Grafika, malarstwo, fotomontaż... to ledwie zapowiedź tego, co można było zobaczyć na wystawie, która gościła u nas 11-12 maja. Wystawę zorganizowano pod auspicjami Fundacji Beksińskiego. Miejscem ekspozycji był Teatr Miejski. Sala teatralna zamieniona została w kino, gdzie obejrzeć można było filmy dokumentalne z prywatnych archiwów artysty (3 godziny niepublikowanych dotąd materiałów, w których bardzo często narratorem jest sam artysta) przybliżające życie i drogę twórczą Beksińskiego.
W holu wyeksponowano ponad 50 prac wykonanych różnymi technikami.
"Pragnę malować tak, jakbym fotografował marzenia i sny. Jest to więc z pozoru realna rzeczywistość, która jednak zawiera ogromną ilość fantastycznych szczegółów" – tak o swojej twórczości mówił artysta.
Żył z pozoru zwyczajnie, zginął tragicznie, jego twórczość zachwycała, niepokoiła, ale nikogo nie zostawiała obojętnym.
Kto oglądał film "Ostatnia rodzina" inaczej patrzy na obrazy i zdjęcia Beksińskiego.
Jeszcze raz obejrzenie wystawy utwierdza w przekonaniu, że reprodukcje w albumach czy pismach nie oddadzą klimatu obrazów, z jakimi obcujemy na żywo.
Z twórczością Beksińskiego zetknęłam się we wczesnej młodości, mój narzeczony, potem mąż zafascynował się fantastyką literacką, a co za tym idzie także ilustracjami do tekstów. Ze swoją wyobraźnią Beksiński nadawał się do ilustrowania opowieści fantastycznych jak nikt.
W latach 90-tych zainteresował się grafiką komputerową, a to dawało jeszcze większe pole dla kreacji.
Ale tym, co mnie najbardziej zachwyciło był projekt wykorzystujący technologię Virtual Reality (wirtualnej rzeczywistości)- "pozwalający wniknąć w świat stworzony w oparciu o niezwykłą wyobraźnię Beksińskiego, niemal „wejść” do jego nieodgadnionego umysłu, spacerować po surrealistycznych sceneriach z pogranicza jawy i snu" - jak napisano w programie wystawy.
Uzbrojona w takie, jak na zdjęciu ustrojstwo, miałam możliwość obejrzenia filmu zainspirowanego obrazami malarza. Ścieżka dźwiękowa była niesamowitym dopełnieniem obrazu, a w okularach wirtualnych miałam wrażenie lewitowania gdzieś w przestworzach, wokół roztaczały się obrazy, dźwięki,widziałam i słyszałam ogień, czułam grozę i piękno Kosmosu.
Wierzcie mi, że po skończonej projekcji byłam mokra z wrażenia i niema z zachwytu...
Z tego, co wiem, wystawa podróżuje po kraju, może więc i do Was zawita?
Asiu, ale Co zazdroszczę super wystawa i wiele wrażeń dla Ciebie. Mój świat to świat innego wymiaru, podziwiam wyobraźnię mistrza, uściski.
OdpowiedzUsuńWrażenia były, wyobraźnię także podziwiam:-)
UsuńBeksiński to fenomen. Mam jego album. :)
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiam się co On miał w głowie, przy swojej codziennej "normalności" takie wizje?...
UsuńRóżnie to bywa. Śni się, albo sobie zaczynasz coś tworzyć i składać takie rzeczy po kawałku w trakcie.
UsuńTo może lepiej, że miał prawa jazdy?
Usuńpsychodelia endogenna, czyli bez żadnego wspomagania grzybkami czy kaktusem... tacy ludzie to zaiste rzadkość...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Boże, co za termin, muszę sprawdzić u mądrzejszych ode mnie, ale fakt ze wspomagaczami to pewnie nie sztuka...
Usuńnie deprecjonowałbym znaczenia wspomagaczy w tworzeniu sztuki, w końcu bez nich nie powstałoby mnóstwo dzieł tej sztuki i cała kultura byłaby po prostu uboższa... natomiast Beksiński jest/był przypadkiem zaiste unikalnym, można by rzec, że jego organizm sam wytwarzał te wspomagacze do czysto wewnętrznego użytku...
Usuńnotabene każdy organizm ludzki wytwarza takie wspomagacze, mniejsza już o detale natury biochemicznej, ale skala na którą powstawały one u niego przechodzi ludzkie jej pojmowanie...
Raz na jakiś czas rodzą sie geniusze lub pionierzy i najczęściej mają pod górkę...
UsuńZazdroszczę wystawy a zwłaszcza tego lewitowania - to musiało być rzeczywiście niesamowite przeżycie.
OdpowiedzUsuńDo mnie wystawa niestety nie zawita... :(
Nigdy nie wiadomo...
UsuńCóż... Beksiński to moja zmora. Mamy w Sanoku galerię tych jego straszydeł, ale żebym była ich entuzjastką, to nie powiem. Wiem i doceniam, że na swoje czasy stworzył coś zupełnie nowego, film obejrzałam, książkę przeczytałam, na spektaklu byłam i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku z ulgą porzuciłam temat. Te jego bohomazy są - z całym szacunkiem - po prostu ohydne.
OdpowiedzUsuńNiektóre są ciekawe, zwłaszcza zdjęcia, ale nie miałam ochoty zakupić plakatu do powieszenia na ścianie:-)
UsuńAha, a czy na koniec tej wystawy śmierć zaprosiła Cię do kołyski i kołysała?
OdpowiedzUsuńNic z tych rzeczy, żadne kołysanie nie wchodzi w grę!
UsuńNo to masz i tak wiele szczęścia. U nas, na takiej wystawie (Beksińskiego) z wykorzystaniem Virtual Reality na koniec śmierć zapraszała Cię do kołyski, a potem się w niej znajdowałaś i Cie kołysała do snu. Mojej koleżance, artystce, malarce, żonie i muzie malarza, wyrwał się na koniec okrzyk: "No kurwa, teraz to już przesadziliście!". Dobrze, że telewizji nie było :))
UsuńMoże inna instalacja była? Tutaj kończyło się niespodzianką, ale bez zawału serca...
UsuńWow,fantastyczna wystawa. Lubię takie ekspozycje z wykorzystaniem najnowszych technologii. Zaraz spróbuję poszukać jaka jest trasa tej wystawy, bo bardzo skutecznie mnie zachęciłaś do jej obejrzenia Asiu. Pozdrawiam ��
OdpowiedzUsuńŻyczę więc obejrzenia, bo warto:-)
UsuńTak, Ostatnia rodzina ma wpływ. Spory.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak niewielu mimo wszystko zwiedzających...
UsuńUwielbiam grafikę, szczególnie zaś gdy zahacza o takie klimaty jak u Beksińskiego. Zazdroszczę Ci ;)
OdpowiedzUsuńNajwiększe wrażenie wywarła na mnie ta prezentacja multimedialna.
UsuńPo prostu emocje w czystej postaci...
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńU nas już była. I ja - byłam. Nawet parę razy:)
Bo co innego oglądać takie prace na ekranie, a co innego - poobcować z nimi osobiście:)
Dodam, że miałam z jego twórczością styczność wcześniej, nim zaczął się ten cały szum. Ale ja zawsze jestem jakaś taka... falstartującą;)
Pozdrawiam:)
Nie nazwałabym tego falstartem, raczej żądzą poznania...
UsuńTo ulubiony malarz mego młodszego syna. Za dobre świadectwo dostawał w nagrodę jego album.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję poznać kolegę Tomka Beksińskiego (już wtedy nie żył), teraz czytam jego biografię odczarowującą "Ostatnią taką rodzinę".
Pamiętam głos Tomasza z radia, lubiłam jego audycje.
UsuńNapisz coś o tej biografii.
Napisał ją Wiesław Weiss: "Tomek Beksiński, portret prawdziwy". Jest bardzo szczegółowa, więc trudno ją streścić.
UsuńNamiary wystarczą, może gdzieś dostanę :-)
UsuńO tym filmie było głośno, ale ja go do dzisiaj nie obejrzałam. Niemniej z chęcią założyłabym takie okulary i przeżyła to, co uczestnicy tego wydarzenia. Ciekawe doświadczenie.
OdpowiedzUsuńCiekawe bardzo, najpierw nie zrozumiałam gdy pracownik polecił mi rozglądać sie, siedziałam nieruchomo, a potem zaczęłam kręcić głową i obrazy otaczały mnie zewsząd, podobnie dźwięk...
UsuńJoasiu,ponieważ od pewnego czasu mieszkam niedaleko Sanoka, miałam możliwość dokładnego obejrzenia największej na świecie galerii prac Beksińskiego, która właśniw w Sanoku się znajduje. Ale do mnie jego twórczość nie przemawia. Jest zbyt ponura. De gustibus i tak dalej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Czyli muszę zawitać do Sanoka. Nie są to radosne prace, ale myślę, że obejrzeć warto.
UsuńNam ze względu na odległość od cywilizacji, dane jest podziwiać sztukę w jej naturalnej odsłonie :)Co sobie bardzo cenimy. Buziaki
OdpowiedzUsuńNatura potrafi zaskoczyć bardziej, niż dzieło człowieka.
UsuńSuper wystawa Asiu. :) . Pozdrawiam. :) .
OdpowiedzUsuńOdrobina kultury w małym mieście, Tereniu:-)
UsuńAsiu kilka lat temu byliśmy w Sanoku w Muzeum Historycznym. Sanok to miejsce urodzenia Beksińskiego. Sama galeria z jego obrazami mnie szczerze mówiąc przygnębiła,odebrałam te obrazy jako "makabryczne" takie z pogranicza ciemności,bardzo ponure.Obejrzałam ostatnio film "Ostatnia rodzina" i jedno co mi się nasunęło po obejrzeniu....to to ,że tzw. wielkie indywidualności -ich życie niekiedy mnie trochę "szokowało?".W tym przypadku te gusta i guściki-nie moje ,nie mój klimat,ale znam osoby ,które są zachwycone.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie zostawiają nikogo obojętnym, w drodze powrotnej z wystawy dyskutowaliśmy o obrazach i zdjęciach.
UsuńTrzeba będzie zaplanować podróż w tamte strony:-)
Świętna wystawa, zachęciłaś mnie do obejrzenia "Ostatniej rodziny"
OdpowiedzUsuńPolecam, na pewno przybliża sylwetkę artysty :-)
UsuńZdzisław Beksiński to wielki artysta.Malował odchodzenie człowieka w nicość, trwogę przed śmiercią, bezsilność i małość wobec przeznaczenia.Malował swój strach.Tak, jakby przeczuł własną tragiczną śmierć.
OdpowiedzUsuńWspaniała jest książka M.Grzebałkowskiej-"Beksińscy.Portret podwójny"Tylko relacje z synem...za trzecim razem nie przeszkodził samobójczej śmierci.
Ten strach działa także na odbiorcę, niepokoi, ale przecież o emocje w tym chodzi.
UsuńA ja się boję malarstwa Beksińskiego.
OdpowiedzUsuńWiem, że jest wspaniałe i można z niego wiele wyczytać, ale ogarnia mnie przerażenie, gdy patrzę na jego obrazy...
No lekko nie jest, na pewno nie powiesiłabym jego obrazu w domu...
UsuńNiewątpliwie wielki artysta, ale do mnie jego twórczość nie przemawia...
OdpowiedzUsuńTak jak do mnie muzyka Pendereckiego...
UsuńTwórczość Beksińskiego inspiruje do grzebania w Jego biografii, a tam - niestety - jeszcze bardziej ciemno i ponuro. Ale na tym chyba polega artyzm.
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiem czy lepiej znać szczegóły z życia artysty czy wręcz przeciwnie?
Usuń@_@ Od paru lat zgłębiam fenomen Beksińskiego. Przeczytałem już kilka książek o nim, o Tomaszu i ogólnie o jego rodzinie. Do tej pory widziałem jego prace jedynie w książkach i w Sieci. Może kiedyś uda się w Sanoku zobaczyć oryginały. Co do filmu to raczej nie mam zamiaru oglądać, podobno pewne kwestie zostały w nim wyolbrzymione. Teraz już nikt z bohaterów nie może się wypowiedzieć, nie może się obronić. Dlatego wolę zostać przy różnych obliczach Beksińskich jakie wyłaniają się z książek.
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio rozgrzebuję książki, mam parę do przeczytania jeszcze, najwyżej te z Targów Książki zostawię sobie na wakacje albo na jesień. :)
Pozdrawiam!
To życzę Ci obejrzenia wystawy na żywo, to zupełnie inne doświadczenie. I znów więcej o Tobie wiem:-)
UsuńDla mnie malarz wielkiego kalibru - uwielbiam jego twórczość, ale nie tylko malarską również tą pisarską. Niesamowita wyobraźnia i kreacja. Na żywo obcować z jego malarstwem to ogromne przeżycie... podziwiam talent i zdolność przełożenia na obrazy czy rysunki tego co miał w głowie. Mnóstwo jego dzieł bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńFilm zaś zupełnie mi się nie podobał - aktorzy grali doskonale ale... niestety scenariusz kulawy... oj jaki kulawy....
Ja w ogóle podziwiam talent plastyczny, bo sama ani dudu.
UsuńKsiążki nie czytałam, więc o scenariuszu nie wypowiem się...
Malarstwo Beksińskiego to sztuka sama dla siebie. To był genialny malarz i wizjoner. Szkoda, że porzucił malarstwo na rzecz fotografii, gdyż ta druga wychodziła mu znacznie gorzej
OdpowiedzUsuńAkurat zdjęcia na wystawie nie wszystkie były ciekawe, jakby przypadkowe, chciałabym zobaczyć więcej....
UsuńO , jaka ciekawa wystawa, może dotrze do nas kiedyś...
OdpowiedzUsuńAle śmiem wątpić, więc muszę zdać się na Twoją relację tylko :-)
Do nas dotarli na zaproszenie centrum kultury, więc może i do was przyjadą?
UsuńO wygląda ciekawie. Nie jestem fanką malarstwa, w sensie rozróżniam dwa rodzaje: albo obrazek jest ładny albo nie. Ale w takich okularkach pewnie by mi się spodobało:)
OdpowiedzUsuńNa pewno spodobałoby Ci się...
UsuńBardzo bym chciała obejrzeć "Ostatnią rodzinę". Może akurat trafię
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto, nawet ze względu na aktorów:-)
UsuńA widzisz ?! Dziś właśnie w Koszalinie w CK 105 jest otwarcie tej wystawy. Dziś wernisaż, a sama wystawa potrwa do czerwca i wiem, że muszę, bo chcę to zobaczyć. Ściskam :)))
OdpowiedzUsuńO, to u Was długo, u nas tylko dwa dni...
UsuńŻyczę niezapomnianych wrażeń :-)
Chciałabym zobaczyć tą wystawę na żywo.
OdpowiedzUsuńMoże gdzieś się uda?
UsuńSłyszałam o tym artyście, że jego obrazy nie są łatwe w odbiorze i z tego, co widzę, faktycznie po karku może przebiec dreszczyk emocji. Na pewno nikt nie może zostać obojętny na taką sztukę! Malunki przypominają senne wyobrażenia tego, co realne. Super, że wystawa poszła o krok dalej i za pomocą technologii umożliwiała ludziom zobaczenie tego świata w trójwymiarze :)
OdpowiedzUsuńMusze przyznać, że kolejni goście spoglądali na okulary niechętnie, ale po obejrzeniu zmieniali zdanie:-)
UsuńZ Beksińskim spotkałem się we wczesnej "Fantastyce", potem po przemianie zmieniła się na "Nową Fantastykę" - ot takie przypodobanie się delikatne, i od "pierwszego spojrzenia" byłem zauroczonym. Pozostało to do dzisiaj i będzie trwało. Filmu nie oglądałem i nie zamierzam - pozostanę przy moim tej Rodziny wyobrażniue.
OdpowiedzUsuńDziś Beksiński aż tak nie szokuje, ale w tamtych Fantastykach to było coś!
UsuńObcowanie z prawdziwą sztuką zawsze wywołuje emocje i szybsze bicie serca. Szkoda, że tak mało pokazujemy młodym i nie uczymy rozumienia sztuki w ogóle, a współczesnej w szczególności.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Staramy sie, ale to syzyfowa praca czasami...
UsuńZazdraszczam....
OdpowiedzUsuńStaram się od czasu do czasu skorzystać:-)
UsuńChodzi konkretnie o Beksińskiego. Wymarzyłam sobie jakiś jego obraz na mojej ścianie. Myślę, że może kiedyś skopiuję jakiś.
UsuńJeśli masz takie zdolności, to ja zazdraszczam...
UsuńChciałam się wybrać na wystawę do Krakowa, ale.. cóż.. chciałam. Może w końcu mi się uda.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przybliżenie artysty i jego dzieł! :)
Czasami tak bywa, że coś odkładamy, a potem żałujemy...
Usuń:) Kiedyś przy okazji kupowania kolejnych książek związanych z Beksińskim pewnie coś tam na blogu pisałem. To na pewno, oglądanie obrazów kogokolwiek w Sieci i na żywo to dwie różne sytuacje. Czasem oczywiście ciężko jest pojechać daleko do muzeum, gdzie jest jakiś jeden obraz ulubionego autora, jednak jak tylko jest możliwość to według mnie warto z niej korzystać i oglądać dzieła sztuki na żywo.
OdpowiedzUsuńDziś u mnie było dużo lepiej jeśli o pogodę i samopoczucie chodzi. Mam nadzieję na stały trend tego typu.
Pozdrawiam!
Małe miasta czasem są omijane, jeśli chodzi o takie wydarzenia.
UsuńDziś lało u nas porządnie!
Asiu, chyba bym się bała tak wniknąć w świat Beksińskiego. Osobiście wolałabym pohasać u Van Gogha:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że wolę Rembrandta czy Malczewskiego, ale tym razem nie było tak źle:-)
Usuń