Strony

niedziela, 17 grudnia 2017

Gorączka zakupów...

Choroba uziemiła mnie w domu na kilkanaście dni, jakieś paskudztwo, które nie chciało się odczepić i dokuczyło bardzo, a niby dbam o odporność…

Gdy wreszcie wyszłam z domu zaczęłam zauważać przedświąteczną gorączkę zakupów. Okazało się także, że owa gorączka wcale nie wpływa na to, że ludzie są dla siebie milsi czy bardziej pomocni, wręcz przeciwnie.

Zbliżając się do dużego marketu z parkingiem, słyszę krzyk. To jakaś para zaczyna kłócić się ze sobą obok samochodu zaparkowanego z dala od wejścia. Po otwarciu drzwi auta słychać płaczące dziecko. Przekonana o tym, że żona krzyczała na męża, bo zostawił dziecko samo w aucie, posyłam mu w myślach epitet: ale palant!
Nagle kobieta otwiera z impetem tylne drzwi i krzyczy do dziecka:
- Czego drzesz ryja, przecież nic się nie stało…
Samochód był cały zaparowany, dziecko pewnie spało, gdy obudziło się samo w ciemności, przerażone zaczęło płakać. Nie wiem jak długo to trwało, bo moja droga do auta była dość długa, a kiedy dziecko zostawiono samo, wiedzą tylko rodzice.

Drugą scenę zaobserwowałam wewnątrz sklepu. W kolejce do kasy stali przede mną mama z chłopcem w wieku szkolnym. Jeszcze przy kasie kobieta wzięła paczkę papierosów, swoja droga zdumiewa mnie ich cena, a niektórzy palą jedna lub dwie paczki dziennie.
W drodze do wyjścia podsłuchałam taki dialog:
- Nie chciałaś mi kupić chipsów, a sobie kupiłaś takie drogie papierosy, to niesprawiedliwe…
- Nie kupię ci chipsów, ale nie z powodu ceny, chipsy są niezdrowe!
- A papierosy to niby zdrowe? W szkole pani mówiła co innego…

I na koniec
jeszcze taka moja refleksja, mało świąteczna, niestety.
Gdy wędrowałam po dużym sklepie, obserwując ludzi, nie dało się nie zauważyć kontrastu pomiędzy zawartością koszyków poszczególnych klientów. Zdarzały się często kosze wypchane po brzegi towarami nierzadko luksusowymi, a ich ilości nie dają szans właścicielom na skonsumowanie wszystkiego nawet do Nowego Roku. Bywają kosze umiarkowanie wypakowane towarami pierwszej potrzeby, ale serce się ściska na widok koszyków starszych ludzi, posuwających się wolno przez sklep i podpierających laską , czytających uważnie ceny i poszukujących konkretnego produktu.
Chętnie pomagam takim przygarbionym i zagubionym sięgnąć coś z wysokiej półki, odczytać cenę lub datę ważności.
Nigdy nie wiemy, co nas samych czeka...
I jeszcze jedna uwaga: nikt nie pomyślał o osobach wspomagających dla ludzi niepełnosprawnych na wózkach, którym ciężko robi się zakupy, za to ochroniarzy pełno na każdym kroku. Gdyby taki ochroniarz raczył pomóc klientowi na wózku, zamiast flirtować z kasjerką, to już byłby postęp, nie uważacie?

87 komentarzy:

  1. Nie znoszę tłumów, kolejek, przepychanek. W tym okresie jestem chora, gdy muszę zrobić zakupy w większym sklepie. A już do tych rodzinnych, wielodzietnych wycieczek bym strzelała bez mrugnięcia okiem. Bachory robią, co chcą, niszczą towary, włażą z buciorami do wózków, biegają, potrącają ludzi, kłębią się i wyrastają, gdzie ich nie posiali, a rodzice mają to gdzieś, bo napychają wózki za pińcetplus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez nie znoszę i w tym roku mąż wyręczył mnie we wszystkich zakupach, ja tylko włożyłam do lodówki :-)

      Usuń
  2. Natomiast ludzie starzy to w moim życiu zupełnie oddzielna historia. Nieraz płakać mi się chce na widok takich biednych, bezradnych staruszków.
    Pisałaś kiedyś o ustawie dezubekizacyjnej, która skrzywdziła setki ludzi. Przyszedł do mnie ostatnio do pracy jeden pan, emeryt, który opowiedział kilka takich historii, wobec których nóż się otwiera w kieszeni. Miał ze sobą kartę do zbierania podpisów z inicjatywy obywatelskiej przeciwko krzywdzeniu bogu ducha winnych ludzi. Podpisałam natychmiast i bardzo mnie zbudowała postawa pewnego dwudziestolatka, do którego ten pan nawet nie podszedł z prośbą - sam podszedł, żeby podpisać. Niestety, pracuję w zagłębiu pisiarzy i zionących nienawiścią katoli. Słuchając tego, co mieli do powiedzenia, nawet splunąć w ich stronę bym się nie pofatygowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia zawsze mawiała, że jeśli ktoś kocha kościół bardziej, niż bliźniego swego, to niczego dobrego to nie wróży...

      Usuń
  3. Ja też nie znoszę tłumów i kolejek. Cieszę się, że w tym roku mnie to ominie.
    NIby na mieście iluminacje i dekoracje świąteczne, atmosfera wydaje się być taka odświętna i magiczna, a ludzie zachowuja się jakby żyli w innym wymiarze. Jakby szykowali sie do wojny, a nie do świąt.
    Ja ostatnio przestałam denerwować sie na powolnych staruszków i z checia pomagam w sklepie podać coś lub odczytać, bo uświadomiłam sobie, że mnie to też czeka.
    Zdrowia Ci życzę Jotko, trochę późno, ale zawsze się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to przypomina raczej przygotowania do wojny, a potem połowa tych zakupów wędruje do śmieci...
      Życzenia zdrowia są potrzebne w każdym momencie, więc wzajemnie:-)

      Usuń
  4. Nie lubię tłumów i kolejek w sklepach, a atmosfera przed Świętami często pozostawia wiele do życzenia. Niby czas powinien być radosny, a ludzie kłóca się, obrażają...Przykro się na to patrzy...
    W tym roku postawiłam na zakupy z dostawą do domu. Tylko po mięsa, wędliny sama pójdę do osiedlowego sklepiku, ale zostawiłam karteczkę co mi potrzebne i będę odbierać zapakowane :)
    Taka cwana jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś tak zrobiłam, ale od kilku lat mąż bawi się w zaopatrzeniowca, bo lubi, więc mu nie bronię :-)

      Usuń
  5. W tym roku wszystko jest u mnie inaczej- święta z dziećmi to nie jak od kilkunastu lat "wizyta świąteczna" u nich lub u nas,a tylko początek pewnej nowej "stałości". I tegoroczna wyprawa po prezenty nawet mnie nie wykończyła psychicznie, choć fizycznie- okropnie. Wróciłam do domu półżywa, bolały mnie wczoraj wszystkie kosteczki.
    Małe dzieci w super-hiper marketach to koszmar- i w Polsce i tu.Podziwiam beztroskę matek, chyba wysoko uodpornionych na niewłaściwe zachowanie dzieciaków. Ja doskonale rozumiem te dzieci-im się po prostu w sklepie śmiertelnie nudzi, więc dostają "świra". Albo ja już mam świra, bo tak sobie wszystko organizowałam gdy dziecko było małe, że dzieciak nie wchodził ze mną na zakupy do sklepu- żywnościowe robiłyśmy zawsze z koleżanką razem- jedna była w sklepie a druga zajmowała się w tym czasie dziećmi- albo przed sklepem, albo w domu u którejś z nas gdy pogoda nie była "spacerowa".
    O ludziach starych, niesprawnych a do tego niedofinansowanych nikt w Polsce nie myśli,a tzw. państwo prawa i sprawiedliwości zwłaszcza. Wszystko się kończy na hasełkach a i te są często dla tej grupy społecznej wielce krzywdzące.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako młoda mama starałam się nie wchodzić na długo do sklepu, bo mój syn był bardzo ruchliwy i było mi wstyd, gdy nabroił, zawsze jest jakieś rozwiązanie.
      Ostatnio wielkie akcje omijają starych ludzi...

      Usuń
  6. A do tego tradycyjnie bitwa o promocyjne karpie... ;-))

    Niestety rzeczywiście świąteczna gorączka zakupów nie ma nic wspólnego z świątecznym nastrojem i wartościami. Z jednej strony rozumiem - zazwyczaj koniec roku oznacza więcej obowiązków w pracy, do tego po pracy trzeba załatwić wszystkie sprawunki, prezenty i całą resztę przygotowań... ludzie robią się nerwowi i przemęczeni. A przecież to nie dopięcie wszystkiego na ostatni guzik powinno być w Święta najważniejsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze są spotkania z bliskimi, wspólnie spędzony czas. Fajnie jest zjeść coś dobrego, ale to nie jest sedno, przynajmniej dla mnie :-)

      Usuń
  7. Zawsze staram się z wyprzedzeniem zrobić zakupy świąteczne , więc nie chodzę juz o tej porze po marketach, ale pewnie różnie się dzieje.
    Ciekawe bardzo scenki obejrzałaś niechcący...
    Biedne dzieci...biedni starsi...ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, żal serce ściska, a wszystkim się nie pomoże...

      Usuń
  8. A ja zakupy lubię bardzo, za to tłumów nie. W tym roku zrobiłam zakupy świąteczne w drodze powrotnej z nart, w przydrożnym włoskim sklepie. Owszem, wiem, że nie każdy ma taką możliwość - ale to było fajne:), bo inne nieco niż w naszych sklepach. No i nie aż tak inne, bym nie nabyła tego, co niezbędne.
    Do naszego, polskiego sklepu i tak się jeszcze wybiorę - również dlatego, że teraz w kilku dużych sklepach w mojej okolicy są kosze, do których można włożyć dodatkowo nabyte towary dla osób potrzebujących. Ja zwykle wkładam tam nie mąkę i makaron, a kilka czekolad. Sądzę, że to może komuś sprawić radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zakupy miałaś przyjemne, fajna opcja:-)
      U nas jakoś zbiórek nie widać, były kiedyś, ale nie dałam nic, bo napis głosił - na głodne dzieci - sorry, ale pracując w szkole, mam swoje zdanie o głodnych dzieciach...

      Usuń
  9. Nie cierpię tłumów ,a już takich przedświątecznych,po prostu zgroza. Ale wczoraj w sobotę zaplanowałam ,że pójdziemy na zakupy do Biedronki.Tak,zauważyłam jak Ty Asiu ,że niektóre koszyki się uginały od "dobroci".Ja lubię wcześniej zapisać -zrobić listę zakupów i tego się trzymać. Mietek też okazał się pomocny w lawirowaniu wózkiem. A to co już najbardziej mnie denerwuje to częsta (bardzo częsta) zmiana rozlokowania...niedawno tam gdzie kosmetyki są napoje....itd.Chyba chodzi o to aby klienci obeszli cały sklep.A takie "rozmowy" zdarzają się oczywiście....zastrzegłam Mietkowi ,aby nie denerwował mnie przy zakupach....i był "posłuszny".Udało się .Całkiem zadowoleni wróciliśmy z tego maratonu.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż woli robić zakupy beze mnie, bo ja mu za dużo wyborów kwestionuję i jest wtedy niepocieszony. Chyba kilka lat temu jakiś atawizm myśliwego się w nim obudził.

      Usuń
  10. W mediach tyle się bębni o tym, żeby nie zostawiać dzieci samych w aucie, a tu nadal takie scenerie...
    I takie matki odzywające się wulgarnie do dzieci, słyszę często. Często w sklepach.

    Chcesz sobie skrócić drogę do pana doktora? Jedz czipsy i pal papierosy. Mnie też zdumiewa wiele, ile pieniędzy ludzie potrafią puścić z dymem. Ile pieniędzy potrafią przejeść wyłącznie dla przyjemności, a nie dla samego zaspokojenia głodu.

    Konsumpcjonizm. I tak połowę tego wyrzucą jeszcze przed nadejściem Nowego Roku.

    To jest świetny pomysł, można by zorganizować wolontariat w służbie pomocy starszym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to świetny pomysł! Słyszałam o akcji w większych miastach, że można "adoptować" babcię :-)

      Usuń
  11. Dialog matki z synem o chipsach - bezbłędny... Asiu ja raz postanowiłam umówić się z moją kuzynką na przedświąteczne chodzenie po galerii Silesia. Było to jeszcze na początku mojego mieszkania " na wsi" :) Stwierdziłam, że chcę poczuć tę "magię" . Jak szybko pojechałam , tak szybko wróciłam z powrotem... Nigdy więcej. Na szczęście dla mnie - wszystko co mi jest potrzebne , mogę zamówić przez internet. Siedzę sobie w ciszy i ciepełku i czekam na kuriera. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też dobre rozwiązanie, ale ja lubię pomacać i powąchać :-)

      Usuń
    2. Ja też ale już nie przed świętami :)

      Usuń
  12. Myślę sobie, że markety wielkopowierzchniowe same w sobie mają coś niezdrowego. Źle się w nich czuję i praktycznie bywam bardzo rzadko. Karpia kupiłam na targu w naprawdę miłej, kolejkowej atmosferze; inne produkty spożywcze w sklepiku osiedlowym lub małym markecie; prezenty przez internet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie galerie handlowe męczą szumem, gwarem, w każdym sklepie inna muzyka, często zbyt głośna, ale są tez plusy: toaleta, szatnia, kawę można wypić...

      Usuń
  13. Papierosy są do bani (choć pewien plakat twierdził dosadniej), nigdy nie zapaliłem papierosa, choć miałem w ręku raz jedną sztukę. Ceny tego produktu są dla mnie nieistotne, paczka może nawet więcej kosztować.

    Dlatego co roku ile się da to kupujemy wcześniej, choć zawsze są jakieś nagłe potrzeby jeszcze. :)

    Jeśli coś będę ciekawego miał o tej ustawie to może napiszę. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie nawet nie kusiło wziąć to paskudztwo do ręki...

      Usuń
  14. Mam alergię na sklepy na codzień, w okresie przedświątecznym atakuje podwójnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ochroniarz nie za bardzo może służyć chyba pomocą,bo w pewnym sensie musiałby opuścić stanowisko pracy.On ma pilnować potencjalnych złodziei a nie pomagać.Wydaje mi się ,że tak to jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz na jakiś czas nic by się nie stało...obserwować może przy okazji.

      Usuń
  16. Krótko :sama prawda w twoim poście, tu tak samo i pomoc to czasem. Często zastanawiam się co się dzieję w tych czasach. Siedzi w metrze młody człowiek starszy ledwo co idący stoi, a młody udaje , że śpi. Są specjalne miejsca dla takich ludzi, ale jeśli już zajęte, to następny staruszek musi stać. Zdaża się, że ktoś pomyśli, ale nie jest to częste. Podałaś super przykłady, bardzo podobał mi się przykład z papierosami, buziole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż mawia, że niektórzy żyją, jakby byli sami na świecie...

      Usuń
  17. Oczywiście, że byłby to postęp.
    Ja akurat nie trafiłam na takich ochroniarzy - raczej wszyscy udają groźniejszych, niż są w rzeczywistości ;)
    A sama przedświąteczna gonitwa zawsze mnie zastanawia - czy ludzie są w stanie zjeść te góry jedzenia, czy kolejny raz wyrzucą do śmieci? I to jest w tym wszystkim najgorsze - brak umiaru!

    Miłego wieczoru, Jotko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a z drugiej strony tacy, którzy korzystają z darmowych jadłodajni...

      Usuń
  18. Z tymi zakupami ludzie sami się nakręcają jedni przez drugich, potem co najmniej połowa ląduje w koszu, bo ile można zjeść. Tłumów w sklepach chyba nikt nie lubi, ale jak jeszcze trafią się sytuacje, które opisałaś to dołujemy się zamiast czuć świąteczny nastrój. A starszych ludzi żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli weźmie się pod uwagę głodowe czasem emerytury czy renty, to...szkoda słów.

      Usuń
  19. Mnie w tym roku na przedświąteczny czas "powołał" NFZ. Plus inne okoliczności co skutkuje zamówieniem zakupów przez internet. Tak więc przedświąteczną gorączkę odczuwam i obserwuję w mniejszym natężeniu. Ale zgadzam się z Tobą, że czasem w tym gorącym okresie można zobaczyć i usłyszeć cuda. Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, gdy choroba uziemi nas w domu czy szpitalu, mamy inną perspektywę na wiele spraw...

      Usuń
  20. Także nie znoszę robić zakupów w okresie przedświątecznym,kiedy ludzi ogarnia szaleństwo zakupowe. W marketach wrzeszczące i biegajace dzieci,długie kolejki do kas itd.
    Osób starszych i niepełnosprawnych jest mi bardzo żal,ponieważ nie mają czŕsto pomocy i muszą liczyć każdą złotówkę.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli sami sobie fundujemy tę gorączkę, która nie sprzyja świątecznej atmosferze...

      Usuń
  21. W sumie katar ma swoje plusy - nie czuję świąt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam kiedyś takie święta, nie czułam smaku ani zapachu, okropne...

      Usuń
  22. Zgadzam się zwłaszcza z ostatnim zdaniem. Mnie razi ochroniarz siedzący przy kasie w Rossmannie i obserwujący klientów, zamiast być na zapleczu sklepu, w którym przecież jest monitoring. W takiej sytuacji nie czuję się jak klientka, tylko potencjalna złodziejka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie denerwują tacy, co chodzą za Tobą krok w krok...

      Usuń
  23. Witaj, Jotko.

    Pracowałam, więc po sklepach biega w tym roku Ktoś inny, ale na drodze też odczuwa się to podenerwowanie:(

    Mnie irytuje nie tylko bezduszność wobec mniej sprawnych, ale także to wzajemne utrudnianie sobie zakupów - stawianie wózków w poprzek, jeżdżenie w parach, stawanie wzdłuż regału rodzinną kawalkadą i... nieprzepuszczanie przy kasie tych, którzy w koszyku mają tylko kilka produktów.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ludzie potrafią byc irytujący, bo niektórzy uważają się za pępek świata...

      Usuń
  24. Mimo zbliżających się świąt nadal w ludziach mało empatii. Po co ten pęd, po co ten pośpiech...Eh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapominamy o istocie świętowania na rzecz konsumowania...

      Usuń
  25. Klik dobry:)
    Nie lubię wielkich sklepów, tłumów i zakupów. Nigdy przed świetami nie jestem też w gorączce. O prezentach myślę kilka tygodni wcześniej. W tygodniu przedświątecznym - gdy inni biegają - ja relaksuję się i skupiam na budowaniu świątecznego nastroju w domu. Ten marketowy - to nie moja bajka.

    Życzę zdrowych i wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku robiliśmy prezenty już od października i teraz luzik:-)

      Usuń
  26. Niestety, ostatnio musiałam wyskoczyć w sobotę szybko do jednego z dyskontów. Kolejka niemal na koniec sklepu. Jakiś dziwny system kolejkowy, jednak kolejna rozchodziła się na dwie, oczywiście mnóstwo komentarzy z tego powodu. I pan ok 40 o kulach, który chciał wejść bez kolejki...niemal by go zjedli...a on ledwo stał. Nie wiem, dlaczego przyszedł do sklepu, ale nie rozumiem, jaki problem był, żeby go przepuścić. Oczywiście powiedziałam to głośno, żeby przeszedł na przód, ale inne osoby niemal mnie zjadły...ech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurczę, niechby zamienili się z nim na te kule...

      Usuń
  27. :) Czyli wychodzi na to, że w kwestii papierosów mamy zbliżone zdanie.

    Dzięki. :) Wydaje mi się, że ze wszystkim sobie powoli dam radę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  28. Staram sie omijać galerie wielkim łukiem, a już zwłaszcza przed świętami. I po świętach - wtedy jest chyba jeszcze gorzej, bo rusza ostatnia fala wyprzedaży. Nawet w tym roku udało mi się uniknąć galeriowych tłumów. Zakupy zrobiłam wcześniej. No, ale ciebie chwyciła infekcja, musiałaś więc stanąć oko w oko z tłumem. Scenki, które zaobserwowałaś to chyba codzienność. Tylko przed świętami - w wymiarze XXL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście zakupy zrobił mąż, ja weszłam po jakieś serki i jogurty...

      Usuń
  29. Jesteś dobrą obserwatorką Jotko, umiesz "wyłapywać" takie właśnie codzienne scenki i ciekawie je opisać. A jednak smutno mi bardzo.
    Skupieni na komercji, zakupach, wyścigach po najpiękniejszą choinkę - ludzie zapominają o tym, co ważne. A przecież Adwent jest...
    Dobrze byłoby się wyciszyć, uśmiechnąć do innych, zrobić coś dobrego, a nie - warczeć na dziecko, złościć na innych w centrum handlowym, ulegać komercji. Zamiast kupować kolejne ozdoby świąteczne (które potem będą kurzyć się na strychu, lepiej wspomóc takich właśnie staruszków liczących każdą złotówkę). Zdrowia, Jotko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a potem padamy ze zmęczenia i nawet gadać się nie chce...kandydatów do pomocy wielu, wystarczy sie rozejrzeć:-)

      Usuń
  30. Po tygodniu nieobecności w domu dziś odwiedziłam kilka miasteczkowych marketów w godzinach okołopołudniowych, spokój, luz, tak lubię. No i znajome panie kasjerki, uśmiechy, wymiana kilku zdań, bo nie ma tłoku. Spotkałam (całkiem wyjątkowo) aż 3 koleżanki z UTK (uniwersytet każdego Wieku), więc miłe życzenia świąteczne, życzliwość. A nie czuję się najlepiej, więc tak się na duchu trochę podniosłam. Ale jutro mus do Miasta i tego sie obawiam, molocha - galerii, ale muszę z reklamacją. Nie znoszę tłumów, może przed południem będzie znośnie. Wiem, że ludzie sa dla siebie niedobrzy, nawet najbliżsi, jak sama zauważyłaś, ale wolałabym myśleć o innych pozytywnie. Gdy tak o innych myślę jakoś rzadziej widzę takie niemiłe sytuacje. I przykro mi, że ludzie nie potrafią docenić tego, co pozytywne. Tyle w nich złości, niechęci. A starsi ludzie zawsze mogą liczyć na moją pomoc, na razie jestem tylko "nieodwracalnie dojrzała", ale za chwilę będę zwyczajnie stara (jak dożyję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj pięknie :-)
      W małych zaprzyjaźnionych sklepikach jest sympatyczniej, tam też chodzą starsze osoby, nawet mają bliżej:-)

      Usuń
  31. Zauważayłam, że wiele samotnych starszych ludzi /z balkonikami/ robi zakupy. I mało kto im pomaga.
    Każdy się śpieszy i nie widzi nikogo oprócz siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja mam włączone takie światełko - gdy ktoś starszy przechodzi przez jezdnię, sprawdzam czy może przejść lub przeprowadzam, czas mi nie ucieknie...

      Usuń
  32. Taka nasza, polska magia Świąt, choć raczej powinno się to nazywać Piekłem na Ziemi!

    OdpowiedzUsuń
  33. czy to pierwszy raz dziecko bezlitośnie obnaża hipokryzję rodziców?... to tak a propos papierosów, które notabene są drogie, do tego uległy homogenizacji, bo ich gatunki prawie niczym się już od siebie nie różnią...
    ...
    kolejny rok konsekwentnie nie poddaję się zakupowemu szaleństwu świątecznemu, zarażam tą odpornością otoczenie i mam nawet niezłe wyniki...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  34. Ach ta nasza polska zapobiegliwość... Boimy się że zabraknie, a ostatniego dnia przed świętami sklepy są pełne wszystkiego. A że pośpiech i zmęczenie źle działa na wzajemne relacje, to nic nowego. Kiedy się człowiek najpierw pół godziny próbuje wcisnąć na parking, wiele spokoju nie zostaje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego w takich razach cieszę się, że mieszkam w małym mieście, nawet samochodu brać nie muszę na zakupy...

      Usuń
  35. Opisane przez ciebie epizody jak zawsze bardzo trafnie uchwycone, choć ich wymowa gorzka. Ci niepełnosprawni, starzy lub biedni, zazwyczaj mają w pamięci czasy, gdy święta i dla nich były radosne. Dobrze byłoby żeby takie były i w tym roku dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnienie bardzo pożądane, choć zdaję sobie sprawę , że dla wielu pozostanie w sferze pragnień...

      Usuń
  36. Oj też ostatnio doświadczyłam przedświątecznego haosu w galerii. I już tam przed świętami się nie wybieram. Mnie to tylko zastanawia jedno: każdy placze, że ma za mało pieniędzy, a handel jednak kwitnie i to tak intensywnie, że złe instynkty budzą się w ludziach. Zresztą jak w takim tłumie, gdzie wręcz na kazdym kroku wręcz ocieramy się o innych, można zachować dobre samopoczucie. Nie znoszę bycia w tłumie i pewnie też dlatego ten okres czasami wydaje mi się męczący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłum jest nie tylko męczący, ale bywa także niebezpieczny...

      Usuń
  37. W dzisiejszych czasach najpiękniejsze jest to, że kolejek po alkohol nie ma!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nie ma? a przed Sylwestrem? spróbuj u nas kupić coś w monopolowym...

      Usuń
  38. Ja w ogóle nie wiem po co ludzie tyle kupują, świat się kończy czy jak? Skomercjonalizowanie Świąt Bożego Narodzenia powoli dorównuje temu, które jest z okazji Pierwszej Komunii. Sens Świąt zanika, liczy się tylko to, co w koszyku. A ile jedzenia się marnuje... Dla mnie to wszystko jest straszne. U nas , na końcu świata jest cicho, ale kiedy wyjadę do Sanoka, to słabo mi się robi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej zawsze bulwersują te makowce, owoce i chleb w śmietniku...

      Usuń
  39. :) Już podstawowe zapiski mam jeśli chodzi o opiniowanie tego projektu ustawy.

    U mnie choinka na balkonie na razie jest. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli żywa, to nie można zbyt szybko wstawiać do ciepłego...

      Usuń
  40. W święta odpoczywamy tak, jak w każdy wolny dzień- bez wieczerzy, bez choinki, bez opłatka, bez prezentów(te robimy sobie podczas całego roku) i bez kulinarnych szaleństw. Dlatego jakieś ekstra zakupy mnie nie dotyczą. W sobotę kupimy świeży chleb i to tyle.Już się cieszę na święto czytania na tapczanie, bez liczenia czasu:)

    Spokojnych i pogodnych Świąt, Jotko:)

    PS. Gdyby chociaż jeden ochroniarz....pozostaje w sferze pobożnych życzeń... niestety, brutalna rzeczywistość pokazuje znieczulicę na każdym kroku- i u rodziców z dzieckiem w samochodzie, i u matki preferującej papierochy zamiast czipsów dla dziecka, i u ochroniarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tak traktujemy Sylwestra i Nowy Rok, w święta nie jesteśmy sami, więc świętujemy gromadnie, ale przygotowania bez paniki:-)

      Usuń
  41. A ja bym też chciała - choć raz - takie święta jak ma Jaskółka. Ja tez chora jestem, bo przeziębiona okrutnie i zatoki... szkoda gadać. Raz tylko byłam na zakupach i więcej nie chcę. Wszystkie sprawunki robi mąż. Nie lubię tych pędzących ludzi, kłócących się, nawołujących... oraz biegających po sklepie dzieci, których nikt nie pilnuje. Jeśli chodzi o ludzi starszych i schorowanych - to też często pomagam znaleźć coś na półce, odczytać cenę, ale dlaczego mają tak mało w koszyku ? To już niech nasi rządzący odpowiedzą, bo czy za 1200 zł emerytury można przeżyć, wykupić leki, zapłacić za mieszkanie i jeszcze świętować ? Smutne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, o ludzi starych i schorowanych nikt nie dba, często nawet rodzina o nich zapomina...
      Uleńko, zdrowia życzę!

      Usuń
  42. Nigdy nie zrozumiem tego ogromu zakupów.. Przecież takiej ilości jedzenia nie da się w sobie upchnąć! Chyba lepiej przygotować mniej niż tydzień potem jeść to samo albo i wyrzucić..
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, niestety większość chyba wyrzuca, pokazują to śmietniki...

      Usuń
  43. Tak, mam czasami wrażenie że Polska pod względem pomocy jest naprawdę mocno w tyle, a o kulturze nie wspomnę.. mimo wszystko nie neguję tylko nasz kraj, bo niemalże Rumuni są jeszcze gorsi, ale nie o to chodzi. Tutaj na Wyspach nawet Policja jest w stanie Cie zawieźć do domu z ciężkimi zakupami, a nawet jeszcze je wniesie a w Polsce? Co najwyżej mandat może dać. Ludzie w sklepach mili, życzliwi i chociażby z tego względu nie planuje powrotu do Polski.
    Ja wole robić mniejsze zakupy, z pewnością że wszystko się zje niż kupować i wyrzucać..
    Świetny, refleksyjny wpis ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, masz rację- nie ta mentalność, jeszcze dużo nam brakuje i nie widać by miało być lepiej...

      Usuń