Skończyłam książkę czytaną z przerwami na coś innego, a że znów gorąco i końcówka wakacji, to tematyka lektury świetnie pasuje do okoliczności.
Książka z takich, jakie lubię najbardziej czyli obok ciekawych wątków obyczajowych także garść ciekawostek historycznych.
Rzecz dzieje się w Ameryce na początku XX wieku, a poznajemy m.in.historie imigrantów z Europy, którzy w Stanach Zjednoczonych widzieli swoją ziemię obiecaną. Nie będę jednak opowiadać Wam książki, cóż za przyjemność byłaby z czytania.
Skupię się natomiast na ciekawostkach, które nie były mi znane, a dotyczą tak popularnego deseru jak lody. Produkuje się je dziś w przeróżnych smakach, podaje na różne sposoby i nikt nie zastanawia się, jaka jest historia tego deseru, a okazuje się, że nawet banalne wafelki nie zawsze były najbardziej oczywistym dla lodów opakowaniem.
Bo czyż nie jest dziwne, że pierwszą chłodziarkę wynaleziono dopiero w 1913 roku? Przed epoką lodówek lód do schładzania płynów i potraw był na wagę złota : rzymscy cesarze sprowadzali go ze szczytów gór, egipscy arystokraci z Libanu, ale zawsze był używany do schładzania wina, nie do zamrażania deserów.
Autorka książki podaje, iż prace nad zamrażaniem zawdzięczamy szlachcicowi urodzonemu w okolicach Neapolu o nazwisku GIAMBATTISTA della PORTA, a mówimy o historii XVI wieku.
Wymyślił on mianowicie metodę szybkiego schładzania przy pomocy śniegu i saletry czyli azotanu potasu (zamiast saletry może być podobno sól) - przyśpiesza ona bowiem topnienie śniegu, który powoduje szybkie oddawanie ciepła przez schładzaną substancję, a ta stopniowo ulega zmrożeniu. Doświadczenia najpierw dotyczyły wina, następnie sorbetów owocowych. Lody w postaci sorbetów, były jedynymi znanymi wówczas.
Książka nie opowiada całej historii produkcji lodów w szczegółach. Szybko przenosi nas w czasy przed I wojną światową.
Lody na bazie mleka, śmietanki z dodatkami takimi, jak czekolada, wanilia były bardzo drogie i produkowano je na specjalne okazje. Produkcja i sprzedaż lodów odbywały się metodą chałupniczą, codziennie powstawała taka ilość lodów, aby można je było sprzedawać na ulicach ze specjalnych metalowych menażek owiniętych workami jutowymi.
Oczywiście porcje musiały gdzieś trafiać, a wafelków jeszcze nie znano, więc każdy kupujący otrzymywał swoją porcję w filiżance, którą wylizywał do czysta. Następnie sprzedawca umył ściereczką naczynie i podał następnemu klientowi. Gdy stacje sanitarne zakazały tego procederu sprzedawano kostki lodów zawinięte w papierki. Takie dziś także znamy. Dobór odpowiedniego papieru do tego celu także nie był rzeczą prostą.
Zanim włoski imigrant Italo MARCHIONY opatentował w USA formę do produkcji kubeczków waflowych sprzedawano lody w rożkach papierowych z papieru woskowanego, jakiego wcześniej używali rzeźnicy. Nieco później aż 5 producentów zgłosiło wnioski patentowe na rożki waflowe.
Nawet maszyny do produkcji lodów z gotowych mieszanek przeobrażały sie od najprostszych napędzanych ręczną korbą, po skomplikowane maszyny do produkcji tzw, włoskich GELATO.
Nie wiem jak Wy, ale ja słyszałam, że najlepsze są właśnie lody włoskie, a tajemnica najlepszych tkwi w doborowych składnikach naturalnych i powietrzu... trzeba wiedzieć, ile powietrza wtłoczyć w gotową mieszankę, aby uzyskać aksamitną konsystencję.
I z tym apetycznym akcentem żegnamy wakacje :-) Smacznego :-)
Mniam - ale apetyczny wpis...A wiesz, że w tym roku lody robię sama? Dziś mam zaproszenie od Dużego na wielkie lody (zamiast torta) a takie domowe wychodzą genialnie. NIe ukrywam, że życie upraszcza thermomiś
OdpowiedzUsuńNo nie, lodów robić nie będę, nie dość, że mąż robi pyszne placki, to jeszcze ja zacznę robić lody i w żadne spodnie nie wejdę...ale na pewno robisz pyszne!
UsuńNie przepadam za lodami , ale czasem jak już to sorbet czarna porzeczka lub malina ... i ewentualnie gałka czekoladowych :) Pozdrawiam miłośników lodów. I smacznego :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię testować nowe smaki, a najmniej lubię sorbety właśnie, ale może nie trafiłam na pyszne...
Usuńjeśli o mnie chodzi to sorbety, ale tylko od Grycana :) Nie spotkałam lepszych. Przy okazji skosztuj :)
UsuńJa lody lubię, ale unikam - to prawdziwa bomba kaloryczna. Czemu wszystko, co dobre, szkodzi? ;)
OdpowiedzUsuńA ja czytałam, że lody są pod tym względem w miarę "bezpieczne" bo organizm musi się napracować, żeby je tam w środku ogrzać :) Ruszajmy zatem po lody :)
UsuńTeż to słyszałam, w ogóle ponoć jedzenie chłodnych potraw wymaga spalenia dodatkowej energii na ich podgrzanie, więc lody jak najbardziej, byle bez śmietany i innych kalorycznych dodatków.
UsuńUwielbiam lody. Niestety, gdy czytam z czego obecnie są produkowane, to apetyt już nie jest ten sam. Lody na bazie śmietanki i mleka z naturalnymi dodatkami, to już przeszłość...
OdpowiedzUsuńAle pojawiają sie firmy prywatne, małe cukiernie, które produkują pyszne lody z naturalnych składników, jadłam takie w Toruniu, Poznaniu, od jakiegoś czasu są także w moim mieście, a kolejki tam kilometrowe....
UsuńLody -co prawda nie jest to mój ulubiony deser ,ale od czasu gdy napotkaliśmy "swój" smak ...nazwa "Venecka" to rolada i żaden inny nam tak nie smakuje.A temat na zakończenie lata jak najbardziej pasujący. Ja przymierzam się do zorganizowania "pożegnania lata" na działce...bo już co niektórzy dopytują się.....czy pamiętam co obiecałam.
OdpowiedzUsuńSłowo się rzekło, Grażynko, ale miłe są takie spotkania, a koniec lata to dobra okazja.Pogoda ma być bardzo letnia...
UsuńWróciłam ze sklepu zlana potem, a tu taka chłodna niespodzianka:). Aż mi się lepiej zrobiło. Chyba wrócę jeszcze raz i kupię lody, bo mi ochoty narobiłaś :) Pozdrawiam przed burzowo, dusznie i upalnie
OdpowiedzUsuńJa narobiłam sobie ochoty na lody, gdy czytałam książkę i gdy szukałam zdjęć do wpisu.
UsuńU nas burza była w nocy, ale słaba, teraz dmucha i dmucha i trochę chłodniej.
Lody - niezastąpiony przysmak na upalne dni;) Mój ulubiony smak to lody czekoladowe;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam czekoladowe z wiśniami lub miętowe z czekoladą :-)
UsuńUwielbiam lody! Ale nie zagłębiałam się wcześniej w ich historię. Kiedyś z tatą próbowaliśmy zrobić własne lody ;D. Wylizywanie z filiżanek, nawet jeśli były czyszczone - fuj, nie chciałabym. Ach, ci Włosi ;D.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, co innego napić się, co innego wylizywać...i długi język musiał być :-)
Usuńja lody to tak nie za wiele, i muszą być białe - śmietankowe albo waniliowe, z owocowych tylko sorbet cytrynowy. jedyny wyjątek robię dla czekoladowo-miętowych... byle za słodkie nie były.
OdpowiedzUsuńA domowe można robić bez cukru, na przykład z ksylitolem albo z innym takim.
Kiedyś jadłam pyszne lody marcepanowe i piernikowe, też mało słodkie - pycha!
UsuńAleż mi apetytu narobiłaś tą lodową opowieścią. I naszła mnie refleksja, mało odkrywcza - jak ci nasi dziadkowie, pradziadkowie radzili sobie bez pralki, miksera, lodówki... skoro mnie trudno sobie poradxić bez komputera ;) Ech, lrpiej pójdę do zamrażarki po dużą porcję lodów czekoladowych :)
OdpowiedzUsuńO, świetny pomysł na wpis o radzeniu sobie bez prądu...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNajpyszniejsze lody śmietankowe rzeczywiście jadłam we Włoszech w maleńkiej lodziarni na peryferiach Rzymu:)
I w Austrii.
Ale nasze lody również trzymają się w czołówce tych znakomitych :)
Moje najulubieńsze to kawowe :)
Mi też narobiłaś apetytu :)
Pozdrawiam :)
Faktycznie, można trafić na lody pyszne i niedrogie, bywają lodziarnie, które oferują smaki sezonowe i świąteczne :-)
UsuńSmacznego:-)
Pod koniec lat 70' ub.w. jadłem pyszne lody rybne z kawiorem. Produkowano je np. w ZSRR. Smakoszom, na życzenie, polewano lody sosem ze sfermentowanych ryb. Podobno uczuleni na ten zapach wymiotowali nawet w odległości kilku metrów od miejsca konsumowania tych lodów.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o lodach w dziwnych smakach, ale pod tym względem jestem tradycjonalistką ;-)
UsuńO! Brzmi interesująco. Pamiętam, że kiedyś mój tata kupował lody w proszku i nam je przyrządzał. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, były kiedyś takie, ale pamiętam, że miały grudki lodowe i do dzisiejszych nie umywały się.
UsuńCiekawe, wielu rzeczy nie wiedziałem, chociaż tego np. o wywożeniu lodu z gór można się było domyślać. Ogólnie książka wydaje się poruszać ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńJest także wiele ciekawostek o tworzeni sieci lodziarni w całych Stanach i wiele innych.
UsuńKto by pomyślał, że tak prosta z pozoru rzecz jak lody, ma taką historię. Niby jakoś powstać one musiały, ale nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam. Jeśli książka posiada więcej takich ciekawostek, to musi być bardzo interesująca, bo historie prostych rzeczy są zawsze zachwycające :)
OdpowiedzUsuńOj, ma! Jest sporo ciekawych wątków historyczno-obyczajowych :-)
UsuńJuż te kilka linijek poświęconych książce zdołało mnie nią zainteresować, Ameryka w XX wieku - brzmi naprawdę kusząco, zaraz rozejrzę się za tą pozycją :))
OdpowiedzUsuńPodobała mi się bardzo, już od pierwszej strony...a nawet od pierwszego zdania :-)
UsuńTo prawda, Jotko, lody włoskie są najlepsze w świecie... zrobiłaś mi "smaka". Pozdrawiam spod Grenoble we Francji :-)
OdpowiedzUsuńA jakie lody są tam, gdzie jesteś?
UsuńSzerokiej drogi podróżniku :-)
I znowu dowiedzieliśmy się dzięki Tobie czegoś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńZrobić dobre lody, to wcale nie jest prosta sprawa....
Właściwie dzięki autorce książki, lubię takie lektury, dzięki którym oprócz przyjemności czytania mogę nauczyć sie czegoś nowego...
UsuńŻyczenie "smacznego" zawsze odbiera mi apetyt. Uczono mnie w domu, że życzenie "smacznego" jest mało eleganckie, a w niektórych przypadkach wręcz niegrzeczne. Drugim popularnym, ale równie nietaktownym zwrotem jest mówienie "na zdrowie" osobie, która kichnęła. Nie dość, że rozpleniły się te plebejskie zwyczaje, jak zaraza, to jeszcze lansuje się je w mediach. Co za czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przykro mi, że odebrałam Ci apetyt :-(
UsuńPochodzę z rodziny robotniczej i nie obracam się wśród wyższych sfer, więc wybacz braki w obyciu....
Pozdrawiam
Braki zawsze można nadrobić.
UsuńTeż słyszałam, że właśnie włoskie są najlepsze.
OdpowiedzUsuńZapytam w mojej bibliotece o tę książkę, jeśli będzie, to wypożyczę.
Pozdrawiam Asiu. :) .
Książkę dostałam od syna na gwiazdkę i zostawiłam do przeczytania w wakacje, bo temat wakacyjny, chociaż losy bohaterki wcale idylliczne nie były...
UsuńSerdeczności Tereniu :-)
świetne ciekawostki :) a temat faktycznie na czasie, choć już coraz mniej bo lato się kończy i coraz zimniej...
OdpowiedzUsuńA w Biedronce promocja na lody właśnie...
UsuńPrawie każdy przedmiot ma jakąś ciekawą historię, choćby taka margaryna :) Niby produkt oczywisty, a jednak dzieło przypadku :)
OdpowiedzUsuńI dlatego lubię programy typu: jak to jest zrobione, a jeszcze ciekawsza jest historia maszyn do wyrobu niektórych takich wynalazków...
Usuńlody lody pycha:D dobrze że powstały xd
OdpowiedzUsuńwylizywanie filiżanek ble
OdpowiedzUsuńNo apetyczne ani higieniczne to nie było...
Usuńo nie, o nie.. wlazłam do Ciebie, bo dawno nie byłam, a lubie.. i te lody. a ja znów z dietą ostro cisnę bo jeszcze 20 kilogramów :) coś Ty narobiła :D a ja mam w zamrażarce... aż się boję, czy mnei nie wciągnie :D
OdpowiedzUsuńAle lody odchudzają, bo trzeba do ich strawienia użyć więcej energii :-)
UsuńSiedzę w pracy i po przeczytaniu tego wpisu od razu nabrałam ochoty na ogromna, ociekająca czekoladą porcję lodów śmietankowych :)
OdpowiedzUsuńTo nie żałuj sobie, wszak upały wróciły, a w Biedronce promocja:-)
UsuńAle narobiłaś mi ochoty na lody Jotko. I mimo że dziś leje i jest zimno, to ja bym zjadła gorącego gofra z lodami waniliowymi i sosem wiśniowym :)
OdpowiedzUsuńA u nas upał, w pracy sauna i jadłam lody w parku, wracając z pracy...
UsuńUwielbiam lody - nawet zimą.:) Lubię również robić desery lodowe z gotowych produktów.
OdpowiedzUsuńDesery lubię mniej, może dlatego, że nie przepadam za śmietaną, ale owoce jak najbardziej.
Usuń