Uczestniczyłam ostatnio w spotkaniu rodzinnym. Zebrały się trzy pokolenia biesiadników 20+ , 50+ , 70+.
Wszyscy w dobrych humorach i odświętnie ubrani, bo to okrągłe urodziny gospodarzy.
Goście zjechali z wakacyjnych wojaży z Czech, Portugalii, Chin i z różnych miejsc w Polsce. Nie wszyscy wcześniej się znali, niektórzy tylko z opowieści lub wirtualnie. Wielopokoleniowe spotkania przy stole bywają problematyczne z racji różnic wiekowych, światopoglądowych, różnych temperamentów i zainteresowań. Niektórzy twierdzą, że wystarczy unikać tematów polityka i religia, a można bez większych zgrzytów przetrwać każdy spęd rodzinny. Sama nie lubię bardzo długich spotkań przy stole, wolę się ruszać, spacerować, grać w coś, oglądać...
Do czego zmierzam? Budujące dla mnie było to, że impreza trwała w miłej atmosferze kilka dobrych godzin, wszyscy rozmawiali ze wszystkimi, nikt się nie nudził, nawet młodzież (żadnych telefonów, wychodzenia na fajki - bo młodzież niepaląca), czasami zmienialiśmy miejsce lub ktoś wychodził do toalety. Zmiana nakryć następowała błyskawicznie, bo każdy chciał pomagać. Opowieściom nie było końca, pstrykano fotki, wybuchano śmiechem. Czasami towarzystwo dzieliło się na sekcje: seniorzy 70+ rozprawiali miedzy sobą o chorobach, uprawach działkowych, namiarach na lekarzy i leki; seniorzy 50+ wspominali kolejne urodziny swoich dzieci, osoby, których zabrakło przy stole, wymieniali się pomysłami remontowo-urlopowymi.
Najmłodsi uczestnicy rozmawiali o koncertach, pracy, studiach, samochodach. Tematem wspólnym niezależnie od wieku był sport. Ileż emocji wywołał start na olimpiadzie Rafała Majki. Gdyby nasza energia sprzed telewizora mogła pomóc, to Majka na pewno miałby złoty medal!
Potrawy były międzynarodowe, ze składników przywożonych z podróży, ciasto pyszne i całkiem swojskie
Jeśli bawił sie ktoś telefonem, to raczej seniorzy 70+, bo babcie robiły zdjęcia wnukom lub sprawdzały rozkład jazdy MPK. Pożegnaniom w przedpokoju nie było końca, teraz już wszyscy sie poznali , więc tym bardziej serdecznie żegnali.
Chociaż wracaliśmy w strugach deszczu nastrój utrzymał sie do późnych godzin nocnych i od soboty utrzymuje sie do dziś.
Ciepło robi się na sercu, gdy najmłodsze pokolenie jest na tyle dojrzałe, że docenia towarzystwo rodziców i dziadków i wszyscy możemy dobrze czuć się we własnym rodzinnym towarzystwie.
Nie jest więc chyba tak źle z tą naszą młodzieżą, na którą tak ciągle sie narzeka, bo okazało się, że oprócz ganiania po ulicach Pokemonów oraz imprezowania młodzi ludzie są głodni wiedzy o świecie i mają dużo ciekawego do powiedzenia.
My Polacy lubimy generalizować wpadając z jednej skrajności w drugą. Albo młodzież jest bardzo zła bo ćpa,dokonuje rozbojów(Woodstock), albo uczestniczy w Światowych Dniach Młodzieży. Tym czasem brak oceny wypośrodkowanej. Starszym odbiera się godność machając jakimiś teczkami, zapominając o chwalebnej wcześniejszej działalności. Tak czynią politycy, tak robią media, które właściwie funkcjonują dzięki wyciąganiu sensacji, a nie podawaniu rzetelnej informacji(dotyczy to niestety wszystkich zarówno państwowych jak i komercyjnych). Dlatego właśnie spotkania zwykłych ludzi(nie tylko rodzinne ale i towarzyskie)wszystkich pokoleń może pozwolić zachować równowagę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to podsumowałaś, badania badaniami, opinie opiniami, a jak jest faktycznie widać u źródła.
UsuńMoim zdaniem najprościej jest wzdychać " ach ta dzisiejsza młodzież..." i krytykować. Ale ta nasza młodzież ma w sobie dużo mądrości, potrafią pomagać innym, swoim zachowaniem nie raz udowodnili swoją dojrzałość (gdy sytuacja tego wymagała). A to , że szukają Pokemonów - cóż takie czasy.:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, o nas też pewnie różne rzeczy mówili, niektórzy może z zazdrości, że ich młodość już dawno minęła...
UsuńMoja mama miała niedawno 80 lat, zaprosiła 70 osób z czterech pokoleń, było pieknie, może też o tym kiedyś napiszę....
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie, bo takie spotkania mają moc magiczną i wbrew pozorom wiele się na nich dzieje, nawet w sferze emocji...
UsuńTo zawsze są b. miłe spotkania. Mnie od razu przypomniały się te z mojego dzieciństwa, wtedy spotykaliśmy się przydomowym ogrodzie:
OdpowiedzUsuńhttp://foto-anzai.blogspot.com/2015/07/studnia-pnaca-roza-i-inne.html#comment-form
Och, ogrody, sady, siedliska nad jeziorem - zawsze marzyłam o rodzinnej imprezie w wielkim ogrodzie pod drzewami, w otoczeniu kwiatów. W blokowisku to nie to samo!
UsuńU mnie nie ma już tylu osób ,aby mówić ,że jest nas wiele pokoleń...niestety.Nadrabiam za to spotkaniami rodzinnymi i właściwie jak są rodzice,ich dzieci i wnuki to przecież też kilka pokoleń.Staram się doprowadzić do 2-3 spotkań takich w roku-najprzyjemniejsze są te na działce.....I rzeczywiście jak zauważyłam 3 pokolenia potrafią bawić się wspólnie....śpiewać albo z zakamarków pamięci albo przy pomocy "cudeniek techniki".W tym roku planuję na zakończenie lata jeszcze jedno takie spotkanie....powiększam je jeszcze o obecność przyjaciół,którzy znają te nasze pokolenia ..bo zawsze są uczestnikami.A rzeczywiście my-przyznaję się i ja do tego-lubimy uogólniać,"wrzucać wszystkich " do jednego worka.
OdpowiedzUsuńGrażynko, widziałam na twoich zdjęciach, jak było sympatycznie i wesoło, prawdziwy piknik , jak w Panu Tadeuszu.
UsuńPodobno takie spotkania są lepsze od leków.
Ja niestety w swojej rodzinie mam tylko 2 pokolenia, bo dziadkowie zmarli lata temu i zawsze brakowało mi właśnie takich rozmów. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego niektórzy tak traktują swoich dziadków. Przecież to skarbnica wiedzy! Tyle można się od nich nauczyć, tylko opowiadań wysłuchać. Miałam sąsiadkę, która często robiła za moją babcię i opowiadała, co się działo, kiedy sama była w moim wieku. Zawsze z ciekawością wysłuchiwałam tych historii, bo mimo takiej różnicy wieku, zawsze znajdzie się coś, co pozwoli nam się porozumieć z ludźmi w przeróżnym wieku.
OdpowiedzUsuńMasz rację, dlatego żałuję, że ja nie spisałam lub nagrałam takich wspomnień, bo wiele już zapomniałam, a to prawdziwa i bliska historia, ale niektóre rzeczy docenia się zbyt późno.
UsuńBardzo lubię takie spotkania rodzinne. Pewnie, że młodzież nie jest taka zła. Oni po prostu mają swoje życie, kształtują swój światopogląd. Czasem chcą się dowiedzieć czegoś od starszych, ale i my możemy się od nich czegoś nauczyć.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię rozmawiać ze swoim chrześniakiem, a to dlatego, że mamy podobne zainteresowania i jak już zaczniemy rozmawiać o drzewach i roślinach - to nie ma końca i nikt nie może nam przerwać tej rozmowy. Pozdrawiam :)
Zawsze powtarzam, że lubię uczyć się od np. od uczniów i nigdy się tego nie wstydzę, a ile mają świeżych pomysłów...bywają leniwi lub mało ambitni, ale czasem to nie ich wina, nie miał im kto pokazać, że można inaczej...
UsuńKażde kolejne pokolenie narzeka na "dzisiejszą młodzież". A czas szybko leci i często zapominamy, że sami byliśmy młodzi, dziarscy, chętni do krytyki tego wszystkiego co robili i mówili nasi rodzice i dziadkowie. I tak sie to nasze życie kręci w kółko.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Racja, historia życia zatacza krąg, a bliskie relacje wymagają częstych kontaktów, aby móc lepiej sie poznać.
UsuńTo wspaniałe mieć tak liczną rodzinę skoro do wspólnego spędzania czasu w miłej atmosferze. Większe spędy rodzinne to w moim wypadku tylko spotkania na pogrzebach co samo w sobie jest tragicznym wspomnieniem. Po za tym nie darzę większą sympatią dalekiej rodziny, nigdy nie zapadli mi w pamięć jako ludzie, z którymi miło spędza się czas wręcz przeciwnie... Dlatego ogromnie zazdroszczę takiego pięknego spotkania :)
OdpowiedzUsuńZ rodziną różnie bywa, zwłaszcza tą dalszą, bo jak to mówią - element napływowy i nie ma rodzin idealnych. Nikogo tez nie zmusimy do kochania, więc niech to będzie kilka bliskich osób zamiast tłumu przypadkowych krewnych.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMoja rodzina jest niewielka, więc siłą rzeczy znamy się i trzymamy razem :)
I my jakiś czas temu uczestniczyliśmy w weselu kuzynki, na którym goście (a było ich wielu, bo pan młody ma liczną rodzinę) bardzo się zintegrowali. Aż miło było patrzeć na różnowiekowe grupki wybuchające wspólnym śmiechem i zgodnie podążające na parkiet :) Masz rację - jakoś więcej teraz wspólnych tematów i jest to bardzo pokrzepiające. I chyba nie tylko młodzież ma w tym swój udział - starsze pokolenia też są dziś bardziej otwarte na "nowe", a arsenałem mądrych doświadczeń nauczyły się dysponować w sposób nienachalny i bez tego pełnego pobłażliwości "zadęcia" :)
Pozdrawiam :)
Lena Sadowska
Bardzo ważną sprawę poruszyłaś - otwarcie się starszego pokolenia na młodych, zmniejszenie sztywnego dystansu, który kiedyś uniemożliwiał zbliżenie pokoleń, bo dzieci nie miały głosu, a rodzicom czy dziadkom nie wypadało przyznawać racji młokosom...
UsuńJa lubię takie spotkania rodzinne międzypokoleniowe i zawsze, gdy jest okazja, staram się w nich uczestniczyć. Szkoda tylko, że takimi okazjami są najczęściej pogrzeby, a rzadziej chrzciny czy śluby... No niestety w pewnym już wieku tak to bywa. Kto się w najbliższej rodzinie miał pobrać, czy urodzić, to już to się stało, a stare pokolenie pomału się wykrusza...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Samo życie, krótko przed opisanym spotkaniem byłam też na pogrzebie...niektórzy mają coraz mniej czasu.
UsuńNawiązując do tego, o czym pisze "Czarownica z Bagien", , w minioną sobotę zorganizowałam spotkanie wujków i cioć, których z każdym rokiem jest coraz mniej. Dlatego, że ostatnio widzimy się tylko na pogrzebach, postanowiłam właśnie - na wesoło. Chyba mi się udało, bo do dziś wszyscy dziękują nam za to spotkanie i juz umawiają się na następne. A ja sama wspominam je z łezka wzruszenia w oku :)
OdpowiedzUsuńLato sprzyja takim spotkaniom, zwłaszcza gdy możemy cieszyć się piękną pogodą, grillowaniem i owocowymi pysznościami. Jeśli wszystkim się podobało, to warto powtórzyć!
UsuńPiękne są takie spotkania... byleby nie odbywały się w związku ze śmiercią któregoś z członków rodziny...
OdpowiedzUsuńCóż, czasem nawet na stypie nawiązują sie ciekawe relacje i odnawiają znajomości...
UsuńWzruszająco to wszystko opisałaś... Uwielbiam takie spotkania :) I jak widać, porozumienie międzypokoleniowe istnieje :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wakacje mijają Ci dobrze :)
Pozdrawiam!
Pamiętam, że też bywasz w takich sielskich klimatach, Celcie :-)
UsuńWakacje już się kończą, praca wzywa nieubłaganie...
Konkluzja pokrzepiająca i tego mi było trzeba :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę i witam serdecznie po urlopie:-)
UsuńFantastyczne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć.
Czasami zwyczajne sytuacje sprawiają nam miłe niespodzianki:-)
UsuńJak piękne. To musiał być naprawdę świetny klimat.
OdpowiedzUsuńNoo, młodzi chyba nie tacy źli ;)
Powiem więcej, cudowną mamy młodzież...
UsuńRodzina to nie tylko więzy krwi, to umiejętność dzielenia się dobrem, sercem i pomagania sobie w trudnych sytuacjach. A spotkania wielopokoleniowe cementują rodzinną więź.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Święte słowa i czasami przyjaciele załapują się do tej definicji :-)
UsuńO jak fajnie Asiu, lubię takie spotkania. Teraz rzadko się takie organizuje, z reguły jak są jakieś rodzinne uroczystości. Teraz to najczęściej nikomu się nie chce ruszyć. Towarzystwo skapciało i poza dom nosa nie chcą wystawić. Młodsze pokolenie ciągle nie ma czasu i tak jakoś zmęczone jest. To nie są niestety te czasy, które pamiętam z dzieciństwa. Odwiedzaliśmy się wszyscy rodzinnie i było wesoło.
OdpowiedzUsuńA wśród takiego pokoleniowego towarzystwa najlepiej bym się dogadywała z tymi 70+ bo na temat chorób i leczenia wiem całkiem sporo ;)
Uściski ślę serdeczne :)
Masz rację, zbyt rzadko organizujemy takie spotkania, kiedyś bywały bardziej spontaniczne, odwiedzaliśmy się bez specjalnych zapowiedzi, nawet telefon nie każdy miał w domu.
UsuńTeraz jest moda wracania do korzeni, to może i to się zmieni.
Serdeczności:-)
Ja cenię bardzo starsze pokolenie. Od dziadków można wiele się dowiedzieć,i są to nieczęsto cenne rady na życie:) Moi dziadkowie niestety już nie żyją i bardzo brakuje mi rozmów z nimi...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasem można spotkać "obcych"dziadków i spróbować się zaprzyjaźnić.
UsuńLudzie szukają różnych kontaktów na przełamanie samotności.
Słoneczka w deszczowe dni :-)
Na naszych imprezach rodzinnych są 4 pokolenia kobiet z rodu: moja matka, ja, synowa i wnuczka. To bardzo wzruszające szczególnie w Dniu Matki. Tylko wspólne fotki tej czwórcy nie bardzo mi się podobają ;)
OdpowiedzUsuńNa fotkach to wolałybyśmy być z tego młodszego pokolenia...
UsuńMłodych często się źle ocenia. Widzę rozpiętości wieku na tym spotkaniu i to takie fajne jest, że tyle pokoleń się spotkało i rozmawiało w miłej atmosferze, nie czując się ze sobą źle, że niektórzy się wreszcie poznali. Sama nie znam wielu członków rodziny. Aczkolwiek mimo wszystko nie lubię takich rodzinnych spotkań na dłużej niż godzinę ;D. A już jakieś rodzinne uroczystości to mała udręka. Może poniekąd przez to, że jestem introwertyczką, przez to, że poglądy są różne i różnice zdań też się pojawiają. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za długim biesiadowaniem, więc może się starzeję, skoro czas tak szybko zleciał?
UsuńW domu mojego dzieciństwa zawsze do niedzielnego, świątecznego, czy okazjonalnego, obiadu siadały trzy pokolenia, ale dzieci miały swój stolik, z przystosowanymi do wzrostu krzesełkami. Ale jak włączono gramofon (ocalał z wojennej pożogi) to wszyscy tańczyli razem. Byłam wiekowo osobą jedynie dojrzewającą, ale możesz mi wierzyć, bardzo sobie ceniłam te spotkania. Wraz z upływem czasu dostąpiłam zaszczytu siadania przy "dorosłym" stole, co wspominam z łezką w oko. Kiedy ząłożyłam własną rodzinę przeniosłam ów zwyczaj do własnego domu.
OdpowiedzUsuńPS Podpisuje się pod komentarzem Iwony Zmyslonej.
Pozdrawiam serdecznie
Ja zawsze lubiłam asystować dorosłym w ich rozmowach, wydawały mi sie ciekawe jak film, wolałam posłuchać, o czym tam gwarzą, niż wygłupiać sie z kuzynami.
UsuńOsobny stolik dla dzieci czasami funkcjonował u mnie z powodu braku miejsca...
Pogody i radości życzę:-)
Na tę dzisiejszą młodzież podobno już Sokrates narzekał :-) A tak naprawdę ludzie są po prostu różni - bywają upierdliwi staruszkowie i osoby radosne, pełne życia, mimo skończonych 80 lat. Bywa trudna i chamska młodzież, ale też pełna pasji i pomysłów. Ważne, aby ludzie umieli rozmawiać.
OdpowiedzUsuńMasz oczywiście rację i dlatego cieszy mnie, że trafiłam na same pozytywne egzemplarze :-)
UsuńMyślę, że zła atmosfera spotkań rodzinnych to nie zawsze wina młodzieży, tak jak nie zawsze starsze osoby są takie ciepłe, serdeczne i uprzejme. U mnie wygląda to tak, że seniorka rodu, niezłomna fanka miłościwie nam panującego JK i strażniczka moralności całego rodu, każde spotkanie potrafi rozwalić przepytywaniem, kto kiedy był w kościele, kto mówi paciorek wieczorem, zrobi kilka wykładów z pisma świętego, pouczy, że młodzieży trzeba na ręce patrzeć, bo ta od razu pędzi ćpać i chlać. Wreszcie zahaczy o obecną sytuację polityczną kraju i już wszyscy mają świetny humor ;-)
OdpowiedzUsuńOj, zdarza się tak, u nas też nie tylko sielankowo, zależy w jakich konfiguracjach sie spotykamy, bywają takie straszne ciotki.
UsuńAle cóż rodziny sie nie wybiera, znajomych można.
Asiu, to musiało być cudowne spotkanie. Tak pięknie i ciepło o tym piszesz. Wręcz udzieliła mi się radość płynąca z tego spotkania. Bardzo się cieszę, że takie spotkania się odbywają. Ja podobnie jak Ty, nie lubię za długo przesiadywać przy stole, a jeszcze jak zaczną się dyskusje o polityce i religii...to masakra.
OdpowiedzUsuńMam podobne spostrzeżenia na temat młodzieży, także zauważam ludzi młodych, ale mądrych. To budujące!
A Majka...to było coś pięknego! A przy okazji Asiu, wiesz, że jeden z nich, Maciek Bodnar mieszka w mojej Chrząstawie Małej? Cała wieś kibicowała,i dziś był szósty!Duma!;)
Pozdrowienia ślę:)))
Ja też zawsze jestem dumna z sukcesów osób pochodzących z mojego miasta, taki patriotyzm lokalny :-)
UsuńBardzo budujące i bardzo zazdroszczę. Tak pamiętam moje dzieciństwo. Teraz jakoś każdy ma swoje sprawy, dziadkowie już nie żyją (poza jednym dziadkiem), część rodziny jest skłócona - nie ma już tych wspólnych spotkań przy stole.
OdpowiedzUsuńBywa, że trzeba spotykać sie w różnych konfiguracjach, bo niektórzy działają na siebie jak płachta na byka :-(
UsuńPięknie Asiu, tylko pozazdrościć. :) .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
No fajnie było, serdeczności Tereniu:-)
UsuńPiękne to musiało być spotkanie.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi spotkania w mojej rodzinie - a były to nawet 4 pokolenia. Pokolenie mojej Mamy, moje, moich dzieci i wnuków. Najstarsza osoba czyli moja Mama miała wtedy 92 lata, a najmłodsza 7 miesięcy - i był to ten mój wnuk zwany Pytalskim.
Dziękuję za ten tekst.
O takich seniorów dziś trudno, a i takie sytuacje są coraz rzadsze, więc postanowiłam opisać...
UsuńSłoneczka:-)
To nasze staropolskie biesiadowanie odchodzi trochę w niebyt, pozostaje jedynie w przysłowiach i wspomnieniach. Dlatego nie dziwię Ci się, że tak doceniasz i cieszysz się z wielopokoleniowego spotkania! :-) Warto celebrować i posiłki i wspólny rodzinny czas. W swoim zabieganym, na wpół już wirtualnym życiu trochę o tym zapominamy...
OdpowiedzUsuńDoceniam, bo naprawdę było miło, nikt sie nie kłócił o politykę czy inne elementy rzeczywistości, a sport połączył wszystkich :-)
UsuńRozwinę Twoje ostatnie zdanie. Młodzi ludzie są nierzadko pozytywniej nastawieni do otoczenia niż starsi. Potrafią uszanować seniorów, dziadków, rodziców i siebie na wzajem. Empatia, delikatność w wyrażaniu swoich opinii, takt i umiar. Tak odbieram młode pokolenie. Na zjazdach rodzinnych, w pracy, wśród znajomych moich dzieci, aż serce raduje się słuchając młodych. Mają zdrowe i rozsądne podejście do życia. Nasz kraj będzie rósł w potęgę, bo ma potencjał w młodych ludziach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko:)
Słusznie, Elu. Zauważyłam, że młodzi inaczej już patrzą na świat, są bardziej tolerancyjni i trzeźwo patrzą na to, co ich otacza.
UsuńSerdeczności:-)