Choroba uziemiła mnie w domu na kilkanaście dni, jakieś paskudztwo, które nie chciało się odczepić i dokuczyło bardzo, a niby dbam o odporność…
Gdy wreszcie wyszłam z domu zaczęłam zauważać przedświąteczną gorączkę zakupów. Okazało się także, że owa gorączka wcale nie wpływa na to, że ludzie są dla siebie milsi czy bardziej pomocni, wręcz przeciwnie.
Zbliżając się do dużego marketu z parkingiem, słyszę krzyk. To jakaś para zaczyna kłócić się ze sobą obok samochodu zaparkowanego z dala od wejścia. Po otwarciu drzwi auta słychać płaczące dziecko. Przekonana o tym, że żona krzyczała na męża, bo zostawił dziecko samo w aucie, posyłam mu w myślach epitet: ale palant!
Nagle kobieta otwiera z impetem tylne drzwi i krzyczy do dziecka:
- Czego drzesz ryja, przecież nic się nie stało…
Samochód był cały zaparowany, dziecko pewnie spało, gdy obudziło się samo w ciemności, przerażone zaczęło płakać. Nie wiem jak długo to trwało, bo moja droga do auta była dość długa, a kiedy dziecko zostawiono samo, wiedzą tylko rodzice.
Drugą scenę zaobserwowałam wewnątrz sklepu. W kolejce do kasy stali przede mną mama z chłopcem w wieku szkolnym. Jeszcze przy kasie kobieta wzięła paczkę papierosów, swoja droga zdumiewa mnie ich cena, a niektórzy palą jedna lub dwie paczki dziennie.
W drodze do wyjścia podsłuchałam taki dialog:
- Nie chciałaś mi kupić chipsów, a sobie kupiłaś takie drogie papierosy, to niesprawiedliwe…
- Nie kupię ci chipsów, ale nie z powodu ceny, chipsy są niezdrowe!
- A papierosy to niby zdrowe? W szkole pani mówiła co innego…
I na koniec jeszcze taka moja refleksja, mało świąteczna, niestety.
Gdy wędrowałam po dużym sklepie, obserwując ludzi, nie dało się nie zauważyć kontrastu pomiędzy zawartością koszyków poszczególnych klientów. Zdarzały się często kosze wypchane po brzegi towarami nierzadko luksusowymi, a ich ilości nie dają szans właścicielom na skonsumowanie wszystkiego nawet do Nowego Roku. Bywają kosze umiarkowanie wypakowane towarami pierwszej potrzeby, ale serce się ściska na widok koszyków starszych ludzi, posuwających się wolno przez sklep i podpierających laską , czytających uważnie ceny i poszukujących konkretnego produktu.
Chętnie pomagam takim przygarbionym i zagubionym sięgnąć coś z wysokiej półki, odczytać cenę lub datę ważności.
Nigdy nie wiemy, co nas samych czeka...
I jeszcze jedna uwaga: nikt nie pomyślał o osobach wspomagających dla ludzi niepełnosprawnych na wózkach, którym ciężko robi się zakupy, za to ochroniarzy pełno na każdym kroku. Gdyby taki ochroniarz raczył pomóc klientowi na wózku, zamiast flirtować z kasjerką, to już byłby postęp, nie uważacie?
Nie znoszę tłumów, kolejek, przepychanek. W tym okresie jestem chora, gdy muszę zrobić zakupy w większym sklepie. A już do tych rodzinnych, wielodzietnych wycieczek bym strzelała bez mrugnięcia okiem. Bachory robią, co chcą, niszczą towary, włażą z buciorami do wózków, biegają, potrącają ludzi, kłębią się i wyrastają, gdzie ich nie posiali, a rodzice mają to gdzieś, bo napychają wózki za pińcetplus.
OdpowiedzUsuńTez nie znoszę i w tym roku mąż wyręczył mnie we wszystkich zakupach, ja tylko włożyłam do lodówki :-)
UsuńNatomiast ludzie starzy to w moim życiu zupełnie oddzielna historia. Nieraz płakać mi się chce na widok takich biednych, bezradnych staruszków.
OdpowiedzUsuńPisałaś kiedyś o ustawie dezubekizacyjnej, która skrzywdziła setki ludzi. Przyszedł do mnie ostatnio do pracy jeden pan, emeryt, który opowiedział kilka takich historii, wobec których nóż się otwiera w kieszeni. Miał ze sobą kartę do zbierania podpisów z inicjatywy obywatelskiej przeciwko krzywdzeniu bogu ducha winnych ludzi. Podpisałam natychmiast i bardzo mnie zbudowała postawa pewnego dwudziestolatka, do którego ten pan nawet nie podszedł z prośbą - sam podszedł, żeby podpisać. Niestety, pracuję w zagłębiu pisiarzy i zionących nienawiścią katoli. Słuchając tego, co mieli do powiedzenia, nawet splunąć w ich stronę bym się nie pofatygowała.
Moja babcia zawsze mawiała, że jeśli ktoś kocha kościół bardziej, niż bliźniego swego, to niczego dobrego to nie wróży...
UsuńJa też nie znoszę tłumów i kolejek. Cieszę się, że w tym roku mnie to ominie.
OdpowiedzUsuńNIby na mieście iluminacje i dekoracje świąteczne, atmosfera wydaje się być taka odświętna i magiczna, a ludzie zachowuja się jakby żyli w innym wymiarze. Jakby szykowali sie do wojny, a nie do świąt.
Ja ostatnio przestałam denerwować sie na powolnych staruszków i z checia pomagam w sklepie podać coś lub odczytać, bo uświadomiłam sobie, że mnie to też czeka.
Zdrowia Ci życzę Jotko, trochę późno, ale zawsze się przyda :)
Masz rację, to przypomina raczej przygotowania do wojny, a potem połowa tych zakupów wędruje do śmieci...
UsuńŻyczenia zdrowia są potrzebne w każdym momencie, więc wzajemnie:-)
Nie lubię tłumów i kolejek w sklepach, a atmosfera przed Świętami często pozostawia wiele do życzenia. Niby czas powinien być radosny, a ludzie kłóca się, obrażają...Przykro się na to patrzy...
OdpowiedzUsuńW tym roku postawiłam na zakupy z dostawą do domu. Tylko po mięsa, wędliny sama pójdę do osiedlowego sklepiku, ale zostawiłam karteczkę co mi potrzebne i będę odbierać zapakowane :)
Taka cwana jestem ;)
Też kiedyś tak zrobiłam, ale od kilku lat mąż bawi się w zaopatrzeniowca, bo lubi, więc mu nie bronię :-)
UsuńW tym roku wszystko jest u mnie inaczej- święta z dziećmi to nie jak od kilkunastu lat "wizyta świąteczna" u nich lub u nas,a tylko początek pewnej nowej "stałości". I tegoroczna wyprawa po prezenty nawet mnie nie wykończyła psychicznie, choć fizycznie- okropnie. Wróciłam do domu półżywa, bolały mnie wczoraj wszystkie kosteczki.
OdpowiedzUsuńMałe dzieci w super-hiper marketach to koszmar- i w Polsce i tu.Podziwiam beztroskę matek, chyba wysoko uodpornionych na niewłaściwe zachowanie dzieciaków. Ja doskonale rozumiem te dzieci-im się po prostu w sklepie śmiertelnie nudzi, więc dostają "świra". Albo ja już mam świra, bo tak sobie wszystko organizowałam gdy dziecko było małe, że dzieciak nie wchodził ze mną na zakupy do sklepu- żywnościowe robiłyśmy zawsze z koleżanką razem- jedna była w sklepie a druga zajmowała się w tym czasie dziećmi- albo przed sklepem, albo w domu u którejś z nas gdy pogoda nie była "spacerowa".
O ludziach starych, niesprawnych a do tego niedofinansowanych nikt w Polsce nie myśli,a tzw. państwo prawa i sprawiedliwości zwłaszcza. Wszystko się kończy na hasełkach a i te są często dla tej grupy społecznej wielce krzywdzące.
Miłego;)
Jako młoda mama starałam się nie wchodzić na długo do sklepu, bo mój syn był bardzo ruchliwy i było mi wstyd, gdy nabroił, zawsze jest jakieś rozwiązanie.
UsuńOstatnio wielkie akcje omijają starych ludzi...
A do tego tradycyjnie bitwa o promocyjne karpie... ;-))
OdpowiedzUsuńNiestety rzeczywiście świąteczna gorączka zakupów nie ma nic wspólnego z świątecznym nastrojem i wartościami. Z jednej strony rozumiem - zazwyczaj koniec roku oznacza więcej obowiązków w pracy, do tego po pracy trzeba załatwić wszystkie sprawunki, prezenty i całą resztę przygotowań... ludzie robią się nerwowi i przemęczeni. A przecież to nie dopięcie wszystkiego na ostatni guzik powinno być w Święta najważniejsze...
Najważniejsze są spotkania z bliskimi, wspólnie spędzony czas. Fajnie jest zjeść coś dobrego, ale to nie jest sedno, przynajmniej dla mnie :-)
UsuńZawsze staram się z wyprzedzeniem zrobić zakupy świąteczne , więc nie chodzę juz o tej porze po marketach, ale pewnie różnie się dzieje.
OdpowiedzUsuńCiekawe bardzo scenki obejrzałaś niechcący...
Biedne dzieci...biedni starsi...ech...
To prawda, żal serce ściska, a wszystkim się nie pomoże...
UsuńA ja zakupy lubię bardzo, za to tłumów nie. W tym roku zrobiłam zakupy świąteczne w drodze powrotnej z nart, w przydrożnym włoskim sklepie. Owszem, wiem, że nie każdy ma taką możliwość - ale to było fajne:), bo inne nieco niż w naszych sklepach. No i nie aż tak inne, bym nie nabyła tego, co niezbędne.
OdpowiedzUsuńDo naszego, polskiego sklepu i tak się jeszcze wybiorę - również dlatego, że teraz w kilku dużych sklepach w mojej okolicy są kosze, do których można włożyć dodatkowo nabyte towary dla osób potrzebujących. Ja zwykle wkładam tam nie mąkę i makaron, a kilka czekolad. Sądzę, że to może komuś sprawić radość.
To zakupy miałaś przyjemne, fajna opcja:-)
UsuńU nas jakoś zbiórek nie widać, były kiedyś, ale nie dałam nic, bo napis głosił - na głodne dzieci - sorry, ale pracując w szkole, mam swoje zdanie o głodnych dzieciach...
Nie cierpię tłumów ,a już takich przedświątecznych,po prostu zgroza. Ale wczoraj w sobotę zaplanowałam ,że pójdziemy na zakupy do Biedronki.Tak,zauważyłam jak Ty Asiu ,że niektóre koszyki się uginały od "dobroci".Ja lubię wcześniej zapisać -zrobić listę zakupów i tego się trzymać. Mietek też okazał się pomocny w lawirowaniu wózkiem. A to co już najbardziej mnie denerwuje to częsta (bardzo częsta) zmiana rozlokowania...niedawno tam gdzie kosmetyki są napoje....itd.Chyba chodzi o to aby klienci obeszli cały sklep.A takie "rozmowy" zdarzają się oczywiście....zastrzegłam Mietkowi ,aby nie denerwował mnie przy zakupach....i był "posłuszny".Udało się .Całkiem zadowoleni wróciliśmy z tego maratonu.....
OdpowiedzUsuńMój mąż woli robić zakupy beze mnie, bo ja mu za dużo wyborów kwestionuję i jest wtedy niepocieszony. Chyba kilka lat temu jakiś atawizm myśliwego się w nim obudził.
UsuńW mediach tyle się bębni o tym, żeby nie zostawiać dzieci samych w aucie, a tu nadal takie scenerie...
OdpowiedzUsuńI takie matki odzywające się wulgarnie do dzieci, słyszę często. Często w sklepach.
Chcesz sobie skrócić drogę do pana doktora? Jedz czipsy i pal papierosy. Mnie też zdumiewa wiele, ile pieniędzy ludzie potrafią puścić z dymem. Ile pieniędzy potrafią przejeść wyłącznie dla przyjemności, a nie dla samego zaspokojenia głodu.
Konsumpcjonizm. I tak połowę tego wyrzucą jeszcze przed nadejściem Nowego Roku.
To jest świetny pomysł, można by zorganizować wolontariat w służbie pomocy starszym.
A wiesz, że to świetny pomysł! Słyszałam o akcji w większych miastach, że można "adoptować" babcię :-)
UsuńDialog matki z synem o chipsach - bezbłędny... Asiu ja raz postanowiłam umówić się z moją kuzynką na przedświąteczne chodzenie po galerii Silesia. Było to jeszcze na początku mojego mieszkania " na wsi" :) Stwierdziłam, że chcę poczuć tę "magię" . Jak szybko pojechałam , tak szybko wróciłam z powrotem... Nigdy więcej. Na szczęście dla mnie - wszystko co mi jest potrzebne , mogę zamówić przez internet. Siedzę sobie w ciszy i ciepełku i czekam na kuriera. Buziaki
OdpowiedzUsuńTo też dobre rozwiązanie, ale ja lubię pomacać i powąchać :-)
UsuńJa też ale już nie przed świętami :)
UsuńMyślę sobie, że markety wielkopowierzchniowe same w sobie mają coś niezdrowego. Źle się w nich czuję i praktycznie bywam bardzo rzadko. Karpia kupiłam na targu w naprawdę miłej, kolejkowej atmosferze; inne produkty spożywcze w sklepiku osiedlowym lub małym markecie; prezenty przez internet.
OdpowiedzUsuńWielkie galerie handlowe męczą szumem, gwarem, w każdym sklepie inna muzyka, często zbyt głośna, ale są tez plusy: toaleta, szatnia, kawę można wypić...
UsuńPapierosy są do bani (choć pewien plakat twierdził dosadniej), nigdy nie zapaliłem papierosa, choć miałem w ręku raz jedną sztukę. Ceny tego produktu są dla mnie nieistotne, paczka może nawet więcej kosztować.
OdpowiedzUsuńDlatego co roku ile się da to kupujemy wcześniej, choć zawsze są jakieś nagłe potrzeby jeszcze. :)
Jeśli coś będę ciekawego miał o tej ustawie to może napiszę. :)
Pozdrawiam!
A mnie nawet nie kusiło wziąć to paskudztwo do ręki...
UsuńMam alergię na sklepy na codzień, w okresie przedświątecznym atakuje podwójnie.
OdpowiedzUsuńAlergie w ogóle bywają cykliczne ;-)
UsuńOchroniarz nie za bardzo może służyć chyba pomocą,bo w pewnym sensie musiałby opuścić stanowisko pracy.On ma pilnować potencjalnych złodziei a nie pomagać.Wydaje mi się ,że tak to jest.
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas nic by się nie stało...obserwować może przy okazji.
UsuńKrótko :sama prawda w twoim poście, tu tak samo i pomoc to czasem. Często zastanawiam się co się dzieję w tych czasach. Siedzi w metrze młody człowiek starszy ledwo co idący stoi, a młody udaje , że śpi. Są specjalne miejsca dla takich ludzi, ale jeśli już zajęte, to następny staruszek musi stać. Zdaża się, że ktoś pomyśli, ale nie jest to częste. Podałaś super przykłady, bardzo podobał mi się przykład z papierosami, buziole.
OdpowiedzUsuńMój mąż mawia, że niektórzy żyją, jakby byli sami na świecie...
UsuńOczywiście, że byłby to postęp.
OdpowiedzUsuńJa akurat nie trafiłam na takich ochroniarzy - raczej wszyscy udają groźniejszych, niż są w rzeczywistości ;)
A sama przedświąteczna gonitwa zawsze mnie zastanawia - czy ludzie są w stanie zjeść te góry jedzenia, czy kolejny raz wyrzucą do śmieci? I to jest w tym wszystkim najgorsze - brak umiaru!
Miłego wieczoru, Jotko :)
Tak, a z drugiej strony tacy, którzy korzystają z darmowych jadłodajni...
UsuńZ tymi zakupami ludzie sami się nakręcają jedni przez drugich, potem co najmniej połowa ląduje w koszu, bo ile można zjeść. Tłumów w sklepach chyba nikt nie lubi, ale jak jeszcze trafią się sytuacje, które opisałaś to dołujemy się zamiast czuć świąteczny nastrój. A starszych ludzi żal...
OdpowiedzUsuńJeśli weźmie się pod uwagę głodowe czasem emerytury czy renty, to...szkoda słów.
UsuńMnie w tym roku na przedświąteczny czas "powołał" NFZ. Plus inne okoliczności co skutkuje zamówieniem zakupów przez internet. Tak więc przedświąteczną gorączkę odczuwam i obserwuję w mniejszym natężeniu. Ale zgadzam się z Tobą, że czasem w tym gorącym okresie można zobaczyć i usłyszeć cuda. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńNo tak, gdy choroba uziemi nas w domu czy szpitalu, mamy inną perspektywę na wiele spraw...
UsuńTakże nie znoszę robić zakupów w okresie przedświątecznym,kiedy ludzi ogarnia szaleństwo zakupowe. W marketach wrzeszczące i biegajace dzieci,długie kolejki do kas itd.
OdpowiedzUsuńOsób starszych i niepełnosprawnych jest mi bardzo żal,ponieważ nie mają czŕsto pomocy i muszą liczyć każdą złotówkę.
Pozdrawiam:)
Czyli sami sobie fundujemy tę gorączkę, która nie sprzyja świątecznej atmosferze...
UsuńW sumie katar ma swoje plusy - nie czuję świąt...
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś takie święta, nie czułam smaku ani zapachu, okropne...
UsuńZgadzam się zwłaszcza z ostatnim zdaniem. Mnie razi ochroniarz siedzący przy kasie w Rossmannie i obserwujący klientów, zamiast być na zapleczu sklepu, w którym przecież jest monitoring. W takiej sytuacji nie czuję się jak klientka, tylko potencjalna złodziejka.
OdpowiedzUsuńA mnie denerwują tacy, co chodzą za Tobą krok w krok...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPracowałam, więc po sklepach biega w tym roku Ktoś inny, ale na drodze też odczuwa się to podenerwowanie:(
Mnie irytuje nie tylko bezduszność wobec mniej sprawnych, ale także to wzajemne utrudnianie sobie zakupów - stawianie wózków w poprzek, jeżdżenie w parach, stawanie wzdłuż regału rodzinną kawalkadą i... nieprzepuszczanie przy kasie tych, którzy w koszyku mają tylko kilka produktów.
Pozdrawiam:)
O tak, ludzie potrafią byc irytujący, bo niektórzy uważają się za pępek świata...
UsuńMimo zbliżających się świąt nadal w ludziach mało empatii. Po co ten pęd, po co ten pośpiech...Eh...
OdpowiedzUsuńZapominamy o istocie świętowania na rzecz konsumowania...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNie lubię wielkich sklepów, tłumów i zakupów. Nigdy przed świetami nie jestem też w gorączce. O prezentach myślę kilka tygodni wcześniej. W tygodniu przedświątecznym - gdy inni biegają - ja relaksuję się i skupiam na budowaniu świątecznego nastroju w domu. Ten marketowy - to nie moja bajka.
Życzę zdrowych i wesołych świąt!
W tym roku robiliśmy prezenty już od października i teraz luzik:-)
UsuńNiestety, ostatnio musiałam wyskoczyć w sobotę szybko do jednego z dyskontów. Kolejka niemal na koniec sklepu. Jakiś dziwny system kolejkowy, jednak kolejna rozchodziła się na dwie, oczywiście mnóstwo komentarzy z tego powodu. I pan ok 40 o kulach, który chciał wejść bez kolejki...niemal by go zjedli...a on ledwo stał. Nie wiem, dlaczego przyszedł do sklepu, ale nie rozumiem, jaki problem był, żeby go przepuścić. Oczywiście powiedziałam to głośno, żeby przeszedł na przód, ale inne osoby niemal mnie zjadły...ech
OdpowiedzUsuńNo kurczę, niechby zamienili się z nim na te kule...
Usuń:) Czyli wychodzi na to, że w kwestii papierosów mamy zbliżone zdanie.
OdpowiedzUsuńDzięki. :) Wydaje mi się, że ze wszystkim sobie powoli dam radę.
Pozdrawiam!
Kto, jak nie Ty! trzymam kciuki:-)
UsuńStaram sie omijać galerie wielkim łukiem, a już zwłaszcza przed świętami. I po świętach - wtedy jest chyba jeszcze gorzej, bo rusza ostatnia fala wyprzedaży. Nawet w tym roku udało mi się uniknąć galeriowych tłumów. Zakupy zrobiłam wcześniej. No, ale ciebie chwyciła infekcja, musiałaś więc stanąć oko w oko z tłumem. Scenki, które zaobserwowałaś to chyba codzienność. Tylko przed świętami - w wymiarze XXL.
OdpowiedzUsuńNa szczęście zakupy zrobił mąż, ja weszłam po jakieś serki i jogurty...
UsuńJesteś dobrą obserwatorką Jotko, umiesz "wyłapywać" takie właśnie codzienne scenki i ciekawie je opisać. A jednak smutno mi bardzo.
OdpowiedzUsuńSkupieni na komercji, zakupach, wyścigach po najpiękniejszą choinkę - ludzie zapominają o tym, co ważne. A przecież Adwent jest...
Dobrze byłoby się wyciszyć, uśmiechnąć do innych, zrobić coś dobrego, a nie - warczeć na dziecko, złościć na innych w centrum handlowym, ulegać komercji. Zamiast kupować kolejne ozdoby świąteczne (które potem będą kurzyć się na strychu, lepiej wspomóc takich właśnie staruszków liczących każdą złotówkę). Zdrowia, Jotko!
No właśnie, a potem padamy ze zmęczenia i nawet gadać się nie chce...kandydatów do pomocy wielu, wystarczy sie rozejrzeć:-)
UsuńPo tygodniu nieobecności w domu dziś odwiedziłam kilka miasteczkowych marketów w godzinach okołopołudniowych, spokój, luz, tak lubię. No i znajome panie kasjerki, uśmiechy, wymiana kilku zdań, bo nie ma tłoku. Spotkałam (całkiem wyjątkowo) aż 3 koleżanki z UTK (uniwersytet każdego Wieku), więc miłe życzenia świąteczne, życzliwość. A nie czuję się najlepiej, więc tak się na duchu trochę podniosłam. Ale jutro mus do Miasta i tego sie obawiam, molocha - galerii, ale muszę z reklamacją. Nie znoszę tłumów, może przed południem będzie znośnie. Wiem, że ludzie sa dla siebie niedobrzy, nawet najbliżsi, jak sama zauważyłaś, ale wolałabym myśleć o innych pozytywnie. Gdy tak o innych myślę jakoś rzadziej widzę takie niemiłe sytuacje. I przykro mi, że ludzie nie potrafią docenić tego, co pozytywne. Tyle w nich złości, niechęci. A starsi ludzie zawsze mogą liczyć na moją pomoc, na razie jestem tylko "nieodwracalnie dojrzała", ale za chwilę będę zwyczajnie stara (jak dożyję ;)
OdpowiedzUsuńWitaj pięknie :-)
UsuńW małych zaprzyjaźnionych sklepikach jest sympatyczniej, tam też chodzą starsze osoby, nawet mają bliżej:-)
Zauważayłam, że wiele samotnych starszych ludzi /z balkonikami/ robi zakupy. I mało kto im pomaga.
OdpowiedzUsuńKażdy się śpieszy i nie widzi nikogo oprócz siebie.
Wiesz, ja mam włączone takie światełko - gdy ktoś starszy przechodzi przez jezdnię, sprawdzam czy może przejść lub przeprowadzam, czas mi nie ucieknie...
UsuńTaka nasza, polska magia Świąt, choć raczej powinno się to nazywać Piekłem na Ziemi!
OdpowiedzUsuńJacy magowie, taka magia ;-)
Usuńczy to pierwszy raz dziecko bezlitośnie obnaża hipokryzję rodziców?... to tak a propos papierosów, które notabene są drogie, do tego uległy homogenizacji, bo ich gatunki prawie niczym się już od siebie nie różnią...
OdpowiedzUsuń...
kolejny rok konsekwentnie nie poddaję się zakupowemu szaleństwu świątecznemu, zarażam tą odpornością otoczenie i mam nawet niezłe wyniki...
p.jzns :)...
To podobnie jak u nas, tak trzymać:-)
UsuńAch ta nasza polska zapobiegliwość... Boimy się że zabraknie, a ostatniego dnia przed świętami sklepy są pełne wszystkiego. A że pośpiech i zmęczenie źle działa na wzajemne relacje, to nic nowego. Kiedy się człowiek najpierw pół godziny próbuje wcisnąć na parking, wiele spokoju nie zostaje...
OdpowiedzUsuńDlatego w takich razach cieszę się, że mieszkam w małym mieście, nawet samochodu brać nie muszę na zakupy...
UsuńOpisane przez ciebie epizody jak zawsze bardzo trafnie uchwycone, choć ich wymowa gorzka. Ci niepełnosprawni, starzy lub biedni, zazwyczaj mają w pamięci czasy, gdy święta i dla nich były radosne. Dobrze byłoby żeby takie były i w tym roku dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńPragnienie bardzo pożądane, choć zdaję sobie sprawę , że dla wielu pozostanie w sferze pragnień...
UsuńOj też ostatnio doświadczyłam przedświątecznego haosu w galerii. I już tam przed świętami się nie wybieram. Mnie to tylko zastanawia jedno: każdy placze, że ma za mało pieniędzy, a handel jednak kwitnie i to tak intensywnie, że złe instynkty budzą się w ludziach. Zresztą jak w takim tłumie, gdzie wręcz na kazdym kroku wręcz ocieramy się o innych, można zachować dobre samopoczucie. Nie znoszę bycia w tłumie i pewnie też dlatego ten okres czasami wydaje mi się męczący.
OdpowiedzUsuńTłum jest nie tylko męczący, ale bywa także niebezpieczny...
UsuńW dzisiejszych czasach najpiękniejsze jest to, że kolejek po alkohol nie ma!
OdpowiedzUsuńJak to nie ma? a przed Sylwestrem? spróbuj u nas kupić coś w monopolowym...
UsuńJa w ogóle nie wiem po co ludzie tyle kupują, świat się kończy czy jak? Skomercjonalizowanie Świąt Bożego Narodzenia powoli dorównuje temu, które jest z okazji Pierwszej Komunii. Sens Świąt zanika, liczy się tylko to, co w koszyku. A ile jedzenia się marnuje... Dla mnie to wszystko jest straszne. U nas , na końcu świata jest cicho, ale kiedy wyjadę do Sanoka, to słabo mi się robi...
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej zawsze bulwersują te makowce, owoce i chleb w śmietniku...
Usuń:) Już podstawowe zapiski mam jeśli chodzi o opiniowanie tego projektu ustawy.
OdpowiedzUsuńU mnie choinka na balkonie na razie jest. :)
Pozdrawiam!
Jeśli żywa, to nie można zbyt szybko wstawiać do ciepłego...
UsuńW święta odpoczywamy tak, jak w każdy wolny dzień- bez wieczerzy, bez choinki, bez opłatka, bez prezentów(te robimy sobie podczas całego roku) i bez kulinarnych szaleństw. Dlatego jakieś ekstra zakupy mnie nie dotyczą. W sobotę kupimy świeży chleb i to tyle.Już się cieszę na święto czytania na tapczanie, bez liczenia czasu:)
OdpowiedzUsuńSpokojnych i pogodnych Świąt, Jotko:)
PS. Gdyby chociaż jeden ochroniarz....pozostaje w sferze pobożnych życzeń... niestety, brutalna rzeczywistość pokazuje znieczulicę na każdym kroku- i u rodziców z dzieckiem w samochodzie, i u matki preferującej papierochy zamiast czipsów dla dziecka, i u ochroniarzy.
My tak traktujemy Sylwestra i Nowy Rok, w święta nie jesteśmy sami, więc świętujemy gromadnie, ale przygotowania bez paniki:-)
UsuńA ja bym też chciała - choć raz - takie święta jak ma Jaskółka. Ja tez chora jestem, bo przeziębiona okrutnie i zatoki... szkoda gadać. Raz tylko byłam na zakupach i więcej nie chcę. Wszystkie sprawunki robi mąż. Nie lubię tych pędzących ludzi, kłócących się, nawołujących... oraz biegających po sklepie dzieci, których nikt nie pilnuje. Jeśli chodzi o ludzi starszych i schorowanych - to też często pomagam znaleźć coś na półce, odczytać cenę, ale dlaczego mają tak mało w koszyku ? To już niech nasi rządzący odpowiedzą, bo czy za 1200 zł emerytury można przeżyć, wykupić leki, zapłacić za mieszkanie i jeszcze świętować ? Smutne...
OdpowiedzUsuńNo niestety, o ludzi starych i schorowanych nikt nie dba, często nawet rodzina o nich zapomina...
UsuńUleńko, zdrowia życzę!
Nigdy nie zrozumiem tego ogromu zakupów.. Przecież takiej ilości jedzenia nie da się w sobie upchnąć! Chyba lepiej przygotować mniej niż tydzień potem jeść to samo albo i wyrzucić..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
To prawda, niestety większość chyba wyrzuca, pokazują to śmietniki...
UsuńTak, mam czasami wrażenie że Polska pod względem pomocy jest naprawdę mocno w tyle, a o kulturze nie wspomnę.. mimo wszystko nie neguję tylko nasz kraj, bo niemalże Rumuni są jeszcze gorsi, ale nie o to chodzi. Tutaj na Wyspach nawet Policja jest w stanie Cie zawieźć do domu z ciężkimi zakupami, a nawet jeszcze je wniesie a w Polsce? Co najwyżej mandat może dać. Ludzie w sklepach mili, życzliwi i chociażby z tego względu nie planuje powrotu do Polski.
OdpowiedzUsuńJa wole robić mniejsze zakupy, z pewnością że wszystko się zje niż kupować i wyrzucać..
Świetny, refleksyjny wpis ♥
Dzięki za odwiedziny, masz rację- nie ta mentalność, jeszcze dużo nam brakuje i nie widać by miało być lepiej...
Usuń