Łzy pojawiają się z wielu powodów, nie tylko smutek czy rozpacz je wywołują. Nie chodzi o łzawienie oczu z powodu wiatru czy paprocha w oku.
Płaczemy ze wzruszenia, ze złości, z bezsilności. Łzy pojawiają się przy pożegnaniach i powrotach, wywołać je potrafi tęsknota lub żal, ale mogą też być znakomitą bronią wykorzystywaną przez dzieci wobec rodziców lub przez kobiety w stosunkach z mężczyznami.
Płacz pojawia się samoistnie u kobiet w czasie przemian hormonalnych, w stanach depresyjnych oraz w okresie przeżywania żałoby.
Na pewno ludzie płaczą na pogrzebach.
Często bliscy zmarłych osób oceniani są przez pryzmat ilości łez wylanych na pogrzebie lub długość noszenia głębokiej żałoby.
Ciekawe, że to kobiety ubierają się na czarno od stóp do głowy, rzadko widuje się mężczyzn w żałobie, nawet chyba czarne tasiemki przyczepione do klapy marynarki odeszły do lamusa...
Ale czy wolno nam wyrażać opinie typu:
- ona go chyba nie kochała, bo na pogrzebie nie uroniła łzy...
- co to za rodzina, nikt nie płakał jak trumnę do grobu spuszczali...
- szybko się pocieszył, już się drugi raz ożenił...
Bywa, że wszystkie łzy wylaliśmy już dawno i nie ma na nie miejsca publicznie, bo nasza rozpacz to nie przedstawienie dla postronnych.
Bywa, że nie ma już miejsca na głęboką żałobę, bo tyle w nas smutku, że czerń ubioru może tylko doprowadzić na dno rozpaczy...
I kto powiedział, że żałobę mamy nosić 365 dni, a dzień po tym terminie wolno już wskoczyć w różową suknię i złote buty?
Niektórzy potrzebują na przeżycie żałoby więcej czasu, inni stroju żałobnego nie zdejmują wcale i takie ich prawo.
Niektórzy lepiej czują się wśród ludzi, inni odgradzają się od świata i znajomych, zaszywając w domu lub jadąc w nieznane...
Bywa, że tworzymy miejsca pamięci po zmarłych , niczym ołtarze, a bywa, że pozbywamy się wszystkich pamiątek, bo tak naprawdę pamięć dotkliwie bolesną nosimy w sercu.
Każdy ma prawo do swojej żałoby, rozpaczy, łez i należy to uszanować i tylko żywić nadzieję, że czas pozwoli pogodzić się z utratą ....
Ano tak świeże to wszystko jest...Po śmierci mamy jeszcze przed pogrzebem ojciec kazał posprzątać rzeczy mamy. I też ktoś z boku mógł by powiedzieć że jeszcze pogrzebu nie było a tam już wyrzucają Jej rzeczy.... Ale u nas tak było lepiej. Jak by się dało to jeszcze pokój w którym mama miała swoje rzeczy też by chętnie wyrzucił. To delikatna strefa i każdy reaguje inaczej. Niektórzy płaczą za psami bardziej niż za ludźmi co nie oznacza, że są bardziej uczuciowi czy bardziej pomyleni
OdpowiedzUsuńPorządkowałam rzeczy mojej mamy na prośbę ojca, on wyszedł z domu...
UsuńNa szczęście pomogła mi bratowa, rozdałyśmy po znajomych i rodzinie, dla siebie wzięłam kilka drobiazgów...a ile było przy tym wspomnień!
My z siostrą to robiłyśmy - ojciec w tym czasie nie powiedział do nas słowa.... To były ciężkie tygodnie Do dziś cała kasetka z biżuterią mamy , nie otwierana ... i cały wielki karton ze zdjęciami . Ale na to potrzeba jeszcze trochę czasu
UsuńO tak, zbyt świeży smutek by wspominać nawet...
UsuńMało płaczę, a jeżeli to głównie z bezsilności i wściekłości. Nigdy nie manifestowałam swym strojem żałoby.Żałoba to mój stan umysłu a nie sposób ubierania się. Za to kilka razy uśmiałam się do łez, kiedyś nawet na jednym pogrzebie.
OdpowiedzUsuńOstatnio płacze na filmach i uroczystościach i gdy hymn grają...
UsuńNa pogrzebie nie zdarzyło mi się śmiać, ale na stypie tak:-)
największe zapotrzebowanie na łzy mam, gdy jadę na rowerze i muszka mi wpadnie do oka, a tu nieraz jak na złość, sucho w oczach, jak u oziębłej panienki w kroku...
OdpowiedzUsuń...
a tak bardziej na temat, to:
kompletnie nie trawię takich pouczających pouczeń, jak kto ma przeżywać żałobę i jak ją manifestować... to jest pchanie się z butami w cudzą prywatność, intymność wręcz... fuj!...
co prawda na pogrzeb nie pójdę ubrany w kolorowe bermudy, ale to jest kwestia konwencji, którą akceptuję, nie moją jednak sprawą jest tworzenie sobie w głowie ocen osoby, która się tej konwencji nie trzyma...
p.jzns :)...
To prawda, ja też na pogrzeb nie włożę czerwonej sukienki lub żółtej kurtki, pewnych rzeczy nie wypada robić...
UsuńLudzie lubią taksować, najczęściej według siebie.
Wiesz co napiszę wprost - dla mnie to strasznie prostackie jest, Takie podejście, że wiesz ile kto płakał, jak długo, jak bardzo miał czerwone oczy, jak długo nosił się na czarno...ech. Ludzie gadają i będą gadać
OdpowiedzUsuńNiektórzy dla takich tematów chyba chodzą specjalnie na pogrzeby sąsiadów i znajomych.
UsuńMnie oburzyło określenie jakiegoś dziennikarza, że pogrzeb Kory to był piknik!
Płaczę z różnych powodów, bywa, że na filmie. Z bezsilności rzadko.
OdpowiedzUsuńA sposób przeżywania żałoby to indywidualna sprawa. Oczywiście jestem świadoma roli płaczki, którą w naszej kulturze dobrze jest odegrać, ale jak już wyżej napisał @PKanalia cudze konwencje nie muszą być moimi.
No właśnie, tym bardziej, że jakkolwiek nie postąpimy, to i tak ktoś będzie gadał...
UsuńMój mąż, który ogólnie jest mało skupiony na swoim stroju, po śmierci swojej mamy poczuł potrzebę noszenia żałoby. I w porządku. A ja nie wiem, jak będzie. Bo, ja napisała Anabell, to stan umysłu.
OdpowiedzUsuńA łzy? Często płaczę, głównie ze wzruszenia, z radości, że szczęścia wręcz..
Po śmierci mojej mamy zakładałam przez miesiąc ciemne rzeczy, ale później poczułam w sobie taki smutek, że ta czerń wciągała mnie jak czarna dziura...
UsuńNie przeżyłam jeszcze takiej prawdziwej żałoby. Płaczę bardzo rzadko, najczęściej z bezsilności, np. kiedy moja siostra (Twoja imienniczka Jotko) ma nawrót depresji, a ja nie potrafię jej pomóc... To są ciężkie chwile dla całej rodziny. No i po Sprytce ryczałam strasznie i długo... Wiem też, że moja mama wciąż jest w żałobie po swojej siostrze, która odeszła zbyt wcześnie chociaż od jej śmierci upłynęło już wiele lat. Ale żałoby nie mierzy się ilością wylanych łez czy liczbą dni w czerni. Żałobę nosi się w sercu. Widzę Jotko, że jesień nastraja Cię niezwykle nostalgicznie...
OdpowiedzUsuńNie tyle jesień, co życie i te wszystkie choroby i śmierć wokoło. Na szczęście są także weselsze aspekty codzienności.
UsuńKiedy pisałam o pogrzebie mamy wspomniałam, że nie umiałam płakać, tak byłam zestresowana, żeby jej nie zawieźć. Teraz za to odpłakuję ją w najmniej dogodnych momentach (np. teraz) i wiedziałam, że tak będzie. Żałobę po niej nosiłam przez 3 miesiące, ale nie dla manifestacji, ale jakoś nie miałam nastroju na kolorowe bluzki.
OdpowiedzUsuńNapisałam wyżej jak było ze mną...ja prawie nie płakałam, ale byłam tak rozdygotana, że nie mogłam miejsca znaleźć, jakbym miała ADHD i wszystko co zjadałam leciało ze mnie...
UsuńDługo chciałam dzwonić do mamy gdy zobaczyłam coś w sklepie lub spotkałam Jej koleżankę.
Płacz to bardzo indywidualna sprawa i bardzo krzywdzące bywa stwierdzenie, że ktoś kogoś nie kochał, bo nie płakał np na pogrzebie. Czasami tyle łez już wylano, że o kolejne ciężko, a czasami tak ciężko jest zapłakać chociaż przyniosło by to ulgę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, Aniu. Chciałoby się wypłakać, a tu nic i ciężko na duszy...
UsuńMoże nie płaczę często,ale jak zauważam zdarza się w ostatnim czasie ze wzruszenia,ba nawet z radości łzy mi się zbierają. Nie mówię już o pewnych książkach ,gdzie po prostu trzeba mieć chusteczki obok. Ale masz rację Asiu ,że podczas pogrzebu różnie niektórzy "obserwują" zachowanie bliskich.Nieraz słyszałam,że ta czy ten nawet nie uronił jednej łzy.Czyżby to według niektórych oznaka smutku,żałoby te wylane łzy.Szczerze przyznaję ,że mało chodzę na pogrzeby (wiadomo na niektóre po prostu chodzę bo czuję taką potrzebę) ale w mojej Dukli są osoby ,które chodzą właściwie na każdy kolejny pogrzeb. Później słyszę ,że był "piękny pogrzeb",że tak płakali.....Moja Mama jeszcze jak żyła prosiła abyśmy nie nosili żałoby gdy Ona odejdzie.I co do tej żałoby w ubraniach też mam takie zdanie.Przecież gdzieś tam w świecie kolor biały jest kolorem "żałoby".Myślę,że z czasem ludzie "dopracowali" swoje pojęcie odnośnie żałoby.Nie mogę się nadziwić Asiu jakie te Twoje "tematy" są takie życiowe,z czym spotykamy się na co dzień,ale w gonitwie nie zastanawiamy się...cieszę się ,że Cię "znalazłam" bo dzięki temu jakoś lepiej zaczynam myśleć,czasami doceniam to co wcześniej było obok,ale tego nie widziałam. Pozdrawiam Cię Asiu jesiennie,ja też jak zbliża się październik robię się jakaś taka......zamyślona .
OdpowiedzUsuńDziękuję, Grażynko:-)
UsuńJa się cieszę, że mam z kim "pogadać" na takie tematy, wymiana poglądów wzbogaca nas samych i uczy tolerancji dla poglądów innych osób.
Twoje komentarze wnoszą wiele mądrych słów i chociaż nie masz swojego bloga, to czytam je jakbyś go miała.
Kochana!
OdpowiedzUsuńJa uważam, że żałobę nosi się w sercu.
Nie lubię czarnego koloru w ubraniach. Nie noszę, nie chcę, aby nosił je kiedyś ktoś po mojej śmierci!
Pozdrawiam refleksyjnie
To tak jak ja. Uświadomiłam sobie kiedyś, że nie mam NIC czarnego, najwyżej wzór na tkaninie i także nie chcę by po mojej śmierci ktoś nosił sie na czarno...
UsuńJotko, za oknem deszcz, u Ciebie łzy... chyba jesienna nostalgia rozpięła swój płaszcz. Z doświadczenia wiem, że warto się wypłakać, bo potem jakby lżej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie tyle nostalgia, co życiowe historie, lepiej teraz, niż w maju:-)
UsuńA najlepiej by było nie przejmować się tym, co myślą i mówią inni. Bo żeby wszyscy ludzie przestali oceniać siebie i porównywać z innymi, to chyba nierealne.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie przejmować się to podstawa!
UsuńCzasem człowiek kamienieje z bólu i rozpaczy - jak Niobe, która zmieniła się w skałę. Chyba nie bez powodu powstał ten mit.
OdpowiedzUsuńŚwietne skojarzenie, ja tak skamieniałam na pogrzebie mamy...
UsuńJa na pogrzebie Teściowej - mojej najlepszej przyjaciółki...
UsuńPodobno kiedyś żydowskie płaczki, które wynajmowano by opłakiwały zmarłego, nacierały sobie w tym celu oczy cebulą. Tak przynajmniej plotkowano w Sochaczewie, gdyż mieszkańcom nie mieściło się w głowie, że można płakać na zawołanie.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, a może szkoliły się specjalnie, wszak aktor też musi umieć płakać na zawołanie...
UsuńZgadzam się z Frau Be...
OdpowiedzUsuńCzasem nie można wylać łez, bo ból w środku jest tak wielki,
że wszystko blokuje.
Tak miałam po śmierci taty, z którym byłam bardzo mocno związana.
On umarł z tęsknoty za mamą. Czekał tylko, aby dożyć swoich siedemdziesiątych urodzin, bo były ściśle związane z historią kraju, który kochał: 1 IX 1939...
No i dożył do siedemdziesiątki, a w październiku odszedł.
I poprosił mnie żebym nie płakała i nie nosiła czarnych ubrań tylko dlatego, że "tak wypada"... No i ja spełniłam jego prośbę. Wyłam, rozrywało mnie w środku, ale nie płakałam ani na pogrzebie ani potem...
A to potem skończyło się tak, że na początku lutego, parę miesięcy po odejściu taty, ścięło mnie z nóg w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Neurolog powiedział, że to "głęboko ukryty smutek". Nie chodziłam miesiąc.
Potem się wypłakałam, wyłam jak wilk do ksiezyca, tak z samych trzewi, aż mnie wszystko bolało w środku i na zewnątrz... I wtedy go pożegnałam.
Choć światło dla niego i mamy "włączam" prawie codziennie z jego ulubionym, lawendowym zapachem...
Matko, ale się wygadałam. :(
Ja podobnie, płakałam mało, ale telepało mnie w środku i przeczyszczało długo, jakby organizm chciał pozbyć się wszelkiego balastu i zostawić tylko smutek...
UsuńBardzo trafnie to wszystko napisałaś, Jotko ... Niektórzy lubią skomentować cudzą żałobę, a inni noszą ją, bo "tak wypada".
OdpowiedzUsuńI jedno, i drugie bez sensu, ale nic nie poradzimy na ludzkie jęzory ...
Nie poradzimy, ale o sumienie możemy byc spokojni, to nasza żałoba i nasz smutek...
UsuńDziękuję:-)
Bardzo mądry tekst, Jotko. Nikt nie ma prawa oceniać uczuć i postawy innych, bo nikt nie siedzi w ich sercach i głowach. Co mi z łez na pokaz, gdy w środku jest zimna obojętność. Moje najbliższe przyjaciółki niedawno utraciły mamy. Wiem, że były w rozpaczy, a żadne nie była w stanie płakać. Ludzie są tak różni...
OdpowiedzUsuńDzięki, ludzie są różni i sami nie znamy naszych reakcji na wiele wydarzeń w życiu.
UsuńŻałoba to jedna z najbardziej osobistych spraw.
OdpowiedzUsuńNikt nie powinien się z niej śmiać, krytykować jej lub się jej dziwić.
A tak wielu uzurpuje sobie do tego prawo...
UsuńJa ostatnio poznaję inny rodzaj płaczu, zupełnie mi dotąd nieznany, a mianowicie na tle szalejących hormonów. Przy nowych lekach na tarczycę mam nieraz tak, że muszę natychmiast popłakać bo inaczej kula w gardle mnie udusi. No cóż, człowiek całe życie się uczy i mam nadzieję, że to minie :) Dobrze, że Bogdan ma do tego właściwe podejście - przytula i mówi, a płacz - na zdrowie :) No - oczywiście anonimowa Gabrysia - bo jeszcze się nie naprawiło.
OdpowiedzUsuńPodobno dobrze sobie czasem popłakać, oczy nawilżone, dusza lżejsza:-)
UsuńW Polsce nawet pogrzeby są na pokaz nie wspominając o nagrobkach. Najważniejsze jest nie to co czujemy, ale co powiedzą sąsiedzi. Koszmar jakiś!
OdpowiedzUsuńI pewnie długo tak jeszcze będzie, zastaw się a postaw się!
UsuńGdy byłam dzieckiem, mój tatuś mówił, że mam oczy na mokrym miejscu, bo płakałam z byle powodu.
OdpowiedzUsuńPo odejściu z tego świata wszystkich najbliższych, wydawało mi się, że wypłakałam już wszystkie łzy. Przez dłuższy czas niewiele rzeczy zmuszało mnie do łez. Teraz znów stałam się beksą i często płaczę nad książką czy filmem.
Beksą raczej nie byłam, ale teraz mam pod ręką chusteczki, zwłaszcza gdy oglądam film lub czytam...bardzo wzruszam się także na uroczystościach.
UsuńWitam, bardzo ciekawy post. Wielokrotnie spotkałam się z niezwykle łatwą oceną żałobników po tym jak właśnie zamiast spazmowania - w skupieniu, zamyśleniu, bez ruchu, z pozornym opanowaniem łączyli się ze zmarłą osobą. Nie na pokaz, lecz z uczuciem. Łzy nie są miarą większego przeżywania. Wszyscy płaczą za bliską osobą, jedni wewnątrz, inni na zewnątrz. Ważne by robić to szczerze, nie ważne jak. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny:-)
UsuńO właśnie, nawet żałoba potrzebuje skupienia.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie napiszę niczego mądrzejszego niż Ty w ostatnim zdaniu swojego postu:
"Każdy ma prawo do swojej żałoby, rozpaczy, łez i należy to uszanować i tylko żywić nadzieję, że czas pozwoli pogodzić się z utratą..."
Pozdrawiam:)
Dziękuję, Leno:-)
UsuńZgadzam się w zupełności z tym co napisałaś. Każdy człowiek jest inny i inaczej przeżywa takie sytuacje.
OdpowiedzUsuńObyśmy nie musieli przezywać żałoby w ogóle...
UsuńZgadzam się, ale niestety różnie to w życiu bywa i to jest najgorsze. Ale mam nadzieję, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie bez żadnych chorób i tego typu rzeczy.
UsuńTak byśmy sobie życzyli, a życie ma czasem inne plany...
UsuńWiesz, kiedy samemu trzeba załatwiać te wszystkie formalności związane z pogrzebem, to chce się szybko mieć ten pogrzeb za sobą. Wystawia się człowiek, czyli najbliższa zmarłemu osoba, na widok publiczny, chociaż najchętniej schowałaby się chociażby za woalką (szkoda, że ta tradycja odeszła). Też "nie uroniłam łzy", nie tam, publicznie. Tam była we mnie rezygnacja. A żałobę nosiłam, bo na kolor nie mogłam patrzeć, odpychał mnie. Ona była we mnie. Nikt by mnie z moich ubiorów nie rozliczał, nie obchodziło mnie co ktoś pomyśli. Moi bliscy wiedzieli, co czuję, a innym nic do tego. Minęły 3 miesiące, a ja nadal, jak napisałaś "samoczynnie", płaczę niemal codziennie. Widocznie potrzebuję czasu, żeby przeżyć moją żałobę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDla mnie najgorszy czas to ten do pogrzebu, czułam się jak zawieszona w próżni, ani żyć, ani płakać...
UsuńOj, taki smutny temat u Ciebie, Jotko, akurat na czasie dla mnie, bo na pogrzeb się wybieram. Niespodziewana śmierć, wypadek, jeszcze latem śmialiśmy się i jedliśmy lody...
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą nigdy by mi nie przyszło do głowy komentować sposobu przeżywania żałoby drugiej osoby. Przecież każdy z nas jest inny, każdy z nas wykształcił sobie jakieś własne mechanizmy radzenia sobie ze smutkiem, stresem... Ja to płaczka jestem, wzruszam się wszystkim...
No widzisz, a są tacy, którzy musza oceniać, kwitować, dziwić się...
UsuńTo straszne, taka nagła wiadomość, szok dla wszystkich.
Trzymaj się!
Mnie mówiąc szczerze mało będzie obchodziło co powiedzą nad trumną...
OdpowiedzUsuńale postaram się odsłuchać. ;)
Po śmierci na pewno nam wszystko jedno...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu się odezwałaś. Masz rację, nie warto się spieszyć, bo czasem można coś przegapić, zwłaszcza teraz, gdy trwa jesienny czas Aniołów.
Smutny jednak dzisiaj Twój wpis. Każdy z nas jest inny, inaczej wszystko przeżywa i należy to zrozumieć, uszanować... Niestety nie wszyscy to rozumieją, coś o tym wiem
Niech Anioł skrzydłem progi Twego domu otoczy
Nie tyle smutny, co refleksyjny. Czasem jest weselej, jak to w życiu.
UsuńDzięki za piękne życzenia:-)
Bardzo mądrze napisane. Ja sama należę do tych mało ckliwych osób. To raczej złość wywołuje we mnie łzy, niżeli smutek. Na pogrzebach bliskich osób nie zdarzyło mi się płakać, chociaż oczywiście ogarnia mnie przeogromny żal.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę patrzeć na łzy innych, bo zaraz sama płaczę...
UsuńNie wiem, czy ktoś już pisał tutaj, że łzy mogą pojawiać się także podczas silnych wzruszeń i to niekoniecznie nieprzyjemnych, bo płaczemy także z radości.
OdpowiedzUsuńZ radości nawet często, zwłaszcza gdy chodzi o dzieci:-)
UsuńCzasami jest tak,że wszystkie łzy wypłacze się wcześniej,a na pogrzebie nie możne już nic z oczu wypłynąć. To prawda,ze żałobę nosi się sercu. Niestety przykre to jest,kiedy ludzie kogoś oceniają po ilości łez wylanych nad trumną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
No cóż, od oceniania trudno uciec, nie żyjemy na bezludnej wyspie, a ludzie lubią oceniać...
UsuńJa na pogrzebie mojej ukochanej Mamy nie mogłam uronic ani jednej łzy.Przyszly później. A moja żałoba trwa do dzisiaj, chociaż w grudniu będą dwa lata...
OdpowiedzUsuńZupełnie zrozumiałe, Agnieszko.
Usuń