w te choróbska...
UsuńDo pewnego czasu dużo czytałam i poszukiwałam książek o tematyce medycznej - szczególnie wspomnieniowej. W swojej domowej biblioteczce mam ich kilka.... i nigdy do nich nie tylko nie wracam , ale omijam je wzrokiem. Mam różne doświadczenia związane ze światem lekarskim i obecnie jest to dla mnie temat tabu.
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie jedynie genetyka.... jako nauka,, choć trudno oddzielić ją od człowieka.
Genetyka, to ciekawa nauka, ale i kryminologia czy patologia również.
UsuńTo bardzo trudne tematy,mysle ze problemem sa zle rozlokowane pieniadze.W Polsce jest zly system lokowania pieniedzy.Problem typu tetniak mozgu,udar czy wiele innych moze dotknac nas w kazdej chwili.I co wtedy?Stoimy przed ultimatum albo placimy 350.000 rocznie za leczenie w osrodku rehabilitacji prywatnie,albo jestesmy skazani na bezplatna umieralnie prowadzona przez siostry zakonne.Nie mam nic przeciwko polityce prorodzinnej,ale dawac po 800 zl na dziecko rodzinie ktora ma dwie dobrze prosperujace firmy to przesada.W panstwach duzo bardziej rozwinietych niz Polska na pierwszym miejscu fundusze sa przeznaczane na chorych,jest pomoc dla dzieci ale tylko najubozszych
OdpowiedzUsuńrodzin i to jest sprawiedliwe.Jest duzym ryzy6kiem chorowac w Polsce.Mamy swietnych lekarzy,ale wszystkie pieniadze sa skierowane dla rodzin z dziecmi ktore dodrze sobie radza i to jest niehumanitarne i gleboko razace i tam Polska jako kraj slabo rozwiniety na tle innych panstw Unii Europejskiej powinien szukac pieniedzy.Brak bezplatnych lekow ,gdzie w calej prawie Europie sa bezplatne,brak osrodkow wybudzen ze spiaczki,brak rehabilitacji,kolejki do lekarzy ,etc.Mysle ze problemem nie sa dylematy moralne lekarzy,ale brak mozliwosci dalszego leczenia.Lekarz przeprowadzi dobrze operacje,ale co dalej dzieje sie z polskim pacjentem i jego rodzina,olbrzymia presja szukania pieniedzy na leczenie,albo powolna smierc.Jest to przykre dla osoby ktora np. przez cale zycie placila skladki i zostaje potraktowana jak rzecz,lub jest mloda i zachorowala.Dlatego dylematy moralne moga miec panstwa rozwiniete ktore zapewniaja swoim obywatela opieke lekarska i nie traktuja ich jak rzecz z racji choroby....
Dlatego zauważ, Anonimie, książki traktują o leczeniu w innych krajach i pisane przez obcych autorów. Ja tez nie jestem szczęśliwa z powodu tego, ze w większości trzeba leczyć się prywatnie, a poważnie chorzy muszą zbierać na leczenie za pomocą akcji i zrzutek.
UsuńCały system jest chory, a nikt nie potrafi go zreformować i tego nie pojmuję!
Idę do neurologa z jedną dolegliwością, ale przy okazji wizyty nie mogę uzyskać pomocy na inną, bo na to potrzebne inne skierowanie, inna procedura. Ale to już inna historia.
To co zniszczył PiS nie da się naprawić w ciągu kilku miesięcy. Ten rząd jest w końcu zdeterminowany i ma świetne pomysły by wszystko naprawić ale dajmy im czasu.
UsuńZgoda, byle się koalicjanci lepiej dogadywali...
UsuńPoważnie ?...dałaś się nabrać na ten tekst ? Przecież to od początku zajechało sarkazmem, cynizmem. Niestety , co pokazują kolejne dni, dzięki temu rządowi Polska niczego nie naprawi. Pomyśl, popatrz, użyj rozumu a nie jak chce Tusk-wciąż emocji.
UsuńTo typowe, tylko anonimowi komentatorzy używają rozumu i tylko oni mają rację! Nie będę się kopać z koniem. Wszystkiego dobrego.
UsuńTeż lubię książki, filmy i inne dzieła, które zmuszają do refleksji, ale nie lubię czytać książek o dylematach medycznych, od śmierci moich rodziców. Był też czas, gdy dużo czytałam o eutanazji... Teraz, na razie, mi przeszło.
OdpowiedzUsuńA dla mnie temat nadal ciekawy!
UsuńDramat lekarza postawionego w relacji do operowanego pacjenta jest niczym w porównaniu do sytuacji, gdy trzeba podjąć decyzję komu przeszczepić ważny dla życia organ, jeżeli pacjentów jest kilku. To jest dramat wielu ludzi. Warto obejrzeć sztukę "W roli Boga" z Gajosem w roli głównej.
OdpowiedzUsuńJest też film amerykański o tej tematyce, zresztą Gajos wystąpił w wielu świetnych filmach, nie pamiętam tytułu, ale obejrzałam film, w którym gra także chirurga i ma możliwość uzyskania wizy na wyjazd w zamian za operowanie prominenta...
UsuńTak się jakoś dziwnie składa, że mam lekarzy w rodzinie i wśród przyjaciół. Pomijam już fakt, że to szalenie ciężkie studia a potem praca z ludźmi chorymi, czasem ciężko, czasem nie tak ciężko, ale każdy chory niezależnie od stanu swego zdrowia jest skupiony tylko na sobie i większość pacjentów jakimś cudem pomija fakt, że nie jest jedynym chorym na Ziemi. W Polsce szwankuje głównie organizacja pracy, bo lekarze pod względem zawodowym nie są gorsi niż np. lekarze niemieccy. A jedni i drudzy są niestety notorycznie przepracowani. Tu stale brakuje lekarzy i np. na wizytę do endokrynologa czekałam 2 miesiące- tyle samo co kiedyś w Warszawie.
OdpowiedzUsuńNastępną mam również za dwa miesiące i już muszę się na nią zapisać. Na szczęście mogę to zrobić on line. A co do zezwolenia na eutanazję - najdziwniejsze jest to, że najbardziej plują na eutanazję ludzie zdrowi a nie ci, którzy są umordowani ciężką, nieuleczalną chorobą. Córka mojej warszawskiej sąsiadki, która kilka razy usiłowała sobie sama odebrać życie będąc jeszcze młodą nastolatką, gdy wreszcie osiągnęła pełnoletność wyjechała z Polski, zaczęła intensywnie pracować, uzbierała odpowiednią kwotę i w Szwajcarii poprosiła o eutanazję - oczywiście musiała za uśpienie zapłacić, ale przed tym była badana przez psychiatrę i psychologa. Odeszła z tego świata w godny sposób, bez niepotrzebnych cierpień.
Podobnie z aborcją, najwięcej krzyczą ci, których ciąża i komplikacje nie dotyczą lub okres rozrodczy mają już za sobą.
UsuńStaram się nie czytać książek o tematyce medycznej... wolę czytać lekarza z zawodu, Czechowa, aniżeli te pierwsze. Widzę, że Kloszardówna się ujawniła, publikując arcyzabawny, ambitny tekst i zastanawia się nad tym, ilu lekarzy - zbrodniarzy mieści się na ostrzu szpilki. Ciekawym, co jeszcze ciekawego napisze.
OdpowiedzUsuńOch, nie tylko ona, zawsze znajdzie się ktoś, kto musi sobie ulżyć, najlepiej kosztem innych...
UsuńSzanowny Pan Kawiarennik wywołał mnie do tablicy więc jestem.U Pana pojawiają się moje komentarze ale zazdrośnie ukrywa je dla siebie. Pani Jotka , jak większość kobiet, ma więcej odwagi i pozwala wszystkim ocenić co zostało powiedziane. Podejrzewam ,że czasem zaciska zęby ale zostawia. Za to mój szacunek. Pozwolę sobie odpowiedzieć na Pana drwinę o zbrodniarzach w moim tekście. Otóż są i często ukrywają się za procedurami . Na szczęście większość nie zabija nawet jak ma ku temu przesłanki.Niedawno na ten temat rozmawiałam z lekarzem...wrzucił z uśmiechem pytanie. Czy lekarze przechodzą testy psychologiczne ,jak wiele innych zawodów ?...Pozdrawiam serdecznie a Panu Kawiarennikowi życzę jednak zdrowia a nie jak on mi-śmierci.
UsuńNatalio Kloszard, to nie jest kwestia odwagi, tylko cierpliwości, której i u mnie zaczyna brakować w stosunku do pani komentarzy.
UsuńW swej naiwności daję pani szansę na merytoryczną wypowiedź i niestety kolejny raz jestem zawiedziona, a nawet zdruzgotana.
Trudno, będę musiała być bardziej stanowcza, bo najbardziej niewinny temat potrafi pani zohydzić, skąd w pani tyle złych emocji?
Bardzo wartościowa i skłaniająca do myślenia pozycja.
OdpowiedzUsuńW zasadzie to trzy pozycje.
UsuńPrzepraszam, Jotko, że zajmuję miejsce na Twoim blogu, odnosząc się do tego, co pisze o mnie Kloszardówna. Z tą panią od dawna nie rozmawiam, ba, nie czytam, co pisze, a powód jest jeden - ta pani bezczelnie kłamie, więc na moim blogu ma nieustannego "bana". Tylko ona mogła wymyśleć coś takiego, że życzę jej śmierci, choćby z tego powodu, że nigdy i nikomu nie życzyłem, nie życzę i zapewne nie będę życzył śmierci. Niech Kloszardówna żyje sobie jak najdłużej, ale niech nie "koresponduje" ze mną, bo nie ma to najmniejszego sensu, nie wejdę w nią w rozmowę. Jeszcze raz przepraszam Cię, Jotko, za zajmowanie się na Twoim blogu prywatnymi sprawami, ale nie chcę, aby ktokolwiek odwiedzający tę przestrzeń mógł choćby pomyśleć, że kawiarennik życzy komukolwiek śmierci.
OdpowiedzUsuńAndrzeju, nie masz za co przepraszać, niechaj owa komentatorka nie dziwi się, że wiele osób niechętnie ją gości, a nawet wyklucza i wielu moich czytelników wie o kogo chodzi.
UsuńTrudna tematyka. Osobiście, chociaż medycyna dokonała olbrzymiego postępu, uważam, że zbyt łatwo i bezkrytycznie potępiamy medycynę alternatywną. Dobrze by było gdyby lekarze byli na nią bardziej otwarci. Sam nie mógłbym być lekarzem, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy nawet przy leczeniu kierujemy się zasobnością portfela pacjenta….to jest bardzo smutne.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Przede wszystkim, w medycynie brakuje całościowego podejścia do pacjenta i leczy się raczej objawy, a nie przyczyny, w dodatku procedury wydłużają niepotrzebnie proces leczenia...nie mówiąc o kosztownych operacjach i zbyt drogich lekach!
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, pozycje o tematyce okołomedycznej nie są tą najbardziej przeze mnie lubianą lekturą:)
A przytoczone przypadki - trudne, pozostawiłabym decyzję tym, którzy przed konkretnymi dylematami stają.
Pozdrawiam:)
Rozumiem, nie musimy lubić wszystkiego. Ja nie chciałabym podejmować ani lekarskich decyzji, ani tym bardziej wydawać wyroków w imieniu prawa.
UsuńTeż lubię filmy, które skłaniają do refleksji. Z własnego podwórka mogę dodać, że wolę pacjenta trzeba uszanować. Bardzo trudno leczy się pacjenta, który z powodów religijnych nie zgadza się na niektóre zabiegi. Przykro patrzeć na to, gdy nic nie możesz zrobić. Mimo rozmów, przekonywania i tłumaczenia - nie ma zgody. Najczęściej mam w takich sytuacjach do czynienia ze Świadkami Jehowy.
OdpowiedzUsuńTeraz jest tak, że to pacjent musi wyrazić zgodę. Jeśli jest przytomny i nie wyrazi zgody to lekarz nie może nic zrobić.
No właśnie, inne opcje to tylko na filmach...
UsuńTo ja napiszę tylko ze medycyna to niezwykle trudna nauka....
OdpowiedzUsuńStokrotka
Trudna, długa a zawód mocno stresujący!
UsuńLubię książkę i film "Oskar i pani Róża", więc to coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńNa pewno i ta się spodoba!
UsuńCóż, dylemat jest związany nieodłącznie z wolną wolą. Chyba łatwiej z nim się zmierzyć, gdy uświadomimy sobie, że brak decyzji, to również decyzja.
OdpowiedzUsuńCiekawostka dotycząca dylematów onkologicznych: W Irlandii każdy świadomy i dorosły pacjent nie tylko musi podpisać zgodę na zabieg (po zapoznaniu się z ryzykiem), ale też decydują o wyborze rodzaju terapii.
Właściwe informowanie na pewno ułatwia podejmowanie decyzji, tym bardziej, że zmieniają się leki i sposoby leczenia...
UsuńPewnie się komuś naraże, ale dla mnie Jehowi to zwykła sekta. Jak można się nie zgodzić na transfuzję krwi kiedy jest to niezbędne do uratowania życia swojego dziecka? Poswiecic dziecko dla chorych ideologii żeby umarło tak po prostu? Nigdy tego nie pojmę. Lubię książki z kontekstem medycznym Asiu. Oglądam sporo seriali medycznych, bo bardzo mnie to ciekawi jak rozwiążą pewne dylematy.
OdpowiedzUsuńNikomu się nie narazisz, bo oficjalnie w wielu przypadkach nazywa się wyznawców Jehowy sektą.
UsuńCałkiem ciekawa tematyka. Lubię tego typu książki. A temat transfuzji u ŚJ wielokrotnie poruszano, nawet chyba w naszym rodzimym "Na dobre i na złe". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidocznie to bardzo dyskusyjne zjawisko...
Usuń