Nie wiem czy wytrzymacie te wszystkie relacje, ale powróciłam w pielesze domowe i będę Was zanudzać obrazkami i opowiastkami z wakacji.
Pierwsza wyprawa do Niedzicy, zamek pewnie wiele osób zna, ja też kiedyś byłam, ale nie płynęłam statkiem przez jezioro Czorsztyńskie do ruin drugiego zamku. Rejs bardzo przyjemny, może poza muzyką, bo pan kapitan żywił zamiłowanie do disco polo.
W czasie rejsu zbierały sie nad nami ciemne chmury i gdy dopłynęliśmy do celu, biegiem dotarliśmy na zamek by schronić się w ruinach. Burza dogoniła nas szybko. Mówię Wam, co to było za przeżycie! Dobrze, że ruiny na szczycie wzniesienia zaopatrzono w jakieś szyby i drzwi, bo nie wiem czy pisałabym dziś ten tekst...
Wróciliśmy już innym stateczkiem, bo kursują tam trzy i kilka gondoli, ale w takiej gondoli w czasie burzy to nie chciałabym być...
Druga wyprawa to wyjazd do Szczawnicy i długi marsz ścieżką spacerowo-rowerowa na Czerwony klasztor. Kiedyś była to fajna spacerowa trasa, teraz zrobiła się rowerowa autostrada. Po przejściu 12 kilometrów nie mieliśmy ochoty wracać tą samą droga. Wsiedliśmy więc do słowackiej łodzi i spłynęliśmy Dunajcem do Szczawnicy. A Szczawnica...cóż drugie Zakopane, więc tak szybko nas już tam nie zobaczą...
Nasz system nerwowy ratowało tylko wczesne wstawanie i wyruszanie na szlak przed tabunem innych urlopowiczów.
Zdziwiło mnie, że sporo grup dzieci, nawet nie młodzieży pływa pontonami i kajakami po Dunajcu i w większości jest to chyba słowacka inicjatywa. Czyżby mieli luźniejsze przepisy o bezpieczeństwie, bo niektóre pontony wydały mi się przeładowane.
Wkrótce inne wyjazdowe ciekawostki.
Spłynęłam kiedyś Dunajcem. I bez burzy było nieciekawie. A burzę przeżyłam w wagoniku kolejki na Kasprowy. Kolejkę zatrzymano. Postój był nad urwiskiem i naprawdę bardzo się bałam.
OdpowiedzUsuńW kolejce też umierałabym ze strachu, nie ma co!
UsuńWidoki mieliście piękne i na pewno niezapomniane !!! Ja nigdy jeszcze nie płynęłam przez Dunajec.
OdpowiedzUsuńJa płynęłam już chyba ze 4 razy i za każdym było fajnie :-)
Usuńspływałam kiedyś dunajcem :D widoki cudowne, przeżycie genialne! :)
OdpowiedzUsuńps ale fajne zdjęcia! :D czymś takim nas nie zanudzasz, oj nie! :D
http://czynnikipierwsze.com/
Właśnie sprawdziłam Wasz blog, bo w google nie znalazłam, bardzo energetycznie, dzięki za odwiedziny u mnie:-)
UsuńNigdy nie byłam w tamtych rejonach, ale taka wycieczka i spływa kajakowy marzy mi się od dawna :) Dzięki Twoim zdjęciom i relacji czuje się prawie tak jakbym tam z Tobą była :)
OdpowiedzUsuńSpływ polecam, widok z łodzi na Pieniny i Dunajec to jednak coś innego...
UsuńZanudzasz? Skądże! Fajnie popatrzeć na coś swojskiego.
OdpowiedzUsuńPrzepisy przepisami, jest jeszcze rozsądek. Ostatnio dopłacałam za kamizelkę ratunkową na oceanie.
Patrząc na te łodzie i nurt rzeki, nie wybrałabym sie z dziećmi na taki spływ pontonami. ale może dzieci bardziej zdyscyplinowane?
UsuńJakie "zanudzać"? Toż to takie relacje z wyjazdów to przeciekawa sprawa i osobiście bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńW Szczawnicy byłam kilka lat temu i bardzo dobrze wspominam ten wyjazd.
Też dziwi mnie, że pontony były przeładowane... Czasem brakuje wyobraźni, niestety...
Pozdrawiam serdecznie :) :)
Staramy się wykorzystać każdy wyjazd maksymalnie :-)
UsuńJa tam wszędzie byłem, ale zapewniam, że wszystko widziałem zupełnie innymi oczami. Spokojnie, bardzo mi się podobało, tym bardziej, że byłem dwójnasób zakochany – w nowej, młodej i pięknej żonie oraz w... nowym samochodzie marki Polonez ;) Też mi się Szczawnica nie podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To rozumiem, wypad z ukochaną nowym autem - tego nic nie przebije!
UsuńSzczawnicę i spływ Dunajcem pamietam z... kolonii 😀 Wszystko dobre się szybko kończy niestety . Ale w domu w czasie urlopu też miło 😏
OdpowiedzUsuńPewnie że tak, każdy czas można dobrze wykorzystać :-)
Usuńhehehe, czyli nic się nie zmieniło, ta dzika muzyka na stateczku to od kiedy pamiętam:):):):). Tez mi się zdarzyło przeżyć tam burzę przeogromną, trzeba się było mocno schować, a i tak wszyscy zmokliśmy. I słowacki spływ też juz zaliczyłam...piękne te Twoje wakacje, dawno tam nie byłam, a przeciez to takie urokliwe miejsce.
OdpowiedzUsuńJak już wyjeżdżamy to plan mamy napięty do bólu, jedynie pogoda może nas powstrzymać...
UsuńDobrze, że Was ta burza na wodzie nie dopadła, bo dopiero byłoby przeżycie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście stateczki mają też pokład pod dachem, gorzej z gondolami...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPiękna wyprawa, to i owoce - smakowite (co - że pozwolę sobie przypomnieć - przewidywałam:)).
Pamiętam takie ławeczki na barkach, a muzyka przypomina mi obrazek z komiksu, w którym kapitan bez ogródek poinformował podróżujących: "A teraz za drobną opłatą nasz bard umili wam podróż nie śpiewając modnego przeboju." Dodam, że przebój sprowadzał się do słów "Siup tralalala, chlapie fala, po głębinie statek płynie!";)
Pozdrawiam:)
Widocznie kapitanowie stateczków nie lubią ciszy i śpiewu ptaków...
UsuńWidocznie takie czasy, że wszystkie pontony muszą być przeładowane...
OdpowiedzUsuńOd tego przeładowania niejedno nieszczęście wyniknąć może...
UsuńCzekam na kolejne relacje po cudownej wyprawie:))
OdpowiedzUsuńBędą, bo zdjęć mam setki, tylko muszę to wszystko jakoś uporządkować.
UsuńPiękne okolice i super zdjęcia. Uwielbiam takie widoki, ale w tym roku praca mnie trzyma i chyba nie wybiorę się w góry.
OdpowiedzUsuńOd każdej pracy należy się oddech :-)
UsuńJa nie byłam. Wyprawa trochę mrożąca krew w żyłach. Ale jesteś zadowolona właściwie i masz nam, co opowiedzieć. Na kajak bym się nie zdecydowała i chyba w ogóle zrezygnowałabym z wodnych rozrywek. Nie umiem pływać. Topiłam się kiedyś na basenie i to dwa razy. Nie wchodzę nigdy głęboko do jeziora.
OdpowiedzUsuńJa pływać umiem, ale nie daje to gwarancji przetrwania w zimnej górskiej rzece.
UsuńSpływ zaliczyłam raz i stwierdziłam, że byłoby fajnie, gdybym płynęła sama kajakiem a nie tą dłubanką z bardzo przypadkowymi "turystami", którym się dzioby nie zamykały. Poza tym dla mego ślubnego Pieniny to nie góry, bo tylko Tatry są górami więc byłam głównie po Tatrach ciągana;)
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Miałam to szczęście, że Słowacy mało gadali, nawet flisak niewiele.
UsuńTwój mąż widzę podobny mojemu, tylko Tatry, reszta to spacerek...
Tę pierwszą wyprawę i ja zaliczyłam, ale z Czerwonego Klasztoru i Dunajca zrezygnowaliśmy, ponieważ mój Pan wydawał się znudzony już samym pomysłem :-/ Bardziej bawi go biesiadowanie w góralskich karczmach, moknięcie w termach i tym podobne luksusy, i trzeba jakoś plany wypośrodkować.
OdpowiedzUsuńA nas z kolei to drugie wcale nie nęci, ale każdy lubi co innego i dobrze :-)
UsuńUwielbiam takie wycieczki, ale ... bez przewodnika, no chyba, że to Ty byś się podjęła tej roli. :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia doskonale uchwycone.
Służę z przyjemnością :-)
UsuńCudne zdjęcia. Nigdy tam nie byłam, więc mam okazję chociaż z Twojej wycieczki pooglądać;)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńPisz, pisz lubię czytać o wyprawach turystycznych :-)
OdpowiedzUsuńPływają w tych pontonach dopóki jakiś wypadek się nie zdarzy, a potem zabronią na jakiś czas...
Bo jest dobrze, jak jest dobrze, a potem ktoś się puknie w czoło...
UsuńMam przyjaciółkę w Niedzicy, więc znam także okolice. Jej teść był koniuszym na zamku i z wielkim sentymentem wspominał ludzkich właścicieli pomagających miejscowym w biedzie. Po wojnie ci sami ludzie rozkradali komnaty z kosztownych mebli i naczyń.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
To masz ciekawe znajomości, a jakie historie musiał pamiętać ów pan!
UsuńTakie są właśnie pokrętne koleje losu, a raczej natura ludzka...
Asiu TY się nami nie martw,wytrzymamy i te dwie wyprawy i następne też.Lubię gdy mam okazję pooglądać i poczytać o naszych rodzimych miejscach ,mamy tyle takich "perełek".Ale co do bezpieczeństwa to od razu przypomina się gdy widziałam w górach panią ubraną jak co najmniej jak na wieczorek taneczny,a szła zdobywać "szczyt".Trochę tylko
OdpowiedzUsuńwyobraźni wystarczy......ale czasami i tego brak...
Oj mamy tych perełek sporo, będzie jeszcze o kapliczkach także :-)
UsuńJa też nienawidzę tłoków na Krupówkach, a do Niedzicy zrobiliśmy sobie kiedyś wypad wypoczynkowy z Tatr. Widokowo cudnie.
OdpowiedzUsuńW atrakcyjnych miejscach robi sie bardzo tłoczno, z drugiej strony cieszy, że Polacy podróżują i zwiedzają...
UsuńAleż piękne relacje! Ciekawostki interesujące! Super się czyta i ogląda.Wszystkie zaległe też przeczytałam. Czekam na jeszcze. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńW czasie każdej wyprawy staram się jak najwięcej zapamiętać i utrwalić aparatem, aby podzielić się z czytelnikami.
UsuńAsiu - prawdziwi turyście zawsze wstają bardzo raniutko i wyruszają w góry razem ze śpiewem budzących się pierwszych ptaków.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o to disco polo - to chyba na wszystkich stateczkach leci taka muzyka. Można się załamać.
A tej burzy w ruinach zamku to Ci zazdroszczę.
Czekam na ciąg dalszy, bo wiesz że ja lubię takie relacje.
:-)
Powiem szczerze, że było i strasznie i niesamowicie ekscytująco:-)
UsuńW tamtym momencie na pewno czułaś grozę i przerażenie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście przygoda dobrze się skończyła.
A jakie potem wspaniałe wspomnienia pozostają!
I jest co opowiadać.
Ps. Kto tutaj mówi o nudzeniu kogokolwiek? Bynajmniej! :)
Skoro tak, to jakieś ciekawostki jeszcze podrzucę:-)
UsuńDzięki za miłe słowa:-)
Szczerze mówiąc ten stateczek nie wygląda tak źle, jak do sobie wyobraziłem po przeczytaniu pierwszego akapitu :) PS. Szkoda. Pamiętam Szczawnicę, jako spokojne miasteczko, ale to było w ubiegłym wieku :)))
OdpowiedzUsuńNo niestety, wszystkie atrakcyjne miejsca zamieniają się w wielkomiejskie deptaki :-(
UsuńDziękuję Jotko za tę podróż w Twoim towarzystwie. Znam miejsca opisane przez Ciebie. Szczawnicę, tam zaczynał się spływ Dunajcem. Niezapomniane widoki, ciekawe gawędy góralskie. Zamek w Czorsztynie i Niedzicy też odwiedziliśmy. Wtedy jeden z nich był w remoncie. Ciekawa jestem, czy jest już odnowiony?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Jotko:)
Zamek w Niedzicy jest w lepszym stanie, o ruiny w Czorsztynie też dbają, więc nie jest źle, ale tłumy niesamowite...
Usuńwłaśnie jest tam teraz moja mama i wciąż podsyła mmsy z cudnymi widokami..Pozdrawiam bardzo...
OdpowiedzUsuńDzięki, że zawitałaś do mnie, rozgość się proszę :-)
UsuńA pewnie ,że się rozgoszczę:):)
UsuńW Niedzicy byłam,a także płynęła Dunajcem kilka lat temu.Chętnie wyprawę bym powtórzyła,ale przerażają mnie masy turystów. "Wspaniałą"przygodę przeżyliście podczas rejsu stateczkiem,a przeczekanie burzy w ruinach to jak występ w horrorze.Wspaniałe zdjęcia.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście łodzie zabierają tylko 12 turystów, więc choć na wodzie nie ma tłoku :-)
Usuńsłyszałam o tych przeprawach po Słowackiej stronie. My jeszcze rodzinnie tam nie byliśmy, byli rodzice. Na pewno wybierzemy się też z dziewczynami, tylko jeszcze nie wiadomo kiedy. Sporo mamy miejsc w PL do odwiedzenia
OdpowiedzUsuńDzieciakom się podoba, zwłaszcza gdy mogą przebrać się w strój flisaka :-)
UsuńO super miejsca zwiedziliście, jeszcze nie byłam w tamtych okolicach, w Zakopanem kiedyś...w lipcu, i powiedziałam nigdy więcej, i w listopadzie...było pięknie!
OdpowiedzUsuńJesienią urlopu nikt mi nie da, taki zawód, ale może na emeryturze obejrzę góry jesienią :-)
UsuńZmartwiłaś mnie tą informacją o Szczawnicy, kocham to miasteczko tak samo jak zakopane. Do Zakopca już nie jeżdżę, czyżby i Szczawnica mi odpadła? Tyle, że my tam jeździmy żeby pochodzić po górach i zawsze pod koniec wakacji. I wtedy nie jest tak źle. W każdym razie - nie było jeszcze 2 lata temu.
OdpowiedzUsuńMiałam porównanie, bo nie byliśmy tam pierwszy raz, jedynie wcześnie rano było znośnie, ale po południu cieszyliśmy sie, że już wracamy...a już od 18.00 zapowiadali jakieś imprezy mega głośne :-(
UsuńOj, to niedobrze... Ale zgodzisz się ze mną, że okolica i miasteczko piękne?
UsuńJak najbardziej, wszystkim polecam:-)
UsuńMuszę przyznać, że z chęcią wybrałabym się do Niedzicy, uwielbiam podziwiać zamki jak i stare budowle. Ja to zawsze się bałam pływam statek i tego typu rzeczami w sumie to przed strachem do wody.
OdpowiedzUsuńDruga wyprawa też musiała być bardzo fajna i z chęcią kiedyś się wybiorę.
Pozdrawiam cieplutko :)
Stateczki są bezpieczne, więc spokojnie. Zamków na południu Polski oraz w Czechach i na Słowacji mnóstwo, życia nie starczy, by wszystkie odwiedzić...
Usuń