Strony

sobota, 14 maja 2016

Strzyżona majówka


Uwielbiam wiosenną zieleń, jej bujność i soczystość, nigdy potem kolor traw nie jest tak nasycony, tylko w maju tak kwitną kwiaty... Majową sielankę zakłóca mi tylko nieustające koszenie trawników. Gdy tylko trawka urośnie na wysokość kilku centymetrów i zażółcą się mlecze na plan dnia codziennego wracają ONI - kosiarze ze swoim głośnym sprzętem. Gdy mieszka się na miejskim osiedlu koszenie traw towarzyszy moim porankom od maja do października, w dodatku pracuję w budynku pośród morza zieleni, co jest miłe dla oka, ale mniej miłe dla ucha.
Gdyby koszono trawniki kosiarkami elektrycznymi, pół biedy, bo ciszej pracują, ale nie - kosiarki są spalinowe, głośne, upierdliwie wwiercające sie w głowę, które czasami jest spragniona ciszy.
Kiedyś koleżanka użyczyła mi domku nad jeziorem, myślę sobie: wreszcie odpocznę od miejskiego gwaru, posłucham dzięcioła... nic bardziej mylnego. Sąsiad z lewej naprawiał dach, sąsiad z prawej kosił trawę, sąsiad z domku nad jeziorem ciął drewno do kominka...
W drodze do pracy towarzyszy mi ostatnio ciągły śpiew kosiarek i oto, co powstało w mojej głowie pod wpływem tego koncertowania:

Strzyżona majówka

Trawostrzyżenie
kosiarkowanie
nieustające przycinanie.
Technobzyczenie
silnikogranie
uszu i ciszy
maltretowanie.

Trawostrzyżenie
kosiarkowanie
codzienne duszy
torturowanie.
Przestrzeniodrżenie
współwibrowanie
niemiłosierne
hałasowanie.

Trawokoszenie
kosozgrzytanie
miłych poranków
zawłaszczanie.
Łąkokoszenie
syzyfotrwanie
bujności życia
ograniczanie.

57 komentarzy:

  1. Uśmiechnęłam się szczerze czytając ten wiersz - ktoś w końcu powiedział to, o czym ja zawsze myślałam :)Świetnie napisany, tyle ciekawych neologizmów, wiersz łatwy w odbiorze chyba przez te krótkie wersy. Super!

    Ciepełka
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana za takie pochwały i cieszę się, że też zauważasz taki problem :-)

      Usuń
  2. Oj Asiu ale ileż wyszukałaś "nazewnictwa" tego " śpiewu kosiarek",zdolna z Ciebie osóbka.Zgodzę się z tym ,ale jednocześnie nie wyobrażam sobie naszej działki bez skoszenia trawy od czasu do czasu.A jest przy tym hałas bo niestety mamy tę "bardziej dokuczającą" kosiarkę .Może dlatego ,że moja Dukla jest małym miasteczkiem to mniej jest tej jak to nazywasz "technobzyczenia". Życie w większym mieście to też zwiększenie tego wszystkiego ,ale znów radocha ,że mieszkasz w takim mieście.A tak jak piszesz o tej wiosennej zieleni.....dopiero niedawno zwracam uwagę na to ile jest odcieni,ba nazwę to kolorów zieleni. A pomyśleć ,że kilka lat temu zieleń ....to był dla mnie niemiły widok....Chyba dojrzewam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wielu rzeczy dojrzewamy Grażynko, ja kiedyś cieszyłam się z mieszkania w mieście, a teraz chętnie przeniosłabym się w jakieś spokojne miejsce...

      Usuń
  3. Oj Asiu, muszę Cię zmartwić. Mój Bogdan co dwa tygodnie ma siedem godzin koszenia, tyle mamy terenu do skoszenia, że marzy juz o takim koszącym traktorku. Wsiada i brrrm brrrm jedzie i kosi. Koszenie jest wpisane w naszą codzienność, bo zaroślibyśmy trawą , a Teodor utonąłby w morzu kleszczy. Taki juz urok mieszkania na wsi - trzeba to polubić. Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób jak Ty, dla nas i dla sąsiadów to codzienność. Tylko, że my kosimy co dwa tygodnie, a sąsiedzi są oddaleni na tyle, że tego prawie nie słychać . Jeśli to masz non stop - no to się nie dziwię. Wiersz cudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, każdy ma swoje racje, pewnie gdybym miała dom też trzeba by kosić, ale słuchać tego, gdy chcesz odpoczywać, a do tego remonty mieszkań i psy szczekające lub wyjące , bo właścicieli nie ma całymi dniami w domu to ponad moje siły...

      Usuń
  4. Żeby koszenie trawy tak poetycko wyrazić 😉 chylę czoła 😉 wiersz fantastyczny. A tzw. "pokos" traw stety albo niestety co jakiś czas musi się odbywać i masz rację, że nie są to miłe uszom dźwięki.
    Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak mi jakoś wyszło, widocznie to trawokoszenie sprzyja rymowaniu :-)

      Usuń
  5. Właśnie u mnie warczą dwie kosiarki...elektryczne to się nadają na malutkie trawniczki, w dodatku trzeba ciągnąc kable - spalinowa jednak jest przy większych powierzchniach konieczna. Kiedy mieszkałam w bloku, dostawałam szału od warczenia od świtu, ale uroda trawniczków kazała mi się z tym godzić. Teraz sama sobie hałasuję, i powiem CI, że bardzo lubię kosić trawę - to dla mnie totalny relaks tak sobie wędrować diwe czy trzy godziny za kosiarką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kosiarka cicha to nawet przemyśleń rozmaitych można dokonać :-)

      Usuń
    2. Właśnie sobie uświadomiłam, że "kosozgrzytanie" można odczytać dwojako. Kosy, wkurzone na biegające po okolicy koty, własnie zamiast pięknie śpiewać, straszliwie zgrzytają :)):):):):)

      Usuń
    3. Super skojarzenie, nie wpadłam na to :-)

      Usuń
  6. Znam to z autopsji. Mieszkając na dziewiątym piętrze bloku, kiedy wszystkie dźwięki wydane na dole, u góry są słyszalne ze zdwojoną siłą, nienawidziłam koszenia trawy. Jeśli zostało zakończone po jednej stronie bloku, natychmiast zaczynało się po drugiej. I tak całe lato. Masakra!
    Teraz na szczęście mam niewielu sąsiadów i to dość odlegle położonych. Kosiarek nie słychać.
    A wierszyk przeuroczy. I taki pełen neologizmów. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety osiedla maja to do siebie, że wszystkie negatywne zjawiska są spotęgowane...
      Dzięki za miłe słowa:-)

      Usuń
  7. ,,uszu i ciszy maltretowanie" - podoba mi się ;D. Cały wiersz świetny. ;) Nie lubię zapachu skoszonej trawy, ale lubię patrzeć na zieleń. Właściwie to trochę nie wiem, co jest złego w nieskoszonej trawie? Na poboczach owszem trzeba kosić, ale trawniki? Raz na jakiś czas by wystarczyło, a nie ledwo odrośnie i koszą ... Budzą, hałasują, zakłócają spokój. Pokręcone to trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, takie syzyfowe prace, w jednym kącie skończą, to w drugim odrasta :-(

      Usuń
    2. Lena trzeba kosić trawniki, bo szybko zarastają, trawa obsycha i chwasty zaczynają rosnąć, a nasi sąsiedzi kupili domek obok nas i już ponad rok nie koszą wcale koło domu i nawet krzaki już zaczęły rosnąć i strasznie to wygląda, tak, że niestety jak się chce mieć ładny i zadbany trawnik koło domu, trzeba go ścinać co 2 tygodnie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Co dwa tygodnie to rozumiem, ale na osiedlu to wypada...ciągle!

      Usuń
  8. Wiersz ma świetny klimat :) Ja sama znam ten ból, kiedy rozpoczyna się sezon koszenia i nieustający warkot nie pozwala się skupić na czytaniu książki...

    world-chinese-rat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam u mnie, dobrze wiedzieć, że nie tylko mnie to przeszkadza:-)

      Usuń
  9. Oj, znam ten ból. I to z całkiem drogich wczasów :) Piękna willa, wspaniały taras, pachnąca poranna kawa i...to co powyżej :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinni zwrócić część opłaty za pokój z powodu zakłócania spokoju!

      Usuń
  10. My na szczęście jesteśmy otoczeni garstką sąsiadów, więc jakoś tak ten warkot nie jest odczuwalny, ot gdzieś tam ktoś przez chwilę powarczy i tyle :) Moi rodzice mają traktorek, więc rodzinnie pożyczamy, mąż lubi tak sobie pojeździć i pokosić. Asiu zapraszam do nas u nas jest zdecydowanie ciszej i nawet domek obok nas jest do sprzedania, tak, że jak coś, to zawsze się możesz przeprowadzić ;)

    Pozdrawiam cieplutko i miłej niedzieli życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo z kasą krucho, ale jakby co, wezmę pod uwagę. Chyba muszę zagrać a totka:-)
      Niedziela ma być barowa, więc chyba zaszyję się w fotelu i nadrobię zaległości książkowo-filmowe:-)
      Serdeczności kochana:-)

      Usuń
    2. No to Asiu jak będziesz przejazdem w Krakowie lub okolicach, to zapraszam serdecznie :)

      Usuń
  11. Witaj, Jotko.

    Piękne te Twoje "technobzyczenia", "przestrzeniodrżenia", "kosozgrzytania".
    I rytm urzeka :)

    Z mojej perspektywy "trawokoszenie" to "pyłkowdzieranie", bombardowanie nosa i zatok, "krtaniomiażdżenie" i "mózgozgniatanie", redukowanie dopływu tlenu...

    Mam potworną alergię na to, co unosi się wtedy w powietrzu. Nie mogę oddychać, myśleć, patrzeć. Puchnę od środka i na zewnątrz.
    Najgorsze jest to, że z oczywistych powodów trudno się przed tym ustrzec :(

    A wiersz naprawdę piękny. Taki "mironowski" :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to bardzo współczuję, miałam w liceum koleżankę, która w maju była wyłączona z życia przez alergię, bo wtedy nawet skutecznych leków nie było, cudem udało się jej zdać maturę!
      Takie pochwały z Twojej strony to dla mnie zaszczyt:-)

      Usuń
  12. Ale wierszyk wymyślałaś - czytałam go półgłosem i język mi się plątał, jak przy klasycznym "w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie..." :-P Co prawda, to prawda, ale jakże ta skoszona trawa upojnie pachnie... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach trawy lubię, ale gdy tak leży w stertach i zaczyna gnić, to już dla mojego nosa zbyt dużo...
      No faktycznie, jakoś tak dla cudzoziemców wyszło :-)

      Usuń
  13. Szok! Nie spodziewałem się, że uciążliwa kosiarka może być przyczyną tak pięknego wiersza. Okazuje się, że wszystko jest potrzebne... no, może prawie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszystko może stać się inspiracją, nawet na trzeźwo:-)

      Usuń
  14. Piękny wierszyk :) Oddaje rytm mechanicznych dźwięków...
    A propos koszenia - to święta prawda... Wszyscy koszą. Ale zdradzę Ci takie miejsce, gdzie wiosna wygląda szczególnie pięknie i cicho - Wisełka na wyspie Wolin. Do morza idzie się 1 km przez las (nikt tam nie kosi, bo to Woliński Park Narodowy), a plaża o tej porze roku jest pusta. Tylko morza szum, ptaków krzyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Wolin już jakiś czas temu mnie zainteresował, ja z kolei polecam wydmę Czołpino, którą dochodzi się do plaży pustej i pięknej, bo także w Parku Narodowym:-) Ludzi tam na lekarstwo, bo droga przez wydmy jest trudna. W pobliżu jest latarnia morska, a z niej niesamowite widoki...

      Usuń
    2. A znam :) Faktycznie - tam jest bardzo pięknie i kosiarek brak :)

      Usuń
  15. Mam sąsiada który raz w tygodniu znęca się nad wszystkimi bo uzywa kosiarki żyłkowej - ja pierdziuuuuuu - potrafi tak swoje 10 arów kosić i przez kilka godzin maltretować nasze uszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie taki szwadron kosiarzy z żyłkowymi wkracza czasem na nasze osiedle, wtedy czuję się jak ulu...
      Oni tymi podkaszarkami całe hektary traktują, masakra!

      Usuń
    2. Jak by nie można było "normalną" kosiarką tego zrobić - szybciej i ciszej , ale po co ludziom życie ułatwiać

      Usuń
  16. Ah jak dobrze znów wrócić do Internetów! Za długo ta przerwa trwała, ale niestety nie dość, że ostatnie tygodnie intensywnie robocze to i majówka pracująca :/ Nawet strzyżenie trawnika przez sąsiadów nie przeszkadzałoby mi, gdybym mogła gdzieś pojechać i się zrelaksować :) Powiem więcej...uwielbiam zapach skoszonej trawy :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj znowu:-) No właśnie , na osiedlu to nie mamy gdzie uciekać od osiedlowych hałasów...

      Usuń
  17. Tym wierszem zyskałaś moją zwiększoną sympatię :) Nie wiem co tych ludzi teraz opętało wszystko strzygą , przystrzygają , obcinają - odnoszę wrażenie , że przyroda w naturalnym swym kształcie im przeszkadza ... drzewa są be, bo czasem jakaś burza je łamie- są więc zagrożeniem, a do tego gubią liście i tym sposobem śmiecą , trawa jak tylko śmie odskoczyć od gruntu musi dostać w łeb kosiarką , a za chwilę przychodzi ostrzejsze słońce i wypala resztę tego co po koszeniu z niej zostało, krzaki są złe bo zasłaniają a i mogą być siedliskiem jakiejś zwierzyny , kret wróg na bij zabij, pies, kot przeszkadza , ptaki też bo robią gniazda i obsrywają to i owo z lotu ptaka,dzieci hałasują , a sąsiad jest upierdliwy itd, itp... czasem zastanawiam się czy ci ludzie choć raz w tygodniu lubią samych siebie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zapominamy, że to my na tej planecie jesteśmy gośćmi, a nie odwrotnie:-) Ale sąsiedzi potrafią być upierdliwi, to fakt, a wystarczy szanować potrzebę spokoju ludzi obok nas...

      Usuń
  18. Uśmiechnęłam się, czytając Twój wiersz. Udatnie oddaje odczucia wobec tego kosiarkowania :) Nie ma to jak szaleni kosiarze od świtu zakłócający błogi spokój. Chciałoby się na balkon choć wyjść, posłuchać śpiewu ptaków, ponapawać się wiosną. Poza niewątpliwym, przykrym dla ucha hałasem, kosiarze niosą z sobą widmo pyłków unoszących się, gdzie popadnie. Dla osób z astmą, do których niestety się zaliczam, to dodatkowa uciążliwość.
    I po co tę trawę tak przycinać, czy nie piękniejsza jest wysoka, zielona? A tak, gdy upały przyjdą, zamiast zieleni zostaną nam wypalone, smętnożółte suche resztki. I tak co roku, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, trawy, a potem kwitnące drzewa, to dla alergików prawdziwe pole minowe...współczuję bardzo!

      Usuń
  19. Kosiarze "umysłów" wracają wraz z pięknym majem. W mieście bardzo mnie to irytowało, ale teraz mieszkając na wsi nie mam już tego problemu. Wiersz bardzo trafnie oddaje naszą majową rzeczywistość. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mieście na osiedlach- blokowiskach wszystkie doznania dźwiękowe i zapachowe są zwielokrotnione. Może kiedyś uda mi się zmienić miejsce zamieszkania, pomarzyć wolno:-)

      Usuń
  20. Uwielbiam zapach świeżo skoszonej trawy, ale sam dźwięk całego procesu jest naprawdę trudny do wytrzymania... Na moim osiedlu "pan kosiarek" pojawia się średnio co dwa dni i od rana raczy nas tym uciążliwym charczeniem sprzętu. Od razu trzeba zamoknąć wszystkie okna, a gdy w domu jest duszno naprawdę nie idzie wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dźwięki dużego osiedla do przyjemnych nie należą i czasem musimy wybierać: hałas albo świeże powietrze.

      Usuń
  21. Ja nie mogę, Asiu, ależ Ty jesteś pomysłowa!!! Nie sądziłam, że kiedykolwiek przeczytam taki wiersz! Ale zgadzam się z Tobą, to rzeczywiście bardzo denerwujące...Ja co prawda, nie mam takiego problemu, na razie mały kawałek trawnika i sąsiedzi dalej...Ale rozumiem Twoje zmęczenie słuchu, a przy tym pewnie ból głowy. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, jak musi mi ten hałas wchodzić w głowę, że takie dziwne słowa wymyślam :-)

      Usuń
  22. Najbardziej nielubiany przeze mnoe dźwięk, to kosiarka pracująca z samego rana. Jednak ostatnio zauważyłam, że pól biedy jeśli koszą wtedy, gdy nie robię nic ważnego. Niestety zaczęli nam kosić trawę przed szkolą, gdy pisaliśmy maturę! Koszmar... Co do tekstu, to ma fajne neologizmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, w trakcie matury wszelkie roboty powinny być wstrzymane! Kiedyś siedziałam w komisji podczas matury pisemnej z angielskiego, a za oknem pracował traktor czy jakaś inna machina, koszmar!

      Usuń
  23. I proszę jak twórczo wykorzystałaś te niedogodności :) U mnie na osiedlu chyba jeszcze nie było koszenia... albo na 4. piętrze nie słychać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mieszkam na trzecim i niestety słychać bardzo.

      Usuń
  24. Bez dwóch zdań, Jotko, jesteś poetką co niemiara, nawet z tak prozaicznej czynności jak koszenie trawników potrafisz wykrzesać płomyk poezji.
    Kosiarze grasujący w mojej okolicy niemożliwie hałasują, ale za to mamy boski zapach trawy. Kiedyś, ujrzawszy, jak kosiarka niszczy piękne kwiaty koniczyny zapytałam kosiarza po co to robi, bo przecież z kwiatami trawnik wygląda piękniej. Odpowiedział, że dzięki koszeniu trawa rośnie gęściej. W moim mieście po skoszeniu trawy w miejscach podlegających ZOM dziennie uzbiera się kilka setek ciężarówek trawy.W tegorocznym budżecie partycypacyjnym Warszawy pojawiły się propozycje, aby zamiast trawników stworzyć łąki kwietne, co uważam za wspaniały pomysł. Ulica mogłaby pachnieć np. maciejką.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam zaraz poetką, rymuję odkąd pamiętam, ale czasami mam przerwy:-) Jednakowoż dziękuję:-)
      Jestem za kwietnymi łąkami! Zapach świeżo koszonej trawy lubię, ale gdy leży i zaczyna gnić, to już nie. Kiedyś oglądałam program o partyzantach miejskich, którzy nielegalnie, cichaczem sadzili wszędzie kwiaty, fajne to było:-)

      Usuń
  25. Na moim osiedlu zazwyczaj koszą popołudniami. To jeszcze mogę ścierpieć. Ale gdy zaczynają kosić rano i to akurat wtedy, gdy mogę sobie dłużej pospać, to szlag mnie trafia - niestety.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to albo kosiarze albo szczekające psy, gdy boli mnie głowa, to musiałabym ukryć się chyba w ubikacji, bo nie ma okna.

      Usuń