W domu wesoło było, bo syn z ukochaną przyjechali na święta i przed Sylwestrem wybraliśmy się do Torunia, aby gościowi pokazać zabytkowe miasto. Zimno było strasznie, więc po obejrzeniu starówki, kilku kościołów i innych ciekawostek postanowiliśmy ogrzać się w jakimś przybytku, a do obiadu było jeszcze sporo czasu. Przedtem jednak znaleźliśmy pączkarnię, w której serwowano cieplutkie pączki oraz pączkoburgery ! czyli wielkie pączki nadziewane kremem czekoladowym i owocami. Nabyliśmy jednego wielkiego pączka z pysznym nadzieniem, który zaspokoił apetyt 4 osób.
W naszej wędrówce dotarliśmy do Planetarium.
W repertuarze były głównie spektakle dla najmłodszych (jak to w ferie), więc zdecydowaliśmy się zwiedzić Orbitarium czyli wystawę interaktywną poświęconą zagadkom Kosmosu.
Jeśli będziecie w mieście Kopernika, warto tam zajrzeć, można jeszcze zaliczyć Geodium, czyli wystawę poświęconą budowie Ziemi.
W orbitarium zapoznaliśmy się z działaniem sondy kosmicznej, poznaliśmy zasady powstawania zorzy polarnej, oceanu chmur, tornada, zważyliśmy się na Marsie, Słońcu i innych ciałach niebieskich (moja waga wynosiła od 4,6 kg do kilku milionów kg) i zaliczyliśmy kilka innych atrakcji.
Za kilka złotych od osoby ciekawie spędziliśmy prawie godzinę.
Po wyjściu z Planetarium nasz gość zaniepokoił sie zawartością swojej torebki, w której brakowało koperty z pieniędzmi. Pieniądze były prezentem od dziadka pod choinkę.
Nie pamiętaliśmy, aby torebka była otwierana na ulicy, poza sytuacją kupowania magnesu w kształcie piernika na lodówkę.
Wszyscy solidarnie orzekliśmy, że koperta na pewno została w domu. Pewność ta została zachwiana tym, że nasz gość przed wycieczką robił porządki w tzw. papierach i wyraził obawę czy owa koperta nie została wyrzucona do śmieci. A kontener stoi przed domem.
Na szczęście nie był to dzień opróżniania kontenerów na osiedlu.
Nie dziwi więc, że ani pyszny obiad we włoskiej restauracji ani zwiedzanie nie poprawiły zbytnio humoru właścicielki koperty z gotówką...a znaleźliśmy kilka turystycznych ciekawostek, które możecie zobaczyć poniżej.
Gdy wróciliśmy do domu rozpoczęły się poszukiwania koperty z pieniędzmi, jak w wierszu o panu Hilarym. Zguby nigdzie nie było, więc młodzi ruszyli do kontenera pod domem, chociaż od naszego wyjazdu minęło kilka godzin, a jak wiadomo kontenery są ciągle przeszukiwane przez złomiarzy, puszkarzy, szmaciarzy itd. Szansa była nikła...
Po pierwszym przeszukaniu wrócili z niczym i zaczęło sie ponowne przeszukiwanie mieszkania. Podsunęłam pomysł poproszenia o wstawiennictwo św.Antoniego, który jest uważany za patrona rzeczy zagubionych i spraw beznadziejnych. Nie było fajerwerków na temat tego pomysłu, ale ja świętego wezwałam na pomoc i młodzi poszli z kijem od miotły szukać raz jeszcze. I co?
I ZNALEŹLI!!! Koperta wprawdzie wilgotna była i brudna, ale gotówka w całości, a na twarzy właścicielki uśmiech zakwitał od ucha do ucha.
Po takim dniu pozostało tylko napić się...herbatki i obejrzeć fotki z wycieczki, a następnego dnia młodzi poszli szybko wydać kasę, żeby drugi raz losu nie kusić...
He he, kiedyś może napiszę, co moim dziadkom zdarzyło się wyrzucić do śmieci. :)
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie :-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że święty Antoni poważnie traktuje swoje obowiązki, a prośba o pomoc jeśli nawet nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi :)
Miło, że wszystko dobrze się skończyło.
Pozdrawiam :)
To chyba jeden z najbardziej zapracowanych świętych...
UsuńUwielbiam historie ze szczęśliwym zakończeniem ,a tu właśnie tak jest. Przyznaję-kilka razy w życiu miałam sytuację gdy tylko św. Antoni mógł mi pomóc.Szczególnie pamiętam jedną sytuację,od której zależało.....być albo nie być...a jak zwykle coś wyjątkowo "ważnego" przysłowiowy (albo i nie ) diabeł przykrył ogonem....Modliłam się wtedy pamiętam tak mocno,taka przy tym byłam zdeterminowana ,że wreszcie zlitował się Antoni.....i chwała Mu za to.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czy to nie dziwne, niby patrzyliśmy i nie było, a nagle jest...
UsuńCiesze się Asiu, że koperta jeszcze tam była. To dzięki Tobie Asiu, bo poprosiłaś św.Antoniego. :) . Uwielbiam takie zakończenia.
OdpowiedzUsuńNo trochę mojej zasługi pewnie było...
UsuńO św. Antonim to ja mogłabym długo i ciekawie. Powiek krótko - DZIAŁA :) i jak mi w trakcie opowieści przez telefon , wspomniałaś o św. Antonim to już znałam jej zakończenie. Najdziwniejsze jest to, że gdy wydaje mi się że już wszystko przeszukałam, po "rozmowie" z Nim wracam w to samo miejsce a szukana rzecz leży jakby nigdy się stamtąd nie ruszała na samej górze. Ach ten Toruń, czuję niedosyt z powodu złego samopoczucia - pamiętasz... nie nacieszyłam się nim w pełni.
OdpowiedzUsuńZawsze możemy to nadrobić, wszystko przed nami, a może jakieś spotkania z czytelnikami w Toruniu?
UsuńO matko, to faktycznie można się nieźle wystraszyć jak nagle znika taka koperta. Osobiście raz zdarzyło mi się coś podobnego z tym że chciałam prać spodnie ze stówą w kieszeni, coś mnie jednak tknęło i w ostaniej chwili przejrzałam jeszcze te kieszenie... swoją drogą cud, że te pieniądze się uchowały w koszu przez tyle godzin. Najważniejsze że wszystko sie dobrze skończyło i jest co wspominać teraz ;)
OdpowiedzUsuńW tej kopercie prawie dwie stówki były, bo część już zdążyli wydać...
UsuńLata temu wracając z mężem z nad morza zahaczyliśmy o Toruń, ale w związku z tym, że mieliśmy mało czasu, to byliśmy tylko na starówce i pod taką krzywą wierzą rodem z Pizzy :) kupiliśmy słynne toruńskie pierniki i ruszyliśmy w drogę powrotną.
OdpowiedzUsuńMój syn na bierzmowaniu przyjął imię Antoni po pradziadku. Ostatnio nie mogłam znaleźć portfela, zmartwiłam się, bo miałam tam dokumenty i ważne karty, ale syn powiedział, żebym się pomodliła do św. Antoniego i tak zrobiłam, poprosiłam go o pomoc. Na skutek nie musiałam czekać, bo gdy podeszłam do szafy przy której wcześniej byłam i szukałam, to okazało się, że portfel leży sobie na widoku :) Już dawno nie poczułam takiej ulgi dlatego wyobrażam sobie co musiał czuć Twój gość, gdy nie mogła znaleźć koperty z zawartością, a gdy już w końcu im się udało :) Dobrze, że tam byłaś Joasiu i niczym taki Anioł Stróż zwróciłaś się do tego świętego co trzeba :)
Pozdrawiam ciepło
Moja babcia zawsze wzywała Antoniego na pomoc, więc ja też wzywam, a co:-)
UsuńZDROWIA I POMYŚLNOŚCI ŻYCZĘ JOTKO W ROZPOCZYNAJĄCYM SIĘ 2017 ROKU.
OdpowiedzUsuńCiekawa wycieczka, warto pokazać gościom piękno naszej ojczyzny. A jest co oglądać i podziwiać. W okresie miedzy Świętami, a Sylwestrem pojechałyśmy z córkami do Krakowa, a potem dalej do Zakopanego. Rynek Główny w Krakowie z kościołem Mariackim i Sukiennicami, to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce.
Co do zgubionych, a właściwie wyrzuconych pieniędzy, to każdy z nas miał podobne epizody. Dobrze, że koperta znalazła się. Dawno temu miałam również przygodę z kontenerem na śmieci w tle. Wyrzucałam odpadki i w trakcie tego odpiął mi się zegarek i wpadł do środka. Dodam tylko, że był to nowiutki Timex, który otrzymałam w prezencie od męża. Było ciemno, poszliśmy z mężem szukać natychmiast zguby. Udało się nie wpadł na dno. Trafił z powrotem do właścicielki.
Pozdrawiam serdecznie:)
O matko, takiego zegarka też bym szukała, dobrze w sumie, że w śmietniku szukaliście, bo znam historię , że do szamba zegarek wpadł...
UsuńDziękuję za życzenia i odwzajemniam w całej szerokości :-)
Gdyby ukochana miała stać się małżonką, niech z góry ustalą, że to syn trzyma kasę ;)
OdpowiedzUsuńNo trochę roztrzepana jest, to fakt:-)
UsuńAle za to nie pazerna ;)
UsuńWcale, kasę wydała na nich oboje i zawsze chętnie się dzieli :-)
UsuńO jej, nieprzyjemne zgubić pieniądze, nie dziwię się, że nie miała humoru, ale św. Antoni pomógł! Miałaś więc dobry pomysł. ;) Lubię relacje z Twoich wycieczek, bo to ciekawe miejsca i jeszcze pokazujesz nam zdjęcia. ;)
OdpowiedzUsuńZdjęć mam mnóstwo, ale nie chcę za bardzo epatować fotkami, to nie blog fotograficzny w końcu, trochę zamieszczam w zakładce galeria :-)
UsuńBardzo fajna historia, no i co najważniejsze dobrze się skończyła. Może było trochę strachu, trochę zamieszania, ale za to jest co wspominać. :-) Pozdrawiam cieplutko w ten zimny dzień. :-)
OdpowiedzUsuńO tak , ten dzień będzie pamiętany długo :-)
UsuńU nas wieje, że strach i śnieg z deszczem pada:-(
Toruń to przepiękne miasto. Chętnie bym tam wróciła. W Planetarium również byłam i bardzo mi się podobało. Fajna rzecz :) Ale jako łasuch i uzależniona od słodyczy nie mogę nie zwrócić uwagi na pączkarnię i pączkoburgery. Boże, jakie to musiało być cudowne miejsce i pyszne rzeczy! ♥
OdpowiedzUsuńA jak pachniały te pączki! I wcale nie były nasączone tłuszczem, pyszne drożdżowe ciasto!
UsuńOczami wyobraźni zobaczyłam grubaśną kopertę wypchaną dwusetkami, ja wiem, tak z dziesięć tysiaków... i miałam myśl - że tez nie mam takiego dziadka... ale i dwudziestu złotych byłoby żal, tak samo bym szukała. Mojej córce kot zeżarł pierścionek zaręczynowy - zeżarł, albo gdzieś potoczył, bo nie będę szczegółowo opisywała gdzie szukali i co rozgrzebywali...
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie te poszukiwania :-)
UsuńHa ha ha !!! Na szczęście pieniądze się znalazły ! Rzeczy same się nie gubią - trzeba im w tym pomóc, ale najczęściej zmieniają właściciela.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to ładnie w tym Toruniu.
Bardzo ładnie, reklamowany jest hasłem GOTYK NA DOTYK i pierniki co krok :-)
UsuńTo miała dziewczyna szczęście, że kasa w takim publicznym śmietniku się uchowała. Wycieczka trochę na tym ucierpiała, ale najważniejsze, że zakończenie jest pomyślne:)
OdpowiedzUsuńNo własnie, a radość z tej kasy była podwójna, raz z prezentu, dwa z jego odzyskania:-)
Usuń... tak sobie śledczo pomyślałem, wczytując się w Twoje ostatnie, a tak nieodległe wspomnienie, i doszedłem do wniosku, że wielce prawdopodobną przyczyną zagubienia koperty wraz z jej zawartością była swoista odmiana stresu, jaka występuje u osobników (-czek) młodych, które pełnią rolę gości w tak zacnym domu, jakim jest rodzinne gniazdo przyszłych (zgaduję) teściów, lecz dogłębnie zjawiska tego wytłumaczyć nie jestem w stanie...
OdpowiedzUsuń... natomiast, powiem szczerze, nie spodziewałem się, że będziesz poszukiwała, Jotko, pomocy u śwętego od zgub wszelakich - Antoniego... ja pewnie zwrócił się ze stosowną pomocą do księdza Mateusza ... no i proszę, jak pięknie się można różnić... :-) pozdrawiam
Możesz mieć rację, a co do ANTONIEGO - skoro działa, to dajmy mu szansę, co nam szkodzi...
UsuńNajważniejsze, że wszystko skończyło się pozytywnie:) A zakupy na pewno były udane:))
OdpowiedzUsuńW każdym razie, młodzi z zakupów wrócili zadowoleni :-)
UsuńTo się nazywa chyba "szczęście w nieszczęściu".
OdpowiedzUsuńI jest dobrym znakiem na Nowy Rok.
:-)
I tu się z Tobą zgadzam w zupełności :-)
UsuńPrzypomina mi się obrazek z pierwszej Bridget Jones - gdy ktoś, chyba ona, w wściekłości wyrzucił telefon i wpadł on do wielkiego kontenera. Właściciel wybiegł szukać i już był załamany, że nie znajdzie, gdy... w śmietniku zadzwonił telefon. A taka z życia historia - mój tata krótko po ślubie zgubił obrączkę podczas rąbania drzewa do pieca. Była zima, trochę śniegu, nie znalazł. I jakież było szczęście, gdy wiosną w czasie roztopów zaiskrzyła się w słońcu, w błocie. Taka to historia rodzinna. Pozdrawiam Jotko
OdpowiedzUsuńJaka romantyczna historia z tą obrączką...
UsuńMoja zsunęła się kiedyś do torby z chlebem, całe miasto przeszłam jej śladem, a ona spokojnie w torbie sobie leżała, na szczęście!
Wszystko dobre co się dobrze kończy :) A Świętemu Antoniemu należą się specjalne podziękowania - jak zwykle w takich razach okazał się NIEZAWODNY :) Dzięki tej historii te Święta zostaną w pamięci uczestników na bardzo długo :) A mnie miło było za sprawą Twojej opowieści i fotek wrócić przez chwilę wspomnieniem do Torunia - dzięki :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie, miło powspominać :-)
UsuńNa szczęście koperta się znalazła! :)
OdpowiedzUsuńCieszyliśmy się wszyscy, bo i szkoda pieniędzy i w końcu prezent od dziadka...
UsuńPączkoburgery wow :) pychota:) aż bym zjadła :)) A historia z pieniędzmi to super, że się dobrze zakończyła! :))
OdpowiedzUsuńIlość kremu czekoladowego mnie przeraziła, wolę już zwykłego pączka :-)
UsuńToruń bardzo ładne miasto :) Z wielką przyjemnością skosztowałabym pączkoburgerów :)) Szczerze mówiąc czytając początek wpisu myślałam, że koperta się już nie znajdzie ale na szczęście wszystko dobrze się zakończyło :)https://dreamerworldfototravel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNa szczęście, święty Antoni spisał sie na medal :-)
UsuńDobrze, że pieniądze się znalazły :)
OdpowiedzUsuńWłaścicielce koperty na pewno spadł kamień z serca.
Nie byłam jeszcze w Toruniu.
Wciąż planujemy, ale jakoś się nie składa.
W razie ewentualnego wyjazdu, będę mieć na względzie miejsce, które zarekomendowałaś :)
Miłego wieczoru, Asiu :)
W razie czego mogę polecić jeszcze inne fajne miejsca :-)
UsuńNiesamowita sprawa z tą gotówką - widać św. Antoni zadziałał. Cieszę się, że koperta się znalazła:) Po tych Twoich postach o Toruniu mam ochotę znowu sie tam wybrać, ale może jak będzie trochę cieplej.
OdpowiedzUsuńZwiedzanie miasta w duże mrozy skutkuje ciągłym zaglądaniem do knajpek na rozgrzewkę, więc chyba lepiej poczekać do wiosny...
UsuńMoja mama też wspiera się św.Antonim w poszukiwaniach rzeczy zagubionych i odnosi sukcesy. Ja nie próbowałem... Ale trzymanie pieniędzy w kopercie, to prosi się o nieszczęście.
OdpowiedzUsuńToruń jest przepiękny, ale w ostatnim czasie odkryłem Bydgoszcz, która ma wiele walorów, powszechnie mało znanych...
To prawda, kiedyś nie lubiłam Bydgoszczy, kojarzyła mi się tak jakoś przemysłowo, teraz jest tam wiele ładnych miejsc...
UsuńPączkoburgery? Ale mi ochoty narobiłaś. :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz krem czekoladowy, to coś dla Ciebie Aniu :-)
Usuń