Zapraszam na Kaszuby! Byłam z dzieciakami w Szymbarku i okolicach. Wycieczka długa, ale to ze względu na odległość, którą trzeba było pokonać autokarem, wyjazd 6.15, powrót 19.30
W Szymbarku gościło nas Centrum Edukacji i Promocji Regionu. Edukacja w tym wydaniu dotyczyła głównie historii i losów mieszkańców Kaszub, którzy walczyli o odrębność kulturową i zachowanie języka. Jak dla mnie za mało było wiedzy o tej kulturze, a za dużo...ale nie będę pisać co mi się nie podobało, może wpadniecie na to sami.
Do odwróconego domu weszłam tylko kawałek, po kilku krokach tak zakręciło mi się w głowie, że o wejściu na piętro nie było mowy, a wszyscy wychodzący z domu poruszali się krokiem marynarza w czasie sztormu.
Podobał mi się kościółek, który krył niespodziankę w postaci rozkładanych ścian, tylko nie rozumiałam, po co wmurowali tam elementy z Pałacu na wodzie w Łazienkach...może gdzieś doczytam.
Niesamowite wrażenie robi część skansenu (chyba można tak to nazwać) poświęcona Sybirakom, a szczególnie opowieści przewodniczki o latach głodu, katorżniczej pracy, ucieczkach i pociągach śmierci. Traf chciał, że spotkaliśmy turystów z zagranicy, którzy szukali śladów swoich kaszubskich przodków w Polsce i jeden z nich opowiadał, jak uciekała z Syberii jego matka i przetrwała dzięki ukrywaniu się za dnia w jeziorach, ze słomką w ustach dla czerpania powietrza.
Ile może znieść człowiek, jaka silna jest wola życia i powrotu do kraju...
Dziwne obiekty sąsiadują ze sobą w skansenie. Poznajecie niedźwiadka Wojtka, który wędrował z polskim wojskiem i nosił amunicję? Historia opisana m.in. w książce DZIADEK I NIEDŹWIADEK Łukasza Wierzbickiego - wersja dla młodego czytelnika.
Tuż obok replika bramy do hitlerowskiego obozu zagłady w Stutthofie , a kilka metrów dalej sprzedawano wodne tatuaże i biżuterię...
Na zdjęciu także wejście do bunkra, odtworzonego z pozostałości wojennych, głębokiego, z labiryntem korytarzy.
W tym bunkrze mieliśmy okazję przeżyć symulację nalotu bombowego przy zgaszonym świetle. Efekty były niesamowite i powiem Wam jedno - gdybym miała umierać pod ziemią, to chciałabym mieć kilka zapałek chociaż...
Z Szymbarku pojechaliśmy kilka kilometrów dalej, by wspiąć się na punkt widokowy Wieżyca, 323 m npm, o ile dobrze pamiętam.Dzieciaki miały tam dodatkowa atrakcję w postaci zdjęcia z kozą i panem w stroju kaszubskim, który sprzedawał chleb i sery kozie...
Obok wieży widokowej stał wielki drewniany krzyż, niczym na Giewoncie.
Wiał dość silny wiatr i wieża chwiała się nieznacznie, nie chciałabym tam wchodzić w czasie wichury.
Ostatni etap wycieczki to wizyta na fermie strusi zakończona zjedzeniem kiełbasek z ogniska.
Ferma spora, kilkaset strusi, sektory młodzieży i ptaków dorosłych. Wykluło się akurat jedno strusiątko, które wyglądało i biegało jak nakręcana zabawka.
Strusie mają wielką jadłodajnię, której nie szanują, bo wykopują w ścianach wielkie dziury, łatane co chwila przez właścicieli.
Ptaki są bardzo towarzyskie, wędrowały z nami wzdłuż ogrodzenia i trzeba uważać, bo np.sprytnie porywają okulary lub ciągną za paski od aparatów.
Odpoczywając w altanie wśród pól pod lasem wysłuchaliśmy opowieści jednej z pań o strusich jajach. Teren fermy jest bardzo duży, samice znoszą od maja do września ok. 50 jaj każda, a pozbierać te jaja to nie lada sztuka, bo strusie bywają groźne nawet dla opiekunów.
Jedno jajo waży około 1,5 kg, a zawartość odpowiada 25 jajom kurzym.
Na miękko jajo strusie gotować trzeba 45 minut, na twardo 1,5 godziny, więc w okolicach podwieczorku gotujemy jajko na kolację:-)
Do zrobienia wydmuszki potrzebna będzie wiertarka!
Prawdę powiedziawszy, taką wycieczkę chętnie powtórzyłabym indywidualnie, bo na wycieczce szkolnej...sami rozumiecie.
Taką "odwróconą chałpę" widziałem w Zakopanym. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś też widziałam, ale z daleka, nawet nie wiedziałam, że zwiedzać można...
UsuńAle super wycieczka! O tym odwróconym domu sporo czytałam i żałuję, że nie udało mi sie sprawdzić na własnej skórze jak to jest z tymi odczuciami.
OdpowiedzUsuńJa w to nie wierzyłam, ale działa...
UsuńJa to w Szymborku raczej nie nazwała skansenem, a Muzeum Różnistości.
OdpowiedzUsuńA te kiełbaski przy ognisku to ze strusi były? :) Czy poza tym coś te dzieciaki jadły, czy na sucharach żyły? ;) U nas na Śląsku też są hodowle strusi. Nie dla wycieczek, ale dla...no nie wiem? Miesa? Jaj?
Kiełbasy normalne były, a dziś dzieciaki sucharów nie jadają, full wypas, pełne plecaki śmieciowego jedzenia, fuj!
UsuńDla mięsa, jaj i piór:-)
a kiełbaski bardziej z grilla, czy ze strusia?
OdpowiedzUsuńBardziej z grilla, ale flak twardy, za to chleb pyszny:-)
UsuńKaszuby są magiczne. Odwrócony dom widziałam, ale niestety nie byłam w środku. :( Podejrzewam, że również mój chód byłby (lekko mówiąc) chwiejny. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na każdego to działa, na niektórych nawet bardziej:-)
UsuńPoczątkowo nie zrozumiałam, że to wycieczka szkolna, ale rozumiem :) Z drugiej strony w czasie takiej wycieczki zagląda się w miejsca, gdzie rzadko wchodzi się indywidualnie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kaszubskiej kultury i zaintrygowałaś mnie tym, czego Twoim zdaniem było za dużo. Kiedyś w końcu dotrę na Kaszuby :-)
Mimo wszystko polecam i to prawda, że bez przewodnika nie wszędzie się wejdzie, a szkoda...
UsuńJakaś moda na odwrócone domy zapanowała. Słyszałam o Zakopanem, widziałam na Dolnym Śląsku, teraz na Kaszubach. Szczerze mówiąc - nie rozumiem, czemu to jest popularne. Może powinnam wejść i zobaczyć, ale... nie kręci mnie to. Co do muzeum, to chyba za dużo tak 'różnorodności" okraszonych martyrologią...
OdpowiedzUsuńTak, z jednej strony ciężka martyrologia, z drugiej kiczowata komercja, ceny z kosmosu...
UsuńStrusie jajka aż tyle ważą? Że wielkie są to wiedziałam. Odwrócony dom z zewnątrz robi wrażenie, ale skoro po wejściu do niego kręci się w głowie to jakoś mi się to nie widzi. Niemniej miejscowość ma wiele atrakcji i wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńZ sieci dowiedziałam sie, że i tak nie wszędzie byliśmy, to chyba zależy od przewodnika i wieku grupy.
UsuńAle szlak już przetarłaś Asiu - jak Was znam to plan wycieczki juz gotowy ;)
OdpowiedzUsuńPlanów więcej niż czasu i sił, ale kto jak nie my!
UsuńŚwietne miejsce i fajnie opowiedziane. Sama bym się chętnie tam wybrała.
OdpowiedzUsuńMały struś... ^___^ Super!
Biegał jak nakręcany, myślałam, że nas wkręcają:-) Niby mały, ale kupy robił jak dinozaur...
UsuńKażdy region Polski stara się jak najlepiej przyciągnąć turystów różnymi atrakcjami i wcale się nie dziwię, bo teraz jest taki trend, a poza tym ludzie chcą zwiedzać.
OdpowiedzUsuńDla opiekuna każda wycieczka szkolna to jedna wielka męczarnia, bo za duża odpowiedzialność. Bywało, że na biwakach w ogóle nie zmrużyłam oczu.
Znam to i dlatego teraz nie jeżdżę na wycieczki z noclegami:-)
UsuńWspaniała wycieczka. Byłam na punkcie widokowym i też kiwało wieżą, a do tego ta podłoga "przezroczysta" z siatki przyprawiała mnie o mdłości (lekki lęk wysokości). W Szymbarku niestety nie byłam, a chętnie zobaczyłabym tamtejsze atrakcje, bo dużo już o nich słyszałam. Szkoda, że na fermie strusi nie dostaliście jajecznicy ze strusiego jaja.Ale dzieci było pewnie więcej (niż 25) i takie jajo zapewne słono kosztuje. Widziałam takie wydmuszki tylko w muzeum przyrodniczym. Tak, indywidualny wyjazd ma swoje plusy. Może jeszcze tam wrócisz? Tego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńJajecznicy nie jedliśmy, ale powiem szczerze, że gdy widzę jak i co dzieciaki jadają, to szkoda tej jajecznicy!
UsuńDom na głowie!!:))) Cudne zdjęcia. Nigdy nie jadłam jajecznicy ze strusiego jaja, a jak smakowało takie gotowane na twardo?
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie jadłam, mięsa też nie. Dawno temu moja mama chciała kupić jako ciekawostkę, ale już wtedy kilogram kosztował koło stówki!
UsuńPowaga? To niezła przebitka cenowa. Ciekawa jestem, czy smak przewyższa ten kurzego jajka, czy nie ma wielkiej różnicy?
UsuńChyba podobnie...
Usuńw odwróconym domu mój błędnik kompletnie zwariował. musiałam szybko wyjść na zewnątrze.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja, a nie przypuszczałam.
UsuńAsiu super wycieczka i ile ciekawych informacji dzięki Tobie mam. Do domu odwróconego to nawet nie wchodziłabym, bo od dzieckad muszę uważać ii nawet na bujaku się nie bawiłam.... Bombardowanie pod ziemią...oj , to musiał być stres, jedyna pociecha, że sztuczne, ale co musieli przeżywać ludzie w prawdziwym. Nie jadłam strusiego jajka, ciekawe czy smakuje podobnie jak korze:), uściski.
OdpowiedzUsuńKaruzele i huśtawki to też nie dla mnie...
UsuńTo bombardowanie długo zapamiętam!
Buziaki:-)
Byłem w podobnym domku ale chyba w Łebie albo Ustce. Jak dla mnie ciekawe wrażenia, choć cena powalała nieco.
OdpowiedzUsuńKiedyś też byłem na wyciecze w tym rejonie, też szkolnej, więc rozumiem chęć powtórzenia jej. Tyle, że ja jako uczeń byłem. :)
Teraz wchodzimy w różne dźwięki, smaki i zapachy lata.
Te kopytka z batatów wydają się ciekawostką sporą.
Pozdrawiam!
Ta knajpka , w której byliśmy słynie z takich nowinek smakowych i zbyt dużych, jak dla mnie, porcji.
UsuńNo to faktycznie niezłe jaja były!!!
OdpowiedzUsuń:-)))
Jaja, wydmuszki i piękne ptaki:-)
UsuńOstatnio strasznie skapciałem w temacie wycieczek. Wystarczy mi w pełnie relacja jak Twoja. To się chyba lenistwo nazywa ;)))
OdpowiedzUsuńTo wolny kraj, podobno i każdemu wolno leniuchować:-)
UsuńNie byłam nigdy w odwróconym domu, ale po twojej reakcji mam ochotę przekonać się czy zareaguję podobnie :)
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że to przesadzone opowieści, ale jednak nie...
UsuńTym bardziej mnie tym zachęcasz :)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMnie - jak zwykle - urzekł język:)
Pamiętam, że taki na przykład "purtk" to diabeł, a "wjodro graje" to drgające od ciepła powietrze:)
Interesująca wycieczka:) Jak na zerkanie jednym okiem i tak bardzo owocna:)
Pozdrawiam:)
Masz rację, język kaszubski bardzo ciekawy i takich elementów było mi za mało w tym miejscu...
Usuń25 jaj gotowanych na twardo na kolację??? Ja nawet w święta poddaję się już pomiędzy 3 a 4 jajkiem. ;)
OdpowiedzUsuńAndrzej Rawicz
Takiego strusiego nie chciałoby mi się nawet gotować :-)
UsuńNie byłam i....zapewne nie będę.Ten Szymbark to swoiste szwarc, mydło i powidło. Ale dzieciaki to lubią, niektóry dorośli chyba też.Jakoś nigdzie nie widziałam w sprzedaży ani mięsa , ani strusich jaj i piór. Ciekawa jestem jak to smakowo wypada.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Nie znam smaku ani mięsa ani jaj, nawet nie wiem gdzie to można zjeść...
UsuńJak ja lubię takie wyprawy! Zaplanowane i interesujące dla dużych i małych:) Nie byłam w tych okolicach, tak sobie myślę, ile my mamy cudnych miejsc do zobaczenia, prawda Asiu? I jak dobrze, że nas ciągnie w te miejsca:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, im dalej w las tym więcej grzybów...
UsuńTakie wycieczki nakręcają do działania i planowania, aż chce się żyć!
Byłam kiedyś na podobnej wycieczce, w jakiejś innej miejscowości, ale też odwiedziliśmy odwrócony dom i pamiętam jak mi uderzył do głowy :D Świetny post, muszę częściej wpadać! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie:-)
UsuńJuż wiem ,że taka wycieczka spodobałaby mi się. Ale tak na spokojnie,a nie z "narzuconym tempem".Podejrzewam ,że szybko bym wyszła z takiego odwróconego domu ,a jeszcze pewniej wcale bym nie weszła.Ciekawa jestem czy na naszym Podkarpaciu jest jakiś odwrócony dom.Co prawda nie słyszałam ale kto wie.
OdpowiedzUsuńTeż ciekawa jestem, poszukaj Grażynko, a jedli nie, to na pewno jest wiele innych atrakcji:-)
UsuńRok temu byłam na Kaszubach i bardzo mi się tam podobało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja tam właśnie byłam pierwszy raz:-)
UsuńWłaściwie wtedy też byłam tam pierwszy i jak na razie jedyny raz
UsuńPamiętasz, jak pisałam o domku w Zakopanem? Niesłychana jazda z głową, nigdy wcześniej czegoś podobnego nie doznałam.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo zdziwiona, ciekawe gdzie tkwi haczyk, bo musi...
UsuńZnam te miejsca z którejś majówek. Masz rację, Szymbark to jeden wielki miszmasz i dlatego puściliśmy to miejsce w podskokach. Ciekawiej jest we Wdzydzach i paru innych miejscach. Gdy będziecie tam sami obejrzyjcie też niekończony zamek o ile jeszcze go nie rozebrano:)
OdpowiedzUsuńktoś o Wdzydzach wspominał i jeszcze o kilku miejscach, muszę sprawdzić na mapie, dzięki za przypomnienie:-)
UsuńTeż byłam w takim domku do góry nogami :) Przyznam, że specyficzne odczucie - nie polecam jeśli ktoś cierpi na zawroty głowy, czy padaczkę. Takie wycieczki kulturoznawcze są super! Zawsze mnie do takich ciągnęło, ale teraz jakby więcej polityki się do tego miesza, a jak nie polityki to komercji. Przykład podałaś powyżej. Ja ostatnio byłam w Skansenie w Sanoku! Super sprawa! Ciekawa historia i 3 godziny zwiedzania z przewodnikiem, który naprawdę potrafił zachęcić do poznawania historii. Polecam :)
OdpowiedzUsuńW Sanoku nie byłam, ale na pewno dotrę, a jeśli jest skansen to tym bardziej:-)
UsuńPiękna wycieczka, nawet z młodzieżą. Skanseny mnożą się przez pączkowanie chyba i dobrze, bo nas jest coraz więcej. Ale co w skansenie ten domek "do góry nogami" robi - Kaszubi takich nie budowali.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem co ma wspólnego, pewnie tyle, co ta biżuteria na straganie i wodne tatuaże...
UsuńTo takie miejsca lubię od czasu do czasu odwiedzić. Bo ciekawią mnie nowe pomysły kucharzy na jakieś znane mniej więcej smaki czy składniki.
OdpowiedzUsuńNie mam jakichś szczególnych wymagań co do fryzjera, dlatego nie przypominam sobie, by kiedyś była jakaś szczególna katastrofa z moją fryzurą. No może raz na studniówkę, nie za bardzo podobała mi się koncepcja pani fryzjer ale dałem radę ją przyjąć jakoś.
Pozdrawiam!
Ja lubię miejsca, gdzie zjeść można dania z produktów sezonowych czyli zupę z dyni jesienią, kompot z rabarbaru i botwinkę wiosną, deser z gorącymi malinami zimą czy pierogi z jagodami latem.
UsuńKompletnie nie umiem sobie wyobrazić wnetrza takiego domku. Może kiedyś sprawdzę, jak to wygląda. A wycieczka rzeczywiście bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko parter, bo musiałam zrejterować!
UsuńSmakowita ta Twoja opowieść, Jotko. Masz nadzwyczajną umiejętność w doborze miejsc do zwiedzania, jeśli nawet nie zostały one przez Ciebie wymyślone. Ja przez te "prawdziwe" Kaszuby przejeżdżałem zwykle swego czasu podążając ku naszemu morzu, więc raczej zachwycać się mogłem krajobrazami, niczym więcej, ale dzięki Tobie, tekstowi i zdjęciom poczułem się jak beneficjent programu Kaszuby+ :-) Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńKaszuby+ powiadasz? cała Polska ma takich miejsc tyle, że życia nie starczy, a tu na podróże samolotem namawiają...
UsuńTo ja dziękuję, że wpadasz:-)
Słyszałam o takim wywróconym domku, będąc w środku uczucie jest podobno dość dziwne. Kaszuby bardzo mnie ciekawią, chciałabym kiedyś trochę lepiej je poznać. :)
OdpowiedzUsuńJa też, ale teraz z innej strony:-)
UsuńAle ciekawe miejsce i kiedyś na pewno tam się wybiorę :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej wycieczki:-)
UsuńKolega z pracy ostatnio opowiadał o tym, jak kiedyś całą ekipą pojechali na wieś na wakacje i na śniadanie zrobili jajecznicę. Kupili wszystkie jajka ze sklepu i kilogram boczku i to była najlepsza jajecznica na świecie. A wystarczyłyby dwa jaja strusia...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, dwa dla całej wycieczki:-)
UsuńNiektóre dania obrastają legendą:-)
Racja, jeśli knajpa wykorzystuje sezonowe produkty to jest spora szansa, że jakoś dań będzie jak należy. Poza tym trzeba korzystać zawsze z tego co w danej chwili jest bez problemu dostępne.
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe, w upał raczej nie da się jeździć. Poza tym pewnych miejsc nie obejrzy się jadąc rowerem do nich.
Pozdrawiam!
Daleko rowerem się nie zajedzie, poza tym siły nie te!
UsuńAle klimatyczne miejsca pani zwiedza :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, na wycieczce szkolnej wszystkiego się nie zobaczy, ani się nie pzystanie dłużej, żeby podziwiać. Mam nadzieję, że uda się jeszcze pani odwiedzić to miejsce :)
Ale super te strusie, a te jajka są ogromne, nigdy nie widziałam na żywo.
Ja widziałam tylko wydmuszki, na żywo są bardzo ciężkie, ledwo mogłam utrzymać do zdjęcia...
UsuńChętnie bym pojechał na taką wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńPodczas tej szkolnej faktycznie nie ma czasu, aby na chwilę przystanąć i porozkoszować się nowym miejscem :)
Ps. kocham bunkry :)
Pozdrawiam
Prince Of Pain
www.dreaminthedarkness.wordpress.com
Bunkry różne też zwiedzałam, np. w Czechach, ale nigdy nie przeżyłam symulacji nalotu, straszne uczucie.
UsuńCiekawa wycieczka, chętnie bym pojechała sama na taką :-)
OdpowiedzUsuńAle indywidualnie to masz rację, bo z dziećmi
to człowiek musi zwracac uwagę na dzieci
a nie na to co go interesuje.
Nie rozumiem tych farm strusi,
mało świń,, krów kurczaków itd itp do jedzenia ?
To może jeszcze małpy będziemy jedli ??
Fajnie się ogląda, ale też nie wiem czy chciałabym jeść...
UsuńW życiu na Kaszubach nie byłam...może mniej zagranicy ;) trzeba w życie wprowadzić :)
OdpowiedzUsuńJa też w Polsce mam jeszcze sporo zaległości, ale pomalutku, ogarniemy:-)
Usuń