Wiele już razy wspominałam, że lubię skanseny i wszędzie gdzie bywamy, a jest taka możliwość, odwiedzamy, chłoniemy ich atmosferę, wyobrażamy sobie ówczesne życie i za każdym razem dziwimy się, jak życie ludzi było wtedy proste i trudne jednocześnie.
Tym razem zabieram Was do skansenu w Starej Lubovnej na Spiszu, u podnóża pięknego zamku, o którym będzie później. Być może ktoś z czytelników zna te strony i chętnie sobie przypomni.
We wrotach wita nas sympatyczna dziewczyna i wręcza ulotkę w języku polskim, dzięki czemu możemy samodzielnie zwiedzać skansen, odczytując niezbędne informacje z tekstu i nie śpiesząc się.
W skansenie jest 16 obiektów dużych oraz kilka mniejszych, takich jak kapliczka, karuzela, domek zabaw, sypańce czyli małe spichlerze oraz szkoła.
Od wejścia już rzuciła nam sie w oczy piękna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem św.Michała Archanioła z 1833 roku. W dniach ważnych świąt odprawiane są tu jeszcze nabożeństwa w języku starocerkiewnosłowiańskim.
To, co widzicie na zdjęciu to barokowy ikonostas z 1763 roku. Pod sufitem wisi drewniana konstrukcja, przedstawiana jako przedmiot magiczny, wykonany (według legendy) na podstawie wzoru z marzenia sennego z czasów epidemii cholery.
Jest to tzw. Rydwan Jahwe czyli Tron Boży.
Wielką ciekawostką okazały się zdobione belki stropowe, niektóre nawet z XVII wieku. Stropy w chatach podtrzymywane były przez 3-5 belek, zależnie od wielkości domu. Na belkach w skansenie zachowała się dawna ornamentyka - motywy solarne, roślinne, napisy w językach szaryskim, niemieckim i rusińskim. W kulturze ludowej belkom takim przypisywano znaczenie magiczne, kładziono pod nimi ochrzczone dziecko, ciężko rodzącą kobietę, umierającego, który długo konał. Pod belkami błogosławiono też młodych przed ślubem.
W chatach zgromadzonych w skansenie przywołano różne okresy w życiu człowieka od narodzin do śmierci.
Górne zdjęcie pokazuje izbę położnicy, która leżała na łóżku pod specjalną płachtą, a ozdoby w kolorze czerwonym i poduszeczki z igłami miały chronić matkę i dziecko od złych spojrzeń. Do pierwszej kąpieli dolewano wody święconej, a zawartość balii wylewano pod drzewo. Wiele obrządków związanych z narodzinami miało znaczenie magiczne.
Dolne zdjęcie pokazuje izbę przygotowaną na wesele.
Wesele poprzedzały 3 zapowiedzi czytane w kościele, potem odbywało się zawarcie małżeństwa, zawsze w poniedziałek, bo w niedzielę młodzi żegnali się z rówieśnikami. We wtorek panna młoda przenosiła się z wyprawą do domu świekry.
Te dwa zdjęcia ukazują dom zabaw, gdzie zgromadzono zabawki ówczesnych dzieci, z drewna i szmat, konie na biegunach itp. Dolne zdjęcie przedstawia pomysłową karuzelę, jak napisano - udźwig kosza wynosił 18 kg.
W jednej z chałup nowszego typu umieszczono ekspozycję szkoły ludowej z okresu międzywojennej Republiki Czechosłowackiej, z mieszkaniem nauczyciela umieszczonym obok sal lekcyjnych. Miał blisko do pracy.
Ostatnie fotografie ukazują dwie odmienne sytuacje. Na pierwszej widzimy czuwanie przy zmarłej, tu także elementy wierzeń, które stosowane są i dzisiaj w niektórych rejonach Polski - zasłanianie luster, zatrzymywanie zegara, wkładanie nieboszczykowi monety do dłoni.
Zmarłą kobietę ubierano do trumny w strój z wesela, gdyż miało ją to chronić przed ogniem czyśćcowym.
Dolna fotografia ukazuje efekt pracy ówczesnych druciarzy, reperujących po wsiach naczynia. Na Spiszu istniały całe wsie druciarzy, którzy żyli z naprawiania naczyń i chodzili za zarobkiem do Rumunii, Jugosławii, Węgier oraz na Ruś Podkarpacką.
Mnie zdziwiło poszanowanie dla misternej pracy druciarzy oraz dla przedmiotów w ogóle, które warto było naprawiać, a nie wyrzucać na śmietnik.
To tyle ze skansenu, większa dawka informacji byłaby przesadą. Postaram się swoje doniesienia wakacyjne przeplatać z postami o innym charakterze, w końcu wakacje trwają...
Wow piękny skansen, chętnie bym taki odwiedziła.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno jeszcze tez naprawialiśmy a nie wyrzucaliśmy...
Ale przecież markety by nie zarobiły.
A góry śmieci rosną...
Ciekawe mają zbiory, nie wszystkie skanseny są tak bogate, a cena biletu nie była wygórowana, co cieszy :-)
UsuńNa takiej karuzeli chętnie bym się pokręciła :) A sypialnia kojarzy mi się z sypialnią mojej babci. Miłego deszczowego dnia :)
OdpowiedzUsuńA ja z daleka od karuzeli...takie piernaty nasze babcie lubiły :-)
UsuńPogoda dziś barowa, akurat na nadrabianie zaległości w czytaniu.
Ciekawe czy dałbym radę przystosować się do życia w takich warunkach?
OdpowiedzUsuńNa pewno, wystarczyłaby dobrze zaopatrzona piwniczka i żyć nie umierać, a jakie spiżarnie bywały!
UsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo chętnie zwiedzam takie miejsca - panuje tam bardzo fajny klimat :)
Cerkiew mnie urzekła :)
Jeszcze bardziej lubię gdy są festyny ludowe i można wszystkiego popróbować, od zajęć wiejskich po dawne napitki i specjały:-)
UsuńMuszę przyznać, że raczej nie ciągnie mnie do takich miejsc, ale chyba mnie Pani przekonała! Zdjęcia pokazują naprawdę świetny klimat. :)
OdpowiedzUsuńA mnie ciągnie, bo niby wszystko podobne, ale zawsze coś mnie zaskoczy :-)
UsuńFajny, ale nasz olsztyncki fajniejszy!:)) Polecam Ci również skansen w Nowogrodzie nad Narwią. To chyba najpiękniej położony skansen w Polsce, a kilka ich już widziałem:)
OdpowiedzUsuńTym drugim zainspirowałeś mnie bardzo, co komentarz to nowy pomysł:-) Dzięki :-)
UsuńPolecam! Najlepiej odwiedzić Nowogród w czasie polskiej, złotej. A jak już zwiedzicie skansen, to trochę dalej macie Biebrzę, która jesienią powinna być ponownie interesująca :)
UsuńSprawdziłam w sieci, zapowiada się ciekawie :-)
UsuńDziękuję za tę wycieczkę, bardzo ciekawie opowiedziałaś i pokazałaś, Jotko. Miałaś świetny urlop:)
OdpowiedzUsuńUrlop wyczerpujący ale efektywny :-)
UsuńCiesze się, że Ci się podobało:-)
Ciekawe miejsce, jestem szczególnie zainteresowana mszami w starocerkiewnosłowiańskim. Na studiach co nieco poznałam ten język. ;)
OdpowiedzUsuńTrochę daleko, by uczestniczyć, ale dla chcącego...
UsuńA teraz się śluby bierze w sobotę zazwyczaj, chociaż w tym tygodniu widziałam jak ktoś brał w piątek, ale to cywilny, więc może tak się zdarzać. Mieszkaniu z teściową mówię stanowcze NIE. ;D Ciekawe miejsca i wierzenia, chociaż wiele w nich zabobonów, no bo jak belka ze znakami, symbolami miałaby pomóc kobiecie, która ma komplikacje podczas porodu...
OdpowiedzUsuńWiele pogańskich obrzędów przeniknęło do religii i życia codziennego.
UsuńMieszkaniu z teściami też jestem przeciwna, chyba że ktoś lubi...
A ja jako przyszła teściowa mówię stanowcze "nie" mieszkaniu z synową!
UsuńTo tak jak ja:-)
UsuńNaprawdę rewelacja! Chciałabym się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńDawno nie widziałam czegoś równie ciekawego do zwiedzenia, zobaczenia.
Zawsze interesowały mnie takie miejsca.
Ostatnio w skansenie jednak byłam bardzo dawno temu, jeszcze z wycieczką szkolną.
Pozdrawiam serdecznie :)
Z Twoja energią i chęcią poznania zdobędziesz niejeden skansen, do dzieła!
UsuńJak dla mnie poza cerkwią pozostałe budynki i ekspozycje przypominają te z Polski. W sumie te parę wieków temu wieś wyglądała niemal w całej Europie podobnie.
OdpowiedzUsuńNa ulicach można robić naprawdę wiele ciekawych rzeczy. :)
:) Dzięki. Poza kleszczami, osami i pszczołami reszta owadów nie jest mi jakoś szczególnie straszna. Prezent jest też stąd, że gospodarze niedawno świętowali swoje urodziny okrągłe (a na pewno jedna osoba).
Pozdrawiam!
Podobnie, bo Spisz należał kiedyś do Polski, po wojnie tylko 6 wsi znalazło się w naszych granicach.
UsuńMnie najbardziej zaintrygowały ubiory, bielizna i te naczynia tak dobrze naprawione. Skąd Ty bierzesz siłę, na to ciągłe podróżowanie.
OdpowiedzUsuńPracuję nad kondycją cały rok :-)
UsuńTe drutowane naczynia też mnie zaintrygowały, istniały całe wsie druciarzy, a rzemiosło przechodziło z pokolenia na pokolenie.
Bardzo ciekawy ten post, tak przedstawiłaś ten skanksen, że sama mam ochotę tam pojechać :-) Też w kilku byłam, w Polsce. Mój mąż to niezbyt chętny na takie zwiedzanie, idzie, ale widzę, że chodzi z przymusu, więc i mi trochę psuje radość. I przyznaję, że skanksen zaprezentowany przez Ciebie wydaje się świetnie zorganizowany.
OdpowiedzUsuńSkanseny widywałam większe, choćby obok Gniezna w Dziekanowicach, ale ten jest bardzo ciekawy, dobrze zorganizowany.
UsuńBardzo lubię odwiedzać takie miejsca i oczami wyobraźni przenosić do przeszłości. Jakże inaczej w tamtych czasach żyli ludzie. Często w czasie podróży wyszukuję tego typu miejsca, bo to fajny kawałek historii. Tym wpisem przypomniałaś mi o pewnym muzeum na Lanzarote (które miałam opisać szczegółowiej, a tego nie zrobiłam). Chyba muszę odszukać stare zdjęcia i dopisać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Napisz koniecznie, bardzo chętnie przeczytam i obejrzę:-)
UsuńCudnie - jak widać nie trzeba daleko szukać by znaleźć coś zachwycającego. :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaciekawiła mnie izba położnicy i te poduszeczki z igieł i ozdóbki chroniące matkę z dzieckiem przed złymi spojrzeniami. Codziennie się czegoś uczę! Oby się to nie zmieniło, bo gdy życie przestaje zaskakiwać to się człowiek zaczyna nudzić i wymyślać.. :)
Pozdrawiam serdecznie, M.
Masz rację, gdy traci się ciekawość świata to jakby przestawało się żyć!
UsuńZwiedzałam kiedyś taki skansen, ciekawie zobaczyć, jak ludzie kiedyś mieszkali. Bez telewizora, telefonu i komputera...
OdpowiedzUsuńI bez innych potrzebnych rzeczy, dla mnie brak wody bieżącej i prądu jest problemem:-)
UsuńLada dzień opiszę wizytę w Skansenie Wsi Lubelskiej :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poczytam :-)
UsuńWyobraz sobie, że byłam w Starej Lubovni zimą 1979 roku. Ale albo jeszcze nie było tego skansenu, albo go przeoczyliśmy. Zresztą wtedy byliśmy z małym dzieckiem, takim poniżej 3 lat, więc i tak byśmy jej nie ciągnęli do skansenu. Najlepiej pamiętam stamtąd dwie rzeczy- koszmarną drogę i leżące na zboczu rozbite samochody i przemiłych Słowaków w sklepie, w którym kupowałam dla małej buciki i w restauracji.
OdpowiedzUsuńOsobiście lubię skanseny, bo łatwiej jest poznawać historię innego kraju właśnie poprzez jego życie codzienne, a nie w drodze "wyrycia" na pamięć różnych dat.
Miłego;)
Zdaje się, że w tym czasie skansen dopiero powstawał, a drogi od tego czasu zmieniły się na lepsze.
UsuńZawsze mnie to ciekawi! Jak ludzie kiedyś dawali sobie radę bez rzeczy które są dla nas teraz "normalnoscią" jak prąd, woda czy internet!
OdpowiedzUsuńfajny post! :)
http://czynnikipierwsze.com/
Prawda? Musielibyśmy dziś wykazać sie niebywałą pomysłowością...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZawsze, kiedy zawitam w takie miejsce, pooglądam, poprzypatruję się - bardziej doceniam postęp:)
I często nasuwa mi się pytanie - jak bardzo potomni będą podziwiać trudne warunki, w których nam przyszło żyć:)
Pozdrawiam:)
A czym będą zajmować się archeologowie za 500 lat? Chyba tylko plastikowe śmieci przetrwają...
UsuńPamiętam ,że Pani nie lubię za jakieś wczoraj, za jakąś przeszłość . Pewnie zgodnie z moja zasadą by nie ufać komuś kto zapisał się źle. Ostrożnie wchodzę i przyglądam. Zastanawiam skąd moje nielubienie gdy teksty , które skrzywdzić nie mogą.Kiedyś wydawało mi się ,że nie powinno się ludzi nie lubić, że przez to że nie lubię robię coś źle ale to nie jest prawda. Można nie lubić bo to wprowadza kolory .Nie można wbijać noża w plecy bo to może dać skutki nieodwracalne.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłam się zdjęciami zabawek , których nie ma...z pewnością pobudzały mózg do pracy.
No cóż, nie ma obowiązku lubienia, prawda?
UsuńZabawki były takie sobie, zwyczajne...
Nie wiem czy nie lubienie wprowadza do życia kolory, raczej je odbiera.
Mieszkam już u siebie ponad 10 lat i całkiem niedawno, przez przypadek odkryłam niedaleko skansen:) i zagrodę garncarską - zakochałam się w malwach przy płocie - mam i ja :)
OdpowiedzUsuńMalwy takie polskie, sielskie, zawsze mi sie podobały, fajnie, że masz :-)
UsuńWydaje mi się, że kiedyś byłam w tym skansenie, ale mało pamiętam - dzięki więc za przypomnienie. Bo ja taka mniej skansenowa jestem... ale miło pooglądać:)
OdpowiedzUsuńCzasami w pamięci zacierają się wspomnienia, dlatego warto wrócić i przypomnieć sobie, odkryć coś nowego.
UsuńMuszę przyznać, że ślicznie wygląda ten skansen i będę musiała w przyszłości odwiedzić to miejsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam.
Jeśli lubisz zwiedzanie, to warto. To jakby żywa historia...
UsuńO to dziękuję za cenne informacje i na pewno zwiedzę.
UsuńPozdrawiam :)
Takie miejsca są bardzo klimatyczne. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a jeśli trafi sie na pokazy dawnych zajęć gospodarskich, pieczenie chleba itp. to tym ciekawiej :-)
UsuńTo się wszystko wyjaśniło, czemu takie podobieństwa widzę. :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jest ze skutkami awarii w tej elektrowni atomowej w Japonii, która ucierpiała po tsunami parę lat temu. Ogólnie atom to temat ciekawy, choć dla nie fizyka ciężki do zrozumienia raczej, jak coś tak małego, może czynić tak wiele (i dobrego i złego).
Jak dla mnie to lato chyba powoli się z nami żegna. Jakoś pogoda zrobiła się jesienna, wieczory chłodniejsze. Choć w sumie kto to wie?
Pozdrawiam!
Nie kracz, sierpień ma być ciepły!
UsuńJa mimo wszystko cieszę się odpoczynkiem i deszcz mi w tym nie przeszkodzi :-)
Dopiero teraz zauważyłem... "NarodoPISna Expozicia"! Jak to się tłumaczy? Narodowo - Pisowska Ekspozycja?
OdpowiedzUsuńNa szczęście, to znaczy - etnograficzna...na psa urok!
UsuńZmieniłaś moje nastawienie do skansenów. Samo to słowo mnie odstraszało. Może dlatego, że sama wychowałam się na wsi, gdzie ściśle przestrzegano tradycji, jakiś regionalnych wierzeń. Moja babcia miała w domu istny skansen staroci, a podwórze do dziś pełne jest przeszłości, starych maszyn, którymi do dziś pracują w polu, bo nie chcą opuszczać przeszłości... Uciekałam od tego jak najdalej i chyba nie byłam jeszcze nigdy w żadnym skansenie..
OdpowiedzUsuńAle Twoja opowieść i zdjęcia pokazały mi to miejsce z zupełnie innej perspektywy i kto wie, może przy nadarzającej się okazji, przestąpię próg jakiegoś skansenu?
Jako dziecko często bywałam na wsi u rodziny, bardzo to lubiłam, więc teraz wracam z sentymentem.
UsuńDla Ciebie może to być okazja do kolejnego wyzwania :-)
Jeżeli będziesz kiedyś na Śląsku, zapraszam do Skansenu do Chorzowa:) Mamy tam nawet wiatrak;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
A ja zachęcam do odwiedzenia skansenu blisko Gniezna, niedługo festyn na pożegnanie lata:-)
UsuńPięknie to opisałaś. Czuję się, jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńZdjęć mamy więcej, ale w końcu to nie blog fotograficzny :-)
UsuńTo jakby wejść w inny świat...
OdpowiedzUsuńJaka zmyślna karuzela;) A taki druciarz to prawdziwy artysta!
No i dobrze, że czasy się zmieniły i po ślubie nie trzeba już iść do świekry;)
Masz rację, młodzi powinni mieszkać osobno:-)
UsuńAle wrzesień może być już bliższy jesieni. :D
OdpowiedzUsuńTaka plaża może być ciekawą sprawą. U mnie nad Wisłą nawieziono sporo piachu, więc można siedząc sobie w ogródku piwnym udawać, że jest się na Karaibach dajmy na to. :) Pewnie piach tylko do pewnego stopnia można potem usunąć. Resztę zrobi wiatr, deszcz itp.
Tak odebrałem tę książkę. Po prostu nie zauważyłem w niej nic z tego, co podawano na okładce.
Pozdrawiam!
Wrzesień jest zapowiedzią jesieni, ale bywał upalny...
UsuńTo cieszę się, że Słowacy wreszcie zauważyli taki kraj na północ od nich. Kiedy 30 lat temu chodziliśmy po Tatrach po słowackiej stronie, napisy wszędzie były w kilku językach, za wyjątkiem polskiego. A przecież wciąż stanowimy chyba z 70% turystów... Skansen piękny, a cerkwie uwielbiam`:)
OdpowiedzUsuńZarówno po czeskiej jak i słowackiej stronie spotykamy się z ulotkami i folderami po polsku, nawet flisak słowacki na Dunajcu tłumaczył na polski:-) Teraz mnóstwo wszędzie Koreańczyków.
UsuńAsiu - też lubię zwiedzać skanseny...
OdpowiedzUsuń:-)
Bo to skarbnica wiedzy wszelkiej :-)
UsuńUwielbiam skanseny....zresztą pisałam o skansenie w Klukach u siebie:)))
OdpowiedzUsuńTez nam sie tam podobało, byliśmy kilka lat temu i trafilismy na pokaz rękodzieła oraz degustacje rozliczne,pycha!
Usuń