Mówią, że to czasy się zmieniają, że świat jest całkiem inny.
To nie czasy się zmieniają lecz ludzie...
Od jakiegoś już czasu obserwuję, jak zwykły dobry uczynek uważamy za wyjątkowy gest wobec bliźniego, za pomoc w trudnej sytuacji przyznajemy ordery, a za koleżeńską przysługę poczuwamy się do sowitej rekompensaty...
To prawda, dobre uczynki powinny być przykładem dla innych i powinno się o nich mówić, bo to z kolei żaden wstyd.
Kiedyś ogłoszono akcję dla uczniów, które wywołała we mnie mieszane uczucia. Dzieci miały przez jakiś czas robić dobre uczynki (nie było ścisłych wytycznych jakie ) i zapisywać z potwierdzeniem osób dorosłych. Finalnie najlepszy (?) otrzymywał w nagrodę rower.
Nie będę się nad tym rozwodzić, bo to pewnie elaborat można napisać, ale w moim przekonaniu DOBRE UCZYNKI robi się z zasady nie oczekując zadośćuczynienia.
Do podjęcia tego tematu skłonił mnie wywiad dziennikarza ze znanym pisarzem, a dziennikarz ów stwierdził, że pisarz, choć sławny okazał się serdecznym, pomocnym człowiekiem i wcale nie zadzierał nosa.
Doszliśmy więc do etapu (już dawno chyba) że normalność znanych osób, brak gwiazdorzenia i wymyślania kaprysów lub grzeczność w rozmowie uważamy za niebywały ewenement, a zwykła życzliwość urasta do rangi niespotykanej cechy.
Od lat tępię zachowania typu: ty mi przysługę, ja tobie czekoladę. Pyta koleżanka jak może się odwdzięczyć? Uśmiechem i dobrym słowem!
Dlaczego? Bo to działa w dwie strony...gdy ktoś będzie miły lub uczynny to ja też od razu mam lecieć z upominkiem?
A zwyczajne dziękuję nie wystarczy?
Może faktycznie, w świecie, gdzie wszyscy na wszystkich warczą, podejrzewają podstęp, nieszczerość i bóg wie co jeszcze, powinniśmy się zachwycać zwyczajnym ludzkim odruchem pomocy i życzliwości?
Pamiętasz Asiu” Niewidzialną rękę” ? Ileż to pięknych akcji było z nią związanych. Każdy z nas taką „ręką" chciał być... Dobrze, ża mam chociaż małą okazję opowiadać dzieciom co to jest dobry uczynek, mam nadzieję że coś zakiełkuje. Buziaki
OdpowiedzUsuńCzyli masz misję do spełnienia, sporo tych misji na Twoim szlaku, ale tak trzymaj:-)
UsuńJa też ! Ja też - pamiętam "niewidzialną rękę" !!! Była dla nas inspiracją !
UsuńUleńko, kto nie chciał być niewidzialną ręką?
UsuńCzasy się zmieniły i ludzie też - moim zdaniem niestety często na gorsze. Światem rządzi pieniądz i zwykła ludzka życzliwość często jest odbierana jak coś dziwnego. Mam wrażenie, że ludzie mniej się bawią i nie są już tak spontaniczni jak kiedyś. Pamiętam, jak lata temu mój dom tętnił życiem bo codziennie ktoś niezapowiedziany wpadał podagać. Teraz ludzie się zapowiadaja, a jak przyjdziesz do kogoś niezapowiedziany to nie jest mile widziane. Tak samo w każdym odruchu serca ludzie dopatrują się czy aby nie jest podszyty jakimś interesem. Nie znam recepty na to, ale wiem, że kiedy nas wszystkich łączyła wspólna bieda ludzie byli życzliwsi i bardziej bezinteresowni.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chyba tak było...czyli dobrobyt psuje ludzie, styl życia powoduje, że odgradzamy się od świata i stajemy się nieufni :-(
UsuńA wiesz Joasiu, że ja tez niedawno zastanawiałam się nad tym jak pięknie dużo mówi się, że ktoś komuś pomógł np kierowca autobusu, czy motorniczy lub policjanci odbierający poród. Piękne gesty i wielkie brawa za to się należą, ale przecież to powinien być standard. Tak powinno być zawsze i na porządku dziennym, że się pomaga.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, media robią tyle hałasu ze zwykłych - kiedyś - spraw między ludźmi...
UsuńTo prawda... Nie uogólniałabym, że wszyscy ludzie się zmieniają na gorsze.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak obserwuję, że faktycznie - teraz akt pomocy rozczytywany jest jako heroizm, a kiedyś... był normą. Ludzie mieli więcej czasu dla siebie i nie odbierali pomocy drugiej osobie w kategoriach wyczynu...
Pozdrawiam :)
I komu to przeszkadzało? Teraz trzeba promować bycie dobrym człowiekiem!
UsuńTo bardzo złożony problem i pewnie można by długo nad nim dyskutować. Mój punkt widzenia jest pewnie znowu z kolekcji "Kubeł Zimnej Wody Na Łeb". Wydaje mi się otóż, że każdy "dobry uczynek" jest dyktowany pewną interesownością i - przynajmniej w stosunkach człowiek-człowiek - bezinteresowność nie istnieje. Interes bowiem to nie tylko materialna opłacalność. To również:
OdpowiedzUsuń- przekonanie, że zaskarbiliśmy sobie czyjąś wdzięczność i okazane dobro kiedyś do nas powróci,
- dobre samopoczucie ("jaka ja jestem dobra/grzeczna/miła/szlachetna/bezinteresowna"),
- dla wierzących spokój sumienia lub nadzieja na nagrodę w niebie.
Myślę, że wystarczy dobrze poszukać w środku i sprawdzić, jakie motywacje nami kierują.
No proszę Cię, chyba nie da się skalkulować każdej przysługi, każdego gestu, które robisz wobec innej osoby?
UsuńGdy pomagam starszej pani zdjąć w Biedronce kaszę z półki to mam w tym interes?
Hyhyhy to jest absurdalne, ale ja również tak uważam. A muszę powiedzieć, że jestem wręcz obrzydliwym altruistą i mam świadomość, że moimi poczynaniami kieruje czysty egoizm. Ja po prostu nie mogę nie pomóc, bo zeżrą mnie wyrzuty sumienia, a w głowie zaraz mam milion myśli. Mało to szlachetne dbać o własne samopoczucie. I tak gdybym olała taką panią w biedronce, serio miałabym rozkminę, czy sobie jednak poradzi, czy ktoś ją zauważy, czy ktoś jej pomoże, jeśli nikt jej nie pomoże czy będzie miała co jeść, serio całą historię zaczynam tworzyć i dla świętego spokoju sama poda jej te kaszę. I tak jest ze wszystkim.
UsuńSkąd ja to znam? Niektórzy niestety lubią to wykorzystywać...
UsuńJotko, to nie jest kwestia kalkulacji - to są procesy nieuświadamiane.
UsuńNo może, ale jaki proces zachodzi w podanym wyżej przykładzie?
UsuńMyślę ,że ludzie się nie zmienili to tylko świat się zmienił...
OdpowiedzUsuńMieszanie w głowie ludziom innymi zasadami prowadzi do takich właśnie nieżyczliwych zachowań, a wystarczy zostawić ludzi w spokoju i już mają prawidłowe ,życzliwe odruchy...
Może coś w tym jest, ciekawe czy bywają różnice w tym względzie miedzy dużym miastem a wsią na przykład?
UsuńZbliża się Wigilia, więc warto przypomnieć jak to dawniej bywało ze zwyczajem przyjmowania nieznanego gościa. Otóż w latach 50-60. ub.w. wszystkie drzwi domów i mieszkań były otwarte i czekały na tego "nieznajomego", a gdy nie przyszedł sąsiedzi odwiedzali się nawzajem z opłatkiem w ręku. Dzisiaj jest odwrotnie, siadając do stołu wigilijnego barykadujemy drzwi i biada temu, kto by miał chęć na niezapowiedziane odwiedziny. Ale czego wymagać, sami zaprosiliśmy krwiożerczy XIX wieczny kapitalizm i takie pojęcia jak życzliwość, czy empatia zostały wyparte przez asertywność, brak skrupułów, itp. Znak czasu, czy głupoty?
OdpowiedzUsuńNa ten temat napisałam kiedyś wiersz...łatwiej włączyć się w akcje dobroczynne w mediach, niż zaprosić samotnego sąsiada na święta...
UsuńBrałam kidyś udział w dyskusji o tym, czym jest taka na przykład dobroczynność, i kto przy tej okazji ma korzyść. Bo mocno zgadzam się z Fra Be - oddanie starej kołdry do schroniska dla psów to świetna sprawa, psy korzystają - ale darczyńca też... bo pozbył się zalegającej mu rzeczy nie wydając ani złotówki, i ma poczucie "jestem taki dobry dla psów". Ok, nalezy to robić, ale ile osób wcale nie psy stawia na pierwszym miejscu, tylko swoje porządki?
OdpowiedzUsuńTaka rozmnożona i medialna dobroczynność to jednak co innego, niż zwykły odruch serca w stosunku do obcej lub znajomej osoby...
UsuńWszyscy ludzie są bezinteresowni. Jedni bezinteresownie życzliwi, inni bezinteresownie złośliwi... Chciałoby się spotykać tylko tych pierwszych...
OdpowiedzUsuńTych drugich też się często spotyka, niestety!
UsuńCiekawe swą twoje posty Joasiu. Zapomniane tematy i zwykła życzliwość powinna być wtopiona w nas i bez wynagradzania. Myślę podobne, często jeśli ktoś robi coś dla nas, liczy na to,że otrzyma coś w zamian. Ja nie lubię pytania, a co za to, bo jeśli robię to dlatego,że tak chcę i bez czegoś za to. W dzisiejszych czasach zmieniliśmy się, często patrzymy na nasz czubek nosa. Kiedyś byłam świadkiem, z autobusu wychodziła starowinka, i trudno jej było wyczuć odległość od drzwi do chodnika, była niewidoma. Wyciągnęła rękę, żeby jej pomóc, nikt tego nie chciał zrobić...takie czasy,albo tacy ludzie,uściski.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a potem dziwimy się, że pani w urzędzie lub lekarz czekają na wyrazy wdzięczności, a moze nie czekają, tylko my wychodzimy przed szereg...
UsuńJotko, jak ja Cię lubię! :) Właśnie takie podejście jest mi bliskie, tymczasem na każdym kroku słyszy się, że dobre uczynki to warto, bo się opłaca, bo ktoś się odwdzięczy, itd. Bycie kulturalnym i uprzejmym, bo taki powinien być przecież człowiek, postrzegane jest jako ewenement! A akcja w szkole - masakryczna...
OdpowiedzUsuńNo niestety, o zwykłej życzliwości trzeba teraz przypominać jak o dbaniu o higienę, nawet w szkole...
UsuńNic dodać, nic ująć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże jakaś fraszka? Serdeczności :-)
UsuńNiedługo za ustąpienie staruszce miejsca w autobusie będziemy oczekiwali udziału w Jej rencie. Schodzimy nie na psy, gdyż psy są dobre. Schodzimy na pierwotniaki, a i to powinniśmy traktować w kategorii komplementu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dlaczego mówi się zejść na psy czy psia pogoda? Psiaki na to nie zasłużyły...
UsuńSam tego nie rozumiem, patrząc na niektórych tzw. ludzi.
UsuńSłyszę bardzo często ,że czasy się zmieniły.Zgadzam się z Tobą Asiu ,że to ludzie (my) tego dokonaliśmy a lubimy "zwalać" na "inne".Rzeczywiście sama zastanawiałam się dlaczego takie normalne -serdeczność,uśmiech,pomoc- traktowane jest jak coś "nie z tego świata",że trzeba od razu kogoś "pochwalić wobec ogółu". Czyżby dlatego ,że tak rzadko się z tym spotykamy? To raczej smutne.A może aby zachęcić innych do nawet małych oznak normalnych zachowań?To takie tylko króciutkie moje "myśli" na ten temat.Pozdrawiam Asiu i jeszcze raz muszę stwierdzić,że masz wyjątkowy "talent" do wspaniałych tematów tu poruszanych. Oby to był tzw.....worek bez dna bo dużo jeszcze pewnie masz w zanadrzu.
OdpowiedzUsuńDzięki, Grażynko, na razie daję radę, zobaczymy jak długo...ale wystarczy obserwować co dzieje się wokół nas, a tematy same wpadają do głowy.
UsuńNigdy bym nie uznał jakiegoś uczynku dobrym, gdyby powodowała nim interesowność. Mam na ten temat swoje zdanie, ściśle związane z pewną opcją moralności, ale nie będę się tu wyżywał. Natomiast wydaje mi się, że każda forma podziękowania jest dopuszczalna, o ile nie wymuszona.
OdpowiedzUsuńWymuszona to już nie jest podziękowanie tylko łapówka :-(
UsuńDobry uczynek często czynimy dla poprawy swojego samopoczucia.Tylko wtedy to jest uczynek,ale czy dobry?
OdpowiedzUsuńMoże być też tak, że z dobroci serca, a jeśli przy okazji poprawi nam się samopoczucie? Ale nie z samozachwytu tylko dlatego, że komuś się pomogło...
UsuńNo niestety to prawda, z roku na rok zacierają się te dobre wartości. A jak ktoś pomaga więcej to inni doszukują się drugiego dna np. jak ludzie biorą udział w akcjach charytatywnych.
OdpowiedzUsuńZdarzało się, niestety, że wykorzystywali to oszuści i dziś ludzie są ostrożni.
UsuńJak dla mnie widać coraz szerzej zataczające kręgi takie zjawiska jak pewien upadek zasad, zwiększanie się złośliwości itp. Ważne jest chyba to, by próbować walczyć z tym, zaczynając od siebie, a potem zataczając większe i większe kręgi.
OdpowiedzUsuńJakoś wybrnąłem z sytuacji, można powiedzieć, że problem rozwiązany został.
Pozdrawiam!
Masz rację, powinniśmy zacząć od siebie, jak w wielu przypadkach :-)
UsuńSą tacy, którzy zawsze w podzięce coś ofiarowują. Niestety uczą w ten sposób, że tak właśnie trzeba. Sama mam taką koleżankę. Szkoda tylko, że zanikają dobre zwyczaje.
OdpowiedzUsuńMoże właśnie trzeba o nich przypominać na różne sposoby...
UsuńByłam "niewidzialną ręką". A obecnie - kiedy mogę to pomagam tak po prostu. Bez oczekiwania na rewanż. Zgodzę się z Tobą Asiu, że takie czasy i tacy ludzie, że często zwykłe gesty życzliwości otrzymują wielką rangę. A przecież nie o to w tym chodzi. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie o to, chociaż może przez nagłośnienie, niektórzy się obudzą?
UsuńNie jest tak żle.Jest wiele ludzi pomagających spontanicznie ,nie "dla chwały" i poklasku.
OdpowiedzUsuńja tam wierzę w dobre ludzkie serca.
Ja także, mimo wszystko :-)
UsuńMasz rację, że to temat rzeka...
OdpowiedzUsuńMoja znajoma pracuje w banku i ponoć dość często zdarza się jej, że jakiś petent wraca z bombonierką - sytuacja dość kurtuazyjna, bo ona po prostu wykonywała swoją pracę, klient będzie spłacał wcale nie małe i wcale nie atrakcyjne odsetki za wzięty kredyt, a on tu jeszcze dziękuje za obsługę...
Taka karuzela wzajemnej wdzięczności do niczego dobrego nie prowadzi niestety. Dobry uczynek jest dobrym uczynkiem tylko wtedy, gdy jest bezinteresowny. Inaczej to transakcja.
Dobre porównanie, jak transakcja - ja ci załatwię, ty mi załatwisz...
UsuńTrudno nam przyznać, a jednak coraz mniej bezinteresownej pomocy, dlatego za każdym razem słyszę "jak mogę się odwdzięczyć". Odwdzięczanie staje się normą.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Chyba już się stało, zauważyłam, że nawet za dobre chęci ludzie już chcą się odwdzięczać...
UsuńOd wielu lat działam w stowarzyszeniu zrzeszającym osoby chore na choroby reumatyczne. I wiem, że taka bezinteresowna przekazana energia do nas wraca. Warto pomagać...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że warto. Poza tym, gdybyśmy założyli, że nie warto, to jaki byłby tego wszystkiego sens?
Usuńdziękuję, to czasami bardzo dużo...
OdpowiedzUsuńczasem wręcz aż nadto za coś drobnego.
ale - każdemu pomóc się nie da, bo życia zabraknie, a zdarzaja się paskudy, które żerują na cudzej przychylności
To prawda, dlatego dobrze nauczyć się być asertywnym lub przynajmniej próbować...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że mówisz o pewnych odruchach, które - albo w nas są, albo - nie.
Idę ulicą i widzę, że dziecko upuściło rękawiczkę, więc ją podnoszę i podaję matce. Słyszę "dziękuję", odpowiadam "nie ma za co" i wracam do swoich spraw, zapominając, że przed chwilą takie zdarzenie miało miejsce. Nie wymagam też, by matka od rękawiczki do końca życia opowiadała legendy o "mojej wielkiej życzliwości":)
To działa w obie strony. Wiele razy zdarzyło mi się korzystać z odruchów uprzejmości od nieznajomych: pomocy przy zbieraniu wysypanych na chodnik wiktuałów z pękniętej reklamówki, przytrzymaniu zjeżdżającego wózka, kiedy otwierałam bagażnik, gonieniu przez pół parku, żeby oddać mi zapomniane etui. Ani razu nie przyszło mi do głowy, by np.: dać komuś takiemu na piwo, ani temu komuś, by czegoś takiego oczekiwać. Mam wręcz wrażenie, że podobna propozycja mogłaby taką osobę urazić. Mnie by uraziła.
Odruchy życzliwości wobec osób mniej sprawnych (fizycznie, intelektualnie, itd.) wydają mi się być czymś naturalnym, ale dopuszczam, że z jakichś tam pobudek ktoś ma prawo ignorować problem, nie zauważać go. Zadowolenie, satysfakcja nie jest natomiast niczym złym. Wręcz przeciwnie - to bardzo pozytywne uczucie, powinno być ukoronowaniem wszystkich naszych działań i w żaden sposób nie umniejsza wartości wykonanej przez nas czynności:) Czemu więc wstydzić się uczucia satysfakcji akurat po udzieleniu komuś pomocy:)
Jeśli chodzi o "przysługi" zawodowe - sprawa jest dużo bardziej skomplikowana.
Uważam, że potrzebne są jasne zasady, by żadna ze stron nie czuła się wykorzystywana. Trzeba określić, do którego momentu to jeszcze odruch bezinteresownej życzliwości, a kiedy - wyręczanie kogoś w pełnieniu obowiązków.
Najtrudniej powiedzieć "nie będę tego za ciebie (za darmo) robić" pierwszy raz. Jeśli tak się stawia sprawę, trzeba też przyjąć do wiadomości, że nikt nie będzie bezinteresownie określonych rzeczy robił za (dla) nas.
Pomimo pewnych trudności, obiekcji - taki układ zawodowy jest najzdrowszy, zapobiega wielu konfliktom, wzajemnym animozjom i pretensjom.
Ale egzekwowania tego, co nam się za naszą rzetelną pracę należy, niektórzy muszą się nauczyć, zrozumieć, że nie ma niczego małostkowego w oczekiwaniu na zadośćuczynienie i wyborze tegoż (pieniądze, pomoc w ogródku, itp..) za pewne działania. Muszą uświadomić sobie, że to druga strona postępuje niewłaściwie, wymuszając (mało komfortowe - przyznaję) upominanie się o "rewanż".
"Trochę" się rozpisałam:)
Pozdrawiam:)
Rozpisywanie sie mile widziane :-)
UsuńWłaśnie, przypomniałaś to, czego u mnie zabrakło czyli odruch serca, po prostu. Reagując na wymienione przez Ciebie sytuacje przecież nie zakładamy jakiejś medialnej reklamy czy ukłonów po pas. Tak trzeba, bo sami czasem też potrzebujemy pomocy...
Poprawia się sytuacja i to znacznie. Jak byłem w UP, to widziałem dane statystyczne, że od 2013 do teraz liczba bezrobotnych spadła o jakieś 40% albo i lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ilość spada, tylko czy ilość przekłada się na jakość?
Usuń"Niech nie wie lewica co czyni prawica". Dobre uczynki przynoszą mnóstwo korzyści nie tylko ich adresatem, ale przede wszystkim "dobro czyniącym". Przykro, że to takie niepopularne. Mam wrażenie, że rywalizacja czy konkursy w tej dziedzinie mają przeciwny skutek od założonego.
OdpowiedzUsuńOdruchy serca powinny zaistnieć poza konkursami i bez mediów :-)
UsuńCzasami mam wrażenie, że jak zrobię dla kogoś coś dobrego/w czymś pomogę, to taki Ktosiu spodziewa się, że ja będę się spodziewała rekompensaty. -_-'
OdpowiedzUsuńJa staram się tak nie myśleć i wołam głośno też, że uśmiech wystarczy...
UsuńCiężka sprawa i bardzo rozległy temat, ale jednak fakt, że doceniamy takie drobne uprzejmości jest zdecydowanie pozytywny. Wtedy chętniej wykonujemy kolejny.
OdpowiedzUsuńWystarczy chyba pamiętać, że warto pomagać, ale nie dawać się wykorzystywać :-)
UsuńTo chyba trochę jest tak, że uprzejmość i życzliwość dzisiaj to towar deficytowy. Świat goni ciągle do przodu, ludzie nastawieni są na zysk, a nie na bezinteresowną pomoc. Rośnie siła indywidualizmu, liczy się sukces. A przecież jak proszę o pomoc, to znaczy, że sobie z czymś nie radzę. Nie lubimy prosić o pomoc. Ja osobiście, wolę się komuś odwdzięczyć, choćby czekoladą, żebym potem nie usłyszała z niczyich ust, ja jej to, a ona mi nic, tylko dziękuję, żebym też nie miała poczucia długu, bo jednak wiele osób oczekuje czegoś w zamian. Z kolei, gdy sama coś dla kogoś robię, zadowolę się uśmiechem tej osoby i podziękowaniem, nie chcę więcej.
OdpowiedzUsuńI tak to chyba najczęściej działa :-)
UsuńUważam, że za życzliwość lub pomoc można odwdzięczyć się słowem dziękuję lub pomóc tej osobie, gdy będzie tego potrzebowała. To powinno działać w dwie strony.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, proste zasady są najlepsze.
UsuńA mnie, Jotko, automatycznie skojarzył mi się dawniejszy program telewizyjny dla dzieci i młodzieży "Niewidzialna ręka" (pewnie pamiętasz). Otóż i było w nim to, czego wymagasz: pomoc drugiemu człowiekowi winna być taka, aby nie żądała czegoś w zamian; z drugiej zaś strony owo powiadamianie redaktorów programu o swoich szlachetnych uczynkach, rzecz jasna bez publicznego ujawniania swojej tożsamości to cenny element scenariusza - w ten sposób informujemy in pubblico, że możliwe jest postępowanie może i zwyczajne, ale warte upowszechnienia... szkoda, że ten sposób wychowywania młodych ludzi poprzez ich ukierunkowanie na drugiego człowieka wychodzi z mody na rzecz "akcyjności" i zbiórki darów / środków pieniężnych (nie potępiam)[w tym ostatnim przypadku chodzi przecież o ludzi bardzo młodych - dzieciaki, które przecież własnych pieniążków na pomoc innym nie mają] ... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam i pamiętam także, że niegdyś kieszonkowe ze zbiórki makulatury i butelek pochodziło, które do punktu skupu trafiały, a przy okazji śmieci ubywało...powiedz dziś komuś małoletniemu, żeby zbierał i odstawiał do skupu...
UsuńPodpisuję się pod każdym słowem, które Asiu napisałaś:) I już tysiąc razy się przekonałam, że gdy pierwsza się uśmiechnę, to kruszę największą maskę. Ludzie tego potrzebują, uśmiechu, dobra i człowieczeństwa. Nie wypinajmy piersi po medale, bądźmy tacy dla innych, jakbyśmy chcieli, by nas traktowano. To takie niby proste, a jednocześnie tak trudne:) Dobrego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńTo świetna uwaga: traktuj innych, jak sam chciałbyś być traktowany :-)
UsuńJotko, uświadomiłaś mi, że nie można, nie powinno się reagować "upominkiem" za normalną dobroć, przysługę. Chyba dałam sie wkręcić w ten dziwny świat, bo tak robię. Tyle że mnie to sprawia wielką przyjemność: obdarować z wdzięczności. I zawsze jest to drobiażdżek. Ale może rzeczywiście nie powinnam...
OdpowiedzUsuńObdarowywać tez lubię, ale najlepiej bez okazji lub przy innej okazji:-)
UsuńArtykuł trafiony w dziesiątkę, Jotko.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoje refleksje.
Co za czasy, że zwykła ludzka życzliwość staje się towarem deficytowym, stąd wszelkie jej przejawy - tak zaskakują.
A ja biję się w piersi, bo mam tak jak Iwonka, na przejawy życzliwości reaguję czekoladkami, kwiatkiem, drobiazgiem.
Też mi to sprawia przyjemność, ale może rzeczywiście - nie powinnam tego robić? W każdym razie Holendrzy nie praktykują takiego dziękowania "z wkładką".
Kochana, też mi się zdarzyło, ale nie lubię w drugą stronę, gdy ktoś do mnie z tymi czekoladkami :-)
UsuńNiestety człowiek nie potrafi tak postępować, chociaż zdarzają się wyjątki i to jest dla mnie straszne, że człowiek człowiekowi bezinteresownie nie pomoże :(
OdpowiedzUsuń