Strony
▼
czwartek, 25 lutego 2016
Zdrowo śmiać sie z siebie...
Podobno dobrze umieć śmiać się z siebie samego, pozwala to na zdystansowanie od niesprawiedliwych opinii na nasz temat lub pracy, jaka wykonujemy. Każdemu można przypiąć jakąś łatkę, a jeśli osoba kreująca opinie nie zna specyfiki czyjejś pracy, to daremny trud przekonywania, że się myli.
Najlepiej więc będzie z uśmiechem przytakiwać i robić swoje. Bo co można odpowiedzieć na takie chociażby opinie:
- bibliotekarzem może być każdy, po co studia wyższe?
- fajna praca, nic tylko książki czytają i kawę piją
- czym można się w takiej bibliotece zmęczyć?
- i tak za dużo Wam płacą, czy to w ogóle pracą można nazwać?
- nie mów, że jesteś zajęta, czytanie gazety może poczekać...
- ale macie fajnie, w takiej robocie to odpocząć można...
Nie są to opinie zmyślone, słyszałam je wszystkie na własne uszy i to czasami od koleżanek i dalszych znajomych. Najpierw się obruszałam i próbowałam tłumaczyć, teraz nawet nie reaguję lub przytakuję (no widzisz, jak mam fajnie?).
Pozwoliłam sobie wyszukać kilka śmiesznych demotywatorów o bibliotekarzach i czytelnikach, bo sama też korzystam z osiedlowej biblioteki i pośmiejemy się razem. Wiele razy powtarzałam, że biblioteka jest jak magiel lub bardziej współcześnie jak salon fryzjerski - tu się rozmawia o wszystkim i różne potrzeby odwiedzających trzeba zaspokoić...
Każdy z nas miał do czynienia z jakimś bibliotekarzem, a ci jak w każdym zawodzie różni bywają. Gdy chodziłam do liceum nie lubiłam odwiedzać tamtejszej biblioteki, której strzegła jak smok bibliotekarka starej daty, która ciągle śpieszyła się na autobus PKS, stała przy oknie i czytała gazetę i uważała, że książki powinny stać na półkach.
Pewnie Wam też zdarzyło się spotkać jakąś antybibliotekarkę, albo mieliście więcej szczęścia...
Zawsze mi się marzyła biblioteka z drabiną. I nawet bliska byłam zainstalowania takiej w domu. Natomiast nigdy nie oczekiwałam takiej bibliotekarki jak na ostatnim zdjęciu. To chyba marzenia klienta wypożyczalni video
OdpowiedzUsuńA ja bym chętnie zamieszkała w bibliotece, jaką podziwiać można po restauracji pałacu w Rogalinie, tylko książkami zapełnić trzeba, bo nie zachowały się...
UsuńPraca bibliotekarza na przestrzeni lat bardzo się zmieniła. Ponieważ zmieniy się też bibloteki. Są bardzo nowoczesne, realizują wiele ciekawych programów, wystawy, spotkania, angażują w różne działania środowisko lokalne.Itd, itd.... A obrazki bardzo mi się podobaj , zwłaszcza te o niebieskich okładkach(jak na moich, haha!), o marihuanie , a najlepszy o Anonimie :) Pozdrawiam i uśmiech ślę. Korek115
OdpowiedzUsuńTo prawda, świat się zmienia, więc nadążać trzeba, cieszę się, że wywołałam uśmiech u Ciebie:-)
UsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Lubię śmiać się z siebie i błędy puentować: ale ze mnie blondynka :) A co do pracy bibliotekarza- to najpiękniejszy zawód świata :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Aniu :-)
UsuńKiedyś było inaczej - bibliotekarka sama szukała czytelnikom książek, teraz jest samoobsługa - można chodzić między półkami i samemu wybierać, a pani tylko zapisze je w karcie.
OdpowiedzUsuńW tych opiniach jest trochę prawdy. Fakt, że bibliotekarz nie ma ciężkiej pracy - oprócz wypożyczania musi jeszcze opisać i skatalogować książkę. Mam koleżankę, która pracuje w bibliotece w szkole podstawowej i sama mi powiedziała, że w tej pracy odpoczywa.
To powiedz Jej niech się weźmie do roboty :-)fakt, węgla nie przerzucam...
UsuńNiektórzy lubią, gdy im coś podpowiedzieć, wyszukać, a inni wręcz przeciwnie.
Bo jak się lubi swoją pracę to się w niej odpoczywa. Co wcale nie jest jednoznaczne z nicnierobieniem
UsuńNo to znaczy, że stara już jestem, bo uwielbiam swoją pracę, ale odpoczywam zupełnie gdzie indziej i zupełnie inaczej...
UsuńMoje myślenie -kiedyś a dziś o pracy bibliotekarki-to dwie odległe od siebie ...Dawno,dawno temu rzeczywiście myślałam (także dlatego pewnie marzyłam aby zostać bibliotekarką),że tam tylko siedzi się i czyta książki "na okrągło".Od czasu gdy jestem stałą bywalczynią w dukielskiej bibliotece-wiem z pewnością ,że tak jak dalej uważam ,że to zawód piękny to także wymagający sporo pracy.Może i wynika to z mojego lenistwa,wygodnictwa,ale lubię ,gdy "pani z biblioteki" podaje mi książki,lecz wcześniej w domu szukam na stronie biblioteki i wiem jakie chcę wypożyczyć.Fakt ,zdarza się ,że niektóre z nich są u innego czytelnika-w takim przypadku jestem zawiadamiana telefonicznie jak książka wraca do biblioteki.Asiu,nie przypominam sobie ,abym miała jakieś kiepskie zdanie odnośnie pań bibliotekarek...więc miałam i mam szczęście.Śmiałam się przy wyszukanych przez Ciebie....demotywatorów.I zgadzam się,szkoda przekonywać kogoś ,kto i tak wie lepiej.....bo tak już jest.Pozdrawiam Cię....dzisiaj z Dukli...takiej brrrrrr
OdpowiedzUsuńU nas też to działa, a mailem przypominają, kiedy mija termin oddania książek i to jest dobre, bo kto by pamiętał?
UsuńA u nas słonecznie :-)
Święta racja
OdpowiedzUsuńNaucz się śmiać z samego siebie – będziesz miał ubaw do końca życia
To czeka mnie wesołe życie :-)
Usuńkiedyś miałam podobne podejście, chodziłam do biblioteki, a tam bibliotekarka wiecznie niezadowolona, ze złością odstawiałam kubek z kawą kiedy pytałam o konkretną książkę... a potem zaczęłam pracować w bibliotece i okazało się, że ludzie dziwnym trafem przychodzą w czasie jedynych pięciu minut odpoczynku w ciągu dnia :P przekonałam się, ile czasu poświęca się na układanie, odkurzanie, katalogowanie, liczenie statystyk, nie wspominając już o różnego rodzaju imprezach bo pracownicy biblioteki to pracownicy całego domu kultury. i bywały dni, że przez 8h nie było czasu do łazienki wyjść, a co dopiero kawy się napić. teraz czekam grzecznie w każdej bibliotece i szukam ksiązek sama :P
OdpowiedzUsuńOstatnio stoję ciągle w kolejkach do wypożyczalni, bo pani szuka czytelnikom książek, ale nie marudzę, bo starszym osobom trzeba pomóc, a etatów, jak wiemy nie przybywa...
UsuńDobrze tam, gdzie nas nie ma, najłatwiej oceniać, nie znając się na czymś ;) A z takimi komentarzami można spotkać się niezależnie od zawodu...Niestety ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba taka nasza narodowa przypadłość: oceniać, zazdrościć, lekceważyć...
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńMiałam pewną siwowłosą ciotkę, która podobne mądralizmy wygłaszała o nauczycielach:
"Co to za zawód, zasadniczo? Siedzi na dupie parę godzin i nic nie musi robić. Za nic tyle pieniędzy bierze! O! ja to dopiero..."
Któregoś razu nie wytrzymałam i zaproponowałam, by przez czterdzieści pięć minut zajęła czymś swoje wnuki, odpoczęła pięć minut i zajęła przez kolejnych czterdzieści pięć.
"Już niech ich ciocia niczego nie uczy. Niech tylko oni będą przez te trzy kwadranse cicho..."
Posłuchała, pokiwała głową. Nie sądzę, że ją przekonałam, ale przynajmniej nie musiałam więcej słuchać tych wynurzeń.
Punkt widzenia zmieniła po ok. dwudziestu latach, gdy jej wnuczka została panią od biologii w miejscowym liceum:
"O! Bo nauczycielka to ciężka praca jest! A. (wnuczka) musi się przygotowywać do lekcji, uczyć się. I te klasówki - ile to sprawdzania!"
Jak widać - nadzieja jest zawsze :)
Pozdrawiam i dziękuję za dawkę dobrego humoru w obrazkach.
Bibliotekarka - terrorystka bije nawet osiedlowy szok :)
Mam taką sąsiadkę, która ciągle mi dogadywała i zazdrościła ferii, a teraz jej córka pracuje w szkole i ciągle słyszę, jaki to trudny zawód...
UsuńDzięki za odwiedziny i komentarz:-)
Wpadam do Ciebie często, ponieważ sprawia mi przyjemność czytanie dobrze napisanych tekstów na aktualne tematy. Powstrzymuję się od komentarzy z przyczyn - rzec by można - technicznych:
UsuńNie lubię anonimowo wyrażać swoich opinii. Trąci mi to nieszczerością i tchórzostwem (oczywiście w odniesieniu do mnie samej). Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby podpisać się pod komentarzem i tak zamierzam robić, póki tego nie ogarnę (czytaj: póki nie wróci dziecko i nie pokaże mi właściwego sposobu) :)
Pozdrawiam.
Lena Sadowska.
W takim razie witam pięknie i dziękuje raz jeszcze:-)
UsuńA czy mogę coś u Ciebie poczytać? jeśli tak, proszę o link.
Witam. Świetny tekst. Ciekaw jestem, który rysuneczek zafascynował mnie najbardziej. Nie... nie zgadniesz. Na chwilkę tylko wpadłem - licho do Francji mnie zaniosło... pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNie będę zgadywać...ale skoro we Francji przebywasz to liczę na jakąś francuską drobnostkę w Kawiarni...
Usuńale to już po powrocie, bo chciałbym ze zdjęciami cos puścić...
UsuńOczywiście będzie też zdjęcie z moimi ukochanymi francuskimi krowami :-)
Mnie Kroniki Gala zwaliły z nóg :) Moją panią z biblioteki szkolnej wspominam do dziś, a bajkę "Kopciuszek" którą wystawialiśmy z jej pomocą wyrecytuję całą - przebudzona nawet w środku nocy
OdpowiedzUsuńJa występowałam w inscenizacji "Opowiedział dzięcioł sowie" Jana Brzechwy i tez pamiętam duże fragmenty...
UsuńJa mam jakieś szczęście do bibliotekarek bo na taką typową "babę" jeszcze nie trafiłam. Poznałam za to te miłe, szalone z czerwonymi włosami i nadgorliwe chcące mi dać pół zasobów biblioteki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Najbardziej szczupła
[najbardziejszczupla.blogspot.com]
To miło słyszeć, czyli zakręconych bibliotekarek przybywa:-)
UsuńW chwili obecnej biblioteka to miejsce, które chętnie odwiedzam. Natomiast w szkole średniej omijałam ją szerokim łukiem. Pani Bibliotekarka była kobiętą , która do najmilszych nie należała.
OdpowiedzUsuńAle to przeszłość.:)
Zaś śmiech to zdrowie - więc potrafię się z siebie śmiać. Pamiętam sytuację, gdy niosłam zakupy i "rączka" w moim koszyku zwyczajnie się rozleciała, wszystkie zakupy na chodniku, a ja zaczęłam się tak śmiać , że nie mogłam oddechu złapać. Chłopcy, którzy stali niedaleko bloku myśleli chyba , że płaczę więc zapytali czy pomóc. Odpowiedziałam tylko, że sama dam sobie radę i dalej się śmiałam. Zwyczajnie głupawki dostałam.:)
Czasami zdarzają się takie głupawki. Ja dostałam głupawki w czytelni dużej biblioteki, gdy oglądałam coś śmiesznego i im bardziej pani mnie uspokajała, tym mnie bardziej ja się śmiałam...
UsuńMogę sobie tylko wyobrazić taką sytuację.:D
Usuńhaha uśmiałam się nieźle z tych demotów:) Bo okładka była niebieska...:)
OdpowiedzUsuńAle i łezka mi się w oku zakręciła bo przypomniała mi się nasza mała wsiowa biblioteka i przemiła pani bibliotekarka, która pracowała tam przez wiele wiele lat. Pomagała nam lekcje z polskiego czy historii odrabiać, odkładała nam zaklepane książki itd- zamiast korzystać ze szkolnej gdzie była baba herod, każdy chodził kilkadziesiąt metrów dalej do naszej ulubionej pani:) t były jeszcze czasy papierowych kart bibliotecznych- ahh:)
A poza tym to była wymarzona praca mojej mamy, która kochała książki, ciszę i spokój:)
Papierowe karty jeszcze są, nie wszędzie cyfryzacja zagościła na dobre i nie to jest najważniejsze, liczy się atmosfera i przytulny kącik...
UsuńDzięki, że wpadłaś:-)
hmm... nauczyłam się śmiać z siebie, chociaż to nie było łatwe, ale pozwoliło mi zdecydowanie nabrać dystansu do samej siebie i otaczających mnie ludzi.
OdpowiedzUsuńLubię tą atmosferę jaka panuje często w bibliotece, ten zapach książek, ta cisza, ten urok buszowania między półkami w poszukiwaniu upatrzonej książki. Zawsze wypożyczałam po kilka, bo jak zaczęłam niektóre z nich przeglądać, to jakoś tak nie potrafiłam się zdecydować na jedną, bądź dwie ;)
Natomiast, gdy jestem w Empiku, spędzam tam dużo czasu. Mój synal też tak ma, jak wejdziemy obaj, to czas się dla nas nie liczy, możemy tam siedzieć godzinami :)
Uściski ciepluchne ślę Asiu dla Ciebie ...
Kochana, ja czasami do Empiku lub Matrasa nie wchodzę, bo może się to źle skończyć...
UsuńMoja koleżanka jest wegetarianką. Mój chłopak zawsze z tego żartuje, tak po przyjacielsku. Ona natomiast opanowała zdolność "samopojazdu" do takiego stopnia, że przebija w żartach o wegetrianinach nawet mojego chłopaka.
OdpowiedzUsuńNo i już ją lubię, najgorsi są ekstremalni wyznawcy...
UsuńKrytyczne podejście do samego siebie w formie luźnego żartu i odrobiny satyry nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie, dystans do samego siebie raczej przysparza sympatyków. Demotywatory super. Uśmiałam się.
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam :D
Taki był zamiar, serdeczności dla Ciebie również:-)
UsuńAsiu i bardzo dobrze zrobiłaś, przytakiwać i jeszcze samemu ubarwiać...., ja też już przestałam tłumaczyć kijkowanie, na takie różne i dziwne uśmiecham się tylko i kijkuję dalej, a kto chce niech się puka w głowę.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Asiu. :) .
Niebawem dołączę do Ciebie, kije mam, buty i resztę też, muszę tylko dać sobie kopa i wyruszyć...
UsuńTrzymaj kciuki:-)
Asiu trzymam mocno. Zobaczysz jakie to fajne. :) .
UsuńMam szczęście do bibliotekarzy profesjonalistów. Nie znam osoby, która negatywnie oceniałaby te profesję. Nigdy nie byłam świadkiem rozmowy o wszystkim - w bibliotece. Wyłącznie na temat książek. Nigdy nie byłam świadkiem, aby bibliotekarze (mężczyzn również w tym zawodzie spotykam) obgadywali czytelników poza plecami.
OdpowiedzUsuńCo do umiejętności śmiania się z samej siebie, to zależy od okoliczności. Na pewno zrównałabym z wykładziną osobę, która stroiłaby sobie żarty z mojej pracy czy upodobań.
Ciekawi mnie jakie wrażenie zrobi na Tobie chodzenie z kijkami. Próbowałam tej modnej obecnie dyscypliny samoumartwiania. Stanowczo wole jazdę na rowerze.
Miłego weekendu
Sprzedawcom zdarza się komentować poprzednich klientów przy innych, którzy są w sklepie i nie jest to przyjemne.
UsuńWrażenia z kijkami jestem ciekawa, rower też lubię, choć najczęściej bywam piechurem.
Do miłego:-)
O wielu zawodach krążą stereotypy i dowcipy... niektórzy nawet traktują je serio, im nie wytłumaczysz. ;-) Grunt to mieć dystans do samego siebie i czerpać radość z tego, co się robi! :-) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńMasz rację, róbmy swoje i nie dajmy się zwariować :-)
UsuńUdanego weekendu:-)
Niebieska okładka mnie rozwaliła! :) kochana, jak już mówiłam, dla mnie biblioteka jest jak centrum miasta, miejscem magicznym i obowiązkowym do odwiedzania. Nie ma nic piękniejszego niż skarbnica wiedzy, jaką w sobie kryje:) A mądry i sympatyczny bibliotekarz- to już pełen wypas! :)
OdpowiedzUsuńKolory okładek to częsty sygnał rozpoznawczy, przynajmniej w szkolnej bibliotece.
UsuńMądry i sympatyczny to bonus :-)
Serdeczności...
Świat jest pełen stereotypów i głupiego gadania osób niedoinformowanych. Bardzo często słyszy się na przykład, że kobieta zajmująca się domem to kompletnie nic nie robi. No tak, bo dzieci wychowają się same, obiad, pranie, prasowanie, zakupy, odkurzanie itd. to wszystko zrobi się samo. Niestety dopóki ktoś nie znajdzie się w danej roli to nie umie pojąć pewnych rzeczy. Aczkolwiek dystans i luźne podejście do siebie to podstawa. Nie ma nic gorszego niż znajomy biorący wszystko na serio, taka relacja to ciągłe uważanie pozbawione humoru ;)
OdpowiedzUsuńWystarczy pracującego męża zostawić na kilka dni z dziećmi i całym majdanem, to na pewno zmieni zdanie o roli żony w domu.
UsuńMasz rację, ciężkie jest życie z osobami, które są śmiertelnie poważne na swój temat...
Dystans do siebie trzeba mieć. Muszę zaznaczyć, że nie spotkałam niemiłej bibliotekarki. Zapracowane, czasem nie mają kiedy ciepłej herbaty wypić, ponieważ co rusz ktoś wchodzi. Aż żal patrzeć. Siedzę czasem w czytelni, to obserwuję.
OdpowiedzUsuńJuż widzę, a raczej słyszę, co powiedzieliby niektórzy o spijaniu herbatek w pracy... ale przerwa śniadaniowa każdemu się należy :-)
UsuńNiestety znałam strasznie niemiłą bibliotekarkę. Pracowała w bibliotece osiedlowej w dziale dziecięcym...zawsze mnie wyzywała,że za późno oddaje książki...aż jako dziecko zaprzestałam czytania.
OdpowiedzUsuńNo bardzo mi przykro, ale wiesz - jak pomyślę, to może ja tez mam taki grzech na sumieniu, zwłaszcza gdy uczeń trzymał lekturę od września do czerwca...ale chyba i tak nie lubił czytać, skoro wypożyczył tylko jedną książkę ...
UsuńMoja pani od biblioteki w podstawówce była jednocześnie nauczycielką geografii. Geografię poznałam średnio ;), ale za to z zamkniętymi oczami potrafię obłożyć książkę. Bo kiedyś książki się obkładało (tak się mówi, czy raczej okładało?), pamiętasz?
OdpowiedzUsuńMasz rację,też obłożyłam setki książek w szary papier, ładnie to nie wyglądało; dziś zabezpiecza się folią, ale niektóre książki są tak nietrwałe, że krótki jest ich żywot, zwłaszcza lektur szkolnych.
Usuńheh, na szczęście nie mam z tym problemów i śmiać się z siebie potrafię.
OdpowiedzUsuńJa jestem freelancerem, samodzielną mamą. Pracuję w domu i też wciąż słyszę:
lepiej mieć nie możesz,
siedzisz w domu, nic nie robisz,
też mi praca.. pisanie tekstów..
Ale juz nic sobie z tego nie robię. ;)
Poza tym ,niektórym się pewnie wydaje, że jeśli pracujesz w domu to zawsze dla wszystkich masz czas...
UsuńA to trzeba być strażnikiem samego siebie, bo lenistwo lubi się rozpanoszyć, ja tak mam, niestety.
Oprócz kilku bibliotek w swoim mieście, znam też bibliotekę w malutkiej mieścinie pod Warszawą. Chodzę tam bardzo często i jest to dla mnie wielka przyjemność. Pani, która tam pracuje jest bibliotekarką z powołania. A najbardziej podoba mi się to, że potrafi właściwie porozmawiać na temat każdej książki o którą ją zapytam. A także na temat nowości, których biblioteka jeszcze nie zakupiła,
OdpowiedzUsuńMoją największą zgryzotą jest, ze nie przeczytam wszystkiego, co bym chciała, ale rozmawiać o książkach mogę godzinami...
Usuńuwielbiam ten zawód, rozważałam ten kierunek studiów , jest pasjonująco, ciężko, wspaniale. Natomiast nie lubię bibliotek, bo kocham mieć własne książki.
OdpowiedzUsuńMożesz zawsze być bibliotekarzem własnego księgozbioru :-)
UsuńI jestem:)
UsuńWitaj jotka :)
OdpowiedzUsuńWiesz , że jestem rzadko czytającą książki kobietą :) ale bardzo lubię biblioteki, bo tak jak w kościołach tak i w bibliotekach panuje specyficzny klimat :) Pamiętam jak będąc uczniem szkoły podstawowej chciałam by nasza pani z biblioteki była moją mamą.....Pozdrawiam
No jak słodko, mogę Cię Aniu adoptować :-)))
UsuńSądzę, że udane dzieciństwo, zawdzięczam niewielkim, wiejskim lub małomiasteczkowym bibliotekom. Gdy podczas deszczowych wakacji dzieci się nudziły, taka biblioteka była wybawieniem. Ile ja się do takich bibliotek w dzieciństwie najeździłem..., ale gdy coś wypożyczyłem, to rodzice mieli spokój :-)
OdpowiedzUsuńJa za to miałam blisko, bo była biblioteka osiedlowa i też spędzałam tam wiele czasu...
Usuń