Strony

sobota, 2 lipca 2016

Trzy po trzy...

Wybrałam się do banku. W banku pobrałam numerek w biletomacie (taki myk dla dobra klienta) i zasiadłam na wygodnej kanapie, bo zwolniło się miejsce. Nad stanowiskami dla interesantów wyświetlały się kolejne numery. Obok mnie zasiadły dwie panie i popijając wodę byłam świadkiem takiej oto rozmowy:
- Który ma pani numer, bo ja 63. Tyle tych ludzi dziś, a myślałam, że szybko pójdzie, bo ja tylko po emeryturę.
- Ja też po pieniądze i przelew muszę zrobić. Mam 64 numerek, więc trochę poczekamy, bo dopiero 51 wyświetlają...
- Czemu to tak długo trwa? O, tamta pani to udaje, że pracuje, nikt nie siedzi przed okienkiem, a ona ciągle coś pisze, a my czekamy...
- One tak wszystkie, no niech pani patrzy, ile ich tu jest, a tylko dwa okienka czynne, ciągle gdzieś wychodzą. A pani czemu z bankomatu nie wypłaca? Po co tyle czekać?
- Ja już mam 84 lata i wolę w banku, słabo widzę. O, pobrudziła się pani.
- A bo lody jadłam i kapało, a nie powinnam, bo tyję..
- Ale skąd, szczupła pani jest. Ja kiedyś byłam grubsza, ale z wiekiem chudnę, jak dożyję 90-ki to wiatr mnie porwie.
- Nie wygląda pani na 84 lata, to ile już na emeryturze?
- Poszłam w wieku 55 lat, bo w przedszkolu pracowałam. Ten bank to dziadostwo, żeby tyle czasu na te parę groszy czekać!
- To taka mała ta emerytura?
- No pewnie! A mogłam w Kanadzie mieszkać i w kolejkach nie czekać...
- Jak to? Kanada to daleko.
- Córki tam dwie mam, gdy byłam młodsza to jechałam do nich co 3 lata i córki chciały, żebym u nich została. A ja głupia wróciłam do Polski, bo syn tu został z mężem, mąż mnie zdradzał, milicjantem był. Wróciłam, żeby syna ożenić i małżeństwo ratować. Syn jest dużo młodszy od córek, nie chciałam go samego z ojcem zostawić, potrzebował mnie.
- I co? wszystko dobrze się skończyło?
- A gdzie tam! Syn sie rozwiódł i nawet wnuków nie mam, a mąż zmarł i sama zostałam. Teraz nigdzie nie polecę, za stara jestem...
- To syn może sie panią zaopiekować...ale niezgrabna jestem, plama mi po tych lodach zostanie.
- A skąd, syn też wyemigrował, niezbyt często sie odzywa...
- Ale krzepko pani wygląda jak na taki wiek, który to numerek teraz?
- Chyba 57, o teraz 58 - ta pani teraz idzie, my jeszcze trochę...
I takim oto sposobem wysłuchałam historii , jakich wiele. Ciekawe, co stanie się moim udziałem następnym razem?

50 komentarzy:

  1. Smugna ta historia - jak wiele jej podobnych. Ja już zaczęłam zbierać historie sanatoryjne. I tu odwrotnie. Pani która trzy razy juz odwoływała wyjazd do sanatorium ze względu na opiekę nad wnukami w końcu się „odważyła” . Dzieci się obraziły, bo jak mogła pojechać w czasie, kiedy przedszkola pozmykane?... Trzeba będzie dzieci udobruchać po powrocie, oby tylko pani się tu bardziej nie rozchorowała, bo z tego co widzę więcej jest obecna z „biednymi” wnukami i ich zamkniętym przedszkolem niż w wyczekanym sanatorium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Gabrysiu, a przecież dzieciom powinno zależeć na zdrowiu matki, im lepiej będzie sie czuła, tym chętniej wnukami się zaopiekuje...a historie sanatoryjne mogą być pasjonujące:-)

      Usuń
  2. Hmm muszę przyznać, że mam mieszane uczucia co do tej rozmowy... Z jednej strony żal mi starszej pani, lekkiego życia nie miała, a z drugiej chyba nie do końca ją rozumiem. Postanowiła poświęcić się dla dobra ludzi, którzy nią pogardzili i widać, że obrywa za to świat - pani w okienku bankowym, która "nic nie robi". Faktycznie wiek sędziwy, ale myślę, że to nie przekreśla szansy na wyjazd do córek, na pewno tam byłoby jej lepiej... Chociaż może w tym sęk? Nie chce zamknąć sobie drzwi do łatwego narzekania? Aczkolwiek nie osądzam, ile ludzi tyle historii, tyle spojrzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ten żal, który w sobie nosi dzieli z tymi, którzy chcą słuchać...

      Usuń
  3. Wniosek nasuwa się sam. Dzieci trzeba wychować, ale potem, zająć się swoim życiem, mieć jakieś pasje, zadbać o swoją przyszłość tzn.starość.
    A swoją drogą Jotko, w tym przypadku, nawet nie musiałaś "dorabiać" historii, starsza pani podała to wszystko jak na tacy:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszny wniosek, sama też pewnie będę babcią, ale nie przestanę być sobą,emerytura to nie koniec życia, mam nadzieję...

      Usuń
  4. Jak Ty to robisz, Jotko, że zawsze coś ciekawego usłyszysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię czekać bezproduktywnie, więc podsłuchuję, ale fakt, że niektórzy w ciągu 5 minut opowiedzą Ci całe życie...

      Usuń
  5. Smutna ta historia w sumie, choć moja ciocia ma 80 lat i lata do swoich dzieci do Londynu, więc Pani też mogłaby się zapakować i polecieć do Kanady. Chyba, że teraz już nikt nie proponuje, bo i tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym pomyślałam, że kiedyś córki zapraszały, a teraz albo cisza, albo pani już nie czuje sie na siłach, choć naprawdę nie wyglądała na to...

      Usuń
  6. Zawsze mnie zastanawiało to, dlaczego nieznani sobie ludzie ujawniają to, czego by nigdy nie powiedzieli swoim bliskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno obcym ludziom lub przez telefon łatwiej zdradzać swoje sekrety. Poza tym podajemy swoją wersję, nikt nie docieka jak było naprawdę...

      Usuń
    2. Albo przez internet. Nawet najbardziej intymne intymności.

      Usuń
    3. Też tak bywa, zwłaszcza na portalach społecznosciowych...

      Usuń
  7. Sama korzystam z bankowości elektronicznej i karty, dla mnie to błogosławiony pomysł, koniec z tkwieniem w kolejkach, chociaż czasami pojawiają się jakieś nieprzewidziane okoliczności, np. kiedy muszę wysłać albo odebrać list. Na poczcie to też zawsze muszą być kolejki. I jakoś nikt z czekających ze sobą nie rozmawia. Nudy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście w banku bywam rzadko, na poczcie czasami, a mówili, ze poczta upadnie, to skąd te kolejki?

      Usuń
  8. Gdy na coś czekam to zawsze trafiają mi się albo dwie gadatliwe i wtedy jestem siłą rzeczy na podsłuchu, albo jedna, która musi się wygadać. Jeżeli tylko chce się wygadać to pół biedy- mogę posłuchać. Gorzej gdy ma zacięcie oficera śledczego.Wiele tych opowieści jest mocno podkolorowanych, zarówno in plus jak i in minus.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś w przychodni musiałam wysłuchać opowieści pacjenta o jego wszystkich operacjach, weszłam do gabinetu bardziej chora...

      Usuń
    2. Jotko, a mnie pod gabinetem urologa (czekałam na męża,który właśnie był w środku) pewien mocno strszy pan opowiedział o swoich dolegliwościach związanych z pęcherzem moczowym a następnie zapytał się czy mnie też dokucza prostata- myślałam, że zejdę, bo usiłowałam zachować powagę. Gdy mąż wreszcie stamtąd wyszedł, opowiedziałam mu, jakie mam rozrywki gdy on się leczy. A ten mi spokojnie powiedział: "wiesz, w pewnym wieku to można już zapomnieć kto w co jest wyposażony, a może po prostu chciał cię poderwać".

      Usuń
    3. To widzę, że miałaś jeszcze ciekawiej,historia dolegliwości pęcherza musi być pasjonująca ;-)

      Usuń
  9. Życie jest niesprawiedliwe, czasem poświęcają się rodzice, by zapewnić dziecku jak najlepszą opiekę i przyszłość, a potem ten dorosły już człowiek zapomina o swoich rodzicach, że nadal są, że wspierają, że kochają. To smutne, syn tej pani wpadł w wir życia, praca, dom i zatracił się w tym wszystkim. Oby nie było dla niego za późno, gdy się otrząśnie i przypomni sobie o swojej mamie ;(
    W sumie nie dziwię się, że ta starsza pani nie zdecydowała się lecieć do córek, zdrowie, siły i umysł już nie ten co te naście lat temu, a tu wszystko byłoby nowe i zbyt skomplikowane żeby miała się tego wszystkiego uczyć. Nie bez powodu się mówi, że starych drzew się nie przesadza. Myślę, że owa kobieta byłaby tam zbyt mocno uzależniona od swoich córek, które i tak na pewno mają zbyt mało czasu, by zająć się swoją mamą.

    Pozdrawiam serdecznie Asiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, teraz to nie wiadomo, które zakończenie gorsze mogło się okazać...losy ludzkie są nieprzewidywalne.
      Serdeczności ślę z Karkonoszy :-)

      Usuń
  10. Tak czy inaczej - współczuję tym kobietom, które zostały same. A jak jeszcze wspomnienia mają złe to jest to wyjątkowo przykre. Z drugiej strony - starych drzew się nie przesadza...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam bardzo różne uczucia w sobie, po przeczytaniu twojego teksu, Jotko.
    Smutek - bo to musi być okropne tak zostać samemu. Irytacja - bo czemu ta kobieta do takiej sytuacji dopuściła? I jeszcze coś czuję, ale trudno mi to nazwać - bo ja jakoś nie lubię słuchać w takich sytuacjach,, i złości mnie takie ludzkie gadanie. No to czuję....hm... jakiś podziw w stosunku do Ciebie, że nie tylko słuchałaś, ale słyszałaś i zapamiętałaś. Zupełnie inaczej niż ja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu, gdy wyczuwam ciekawą opowieść, nastawiam radar i staram się jak najwiecej zapamiętać, a po powrocie szybko zapisuję:-)

      Usuń
  12. Teoretycznie niepozorny wpis, a dający do myślenia. Zawsze zresztą mnie to zastawiało. Starsze osoby często opowiadają historię całego swojego życia obcej osobie. Napotykają kogoś i od razu znajdują setki tematów do rozmowy. A młodsze pokolenie woli stać do siebie plecami, nie odezwie się ani słowem. Choć łatwo wyobrazić sobie powody tej różnicy.

    Sama historia jednak bardzo smutna, tyle starań, tyle poświęceń i na koniec i tak jesteś sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wynika to z nieufności młodych, z braku doświadczenia lub jeszcze z czego innego. Dzięki za odwiedziny:-)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że jednym z powodów może też być fakt, że starsze osoby czasami są samotne, nie zawsze mają z kim porozmawiać i takie spotkania są właśnie świetną okazją, aby w jakiś sposób to nadrobić? :)

      Usuń
  13. Tak ,w takich czasami miejscach można wysłuchać tyle "ludzkich historii".Coś w tym jest,że czasami łatwiej o sprawach "swoich" mówić osobie przypadkowo spotkanej niż komuś z bliskich....A co do słuchania w kolejce do lekarza,ja mam także później jakieś gorsze samopoczucie....a niektóre osoby to moim zdaniem chyba "cudem " żyją bo z opowieści....wynikało ,że nie powinni żyć.Do banku też nie chodzę bo staram się załatwiać przelewy internetowo....Tak sobie myślę,pewnie z tych różnych powodów omijają mnie niektóre "fascynujące" rozmowy,historie...kto wie ..Asiu masz bardzo czujny ten "radar" no i wspaniałą pamięć aby to wszystko nam tu przekazać....Co zauważyłam wokół siebie ,niektóre starsze osoby potrzebują kogoś z kim mogą po prostu porozmawiać....czasami jest to monolog...ale jeżeli dzięki temu czują się mniej samotni....to czemu nie. ...wysłuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Grażynko, może zacznij w kolejkach stać...
      A tak poważnie, masz rację, dlatego też starsze osoby chętnie chodzą w różne kolejki, bo pogadać jest z kim.
      Z tego wynika, że ja też się starzeję, bo czasami zagaduję do ludzi na ulicy...

      Usuń
  14. Uśmiechnęłam się jak to czytałam. Tak, takich historii jest dużo: w banku, na poczcie, w kolejce do kasy w markecie. Czy to smutna historia? Powiedziałabym, że nie. Tylko z tego co przytoczyłaś ja wnioskuję, że ta pani po prostu nie miała odwagi zająć się swoim życiem, dlatego łatała każde inne a tym samym zbierała dla siebie usprawiedliwienia na to gdzie i jak musi żyć.
    A to narzekanie na nieczynne kasy? Każdy kij ma dwa końce. Każda osoba ma swoje obowiązki i każdy pracownik jest człowiekiem, który potrzebuje choćby wyjść na przerwę aby coś zjeść czy do toalety.
    No ale, dzień bez narzekania - to dzień stracony, w polskiej mentalności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, obie panie narzekały, nawet nie chciałam już tych wszystkich utyskiwań przytaczać, ale z boku każdemu się wydaje, że zrobiłby coś lepiej...faktem jest, że na taką ilość klientów okienek było zbyt mało, a nie wszystko można załatwić przez Internet.

      Usuń
  15. Jak to się mówi: za błędy młodości, każe Bóg w starości. Ludzie w takim sędziwym wieku to mówią, byle mówić, bo często nie mają z kim porozmawiać, nikt nie chce ich wysłuchać, a czekanie w kolejkach to najlepsze wyjście, żeby kogoś zaczepić i się poodzywać przez kilkanaście minut chociaż. Tak, z tego, co zauważyłam. Często właśnie opowiadają sobie swoje życiorysy i o pieniądzach. Narzekają na czekanie, a tak naprawdę chcą tam siedzieć i czekać, bo w domu tylko cztery ściany, jeśli nie mieszkają z rodziną. Akurat z okienkami to prawda, bo są 2 albo 3 i za każdym razem otwarte jest tylko jedno, jak już 2 otwierają to święto. Nie twierdzę, że osoba tam pracujące nic nie robią, pewnie mają jakieś określone reguły/normy też. Ja tam z bankomatu też nie korzystam, bo nie potrzebuję wybierać co chwilę pieniędzy jak na razie, a płacić za kartę bym musiała. Dla emerytów to dodatkowy koszt, a większość żyje za psie pieniądze. Poza tym nie każdy by umiał obsłużyć tak mi się wydaje, ze względu na słaby wzrok chociażby, albo wcisnąłby co nie trzeba i leciał do banku to odkręcać, byłoby więcej zamieszania, tak mi się wydaje. Wiem, że starsi korzystają, że radzą sobie bardzo dobrze z technologiami, ale to chyba nie są liczne grupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zauważyłam, że banki zachowują się, jakby nie zależało im na klientach, a przecież ludzie starsi tym bardziej potrzebują zaopiekowania się. Prowizje coraz większe, a szacunek dla klientów coraz mniejszy.

      Usuń
  16. Spotykam takie starsze panie w banku, kolejce do lekarza, na poczcie. I słucham mimowolnie, tak jak ty opisałaś dialogu, albo czasem awansuję na rozmówczynię :) Ostatnio o jej ukochanej kotce sobie porozmawiałyśmy z jedną panią pod drzwiami gabinetu lekarskiego. Na kotach się nie znam, bo mam psa, ale co tam, wystarczyło, że słuchałam :)
    Co do okienek, to widać wspólne to wszystkim bankom, u mnie też jedno na kilka otwarte i czekaj człowieku. Wydaje mi się, że to cięcie kosztów :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno! gdy kiedyś załatwiałam coś dla syna, to pani z okienka poprosiła w razie czego o pozytywną opinię dla niej w skali 1-7, powiedziałam, że do jej obsługi nie mam zastrzeżeń, jedynie do czekania na swoją kolej....

      Usuń
  17. "Starsze panie" reprezentują pokolenie, kiedy jeszcze ludzie się do siebie odzywali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, ale bywa, że niektórzy ze starszego pokolenia dziwnie na mnie patrzą, gdy to ja zagadam pierwsza...

      Usuń
  18. Witaj, Jotko.

    Utrafiłaś z tym tytułem :)
    Ano właśnie - niby - "trzy po trzy", a w gruncie rzeczy czyjeś niewesołe życie...
    Podobają mi się mozaiki, które układasz z zebranych wcześniej okruszków :)

    Pozdrawiam :)
    Lena Sadowska.

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Asiu:) Bardzo lubię takie historie z życia wzięte. Niesamowite są czasami życiorysy ludzi. Szybciej czas zleci właśnie w bankach, czy u lekarza.
    Pozdrawiam, dobrego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bo tak, jak napisałam we wstępie do bloga - każdy z nas nosi w sobie jakąś ciekawa historię...

    OdpowiedzUsuń
  21. ja też zawsze nadstawiam ucha w kolejce/środkach komunikacji miejskiej i muszę przyznać, że rzadko zdarza mi się usłyszeć coś oprócz narzekania. chyba jesteśmy tak zajęci bieżącym życiem, że potem, kiedy zdarzy się tak, że zostajemy sami na świecie - bo nie mieliśmy czasu zadbać o przyjażń lub chociaż dobre relacje z sąsiadami - dzielimy gorycz samotności z każdym napotkanym słuchaczem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, narzekania często słychać i to na wszystko. Czasem zastanawiam się czy łatwiej jest nam narzekać, niż cieszyć się lub chwalić? I czy wynika to z natury ludzkiej czy z historii, czy z innych jeszcze przyczyn?

      Usuń
  22. Kiedy człowiek mieszka sam, a zwłaszcza starszy wiekiem, to rodzi się w nim nieprzeparta chęć porozmawiania z kimkolwiek. Stąd biorą się kolejkowe wynurzenia. Dlaczego w opowieściach więcej smutku niż radości? Bo radość łatwiej znosi się w pojedynkę, a do oswojenia smutku (np. dzieci daleko), jak do tanga, trzeba dwojga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne przesłanie: radość łatwiej znosi się w pojedynkę.
      Chociaż bywa tez tak, że gdy radość nas rozpiera to chcemy ją wykrzyczeć całemu światu :-)
      Fajnie, że wróciłaś:-)

      Usuń
  23. Typowa Polaków rozmowa. Trochę prywaty, sporo narzekania...
    Sama historia smutna, choć trudno oceniać, jak to naprawdę było i czy rzeczywiście już nic się zmienić nie da...
    Przynajmniej Tobie czekanie w kolejce szybciej zleciało. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ani się spostrzegłam wywołali mój numerek:-)

      Usuń