W ramach przerwy w relacjach z wypraw turystycznych podzielę się z Wami wątpliwymi atrakcjami w zakresie hydrauliki. Tuż przed wyjazdem przeżyliśmy mały potop w mieszkaniu. Tempo lania się wody było expresowe, uratowały nas przed zalaniem trzy rzeczy:
- zimna krew mojego męża, który szybko zakręcił zawór,
- refleks domowników, którzy rzucili się z ręcznikami na podłogę
- zwykły przypadek
Była sobota, mieliśmy odwieźć syna z partnerką na wesele do Żnina. Ofiarowałam się uprasować synowi koszulę, a że mam w kuchni przedłużacz do żelazka, to po rozstawieniu deski do prasowania poszłam do kuchni. Wchodzę i oczom nie wierzę - skądś leje się dołem woda...przecież nie mam w kuchni pralki!
Gdy krzyknęłam, wszyscy przybiegli na pomoc. Woda nie sikała na kuchnię, bo zawory i część rur zasłaniała szafka na liczniki, lała się dołem po podłodze, pod szafkami. Wodę udało sie szybko zebrać, chociaż martwiliśmy się o panele na podłodze.
Przed wyjazdem do Żnina wezwaliśmy pogotowie techniczne, nawet szybko przyjechali, ale jak spodziewaliśmy się, ONI nie są od tego, awaria w mieszkaniu należy do lokatora, ONI najwyżej mogą zakręcić wodę. Brzmi jak dowcip, ale nam nie było do śmiechu. Musieliśmy czekać do poniedziałku na pracowników spółdzielni mieszkaniowej. Pojechaliśmy do Żnina z duszami na ramionach, ale z drugiej strony zadowoleni, że nie stało się to podczas naszej nieobecności.
W poniedziałek przyszli panowie ze spółdzielni, powtarzając, że awarie za zaworem nie leżą w ich gestii, że to do lokatora należy. Czyli co? Gdybym była samotną staruszką, to musiałabym zostać bez wody do czasu znalezienia hydraulika? A za co płacimy prawie stówkę w ramach eksploatacji mieszkania?
Panowie jednak okazali ludzką twarz, popatrzyli, napocili się i znaleźli przyczynę awarii czyli dziurę na palec w kolanku, co widać na zdjęciu.
Nie mówiłam już nic na to, że zniszczyli kawałek tapety na zlewem, bo okazało się, że rury są tak zakamieniałe, iż woda przestała lecieć i musieli walić w ścianę, by wznowić przepływ. Oczywiście przy tej czynności odpadło kawał tynku pod tapetą.
Teraz właśnie mój mąż nakleja kafelki w miejsce zniszczonej tapety, bo takiej samej już nie dostaniemy...
Panowie przyszli zlikwidować awarię, ale nie przynieśli żadnych części zamiennych. Mój mąż przyniósł z piwnicy torbę ze swoimi skarbami, z których to panowie skwapliwie skorzystali, nawet pakuły do uszczelniania mieliśmy własne. Powie ktoś, ze w takim razie mąż mógł naprawić wszystko sam. Otóż nie, bo przy takich okazjach trzeba rozmontować licznik do wody i zaplombować na nowo.
Pojechaliśmy w góry w nadziei, że pod naszą nieobecność nie zaleje nas powtórnie z innej dziury...
Po powrocie dowiedzieliśmy się, że miała miejsce seria potopów - u mojego syna w Poznaniu i u mojego ojca. U syna woda lała się przez próg z korytarza, a u ojca sąsiedzi z góry zalali sufit w salonie.
Dziwne jest to, że blok, w którym mieszka mój tato ma prawie tyle lat co ja, ale blok mojego syna ma około półtora roku! Strach pomyśleć co będzie dalej!
Pozdrawiam nadal wakacyjnie i strzeżcie się awarii w mieszkaniach.
Współczuję takich ,, atrakcji " i to przed urlopem. Na pewno na urlopie co jakiś czas wracaliście myślami do tego zalania i zastanawialiście się, czy nic innego się nie dzieje. Mam nadzieję, że takie zdarzenia losowe już się nie powtórzą ani u Ciebie, ani u Twoich bliskich Joasiu.
OdpowiedzUsuńTak było, nawet wracając, obawialiśmy się, co zastaniemy...moja znajoma po powrocie znad jeziora zastała wylane szambo, a mieszkała na parterze...
UsuńO ile mnie pamięć nie myli prawdziwi hydraulicy wyjechali na Zachód, a ci, co pozostali to jak Kobuszewski w kabarecie: „Jasiu ucz się” – pamiętasz?
OdpowiedzUsuńNo masz! Wężykiem Jasiu, wężykiem...
UsuńNiezła seria, czasem nie rozumiem , po co mężczyźni gromadza różne takie, ale jednak czasem te ich skarby sie przydają.
OdpowiedzUsuńZ gromadzeniem mego męża już nawet nie walczę, poddałam się dawno...
UsuńHeh... Dwa razy udało mi się już zalać sąsiada z dołu. Raz nie było w tym mojej winy, po prostu PEC zaczął nawadniać piony, nie informując nikogo o tym fakcie, drugi raz po odkręceniu umywalki nie zakręciłem głównego zaworu, na szczęście szkody były niewielkie. Ale co śmieszne... Ten pierwszy sąsiad się wyprowadził i cieszyłem się że w stosunku do nowego mam carte blanche, bo go nie zalałem. Do czasu...
OdpowiedzUsuńMy zalaliśmy i zostaliśmy zalani z winy pralek, jak to w bloku...sąsiedzi pod nami wyjechali do Anglii i nawet nie wiem czy coś im pociekło.
UsuńO matko, a co tak awaryjnie się zrobiło ??
OdpowiedzUsuńNiezła seria ....
No nie wiem, może latem rury bardziej awaryjne?
UsuńCoś w tym jest, że lato wilgoć lubi. nasz bojler też rozciekł się rok temu w sierpniu. Wytrwałości i siły do pracy życzę Asiu :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie! Coś w tym musi być!
UsuńTo ciekawe, gdyż dokładnie dziś rano, zalało nam łazienkę. Do pogotowia nie dzwoniłem (z podanych przez Ciebie powodów), do spółdzielni również, gdyż nie jestem właścicielem mieszkania, a poza tym spółdzielczy mają terminy jak w przychodni zdrowia. Jednym słowem zostaje, jak zwykle, telefon do zaprzyjaźnionego fachowca :)) PS. Kurcze, z mogłem zostać hydraulikiem!
OdpowiedzUsuńJeśli jako hydraulik robiłbyś takie same zdjęcia, to nie widzę przeciwwskazań:-)
UsuńCicha woda rury rwie... Kiedy wyrwie, któż to wie?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie znasz dnia ani godziny!
UsuńJa miałem swoją awarię na wsi po zimie. A wszyscy znani mi hydraulicy byli daleko. Musiałem sobie poradzić sam, ale nie było to łatwe...
OdpowiedzUsuńChyba coś pamiętam...z takimi sprawami w ogóle nie jest łatwo.
UsuńNie lubię naszych fachowców ale pociesz się, że za granicami kraju jest gorzej i nasi polscy hydraulicy i innej maści fachmeni są cenieni. A "moi" malarze po raz kolejny przełożyli termin malowania....Jak do sierpnia mnie szlag nie trafi to będzie ekstra
OdpowiedzUsuńO innych fachowcach nasłuchałam się od znajomych. Mam to szczęście, że większość prac remontowych mąż robi sam, póki może...
UsuńTo jest straszne, że jak coś się stanie i samemu się nie potrafi naprawić to znikąd pomocy. A przecież jak się płaci, to powinno być to zapewnione. U nas jak się psuje to kilka rzeczy naraz xD, co w sumie nie jest śmieszne, ale jednak trochę jest. Wydatek spory wtedy mamy.
OdpowiedzUsuńO tak, bo nieszczęścia chodzą parami, jak sprzęt sie psuje to też hurtowo, taka złośliwość rzeczy martwych.
UsuńMusicie lubić życie na krawędzi skoro mimo wszystko pojechaliście :D
OdpowiedzUsuńPo prostu zbyt długo czekaliśmy na ten wyjazd, zakręciliśmy wodę wszędzie ...
UsuńPogotowie wod.-kan. rzeczywiście nie naprawia, tylko zakręca wodę w całym pionie i cześć. Byliśmy kilkakrotnie zalani , ale od chwili gdy w całym bloku wymieniono rury na plastikowe (piony i poziome) a zawory na kulowe- awarie ustały jak ręką odjął. Poza tym polepszyła się też jakość rurek giętkich doprowadzających wodę i też jest mniejsza awaryjność. My mamy wyjątkowo sprawną ADM, dość wysoki fundusz remontowy i całe osiedle jest naprawdę bardzo zadbane w rozsądny sposób.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, bo te wodne przygody wcale nie są zabawne.
Miłego;)
Może u nas też kiedyś zmienia wadliwe rury...my tez płacimy, ale dużo zależy od administracji rejonów osiedla, a nasza jest niemrawa, ostatnio piszemy pisma do administracji głównej.
UsuńI jak tu wyjechać na wakacje, kiedy po przyjeździe, gdy otworzymy drzwi, może zalać nas prawdziwa powódź...?
OdpowiedzUsuńEhhhhhhh. Mam nadzieję, że już więcej zalewać Was nie będzie :)
Ariadno, też mam taką nadzieję, bo to bardzo stresujące...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło:)
Masz rację - to zatrważające, jak niedbale się teraz buduje. Wielu moich znajomych, mieszkających w nowych blokach skarży się na jakość wykonanych tam prac:(
Pozdrawiam:)
Czasami słyszę w mediach, że w nowo budowanych domach dzieją się dziwne rzeczy, a lokator nie ma na to wpływu...
UsuńTelefony dobrych fachowców kolekcjonuje, jak inni, np. diamenty, czy obrazy. Niestety, panowie ze spółdzielni/administracji mieli rację: to co poza licznikiem leży w gestii lokatora. Nasza wspólnota zrobiła tylko jeden wyjątek i na nasz (wspólnoty) koszt odbywa się naprawa i przegląd instalacji gazowych, całych. Nie mamy ochoty wylecieć w powietrze, bo ktoś to sobie zaniedba albo zwyczajnie nie będzie miał na naprawę.
OdpowiedzUsuńNa szczęście instalacja gazowa jest regularnie badana, więc chociaż ten stres odchodzi, a w bloku nie ma podejrzanych lokatorów.
UsuńOj nie zazdroszczę takich atrakcji i to przed samą podróżą. Dobrze, że mogłaś potem odreagować stres z tym związany w plenerze:)
OdpowiedzUsuńStarałam się nie myśleć o pękających rurach :-)
UsuńOj to faktycznie była awaria, to jest właśnie najdziwniejsze, że niby są od tego ludzie, ale się tym nie zajmują i wszystko leży w zakresie lokatorów.
OdpowiedzUsuńTo prawda, teraz zammiast stawiać na jakość to oni stawiają na ilość i niestety nowe budynki czasami są gorsze od starych.
I to jest właśnie najbardziej denerwujące...
UsuńJakbym czytała o swojej sytuacji z niedzieli.
OdpowiedzUsuńCoś pękło, woda zaczęła lać się w ekspresowym tempie, a najgorsze było to, że ciężko było zakręcić zawór, bo lała się akurat w miejscu, gdy on się znajduje z dużym ciśnieniem.
Masakra. Wody w łazience było już prawie po kostki, ale na szczęście udało się nikogo nie zalać!
Współczuję, bo "znam ten ból".
Pozdrawiam!
To faktycznie, iście niewakacyjne atrakcje, coś to lato obfituje w awarie...
Usuńniezła seria potopowa...jak wali pfu leje się to parami...a wychodzi, że nawet więcej, a propos plomby, my przez jakiś czas nie mieliśmy jej wcale, bo panowie ze spółdzielni nie kwapili się, by ją założyć...był jakiś problem, że inni majstrowie uszkodzili ją przy remoncie kuchni. no także bywa różnie
OdpowiedzUsuńMy już trzy razy wymienialiśmy liczniki, które zacięły się nie z naszej winy, ale wymienić trzeba na własny koszt.
UsuńWspółczuję.
OdpowiedzUsuńNas natomiast spotkał kiedyś zupełnie inny horror. To było ze 20 lat temu. Wróciliśmy raniutko z 2-tygodniowego wyjazdu z dziećmi /jedno już było dorosłe/ - stanęliśmy pod drzwiami naszego mieszkania i zamarliśmy. Drzwi były zakrwawione i nosiły ślady rąbania siekierą. Po chwili sąsiad mieszkający obok wyszedł z mieszkania i prawie że nas ucałował bo tak się ucieszył z naszego widoku. Opowiedział, że poprzedniego wieczoru jakiś pijak /który prawdopodobnie pomylił piętra albo i bloki/ dobijał się do naszego mieszkania. Myślał, że żona nie chce mu otworzyć więc jakimś ostrym narzędziem walił w drzwi i sam się pewnie przy tym pokaleczył. Dopiero sąsiedzi z piętra wyszli na klatkę i jak zobaczyli tego pijaka to wezwali policję...
Do dzisiaj mi się te zniszczone drzwi śnią...
O matko! Ale przypomniałaś mi historię z moim mężem, muszę ją opisać na blogu...
UsuńWspółczuje podwójnie - masakryczny widok i wymiana drzwi - okropne!
Nam się dzisiaj zablokował zamek w mieszkaniu.. Przyjechał Pan ślusarz: trzy minutki popróbował, pokręcił, poczarował, otworzył drzwi i... skasował trzy stówki, bo to taki zamek (jakiś dziwny). Oby jak najmniej takich sytuacji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Chciałabym tyle zarabiać w 3 minuty! Bardzo Wam współczuję !
UsuńOjej, ale historia! Podziwiam męża za zimną krew. A co do dzisiaj budowanych bloków....masakra...
OdpowiedzUsuńAsiu, pozdrawiam wakacyjnie i życzę Ci, by reszta wakacji przebiegła bez takich "atrakcji";/
Widzę, że u Ciebie bardzo twórczo, więc życzę nie słabnącego natchnienia:-)
UsuńWiem, co to znaczy. My kiedyś zalaliśmy sąsiadów z dołu. Nawet o tym nie wiedząc dopóki nie przyszli nam powiedzieć. I tak jak piszesz pogotowie przyjechało aby tylko odłączyć wodę. To był środek lipca, upał że nie dało się oddychać a my bez wody przez kilka dni...
OdpowiedzUsuńNa szczęście mój tata jest hydraulikiem i po przebyciu ponad 100 km, przyjechał i uratował łazienkę i nas, bo w upały myć się w misce z wodą z baniaków nic przyjemnego... Niestety nie było nas stać na fachowca a jak piszesz spółdzielnia jest tylko od stwierdzenia przyczyny i do widzenia...
Tak więc Twoja opowieść przypomniała mi studencie czasy ale więcej nie chciałabym tego przeżywać. Wam też życzę aby to był jednorazowy wybryk natury.
Pozdrawiam.
Oj tak, awarie to nic przyjemnego, za to kosztowne są.
UsuńWyobrażam sobie jakiego szoku doznałaś na widok lejącej się wody! Niestety, nikt nie jest w stanie takich rzeczy przewidzieć i dobrze, że to zdarzyło się przed wyjazdem, bo aż się nie chce myśleć co by było gdyby tak się stało podczas waszej nieobecności.
OdpowiedzUsuńJa też wolę nie myśleć, teraz zakręcamy wodę nawet gdy wychodzimy na dłużej...
UsuńNo to Wam się trafiła atrakcja wakacyjna. Współczuję. Kiedyś przeżyłam podobną, gdyż rano przed wyjazdem nad polskie morze rozszczelnił się bojler w kuchni pod zlewem. Szybkie sprzątanie, zabezpieczenie i można było jechać w drogę, bo hydraulikiem na wagę złota okazał się mój mąż - złota rączka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wakacyjnie i z pogodą w sam raz dla hydraulika, bo za oknem pada deszcz ;)
Dobrze mieć w domu złotą rączkę! U nas padało w nocy, a teraz duchota jak w dżungli :-(
UsuńI za to lubię Indonezję. W sytuacji awaryjnej dzwonię na recepcję. Po chwili pojawia się człowiek, naprawia, sprząta po sobie i znika. A następnego dnia dostaję talerz owoców na przeprosiny.
OdpowiedzUsuńCiężko będzie wrócić do rzeczywistości
Oj, ciężko, chyba że zamieszkasz w apartamentowcu z przywilejami ;-)
UsuńZazdroszczę zimnej krwi - ja chyba wpadłabym w panikę i zupełnie nie wiedziała co mam robić :D
OdpowiedzUsuńJa też wpadłam i wołałam o pomoc, chociaż wiem, gdzie jest zawór...
Usuńehhhh, no to wakacyjna awaria pierwsza klasa, no. Awaria jak ze snów a raczej koszmarów! :D
OdpowiedzUsuńUdanego weekendu w takim razie!
http://czynnikipierwsze.com/
Dzięki i wzajemnie :-)
UsuńOj !!! Skąd ja to znam ?! W ubiegłym roku hydraulik montował u nas nowy piec CO. Bez pakułów przyjechał i bez glinki szamotowej. Gdy zobaczył, że wybieram się do miasta to powiedział, żebym kupiła te brakujące rzeczy. Gdy zamontował już piec to stwierdził, że rury wymieni później ( czyli nigdy ).
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co by było, gdybym to ja pojechała do pacjenta zrobić zastrzyk i nie miałabym strzykawki ani igły ? Skoro hydraulikowi wolno...
No właśnie, dobre porównanie. Czasami mam wrażenie, że od czasów skeczu Kobuszewskiego i Gołasa niewiele się zmieniło.
UsuńSpółdzielnie to jedynie społeczność płacąca z wczasy ludzi którzy są niepotrzebni nikomu. Gdyby tak ci którzy tak tęsknią za sądami z tym chcieli zrobić porządek ale chyba naród uwielbia pracować na darmozjadów i bandytów a takie są spółdzielnie-płać i płacz i gęba w kubeł.
OdpowiedzUsuńSwego czasu niewielki mieliśmy wybór, wiele lat trwało, zanim wykupilśmy mieszkanie na własność, ale blok i tak należy do spółdzielni. To prawda, pracownicy spółdzielni czasami zachowują się, jakby ich pensje nie pochodziły z naszych składek...
UsuńNiestety, nie stać mnie na kupno domu.
Jaka seria awarii w Twijej rodzinie,nie zazdroszczę takich niemiłych niespodzianek.Szczęscie w nieszczęściu,że byliście w domu i mogliście szybko zareagować.Ach,Ci fachowcy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Teraz seriami wszyscy łapią kontuzje nóg, aż odpukuję w niemalowane :-(
UsuńFaktycznie czasami hydraulik bardzo się przyda i muszę przyznać, że ja również korzystam z ich usług. Całkiem niedawno również dowiedziałem się o pompie jednostopniowej https://www.dostudni.pl/pompy-jednostopniowe,c100.html i muszę przyznać, że jest to świetne urządzenie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jeśli chodzi o same prace hydrauliczne to moim zdaniem jest to coś niezwykle ważnego. W takiej sytuacji ja polecam na pewno współpracę z hydraulikiem https://darek-hydraulik.pl/ który jest bardzo dobrym fachowcem w tym zakresie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o usługi hydrauliczne to bardzo szeroką ofertę można znaleźć na stronie internetowej https://www.hydraulik.poznan.pl/.
OdpowiedzUsuń