Właśnie wróciłam z wycieczki do Muzeum mydła i historii brudu. Też zdziwiłam się, że takie istnieje. Przy wejściu wita nas sklepik pachnący mydełkami, a każde mydełko wygląda apetycznie: jak babeczka, lizak, tartinka, makowiec itp. Mydełka można kupić wszelakie: marsylskie, syryjskie, ręcznie robione, z płatkami róży, z lawendą, z kawą, co kto lubi. Szatnia w formie chatki z bratkami w oknach. Zdjąwszy okrycie wierzchnie przekraczamy progi muzeum, a tam aranżacje: manufaktury mydła, sklepu kolonialnego, magla, łazienki z czasów PRL-u, prymitywnej łaźni. Jest tez stanowisko do samodzielnego wykonania mydełka swojego pomysłu. Pan przewodnik oprowadza, opowiada ciekawostki, prezentuje pracę niektórych urządzeń. Niektóre pamiętam z dzieciństwa, używano ich w domach babć, a teraz oglądamy je w muzeach i skansenach.
Zainteresowały mnie ciekawostki o higienie naszych przodków i hasła wymalowane na ścianach lub wydrukowane na plakatach.
"Ten kto z Franią robi pranie, ma czas na całowanie"
"Po skończonej robocie załóż majtki"
"Tam gdzie wszyscy śmierdzą - nie czuć smrodu"
"Ręce myj często, stopy rzadko, głowę wcale"
Niektóre z ciekawostek pana przewodnika były mi znane, chociażby te, że mieszkańcy Wersalu nie grzeszyli czystością, a damy dworu w swoich torebkach nosiły srebrne młoteczki do zabijania wszy w ogromnych perukach lub pod nimi, we włosach. Wielu ascetów świata chrześcijańskiego za jedyne godne mycie ciała uważało chrzest i obmywanie ciała po śmierci. Medycy odradzali zabiegi higieniczne, jako przyczynę wielu chorób, a picie wody miało sprzyjać epidemiom. Zanim ludzie zaczęli do mycia używać wody, oczyszczali skórę przy użyciu mieszanki tłuszczu i popiołu, którą zeskrobywano specjalnymi narzędziami.
Oglądanie zgromadzonych eksponatów wywoływało czasem uśmiech, czasem zdziwienie, czasem wspomnienie(mydło Jacek i Agatka, perfumy "Być może", żyletki Polsilver).
Śmiejemy się z higieny bardzo dawnych przodków, ale przecież pamiętam z opowiadań dziadków i rodziców, że w nie tak dawnej przeszłości tradycyjne kąpiele całej rodziny odbywały się przed świętami typu Wielkanoc i Gwiazdka, w najlepszym wypadku raz w tygodniu, przeważnie w sobotę.
Pranie rodzinne stanowiło nie lada wyzwanie, zwłaszcza tam, gdzie nie było ciepłej wody, a wysuszone pranie nosiło się do magla, firany krochmaliło się i naprężało na specjalnych stelażach. W wielu przypadkach częste pranie oznaczało niszczenie ubrań czy pościeli, więc prano rzadko.
Jednak ostatnio, szczególnie w dni ciepłe mam wrażenie, że niektórzy raczej wietrzą, a nie piorą, a w kwestii higieny cofnęli się do epoki przodków...
A ja pamiętam jeszcze,, jak mama krochmaliła, maglowała pranie i tak pięknie pachniało świeżością .
OdpowiedzUsuńTeż chodziłam z mamą do magla, a z babcią do pani , która naprężała firany na stelażu, takie ręcznie robione na szydełku. Pralnie były wspólne i razem z maglem tworzyły miejsca spotkań i plotkowania.
UsuńA ja w tym czasie na "maglowym" podwórku skakałam w gumę z koleżankami :)
UsuńOch te podwórkowe klimaty... dziś takich podwórek już nie ma, a dzieciaki przed komputerami.
Usuńja pamiętam robienie prania w balii na podwórku u babci, na tarze ... a potem kąpiele w tej samej balii, nas, dzieciaków, oczywiście tylko latem... w sensie na dworze tylko latem, a nie że ogólnie, ha ha ha...
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi wyjazdy na wieś i kąpiele w upalne dni w korycie dla koni, a woda lodowata ze studni...To były czasy!
Usuńmam nawet takie zdjęcie, jak siedzimy z siostrą cioteczną w tej balii, a wokół, po podwórku, chodzą sobie kurki i świnki ... masz rację, to były czasy ... :)
UsuńW dzisiejszych czasach nie wszystko zmieniło się na lepsze. Często spotykam się z przypadkami zwłaszcza ludzi starych, którzy się nie myją i ze swoim smrodkiem wychodzą do miasta. Niedawno w autobusie miejskim usiadł obok mnie staruszek, który tak śmierdział, że o mało nie zemdlałam, a zapach rozniósł się po całym autobusie. Uważam, że kierowca powinien takiego pasażera wyprosić z pojazdu, bo inni pasażerowie mają prawo do komfortu jazdy.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest w przymierzalniach i przychodniach, koszmar!
UsuńTroszkę jednak stanęłabym w obronie starszych ludzi nie myjących się. Mieszkałam z tatą chorym na Alzeimera. Wierzcie mi Panie, niczego tak dobrze nie pamiętał , jak tego że "wczoraj się mył". To było dopiero koszmar wytłumaczyć mu, że wczoraj to było przedwczoraj :) A teraz tęsknię za tymi przekomarzaniami...
UsuńMoja babcia z kolei nie pamiętała, że dopiero co jadła i trzeba było pilnować, żeby zwyczajnie nie "zajadła"się na śmierć...Jak mawiała moja mama : nie udała się Panu Bogu starość.
UsuńKto wie? Może dawni medycy mieli rację? No bo skąd się wzięło przysłowie "Częste mycie skraca życie"?
OdpowiedzUsuńCzytałam gdzieś o badaniach, których wyniki pokazały, że zbyt częste mycie rąk osłabia odporność. Coś w tym jest!
UsuńŚwietne zdjęcia! Przypominają dawne klimaty. niektóre pamiętam, o innych słyszałam. A gdzie jest takie muzeum? W jakim mieście?
OdpowiedzUsuńJa byłam w Bydgoszczy, ale może jeszcze gdzieś w Polsce? Nie wiem.
UsuńDzięki za odwiedziny:-)
Wybaczcie kobitki !! - TU MOWA NIE O LUDZIACH STARYCH !! doszłam do wniosku że niektórzy nasi rodacy to do dziś w balii raz na dwa tygodnie kąpiele rodzinne sobie urządzają wedle wzrostu w tej samej wodzie - refleksja ta mnie nachodzi szczególnie jak muszę skorzystać z jakiegoś miejsca publicznego (i nie mówię o szaletach tylko o jakimś urzędzie ) i wdycham woń przepoconych ciał ...fuuuuujjjjjj . To powinno być karalne
OdpowiedzUsuńTo widać czasem po zaciekach od potu na niepranej odzieży. Dla mnie szczytem nie wiem już czego była podpaska pozostawiona w przymierzalni sklepu z bielizną.
UsuńOdechciało mi się mierzyć i wyleciałam ze sklepu jak oparzona, ale najpierw zgłosiłam obsłudze, żeby nie było na mnie!