Strony
▼
środa, 7 października 2015
Ciche bohaterki czyli refleksje po EVEREŚCIE
Z własnej potrzeby i za rekomendacją autorki bloga PŁUCA ŻYCIA wybrałam się z mężem na film EVEREST. Tematyka bardzo bliska mojemu mężowi, więc kilka filmów i książek już za nami, bo staram się dzielić jego pasje. Napisałam w komentarzu na w/w blogu, że film piękny, wzruszający, ale nie wnosi niczego nowego do tematyki himalaizmu. Po namyśle zmieniłam jednak zdanie i chcę podzielić się z Wami swoimi refleksjami.
Większość filmów i książek o zdobywcach Korony Świata opowiada o ich wielkiej determinacji w realizowaniu życiowej pasji, o cenie, jaką płacą za zdobywanie kolejnych szczytów: odmrożone nogi, dłonie i nosy, choroby płuc, choroby psychiczne. Legendy krążą o wielkości opłat za organizowanie wypraw na najwyższe szczyty, o dzielności szerpów, o niezwykłej wytrzymałości nielicznych, którzy wchodzą na Everest bez wspomagania tlenowego oraz tych, którzy wybierają najtrudniejsze podejścia w najtrudniejszych porach roku. Wszyscy zafiksowani na punkcie wspinaczki mówią to samo:wspinamy się na szczyty, bo one tam są, wzywają nas jak magnes, są jak narkotyk, bez którego nie potrafimy żyć, a czasami umieramy.
Świetnie oddaje to cytat: Chcąc żyć, muszę iść lub zostając, umrzeć...
Ten film według mnie, to także ukłon dla bliskich wszystkich zarażonych himalaizmem, dla żon, mężów, rodzin tych, którzy ze wspinaczki uczynili sens swojego życia. Powie ktoś, ze wiedzieli z kim wiążą swój los... Wiedzieli i to własnie jest takie trudne. tak jak dla żon policjantów, górników. Jest pięknie, chwalebnie, jest sława i zaszczyty, dopóki nie zdarzy się to najgorsze... Wiedząc o pasji naszych partnerów i kochając jednocześnie nie możemy zabronić im ulegania tej pasji, bo to trzyma ich przy życiu, to samo, przez co owe życie mogą stracić. Ale jeśli zaniechają na nasza prośbę, umierają mentalnie, gaśnie w nich to cudne światełko, które także nas zafascynowało w drugim człowieku.
Jest to więc sytuacja bez wyjścia, pozostaje mieć nadzieję, ze długo każda kolejna wyprawa zakończy się sukcesem.
To także film o ludziach z obsługi technicznej wypraw: organizujących obozy na szlaku, łączność, transport, kontakt z mediami. To oni pierwsi obserwują rozwój często niepomyślnych wydarzeń, pierwsi uświadamiają sobie bezsilność usiłowania pomocy tym na górze i tym oczekującym w domach na powrót bliskich.
Ja odebrałam ten film jako hołd dla tych wszystkich cichych bohaterek, które cierpiąc z tęsknoty i niepokoju o życie mężów, braci, synów, wspierają jednocześnie ich pasje, bo tak trzeba, bo jeśli się kogoś kocha to razem z jego wadami i zaletami, z pasjami, którym poświecą wszystko, nawet - życie...
Coraz bardziej chcę zobaczyć ten film!
OdpowiedzUsuńMożna też obejrzeć w 3D, choć ja oglądałam zwyczajnie...
UsuńDla mnie himalaizm jest wbrew zdrowemu rozsądkowi, ponieważ ludzie ryzykują życiem na własne życzenie.
OdpowiedzUsuńTo chyba jak uzależnienie...
UsuńPięknie to opisałaś Joasiu. Nigdy nie zastanawiamy się nad losem tych „czekających”. Nad godzinami spędzonymi w niepewności. Tak samo z ekipą pomocniczą, oni zawsze w cieniu - a bez nich niewiele by zdziałano. Dobrze że mój Anioł domowy ma teraz na emeryturze takie delikatne hobby :)
OdpowiedzUsuńNo mój, gdyby miał możliwość i był młodszy to poleciałby już jutro...
UsuńFilm na pewno obejrzę, choć obecnie brak mi na to czasu..jednak to hobby jest dla mnie wbrew logice. Wiadomo, że niebezpiecznie i że można zginąć -jedynie współczuje najbliższym oni nie mają wyboru - czekają. Wszyscy, którzy się wspinają mają wybór -mogą nie iść. To samo tyczy wszystkich innych pasjonatów, zwłaszcza tych bardziej niebezpiecznych dyscyplin. Ja wiem, ze adrenalina uzależnia, ale kokaina też - czasem trzeba powiedzieć sobie -stop.
OdpowiedzUsuńMądre słowa, bo to chyba naprawdę uzależnia, ale niektórzy nie potrafią sobie powiedzieć stop i kończą tragicznie...
UsuńNo właśnie- kobiety czekające i martwiące się. Albo rzucające swoje życie, żeby być obok. Znam to. Dlatego jestem na końcu świata. I rzadko mam okazję obejrzeć dobry film. Nawiasem mówiąc "Chemia" została nagrodzona na festiwalu w Ubud. A mnie tam nie było :(
OdpowiedzUsuńChemii jeszcze nie widziałam, oglądałam zapowiedź, ale bliscy wokół mnie umierali na raka i na razie nie mam odwagi...
UsuńWidziałam zwiastun, będąc na Amy i muszę przyznać, że bardzo chciałam na niego pójść. Dzięki Tobie kochana, jestem pewna, że się wybiorę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Aniu, wzruszysz się bardzo...
UsuńKiedyś usłyszałam że takiej pasji nie zrozumie nikt kto jej nie ma....I coś w tym jest. Ja nie podzielam i nie rozumie miłości gdzie naraża się własne życie i w każdej chwili można je stracić
OdpowiedzUsuńJa też nie pojmuję, ale może dlatego, że nie ma we mnie aż takiej pasji i tak kocham życie...
UsuńDla mnie hobby alpinistów to hobby dla samobójców i egoistów. Oni marząc o zdobywaniu szczytów nie myślą o tych którzy pozostają na ziemi. Nie rozumiem takich ludzi i nigdy bym się nie związała z kimś kto miałaby tak ekstremalne hobby. Zniszczyło by mnie to w try miga. Ci ludzie nie liczą się z innymi tylko myślą o zaspokajaniu własnych zachcianek bardzo często kosztem najbliższych.
OdpowiedzUsuńA film jest w planie do zobaczenia .
Film zobaczyć warto, a ci, którzy się wspinają w takich warunkach faktycznie mają coś z samobójców...
UsuńJestem bardzo ciekawa filmu i mam nadzieję, że jeszcze zdążę się na niego wybrać do kina. Po przeczytaniu relacji Ani (blog: What Anna Wears), która wspięła się na Kilimandżaro zafascynował mnie temat wysokich wspinaczek górskich :)
OdpowiedzUsuńJest kilka kobiet, które zdobywają szczyty, nasza Rutkiewicz niestety zginęła...
UsuńByłam we wtorek na Evereście w kinie IMAX; także czułam się jak uczestnik filmu, niesamowite przeżycie.
OdpowiedzUsuńTo przybijam piątkę :-)
UsuńNapisałas to tak pieknie, ze nie moge nie isc...z mezem. Oby się nie zaraził tę pasją ;)
OdpowiedzUsuńJak się zarazi, to nie poradzisz, ale lepiej, żeby nie...
UsuńO to muszę obejrzeć. Kocham góry ale wiem, że to żywioł :)
OdpowiedzUsuńZwykła burza w górach jest przerażająca i wolę wtedy nie być na szczycie!
UsuńBardzo Ci dziękuję za tę recenzję, bo bardzo chciałabym obejrzeć ten film. Wszystkie osoby związane w jakikolwiek sposób z górami budzą mój szacunek. To jakby nie moja tematyka, ale doskonale rozumiem ich pasję. Cytat piękny, absolutnie piękny i bardzo prawdziwy. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że cytat dotyczy każdej pasji i dlatego ludzie poświęcają wiele, aby robić to co nadaje sens ich życiu...
UsuńZ oglądaniem takich zimnych filmów poczekam sobie do lata (jak będą upały).
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, ze po wyjściu z kina było mi zimno...
UsuńTrudny kawałek poruszyłaś. Ja też się zastanawiałam, co czują osoby pozostawione w domu, wiedząc, że bliskie im osoby ryzykują życie dla pasji. Gdzie kończy się miłość i akceptacja, a zaczyna egoizm. I czyj egoizm jest tu ważniejszy? Realizującego pasję, pozostającego w domu, czy wspólnych dzieci?
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystkie strony dramatu mają trudno, ale najtrudniej chyba dzieci, w pewnym momencie mogą poczuć się porzucone, potrzebują przecież poczucia bezpieczeństwa, miłości... może dopiero jako osoby dorosłe zrozumieją i potrafią wybaczyć?
UsuńNie wiem, czy to nie egoizm - powoływać ludzi na świat, a potem narażać ich na lęk i zmartwienie - z powodu własnej pasji. Posiadanie dziecka nie jest obowiązkowe, a jeśli ktoś się już na nie decyduje, t chyba powinien zweryfikować własne priorytety? Nie wiem...
UsuńMam podobne wątpliwości, chociażby w przypadku Martyny Wojciechowskiej, która po urodzeniu córeczki nie zrezygnowała ani na moment i zostawiła dziecko dziadkom, ileż pięknych momentów w jej życiu musiała przegapić?
UsuńZ drugiej strony, nie można chyba rezygnować z wszystkich pasji dla dziecka, bo co nam zostanie gdy pójdą w świat? Bardzo trudne wybory...
Gdyby nie fakt, że nikt z moich bliskich nie chce chodzić do kina, to wybrałabym się na ten film na pewno, ale sama nie mam ochoty siedzieć w kinie. Czasami to dosłownie sama - w rzędzie. Kiedyś zdarzało mi się wpaść w tygodniu i na sali było tak do dziesięciu widzów rozsianych po całej sali. Raczej przychylam się do zdania Damy Kameliowej. Kiedy spłodziło się potomka, to powinno się dla niego ograniczać sytuacje niebezpieczne dla życia. Zresztą nie tylko o emocje chodzi - że ktoś będzie później po śmierci tego człowieka płakał, ktoś zostanie sierotą. Wiemy ile kosztuje wychowanie dziecka, wiemy jaki to trud. Dziecko potrzebuje i mamy i taty z wielu względów.
OdpowiedzUsuńZ kinem mam podobny problem gdy chodzi o babskie filmy, ja nie lubię wojennych, wiec mąż chodzi czasem z synem, a na babskie nie zawsze pasuje i mnie i koleżance. A co do pasji niebezpiecznych, to zawsze trudna decyzja dla obu stron...
UsuńHimalaizm, w ogóle wspinaczka górska to pasja. Dla jednego pasją może być jazda na deskorolce, dla drugiego wspinanie się na coraz wyższe szczyty. Ktoś robi coraz trudniejsze triki, inny wybiera coraz trudniejsze podejścia. Nie można nazywać himalaistów szaleńcami. Mój wujek znajomił się z Jerzym Kukuczką. Kilka razy nawet był z nim na wyprawach w Alpach i opowiadał, że to niezapomniane przeżycie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, to samo dotyczy chyba innych sportów ekstremalnych, ile razy ulegali wypadkom Lauda, Marszałek, Kubica, a jednak wracają, bo pasja jest silniejsza niż strach przed śmiercią....
UsuńOjej! Dziękuję za wspomnienie o mnie :) i za podzielenie się własnymi odczuciami bardzo na to czekałam! :) Zgadzam się z nimi w 100%
OdpowiedzUsuńFilm cały czas mam przed oczami i ciągle inne skojarzenia przywołuje, ale tak powinno być...
UsuńPodziwiam Himalaistów i ich pasje i jednocześnie rozumiem co muszą czuć ich żony żegnając się z nimi przed każdą wyprawą. Trudna sprawa.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, takie rozdarcie...
Usuń